Jesteś tutaj: Publicystyka » Adam Danek » 1918 — czas osiowy
Obchodzone niedawno Święto Niepodległości nasuwa konserwatyście ciekawy temat rozważań. W 1918 r. niepodległe Państwo Polskie powstało na gruzach trzech największych europejskich monarchii – cesarstw Austro-Węgier, Niemiec i Rosji. Pod względem prawno-politycznym z pewnością nie stanowiło ono dla zachowawców ideału. Kiedy został sprecyzowany, jego ustrój okazał się liberalną demokracją posuniętą do skrajności (Republika Polska, jak nazywały ją pierwsze akty prawno-państwowe z 1918 r., była bodajże pierwszym państwem w ówczesnej Europie, które prawa wyborcze rozciągnęło na kobiety). Ustrój ten konsekwentnie zaprzeczał bronionym przez konserwatystów zasadom, a już najbardziej „pryncypowi monarchicznemu”.
W okresie poprzedzającym uzyskanie przez Polskę pełnej niepodległości, od listopada 1916 r. do listopada 1918 r., istniało natomiast Królestwo Polskie, budząc nadzieje na odzyskanie własnej państwowości w postaci zgodnej z owymi zasadami. Nic więc dziwnego, iż wielu polskich zachowawców włączyło się w budowę instytucji Królestwa oraz w prace nad jego konstytucją. Ale Królestwo przestało istnieć z chwilą zakończenia I wojny światowej, a na horyzoncie pojawiły się niczym czarne chmury: demoliberalizm, republika, parlamentaryzm, powszechne wybory, rządy partii politycznych etc. Mocarstwa zaborcze, choć miały swoje wady, pod względem prawno-politycznym zachowywały jednak charakter quand meme konserwatywny. O odradzającym się Państwie Polskim nie dało się tego powiedzieć. Niektórzy współcześni publicyści, pisząc o tamtym momencie dziejowym, wręcz utożsamiają niepodległość z lewicowością. Czy konserwatyści mieli zatem w ogóle powody, by tak odzyskaną niepodległość Polski uznać za dobro? By jej bronić i służyć?
Odpowiedź może być tylko jedna. Oczywiście, że tak.
Należy bowiem uwzględnić ówczesne geopolityczne położenie Polski. Imperium Habsburgów zostaje zniszczone przez ofensywę wojsk ententy. Wśród jego ruin wykluwa się socjaldemokratyczna republika austriacka. W Czechach również powstaje republika, a na jej czele stają eksponenci zastarzałej czeskiej wrogości do katolicyzmu. Jeszcze gorzej mają się sprawy na Węgrzech, gdzie panuje wewnętrzny chaos, zwieńczony wybuchem bolszewickiej rewolucji. A to nadal nic wielkiego, w porównaniu z niebezpieczeństwami majaczącymi na zachodzie i wschodzie. Po upadku wielkich cesarstw, Polska leży pomiędzy Niemcami a Rosją. W obu tych krajach szaleje rewolucja komunistyczna; nie wiadomo, czy – i kiedy – stanie ona u bram Polski. Zalanie Ojczyzny przez czerwoną falę powstrzymać mogą teraz jedynie potężne ściany państwowej nawy. W tak rysującej się sytuacji utrzymanie niepodległości Polski staje się z konserwatywnego punktu widzenia priorytetem. Konieczność podjęcia natychmiast pracy państwowej góruje nad kwestiami ustrojowymi. Rok 1918 to dla polskiego konserwatysty czas osiowy – wielkie monarchie padają, unicestwione przez dmący w lewo wicher historii i jedyne, co pozostaje, to ocalić przed jego naporem gmach Państwa Polskiego, choćby posiadało ono kaleki porządek polityczny, choćby opanowali je partyjni demagodzy. Od tej pory konserwatysta stara się służyć mu najlepiej, jak potrafi.
Co ciekawe, niektórzy konserwatyści brali udział w akcji niepodległościowej również przed listopadem 1918 r. W 1914 r. stanowisko prezesa Naczelnego Komitetu Narodowego, politycznej nadbudowy Legionów Polskich, objął krakowski myśliciel konserwatywny prof. Władysław Leopold Jaworski (1865-1930). W samych Legionach zaś służyli w młodości dwaj późniejsi znakomici przedstawiciele polskiego konserwatyzmu – prof. Maciej Starzewski (1891-1944) i Adam Piasecki (1898-1938). Po rozwiązaniu Legionów Piasecki przeszedł do Polskiej Organizacji Wojskowej, natomiast Starzewski walczył potem w wojnie polsko-bolszewickiej.
Kiedy Państwo Polskie zyskało pełną niepodległość, zachowawcy pospieszyli oddać mu swe najlepsze siły. W krakowskiej Polskiej Komisji Likwidacyjnej, utworzonej dla zlikwidowania prawnej więzi Galicji z Austrią, działał prof. Stanisław Starzyński (1853-1935), lwowski konserwatysta z kręgu „podolaków”. Stanisław Car (1882-1938), zaliczany niekiedy do konserwatystów, w grudniu 1918 r. został szefem Kancelarii Cywilnej Naczelnika Państwa. Podczas wojny polsko-bolszewickiej zostawił jednak tę funkcję, by zaciągnąć się na ochotnika do wojska. Jako ułan walczył pod Radzyminem, Sokalem, Ciechanowem, Zamościem, m.in. przeciw słynnej kawalerii komandarma Budionnego. Konserwatyści zasilali też powstającą polską dyplomację, jak np. prof. Stanisław Kutrzeba (1876-1946), który doradzał polskiej delegacji na konferencji pokojowej w Paryżu i dzięki swej znajomości spraw białoruskich, litewskich oraz ukraińskich opracował dla niej memoriały dotyczące wschodniej granicy Polski.
Powyższe fakty nie stoją w sprzeczności ze sprzeciwem artykułowanym przez konserwatystów wobec konkretnego kształtu, jaki Rzeczypospolitej Polskiej zamierzały nadać – i niestety nadały – rządzące nią partie polityczne. Zachowawcy krytykowali ustrój marcowy (po 1926 r. włączyli się czynnie w prace nad nową konstytucją), lecz nigdy nie uchybili nakazowi wierności niepodległej Polsce. Przeciwnie, jako uczeni, wysocy urzędnicy państwowi, prawnicy, sędziowie czy politycy nieustannie formowali swych rodaków w duchu głęboko patriotycznym. Kto zechce sięgnąć po ich pisma, bez trudu znajdzie w nich słowa miłości do Ojczyzny, na jakie nigdy nie umieliby się zdobyć współcześni polscy, pożal się Boże, intelektualiści, na wyprzódki bijący pokłony przed Berlinem, Brukselą, Paryżem bądź Waszyngtonem.