Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Natalia Dueholm: Aborcyjni lobbyści z Wall Street

Aborcyjni lobbyści z Wall Street

Natalia Dueholm

Rząd Polski nie odwołał się od decyzji Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w tzw. sprawie „Agaty” (P&S przeciwko Polsce). Lobby prawników z Center for Reproductive Rights, które po raz kolejny zaskarżyło Polskę, zapewne to bardzo ucieszy. Wszystko przebiega zgodnie z planem wprowadzenia na całym świecie niczym nieograniczonego prawa do aborcji dla dziewczynek i kobiet na koszt podatników.

Można się domyślać, że odmowa odwołania się od tego wyroku to swego rodzaju złośliwość pod adresem ministra Gowina, który według premiera Tuska zachował się niepoprawnie w kwestii głosowania nad związkami partnerskimi dla homoseksualistów. Niestety to chyba również dowód na to, że zgodność polskiego prawa z Konstytucją nie interesuje zbytnio premiera Tuska, podobnie jak jego obrona w Europejskim Trybunale. Sprawa odwołania w sprawie P&S miała przecież ogromne szanse powodzenia, jak wyjaśniła to w swojej analizie dr Joanna Banasiuk z Centrum Prawnego Ordo Iuris.

A może są jeszcze inne sprawy zakulisowe, pokazujące, dlaczego w Polsce gra się kartami wykładanymi przez prawników z jednego z biur organizacji Center for Reproductive Rights (CRR), zlokalizowanego na stałe na Wall Street?

Skąd mamy wiedzieć, że korzystne dla aborcyjnego lobby zaniechanie wynika tylko z politycznej gry lub politycznej nieudolności i nie ma podtekstu, czy raczej powiązań finansowych? W Polsce milczy się na ten temat, być może dlatego, że szefowa polskiej organizacji reprezentującej interesy CRR zajmuje eksponowane stanowisko polityczne. Tak długo, jak nie zacznie się temu zagadnieniu poświęcać baczniejszej uwagi w Polsce, możemy się tylko domyślać. W USA jednak metody działania takich lobbystów znane są dość dobrze.

Ich strategię i taktyki amerykańska opinia publiczna i Kongres poznali lepiej niecałe 10 lat temu. Podczas sesji Izby Reprezentantów kongresman Krzysztof Smith ujawnił tajne zapisy sesji strategicznej CRR ukazującej „zwodnicze praktyki (deceptive practices) lobby aborcyjnego” w Stanach Zjednoczonych i na świecie. Jak powiedział, są one ważne dla opinii publicznej, dlatego celowo umieścił je w archiwum Kongresu do publicznego wglądu.

Autentyczności tych dokumentów CRR nigdy nie zaprzeczył. Domagał się za to ich zwrotu w stanie nieużywanym i groził osobie, do której je anonimowo wysłano, wejściem na drogę sądową, tłumacząc, że ich upublicznienie wyrządziło i wyrządzi CRR „szkody nie do naprawienia”. Jak wyjawił kongresman, podczas tych sesji strategicznych jeden z członków zarządu CRR powiedział, że „musimy walczyć bardziej twardo i być trochę bardziej brudni” (We have to fight harder, be a little dirtier). Czy to były tylko puste słowa?

Z analizy działań CRR dziś wiemy już, że głównym celem organizacji jest wprowadzenie światowego prawa do aborcji dla każdej dziewczynki i kobiety na koszt podatników bez czyjejkolwiek ingerencji. Kongresman wyjaśnił, że naciskanie na aborcję miało być osiągnięte poprzez „przekręcanie słów i definicji” (twisting words and definitions). CRR nie interesuje bowiem żaden demokratyczny proces, w którym obywatele danych państw pytani są, co o tym myślą. W jaki konkretny sposób prawnicy planowali go więc osiągnąć? Na czym polegać ma to „przekręcanie definicji”? Czy nie z tą taktyką mieliśmy do czynienia w sprawie „Agaty”, gdy wyjątek aborcyjny, który – jak informowano niegdyś opinię publiczną – miał dotyczyć sytuacji popełnienia gwałtu na kobiecie, okazał się mieć zastosowanie w przypadku ciąży będącej wynikiem współżycia czternastolatków?

W tekście „No Abortion Left Behind” (2004) redaktor „The Weekly Standard” Józef Bottum tłumaczy, że strategia aborcyjnych aktywistów polega na umieszczaniu niejasnych fragmentów tekstu w jak największej ilości międzynarodowych traktatów, raportów czy rezolucji, a potem na ich interpretowaniu przez różne podmioty (m.in. przez Europejski Trybunał Praw Człowieka), tak aby oznaczały ustanowienie uniwersalnego prawa do aborcji. Do tego celu został stworzony termin „praw reprodukcyjnych”, wszechobecny w dokumentach ONZ, którego sensownej definicji nie ma w żadnej rezolucji ONZ. Co więcej, Bottum podaje również, że w swoich opracowaniach CRR posługuje się zdaniami, które sam opracował np. w ramach dyrektyw ONZ czy decyzji międzynarodowych trybunałów. Wygląda więc na to, że prawo wielu krajów tworzy de facto grupka amerykańskich prawników – aborcyjnych lobbystów cytujących samych siebie.

Z kilku orzeczeń Europejskiego Trybunału wynika niestety, że CRR jest dla niego nie tylko partnerem do dyskusji, ale raczej instrumentem, na którym można zwyczajnie improwizować. Jeśli zaś chodzi o Polskę, czy rząd naprawdę myśli, że amerykańscy prawnicy walczą tylko o to, aby obecne prawo było przestrzegane na terytorium naszego kraju? Organizacja wyjaśnia w jednym ze swoich raportów, że „każdy z procesów ma coraz bardziej rozmontować represywne wysiłki Polski zmierzające do odmowy kobietom ich legalnej opieki zdrowotnej” (each one aimed at dismantling more and more of Poland’s repressive efforts to deny women their legal health care) (s. 42). Czy ktoś ma wątpliwości, o co tu chodzi?

Z ujawnionych przez kongresmana Smitha dokumentów CRR wynika, że organizacja cieszyła się nawet, iż krok po kroku udaje jej się osiągnąć swoje cele i pozostać poza radarem opozycji. Teraz jednak nie uda jej się już działać całkowicie za plecami opinii publicznej. Ci, którzy jeszcze sądzą, że przez nikogo niekwestionowane i niekontrolowane prawo do aborcji jest w interesie kobiet, powinni zapoznać się z informacjami, jakie podmioty wspierały tę prawniczą organizację.

Jak napisał Brian Clowes z Human Life International w jednym ze swoich raportów (2010), były to fundacje, których praca nie koncentruje się głównie na wspieraniu autentycznego rozwoju ekonomicznego, ale na kontroli liczby ludności. Wśród nich wymienił: Hewlett Foundation, Packard Foundation, Ford Foundation, MacArthur Foundation, Open Society Institute i Fundusz Ludnościowy ONZ.

Jak wynika z rocznych raportów CRR, znalazły się tam również amerykańska firma farmaceutyczna (produkujące m.in. środki antykoncepcyjne) Brystol-Myers Squibb i fundacja Pfizer. Był tam również John Merck Fund, założony przez Serenę Merck, wdowę po Jerzym W. Mercku, prezesie firmy farmaceutycznej, która nosi jego nazwisko. Ponadto na jej działalność łożyły także amerykańskie kliniki aborcyjne, w których sprzedaje się środki antykoncepcyjne oraz dokonuje się m.in tzw. późnych aborcji. Wśród nich wymieniono Presidential Women’s Center, Atlanta Women’s Medical Center czy Cherry Hill Women’s Center i inne.

Co więcej, z CRR związana była Nicki Gamble, była szefowa klinik Planned Parenthood w Massachusetts, która pracowała również dla Ipas (producent sprzętu aborcyjnego, znany już w Polsce ze sprawy sądowej Wandy Nowickiej, który przekazał pieniądze Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny). Obecnie udziela się w WomanCare Global, założonej przez Ipas m.in. do dystrybucji tabletki poronnej i aspiratorów. Barbara Grossman, kolejny człowiek CRR, również była związana z największym providerem aborcji w USA (Planned Parenthood). A to oczywiście tylko pewien wycinek powiązań tej prawniczej organizacji z tym właśnie przemysłem.

Analizując różne jej raporty, można się domyślić, dlaczego zależy jej na poszerzeniu grona dostępnych providerów aborcji. W przypadku Polski chodziłoby zapewne o przeniesienie jej z publicznych szpitali do prywatnych „klinik”, np. w ramach usług zakontraktowanych z Narodowym Funduszem Zdrowia. Fakt, że lobbyści uważają, iż takie procedury z powodzeniem może wykonywać personel paramedyczny, daje możliwości Ipas, jej organizacji partnerskiej. To ona mogłaby go przeszkolić i wyposażyć w sprzęt i odpowiednie środki farmakologiczne. Trudno nie podejrzewać, że amerykańskie firmy nie są zainteresowane nowym, polskim rynkiem klientek. Wygląda na to, że wśród niektórych ludzi w Polsce znajduje to pewne zrozumienie. Czy wynika to z troski o kobiety, ignorancji, czy ma raczej związek z marzeniami o zostaniu lobbystą, ekspertem, doradcą czy konsultantem (prawnym, farmaceutycznym, medycznym) lobby aborcyjnego? Chyba bez zbytniej przesady można założyć, że w Polsce znajdzie się chętny na prezesa sieci klinik aborcyjnych. W nowomowie oficjalnego przedstawiciela tego przemysłu będzie to oczywiście kandydat na największego obrońcę praw kobiet.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.