Jesteś tutaj: Ogłoszenia i aktualności » Aktualności » Święty Kazimierz obrońca Korony i Litwy (fragment)

Święty Kazimierz obrońca Korony i Litwy (fragment)

„Przegląd Poznański”

ŚWIĘTY KAZIMIERZ

obrońca Korony i Litwy

[…]

Pozostał Kazimierz św. w błogiej owej ciszy aż do trzynastego roku życia swego, kiedy na żądanie Węgrów posłał go ojciec z dwunastotysiącznym zbrojnym zastępem i licznym dworzan orszakiem, aby posiadł tron węgierski, który mu się należał z prawa po stryju i matce. Druga to wielka i ważna chwila w życiu naszego świętego, bo wtedy ma się odznaczyć kierunek wyraźny jego życia, wtedy właśnie ma on wybrać zupełne od świata oderwanie. Dziwne drogi Pańskie! Przybywszy na granice Węgier, dowiaduje się, że Maciej na czele 16 tysięcy Węgrów idzie przeciw niemu, i że Węgrzy Macieja za monarchę swego uznają; wiedział już wprzódy, że Syxtus IV papież popierał stronę Macieja, i że nawet w tym celu nakazał był królowi Kazimierzowi, ażeby zaniechał przedsięwzięcia. Wszystkie te okoliczności zamiast zasmucić królewicza, sprawiły mu wielką radość. Słał zaraz do ojca z proźbą, żeby mógł napowrót wrócić, i otrzymał rozkaz; jeno król zmartwiony niepowodzeniem syna, wskazał go na pewien rodzaj wygnania w Dobczycach, chcąc tym sposobem uniknąć wyrzutów narodu. Pobyt kilkumiesięczny na osobności w towarzystwie Długosza, ciągłem ćwiczeniem się w doskonałości i pokucie zapełniony, stanowczo wpłynął na życie młodzieńca. Można powiedzieć, że dojrzał tam i posłannictwo swoje zrozumiał. Odtąd wzgardził światem i już żadną miarą nie dał się namówić do drugiej wyprawy, chociaż sami Węgrzy usilnie nań nalegali. Doświadczenie nabyte i zawód, jakiego doznał za pierwszem ukazaniem się na świecie, zahartowało duszę Kazimierza, myśl jego poważnie nastroiło. Smutek jakiś, ale smutek pociągający spoczął odtąd na czole królewicza. W roku następnym 1472 odprawił wraz z ojcem pielgrzymkę na Jasną Górę Częstochowską, gdzie na zawsze serce swoje Najczystszej Dziewicy, matce czystości, oddał. Wrócił potem na Litwę, i już tego kraju aż do śmierci nieopuścił. Najczęściej lubił przesiadywać na zamku w Miednikach o cztery mile od Wilna. Z latami rósł w doskonałość, wiodąc, o ile było podobna, żywot samotny, a zawsze pobożny i umartwiony. Umysł i serce ustawicznie łączył z Bogiem, stał się też szczególniejszym miłośnikiem Krzyża tak, że w rozmyślaniu męki Pańskiej największą znajdował pociechę. W nabożeństwie do Matki Najświętszej przeszedł wszystkich. W jej ręce najświętsze złożył serce swoje i myśli, W gorącem a dziecinnej przejrzystości nabożeństwie do Krzyża i Matki Najświętszej zaczerpnął osobliwe zamiłowanie czystości. Dochowanie czystości wziął za cel życia swego, a że wiedział, iż ta cnota utrzymuje się jedynie przy pokorze, modlitwie i umartwieniu, przeto w tych rzeczach przedewszystkiem się ćwiczył i doskonalił, wszelkich środków ku utwierdzeniu się w przedsięwzięciu bohaterskiem zażywając. Przepisy kościelne jak najskrupulatniej zachowywał. Pierwszy zawsze w świątyni pańskiej, nie wychodził z niej, aż kiedy miano drzwi zawrzeć, a nie czynił wyjątków nawet wtedy, kiedy niedomagał.

Tego wszystkiego jeszcze było dlań za mało. Miłość, która nie zna granic, pobudzała go do coraz większych umartwień, do ustawicznej prawie modlitwy. W nocy, kiedy wszyscy spali, św. Kazimierz po cichutku i boso udawał się pod kościół, a że drzwi były zamknięte, padał na twarz zwrócony w stronę Najświętszego Sakramentu, i wśród łez rzewnych lub uniesień nadziemskich trwał często na modlitwie aż do ranka. Na takich zabawach anielskich schodzili go nieraz strażnicy zamkowi. A dodać trzeba, że i w czasie ciężkiej choroby wymykał się na zwyczajną nocną przechadzkę. Przedziwnej a synowskiej miłości jego ku Najświętszej Pannie pozostał jasny i wspaniały dowód, hymn, który na Jej cześć ułożył1, który ustawicznie odmawiał, z którym i po śmierci nie chciał się rozstać. Wedle niego bez końca ma być sławiona Marya językiem i wszystkiemi zmysłami, a taka wielkość tej dziewicy przeczystej, że jej nikt godnie wysławić nie zdoła. Kto rozpamiętywa uważnie ów hymn prześliczny, ten dopiero prawdziwie ś. Kazimierza zrozumie. Marya nauczyła go pogardzać ponętami i próżnościami świata, służyć Bogu, umartwiać ciało. O wszelkie łaski jej prosił, za jej przyczyną otrzymywał, przez nią stał się świętym. Dusza jego była jakoby lutnią brzmiącą ustawicznie chwałą Matki Najświętszej. Synowskiej, anielskiej miłości swojej dowodził surowem umartwianiem ciała. Członki swe młode, delikatne okrywał twardą włosiennicą, posty surowe zachowywał, na gołej ziemi sypiał, — miasto szat książęcych odzież skromną nosił. I w tych ćwiczeniach tak był stały, że nawet czasu śmiertelnej choroby nie usłuchał lekarzy nalegających, żeby mlecznych potraw w dni postu używał. Miłość ku modlitwie i umartwieniu zasycał i uświęcał wielką pokorą; unikał wszelkich odznaczeń, nawet najgodziwszych a sobie przynależnych, unikał zgromadzeń, rozmów zbytecznych pilnie się chroniąc. Z wielkiej miłości ku Bogu, z praktyki tylu cnót heroicznych koniecznie płynąć musiała stateczna miłość ku bliźnim. Istotnie u niego z pomnażaniem się pierwszej pomnażała się i druga, a jak szukał coraz nowych środków, by Pana Boga uczcić, tak równie nie opuszczał i najdrobniejszej sposobności okazania swej miłości bliźnim wszelkiego stanu i wieku. Na sprawy krajowe nie był obojętny, i choć usunięty od wrzawy świata, on pustelnik królewski wywierał wielki i dobroczynny wpływ w ojczyźnie. Stawał przedewszystkiem w obronie wiary świętej, obyczajów dobrych i sprawiedliwości. Herezyę i schizmę ścigał wytrwale, i zawdzięcza mu kościół, że wiele miejsc w Koronie i Litwie oczyszczonych zostało z błędów heretyckich i schizmatyckich. Ów anioł cichy i pokorny gromko przemawiał do ojca swego, skoro uważał, że chce on ustąpienia heretykom lub schizmatykom czynić; wiedział albowiem, że źródłem wszystkiego nieszczęścia doczesnego i wiecznego dla narodu jest skażenie wiary lub odstępstwo. Często także a wymownie choć zawsze z pokorą i miłością synowską napominał ojca, by przestrzegał prawa i szanował swobody narodów, nad któremi panował. Dla wszelkiej biedy ludzkiej był aniołem opiekuńczym. Ubogim hojne jałmużny rozdawał, chorych i więźniów nawiedzał, strapionym łzy ocierał, podróżnych wspierał, a sierot i opuszczonych ojcem się stawał. Wszyscy też cierpiący garnęli się doń w przekonaniu, że ich wysłucha, wesprze, utuli, że nikogo od siebie nie odprawi bez pociechy. Wielki stróż i miłośnik czystości, miał w nienawiści i obrzydzeniu wszelkie wykroczenia przeciw tej cnocie; gromił i, o ile mógł, karał surowo niesforność i nieskromność, naglił do poprawy. Poprawionych słodko do serca przytulał i wszystkiemi środkami od nowych upadków bronił; zatwardziałych z dworu wypędzał. Na widok jego ucichały lekkie rozmowy, ustawały żarty nieskromne. Cały dwór w krótkim czasie oczyścił się i przemienił. Ale nie długo cieszyć się miały narody połączone obecnością jego na ziemi. W r. 1484 dnia 4go marca w dwudziestej szóstej życia swego wiośnie, po ciężkiej z budującą cierpliwością, ze spokojnem i zupełnem poddaniem się woli Bożej zniesionej chorobie, on anioł stróż krajów ojca swojego poszedł między chóry aniołów niebieskich, do których grona dostać się całe życie usiłował. Ojciec i matka w nieutulony pogrążeni zostali smutek: wszyscy Polacy i Litwini uczuli głęboko niezmierną stratę, jaką ponieśli. Pochowano świętego młodzieńca w kościele św. Stanisława biskupa w kaplicy Najświętszej Panny, którą król Kazimierz wzniósł był niedawno. W niej św. Kazimierz najczęściej się modlił za życia, w niej chciał być złożony po śmierci.

Pan Bóg wziął do siebie tak wcześnie królewicza, istnie by za jego przyczyną łaski tem obfitsze na całe Królestwo polskie i W. Ks. Litewskie zlewać. Rzeczywiście grób świętego książęcia począł wkrótce słynąć cudami, i co najgodniejsza uwagi, on, który za życia ani w wojnach ani w sprawach publicznych nie brał udziału czynnego bezpośrednio, po śmierci objawił się zaraz jako potężny obrońca Litwy i Rusi, jako pogromca nieprzyjaciół ojczyzny na polu bitwy. Widzimy szczególniej w tym świętym zawsze i wszędzie przeciwnika wyraźnego schizmy. Dziś jeszcze; mamy nadzieję, błogosławiony królewicz stojąc przed tronem Najwyższego błaga o obronę od tych najbardziej, co usiłują wszelkiemi siłami obalić kościół Boży i dusze na zatracenie podać.

[…]

Pierwodruk: „Przegląd Poznański”, 1859. [Poznań: s.n., 1859]

Od Redakcji Portalu Legitymistycznego: Zachowana została oryginalna pisownia.


1 W ostatnich czasach wydał hymn Omni die X. Dominik Mettenleiter w Ratyzbonie 1856 i to w ośmiu językach: w łacińskim, włoskim, hiszpańskim, francuzkim, polskim, węgierskim, greckim i niemieckim, pod tytułem: Hymnus S. Casimiri ad Beatam Mariam Virginem Deiparam multiplici lingua nunc primo impressus. Niepotrzebnie tylko wydawca nasunął wątpliwość dawno odpartą, ażali istotnie ś. Kazimierz jest autorem pieśni.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.