Jesteś tutaj: Ogłoszenia i aktualności » Aktualności » Zderzak ostrzega Fundację Andrzeja Wróblewskiego

Zderzak ostrzega Fundację Andrzeja Wróblewskiego

Marta Tarabuła, Jan Michalski

Szanowni Państwo,

Galeria Zderzak wyraża zaniepokojenie działaniami Fundacji Andrzeja Wróblewskiego z Warszawy – autoryzowaniem i wprowadzaniem do obiegu wątpliwych prac niewiadomego pochodzenia. Nasze zastrzeżenia dotyczą trzech wielkoformatowych prac na papierach: „Chłopców z posągiem” i „Chłopca na białym tle”. Prac tych nie ma w inwentarzu prof. Krystyny Wróblewskiej zamieszczonym w katalogu „Wystawy pośmiertnej” z 1958 r. Uważamy, że istnieją podstawy, by uznać je za współczesne falsyfikaty.

„Chłopców z posągiem” pokazano po raz pierwszy i próbowano forsownie legalizować na wystawie „Zaraz po wojnie” w warszawskiej Zachęcie w 2015 r., choć ich autentyczność od początku budziła wątpliwości znawców. Hanna Wróblewska, dyrektor Zachęty, uniemożliwiła wówczas ich dokładne oględziny, nie udostępniła dokumentacji z przeprowadzonej konserwacji, a pracownicy Zachęty sugerowali, jakoby widziała je przed laty u anonimowego zbieracza. Kuratorka wystawy skompromitowała się, publikując w katalogu błędną analizę obu prac i podając w podpisach na wystawie zmyślone daty ich powstania. Wytworzona nieprzejrzystość informacyjna – skądinąd dźwignia handlu sztuką – dawała wiele do myślenia.

Ku naszemu zdumieniu w zeszłym roku prace te wystawiono ponownie w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Lublanie. Pokaz pt. „Waiting Room” zorganizowała Fundacja Andrzeja Wróblewskiego we współpracy z Instytutem Adama Mickiewicza. W kolorowej książce wydanej przy tej okazji opublikowano artykuł prezesa Fundacji, będący emocjonalną próbą obrony ich autentyczności na podstawie zapisków w kalendarzyku artysty z 1955 r.; nb. kalendarzyki artysty znane były od ćwierć wieku osobom zaangażowanym w rozległe interesy handlowe Marty Wróblewskiej.

Argument „z kalendarzyka” rodzi oczywiste pytanie, dlaczego, dysponując tak cenną wiedzą o dacie powstania prac, Fundacja nie podzieliła się nią pięć lat wcześniej z kuratorką wystawy „Zaraz po wojnie”, z którą wtedy współpracowała. Kuratorka, będąc przekonana, że prace pochodzą z lat 40., umieściła je na wystawie, a przecież gdyby dowiedziała się o zapisce w kalendarzyku, to by ich na wystawę nie wzięła! Czemu nie wyprowadzono jej z błędu? Komu zależało na premierze „Chłopców” w Zachęcie i rozgłosie, który temu towarzyszył?

Prezes Fundacji przemilcza pochodzenie prac, choć znane mu są zmiany własnościowe – napomyka o nich ogólnikowo w swoim artykule. Po pięciu latach nadal nie wiadomo, skąd się wzięły i do kogo należą, a może to być pomocne w rozwiązaniu zagadki. Wątpliwe prace wystawiono w Lublanie w jednej sali z autentykami będącymi własnością tegoż prezesa, autora artykułu, którego tytuł brzmi: „Patrzymy na te obrazy w ciszy”. Praktyki legalizacyjne Fundacji, mówiąc oględnie, nie budzą naszego zaufania.

Tym bardziej że w Lublanie, w tej samej sali, zaprezentowano kolejną dużą pracę na papierze niewiadomego pochodzenia jako dzieło Wróblewskiego. Fundacja nadała jej nazwę „Chłopiec na białym tle”, utworzoną w analogii do tytułu autentycznego obrazu. Praca wygląda na twór tej samej ręki, co „Chłopcy” z Zachęty: razi podobnymi błędami rysunkowymi, fatalnymi proporcjami, szczegółowością, natrętnym eksponowaniem typowych rekwizytów (pleonazm), słodyczą wyrazu. To obrzydliwy pastisz stylu artysty z dodaniem znamion współczesnych – traumy w oczach, sentymentalizmu.

„Styl okresu, w jakim żyje fałszerz, zdradza się często poprzez sentymentalizm, przesłodzenie, chęć przypodobania się, nijakość” – pisał prof. Max J. Friedländer (O fałszerstwach, 1942).

Galeria Zderzak wzywa Fundację Andrzeja Wróblewskiego do publicznego wyjaśnienia, dlaczego nie stosuje zasad przyjętych na świecie przy wprowadzaniu do obiegu wątpliwych prac wielkich artystów:

1. Do wiadomości publicznej podaje się ich proweniencję, czyli pełną historię prac, w tym nazwiska byłych i obecnych właścicieli oraz informacje, gdzie i kiedy je pozyskano (por. Kodeks Etyki ICOM).

2. W celu ustalenia autentyczności przeprowadza się konsultacje z ekspertami i analizę stylistyczną.

3. Nie zataja się posiadanych istotnych informacji.

4. Nie manipuluje się nazwami prac; także ze względu na to, że wiele tytułów to imiona zakorzenione w kulturze.

5. Ponieważ tworzenie faktów medialnych nie służy prawdzie, nie wystawia się wątpliwych prac ani nie reklamuje nimi wystawy przed weryfikacją autentyczności.

6. Jeśli prace poddano tzw. kreatywnej konserwacji, czyli po prostu domalowano całe partie, publikuje się także ich wygląd pierwotny – ta uwaga dotyczy m.in. „Kolejki” zjedzonej przez myszy w składziku Wróblewskich, a opublikowanej w książce na ss. 226–227.

Nie są to jedyne zastrzeżenia co do etyczności postępowania Fundacji. Wielokrotnie wykorzystywała ona posiadane uprawnienia w zarządzaniu autorskimi prawami majątkowymi w sposób sprzeczny z dobrem publicznym. Jednym z jej skandalicznych wybryków był zakaz publikacji zespołu dzieł Andrzeja Wróblewskiego wypożyczonych z Galerii Zderzak na wystawę w Museo Reina Sofia w Madrycie w 2015 r. Jednym z jej ostatnich brzydkich postępków było uniemożliwienie publikacji obrazu „Dwie mężatki” w podręczniku Spotkania z plastyką dla nauczycieli i uczniów liceów ogólnokształcących, planowanym w nakładzie 200 tys. egzemplarzy (wydawnictwo Nowa Era, 2019). Młodzież szkolną pozbawiono możliwości poznania arcydzieła malarza.

Gry rynkowe Fundacji Andrzeja Wróblewskiego budzą niepokój w kontekście przygotowywanego przez tę firmę katalogu raisonné prac na papierach. Katalog raisonné to przedsięwzięcie o charakterze naukowym, wymagające pietyzmu, bezstronności, uczciwości – utrwala bowiem w powszechnej świadomości kanon dzieł artysty.

Twórczość Andrzeja Wróblewskiego jest dobrem narodowym. Nakłada to wielką odpowiedzialność na pośredników handlowych, właścicieli dzieł oraz na ludzi kultury, troszczących się o ich zachowanie w pamięci pokoleń. Fundacja otrzymała kredyt zaufania i hojne wsparcie Państwa Polskiego na swoją statutową działalność. Czas na ocenę tego, co dobre, i tego, co złe.

Marta Tarabuła

Jan Michalski

Kraków, 31.07.2021

Chłopiec na białym tle

Foto: Praca uznana za dzieło Andrzeja Wróblewskiego przez FAW, eksponowana na wystawie w Lublanie w roku 2020 jako „Chłopiec na białym tle”, niesygnowana, niedatowana. Tytuł nadany przez FAW to derywat nazwy autentycznego obrazu („Chłopiec na żółtym tle” z 1956). Źródło: Onet.pl  [dostęp z dnia 3.08.21].

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.