Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Dubitacjusz: Kilka uwag o antylegitymizmie Adama Wielomskiego
Rekapitulując, w tekście „Kilka uwag o sporze Bartyzel-Wielomski”, różnice poglądów dwóch wybitnych ideologów polskiego konserwatyzmu początku XXI wieku, wymieniłem też odmienne spojrzenie na doktrynę legitymizmu. W noworocznym numerze „Najwyższego Czasu” dr hab. Adam Wielomski opublikował artykuł „Dlaczego legitymizm jest chimerą?”, który można uznać za zajęcie stanowiska w tej sprawie. Niestety, już na wstępie deprecjonuje znaczenie problemu, określając go jako spór o głupoty, rzeczy nieistniejące.
Pierwszego rozczarowania dostarcza tytuł, którym dr hab. Wielomski nawiązuje do niesławnego elaboratu p. Łukasza Kluski „Czy legitymizm jest chimerą?” (z 17 listopada 2008 roku), który został zmiażdżony przez prof. Jacka Bartyzela repliką „Legitymizm w krzywym zwierciadle tomizmu-kluskizmu” (12 grudnia 2008 roku). Czyżby dr hab. Wielomski marzył o podobnej naganie? Tym niemniej, poza antylegitymistyczną wymową trudno porównać te dwa teksty. Zamiarem p. Łukasza Kluski było obalenie ogólnie pojętego legitymizmu na gruncie teologicznym. Dr hab. Wielomski zajmuje się szczególnie legitymizmem hiszpańskim i jego recepcją na gruncie polskim.
Czy jednak, stając po stronie p. Kluski, dr hab. Adam Wielomski mechanicznie powtarza słowo „chimera”? Znaczyć ono może nierealną mrzonkę. Ale Chimerą zwała się mitologiczna bestia w postaci kozy z głową lwa i ogonem węża. Czy takie porównanie jest stosowne? Czy legitymizm jest fantastyczną poczwarą, czy egzotyczną rośliną hodowaną w polskim klimacie?
Krótki felieton dr hab. Wielomskiego zawiera trzy punkty odnoszące się do historii i kolejne — już nie numerowane — opinie tyczące polskiej rzeczywistości.
Dr hab. Wielomski podważa uniwersalizm zasad karlizmu hiszpańskiego. Zasada dziedziczenia, podług której przy braku męskiego potomka następcą króla jest jego brat, a nie córka, nie jest bynajmniej wzorcowa. Nawet w samej Hiszpanii była ona znana dopiero od zainstalowania dynastii burbońskiej z jej regułami dziedziczenia, co dokonało się po wojnie sukcesyjnej hiszpańskiej. Jest to zarazem historyczny argument przeciw zasadzie niedysponowalności Korony (patrz dalej), gdyż podstawą objęcia tronu przez Filipa V Burbona (wnuka Ludwika XIV) był testament ostatniego hiszpańskiego Habsburga. Można by sądzić, że prawowitym królem Hiszpanii powinien zostać inny Habsburg, a konkretnie Karol VI, cesarz rzymski. Jeśli chodzi o dziedziczenie tronu przez kobiety, znakomity jest przykład królowej Kastylii Izabeli Katolickiej.
Czy historyczne dowody na brak uniwersalizmu reguł sukcesji, obalają legitymizm jako doktrynę? Wbrew pozorom odpowiedź brzmi: nie. Zasady dziedziczenia bynajmniej nie są niezmienne w czasie i przestrzeni. Pisze o tym sam prof. Bartyzel. Po wymienieniu pięciu reguł sukcesji (pierworództwo, wyłączenie kobiet, przechodzenie na linie boczne, niedysponowalność Korony, katolickość króla), zadaje pytanie, który aspekt prawowitości one wyrażają: teologiczny czy naturalny? I odpowiada, że naturalny.
cytuję Jacek Bartyzel:
Praw tych nie nadał królestwu Bóg, ani nie ustanowił on Swoją bezpośrednią wolą żadnego z królów. Są to prawa zwyczajowe, kształtujące się stopniowo, jako wyraz zbiorowej mądrości przodków, odkrywanych przez ów rozum narodowy w sytuacjach krytycznych i dopiero wówczas definiowanych w prawie pisanym,
Aby zrozumieć sens nieporozumienia, najlepiej przeskoczyć do kolejnego punktu w tekście dr. hab. Wielomskiego.
Dr hab. Wielomski nie chce traktować legitymizmu serio, gdyż
cytuję Adam Wielomski:
Istnieli pretendenci posiadający legitymistyczne prawa do tronu [sic! – król prawowity nie „pretenduje”, on JEST królem], których arbitralnie wykluczono z sukcesji, gdyż mieli nazbyt liberalne poglądy. (…) stanowi to dla mnie jaskrawe zerwanie z samą zasadą legitymizmu, gdyż to nie Bóg – poprzez urodzenie – ale ludzie decydują, kto ma, a kto nie ma prawa być królem.
I to jest istota popełnianego błędu, dr hab. Wielomski sprowadza legitymizm wyłącznie do zasady dziedziczenia, formalnego następstwa tronu. Tymczasem prof. Bartyzela widzi doktrynę legitymizmu zdecydowanie szerzej. Znów odsyłam do tekstu „antykluskowego”, gdzie prof. Bartyzel szczegółowo wyjaśnia wewnętrzną złożoność legitymizmu, który nie sprowadza się do aspektu formalnego (prawowitości dynastycznej), lecz jest również legitymizmem celu władzy i legitymizmem wiary.
Celem władzy prawowitej jest dobro wspólne rządzonej społeczności. Natomiast legitymizm wiary oznacza, że władca prawowity musi być katolikiem i sprawować swoje rządy w taki sposób, aby przynajmniej nie utrudniać poddanym zbawienia. Prof. Bartyzel posługuje się też terminologią hiszpańską (prawowitość pochodzenia i prawowitość wykonywania) oraz francuską (prawowitość teologiczna i prawowitość naturalna). Odwołując się do ideologów legitymizmu, wymienia okoliczności, przy których władca posiadający prawowitość pochodzenia, staje się uzurpatorem prawowitości wykonywania.
W pewnym sensie obaj Polemiści mówią o tych samych kwestiach, ale rozumieją je odmiennie. Dla prof. Bartyzela teologiczny aspekt polega na uznaniu Boga jako źródła władzy, natomiast kwestie dziedziczenia to sprawa czysto ludzka, zawisła od prawa zwyczajowego. Dr hab. Wielomski upatruje Bożego pochodzenia władzy jedynie w aspekcie formalnym, tj. wyłączeniu kolejności dziedziczenia spod woli ludu.
W punkcie trzecim, dr hab. Adam Wielomski pisze, że rzeczywistymi powodami powstań karlistowskich były obrona katolicyzmu i i prastarych przywilejów lokalnych (fueros).
cytuję Adam Wielomski:
W manifestach lokalnych przywódców karlistowskich (…) sprawa dynastyczna znajdowała się zwykle gdzieś pod koniec tekstu. (…) Właśnie dlatego tak łatwo karliści pozbywali się pretendentów posądzanych o „liberalizm” – traktowali zasadę dziedziczenia czysto instrumentalnie. Pretendent był na tyle legitymistyczny, na ile wykazywał kontrrewolucyjną gorliwość.
Dr hab. Wielomski wnioskuje stąd, że takie rozumowanie samo w sobie stanowi zaprzeczenie świętej zasady legitymizmu o nienaruszalności porządku dziedziczenia zawartej w prawie salickim. Błąd jest wciąż ten sam, co w dwóch poprzednich punktach: ograniczenie legitymizmu wyłącznie do technicznego obliczenia „kolejki do tronu”.
Tymczasem wymienione przyczyny powstań należy właśnie rozpatrywać w kontekście legitymizmu wiary i legitymizmu sprawowania. Katolicyzm władcy to – rzecz jasna – legitymizm wiary. Przestrzeganie zwyczajowego prawa królestwa jest legitymizmem sprawowania. Władca, który nie wywiązuje się z tym obowiązków, przestaje być królem prawowitym, a staje się tyranem, którego wolno pozbawić tronu.
Dr hab. Wielomski tylko częściowo ma rację twierdząc, że myśmy w Polsce żadnego legitymizmu nie znali. Każdy kraj katolicki zna uniwersalny legitymizm sprawowania: zgodnie z nim został wygnany Bolesław Śmiały. Natomiast legitymizm pochodzenia nie jest uniwersalny, jest to zbiorowa mądrość Narodu, która wykształca się przez pokolenia. My, Polacy po śmierci ostatniego króla z dynastii Piastów nie doszliśmy do zachodnioeuropejskich wniosków i utrwaliliśmy tradycyjny model elekcji.
Na marginesie, gruby błąd popełnia dr hab. Wielomski pisząc: legitymizm dziedziczenia tronu jest w Polsce rzeczą całkowicie obcą po śmierci ostatniego z Piastów. Kazimierz Wielki wcale nie był ostatnim z Piastów. Nie trzeba być profesorem historii, by sprawdzić w „Encyklopedii”, że linia śląska wygasła w 1675 roku na Jerzym Wilhelmie, ks. legnicko-brzeskim; linia kujawska wygasła w 1388 na Władysławie Białym; linia mazowiecka wygasła w 1526 na Januszu III. Lecz żadna z tych gałęzi rodu Piastów nie otrzymała korony Królestwa.
O następstwie po Kazimierzu Wielkim decydowały: wola możnych Królestwa (elekcja), umowa zmarłego króla z Ludwikiem Węgierskim (dysponowalność) i siła polityczna tegoż monarchy (realizm). Ale był też element dziedziczenia w linii żeńskiej przez Elżbietę Łokietkównę, siostrę Kazimierza Wielkiego i matkę Ludwika Węgierskiego. Po Ludwiku Węgierskim dziedziczyła znów kobieta, córka Jadwiga, do której przyżeniono Jagiełłę. Podobnie do Anny Jagiellonki za małżonka przydano Stefana Batorego. Później w linii żeńskiej prawa do Korony dziedziczył też Zygmunt III Waza po matce Katarzynie Jagiellonce, córce Zygmunta I Starego. Nie należy więc pochopnie wnosić, że legitymistyczne reguły dziedziczenia nie mogły się w Królestwie Polskim pojawić.
Nie śmiałbym wypowiadać się o wieku XIX, zwłaszcza wobec dr. hab. Adama Wielomskiego. Wysunę tylko przypuszczenie, że intencją uczestników Kongresu Wiedeńskiego było zanegowanie pochodzenia władzy od ludu/narodu wyrażonego tytułem cesarza Francuzów. Nawiasem mówiąc, w ciągu kolejnego stulecia legitymizm czysto „odgórny” (król z Bożej łaski) poniósł całkowitą klęskę, a triumf odniosła koncepcja oddolna, parlamentaryzm pojawił się nawet w Rosji.
W odniesieniu do Polski podzielonej miedzy zaborców trudno mówić o legitymizmie. Prawowite panowanie musiałoby obejmować całe historyczne terytorium Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Porządki państwowe Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego zostały narzucone siłą zewnętrzną, więc nie można ich uznać za wyraz narodowej tradycji. Zresztą, Konstytucja 3 Maja też powstała wbrew prawu zwyczajowemu.
Następnie dr hab. Adam Wielomski zarzuca łódzkiej szkole hiszpańskiego tradycjonalizmu popełnienie klasycznego błędu konstruktywizmu politycznego, polegającego na przenoszeniu rozwiązań charakterystycznych dla pewnych krajów w danej epoce do innych krajów w innej epoce i przy występowaniu innych okoliczności. Niestety, efekt tej tezy psuje zakamuflowane nawiązanie do zawłaszczenia nazwy OMP przez p. Łukasza Kluskę. Tymczasem ten pożałowania godny czyn należy rozważać nie w kategoriach prawowitości, lecz zwyczajnej prawości (w tym przypadku nieprawości). P. Nikiel może być nieudacznikiem, schizmatykiem, kryptoanarchistą, ale żadna z tych okoliczności nie zmienia etycznej oceny postępku p. Łukasza Kluski.
W złym guście jest też obraźliwa sugestia, jakoby legitymizm wymagał sponsorowania. Dr hab. Wielomski zamyka felieton sardonicznym stwierdzeniem o legitymistycznej władzy braci Kaczyńskich. Jest to wszakże zakończenie przedwczesne. Niedawno okazało się, że nie cały królewski ród Piastów – prawowitych panów Królestwa Polskiego – zaginął. Z niego bowiem się wywodzą bracia Kaczyńscy. Możliwe będzie przywrócenie monarchii, a być może i dynastii.
Jest ku temu jeszcze jedna korzystna okoliczność. Wprawdzie niczego nie wiadomo o istnieniu potomstwa Jarosława „Mądrego” Kaczyńskiego, ale brat jego, Lech ma córkę Martę. Wcześniej napisałem, że w polskiej tradycji mieści się dziedziczenie w linii żeńskiej, a ściślej dziedziczenie przez małżeństwo. Jak wieść gminna niesie, pani Marta z domu Kaczyńska po rozwodzie z pierwszym mężem, wzięła ślub cywilny z młodym prawnikiem p. Marcinem Dubienieckim. Niezwykłym zrządzeniem Opatrzności jest on synem p. Marka Dubienieckiego, prawnika, a zarazem też byłego pracownika Wydziału V SB. Uzyskalibyśmy legitymistyczną dynastię narodowego pojednania solidarnościowo-komunistycznego, kończącą ten historyczny rozłam.
Post scriptum (13.01.2010): W dzisiejszym „Najwyższym Czasie” (nr 3/2010) prof. Jacek Bartyzel opublikował artykuł „Depozyt legitymizmu”, w którym odpowiada „szkole warszawsko-siedleckiej” (skądinąd ciekawy obyczaj, by w tekstach polemicznych nie wymieniać nazwiska adwersarza, zapoczątkował dr hab. Wielomski). W zasadniczej części zawiera taką argumentację, jaką przewidywałem. Odrzuca ograniczenie legitymizmu tylko do aspektu formalnego („Prawowitość pochodzenia jest służebna w stosunku do prawowitości wykonywania, obie zaś prawowitości wzięte łącznie są instrumentem w służbie Tradycji katolickiej i narodowej”). Polski legitymizm nie ma zaś polegać na przenoszeniu reguł dynastycznych, lecz przygotowaniu się w duszy na przyszłą monarchię tradycjonalistyczną.
Legitymizm „łódzki” to właściwie konserwatywny monarchizm.
Legitymizm dynastyczny (oparty jedynie na pokrewieństwie) jest legitymizmem bezideowym. W myśl jego zasad król dziedziczny może być demokratą, liberałem, masonem, wojującym ateistą, socjalistą, komunistą, czy nawet pospolitym zbrodniarzem, a legitymista musi być mu wierny.
Legitymizm „karlistowsko-bartyzelowski” stawia królowi dodatkowe wymagania, wynikające choćby z nauki św. Tomasza z Akwinu. Innymi słowy, tylko ten legitymizm jest ściśle konserwatywny, bo gwarantuje, że monarcha prawowity będzie konserwatystą. Wyjaśniam znaczenie i sens tej gwarancji. Oczywiście nie oznacza ona tego, że każdy król urodzi się konserwatystą. Rzecz w prawowitości. Jeśli król nie będzie konserwatywny, to automatycznie przestanie być władcą prawowitym i stanie się uzurpatorem. Oznacza to tyle, że można go obalić i wprowadzić na tron nowego króla prawowitego.
To, że prof. Wielomski atakuje karlizm ze względu na niezgodność z formalnym legitymizmem, jest samo w sobie absurdem. To właśnie z punktu widzenia tradycyjnego konserwatysty legitymizm karlistowski jest najdoskonalszą postacią monarchii.