Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » mjr Zbigniew Lazarowicz: Przemówienie wygłoszone na Cmentarzu Osobowickim (1 marca AD 2013)
Naród, który nie szanuje swej przeszłości, nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości – powiedział Józef Piłsudski. Trawestując zaś Norwida, dodał: Ojczyzna to pamięć i groby.
Stoimy dziś oto znowu pośród grobów, chylimy głowy przed bohaterami, którym życie obca moc wydarła. Bo przecież to właśnie ich cierpienia i największa ofiara dają nam pewność wielkości, w której mamy szczęście uczestniczyć. To ich trud, walka, męczeńska śmierć wykuwały nam potęgę i chwałę, o którą modliły się pokolenia.
Wiem – na co dzień nosimy w sobie gorycz, przekonanie o zaprzepaszczonych szansach i niewykorzystanych możliwościach, czasem wątpimy w nasze siły, możliwości, w naszą przyszłość. Jest w nas ciągły niedosyt, poczucie dziejowej niesprawiedliwości.
A jednak gdy w takie dni jak dzisiaj stajemy naprzeciw tych mogił – poza tęsknotą za tymi ludźmi i ich marzeniami o wolnej Polsce – wzrasta w nas poczucie wspólnoty losów i dziejowej ciągłości. Nie jesteśmy kaprysem historii, przypadkowym zbiorowiskiem ludzi – jesteśmy dumnym narodem, za którego trwanie najdzielniejsi z nas potrafią oddać własne życie.
Tak, za Polskę trzeba było walczyć i ci, którym było dane w tym uczestniczyć, do dziś uważają to za szczególny honor i powód do dumy.
Chcę tu powiedzieć jeszcze jedno. Modne stało się dziś rozgrzeszanie zbrodni przeszłości. W ciemno, bez rzekomo niepotrzebnego wchodzenia w szczegóły, bez rachunku krzywd. W interesie katów mielibyśmy zapominać i o ich ofiarach. Bo „przeszłość była trudna”, bo „nie możemy nikogo sądzić”, bo „trzeba wybaczać” i zająć się budowaniem przyszłości.
Jestem człowiekiem starym i dlatego mam prawo do ostrej oceny: są to wszystko bzdury. Jest to rozgrzeszanie zbrodniarzy i przedkładanie ich interesów nad dobro tych, nad którymi się znęcali. I jeszcze gorzej: jest to bezmyślne zatruwanie naszej przyszłości. Jest to pozbawianie kolejnych generacji światła prawdy i właściwych aksjologicznych podstaw życia.
Nie w naszej mocy jest przy tym wybaczanie i zapominanie. Kto dał nam prawo wybaczać w imieniu zakatowanych w więzieniach i zamordowanych strzałami w tył głowy? Kto dał nam prawo wymazywać winy zbrodniarzy, którzy nigdy niczego nie żałowali ani o przebaczenie nie prosili? W imię czego mamy wybaczać zdradę tak bardzo owocującą złem?
Drwiną są chrześcijańskie pouczenia ze strony tych, którzy od dawna Boga umieszczają pośród bajek, a w dodatku nadal chętnie oskarżają o różne winy tych wszystkich, co bronili Polski, odnajdując patos w działaniach zwyrodniałych sadystów.
Pamięć i prawda to dwa składniki, które bez względu na rozwój wydarzeń pozwolą Polakom pozostać Polakami.
Te lampki, które dziś zapalamy pośród kwiatów, są znakiem naszego hołdu dla niewinnie pomordowanych, ale i znakiem naszej wierności Polsce.
Na zakończenie parę słów o moich spoczywających tu czterech kolegach. Minęły 64 lata od ich zamordowania w więzieniu przy ulicy Kleczkowskiej, a przecież wciąż są moimi przyjaciółmi.
To oficerowie Armii Krajowej Obwodu Dębica, członkowie kierownictwa Okręgu Dolnośląskiego WiN. Są zatem związani z tą ziemią nie tylko miejscem śmierci.
Mjr Ludwik Marszałek z Brzezin był ostatnim komendantem Obwodu AK Dębica, następcą „Klamry”. To szlachetny patriota, kierujący się w życiu wartościami zamkniętymi w haśle: Bóg – Honor – Ojczyzna.
Zabity w tym samym dniu ppor. Stanisław Dydo „Steinert” pochodził z Ropczyc. Jako dowódca patrolu dywersyjnego wsławił się odbiciem z rąk niemieckich 12 więźniów, a także wysadzeniem torów kolejowych na długości stu metrów, co skutecznie paraliżowało ruch transportów wojskowych.
Por. Jan Klamut pochodził z Góry Ropczyckiej, walczył o Polskę, biorąc udział w akcji „Burza”.
Czwarty z zabitych to Władysław Cisek, lwowski ochotnik walczący w kampanii wrześniowej 1939 r., działający później na Węgrzech, w budapeszteńskiej bazie AK. Po powrocie do Polski rozpoczął studia na Politechnice Wrocławskiej, będąc równocześnie jej asystentem. Z wymienioną wcześniej trójką współpracował w ramach Okręgu Dolnośląskiego WiN.
Ludzi pomordowanych spoczywa tu tylu, że nie zdołałbym nigdy każdego z nich obdarzyć kwiatami czy zniczem. Dlatego też, gdy staję u grobów czterech moich przyjaciół, hołd oddaję również pozostałym poległym. Wszyscy przecież zginęli za Polskę.
Gloria victis!
Wrocław-Osobowice, 1 marca 2013 r.