Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Moraine: Czas zabijania
Steve Jobs, zmarły niedawno szef Apple, był niechcianym dzieckiem, przyszedł na świat, chociaż jego dziadkowie nie zgadzali się na związek jego matki. Mały Steve został więc adoptowany. W tamtych czasach aborcja była powszechnie potępiana. Dziś rodzicom Jobsa byłoby dużo łatwiej usunąć „wpadkę”. Od tego czasu zabito wiele nienarodzonych dzieci. Zastanówmy się, ilu geniuszy zostało spuszczonych w muszli klozetowej? Być może wśród nich był przyszły naukowiec, który już dawno stworzyłby lekarstwo na raka.
Nikt nie rodzi się jednak bestią, a powszechne zabijanie mimo wszystko budzi jednak odrazę wśród ludu. A więc, aby usprawiedliwić zabójstwo, musimy najpierw odczłowieczyć swoją ofiarę. Taka operacja wymaga czasu i starannej propagandy. Nie da się tak po prostu od jutra zacząć wysyłać ludzi do komór gazowych. Najpierw musimy „naukowo” udowodnić, że nasze ofiary bardziej przypominają szczury niż ludzi. Wtedy nikt nam nie podskoczy, poza małą grupką prymitywów, którzy negują badania naukowe prowadzone przecież w imię postępu. Z aborcją jest podobnie. To przecież nie człowiek, lecz tylko płód. W dodatku, gdy płód ma Downa, to po co się męczyć?
Na Czerskiej do takich wniosków doszli już dawno, donosząc o niewiarygodnym skandalu. Już sam tytuł mówi wiele: Szpital przeciw aborcji płodu z zespołem Downa. „Skandal”. Okazało się, że cały szpital odmówił aborcji dziecka z Downem, a według prawa nie może:
Lekarz może odmówić wykonania aborcji, korzystając z klauzuli sumienia. Ale cały szpital nie. Ma z NFZ umowę na usługi ginekologiczno-położnicze, czyli także legalne usuwanie ciąży.
Najciekawsze w tej historii jest to, że redaktorzy „GW” oczywiście mają rację. Takie jest prawo. Tylko problem leży głębiej. Przecież w III Rzeszy prawo też było przestrzegane. Największe umysły NSDAP opracowywały ustawy norymberskie, a po latach doszło do spotkania pod Berlinem, na którym zastanawiano się, w jaki sposób zgodnie z obowiązującym prawem wysłać trochę ludzi na przymusową „dezynfekcję”. Wszystko zgodnie z prawem i każdy esesman by wam to udowodnił.
Ja mam gdzieś takie prawo, według którego drzewka w Izraelu dla Sprawiedliwych są postawione przestępcom, bo przecież Ci ludzie musieli złamać „prawo”. Gdy cały ten szał aborcyjny w końcu zniknie i zostanie potępiony jako nieludzki, będziemy sadzić drzewka Sprawiedliwym lekarzom, a także całym szpitalom.
Mam gdzieś takie prawo, które pozwala na zabijanie niewinnych nienarodzonych ludzi i powiem więcej: nie mam zamiaru tego zbrodniczego prawa przestrzegać i będę robił wszystko, aby nie było wykonywane. Nie interesuje mnie, czy z tego powodu w szał wpadnie Hitler, Stalin czy Michnik.
Dobrych kilka lat temu w serialach lansowano tolerancję dla dzieci z Downem. Szczytny to był cel. Moda przyszła z Zachodu i tak oto w polskim serialu „Klan” również umieszczono dziecko z Downem. Moda jednak przeszła i już dzieci z Downem na Zachodzie nie zobaczysz, nie tylko w serialach, lecz także na ulicach, bo zwyczajnie zabija się je przed narodzeniem. W imię postępu należałoby usunąć więc również polskie dziecko z Downem z „Klanu”, bo zwyczajnie wadzi. Albo przynajmniej wprowadzić nową homoseksualną postać, która uświadomi dziecku na oczach milionów widzów, że właściwie to powinno zostać wyskrobane. A skoro już o homoseksualistach mowa, to rzeczywiście teraz ich się wprowadza do wszystkich seriali zamiast dzieci z Downem. Tylko co się stanie, jeśli za kilka lat moda na tęczowe kolory przejdzie i ich też będą skrobać, bo „naukowcy” w służbie postępu w końcu udowodnią, że to wrodzone jest?