Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Maciej A. Pieńkowski, Anna Pieńkowska: Czy Zygmunt III Waza zasłużył na niesławę? (cz. 5)
Polityka Zygmunta III wobec Moskwy to jeden z najbardziej kontrowersyjnych aspektów jego rządów w Rzeczypospolitej. Królowi zarzucano, że w imię interesów własnych i Kościoła katolickiego zaprzepaścił szansę na unię między Polską i Litwą oraz Rosją. Czy słusznie?
Zacznijmy od tego, że na początku XVII wieku państwo moskiewskie było pogrążone w kryzysie gospodarczym, społecznym i politycznym wywołanym polityką cara Iwana IV Groźnego. Po śmierci jego syna Fiodora I władzę w Moskwie przejął jego szwagier Borys Godunow, pozbywając się wcześniej młodszego syna Iwana Groźnego – Dymitra.
W związku z tą sytuacją elity polityczne Rzeczypospolitej chciały doprowadzić do trwałego pokoju na wschodniej granicy. Początkowo planowano ożenić Zygmunta III z siostrą Godunowa, Ksenią. Proponowano sojusz wojskowo-polityczny, budowę floty kupieckiej i handlowej, gwarantowano swobodę wyznawania religii i możliwość wstępowania na służbę w obu państwach. Ta oferta wywołała jednak w Moskwie sprzeciw i oburzenie. Jak pisał Lew Sapieha: do żadnej rzeczy statecznie przystępować nie chcą, jeno rzeczami próżnymi czas wloką (Lew Sapieha do Krzysztofa Radziwiłła Pioruna, Moskwa, 23 grudnia 1600…). Jak widać, pomysły unii zrodziły się w Rzeczypospolitej jeszcze przed śmiercią pierwszego Samozwańca.
Nowy okres w stosunkach polsko-moskiewskich rozpoczął się wraz z przybyciem do Rzeczypospolitej (około 1600-1602 roku) Dymitra Samozwańca, który podawał się za cudownie ocalałego syna cara Iwana IV. Zygmunt III poparł nieoficjalnie przedstawiony przez Konstantego i Adama Wiśniowieckich projekt udzielenia rzekomemu carewiczowi pomocy w odzyskaniu przez niego tronu. Król zrobił to wbrew zdaniu przytłaczającej większości senatorów i niemal wszystkich sejmików szlacheckich.
Jak można uzasadnić taką decyzję króla? Jarema Maciszewski pisał:
poparcie Dymitra oznaczało możliwość rozszerzenia katolicyzmu na ziemie moskiewskie, zwiększenie szansy odzyskania Szwecji – dziedzicznego królestwa Zygmunta, odebranego mu przez stryja, ks. Karola Sudermańskiego. Stanowiło pewien element ofensywy sił wojującej kontrreformacji, której obiektywnym wyrazicielem i subiektywnym zwolennikiem był Zygmunt III (J. Marciszewski, Wstęp, [w:] Stanisław Żółkiewski. Początek i progres wojny moskiewskiej…, s. 20).
Czy jednak rzeczywiście Zygmunt III kierował się jedynie takimi motywami? Henryk Wisner wskazywał, że:
Jeśliby Dymitr zasiadł na tronie moskiewskim, a zwycięstwo zawdzięczał królowi i Rzeczpospolitej, Zygmunt mógł liczyć na rozerwanie zarysowującego się zbliżenia Moskwy i Szwecji. Co więcej, na przyjazne współdziałanie w walce o utracony tron. Rzecz tym ważniejsza, że władca, co dobitnie wykaże przyszłość, zdawał już sobie sprawę, że ani oparcie na Rzeczpospolitej, a zatem działania w Inflantach, ani płynąca z poczucia wspólnoty i legalizmu pomoc władców europejskich nie otworzą mu drogi do Sztokholmu (H. Wisner, Zygmunt III Waza…, s. 107).
Należy do tego dodać, że w takiej sytuacji Zygmunt III mógł mieć nadzieję na trwały pokój z państwem carów. Tym bardziej, że Dymitr ożenił się z Maryną Mniszchówną, córką wojewody sandomierskiego Jerzego Mniszcha. To on organizował w Rzeczpospolitej wojska mające wyruszyć wraz z Samozwańcem po carską koronę. Ojciec Maryny zażądał dla niej Pskowa i Nowogrodu, a dla siebie Siewierszczyzny i Smoleńska. Car zgodził się na to i Mniszech wyraził zgodę na ślub, który odbył się w Krakowie 22 listopada 1605 roku przy udziale kardynała Bernarda Maciejowskiego i w obecności króla Zygmunt III.
Wydarzenia, które rozegrały się wkrótce w Rosji, zmieniały diametralnie całą sytuację. Mimo iż po wkroczeniu do Moskwy i koronowaniu się na cara (co było możliwe głównie dzięki nagłej śmierci Godunowa w 1605 roku) Dymitr prowadził dość zręczną politykę i uzyskał poparcie Cerkwi, w stolicy carów doszło do wybuchu buntu, w czasie którego zamordowano Samozwańca i część towarzyszących mu Polaków. Na tron został powołany Wasyl Szujski, przedstawiciel potężnego rodu bojarskiego. Niedługo potem na arenie politycznej pojawił się drugi Dymitr Samozwaniec, który podawał się za zabitego władcę Rosji.
Urszula Augustyniak jest zdania, że w takiej sytuacji król winien szybko zawrzeć pokój z Szujskim, ponieważ było to zgodne z postulatami szlachty wysuwanymi na sejmikach. Tymczasem król zaczął szerzyć propagandę antymoskiewską i rozpoczął przygotowania do wojny. Szujski wszedł natomiast w konszachty z Karolem IX. 10 marca 1609 roku w Wyborgu Moskwa i Szwecja podpisały traktat o wieczystym pokoju. Król szwedzki przysłał do dyspozycji cara 15 tys. swoich żołnierzy w zamian za zrzeczenie się pretensji do Inflant i oddanie Koreły (dzis. Priozorsk, szw. Kexholm). Taki obrót sprawy był zdecydowanie niekorzystny dla Rzeczpospolitej. Zygmunt III potraktował te działania jako prowokację wobec Polski i powziął decyzję o oficjalnym wystąpieniu przeciwko wschodniemu sąsiadowi.
Zygmuntowi III przymierze moskiewsko-szwedzkie rozwiązało ręce, teraz mając do czynienia z dwoma uzurpatorami, postanowił nie wspierać trzeciego (Łżedymitra), ale wytoczyć własne pretensje do tronu Rurykowiczów jako potomek Julianny twerskiej i Zofii holszańskiej. W różnych stronach kraju rodziny ofiar rzezi moskiewskiej wołały o pomstę (W. Konopczyński, Dzieje Polski nowożytnej…, s. 208).
W 1609 roku nie istniało prawo zabraniające monarsze wypowiadania wojny bez zgody sejmu, król miał natomiast przyzwolenie senatu. Decyzja Zygmunta III spotkała się z pozytywną reakcją na wielu sejmikach, które dziękowały królowi za szybkie działanie w obliczu realnego zagrożenia państwa. Popieranie wojny z Moskwą skończyło się w roku 1611, kiedy szlachta zmęczona przedłużającymi się zmaganiami oczekiwała wyjaśnień i konkretnych sukcesów. Sejm podjął wówczas uchwałę, która zobligowała monarchę do niewypowiadania wojny bez zgody stanów. Oznaczało to przejęcie tej prerogatywy przez sejm kosztem króla oraz senatu. Sytuacja została wykorzystana przez izbę poselską do wzmocnienia pozycji narodu szlacheckiego oraz zwiększenia kontroli społecznej nad monarchą.
Decyzja o podjęciu wojny w sytuacji z 1609 roku była słuszna. Król wybrał najbardziej odpowiedni moment do interwencji zbrojnej. Polityka Zygmunta III zmierzająca do zawarcia unii dynastycznej z Moskwą poniosła jednak fiasko. Dlaczego tak się stało?
Do rozmów na temat unii dynastycznej doszło podczas wyprawy Stanisława Żółkiewskiego, po odniesionym przezeń zwycięstwie pod Kłuszynem. Plany Zygmunta III zostały wówczas pokrzyżowane w dużym stopniu właśnie przez hetmana, który podpisał z bojarami układ pod Carowym Zajmiszczem, na mocy którego carem miał zostać królewicz Władysław. Żółkiewski postąpił wbrew otrzymanej wcześniej instrukcji królewskiej i przekroczył znacznie swoje kompetencje. Obiecał przy tym, że królewicz Władysław zostanie niezwłocznie przysłany do Moskwy, a Smoleńsk zostanie przy Rosji. Oczywiście taki obrót sprawy nie mógł zostać zaakceptowany przez króla, który bał się wysyłać syna do ogarniętego chaosem państwa. Z obietnic danych przez hetmana bojarom nie można było się już w zasadzie wycofać, przez co wzajemne rozmowy komplikowały się, doszło na tym tle do buntów i spisków. Król chciał nawet wysłać królewicza do Rosji, ale uważał, że powinien sprawować w jego imieniu regencję. Później był gotów zrezygnować nawet z tego warunku, nie jest więc prawdą, że chciał korony carskiej tylko dla siebie. Nie przystając na wygodne dla strony moskiewskiej postanowienia, Zygmunt III kierował się interesem Rzeczypospolitej. Jego możliwości działania ograniczone były także przez obiektywne czynniki, jak wolno napływające fundusze i obowiązek uczestniczenia w sejmach. W latach 1612-1614 żołnierze Rzeczypospolitej zawiązali liczne konfederacje, które uniemożliwiły zdobycie dla Władysława carskiego tronu. Zygmunt III prawdopodobnie przecenił swoje siły, jestem jednak zdania, że jego wielce ryzykowny plan był jednak bardziej realny niż Żółkiewskiego.
Ostatecznie na mocy rozejmu dywilińskiego podpisanego w 1618 roku państwo polsko-litewskie zyskało rozległe obszary, to jest Smoleńszczyznę, Siewierszczyznę i Czernihowszczyznę. Nabytki te okazały się nietrwałe, bowiem utracono je w 1667 roku. Można spotkać się z głosami, iż interwencja w Moskwie oraz odebranie Rosji licznych terytoriów przygranicznych spowodowały dążenie tego państwa do zemsty na Rzeczypospolitej. Nie ulega jednak wątpliwości, że Rosja – od XV wieku realizująca misję zbierania ziem ruskich – kontynuowałaby wcześniejszą agresywną politykę i przy nadarzającej się okazji rozpoczęła wojnę przeciwko Rzeczypospolitej. W czasie konfliktu z lat 1654-1667 celem Moskwy nie była tylko ziemia smoleńska, czernichowska i siewierska, ale przede wszystkim białoruskie terytoria Litwy oraz Ukraina.
Zygmunt III przeciął groźne dla Polski i Litwy przymierze rosyjsko-szwedzkie, ale też skutecznie oddalił wzrost potęgi Moskwy o kilkadziesiąt lat i ugruntował silną pozycję swojego państwa w Europie Środkowo-Wschodniej. To za panowania tego króla Rzeczpospolita osiągnęła największy rozmiar terytorialny w dziejach.
Formalnie decyzja o nadaniu lenna pruskiego i kurlandzkiego leżała w gestii monarchy. Jednak w momencie gdy Zygmunt III przekazał kuratelę nad chorym umysłowo księciem pruskim elektorowi brandenburskiemu Joachimowi Fryderykowi, naród szlachecki zaprotestował. Sejmiki zebrane przed sejmem 1606 roku w większości skrytykowały decyzję króla, twierdząc, że sprawa kurateli powinna zostać podjęta przez sejm. Król nie ugiął się pod presją opinii publicznej i to pomimo trwającego rokoszu.
Najbardziej radykalna pozostawała przez cały okres tego sporu szlachta mazowiecka, uważając, że kuratelę powinien sprawować sam Zygmunt III. Król nie popierał jednak takiego rozwiązania, oczekując poparcia elektorów dla swej polityki zagranicznej. Edward Opaliński zauważył, że prowadząc umiejętną grę dyplomatyczną [Zygmunt III] osiągnął lepsze warunki polityczne niż jego poprzednicy. Pozycja Rzeczypospolitej jako suwerena została, w porównaniu z poprzednim okresem wzmocniona (E. Opaliński, Kultura polityczna szlachty polskiej…, s. 145).
Na przykładzie lenna pruskiego obserwujemy ścieranie się dwóch wizji racji stanu państwa. Pierwsza z nich reprezentowana była przez królów, druga zaś przez obywateli. Zgodnie z założeniami tej pierwszej lenno pruskie traktowano instrumentalnie, jako narzędzie do realizacji własnych celów politycznych. Dla Batorego była to wojna z Moskwą, dla Zygmunta III interesy w Szwecji, dla jego syna Władysława IV głównie sprawa ceł.
Szlachecka opinia publiczna patrzyła na to z innej perspektywy. Uważała, że odsunięcie Hohenzollernów od władzy w Prusach Książęcych leży w interesie państwa, jednakże ze względu na brak jednolitego stanowiska wśród narodu szlacheckiego ze starć na linii dwór – szlachta zwycięsko wychodził monarcha. Nie można rozpatrywać tej problematyki z perspektywy późniejszych traktatów welawsko-bydgoskich z 1657 roku czy rozbiorów. Podejście takie jest całkowicie ahistoryczne i nie uwzględnia realiów politycznych, które wpłynęły na takie a nie inne decyzje.
Spostrzegawczy obserwator życia politycznego w Rzeczypospolitej za Wazów, nuncjusz Visconti trafnie uznał, że w Rzeczypospolitej król rządzi na tyle, ile mu rozum pozwala. Jeśli monarcha był mądry i prowadził rozsądną politykę, pozwalało mu to na rzeczywiste rządy. W moim przekonaniu Zygmunt III faktycznie kierował państwem, spełniając jednocześnie swoją rolę monarchy „konstytucyjnego”.
Po zmierzeniu się z opozycją w pierwszych latach rządów i przezwyciężeniu kryzysu politycznego, w drugim okresie panowania nastał czas stabilizacji. Ustrój państwa dobrze funkcjonował, a Zygmunt III pokazał, że w ramach istniejących zasad prawnych król może nie tylko realnie sprawować rządy, ale także prowadzić owocną pracę ustawodawczą we współpracy z sejmem. Ponadto król ten zapewnił ciągłość dynastii, podejmując działania mające na celu zapewnienie swojemu pierworodnemu popularności wśród szlachty. Oczywistym było, że po jego śmierci na tronie zasiądzie królewicz Władysław, a bezkrólewie 1632 roku było najspokojniejszym w dziejach Polski. Pokazało, że można połączyć ideę elekcyjności tronu z monarchią dziedziczną.
Gdyby Zygmunt III faktycznie zostawił państwo w złym stanie, to Rzeczpospolita nie wyszłaby zwycięsko w pierwszych latach panowania jego syna z wojskowo-dyplomatycznych zmagań z Moskwą, Turcją oraz Szwecją.
Oczywiście, król ten popełnił wiele błędów. Uważam jednak, że lansowane opinie na jego temat są daleko krzywdzące i stoją zwyczajnie w sprzeczności z faktami. Zygmunta III można, a nawet trzeba porównywać do innych polskich monarchów elekcyjnych. Jak zatem wygląda na tym tle bilans jego rządów? Stosunki z sejmem, powaga majestatu, współpracownicy, mecenat artystyczny, polityka zewnętrzna, poszerzenie bądź uszczuplenie granic? Zostawiam to każdemu do indywidualnej oceny.
Zygmunt III Waza „ostatnia gałązka krwie Jagiełłowej” sprostał trudnym wyzwaniom epoki. Orłem nie był – pisał przed laty Konopczyński – swe rzemiosło króla konstytucyjnego spełniał poprawnie, nie żałował nerwów na męczące sesje sejmowe (…) żył trzeźwo, przystojnie, kulturalnie, w zgodzie z sumieniem i na poziomie idei swojego wieku.
Chociaż wielu czytelników może być zaskoczonych, wielu współczesnych historyków badających dzieje nowożytne uważa, że król Zygmunt III był najwybitniejszym polskim królem elekcyjnym. Do ich grona można zaliczyć: Annę Sucheni-Grabowską, Jolantę Choińską-Mikę, Stefanię Ochmann-Staniszewską, Janusza Ekesa, Jana Dzięgielewskiego czy też Władysława Kaczorowskiego.
Historycy szukając źródeł klęsk, jakie spadły na Rzeczpospolitą w połowie XVII wieku, wykluczali z ich kręgu rządy Jagiellonów, bo z ich imieniem był i jest związany okres złotego wieku. Zapomniano zresztą, że złoty był między innymi dlatego, że sąsiedzi przeżywali żelazny. Nie chciano także oskarżać Stefana Batorego, który jak Władysław IV stał się symbolem zwycięstwa nad późniejszym zaborcą. Winnym całego zła uznano Zygmunta III. Z władcy, który jak żaden inny rozszerzył granice państwa polsko-litewskiego, zapamiętano jedynie to, co utracił i to co działało na jego niekorzyść (H. Wisner, Zygmunt III…, s. 233).
Jakże odmienny to pogląd od tego, który funkcjonuje w powszechnej świadomości. Gdyby mistrz Matejko żył dzisiaj, z pewnością dałby się przekonać, by Zygmunta III przedstawić inaczej, jako ciepłego, cierpliwego, otwartego władcę.
Powszechny podziw i dumę szlachty wzbudzały pod koniec życia Zygmunta III nagromadzone przez niego bogactwa i liczne potomstwo. Podczas sejmu 1632 roku marszałek wielki koronny poprosił. aby wszyscy synowie królewscy weszli do sali senatu. Widok sześciu królewiczów napawał dumą zebranych. Naród radował się z własnej dynastii, której tak brakowało po odejściu Zygmunta Augusta. Przyszłość pokazała, że dwóm synom Zygmunta III pisane było zostać królami Polski.
Redakcja: Roman Sidorski
Za: Czy Zygmunt III Waza zasłużył na niesławę? (cz. 5). Wolna licencja – ten materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska. Portal historyczny Histmag.org (CC BY-SA 3.0).