Jerzy Giedroyc

Jacek Bartyzel

GIEDROYC Jerzy (ur. 27 VII 1906 w Mińsku Litewskim — zm. 14 IX 2000 w Maisons-Laffitte /Le Mesnil-le-Roi/ k. Paryża) — redaktor, wydawca, polityk.

Życie — G. był potomkiem prastarego rodu litewskiego, szczycącego się pochodzeniem od pierwszej dynastii panującej na Litwie, toteż uprawnionego do noszenia tytułu kniaziowskiego; wg tradycji Giedroyciowie wywodzą od Dowsprunka (XIII w.), brata założyciela państwa litewskiego — Mendoga; za protoplastę rodu uchodzi jeden z pięciu wnuków Dowsprunka — Gedrus (lit. „wesoły”, „jasny”), zm. ok. 1280; pierwsza źródłowa wzmianka o kniaziach „Gedroitskich” (inne wersje nazwiska: Gedrojc, Giedrojc, Giedrojć) pochodzi z 1399; zesłania i konfiskaty majątków w następstwie udziału licznych Giedrojciów w Konfederacji Barskiej, wojnach napoleońskich i powstaniach spowodowały zubożenie rodu w XIX w. i zaniechanie używania tytułu książęcego przez jego niektórych członków: należał do nich również ojciec G. — Ignacy, który pracował jako aptekarz.

1916 wraz z rodzicami G. wyjechał do Moskwy, a następnie do Petersburga; po rewolucji bolszewickiej rodzina została repatriowana 1918 do Warszawy; VIII 1920 jako harcerz ochotnik był w służbie łączności DOG Warszawa; po zdaniu matury 1924 rozpoczął studia prawnicze na UW; 1926 został prezesem Korporacji „Patria” i Koła Międzykorporacyjnego; pomimo sympatii propiłsudczykowskich, podczas przewrotu majowego 1926 zgłosił się do Belwederu, aby bronić legalnych władz; 1927-28 pracował w Polskiej Agencji Telegraficznej; III 1928 wstąpił do kierowanego przez Rowmunda Piłsudskiego stowarzyszenia Myśl Mocarstwowa oraz podjął pracę w Biurze Prasowym Rady Ministrów; po skończeniu prawa 1929 został referentem prasowym i parlamentarnym w Ministerstwie Rolnictwa: 1930-34 był sekretarzem kolejnych ministrów tego resortu; 1930-31 studiował historię, zwłaszcza Ukrainy; 1930 objął redakcję dodatku akademickiego do konserwatywnego „Dnia Polskiego” — „Dzień Akademicki”, a XI 1931 przekształcił go w dwutygodnik (od 1933 niezależny od „Dnia Polskiego”) — „Bunt Młodych” (od III 1937 — „Polityka”, od I 1939 — tygodnik), który stał się organem młodych konserwatystów i „imperialistów”; 1931 ożenił się z Rosjanką Tatianą Szwecow (małżeństwo rozpadło się 1937); po opublikowaniu 1935 artykułu Aleksandra Bocheńskiego Kirow czy Pieracki? zagrożony internowaniem w Berezie Kartuskiej, wybroniony przez min. Juliusza Poniatowskiego przechodzi do Wydziału Prezydialnego Ministerstwa Przemysłu i Handlu, którego zostaje naczelnikiem I 1939.

Ewakuowany wraz z ministerstwem IX 1939 do Rumunii, został w Bukareszcie sekretarzem amb. Rogera Raczyńskiego, a po zamknięciu ambasady XI 1940 — kierownikiem wydziału polskiego przy poselstwie chilijskim (od XII — przy poselstwie brytyjskim); II 1941 ewakuowany przez Anglików do Stambułu, IV 1941 wstępuje do Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich w Hajfie; III 1943 otrzymuje przydział do Wydziału Informacji i Prasy Armii Polskiej na Wschodzie; VI 1943 zostaje kierownikiem Redakcji Czasopism i Wydawnictw Wojskowych; I 1944 mianowany podporucznikiem czasu wojny; od III 1944 wraz z 2 Korpusem we Włoszech; II 1945 odkomenderowany do Sztabu Głównego Naczelnego Wodza w Londynie; V 1945 mianowany kierownikiem Wydziału Europejskiego w Dziale Kontynentalnym Ministerstwa Informacji, następnie zajmuje się likwidacją placówek ministerstwa na Bliskim Wschodzie; od IV 1946 w Rzymie, X 1946 mianowany przez gen. W. Andersa kierownikiem (powołanego II 1946) Instytutu Literackiego; VI 1947 wydaje pierwszy numer kwartalnika „Kultura — Wybór szkiców, opowiadań i sprawozdań”; za zgodą Andersa X 1947 przenosi Instytut do Paryża (pierwsza siedziba: 1, Av. Corneille, Maisons-Laffitte, Seine-et-Oise) i wydaje 2/3 numer „Kultury” (odtąd miesięcznika); IV 1948 zdemobilizowany, V 1949 uzyskuje od władz francuskich status uchodźcy politycznego; VI 1950 w Berlinie współzałożyciel Kongresu Wolności Kultury; VIII 1951 przebywa ponownie w Berlinie (Zach.) w czasie komunistycznego Światowego Festiwalu Młodzieży, gdzie kolportuje wydawnictwa Instytutu; I 1952 inauguruje Bibliotekę „Kultury” (za jego życia ukaże się 512 tomów); po orzeczeniu przez Sąd Apelacyjny eksmisji „Kultury” z jej siedziby, zakupuje dla Instytutu dom i przeprowadza go XII 1954 do drugiej (i ostatniej) siedziby: 91, Av. de Poissy, Le Mesnil-le-Roi; VII-IX 1956 organizuje kampanię wspierającą propagandowo, materialnie i prawnie robotników poznańskich; V 1960 wydaje pierwszy numer „Kultury” w języku rosyjskim; 1962 wydaje pierwszy numer „Zeszytów Historycznych” (za jego życia ukażą się 133 numery); 1964 inauguruje serię wydawniczą Archiwum Rewolucji; 1969 wydaje zeszyty „Kultury” w językach czeskim i słowackim; XI 1974 spotyka się w Zurychu z A. Sołżenicynem, wchodzi również do komitetu redakcyjnego czasopisma rosyjskich emigrantów „Kontinent”; 1977 ogłasza zbiórkę na fundusz KOR, PPN i ROPCiO; 1980 organizuje pomoc dla strajkujących robotników i dla NSZZ „Solidarność”; 1984 wydaje niemiecki numer „Kultury”; XII 1988 spotyka się w Paryżu z L. Wałęsą; V 1989 otrzymuje nagrodę polskiego Pen Clubu, a XII 1991 zostaje członkiem honorowym PTH; III 1992 przyjmuje premiera RP J. Olszewskiego; X 1993 rozpoczyna druk Notatek Redaktora w „Kulturze”; IV 1994 odmawia przyjęcia Orderu Orła Białego; I 1996 przyjmuje prezydenta RP A. Kwaśniewskiego; IX 1997 otrzymuje honorowe obywatelstwo Republiki Litewskiej, a X 1997 przyjmuje prezydenta Litwy A. Brazauskasa i ponownie A. Kwaśniewskiego; I 1999 przyjmuje prezydenta Litwy V. Adamkusa; II 1999 otrzymuje nagrodę „Złotego Berła” Fundacji Kultury Polskiej; XI 2000 ukazuje się ostatni — zgodnie z jego wolą — (637) numer „Kultury”.

Kawaler orderów: Krzyża Oficerskiego Korony Rumuńskiej (1930), estońskiego Orderu Białej Gwiazdy (1932), Krzyża Kawalerskiego Korony Belgijskiej (1938), Krzyża Oficerskiego Legii Honorowej (1996), ukraińskiego orderu „Za zasługi” (1998), litewskiego Orderu Gedymina (1998); doktor h.c. siedmiu uniwersytetów, w tym: Jagiellońskiego (1991), Fryburskiego (1996) i Warszawskiego (1998).

Pozostawił Autobiografię na cztery ręce (Warszawa 1994, 1996[2]) oraz ogromne archiwum listów, z których opublikowano dotąd korespondencję z: Witoldem Gombrowiczem (Listy 1950-1969, 1993), Konstantym A. Jeleńskim (Listy 1950-1987, 1995), Andrzejem Bobkowskim (Listy 1946-1961, 1996), Jerzym Stempowskim (Listy 1946-1969, I-II, 1998), Juliuszem Mieroszewskim (Listy 1949-1956, I-II, 1999) i Melchiorem Wańkowiczem (Listy 1945-1963, 2000).

Dzieło — G. był, bez wątpienia, jedną z najbardziej znaczących i wpływowych postaci w polskim życiu kulturalnym i politycznym XX wieku, twórcą instytucji, która ukierunkowała sposób myślenia znacznej, jeśli nie dominującej części, polskiej inteligencji; niepodobna odmówić mu ani gorącego patriotyzmu, ani talentu i rozumu politycznego, ani zasług w dziele promocji kultury polskiej, ani bezinteresowności osobistej i ofiarności; nie znaczy to jednak, że wpływ, który osobiście i poprzez „Kulturę” wywierał, szedł zawsze w dobrym kierunku, że jego wizja Polski i całokształt poglądów, które wyznawał albo przynajmniej upowszechniał, są bezdyskusyjne, że wreszcie jest on niepodważalnym „autorytetem” w tym znaczeniu, w jakim pojęcia tego używają środowiska uzurpujące sobie przywilej wznoszenia piedestałów dla osób reprezentujących „jedynie słuszną” opcję, a jednocześnie piętnowania, wyszydzania i usuwania poza wspólnotę „ludzi rozumnych” tych wszystkich, którzy z jakichkolwiek powodów podobnie niekrytycznego i bałwochwalczego „brązownictwa” nie uznają.

Wierną rekonstrukcję idei i poglądów G. utrudnia fakt, iż był on redaktorem niepiszącym, toteż po części należy je odczytywać z linii politycznej „Kultury”, doboru piszących w niej autorów, wymowy pisanych przez nich tekstów i innych źródeł pośrednich; zasadne wydaje się wyodrębnienie korpusu tych poglądów, które G. wypracował sobie jeszcze w okresie II RP, i które w zasadniczych liniach pozostały stałą wytyczną jego powojennej działalności na emigracji, od tych, które nabywał później, dopasowując je ad hoc do przyjętej strategii działania, albo uznając, że ich przyjęcie warunkuje powodzenie sprawy, której służył (najogólniej dotyczy to podatności na idee i środowiska lewicy — także „nieortodoksyjnie” komunistycznej lub „postkomunistycznej”).

W Polsce przedwojennej G. był przekonanym i konsekwentnym — co nie wykluczało krytycyzmu wobec ujemnych zjawisk reżimu sanacyjnego, jak nepotyzm czy korupcja — piłsudczykiem; wyznawał, niekiedy — jak w wypadku tzw. federalizmu — nadając im piętno indywidualne, wykraczające poza linię oficjalną, główne koncepcje tego obozu: niepodległości i niezawisłości państwa od jakichkolwiek czynników zewnętrznych, silnej władzy państwowej, antypartyjnictwa i antyparlamentaryzmu, państwa mocarstwowego i wielonarodowościowego („Dla mnie wartością nadrzędną było państwo. Byłem przekonany, że rozsadzają je odśrodkowe dążenia poszczególnych narodowości, z którymi trzeba dojść do porozumienia, jeśli państwo polskie ma w ogóle istnieć”, Autobiografia…, s. 42); tym zasadom pozostał wierny, broniąc zawsze autorytarnej Konstytucji Kwietniowej oraz tych działań niekonstytucyjnych w sensie litery prawa (jak internowanie posłów antypaństwowej opozycji centrolewicowej w Brześciu), lecz koniecznych z punktu widzenia dobra wyższego, jakim jest salus reipublicae — choć nie pochwalał metod traktowania więźniów w twierdzy brzeskiej czy Berezie Kartuskiej; ze szkoły piłsudczykowskiej wyniósł i zachował więc dwie wartości: realizm polityczny, który nie daje się zaszantażować humanitarnym ględzeniem o „prawach człowieka” (czego dowodzi zruganie, „za szkodliwe gesty”, B. Geremka, który jako przewodniczący sejmowej komisji spraw zagranicznych na konferencji prasowej w Pekinie potępił represje w Chinach) oraz troskę o to, by polityka polska nie była uzależniona — także w wymiarze finansowym — od obcych; na tym tle, jako redaktor „Kultury” przestrzegający zasady, by nigdy nie brać pieniędzy od (amerykańskich lub innych) czynników rządowych, był w długoletnim konflikcie z innym „autorytetem” emigracyjnym — Janem Nowakiem-Jeziorańskim, i w ogóle z Radiem Wolna Europa, jako instytucją wprost uzależnioną od obcego państwa; jeszcze mocniej potępiał te ugrupowania emigracyjne, które uzależniły się w stopniu tak dalekim od tzw. Komitetu Wolnej Europy, że zobowiązały się do prowadzenia akcji wywiadowczej na terenie kraju, co zakończyło się haniebną, lecz nigdy nie rozliczoną „aferą Bergu”; również elitom politycznym III RP wytykał brak suwerenności (nawet mentalnej), upominając je, iż „musimy prowadzić samodzielną politykę, a nie być klientem Stanów Zjednoczonych czy jakiegokolwiek innego mocarstwa” oraz że „naszym głównym celem powinno być znormalizowanie stosunków polsko-rosyjskich i polsko-niemieckich, przy jednoczesnym bronieniu niepodległości Ukrainy, Białorusi i państw bałtyckich, i przy ścisłej współpracy z nimi. Powinniśmy sobie uświadomić, że im mocniejsza będzie nasza pozycja na wschodzie, tym bardziej będziemy się liczyli w Europie Zachodniej” (Autobiografia…, s. 228).

Do 1939 G. redagował periodyk młodokonserwatywny, jednak ex post bagatelizował konserwatywne oblicze „Buntu Młodych”/„Polityki”, twierdząc, że jedynym konserwatystą w tym zespole był Adolf Bocheński (tamże, s. 59/60); a contrari akcentował natomiast swój osobisty, a pośrednio i pisma, już przed wojną radykalizm społeczny („Chciałem tego, co się dziś nazywa państwem dobrobytu czy sprawiedliwości społecznej. Byłem raczej na pozycjach socjaldemokratycznych […]” — tamże, s. 68); jest to trudne zarówno do zaprzeczenia, jak i potwierdzenia, właśnie dlatego, że G. nie publikował własnych tekstów; można zatem jedynie dawać lub nie wiarę anegdotom przez niego opowiadanym, jak wspomnienie sporu z Bocheńskim o to, czy „parcelować Radziwiłłów”, co G. był skłonny czynić bez wahań; jeżeli jednak jest to myślowa ekstrapolacja poglądów w przeszłość, to zgadza się ona z poglądami głoszonymi istotnie na łamach powojennej „Kultury”, m.in. w Manifeście Demokratycznym (1952) czy w publicystyce socjalisty Juliusza Mieroszewskiego; pomimo stanowiska niepodległościowego, antysowieckiego i antykomunistycznego „Kultura” niezmiennie głosiła nieodwracalność takich „zdobyczy socjalizmu”, jak parcelacja wielkiej własności rolnej i nacjonalizacja przemysłu; również po 1989 G. kwestionował sens i możliwość reprywatyzacji, wyrażał także niechęć do gospodarczego liberalizmu i kapitalizmu: „Liberalizm dosłownie pojęty jest koncepcją krzywdzącą. Mało humanitarną i mało skuteczną, bo prowadzi do dzikiego kapitalizmu. Czyli do wynaturzeń, bo do fortun opartych na mętnych interesach. Jak u nas” (E. Berberyusz, Książę z Maisons-Laffitte, Warszawa 2000, s. 174); postrzegał, że ideologia neoliberalizmu „wielu elitom zastąpiła marksizm”, i że „w polskiej prasie jest to jedyna ideologia — nowa wiara” (Jerzy Giedroyc. Redaktor Polityk Człowiek, Lublin 2001, s. 119); jego postulaty z ostatnich lat dotyczące polityki gospodarczej były bardzo zbliżone do programów piętnowanych (przez koła wystawiające mu „pomnik”) jako populistyczne: upominał się o stymulowanie rozwoju wsi, promocję polskiej żywności, niewyrzucanie za burtę spółdzielczości, a nawet administracyjne zmuszanie zagranicznych supermarketów do sprzedawania polskich produktów, i to nie tylko w kraju.

Związek z tradycją piłsudczykowską oraz przywiązanie do idei Rzeczypospolitej Obojga Narodów nastawiały G. konfrontacyjnie do obozu narodowego („endecji”); wydaje się jednak, że i w tym wypadku przerysowywał on po wojnie swoje poglądy wstecz; zacierał też ślady ówczesnego zainteresowania współpracą z ugrupowaniami młodoendeckimi, i to właśnie z ich odłamami „skrajnymi”: ONR-ABC i „Falangą”; w wypowiedziach powojennych przyznawał się jedynie do kontaktów towarzyskich i przyjaźni osobistych z działaczami tych organizacji (W. Zaleski, J. Pożaryski, W. Wasiutyński), stwierdzając enigmatycznie: „Z nimi mogłem się porozumieć, a nawet robiliśmy jakieś wspólne akcje, z których zresztą nic nie wyszło” (E. Berberyusz, op. cit., s. 174); w duchu dostosowawczym do aktualnie obowiązującej „poprawności politycznej” dezawuował także (napisany przez K. Studentowicza) dotyczący sposobu rozwiązania „kwestii żydowskiej” fragment programu grupy „Polityki” Polska idea imperialna (Warszawa 1938), w którym po latach dopatrzył się „języka rasistowskiego” (Autobiografia…, s. 63), chociaż proponowane tam kroki, służyłyby realizacji celu uznawanego przezeń nadal za słuszny i najkorzystniejszy dla obu stron, tj. masowej emigracji Żydów z Polski do Palestyny i założenia tam państwa żydowskiego; generalnie, wypowiedzi G. z okresu „Kultury” (i publikacje innych autorów na jej łamach) na temat endecji — i w ogóle formacji narodowo-katolickiej — rażą już nie tylko niechęcią, ale zupełnym skarykaturalizowaniem myśli narodowej, przedstawianej przy zastosowaniu pseudoopisowych klisz, będących w istocie nacechowanymi emocjonalnie inwektywami; z tego powodu na G. ciąży odpowiedzialność — właśnie jako na wychowawcy i autorytecie kilku pokoleń polskiej inteligencji — za język pogardy i nienawiści, jakim w III RP niezliczona chmara publicystów i felietonistów opisuje, „zionąc tolerancją”, „endecko-klerykalny Ciemnogród” [piszący ten biogram musi jednak przyznać, że — podczas jedynego spotkania 18 VIII 1989 — G. zaskoczył go wygłoszoną na powitanie apologią Dmowskiego, jako tego polityka, który u progu niepodległości miał gotowy i szczegółowy plan polityki zagranicznej i wewnętrznej, toteż mógł o jego realizację zabiegać także w kontaktach z przywódcami mocarstw, od których zależał kształt Europy, w przeciwieństwie do przywódców „Solidarności”, których upadek komunizmu zaskoczył zupełnie nieprzygotowanych nawet do zdefiniowania celów politycznych].

Na zdecydowanie ujemną ocenę zasługuje, i to z wielu powodów, stosunek G. do Kościoła katolickiego, który traktował Kościół całkowicie instrumentalnie, z punktu widzenia Jego „przydatności” do realizowania celów politycznych w konfrontacji z reżimem komunistycznym; irytował go fakt, że Kościół polski nie chce odgrywać roli siły rewolucyjnej, a jednocześnie systematycznie pomniejszał rzeczywiste i pierwszoplanowe zasługi Kościoła, a indywidualnie tak prymasa S. Wyszyńskiego, jak papieża Jana Pawła II, w dziele ocalenia wiary, cywilizacji chrześcijańskiej i tożsamości narodowej rzesz Polaków, i pośrednio również pokonania komunizmu; „Kultura” w ogóle nie zauważała i nie rozumiała znaczenia programu Wielkiej Nowenny Tysiąclecia, a wszystkie formułowane na jej łamach oceny zdradzały zainteresowanie wyłącznie bieżąco-polityczną powierzchnią zjawisk; w tym wypadku wyrażało się to nawet wyjątkowym ubóstwem języka opisu działań czy publicznych wystąpień pasterzy Kościoła, ograniczonego do pojęć typu: „za mało ostre” „zbyt ugodowe”; nie tylko w kontekście współczesnym, ale również „historiozoficzne” podejście G. było przepojone sui generis „gallikanizmem” — w znaczeniu traktowania Kościoła Powszechnego (nazywanego zawsze jedynie na płaszczyźnie doczesnej „Watykanem”) jako „obcego mocarstwa”, które ma swoje partykularne interesy, z reguły sprzeczne z interesami państwa polskiego, które jednak nieustannie w swojej historii popadało, i popada nadal, w „zależność” od „Watykanu”, co zwłaszcza psuje nam dobre stosunki z prawosławnymi narodami Europy Wschodniej; zapewne w tym „gallikanizmie”, a nie w kwestiach stricte religijnych, była przyczyna obsesyjnych wręcz wezwań G. do niezawisłości III RP od Watykanu oraz powtarzania frazesu o konieczności „rozdziału Kościoła od Państwa”; nawet w związku z przepojonym demoliberalnym duchem i frazeologią obecnym konkordatem wyrażał zaniepokojenie „akcentami podkreślającymi chrześcijańskość Polski” i przestrzegał przed budową „państwa wyznaniowego”; przyjmował też całkowicie prożydowski punkt widzenia w sprawie klasztoru Karmelitanek w Oświęcimiu; również na płaszczyźnie dogmatycznej stanowisko „Kultury” było bardzo szkodliwe, wskutek popierania (zwłaszcza piórem jej głównego „eksperta” religijnego, Antoniego Pospieszalskiego) najbardziej destrukcyjnych konceptów progresizmu i neomodernizmu, takich jak demokratyzacja Kościoła, negowanie prymatu papieskiego, eksperyment z „księżmi-robotnikami”, „teologia wyzwolenia”, podważanie nauki moralnej w kwestii antykoncepcji itd.; swoje zainteresowanie eksperymentem „księży-robotników” G. też instrumentalizował politycznie, myśląc o jego przeszczepieniu do Europy Wschodniej, czemu dał wyraz wręcz cynicznie: „Nie jestem działaczem katolickim, ale uważam, że masom tym trzeba dać trochę metafizyki w formie dla niej [sic!] dostępnej, by utrzymać ich człowieczeństwo” (list do K.A. Jeleńskiego, 26 VIII 1953); w wymiarze intymnym, G. przyznawał, że choć nigdy nie przeżył kryzysu religijnego, stał się „wcześnie dość obojętny wobec kwestii religijnych czy metafizycznych” (Autobiografia…, s. 19), mimo to w młodości nosił się pewien czas z zamiarem wstąpienia do zakonu jezuitów, co słusznie wyperswadował mu zakonnik zdający sobie sprawę z braku rzeczywistego powołania aspiranta, który przyznał, że podłożem jego „pokusy” wstąpienia do zakonu była legenda jezuitów jako „zakonu politycznego”; później G. nie miał już „żadnych powrotów do Kościoła czy przeżyć religijnych” i 1993 określił się jako „człowiek indyferentny”, którego budzącą się niekiedy „potrzebę przeżyć mistycznych” zaspokajały lektury już to Króla-Ducha Słowackiego, już to pisarza ezoterycznego Raymonda Abellio; wyznał jednak, że wierzy w Boga („…Ma się rozumieć, że tak. Tylko jestem trochę indyferentny, prawda?” — E. Berberyusz, op. cit., s. 174); w kontekście problemów duchowych G. trzeba zauważyć, że pomimo niewątpliwie bliskich związków „Kultury” z odtworzoną na emigracji w Paryżu wolnomularską lożą Kopernik, G. nie tylko stanowczo zaprzeczał swojej przynależności do masonerii, ale wypowiadał się o niej w tonie lekceważącym i mało pochlebnym, a masonów w przedwojennej Polsce uważał za „łowców synekur”; w „Polityce” opublikował zresztą (1938) demaskatorski artykuł o masonerii b. premiera Leona Kozłowskiego.

Bardziej złożonej i zniuansowanej oceny wymaga najważniejsze przedsięwzięcie G., jakim był Instytut Literacki wraz z „Kulturą”, „Zeszytami Historycznymi” i wydawnictwem. Istota koncepcji G., oparta na dwóch założeniach: 1/ przewidywanej długotrwałości komunistycznego zniewolenia Polski, co wymaga nastawienia się na działalność długofalową i przyjęcia strategii „ewolucjonizmu”, a nie powstańczej lub rewolucyjnej; 2/ postawienia na pierwszym planie zadania walki o ocalenie kultury jako fundamentu tożsamości zniewolonego i zagrożonego sowietyzacją społeczeństwa — była słuszna i roztropna, natomiast wątpliwa, a często jednoznacznie ujemna była szczegółowa akomodacja tych zasad w konkretnych działaniach; nadto, po 1980 „Kultura” sprzeniewierzyła się pierwszej z tych zasad, domagając się od społeczeństwa, „Solidarności” i Kościoła działań w istocie rewolucyjnych, które musiałyby doprowadzić do narodowej katastrofy; wcześniej z kolei, „ewolucjonizm” „Kultury”, od samego początku — wyznaczonego przekonaniem o rzekomej nieodwracalności „reform społecznych” dokonanych przez komunistów — skierowany został w błędne koleiny „lewego toru”; tym samym, realistyczna teza o konieczności nastawienia się na długą drogę do niepodległości, zamiast jałowego wyczekiwania na „III wojnę światową”, złączona została bezpodstawnie z tezą o konieczności pogodzenia się z socjalizmem jako takim; a priori przesądzało to, że koniecznych zmian dokonać będą mogli tylko ludzie lewicy — również o rodowodzie komunistycznym — i również im przypadnie rola elity przywódczej nawet w wyzwolonym już kraju; w istocie „Kultura” nie tylko głosiła niezmiennie, że nie chce „obalać socjalizmu”, likwidować „reformy rolnej” i denacjonalizować, ale jej publicyści (na czele z J. Mieroszewskim) w swoich szczegółowych dywagacjach na temat kształtu ustrojowego przyszłej Polski pozwalali sobie przesądzać, jakie ugrupowania będą mogły działać legalnie: zakaz działania bynajmniej nie miał dotyczyć partii komunistycznej, ale… partii „faszystowskich”; stawka „Kultury” na lewicę, na „rozmiękczanie systemu”, na marksistowskich „rewizjonistów”, była poniekąd konsekwencją niechęci do Kościoła i do nacjonalizmu („W naszej sympatii do rewizjonistów miał może swój udział również brak zaufania do polskiej prawicy i brak zaufania do Kościoła. Uważałem, że chociaż lewica w społeczeństwie polskim była zawsze w znakomitej mniejszości, gdyż jest to społeczeństwo w swojej masie prawicowe czy zgoła endekoidalne, to ostatecznie właśnie lewica zawsze wygrywała przez cały XIX wiek, a nawet w latach przedwojennych” — Autobiografia…, s. 194); skoro przyjmowano strategię ewolucjonizmu, ale sposobu przetrwania i wyjścia „z domu niewoli” nie dostrzegano w zachowaniu religijnej, cywilizacyjnej i narodowej tożsamości narodu kierowanego przez Prymasa-interrexa, to jedyną alternatywą dla wojny, powstania lub rewolucji mogło być istotnie oddziaływanie na tę cześć inteligencji partyjnej, która była wykorzeniona z powodu swoich lewicowych poglądów (a po części pochodzeniem) z narodu, ale miała za to dostęp do aparatu władzy i mogła go „rozmiękczać”: ceną za to płaconą musiało być jednak przyjęcie lewicowych ideałów, aksjologii i nawet marksistowskiego żargonu tych PZPR-owskich inteligentów, których stopniowo przeciągano na stronę opozycji (kiedy okazało się, że są oni zbyt słabi, aby zreformować partię „od wewnątrz”); sedno strategii, której kolejnymi etapami były: próby docierania do robotników i „rozbudzania ruchów socjalnych” przed 1956 (nie wyszły poza stadium zamysłów); ogłoszenie aprobaty dla „socjalizmu”; „kredyt zaufania” dany Gomułce (cofnięty 1957); stawka na „rewizjonistów”; ogłoszenie trockistowskiego w treści listu Kuronia i Modzelewskiego (1965); pełne zaangażowanie po stronie „Żydów” contra „Chamom” w rozgrywce marcowej 1968, a następnie równie pełna identyfikacja z „nową emigracją” pomarcową; uprzywilejowane poparcie dla KOR-u w opozycji ujawnionej po 1976; popieranie środowisk wywodzących się z KOR również w III RP, nawet tak ultralewicowych, jak Solidarność Pracy i Unia Pracy; wreszcie honory czynione A. Kwaśniewskiemu (kontrastujące zwłaszcza z pogardliwym traktowaniem L. Wałęsy — będącego, mimo wszystko symbolem innej Polski niż postkomunistyczna) — zostało zdefiniowane przez G. jednoznacznie w wyznaniu: „Ideałem byłoby wytworzenie jakiejś grupy lewicowej polskiej. Do tego trzeba dążyć. To będzie można zrobić tylko z ludzi z kraju. […] Narodowy komunizm w tej sytuacji taktycznie jest wygodny i potrzebny” (list do K.A. Jeleńskiego, 26 VIII 1953); choć niektóre elementy taktyczne tej koncepcji (jak „narodowy komunizm”) zostały później odrzucone, sedno, tj. uznanie prymatu lewicy, było zachowywane niezmiennie; ostateczny bilans modelu „ewolucjonizmu” przyjętego przez „Kulturę” jest zatem fatalny, ponieważ jego skutkiem mogło być tylko to, co w istocie się stało: że bez względu na wszelkie przemiany, władzę i polityczną, i „metapolityczną”, w Polsce zawsze sprawuje formacja lewicowa, wywodząca się z SDKPiL, KPP, PPR i PZPR, i której reprezentanci „legitymizację” swojej władzy odnajdują w (usprawiedliwionym tą wykładnią ewolucjonizmu) podwójnym fakcie, że w PZPR byli, i z PZPR (kiedykolwiek) wystąpili, podczas gdy ci, którzy w PZPR nigdy nie byli, więc nigdy z niej wystąpić nie mogli, takiej legitymizacji posiadać nie mogą z natury rzeczy.

W dużym stopniu podobny, choć nie tak jednoznaczny, bo dotyczący nie poddającej się ujednoznacznieniu sfery kultury, jest bilans drugiego filaru programu G., tj. działalności wydawniczej. Z pewnością liczba i jakość autorów piszących do „Kultury” w całej jej historii jest imponująca, podobnie „Zeszytów Historycznych”, jak również ranga wielu dzieł literackich i naukowych, wydanych w jej Bibliotece; są pisarze (jak Czesław Straszewicz), których G. wprost ocalił dla literatury polskiej; równie oczywiste są jednak: i nieobecność wielu autorów, emigracyjnych i krajowych, i kryterium ich wykluczenia: „Kultura” „pozostawiała poza nawiasem tylko rzeczników PZPR, maniakalnych antykomunistów i endeków” (K. Pomian, Jerzy Giedroyc w historii Polski, „Kultura” 10/637, s. 21) — co oznaczało postawienie tych trzech kategorii osób na jednej płaszczyźnie, a konkretnie m.in. zerwanie współpracy z Józefem Mackiewiczem; te same kryteria dotyczą dzieł autorów obcych, których przekłady ukazywały się w Bibliotece „Kultury”: wiele z nich jest najwyższej rangi, lecz prawie wyłącznie również pisarzy lewicowych lub liberalnych; nawet zrozumiałe w tej epoce uprofilowanie wydawnictwa w kierunku literatury sowietologicznej też miało ten rezultat, że ukazywały się w obfitości analizy fenomenu komunizmu dokonywane przez „rozczarowanych” komunistów i socjaldemokratów albo demoliberałów, a nie pojawiła się ani jedna interpretacja z pozycji katolickich czy konserwatywnych; wyjątkiem od tej reguły wcale nie jest Archipelag Gułag, bo to dzieło Sołżenicyna jest wprawdzie wstrząsającym, ale opisem, a nie interpretacją; fakt uformowania kilku pokoleń inteligencji polskiej na przemycanych wydawnictwach Instytutu Literackiego ma zatem także i ten skutek, że powszechne jest przekonanie, iż istotą (i esencją zła) komunizmu była jego „niedemokratyczność”, a równie powszechna ignorancja tego rozpoznania natury komunizmu (jako bezbożnego, antycywilizacyjnego i niszczącego wszelki ład i hierarchię nihilizmu), które dokonane zostało w encyklice Piusa XI Divini Redemptoris; mylne mniemanie jakoby osnową głównego sporu w XX wieku był konflikt „totalitaryzmu” z „demokracją”, a nie komunistycznego neobarbarzyństwa z cywilizacją chrześcijańską, czyni więc także społeczeństwo bezbronnym wobec (post)komunizmu demokratycznego.

Podobnie rzeczy się mają z idée-fixe G. — tj. pojednania i sojuszu Polski z Ukrainą, Białorusią i Litwą: myślą szlachetną i rozumną, ale wyrażaną i forsowaną przez niego w sposób najfatalniejszy, sprowadzający się do nakazu bicia się przez Polaków w piersi za wszystkie „winy”, jakimi „partnerzy” zechcą nas obdarzyć, a przemilczania rzeczywistych zbrodni, dokonywanych np. przez UPA; do zupełnej rezygnacji z upominania się o prawa narodowe i kulturalne ludności polskiej na dawnych ziemiach Rzeczypospolitej, a nawet zgody na absurdy fałszujące historię, jak rzekome istnienie „narodu ukraińskiego” w okresie przedrozbiorowym.

O „Kulturze” — wspomnienia i opinie, Londyn 1987; „Kultura” i jej krąg 1946-1986, Katalog wystawy czterdziestolecia Instytutu Literackiego. Biblioteka Polska. Paryż 11 XII 1986 — 10 I 1987, Paryż 1988, Lublin 1995[2]; E. Berberyusz, Książę z Maisons-Laffitte, Gdańsk 1994, Warszawa 2000[2]; I. Chruślińska, Była raz „Kultura”… Rozmowy z Zofią Hertz, Warszawa 1994; Zostało tylko słowo. Wybór tekstów o „Kulturze”, Lublin 1994; Z. Kudelski (red.), Spotkania z paryską „Kulturą”, Warszawa 1995; J. Korek, Paradoksy paryskiej „Kultury”. Styl i tradycje myślenia politycznego, Sztokholm 1998, Lublin 2000[2]; A.S. Kowalczyk, Giedroyc i „Kultura”, Wrocław 1999; G. Pomian (red.), Wizja Polski na łamach „Kultury” 1947-1976, I-II, Lublin 1999; „Kultura” 10/637 (2000). Numer ostatni; K. Pomian, W kręgu Giedroycia, Warszawa 2000; K. Pomian (opr.), Jerzy Giedroyc. Redaktor Polityk Człowiek, Lublin 2001.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.