Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Tomasz Gabiś: Enteogeny po raz drugi

Enteogeny po raz drugi

Tomasz Gabiś

Koncepcje Mircei Eliadego wywarły wielki wpływ na współczesne religioznawstwo, w tym, jak wolno przypuszczać, także na teorię enteogeniczno-mistyczną wierzeń religijnych i mitów, aczkolwiek sam rumuński religioznawca był w tej materii bardzo ostrożny. W jednej z książek postawił dziwaczną hipotezę, że w mitach „jedzenie symbolizuje akt seksualny”. Skąd taka interpretacja, skoro w mitach bardzo często zupełnie wprost i otwarcie mówi się o erotyce, o aktach seksualnych, które zresztą należy pojmować symbolicznie i alegorycznie, a nie dosłownie? Twórcy mitów raczej nie byli pruderyjni, dlaczego więc mieliby ukrywać akt seksualny pod maską jedzenia? Czy uczony nie ulegał tu jakiemuś złudzeniu? Może jedzenie było jedzeniem, tyle tylko, że jedzeniem niezwyczajnym, wywołującym niecodzienne doznania i przeżycia? Czyli rzeczywiście coś kamuflowano, ale nie to, co podejrzewał Eliade.

Dla enteogeniczno-mistycznej teorii wierzeń religijnych i mitów istotne były badania Eliadego nad szamanizmem, ponieważ badania nad światowym szamanizmem odegrały szczególną rolę w jej rozwoju. W ekstazach i transach szamanów reprezentanci teorii enteogeniczno-mistycznej dostrzegali doświadczenia i przeżycia z sesji enteogenicznych. Stałymi elementami szamańskich wizji na całym świecie są: przebywanie duszy poza ciałem i „magiczny lot” (centralne motywy szamanizmu), komunikowanie się z umarłymi i z przodkami, przeżywanie poprzednich wcieleń, reinkarnacja i transmigracja dusz, przekraczanie granic czasu i przestrzeni, widzenie przyszłości, spotkania z bóstwami, poczucie identyfikacji z innymi osobami lub zwierzętami, z roślinami i kamieniami, powrót do „świadomości” na poziomie komórki, poczucie jedności z kosmosem; w niektórych relacjach z szamańskich mistycznych wędrówek pojawia się wątek obecności przy początku świata lub przed jego początkiem.

W stanie ekstazy szaman staje się równy bogom, umarłym i duchom: zdolność „umierania” i „zmartwychwstawania”, to znaczy opuszczania i dowolnego powracania do ciała ujawnia, że przekroczył on ludzką kondycję. Eliade pokazywał, że „inicjacja szamańska polega na ekstatycznym doświadczeniu śmierci i zmartwychwstania, które można odnaleźć we wszystkich mistykach historycznych, w tym także w mistyce chrześcijańskiej”. W innym miejscu rumuński religioznawca pisał: „Szamanizm jest dla społeczeństw «pierwotnych» tym, co w religiach wyżej rozwiniętych zwykło się określać mianem mistyki i doświadczenia mistycznego, szamani są odpowiednikiem elity religijnej i mistyków innych wyżej rozwiniętych kultur (…); symbolizm inicjacji jogińskiej czy tantrycznej jest przedłużeniem inicjacji szamańskiej i symbolicznej śmierci i zmartwychwstania”. Zachodzi pytanie, gdzie jest źródło tej odpowiedniości i ciągłości? Czyż nie w enteogenach właśnie?

Eliade cytuje jeden z buddyjskich tekstów zakorzeniony w panindyjskiej tradycji magicznej, jak i w tradycji szamanów i czarowników: „korzysta z cudownych mocy (iddhi) w różnych postaciach: będąc jedną osobą, staje się wieloma, albo gdy zostaje wieloma, znowu staje się jedną, staje się widzialny albo niewidzialny; nie napotykając oporu, przenika przez mur, wał, wzgórek, jakby to było powietrze; przenika z góry na dół, przez zbitą ziemię jak przez wodę; bez zanurzania się przechodzi po wodzie, jakby to był stały grunt; podróżuje po niebie z nogami skrzyżowanymi i podwiniętymi pod siebie, jak ptaki na swych skrzydłach. Księżyca nawet i Słońca, tak silnych i potężnych, dotyka i odczuwa swą ręką; osiąga, pozostając w swym ciele, nawet Niebo Brahmy… Swym jasnym niebiańskim uchem przewyższającym uszy ludzkie, słyszy on zarazem dźwięki ludzkie i niebiańskie, czy byłyby oddalone, czy bliskie… Swym własnym sercem wnika w serca innych istot, innych ludzi, poznaje je… Z tak pogodnym sercem kieruje on i skłania on swój umysł ku poznaniu swoich poprzednich egzystencji”. Czyż nie są to opisy przeżyć i doznań po zażyciu środków psychoaktywnych?

Czytamy u Eliadego, że magiczne loty są typowe dla indyjskich jogów, którzy podobnie jak szamani pamiętają niektóre ze swoich poprzednich wcieleń, ale tylko Budda znał wszystkie, dlatego był „wszechwiedzący”. Biografowie Buddy (którego postać – według niektórych badaczy buddyzmu – jest symboliczną, syntetyczną figurą wielu buddów; według nich „Budda” to nie postać historyczna, lecz nazwa gatunkowa, kolektywne imię dla wcześniejszych mistrzów) często mówią o jego powietrznych podróżach. Budda przechodzi przez siedem niebios, czyli wstępuje przez siedem pięter kosmicznych odpowiadających siedmiu niebiosom planetarnym.

*****

Twierdzi się niekiedy, że buddyści osiągają „oświecenie” wyłącznie na drodze medytacji. Jednak badania wykazują co innego, przynajmniej jeśli chodzi o przeszłość. W 1995 roku Scott Hajicek-Dobberstein na łamach „Journal of Etnopharmacology” (nr 48) opublikował artykuł „Adepci Somy i alchemiczne oświecenie: psychodeliczne grzyby w tradycji buddyjskiej”. Brytyjski buddysta Mike Crowley rozważał tę problematykę w tekstach: „Kiedy bogowie pili urynę” czy „Amrita – enteogeniczny sakrament Buddy” (zob. M. Crowley, „Secret Drugs of Buddhism”). Dale Pendell, amerykański poeta, etnobotanik, przeanalizował problem w tekście „Amrita – neurofarmakologia nirwany”. Zob. też R.C. Parker and Lux, „Psychoactive Plants in Tantric Buddhism. Cannabis and Datura Use in Indo-Tibetan Esoteric Buddhism”.

W czasie przechodzenia przez 6 stopni ascetyzmu prowadzącego do iluminacji Budda zjadał codziennie jedno ziarno konopi; inna szkoła buddyjska w Indiach mówi, że podczas ostatniej wieczerzy Budda zjadł półmisek grzybów i zaraz potem przeniósł się do nirwany; w tantrycznym buddyzmie w Tybecie obecne w rytuałach były (są?) konopie indyjskie i łagodny stymulant – kamfora.

Według Eliadego także technika ekstazy chińskich taoistów ma szamańskie pochodzenie i szamańską strukturę; podczas transu dusza opuszcza ich ciała i wędruje po kosmicznych regionach. Autorzy taoistyczni mówią o wewnętrznych podróżach, którymi są wyprawa do „początku wszystkich rzeczy”, powrót do rajskiego stanu „sprzed upadku”, kiedy to ludzie mogli wstępować do Nieba i rozmawiać z bogami, doznawali wyzwolenia z czasu i przestrzeni i odnajdywali się wiecznej teraźniejszości. Chińscy taoiści używali liści wawrzynu, konopi indyjskich, substancji psychoaktywnych z gruczołów ropuchy oraz spożywali „ling-chih”, czyli tajemniczego „boskiego grzyba”. W traktacie farmakopeicznym „Pen Ts’ao” legendarny cesarz Shen Nung, mityczny ojciec chińskiej medycyny pisze o efedrze (zawiera efedrynę) i o marihuanie jako o roślinie „co wyzwala od grzechu”. Taoiści rekomendowali – podobnie jak japońscy szintoiści – użycie haszyszu w kadzidłach podczas swoich rytuałów.

Eliade opisuje takie m.in. motywy występujące w zoroastryzmie i mazdaizmie: Zaratustra ma niebiańskie pochodzenie, substancja jego ciała stworzona została w niebie, spadła z deszczem, by być wchłonięta przez rośliny – tę właśnie substancję rozpuszczoną w mleku zmieszanym z haomą wypili jego rodzice, kiedy połączyli się po raz pierwszy i poczęli go. Wisztaspa użył konopi (bhang), by osiągnąć ekstazę: podczas gdy ciało spało, dusza wędrowała do raju. Jak wierzono w tradycji awestyjskiej, sam Zaratustra „oddawał się ekstazie” i był obeznany z szamańskimi technikami indoirańskimi; jego działania mają szamanistyczną strukturę (tam, gdzie u Eliadego i innych tradycyjnych badaczy występuje określenie „szamański”, należy zawsze dodać doń słowo „enteogeniczny”, a wówczas wszystko staje się bardziej zrozumiałe). Stan maga, czyli ekstatyczne doświadczenie, przynoszące iluminację, osiąga się głównie poprzez ofiarę haomy, „napoju nieśmiertelności”, wypijanego przez kapłana podczas ceremonii. Spożywający rytualnie haomę ofiarnik wykracza poza kondycję ludzką, zbliża się ku Ahura Mazdzie; jedna z ksiąg Avesty nazywa bhang (konopie) dobrym narkotykiem Zaratustry, i mówi o dwóch ludziach, którzy przenieśli się do nieba, gdzie wypili napój bhang i objawione im zostały największe tajemnice.

Para niemieckich etnobotaników i etnofarmakologów Claudia Müller-Ebeling i Christian Rätsch przeprowadziła wieloletnie badania w Nepalu i odkryła, że nepalscy szamani używają prawie stu rozmaitych roślin psychoaktywnych, oczywiście w tym najbardziej znanych jak marihuana, mak lekarski, Amanita muscaria – nie mylić z silnie trującym muchomorem sromotnikowym Amanita phalloides – oraz innych, bardzo mało znanych.

Stanislav Grof, współtwórca psychologii transpersonalnej, czeski lekarz, który pod koniec lat 60. zeszłego wieku wyemigrował do USA, uważany jest przez niektórych za „największego w świecie badacza środków psychodelicznych”. W swojej pracy Realms of the Human Unconscious Grof wskazuje na zbieżność przeżyć w odmiennych stanach świadomości z kolejnymi stopniami szamańskich wtajemniczeń. Doznania „psychodeliczne” ludzi badanych przez Grofa, okazywały się bardzo podobne do doświadczeń szamanów, a zarazem zgodne mitologicznym, kulturowym i archetypowym dziedzictwem całej ludzkości. Mogą to być wizje entoptyczne, geometryczne wzory, ornamenty, wirujące kształty, zamiany postrzegania wrażeń zmysłowych, „odwijania nici Ariadny”, czyli cofania się w indywidualną przeszłość danej osoby aż do chwili narodzin albo do „początków czasu”; doznania transpersonalne np. przeżywanie własnej agonii, „połknięcie przez monstrum”, dekompresja ciała, ekstaza oceaniczna, bycie poza ciałem itp.

*****

„Oświecenie i jego synonimy pojawiają się we wszystkich pismach mistycznych, w wielu językach na Wschodzie i na Zachodzie” (Robert Anton Wilson).

Eliade stwierdza: „przeżycie mistyczne – niezależnie od tego, jaka religia jest jego kolebką – zawsze wiąże się z wniebowstąpieniem. Więcej nawet, niektóre szamańskie stany ekstazy wywołują wizje świetlne do złudzenia przypominające pewne doświadczenia mistyk historycznych (Indie, Daleki Wschód, kultury śródziemnomorskie, chrześcijaństwo)”. Ciekawe, skąd bierze się to podobieństwo.

Zwróćmy tu uwagę na dość charakterystyczny błąd Eliadego, który przyjmuje, że to „religia jest kolebką przeżycia mistycznego”, podczas gdy rzecz ma się odwrotnie: przeżycie mistyczne jest „kolebką religii”.

*****

Słońce czczone jest w kulcie solarnym jako symbol Bóstwa, ponieważ w trakcie mistycznego przeżycia rozbłyska wewnętrzne słońce – oślepiające słońce w centrum umysłu mistyka (Jasne Światło Próżni tybetańskich buddystów); wspomniane przez Eliadego słońce, które inicjowany widzi „w środku nocy” albo nieruchome słońce zatrzymujące się na najwyższym punkcie nieboskłonu (Wielkie Południe Nietzschego?); tu pojawia się „świetlistość Bytu”, doświadczenie światła (Centralnego Słońca) jako źródła wszystkiego, co istnieje, siły podtrzymującej kosmos, życie i umysł, siły, która wszystko czyni widzialnym; kult słońca opiera się na mistycznych świetlnych epifaniach i teofaniach; nie chodzi rzecz prosta o kult słońca jako takiego, ale jako pewnej zasady, łączącej mistyczne czyste, wieczne białe światło, spirytualne, wewnętrzne światło widziane w zmienionym stanie świadomości z zewnętrznym słońcem na niebie; z tego związku powstaje kult słońca – oczywiście nie słońca fizycznego, materialnego, ale słońca jako analogemu procesów duchowo-kosmicznych; paradoksalna chwila iluminacji porównywana jest tekstach wedyjskich i w upaniszadach do błyskawicy, zrozumienie Brahmana, urzeczywistnienie bytu, doświadczenie „światła wewnętrznego” jest nagłe „jak zapalająca się błyskawica”; („w błyskawicy prawda”); światło fizyczne i światło transcendentalno-metafizyczne łączą się w jedno Królestwo Światła; rozbłyskuje wewnętrzna świetlistość duszy, a Światłość Wiekuista świeci mistykom; promień wytryska Buddzie z wypukłości na ciemieniu i unosi się nad jego głową; w hinduskich upaniszadach głoszona jest wspóistotowość Bóstwa, słońca, światła, ducha i czynnej energii stwórczej; momentalne „świetliste uchwycenie Bytu” jest objawieniem metafizycznej prawdy; brahman odsłania się każdorazowo w świetle, które się wznosi, i w chwale, która lśni; cały wszechświat rozświetlony jest blaskiem emanującym z kępki włosów, jaka rośnie Buddzie między brwiami; szaman czuje tajemnicze światło w całym ciele, wewnątrz głowy, w samym sercu mózgu, zapala się niewytłumaczalna latarnia, świetlisty ogień, które czynią go zdolnym do widzenia w ciemnościach; świetlistą gnosis głoszą „gnostycy”; w apokryficznej Tajnej księdze Jana mówi Ewa: „jestem zapowiedzią czystego światła”; w przeżyciu mistycznym odsłania się związek: światło-boskość-duch-życie; mistyk dociera do empireum – najwyższej sfery nieba – sfery ognia i światła; szaman Huicholów musi wznieść się przez oślepiającą zasłonę słonecznego światła i zabrać z królestwa Ojca-Słońca boski kryształ, który jest przodkiem wszystkich szamanów; w przypadku kultu słońca zasada „jak na dole, tak na górze, jak na górze, tak na dole” winna być odczytywana w ten sposób, że na górze jest „słońce w umyśle” mistyka, na dole – słońce, jako obiekt fizyczny; to mistyczne przeżycie sprawia, że słońce fizyczne zostaje ożywione, uduchowione, jako Ostateczne Źródło Bytu, przekształcone w symbol Boga.

*****

Według Eliadego doświadczenia i ideologie „światła mistycznego”, „światła nadprzyrodzonego” są szeroko rozpowszechnione na całym świecie w większości religii, w mitologiach, teologiach i gnozach (istnieje na ten temat ogromna dokumentacja); doświadczenie Światła radykalnie zmienia status ontologiczny podmiotu, otwierając go na świat Ducha.

*****

U plemion południowoamerykańskich, np. u Desanów (opis Eliadego), całe stworzenie wyemanowane zostało ze żółtozłocistego światła Ojca-Słońca; Słońce-stwórca nie jest tożsamy z ciałem niebieskim, jest raczej zasadą stwórczą jako taką; dusza to świetlisty pierwiastek obdarzony własnym światłem, którego Słońce udziela każdemu człowiekowi w chwili narodzin – w centrum rytuałów Desanów jest spożywanie enteogenu yage. Eliade wskazuje na bogatą literaturę opisującą „spontaniczne bądź wywołane narkotykami doświadczenia światła wewnętrznego”.

*****

„Środki halucynogenne zawierające tryptaminę zalewają umysł światłem. Pokrewna im serotonina, odgrywająca ważną rolę w chemicznych procesach mózgu, przetwarzana jest na melatoninę w reakcji zachodzącej pod wpływem światła. Inaczej mówiąc, światło wpadające do oka podąża kanałem wzrokowym, który się rozgałęzia i prowadzi do szyszynki. Tam fotony wywołują chemiczną zmianę w serotoninie, w wyniku czego powstaje melatonina. Związki te są spokrewnione z grupą tryptamin, które są psychotropowymi składnikami grzybów halucynogennych. Wszystko odbywa się w szyszynce pod wpływem światła” (Terence McKenna).

*****

Dla mistyka ważniejsze niż słońce na niebie jest „słońce poza słońcem”, siedziba transcendentalnego Władcy rządzącego słońcem, księżycem i gwiazdami, które rządzą nami; wśród mistycznych metafor znajdziemy także „czarne słońce” (Sol niger), rozumiane w planie metafizycznym jako czysta duchowa siła, której emanacją jest zwykłe, widzialne słońce.

*****

W kulcie ognia nie idzie, co oczywiste, o ogień zwykłego ogniska, ale o manifestację wewnętrznego płomienia, o ogień mistyczny widziany okiem serca i okiem mądrości, o wewnętrzne odczucie ofiary płonącej wiecznie „na ołtarzu umysłu” – stąd obrazy słońca i ognia: języki ognia nad głowami, ptaki ognia, ogień słoneczny, wyspy ognia, rydwany ognia; „ja” spala się w ogniu duszy; cały wewnętrzny świat ogarnia pożar; Budda mówi, że „staje się płomieniem”; mistyk osiąga nirwanę i jego ciało zaczyna wydzielać płomienie, które je spopielają, inny zajmuje się ogniem i samorzutnie spala; z głów słynnych joginów i kontemplatyków indyjskich zawsze dobywają się płomienie, ich ciała zaś promieniują ognistą energią; w hymnie poświęconym bogu Mitrze z jego czoła „wytryska płomień”; u Desanów dusza szamana porównywana jest do ognia, którego blask przenika ciemność i wydobywa z niej wszystkie rzeczy, do płomienia rzucającego potężne, złote światło, podobne do światła słonecznego; magiczne sakramenty soma i haoma były związane z rytuałem ognia; z ofiarą somy wiązano w Indiach ceremoniał „budowania ołtarza ogniowego”, według niektórych podań to Agni – hinduski bóg ognia przyniósł na ziemię czarodziejską somę.

*****

Soma to magiczna roślina (jest ok. 900 odniesień do niej w hymnach Rigwedy); soma to substancja poczyniona z rośliny lub kilku roślin, z której bogowie wytwarzali swój palący eliksir nieśmiertelności; Soma to Niebiańska Rosa Ekstazy i ulubiony drink boga Indry; Indra napił się somy i wpadł na pomysł, żeby stworzyć świat; Soma jest bogiem w typie Dionizosa, opiekunem pieśniarzy i kapłanów, jest jasnowidzący, inteligentny, mądry, zwycięski, hojny; soma jest słońcem, soma jest księżycem, który jest czarą, w kolejnych fazach napełnianą sokiem somy, wypijanym następnie przez bogów; somę przynoszą z nieba sokoły lub córy Słońca; znajdowana na zboczach gór soma opisywana jest także jako złote jabłko, oko lub wiele oczu, złota woda, miód, świetliste strzały, złota uryna, złota sperma, złoty deszcz, złoty śnieg, krowa gotowa do zapłodnienia, ryczący wół, koń, złota skóra, fallus, wagina. Soma daje ludziom siłę i pełnię życia; jest ambrozją i krynicą młodości. Żywi i przenika rośliny, tchnie życie w nasienie zwierząt, daje natchnienie poecie i siłę uniesienia modlitwie.

*****

Soma wyrasta z „pępka ziemi”, ze środka świata, tam, gdzie możliwa jest łączność nieba z ziemią; wiele szczegółów, związanych z wyciskaniem soku z tej rośliny, opisano w kategoriach kosmicznych i biologicznych zarazem: głuchy dźwięk kamienia młyńskiego utożsamiony został z grzmotem, sito ma wyobrażać chmury, sok staje się deszczem, który powoduje wzrost roślinności itd.; wszystkie te symbole biokosmicznej płodności zależą ostatecznie od „mistycznej” wartości somy. Wszystkie właściwości somy związane są ze stanami zmienionej świadomości wywołanymi przez jej spożycie.

Piliśmy Somę,
staliśmy się nieśmiertelni,
dotarliśmy do światła, znaleźliśmy bogów,
cóż może nam teraz uczynić wrogość i złość śmiertelnego, o Nieśmiertelny (Rigweda);

Przepłynąłem nad niebem i ziemią w blasku mej chwały,
Czyżbym pił somę?
Uniosę ziemię i umieszczę ją tu albo tam,
Czyżbym pił somę? (Rigweda)

*****

Podobnie jak kult solarny nie może mieć swojego źródła w obserwacji fizycznego słońca, tak samo kulty falliczne, kulty płodności nie mają ostatecznego punktu ogniskującego w akcie seksualnym; także wówczas, kiedy obrazy fallusa i rozmaitych zachowań seksualnych są symbolami i alegoriami wyższych prawd duchowych, ich użycie wynika stąd, że w każdym przypadku ostatecznym punktem ogniskującym jest doświadczenie mistyczne; seks i ciała niebieskie mogą być interpretowane jako metafory mistycznego doświadczenia; nie zwykłe spółkowanie, nie zwyczajny akt płciowy, dostępny wszystkim ludziom, ale mistyczna zasada; seks nawet w rytualnym kontekście nie mógł być w żadnym razie źródłem przeżycia mistycznego, chyba że chodziło o seks, któremu towarzyszyło spożywanie substancji enteogenicznych – a dokładniej rzecz biorąc, chodziłoby o zażywanie enteogenów, któremu towarzyszył seks. Seksualna joga nieascetycznego skrzydła sufich czy hinduskich tantrystów bez wątpienia miała związek z enteogenami; świętą rośliną Freji – bogini miłości i płodności są konopie, i właśnie – jak uważa Christian Rätsch – na polach konopi lud odprawiał w dawnych wiekach erotyczne rytuały; do dzisiaj w Azji Centralnej zbiera się konopie w ten sposób, że nagie dziewczęta polewa się wodą, po czym biegają one wśród pól, a listki przyczepiają się do ich skóry; powiązanie enteogenów z seksem pokazuje mandragora, która miała rosnąć pod szubienicami, gdyż zabobon powiadał, iż każdy wisielec ma w momencie śmierci wytrysk i że to z męskiego nasienia wyrasta psychoaktywna mandragora. Ponadto fallus podobny jest do grzyba i to powinno przekonać wszystkich odnoszących się sceptycznie do teorii enteogeniczno-mistycznej.

*****

Woda występująca w religijnych mitach i rytuałach to nie zwyczajna woda, która nas moczy podczas deszczu, w której się kapiemy i myjemy, woda jeziora, w której pływamy. Symbole akwatyczne rodzą się w wodzie przeżycia mistycznego – to mistyk czuje fale, czuje wodę spływającą mu po skórze, biegnie po falach, idzie pomiędzy ścianami wody, tonie w głębinie, przeżywa burzę na jeziorze i jej uciszenie, przebywa w brzuchu ryby, zanurza się w wodną głębinę, przenika go falowanie Bytu; odczuwa chaos pierwotnych wód; jeśli udaje mu się zachować mentalną stabilność i samokontrolę podczas sesji inicjacyjnej, to tak jakby biegł po wodzie; ziemia faluje jak morze; woda nieśmiertelności to nie zwykła woda, lecz woda wzbogacona enteogenami.

*****

Ani ciała niebieskie, ani natura, ani to, co związane z płodnością (seksem), nie jest ostatecznym odniesieniem, ku któremu odsyłają mistyczno-mityczne alegorie – jest nim realne, autentyczne, konkretne przeżycie mistyczne (stan zmienionej, rozszerzonej świadomości); słońce, księżyc, gwiazdy, cykl zbiorów, płodność etc. – coś potężnego musiało zapalić te pola znaczeń w sercu indywidualnej psyche, która przekształca je w alegorie i symbole; wychodzenie od dosłownego słońca czy dosłownego fallusa, dosłownego zboża, które zasiane wyrasta, prowadzi ku błędnym materialistycznym wyjaśnieniom; rośliny i cykle przyrody są ważne, ale przede wszystkim w odniesieniu do roślin enteogenicznych uważanych za „niebiańskich przewodników”, zamieszkiwanych przez duchy i bogów, niekiedy – jak soma i kaktus pejotlu – czczonych jako bogowie. Należy jednakże pamiętać o tym, że „deifikacje” i antropomorfizacje enteogenów, oddawanie im czci, kodowanie ich pod różnymi symbolami, metafory i skojarzenia z nimi związane są sprawą drugorzędną w ramach teorii enteogeniczno-mistycznej.

Najważniejsze i podstawowe są przeżycia, mistyczne wglądy, wizje i transy, których źródłem są enteogeny, oraz mistyczne alegorie i metafory będące ekspresją tych przeżyć.

*****

Cykle natury, ciała niebieskie były pojmowane jako boskie, ale ten typ sakralizacji także zakorzeniony był w przeżyciu mistycznym („Jasne gwiazdy zaranne wschodzą w mojej duszy”); zjawiska przyrody i kosmologia były użyte jako naoczne symbole wyrażające fenomeny występujące w stanach mistycznych; zachodzące i wschodzące słońce, kwadry księżyca, umierające i znowu wzrastające rośliny są zwyczajnymi zjawiskami, są codziennym doświadczeniem; ponieważ zaś teoria wychodzi od aksjomatycznego założenia, że to co codzienne nie może być źródłem niecodziennego, to trzeba odwrócić zależność – śmierć i zmartwychwstanie, zachód i wschód słońca, zaciemnienie i ponowne rozbłyśnięcie księżyca, zachodzą w stanie mistycznym, a następnie na drodze analogii rzutowane są na zjawiska zewnętrzne, materialne, fizykalne i podlegają metaforycznej alegoryzacji przy użyciu tych zjawisk jako symboli; doświadczenia powszechnie spotykane, codzienne, dostępne zmysłom wszystkich ludzi nie mogą być źródłem tego, „co nie jest z tego świata”.

*****

Indianie mówią o grzybach: przenoszą cię tam, gdzie bogowie.

*****

„Gdy nasi przodkowie zdobywali pożywienie, musieli natknąć się na psychotropowe grzyby lub być może na inne rośliny posiadające te same właściwości, po spożyciu których poznali cud doświadczenia obecności Boga. To odkrycie musiało być poczynione przy wielu okazjach, oddalone od siebie w przestrzeni i czasie. Musiała to być potężna odskocznia dla wyobraźni pierwotnego człowieka” (Robert Gordon Wasson).

*****

„Amanita muscaria była boskim pokarmem, czymś, czego nie wolno traktować lekko, czymś, czego nie wolno profanować. Stanowiła pokarm bogów, ich ambrozję; nektar był sokiem wyciśniętym z jej miąższu” (Carl Ruck, Blaise Staples).

*****

Eliade pisze o mocy wewnętrznej, u szamanów i joginów przejawiającej się jako „magiczne, nadprzyrodzone ciepło”, gorąco, rozgrzanie; Budda jest „rozpalony”. Natura muchomora jest „pełna żaru”, jedzony grzyb ma lekko palący smak i powoduje wystąpienie mocnego pocenia się, tak jakby ktoś połknął ogień; czerwono-pomarańczowe kapelusze muchomorów Amanita muscaria wyglądają jak rozrzucone po ziemi żarzące się węgle.

Muchomor (Amanita muscaria) żyje w symbiozie ze świerkami, sosnami i innymi drzewami iglastymi, niekiedy rośnie pod dębami oraz pod brzozami. Dlatego brzoza jest rytualnym drzewem szamana, po której wspina się wewnątrz jurty czy chaty, jest repliką wznoszącego się w Centrum Wszechświata Drzewa Kosmicznego, na którego wierzchołku lśni Gwiazda Polarna. Rosyjski kult „bieriozek” jest być może dalekim echem tych wyobrażeń.

„Amanita muscaria to prawzór trującego grzyba w bajkach dla dzieci, z dużym czerwonym kapeluszem, pokrytym białymi kropkami. Obraz chochlików żyjących pod takimi grzybami jest pozostałością używania muchomora przez szamanów europejskich setki lat temu dla wywołania wizji żywiołowych elfów natury – «czarodziejskich ludzików». Doświadczali tego mistycy celtyccy w objawieniach psychodelicznych” (Timothy Freke, Peter Gandy).

Peter Lamborn Wilson (Hakim Bey) przeanalizował irlandzkie legendy i znalazł sporo aluzji do enteogenów; w jednej z legend żeglarze docierają do „Wyspy Upajających Winnych Owoców”, w innych legendach występuję dziwne jagody, karmazynowe orzechy laskowe, cudowne jabłka. To pasowałoby do misteriów druidzkich.

*****

Według teorii mistyczno-enteogenicznej w religijnych i mistyczno-mitycznych tekstach nakładają się na siebie znaczenia i odniesienia; odczytaniu alegorycznemu może towarzyszyć odczytanie dosłowne, ale odnoszące się do enteogenów i rytuałów z użyciem enteogenów. W określonym kontekście alegoria odsyła do zjawisk i faktów naturalnych. Góra może być celem wstępowania w mistycznej, duchowej wędrówce oraz realnym świętym miejscem, gdzie rosną enteogeny i odbywają się sesje enteogeniczne. Zwyczajna góra staje się kolumną świata, miejscem połączenia ziemi i nieba, miejscem entegoenicznej metanoi.

„Ziemia mlekiem i miodem płynąca” może być celem historycznej wędrówki ludu albo mistyczno-duchowej wędrówki aniołów (dusz) przez pustynię materii do niebiańskiej ojczyzny, ale zarazem może aluzyjnie odnosić się do faktu, że wysuszone muchomory (Amanita muscaria) spożywano niegdyś w mleku i w miodzie.

„Manna z nieba” jest zarówno zwykłym pokarmem spożywanym przez głodnych ludzi, jak i pokarmem mistyczno-duchowym. A na trzeciej płaszczyźnie manna = A-manna-ita muscaria. Narodziny boga w grocie mają głębokie, symboliczne znaczenia, a zarazem realna grota jest miejscem, gdzie odbywa się inicjacja przy użyciu enteogenów; grota jest symbolem „łona”, „macicy”, z której inicjowany, wpierwej umarłszy, rodzi się na nowo.

W mitach i legendach pojawia się wątek ludzi, którzy zasnęli np. w jaskini, a kiedy się obudzili, stwierdzili, że „na zewnątrz” minęło wiele lat; na przykład cudotwórca Epimenides z Krety jako dziecko wszedł do jaskini i zasnął, przespał 57 lat, ale się nie zestarzał: podczas sesji enteogenicznej czas ulega przemianie, wydłuża się lub skraca. Robert Gordon Wasson pisał: „w ciągu jednej nocy żyliśmy poprzez eony, zdawało się, że sekwencja wizji trwa lata, a nasze zegarki mówiły, że minęły sekundy”.

Istoty boskie i półboskie emanują nadprzyrodzonym blaskiem; wokół głów tych, którzy „wiedzą”, pojawiają się: słoneczna aureola, gloria, nimb, okrągły obłok światła, korona z promieni. Czysto symboliczno-duchowe znaczenie nie ulega unieważnieniu przez obserwację, że odwrotna strona kapelusza psychoaktywnego muchomora Amanita muscaria ma kształt promienistego słońca.

*****

Muchomor w wodzie zabarwia ją na czerwono jak wino (jakby dodano krwi do wody); kiedy wysuszony i ponownie nawilgocony kapelusz grzyba się ściśnie, wypływa zeń „krew”; wysuszony kapelusz grzyba ma metaliczny, złoto-brązowy kolor jak chleb; przełamać się na pół „chlebem” – po to, by drugi zjadł tyle samo (przyjął taką samą dawkę enteogenów); księżyc ma wiele symbolicznych odniesień, ale może jego znaczenie to ślad po misteriach lub sesjach enteogenicznych odbywanych nocą, przy świetle księżyca, o północy; przy księżycu zbierano enteogeniczne rośliny; w mistyczno-ekstatycznych doświadczeniach częsta jest gra wielobarwnych świateł – symbolika kolorów tutaj ma swoje źródło, ale czy tak często występujące kontrastowanie czerwieni i bieli w najrozmaitszych symbolicznych kontekstach, kolorów, które wydają się silniej niż inne oddziaływać na ludzką psyche, może mieć związek z tym, że czerwony kapelusz magicznego muchomora pokryty jest białymi kropkami?

*****

Obyczaj przynoszenia do domu choinki na Boże Narodzenie brał się być może stąd, że w lesie pod choinkami znajdowano magiczne grzyby, najcenniejszy dar bogów; prezenty chowane pod choinką (biały papier +czerwona wstążka) symbolizują ten dar; choinki zdobione są kolorowymi przedmiotami, często białymi i czerwonymi, wiesza się też niekiedy jabłka, czyli symbole magicznych grzybów.

Z okresem świąt Bożego Narodzenia związana jest postać św. Mikołaja – zajmuje się nią dział badań nad magicznymi grzybami nazywany „mikołajologią” (inni mówią o badaniach nad „Santan-izmem”). Św. Mikołaj jest najbardziej znanym szamanem na świecie, ubranym w czerwono-biały, „muchomorowy” strój. Renifery lubią zjadać muchomory, nic więc dziwnego, że renifery ciągnące sanie św. Mikołaja umieją latać (mają „odlot”). Św. Mikołaj przynosi prezenty w worku, do worka szamani zbierają święte grzyby. W rytuałach na Północy szaman wchodzi przez otwór w dachu (chaty albo jurty), św. Mikołaj wchodzi przez komin. Po angielsku „gift” znaczy prezent, dar, ale po niemiecku „Gift” to „trucizna” – chodzi więc o „trujące dary”, czyli muchomory. Św. Mikołaj rozdaje oczywiście także inne dary, których nigdy nie braknie – podobnie bóstwo rozdaje siebie ludziom i nigdy go nie ubywa. Ludzie otrzymują od św. Mikołaja prezenty, symbolizujące najcenniejszy dar, jaki każdy człowiek na Ziemi dostaje z Nieba ­– duszę, boską iskrę, cząstkę bóstwa.

Pochodzący z bieguna północnego św. Mikołaj na swoich latających saniach jest dziecinną, ludową wersją germańskich bogów Północy, np. Odyna, Donara czy Thora, mknących na swoich wozach i rydwanach poprzez przestworza, ze szczytu wszechświata, z kosmicznej Północy, z okolic Gwiazdy Polarnej. Christian Rätsch pisze: „Największe szamanistyczne przeżycie, które można mieć w naszej kulturze, to dać się wciągnąć w «Pierścień Nibelunga» Wagnera. To jest szamańskie dzieło sztuki o niezwykłej głębi. Kultura germańska była kulturą szamańską. Ludy germańskie żyły jak Indianie w Północnej Ameryce. Są paralele w mitologii, świętych zwierzętach i roślinach. Być może stąd bierze się nasza [Niemców] życzliwość wobec Indian”.

Zielone drzewko bożonarodzeniowe przedstawia – zdaniem niektórych symbologów – biologicznego, naturalnego, wyłącznie cielesnego człowieka. Na nim zawiesza się błyszczące ozdoby, świece, lampki, czyli symbole tego, co duchowe. Na czubek choinki nakłada się tzw. szpic albo gwiazdę – to głowa człowieka, jego duch, inteligencja, świadomość. Świeczki palące się na choince symbolicznie rozpalają ludzkie ciało – tak duch rozpala biologicznego człowieka. Świetlista dekoracja, białe i lśniące anielskie włosie, wielobarwne, świecące ozdoby są skarbami światła, nieśmiertelnym, niezniszczalnym darem Boga dla „zwierzęcego” człowieka. Ogień, światło, blask, biel to odpowiedniki słońca i gwiazd symbolizujących wyższy niebiański świat.

Bożonarodzeniowe drzewko jest Drzewem Kosmicznym, Drzewem Życia – zakorzenione jest w ziemi zaś jego gałęzie i korona sięgają kosmosu – podobnie człowiek zanurzony w materii, cielesności, naturalności i fizyczności głową umysłem, świadomością (duszą) sięga gwiazd, czyli Nieba.

*****

Namaszczenie ciała było kiedyś namaszczeniem substancją psychoaktywną oddziaływającą przez skórę; tak namaszczały się czarownice, aby odbywać swoje szamańskie loty – psychoaktywna substancja wnikała przez delikatny naskórek łechtaczki, pochwy lub odbytu (także na podstawie opisów rytuałów tantrycznych i sztuki hinduskiej można wysnuć wniosek, że tych dróg używano). Enteogenne grzyby i oliwę ugniatano razem, aby uzyskać maści o różnej gęstości i płynności; mieszanina oliwy i balsamu była używana przy niektórych sakramentach i ceremoniach – pierwotnie z dodatkiem substancji psychoaktywnych. Namaszczenie chorych może być odległym echem dawnego namaszczenia w celu uzdrowienia chorego, trzeba wszak pamiętać, że wiedza o enteogenach była częścią całej wiedzy o roślinach i ziołach stosowanych w celach leczniczych (święta medycyna), o afrodyzjakach, truciznach etc. Właściwości lecznicze np. marihuany były wielokrotnie opisywane.

*****

Richard Rudgley pisze w Alchemii kultury o bohaterze zaroastryjskiej Księgi Arda Wiraz, że pije psychoaktywną substancję mang (haomę). Pije ją ze złotych czar, zgodnie z rytuałem picia haomy polegającym na przełknięciu magicznego napoju w trzech haustach. Przed spożyciem odurzającej substancji, która ma go przenieść w zaświaty, Wiraz myje ręce i całe ciało, przywdziewa się świeże szaty, skrapia się wonnościami i rozkłada na ziemi nowy kobierzec. Wypija zawartość trzech czar mang przy wtórze inwokacji do Dobrej Myśli, Dobrej Mowy i Dobrych Czynów. Pozostaje w pogrążony w transie siedem dni i nocy. W tym czasie jego dusza podróżowała po zaświatach i powróciła do ciała dopiero siódmego dnia. Biorąc pod uwagę, że Wiraz wyruszył w duchową podróż, podczas gdy jego ciało spoczywało na dywanie, to czy – przypuszcza Rudgley – „nie można by legend o latających dywanach wyjaśnić także odurzeniem (podobnie jak okazało się, że loty czarownic na miotłach miały związek z halucynacjami)?” Zagadka pochodzenia opowieści o latających dywanach wyjaśniona!

*****

„Indianin nie ma naszych problemów. Nie musi rozmyślać nad abstrakcyjnymi definicjami, ani zajmować się teoriopoznawczymi spekulacjami. Dla niego sprawa jest prosta: trans nie jest żadnym «stanem zmienionej świadomości», lecz kontaktem z prawdziwą rzeczywistością, zjednoczeniem lub spotkaniem z Bóstwem, podróżą do podziemnego świata lub w regiony, które leżą za Mleczną Drogą. Doświadczenie mistyczne nie jest iluzją czy halucynacją, ale temixoch, czyli «rozkwitającym snem»” (Christian Rätsch).

*****

Z morza podniosło się morze
A po morzu przybyli bogowie
Bogowie kroczyli naprzód jak kwiaty
Podążali za morzem
I przybyli do łona
Miejsca powstawania
Miejsca ich narodzin
(Pejotlowa Pieśń Huicholów)

*****

Wielu badaczy głowiło się nad tym, czym mogą być i co znaczyć słynne geoglify na równinie Nazca w Peru, czyli „narysowane” tam proste linie, obrazy i geometryczne figury. Jedne są całkiem cienkie i stanowią część wyrytych na ziemi rysunków, inne mają aż do osiemdziesięciu metrów szerokości i ciągną się prosto na przestrzeni ponad dwóch kilometrów, po czym nagle się urywają. Pomiędzy nimi i obok nich biegną wielokilometrowe proste cienkie linie, zbiegające się jednym punkcie jak wiązka promieni. Niektóre pokonują górskie zbocza albo układają się równolegle po pięć. Następnie znowu przecinają się pod kątem prostym albo tworzą trapezy o długości ośmiuset metrów. A pośród tych głównych rysunków mrowią się stosunkowo małe wyryte w ziemi wizerunki ryb, ptaków, pająków i ludzi. Niemiecka geografka Maria Reiche 22 lata poświęciła na rozwiązanie zagadki; jej zdaniem był to rodzaj kalendarza astronomicznego, gdyż kilka z linii wskazuje dokładnie przesilenie dnia z nocą, albo ilustrowana księga astronomiczna, ponieważ kilka figur przypomina konstelacje gwiezdne. Inni badacze podawali jeszcze dziwniejsze rozwiązania. Co ciekawe, podobne wzory odkryto na wyrobach, ceramicznych, czyli takie same znaki pojawiały się zarówno w makro-, jak i w mikroskali.

Najbardziej racjonalne rozwiązanie podał jak zwykle Erich von Däniken: uważa on, że na równinie wylądowali kiedyś przybysze spoza Ziemi, którzy wybudowali tam pas startowy dla swoich maszyn latających w obrębie atmosfery ziemskiej. Po zniknięciu pozaziemskich przybyszów ludzie, przypuszcza Däniken, odczuli nieodpartą potrzebę wyrycia w ziemi jakichś znaków zwróconych ku niebu, dokąd odlecieli „bogowie”. Pragnęli powrotu niebiańskich nauczycieli i mistrzów, pragnęli wysłać sygnał do Nieba. Dlatego zaczęli ryć w ziemi gigantyczne oznakowania – tworzyć ilustrowaną księgę dla „bogów”.

W jednym trzeba się zgodzić z Dänikenem: aby ludzie zechcieli podjąć się takiej pracy, niezbędny był jakiś potężny impuls duchowy. Wszystkie inne wyjaśnienia są mało przekonujące, gdyż zakładają, że autorzy linii i wizerunków wysilali się dla dość trywialnych celów. Dodać należy, że podobne dzieła „sztuki ziemi” znajdują się także w innych częściach Ameryki Południowej. W 1977 roku antropolożka Marlene Dobkin de Rios, a potem Paul Devereux i inni badacze wysunęli hipotezę, że w przypadku południowoamerykańskich geoglifów chodzi o „szamańskie krajobrazy”, stworzone w okolicach, gdzie istniały kulty oparte o enteogeny. W stanach ekstatycznego transu widzi się rozmaite entoptyczne kształty – linie, punkty, spirale, pajęczyny, kratownice, arabeski etc. Takie kształty pojawiają się na naskalnych rysunkach (źródła dawnej sztuki bez wątpienia mają związek z enteogenami) lub na ceramice. Geoglify na równinie Nazca i w innych miejscach byłyby zatem uschematyzowanym, spotęgowanym wyrazem szamańskich wizji. Dla Indian linie te oznaczają trasy podróżowania duchów, stanowiąc swego rodzaju mapę szamańskich wędrówek (lotów) odbywanych poza ciałem. Zatem w pewnym sensie Däniken ma rację: ludzie ryli owe geoglify na cześć bogów (duchowych istot) przebywających w innym świecie. Eliade pisał, że szaman podejmuje podróże mistyczne do wszystkich krain kosmicznych, dociera przez „dziurę” na szczyt sklepienia niebieskiego, urzeczywistniając w ten sposób swoje wniebowstąpienie. Dusza, która opuszcza ciało, leci w „kosmos”, na księżyc, ku Gwieździe Północnej, na Mleczną Drogę, do Centrum Wszechświata, wstępuje do najwyższego Nieba. Istnieje tu zatem pewien, dostrzeżony przez Dänikena związek z kosmitami, tyle tylko, że owymi kosmitami są ludzie (szamani, mistycy) lecący poprzez wielowarstwowe poziomy astralnego świata, poprzez wielowymiarowy wszechświat psyche i ducha, odbywający kosmiczne podróże wewnątrz umysłu podczas ekstatycznego transu po enteogenach. Znaki na równinie Nazca są egzemplifikacją cudownie poetyckiej koncepcji: wędrując po ziemi, mamy „niebo pod stopami”. Zgodnie ze starodawną formułą: Niebo na górze odbija się na dole.

Däniken racjonalizuje i materializuje boskie, metafizyczne prawdy o tym, że wszystko, co istnieje na ziemi, jest formą przejawiania się boskiego działania, wszystko co ziemskie ma swój prototyp, swoją pierwotną przyczynę w Niebie, to, co dzieje się na ziemi, jest transkryptem tego, co na niebie (w Niebie).

*****

W marcu 2006 roku prasa doniosła, że naukowcy amerykańscy odkryli w pobliżu centrum naszej galaktyki gigantyczną, rozciągniętą na przestrzeni 70 lat świetlnych, strukturę promieniowania o kształcie rozciągniętej podwójnej spirali do złudzenia przypominającą słynny łańcuch DNA nazwany przez jego odkrywców Watsona i Clarka podwójną helisą. W 1995 roku kanadyjski antropolog Jeremy Narby wydał książkę The Cosmic Serpent, w której przedstawił wyniki swoich badań nad wizjami szamanów z Peru po użyciu enteogenu ayahuasca. W wizjach tych pojawiały się węże w postaci podwójnej helisy. Zdaniem Narby’ego rośliny zażywane przez szamanów odsłaniają im prawdę o biologicznej strukturze świata ożywionego, a raczej nie tyle same rośliny odsłaniają tę prawdę, co zamieszkujące je „ożywione istoty”, „duchy”. Jakież to frapujące: biologia molekularna, szamańskie wizje i astrofizyka mówią o takiej samej strukturze bytu – od podwójnego węża w człowieku do podwójnego węża w kosmosie. A łącznik pomiędzy nimi stanowi eneteogen (visionary plant) ayahuasca. Być może chodzi wyłącznie o metaforyczne korespondencje, ale ładnie to się układa w pewną całość – enteogeny umożliwiały zarówno podróż w głąb natury, na molekularny poziom świadomości, jak i magiczny lot do centrum galaktyki; tu i tam widzimy (duchowym okiem) podwójnego węża.

*****

Masoneria wydaje się tym nurtem duchowym, który w swoich rytuałach przechowywał do pewnego momentu tajemnicę o enteogenach i ich działaniu. Według Roberta Antona Wilsona templariusze, od których masoneria wywodzi swoją genezę, praktykowali formę arabskiego tantryzmu i zażywali haszysz (nie wchodzimy tu w kwestię, czy wywodzenie przez masonerię swojego rodowodu od templariuszy nie było typowym dla różnych nurtów i organizacji tworzeniem „fikcji genezy”). Również teksty Różokrzyżowców pełne są roślinnej symboliki i ukrytych odniesień do enteogenów. Autor Kosmicznego spustu i Iluminatusa podejrzewał, że ziele pantagruelion występujące u Rabelais’ego to marihuana. Wilson był przekonany, że wykryć można u niego aluzje do świętych grzybów.

*****

Śiwa nie jest tylko jednym z wielu bogów, jest bogiem bogów, prapodwaliną Bytu, ostatnią i jedyną rzeczywistością, świat i wszystkie stworzenia rodzą się z jego ekstatycznej medytacji; jak mówi hinduska legenda, bóg Śiwa miał jakąś rodzinną kłótnię i wyszedł na pole, usiadł pod konopiami (bhang), żeby się schronić przed słońcem, i zjadł kilka liści, poczuł się tak dobrze, że od tego czasu był to jego ulubiony pokarm; dlatego nazywany jest Panem Bhangu.

*****

W swojej książce Smoki Edenu Carl Sagan twierdzi, że marihuana jest najstarszą rośliną uprawianą przez człowieka – Pigmeje pytani, jak długo uprawiają marihuanę, odpowiadają: „od początku czasu”. Tę hipotezę entuzjastycznie przyjęły środowiska „trawiarzy”, dla których Maria Juana jest najważniejszą „boginią”. Marihuana ceniona jest przez hinduskich i muzułmańskich fakirów jako roślina przedłużająca życie i wyzwalająca człowieka z więzów „ja”; w Indiach marihuana, którą, według tradycji, ofiarował ludziom bóg Indra, nazywana jest Dawcą Radości, Niebiańskim Przewodnikiem, Niebem Biednego Człowieka, Wysysaczem Smutku. Na Jamajce najlepszą „trawę” nazywa się „chlebem Baranka”.

Wśród badaczy i wyznawców teorii mistyczno-enteogenicznej ścierają się dwie szkoły: szkoła „grzybiarzy” i szkoła „trawiarzy”. Jedna doszukuje się „grzybów” tam, gdzie druga widzi „trawę”. Dla „trawiarzy” to marihuana jest „zielonym złotem”, „ambrozją” dawnego świata. Jedynie marihuanowe drzewko może być prawzorem Drzewa Kosmicznego, Drzewa Życia. „Grzybiarze” natomiast wskazują na to, że nóżka grzyba to nic innego jak filar Nieba. Nóżka symbolizuje Axis Mundi, kapelusz grzyba pokryty białymi plamkami jest zaś sklepieniem nieba usianego gwiazdami. Cała kosmologia mieści się albo w marihuanie, albo w grzybie. U Eliadego znajdziemy informację, że kopuła nieba jest czarą, do której wlewa się czarodziejski napój somy.

*****

Niemiecki historyk sztuki Walter Fraenger (1890-1964) jest autorem jednej z najoryginalniejszych i najbardziej „odlotowych” interpretacji malarstwa Hieronima Boscha. W swojej wydanej w 1947 roku księdze Hieronymus Bosch. Das Tausendjährige Reich – Grundzüge einer Auslegung dowodzi on (i doprawdy trudno się oprzeć opowiadanej przez niego fascynującej historii zaklętej w obrazach holenderskiego artysty), iż światopoglądowym tłem twórczości Boscha są „synkretyczna”, ezoteryczno-mistyczna gnoza i misteryjne rytuały praktykowane poza Kościołem i poza Synagogą. Stąd tyle u Boscha różnorodnych i zagadkowych symboli, niepoddających się jednoznacznej interpretacji. Fraenger pisze, że na obrazach Boscha odkryć można wszystkie rośliny z „apteki czarownic”: „Jeśli narkotyczne działanie tych «roślin nocnego cienia» mogło być przez Boscha pokazane z taką znajomością rzeczy, tak sugestywnie i autentycznie, to on sam musiał być z nimi obznajomiony, zatem holenderski malarz jawi się jako prekursor Thomasa de Quinceya, Charles Baudelaire’a i Edgara Allana Poe, którzy całkowicie świadomie zaprzęgli narkotyki w służbę wizjonerskiej sztuki”. Niektóre krajobrazy Boscha, dziwaczne, monstrualne budowle, wieże, mury wznoszące się gdzieś ku niebotycznym wysokościom, bezbrzeżnie puchnąca przestrzeń – odpowiadają opiumicznym wizjom de Quinceya opisywanym przez Baudelaire’a. Na jednym z obrazów widzimy dziwaczną, jajowatą budowlę przypominającą dokładnie apteczną retortę destylacyjną, w której „warzy” się medyczne zioła lub „transformuje” inne substancje.

Christian Rätsch zauważył: „Obrazy Boscha podobne są do światów, które manifestują się na psychodelicznych sesjach”. Claudia Müller-Ebeling zaś odnosząc się do centralnego panelu boschowskiego tryptyku „Ogród Rozkoszy Ziemskich”, stwierdziła: „Wielu oglądających tę sztukę, jest skłonnych przyjąć, że Bosch mógł obrazować swoje własne wizje wywołane roślinami zmieniającymi świadomość”. Na obrazie tym widzimy dziwaczne formy podobne do czerwonych grzybów, a także wielkie truskawki stanowiące farmaceutyczną sygnaturę wszystkich onirycznych metamorfoz tej sceny. W tradycji europejskiej truskawka albo poziomka (kojarzone z bożkiem Panem, satyrami, boginią Freją – boginią miłości i płodności) mogły w zakodowany sposób odnosić się do „magicznych muchomorów” Amanita muscaria. Truskawka to jakby jabłko z białymi lub żółtymi plamkami, czyli Amanita muscaria. Inny obraz Boscha „Kuszenie św. Antoniego” można interpretować jako ilustrację delirycznego, złego „tripu”, tamże oglądamy „magiczny lot” i upadek św. Antoniego. Obraz Boscha „Gody w Kanie” sprawia wielkie problemy interpretacyjne historykom sztuki, którzy nie mogą dociec, co naprawdę na nim autor przedstawił. Wiele szczegółów tego dzieła jest dla nich całkowicie niejasnych. Jedynie Walter Fraenger konsekwentnie dowodził, że na obrazie oglądamy rytuał owej „heretyckiej”, „gnostyckiej” sekty. Interesujące, że na stole nie ma żadnych talerzy, żadnych naczyń do jedzenia, tylko noże do krojenia i trudne do zidentyfikowania brązowe, czerwonawe jakby „bułki”, dziwnie przypominające grzybowe kapelusze.

*****

Piwo, które pili kiedyś ludzie (2-5% alkoholu), różniło się od tego, które pije się dzisiaj, tym, że było doprawiane enteogenami, w Egipcie pito piwo z mandragorą, Indianie do piwa kukurydzianego dodawali koki, na Syberii do piwa dodawano muchomory, gdzie indziej pito piwo z haszyszem, w dawnej Europie z lekko psychoaktywnym muszkatołowcem. W Niemczech dodawano kiedyś do piwa lulka czarnego, który, jak uważano, znajduje się pod specjalną opieką Odyna. Lulek czarny to po niemiecku „Bilsen-kraut”, „Bilsen” zaś łatwo zamienia się w „Pilsen”, od którego najpewniej pochodzi „Pilsner”.

*****

Czy istnieje jakiś związek pomiędzy hinduską somą, a greckim słowem „soma” (ciało)? Czy spożywać „somę” oznacza spożywać „ciało”? Czy jest tu jakieś odniesienie do azteckich grzybów, które w języku Indian nazywane są „teunamecatlth”, czyli „ciało boga”? Indie, Grecja, Meksyk – Jeden Świat?

*****

Czy święte krowy są dlatego w Indiach święte, że na krowich „plackach” rosną grzyby halucynogenne stropharia cubensis?

*****

Dlaczego polska flaga narodowa ma barwy muchomora?

*****

Czyż to nie Marks ostrzegał już, że religia to opium dla ludu? Najwidoczniej miał rację w większym stopniu, niż przypuszczał (Huston Smith).

Artykuł pierwotnie opublikowany w portalu Nowa Debata: http://nowadebata.pl/2012/12/24/enteogeny-po-raz-drugi/

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.