Jesteś tutaj: Publicystyka » Jarosław Tomasiewicz » Faszyzm po śląsku
Po zwycięskim „marszu na Rzym” w 1922 r. na orbicie endecji pojawiły się grupki sympatyzujące z Mussolinim: Zakon Faszystów Polskich, Rycerze Orła Białego czy najpoważniejsza z nich — Pogotowie Patriotów Polskich. Konspiracyjne PPP przygotowywało się do dokonania antyparlamentarnego przewrotu, ale zostało rozbite w 1924 r. Gdy w 1926 r. domorosłych faszystów wyprzedzili piłsudczycy, zwolennicy prawicowej dyktatury znowu się zaktywizowali (Związek Synarchiczny, Związek Nacjonalistów Polskich, Stronnictwo Faszystów Polskich). W endecji zreorganizowanej wówczas w Obóz Wielkiej Polski ożyły sympatie faszystowskie, choć niebawem ustąpiły one fascynacji narodowo-konserwatywną Akcją Francuską.
Wielki Kryzys gospodarczy na początku lat 30. przyniósł rozkwit ekstremizmów. Z szeregów Stronnictwa Narodowego wyłamuje się Obóz Narodowo-Radykalny. O ile w programie tzw. ONR-ABC (Henryk Rossman) brakowało wielu elementów charakterystycznych dla faszyzmu (wódz, monopartia, centralizacja, imperializm), o tyle „(…) do faszystowskiego wzorca najbardziej zbliżyła się grupa ONR 'Falangi' Bolesława Piaseckiego” (Krzysztof Kawalec). Powstawały też drobniejsze odpryski jak Stronnictwo Wielkiej Polski Michała Howorki (domagającego się zaadaptowanie hitlerowskiej polityki wobec Żydów) czy Nowy Ruch Narodowy Antoniego Malatyńskiego (postulującego polski narodowy socjalizm).
W szeregach Narodowego Związku Robotniczego (później Narodowej Partii Robotniczej) narodowi socjaliści działali już od 1918 r. W czerwcu 1933 r. pod wodzą Kazimierza Dagnana tworzą oni Partię Narodowych Socjalistów, oscylującą między wzorami niemieckimi a liberalnym stronnictwem czeskich „narodowych socjalistów”. Sieć organizacyjna PNS objęła cały kraj, jej umundurowani w zielone koszule członkowie obecni byli w Warszawie, Pabianicach, Chojnicach, Częstochowie, Białymstoku, Poznaniu, Łodzi, Krakowie, Kielcach, Radomiu, Płocku… W Łodzi działała też Polska Partia Narodowo-Socjalistyczna Władysława Orębskiego, wydająca pismo „Swastyka”.
Największym wszakże matecznikiem grup narodowo-socjalistycznych był Górny Śląsk i Zagłębie Dąbrowskie. Już w 1932 r. w Bielsku i Oświęcimiu powstaje Stronnictwo Narodowo-Socjalistyczne, a w Katowicach — Niezależna Partia Narodowych Socjalistów niedoszłego księdza Aleksandra Mieszalskiego. W 1933 r. NPNS łączy się z podobną grupą sosnowieckiego adwokata Wacława Kozielskiego w Narodowo-Socjalistyczną Partię Robotniczą, której członkowie przywdziewają wiśniowe koszule. W tym samym roku dochodzi w niej do rozłamu: sosnowiczanie zarzucają katowiczanom, że są agentami żydowskimi, ci zaś rewanżują się oskarżeniem o agenturalność w stosunku do Niemiec. Po delegalizacji NSPR w następnym roku na jej gruzach powstają kolejne grupy: Polska Partia Narodowych Socjalistów „Warta”, Narodowo-Społeczna Partia Radykalna, Narodowo-Socjalistyczna Partia Miast i Wsi, Polska Partia Faszystowska…
Na początku lat 30. światowy kryzys ekonomiczny wyrzucił na bruk miliony ludzi. Śląsk nie był wyjątkiem. Niczym w kropli wody obserwowanej pod mikroskopem można było dostrzec tu ten sam plankton, który pływał w wielkim oceanie. Według oficjalnych danych bezrobocie wzrosło z 17 tysięcy w 1929 roku do 106 tysięcy w pięć lat później, faktyczne jego rozmiary były jednak większe — na sto tysięcy szacowano liczbę bezrobotnych w samych Katowicach. Wraz z rodzinami stanowili oni czwartą część ludności Śląska. Ale i pracującym nie wiodło się dobrze — np. w górnictwie zarobki spadły o 26 procent.
Na tej glebie wyrastali kandydaci na führerów. Najgłośniejszym z nich był Józef Kowal-Lipiński, wedle własnych słów „nieskazitelny obywatel narodowy (…), który na Wawelu przy prochach Jagiellonów i Sobieskiego przysiągł, że prędzej nie spocznie, aż cały program Ruchu w pełni przeprowadzi”. Swój życiorys mógłby rozpisać na kilka osób. Urodził się w 1901 roku w rodzinie polskiego działacza narodowego. Pochodzący z nizin społecznych Kowal w czasie wojny pracował na kopalniach „Matylda” i „Pokój”, później w wydawnictwie „Katolik” w Bytomiu.
Wstępuje w szeregi Polskiej Organizacji Wojskowej, a potem do Wojska Polskiego, działa w polskim komisariacie plebiscytowym, bierze udział w III powstaniu śląskim. Aktywny politycznie pozostaje w Polsce Niepodległej: w latach 1919-1927 działa w PPS, potem przenosi się do sanacji, zostając prezesem koła Narodowo-Chrześcijańskiego Zjednoczenia Pracy w Lipinach. Ponadto jest członkiem Związku Powstańców Śląskich, Związku Strzeleckiego i Związku Obrony Kresów Zachodnich. Wspomnijmy jeszcze o momencie niezbyt typowym jak na przyszłego faszystę — Józef Kowal był też w swoim czasie czołową postacią masońskiej Wielkiej Loży Rycerzy Ducha w Królewskiej Hucie. Nic więc dziwnego, że mógł o sobie napisać, że „w latach 1922 do 1932 studiował nieomal wszystkie ruchy partyjno-polityczne, społeczne, religijne i filozoficzne oraz zapoznał się z wszystkimi kierunkami filozoficznymi, z historią powszechną i historią filozofii”.
Niemniej powikłana była jego kariera zawodowa. Ukończywszy kurs prawniczo-sądowy w Poznaniu pracuje jako urzędnik sądowy oraz sekretarz urzędu okręgowego odpowiedzialny… za referat policji politycznej; parał się też dziennikarstwem, założył księgarnie polską. W 1925 roku źródłem utrzymania stał się dlań sklep tytoniowy i biuro prawniczo-handlowe, które przetrwało do 1933.
Wtedy bowiem Kowal-Lipiński oddał się bez reszty realizowaniu swej misji. We własnych oczach widział się jako osobę „która w poczuciu swego posłannictwa podjęła się doprawdy ryzykownej pracy: odrodzenia moralnego całej Polski…”. Było to niemożliwe bez surowej ascezy. „Wódz… — pisał Kowal o Kowalu — nie używa napojów alkoholowych, wyrobów tytoniowych, zrezygnował z wszelkich tańców, hucznych zabaw i gier hazardowych, unika kawiarń, restauracji oraz nocnych lokali”.
21 sierpnia 1933 roku w Goduli odbyło się zebranie informacyjne nowej partii — Radykalnego Ruchu Uzdrowienia. Lipiński w 50 tysiącach egzemplarzy wydaje odezwę RRU prezentując w niej założenia swej ideologii. „Mój światopogląd można nazwać światopoglądem uzdrowienia, i dzięki temu Ruch nasz jest bezsprzecznie najsilniejszy i najzdrowszy z wszystkich ruchów masowych”, pisał Kowal.
W swym programie wychodził od trudnej sytuacji zwykłych ludzi, wzorem wszystkich populistów przedstawiając ją w najczarniejszych barwach: „górnicy, hutnicy i robotnicy rolni, jako też inteligencja pracująca osiągnęli tę granicę, poza którą zaczyna się powolna śmierć głodowa. Nie ma przeto czasu bawić się w oczekiwanie na długotrwałą, powolną a stopniową zmianę ustroju gospodarczego, (…) i nie można czekać na rewolucję, jak radzą agenci Moskwy”.
Kowala-Lipińskiego cechowała dobra znajomość śląskich realiów i wyczucie środowiska robotniczego, z którego się wywodził. Stąd w programie RRU dalekosiężne wizje sąsiadowały z detalami, budzącymi może uśmiech historyka, ale istotnymi dla śląskiego proletariusza. Czytamy np. „Żądamy uspołecznienia i unarodowienia, a nie żydowsko-socjalistycznego upaństwowienia ciężkiego przemysłu jak kopalń, hut, itp. Robotnik powinien być współwłaścicielem warsztatu pracy. Żądamy wprowadzenia ustawodawstwa socjalnego, regulacji rzek, budowy mostów, redukcji podwójnych poborów urzędników, zaopatrzenia bezrobotnych w dostateczny opał, czynsz mieszkaniowy, stałą pracę”.
Priorytetem była likwidacja bezrobocia (co zamierzano osiągnąć przez zwolnienie z pracy „wrogów Polski” oraz kobiet, które mają inne źródła utrzymania) a doraźnie — zapobieganie nędzy bezrobotnych. Państwo miało przeprowadzić dobrze zorganizowane osadnictwo rolnicze w celu rozładowania przeludnionej wsi polskiej, zapewniając zarazem ulgi podatkowe dla rolnictwa. Jego zadaniem była też opieka nad inwalidami, sierotami, starcami i emerytami. Nie zapominano też o oświacie: zagwarantowana miała być edukacja w zakresie siedmioklasowej, przymusowej i bezpłatnej szkoły powszechnej, której program uzupełniony zostałby o etykę narodową i… ogrodnictwo.
Co ciekawe, równocześnie Kowal-Lipiński zapowiadał zmniejszenie podatków. Skąd więc miały pochodzić środki na proponowane przez niego kosztowne przedsięwzięcia? Jego zdaniem wystarczyłoby tu „tępienie bandytów w przemyśle niszczących majątek narodowy”: konfiskata dóbr „łotrom, którzy zdobywali je na rzekomej służbie dla Państwa”, „zmniejszenie królewskich poborów dyrektorów przemysłu” i swoista lustracja ekonomiczna — kontrola majątków wszystkich osób, które wzbogaciły się po 1918 r.
Uzdrowić gospodarkę mogło tylko uzdrowione państwo. Niezbędna jest walka z biurokracją, reforma zbyt kosztownego aparatu administracyjnego. Polsce trzeba silnej, czystej, ponadpartyjnej, chrześcijańskiej, ludowej i patriotycznej władzy — wołał Lipiński. Interes narodu musi stać ponad interesem klasowym, zawodowym czy partyjnym.
O dziwo, w programie RRU nie znajdziemy jawnie totalitarnych postulatów. Kowal-Lipiński podkreślał, że wszelkie dyktatury jednostek czy klik są na dłuższy czas dla państwa tak samo szkodliwe jak nadużywanie demokracji parlamentarnej. Proponował więc ustrój demokratyczno-parlamentarny z Sejmem wybieranym w wyborach pięcioprzymiotnikowych, obiecywał równość obywateli wobec prawa, wolność osobistą, wolność prasy, stowarzyszeń, przekonań religijnych i politycznych, swobodę wszystkich wyznań (choć równocześnie chciał religijnego wychowania młodzieży).
Czy szczerze? „Błękitny RRU walczy o nową demokrację gwarantującą trwałość silnego rządu”, można przeczytać w publikacjach Ruchu. Istotą tej „nowej demokracji” miało być właśnie wzmocnienie władzy wykonawczej i uniezależnienie jej od szkodliwych wpływów partyjnych.
Siłę, ciągłość i sprawność działania państwa mógł zapewnić tylko Wódz. Miała nim być jednostka, która „posiada umiejętność wydawania rozkazów, planowania perspektywicznego, posiada optymizm bez złudzeń i ukochanie dzieła, któremu służy bezprzykładnie, kocha czyn — zna się na ludziach, sadza współpracowników na właściwych stanowiskach, nie znosi pochlebców i intrygantów, ma wszelkie poczucie odpowiedzialności, umie podjąć decyzję, mówi zrozumiałym językiem. Porywa słuchaczy, rozumie i wczuwa się w żale ogółu i ból Ojczyzny, wybija się skromnością, szlachetną prostotą, rozumie i zna siły mistyczne lecz jest realistą”.
Kandydat mógł być tylko jeden. „Jak kiedyś Sobieski zbudził w Polsce rycerstwo wiary, Żółkiewski rycerstwo wolności, Kościuszko rycerstwo wolności — tak obecnie Józef Kowal-Lipiński budzi rycerstwo dziejów, bohaterów polskiego świata pracy”. Wódz RRU przewidywał też możliwość ustanowienia monarchii dziedzicznej, na którą „zgodzi się większość społeczeństwa za wyjątkiem garstki żydów i komunistów”. Nie sposób się oprzeć wrażeniu, że Kowal siebie widział na tronie.
Nowe Państwo zadbałoby o morale swoich obywateli. Jednym z głównych zadań miała być „walka z pornografią, bezbożnictwem, demoralizacją i wszelkimi wpływami niemoralnymi zatruwającymi dusze obywateli. (…) Z przesadną tolerancją i szkodliwym liberalizmem należy wreszcie skończyć”, pisano. Kowal-Lipiński raz po raz powoływał się na nauki Chrystusa i Ewangelii. „Poznałem wyznania ludów starożytnych, sekty buddyzmu, odłamy mahometanizmu, sekty Dalekiego Wschodu — stwierdzam, że prócz etyki chrześcijańskiej nikt lepszej i odpowiedniejszej dla świata i ludzkości nie znalazł. Polska i świat słowiański, do którego należy przyszłość Europy, muszą być wychowane w duchu Chrystusowym, gdyż w przeciwnym razie nastąpi bezwzględna anarchia, szkodliwy bolszewizm, tryumf bezbożnictwa oraz zupełny rozkład narodów słowiańskich. Po zwycięstwie naszej idei zniknie neopogańska demoralizacja, rozszerzające się bezbożnictwo, żydowski bolszewizm i wolnomyślicielstwo”.
Nie wszyscy obywatele mieli być traktowani jednakowo. Od Żydów żądano „rzeczywistej lojalności państwowej, szanowania polskich tradycji narodowych, zrezygnowania z marzeń utworzenia Judeo-Polonii…”. Ze swej strony RRU zapewniał im „rozumną oraz planową walkę z zalewem żydowskim” poprzez „jak największą opiekę i poparcie dla polskiego handlu”, walkę z żydowską szczególnie lichwą i spekulacją oraz zwolnienie wszystkich Żydów z urzędów państwowych i samorządowych. Na tym miało wedle Kowala-Lipińskiego polegać „odżydzenie Polski bez nienawiści rasowej, narodowej czy wyznaniowej”. Zapowiadano też wytępienie „antypolskiego ruchu niemiecko-hitlerowskiego i hajdamacko-terrorystycznego w Polsce” — Lipińskiego cechowała głęboka i zadawniona wrogość do Niemców.
W ten sposób powstanie państwo polskie „o potędze mocarstwowej podniesione możliwie do najwyższej mocy, zdolne oprzeć się wszelkim zakusom, wybijające się coraz na bardziej i bardziej zaszczytne miejsce wśród innych państw”. W polityce zagranicznej Kowal-Lipiński widział tylko dwie możliwości: albo Polska potężna i groźna — albo słaba i deptana przez sąsiadów. Domagał się więc, by dołączyć Prusy Wschodnie oraz obszary na zachód aż po słowiańską Odrę. Rzeczpospolita miała zapewnić sobie przywództwo wśród krajów między Adriatykiem, Bałtykiem i Morzem Czarnym, tworząc wielki blok z narodów słowiańskich i pokrewnych (jak Rumunia, Łotwa, Litwa, Estonia). Powstanie „Nowa, Wielka, Zbudzona i Odrodzona Polska, a w tej Polsce Naród Polski, przodujący innym narodowościom swą kulturą i łączący je wszystkie w jedną potęgę swego ducha”. W ten sposób utrwalony zostałby pokój światowy i skończyłby się kryzys gospodarczy.
Na mapie politycznej Polski ruch Lipińskiego sytuował się — odmiennie jak inni polscy faszyści — w obozie rządowym. Wódz pisał: „ideologia Obozu Błękitnego RRU wywodzi się także ze źródła duchowości wodza narodu, marszałka Piłsudskiego. W przeciwieństwie do zbieraniny o nieokreślonych charakterach i niejednokrotnie dość niejasnej przeszłości, zbieraniny składającej się na BBWR i NChZP, my, Błękitni, wiemy, czego chcemy i do czego dążymy”. Już nawet nazwa Ruchu — Uzdrowienie — sugerowała bliskość z sanacją. Nie przeszkadzało to jednak Kowalowi podejmować się godzenia idei Dmowskiego i Piłsudskiego.
…Inspiracje nietrudno było dostrzec. Lipiński czasem wprost odwoływał się do włoskiego faszyzmu i niemieckiego hitleryzmu stwierdzając, że ich odpowiednikiem jest w Polsce „w znacznie udoskonalonej formie (…) nasz Radykalny Ruch Uzdrowienia”. Kowal-Lipiński nie byłby jednak polskim narodowcem, gdyby nie podkreślał odmienności swego ruchu — idee te miały być dostosowane do „rasy słowiańskiej i polskiej duszy”. W szczególności RRU negował neopogański narodowo-materialistyczny światopogląd zagranicznych faszyzmów. To dawało mu asumpt do twierdzenia, że RRU jako ruch polsko-słowiański nie wzoruje się na „włoskim faszyźmie, na żydowskim bolszewiźmie, ani na niemieckim hitleryźmie”.
W rzeczywistości jak w soczewce ogniskują się tu wszystkie cechy faszyzmu, niekiedy posunięte aż do karykatury. Ideologia RRU była niespójną mieszaniną wszelkich możliwych idei, haseł i epitetów — chrześcijańskich i wszechsłowiańskich, socjalistycznych i liberalnych, endeckich i sanacyjnych. Kowal-Lipiński zdawał się postępować ściśle wedle recepty Mussoliniego: „Faszyści mogą sobie pozwolić na luksus bycia arystokratami i demokratami, konserwatystami i postępowcami, reakcjonistami i rewolucjonistami, legalistami i nielegalistami, w zależności od warunków chwili i środków, w jakich zmuszeni jesteśmy działać”.
Na Śląsku recepta ta sprawdziła się. Na ulicach śląskich wsi i miasteczek pojawili się mężczyźni w długich butach i błękitnych koszulach. Już we wrześniu 1933 roku oddziały RRU działały w kilkunastu miejscowościach: Chropaczowie, Lipinach, Świętochłowicach, Chebziu, Czarnym Lesie, Nowym Bytomiu, Szarlocińcu, Goduli, Orzegowie, Rudzie, Nowej Wsi, Świerklanach Górnych… Do końca roku powstały 23 dalsze, po dwunastu miesiącach Ruch dysponował 90 grupami terenowymi, skupiającymi 5500 członków. Najmocniejsze oparcie Kowal-Lipiński znalazł w powiatach rybnickim (46 oddziałów) i świętochłowickim (9 oddziałów i 6 towarzystw kobiecych); poza Śląskiem symboliczną obecność RRU manifestował w Krakowskiem i Łódzkiem.
Działalność oddziałów polegała przede wszystkim na prelekcjach na tematy takie jak np. „Dlaczego Kowal-Lipiński jest najodpowiedniejszym Wodzem Obozu”; ponadto przewidywano także m.in. „wprowadzenie dla członków rodziny godziwych rozrywek: jak radio, biblioteczki domowe, gry familijne oraz ogródki kwiatowe”. Organizacja miała charakter ściśle wodzowskim, nimb, jaki otaczał Lipińskiego, wyrażała np. uchwała Głównego Komitetu Wykonawczego, by przy wodzu stale znajdował się przynajmniej jeden człowiek do ochrony oraz by pokarm dla prezesa przygotowywał „na sto procent pewny człowiek”. Dużą rolę przywiązywano do działalności wśród kobiet, dla których wydawano miesięcznik „Front Kobiet”.
Kowal rozumie też potrzebę posiadania własnej przybudówki związkowej. W styczniu 1934 roku opanowuje tzw. Konfederację Samopomocy Robotniczej i Zawodowej, która powierza mu stanowisko marszałka. Organizacja ta jednak okazała się fikcją, a dwa miesiące później została zdelegalizowana. Wobec tego nawiązuje kontakt ze starymi przyjaciółmi z tzw. „PPS — dawnej Frakcji Rewolucyjnej” (piłsudczykowskiej grupy rozłamowej z PPS), ale wycofuje się, gdy ci zaproponowali mu zapłacenie starych długów partyjnych. Podtrzymał natomiast współpracę ze związanym z PPSdFR Centralnym Związkiem Zawodowym Polskim, którego prezesem został wybrany 6 maja 1934 roku. Socjalistyczny dotąd CZZP ze swymi 4000 członków stał się organizacją zawodową faszystowskiego RRU.
Sukcesy Kowala wywołały zaniepokojenie kół rządowych. Już we wrześniu 1933 roku sanacyjny Związek Powstańców Śląskich usuwa Kowala ze swych szeregów i zakazuje kontaktów z nim. Początkowo jednak władze nie mają pretekstu do represji wobec Ruchu — organizacja Lipińskiego mimo haseł o potrzebie wystrzelania „złodziejów grosza publicznego” stroni od terroru i przemocy. Jednak we wrześniu 1934 roku na kopalni „Anna” w Pszowie trzech zwolnionych z pracy górników pobiło na śmierć sztygara Albina Czernera i okazało się, że jeden z nich należał do Ruchu Uzdrowienia. Już 13 września decyzję o likwidacji RRU wydał starosta rybnicki, po nim czyni to świętochłowicki. Kowal-Lipiński próbuje nadskakiwać wojewodzie Grażyńskiemu, prosi o pomoc Jędrzeja Moraczewskiego (przywódcę sanacyjnego Związku Związków Zawodowych) — wszystko na próżno.
Na skutek szykan 7 maja 1935 roku Wódz ogłasza rozwiązanie swego Ruchu, co nie oznacza jednak zaniechania dziania działalności. Lipiński nadal wydaje pisma „Front Polski Zbudzonej” i „Front Świata Pracy”, opiera się przy tym na CZZP, który będąc pod ochroną konwencji genewskiej nie mógł zostać zakazany. Kowal balansuje między prorządowością i opozycją, żądanie liberalizacji życia publicznego (np. postulat demokratyzacji ordynacji wyborczej, wynikający z realnej oceny swych szans) łączy z hasłem „przełomu narodowego”.
Po dwuletnim okresie hibernacji przywraca Lipińskiego do życia deklaracja płk. Koca o utworzeniu Obozu Zjednoczenia Narodowego. Początkowo myśli o włączeniu się do OZN, ale później decyduje się na samodzielną działalność i w sierpniu 1937 roku reaktywuje swą organizację pod nazwą Narodowo-Radykalnego Ruchu Uzdrowienia. NRRU okazuje się cieniem dawnej świetności — na 19 zebraniach gromadzi raptem 460 osób. Mimo to OZN liczy na wchłonięcie NRRU, Kowal bierze udział w kongresie założycielskim nowej sanacyjnej centrali związkowej (Zjednoczenie Polskich Związków Zawodowych). Spodziewał się jednak więcej niż mu obiecywano, więc znowu dołączył do malkontentów. W kwietniu 1938 roku nawiązał współpracę z rozłamowcami z SN — tzw. Ruchem Narodowo-Państwowym. „Front Polski Zbudzonej” został przeniesiony do Warszawy, na jego łamach pojawiają się nazwiska Klaudiusza Hrabyka, Zdzisława Stahla, Zygmunta Wojciechowskiego, Mieczysława Piszczykowskiego.
Nie oznacza to jednak totalnego przejścia do opozycji. NRRU postanowił wziąć udział w wyborach do Sejmu w 1938 roku. Kandydatem wysuniętym przez Ruch w okręgu rybnicko-pszczyńskim jest oczywiście Kowal-Lipiński.
Dostał dokładnie 1 głos.