Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Artur Ławniczak: Frankistowska Hiszpania a Ameryka Łacińska

Frankistowska Hiszpania a Ameryka Łacińska

Artur Ławniczak

Stosunki między opanowaną przez Francisco Franco i jego zwolenników Hiszpanią a Romanoameryką są kolejnym rozdziałem kilkuwiekowych relacji między europejską metropolią a jej zaoceanicznymi odroślami. W kolonialnej epoce z naturalnych przyczyn były one naznaczone ewidentną dominacją Madrytu. Umieszczone w nim centrum Imperium narzucało swój dyskurs wszystkim posiadłościom mogącym się kształtować i rozwijać wskutek iberyjskiego impetu, który w heroicznych czasach konkwisty i następujących po niej latach zagospodarowania Ameryki był na tyle silny, że doprowadził do hispanizacji drugiej strony Atlantyku, o czym z oczywistych względów nigdy w Madrycie nie zapomniano i przy każdej okazji przypominano Latynosom1. Ta oczywistość nie mogła zostać zakwestionowana po wybiciu się na niepodległość ekspozytur hiszpańskości w Nowym Świecie, które jednakowoż w nowej sytuacji zaczęły pogrążać się we własnym prawnopolitycznym paradygmacie, nakazującym im eksponowanie własnych racji w stosunkach z Macierzą.

Były one zdeterminowane przez to, że „wyzwolona z kastylijskich więzów” Iberoameryka zasadniczo wstąpiła na szlak republikański2, podkreślając w ten sposób swoją niezależność od monarchicznego wzorca, który pomimo przejściowych XIX-wiecznych trudności utrzymał się w Hiszpanii, gdzie konserwatyści, przynajmniej w formalnoprawnym wymiarze, zdołali odeprzeć demokratyczno-republikańską ofensywę. Nie znaczyło to bynajmniej, że jej przyczyny zostały zlikwidowane, a w związku z tym w XX stuleciu chwiejące się królestwo zostało przez madrycką klasę polityczną zastąpione reżimem republikańskim. Jego zadekretowanie w 1931 r. sprawiło, że República Española stała się w formalnoprawnym wymiarze kompatybilna z latynoamerykańskimi państwowościami. Nie musiało to bynajmniej oznaczać, że doszło do jakiejś daleko posuniętej fraternizacji, skutkującej poważnym ideologicznym zbliżeniem z wszystkimi iberoamerykańskimi władzami, niemniej w przypadku chociażby, czy przede wszystkim, pogrążonego wciąż w rewolucyjnych oparach Meksyku nie wypada nie dostrzec ewidentnej sympatii między jego kierowniczymi czynnikami a przywódcami republikańskiej Hiszpanii.

Sytuacja uległa zmianie po obaleniu Republiki przez antysocjalistyczne siły, na których czele stanął mający konserwatywne inklinacje Francisco Franco Bahamonde, przedstawiany w progresywistycznej propagandzie jako przedstawiciel ciasnego iberyjskiego wstecznictwa, zawracający ojczysty kraj z „jedynie słusznego szlaku, radykalnie zrywającego z jezuicko-inkwizycyjnym obskurantyzmem”. Mnóstwo pokonanych podczas wojny domowej republikanów udało się na emigrację, gdzie usilnie propagowali niezwykle ponury obraz panujących na Półwyspie Pirenejskim porządków, utrwalany przez cały zastęp euroamerykańskich pisarzy oraz dziennikarzy, nieszczędzących wysiłków nakierowanych na zohydzenie postrepublikańskiego reżimu. W poważnym stopniu osiągnęły one zamierzony skutek. „Hiszpania stała się »czarną owcą« Europy, atakowaną ze wszystkich stron jako ostatnie »faszystowskie« państwo na kontynencie”3, choć można i wypada mieć poważne wątpliwości co do tego, czy faszystowska etykietka właściwie oddawała charakter konstruowanego przez Franco ustroju, różniącego się pod wieloma względami od mussolińskiego wzorca4.

W relacjach między byłą metropolią a niegdysiejszymi koloniami przeważnie dominował inny nastrój, gdyż władze większości spośród nich nie spieszyły się z potępianiem prowadzonej przez Caudilla polityki, a „niektóre z nich, jak np. Gwatemala czy Salwador, od razu uznały nowy rząd hiszpański (jeszcze w listopadzie 1936 r.), a inne uczyniły to parę lat później”5. Z drugiej jednak strony trzeba zaakcentować postawę Meksyku, którego przedstawiciel na odbywającej się w 1945 r. w San Francisco konferencji założycielskiej następczyni Ligi Narodów „bezpośrednio przyczynił się do nieprzyjęcia Hiszpanii do ONZ”6, co można potraktować jako formę rewanżu za „wieki kolonialnego ucisku i brutalne tłumienie niepodległościowych aspiracji dumnego narodu Meksyku”. Nastawienie tego rodzaju mogło mieć znaczenie również dla jedenastu latynoskich republik, gdy ich reprezentanci na forum ONZ w 1946 r. nie sprzeciwiali się, w odróżnieniu od kilku innych romanoamerykańskich przedstawicieli, rezolucji nakazującej odwołanie z Hiszpanii dyplomatycznych przedstawicieli zrzeszonych w tej strukturze państw7. W spektakularny sposób potwierdzała ona negatywne względem Madrytu nastawienie „międzynarodowej opinii publicznej”, co sprawiało, że „kontakty Hiszpanii ze światem były po drugiej wojnie światowej minimalne”8.

Z czasem jednak w większości latynoskich stolic porzucono resentymenty związane z walkami o niepodległość czy też stosunkiem do hitlerowskich Niemiec, coraz mniej istotne w zestawieniu ze zwerbalizowaną w latach 80. XIX stulecia ideą Hispanidad, czyli „kulturowej i politycznej wspólnoty Hiszpanii z jej dawnymi koloniami na kontynencie amerykańskim9. Państwa latynoamerykańskie (…) pracowały na forum ONZ na rzecz zaprzestania bojkotu Hiszpanii”, przy czym istniały jednak wyjątki od tej reguły, gdyż grupa romanoamerykańskich republik niechętnie nastawionych do madryckiej dyktatury obejmowała, „poza lewicowym Meksykiem udzielającym schronienia republikańskim uchodźcom”10, których dziesiątki tysięcy znalazły się w tym kraju11, również m.in. Wenezuelę, Gwatemalę i Panamę, popierające, podobnie jak Stany Zjednoczone Meksyku, działający na emigracji ośrodek polityczny, skupiający pokonanych republikanów, którzy powołali do życia zinstytucjonalizowaną władzę uchodźczą12. Wypada podkreślić radykalną zmianę nastawienia gwatemalskiej władzy, która najpierw w 1936 r. pospieszyła się z uznaniem rządu generała Franco, dopiero rozpoczynającego domową wojnę z republikanami, aby następnie, wskutek znalezienia się w antyniemieckiej koalicji, zerwać, „podobnie jak Panama (…) i inne kraje kontynentu (…) stosunki dyplomatyczne z Madrytem”13. W latach 1945–1946 dyplomatyczne więzi z Hiszpanią zostały przerwane przez Gwatemalę, Panamę, Boliwię, Kubę, Peru, Urugwaj, Ekwador i Kostarykę14. Jednakże „w 1948 r. szereg krajów latynoamerykańskich ponownie wysłało do Hiszpanii swoich przedstawicieli (np. Peru, Dominikana, Ekwador)”15. Wśród tych państw nie odnajdziemy Meksyku, który pomimo utrzymywania ekonomicznych związków z Hiszpanią epatował międzynarodową społeczność swoim antyfrankizmem16, aby zmienić swoje krytyczne wobec madryckiego rządu nastawienie „dopiero po śmierci dyktatora”, gdy „nastąpiła wymiana ambasadorów”, po czym „w końcu 1977 roku prezydent Meksyku José López Portillo przyjechał do Hiszpanii”17, co było jednym z bardziej istotnych w międzynarodowym wymiarze przejawów osiągnięcia przez Hiszpanię „demoliberalnej normalności” oraz powszechnego uznania.

Odrębne względem meksykańskiego stanowisko zajmowała Argentyna, gdyż począwszy od 1946 r., kiedy to generał Juan D. Perón18 wygrał prezydenckie wybory, konsekwentnie popierała na arenie międzynarodowej rząd w Madrycie, o czym dobitnie świadczy to, że wraz z Portugalią i Watykanem sprzeciwiła się 12 grudnia 1946 r. rezolucji ONZ nawołującej wszystkie państwa do zerwania stosunków dyplomatycznych z Hiszpanią19. „Kluczowe znaczenie w najcięższym dla frankistowskiego reżimu okresie 1946–1948 miało polityczne i ekonomiczne poparcie argentyńskiego dyktatora Juana Perona”20, które można uznać za romanoamerykańską wariację Planu Marshalla21, demonstrującą gospodarczą przewagę niegdyś marginalnej posiadłości hiszpańskiej Korony nad Macierzą, zbiedniałą wskutek wojny domowej i ostracyzmu innych niż Portugalia europejskich sąsiadów22. Gospodarcza kolaboracja Madrytu z Buenos Aires miała tym większe znaczenie, że „przez blisko sześćdziesiąt lat, od czasu utraty ostatnich posiadłości zamorskich — Filipin, Kuby i Puerto Rico — Hiszpania pozostawała na marginesie międzynarodowej wymiany handlowej”23, co zmieniło się w drugiej połowie ubiegłego stulecia m.in. wskutek postawy Perona, wydatnie pomagającej Madrytowi w poczynaniach, które doprowadziły pod koniec rządów Franco do tego, że stała się ona poważnym eksporterem nie tylko artykułów rolnych, ale również statków i innych maszyn.

Argentyńska pomoc walnie przyczyniła się do tego, że w drugiej połowie XX w. Hiszpania coraz pewniej stawała na nogi, wykorzystując narastające między ZSRR a USA napięcia, skłaniające Amerykanów do szukania poparcia także w tych krajach, których prawnopolityczny porządek zdecydowanie odbiegał od demoliberalnego wzorca, co wybitnie zachęcało latynoamerykańskie rządy do porzucenia obaw o krytyczne reakcje, jakie u północnego sąsiada mogło wywołać rozwijanie kooperacji z frankistowską Hiszpanią. Stała się ona pożądanym sojusznikiem w rywalizacji z Czerwonym Imperium, co sprawiło, że od 1947 r., „w związku z coraz szybszym narastaniem atmosfery zimnej wojny, w ONZ zwiększyła się pod naciskiem Stanów Zjednoczonych liczba państw popierających Hiszpanię. Grupie tej przewodziły państwa latynoamerykańskie, z którymi Hiszpania zaktywizowała tradycyjne stosunki handlowe i kulturalne. Wśród nich Argentyna, Peru, Dominikana, Salwador i Kostaryka”24 grały pierwsze skrzypce. Odwilż na linii Latynoameryka – Hiszpania przejawiła się w tym, że już w 1948 r. niektóre romanoamerykańskie państwa zakończyły krótkotrwały okres bojkotu, czego formalnoprawnym wyrazem był powrót do Madrytu dyplomatycznych przedstawicieli Peru, Ekwadoru czy Dominikany, co w naturalny sposób szło w parze z ustaniem wygłaszanych na posiedzeniach ONZ-u antyfrankistowskich filipik25. Co więcej, w 1950 r. Narody Zjednoczone zaczęły być przekonywane przez Latynosów do konieczności unormowania stosunków z Hiszpanią, ponieważ „grupa republik Ameryki Łacińskiej podjęła inicjatywę w sprawie odwołania rezolucji z 1946 r.”, co nastąpiło 6 listopada 1950 r., kiedy na wniosek Boliwii, Hondurasu, Dominikany, Kostaryki, Nikaragui, Peru, Salwadoru i Filipin została przeforsowana „rezolucja upoważniająca państwa wchodzące w skład ONZ do wysłania ambasadorów do Madrytu i przyjęcia Hiszpanii do specjalnych instytucji Narodów Zjednoczonych”26, koronująca wysiłki iberoamerykańskich polityków, wśród których najbardziej aktywni byli przedstawiciele wytrwale wspierającej frankistowski reżim Argentyny27. Przeciwko rezolucji opowiedzieli się przedstawiciele progresywnych władz Meksyku, Urugwaju i Gwatemali28.

Ich wysiłki nie powstrzymały jednak profrankistowskiego trendu, którego intensyfikacja sprawiła, że w latach 50. XX w. ojczyzna Cyda nie była już osamotniona na arenie międzynarodowej. W okresie 1951–1962 nastąpiło „definitywne przełamanie izolacji Hiszpanii wśród krajów latynoamerykańskich (z wyjątkiem Meksyku)”29. W efekcie Madryt ponownie ustanowił „tradycyjnie dobre stosunki (…) z większością państw latynoamerykańskich”30. Niebagatelną przesłanką tego trendu było to, że niemało spośród rządów tych państw było krytycznie nastawionych do Związku Radzieckiego, popierającego hiszpańską Republikę, co w logiczny sposób skłaniało je do życzliwości w stosunku do tych, którzy ją zniweczyli. Wprawdzie Kraj Rad w 1955 r. nie skorzystał z przysługującego mu prawa weta, co umożliwiło Hiszpanii wstąpienie do ONZ31, ale stosunki hiszpańsko-radzieckie wciąż pozostawały nie najlepsze.

Z powyższego opisu wypada wyprowadzić wniosek, że ewentualne zbliżenie między Krajem Rad a którymś z latynoskich państw powinno skutkować oziębieniem stosunków między tym ostatnim a Madrytem. Należałoby zatem oczekiwać, że scenariusz ten będzie zrealizowany po 1959 r., kiedy to dokonała się rewolucja kubańska, a Perła Antyli znalazła się w radzieckiej strefie wpływów, wskutek czego nastąpiło ożywienie stosunków między Hawaną a sojusznikami ZSRR, z drugiej zaś strony Kuba została poddana zdecydowanej krytyce ze strony latynoskich sojuszników USA, ze znamiennym wyjątkiem Meksyku, eksperymentującego z rodzimym wariantem socjalizmu i konsekwentnie dystansującego się od autorytarnej Hiszpanii. Nie byłoby zatem czymś dziwnym, gdyby takie nastawienie w odniesieniu do kolebki Hispanidad stało się typowym zjawiskiem w polityce zagranicznej rewolucyjnej Kuby. Jej władze akcentowały przecież sympatię względem wszelkiej maści prób „ustanowienia sprawiedliwego porządku społeczno-politycznego”, do których jak najbardziej zaliczano republikę, ustanowioną w latach 30. XX w. na Półwyspie Iberyjskim, traktowaną jako zapowiedź i zachętę dla postępowych przemian w całym hiszpańskojęzycznym świecie. Ponieważ w marksistowsko-leninowskiej wizji nie mógł on pozostać na uboczu globalnego procesu rewolucyjnego, to zwycięstwo kontrrewolucji w Hiszpanii napełniało smutkiem serca i umysły kubańskich przywódców, wspierających ustanawianie „prawdziwych demokracji” na konstytuujących biedne Południe kontynentach, co nie mogło być aprobowane przez „skrajnie reakcyjny madrycki reżim”, z założenia negatywnie nastawiony do powtarzania odczutej na własnej skórze próby burzenia tradycyjnego porządku.

Ergo istniały solidne przesłanki do tego, aby relacje hiszpańsko-kubańskie po 1959 r. uległy pogorszeniu. Jednakowoż stało się inaczej, choć wkrótce po obaleniu Fulgencia Batisty Fidel Castro usunął z wyspy popierającego kontrrewolucjonistów hiszpańskiego posła Juana Pabla de Lojendio32, co przyczyniło się do tego, że madrycki rząd nie omieszkał wyrazić publicznej krytyki pod adresem Castro, zaprowadzającego w Hawanie nowe porządki, po czym w 1962 r. Franco zaaprobował organizowany przez USA desant kubańskich kontrrewolucjonistów w Zatoce Świń. Jednakże dwa lata później Hiszpania oficjalnie zaprotestowała przeciwko kolejnemu przedsięwzięciu tego rodzaju33, przez co Madryt ewidentnie dał do zrozumienia, że pogodził się z nowymi porządkami w Hawanie i nie zamierza brać udziału w ogłoszonej przez Stany Zjednoczone polityce izolowania największego z karaibskich ostrowów. Nie doszło zatem ani do zerwania dyplomatycznych relacji, ani do hiszpańskiego współudziału w antykubańskich sankcjach ekonomicznych34. Wręcz przeciwnie, daje się zauważyć trend preferencyjnego traktowania Hawany na płaszczyźnie współpracy ekonomicznej, co znalazło swój ewidentny wyraz w 1974 r., gdy pomimo tego, że coraz bardziej widoczny był „wpływ socjalistycznej Kuby na postępowy rozwój już nie tylko Ameryki Łacińskiej, lecz także na inne obszary Trzeciego Świata”35, podpisano kubańsko-hiszpańską umowę gospodarczą, co sprawiło, że Państwo Hiszpańskie zajęło trzecie miejsce na liście krajów kooperujących na ekonomicznym polu z „Wolnym Terytorium Ameryki”36.

Kubański casus stanowi potwierdzenie zjawiska ofensywy niegdysiejszej metropolii w kierunku Iberoameryki, narastającej od 1955 r., kiedy Hiszpania przestała być „niechcianym w ONZ dyplomatycznym pariasem”, i nakierowanej na przypomnienie wspólnej historii oraz rysowanie perspektywy jej kontynuacji w postkolonialnej rzeczywistości. Duży nacisk położono na podkreślanie tego, co latynoskie republiki zawdzięczają niegdysiejszej metropolii, która odcisnęła niezatarte piętno na ich obliczu, co z jednej strony wyrażało się w wypominaniu przez latynoskie republiki najróżniejszych gwałtów popełnionych przez konkwistadorów i ich następców, a z drugiej skłaniało Hispanoamerykanów do poważnego zainteresowania się tym, co ojczyzna Cervantesa ma do zaoferowania37. O transatlantyckiej wspólnocie kulturowej nieustannie przypominał utworzony podczas II wojny światowej w Madrycie Instytut Kultury Hiszpańskiej38, którego aktywność jawi się jako przypominająca o bliskości „Starej Matki” z „bratnimi narodami” подготовка dla poczynań madryckiego MSZ39, przychylnym okiem spoglądającego na podpisane we wrześniu 1964 r. porozumienie o współpracy między Instytutem a Organizacją Państw Amerykańskich. Ono z kolei zapowiadało zawartą trzy lata później umowę o technicznej współpracy między OPA a Hiszpanią, ochoczo podążającą tradycyjnym szlakiem, wyznaczonym niegdyś przez katolickich królów i konkwistadorów oraz utwardzonym przez kilkuwiekową tradycję kulturowej ekspansji pod dumnie powiewającym sztandarem Hispanidad40.

Na początku lat 60. XX w. lansowano ideę utworzenia Stowarzyszenia Atlantyckiego. Obejmowałoby ono członkowskie kraje NATO oraz Amerykę Łacińską. Hiszpanii przypadłaby w nim rola pomostu między tymi dwoma grupami państw. Owa panamerykańsko-zachodnioeuropejska wspólnota miałaby znacząco przyczynić się do obrony Zachodu przed radzieckim zagrożeniem, wzmacnianym przez te iberoamerykańskie państwowości, które niespecjalnie się nim przejmowały, co ułatwiało moskiewską infiltrację zachodniej półkuli. W imię zwalczania tego niebezpieczeństwa występujący w imieniu Hiszpanii w ONZ Antonio Garrigues Díaz-Cañabate expressis verbis wyraził swoje wątpliwości względem realizowanej przez Meksyk polityki zagranicznej na plenarnym posiedzeniu tej organizacji w 1962 roku41.

Radziecko-meksykański flirt był krytycznie oceniany przez frankistowską władzę, natomiast spoglądała ona życzliwie na te romanoamerykańskie państwa, które trzymały antysowiecki kurs szczególnie wówczas, gdy w ich polityce wewnętrznej towarzyszył mu ideologicznie bliski ówczesnemu hiszpańskiemu modelowi ustrojowemu autorytaryzm. Taką syntezę w latach 50. XX w. i później odnajdziemy w rządzonej przez Rafaela Trujillo Dominikanie oraz Paragwaju, gdzie generał Stroessner ustanowił swój dyktatorski porządek. Zazwyczaj było zatem tak, że kojarzące się przeważnie z antykomunistycznym nastawieniem latynoskie junty były obdarzane życzliwością przez będącego również wojskowym Franco. Nie należy się zatem dziwić, że gdy w 1963 r. honduraska armia obaliła zbyt liberalny według jej przywódców reżim, Hiszpania była pierwszym obok Tajwanu państwem, jakie uznało militarną dyktaturę42. Nie można jednak twierdzić, że poczynaniami madryckiej dyplomacji kierowało ideologiczne zacietrzewienie, skoro w odniesieniu do budującej socjalizm Kuby, jak również Chile podczas sprawowania tam rządów przez lewicowego prezydenta Salvadora Allende43, potrafiła ona przejść nad ustrojowymi różnicami do porządku dziennego. Takie liberalne czy też pluralistyczne podejście odnajdziemy również na płaszczyźnie zawierania konwencji o podwójnym obywatelstwie – z Chile (1958), Peru (1959), Paragwajem (1959), Nikaraguą (1961), Boliwią (1961), Gwatemalą (1961) Ekwadorem (1964), Kostaryką (1964), Hondurasem (1966), Dominikaną (1968) i Argentyną (1969)44, na której to liście znajdziemy nie tylko państwa zbliżone pod względem ideowo-ustrojowym do Hiszpanii. Bardziej dogmatyczne nastawienie występowało w przywódczych kręgach państw wchodzących w skład EWG, niweczących w latach 60. hiszpańskie zamiary wejścia w skład tej organizacji. Nota bene owo „europejskie otwarcie” sprawiło, że w latach 1962–1967 nastąpił „relatywny spadek zainteresowania Hiszpanii Ameryką Łacińską”45. Jednakże niechętna postawa „transpirenejczyków” wobec integracyjnych propozycji Madrytu sprawiła, że wśród „Afrykanów Europy” wzmocniło się poczucie pozostawania na geograficzno-politycznym marginesie Starego Kontynentu, co zachęcało ich do ponownej rewitalizacji starych powiązań z Ameryką Łacińską. W efekcie w okresie 1967–1976 obserwujemy „powrót do aktywnej polityki Hispanidad46. W jej kolebce rozważano nawet ewentualność zastąpienia niedoszłego do skutku członkostwa w EWG przystąpieniem do Stowarzyszenia Wolnego Handlu Ameryki Łacińskiej (Asociación Latinoamericana de Libre Comercio — ALALC) współkonstytuowanego przez Argentynę, Brazylię, Chile, Meksyk, Peru, Paragwaj, Urugwaj, Kolumbię, Ekwador, Boliwię i Wenezuelę47.

Ożywienie kontaktów między frankistowską Hiszpanią a jej byłymi, amerykańskimi koloniami służyło zademonstrowaniu, że może ona, pomimo przynależności do NATO, prowadzić nawiązującą do swojej kilkuwiekowej, transoceanicznej aktywności samodzielną politykę zagraniczną, niekoniecznie zbieżną z tą, jaka była realizowana przez Stany Zjednoczone hołdujące doktrynie Monroego. Ich poczynania w Ameryce Łacińskiej nie zawsze były aprobowane przez Hiszpanów, skłonnych do poparcia wymierzonych w Jankesów iberoamerykańskich przejawów emancypacji, nawet tak daleko idących, jak w przypadku Kuby. Właśnie dlatego w styczniu 1964 r. hiszpańska władza poparła inicjatywę Panamy odnoszącą się do zagadnienia rewizji porozumienia regulującego stosunki w Strefie Kanału Panamskiego między tą republiką a USA. W następnym roku Madryt wyraził swoje niezadowolenie z powodu zbrojnej interwencji US Army w Dominikanie48.

Tego typu deklaracje trzeba uznać za przejaw stałego zainteresowania Hiszpanii rzeczywistością społeczno-polityczną Iberoameryki, choć jego natężenie nie zawsze było jednakowe. Wzrosło ono w ostatnim okresie życia i sprawowania władzy przez Caudillo, charakteryzującym się powierzeniem, począwszy od przełomu lat 60. i 70. XX w., steru rządów ludziom z Opus Dei. Ich manifestacyjny papizm sprawił, że w naturalny sposób skierowali uwagę rządowych agend w stronę zdominowanej przez katolicyzm Romanoameryki, głosząc hasło Neohispanidad, która to koncepcja tym się różniła od swego pierwowzoru, że „definitywnie oczyszczona została z wszelkich koncepcji antyamerykańskich oraz ostatecznie wykreślono z niej wszelkie dążenia hegemonistyczne, stawiając — przynajmniej formalnie — na rozwój »braterskiej współpracy« w dziedzinie kultury i gospodarki”49. Konfesyjna tożsamość Dzieła Bożego sprawiła, że szczególną rolę w owej kooperacji odegrała Akcja na rzecz Hispanoamerykańskiej Współpracy Kapłańskiej (Obra de Cooperación Sacerdotal Hispanoamericana), której aktywność walnie przyczyniła się do tego, że wtedy, gdy przemijał zinstytucjonalizowany frankizm, w Ameryce Łacińskiej znajdowało się dwanaście tysięcy hiszpańskich księży i zakonników50, wspomaganych w dziele krzewienia katolickich wartości przez dwie uniwersyteckie rezydencje Opus Dei51. Oznaczało to, że niegdysiejsza, „dokonywana przez miecz i krzyż militarno-duchowa konkwista” utraciła swój militarny wymiar, ale zachowała, pomimo upływu stuleci, odnowioną przez frankizm rzymsko-katolicką konfesyjność, co świadczyłoby o tym, że jest ona niezwykle trudna do oddzielenia od iberyjskiej romańskości, również, a niejednokrotnie nawet jeszcze bardziej, w jej przeflancowanej do Nowego Świata postaci, niebędącej w stanie trwale odwrócić się od „Hispanoeuropy”, utrzymującej, także w naznaczonym frankizmem okresie swoich dziejów, szczególne stosunki z zaoceaniczną częścią swego Postimperium52.

Wypada uznać, że Hiszpania podczas sprawowania władzy przez Franco prowadziła racjonalną politykę wobec Ameryki Łacińskiej, w związku z czym można mówić, że jego następcy nie znajdowali się w jakiejś szczególnie trudnej sytuacji, gdy zaczynali „po erze frankizmu wprowadzać »nową jakość« w stosunkach z Ameryką Łacińską”53. Miała się ona wyrażać w „nasyceniu hiszpańsko-latynoskich relacji prawdziwie demokratycznym duchem, unoszącym się po śmierci dyktatora swobodnie nad równinami i wyżynami między Gibraltarem a Pirenejami”, czym można się egzaltować bądź nie, niemniej w międzynarodowych stosunkach wewnętrzne przemiany w państwowych podmiotach prawa narodów niekoniecznie muszą mieć rozstrzygające znaczenie w zestawieniu z geopolitycznymi czy też wynikającymi z logiki transgranicznego handlu uwarunkowaniami. Caudillo zdawał sobie z tego sprawę i potrafił się wznieść ponad ideologiczne uprzedzenia, w czym walnie pomagała mu genetyczno-kulturowa bliskość między hispanojęzycznymi brzegami Atlantyku. Hiszpański dyktator uznawał wartość legatu przeszłości i zdawał sobie sprawę z tego, że utrzymywanie starych związków jest potrzebne, gdyż nie można się odwrócić od imperialnego dzieła przodków bez wywołania taką postawą traumatycznych dla świadomości narodowej skutków. Był on w związku z tym gorącym poplecznikiem Hispanidad, dostrzegając w tej idei, przesiąkniętej „katolicyzmem i antyliberalnymi tradycjami szesnasto- i siedemnastowiecznej monarchii”, niezwykle skuteczny środek w dziele wzmacniania pozycji ojczystego kraju na arenie międzynarodowej54. Dzięki umiejętnej polityce zagranicznej Franco, m.in. na odcinku romanoamerykańskim (choć trzeba sobie zdawać sprawę, że nie był on pierwszorzędny), ten strategiczny cel został zasadniczo zrealizowany, dzięki czemu Hiszpania odzyskała w jakimś stopniu posiadaną w swoim imperialnym Złotym Wieku renomę, co sprawiło, że w świadomości licznych Latynosów oraz wielu innych cudzoziemców powstawał pozytywny wizerunek iberyjskiej monarchii bez króla, umiejętnie zastępowanego przez kunktatorskiego przywódcę, wyróżniającego się swą skutecznością wśród innych XX-wiecznych polityków wielopaństwowej Hispanosfery i wnoszącego niebłahy wkład do wzrostu jej znaczenia w globalnej skali.

Bibliografia

Arconada Felipe M., Hiszpania kolonia amerykańska: penetracja imperializmu amerykańskiego w Hiszpanii i obecna sytuacja gospodarcza reżimu frankistowskiego, przeł. M. Szleyen, Warszawa 1953.

Bankowicz Marek, Kraje Półwyspu Pirenejskiego: na marginesie Europy, [w:] M. Bankowicz (red.), Historia polityczna świata XX wieku, 1945–2000, Kraków 2004.

Bartyzel Jacek, Krzyż pośrodku Księżyca. Historia i ideario meksykańskiego synarchizmu oraz katolickiej organizacji podziemnej El Yunque (1932–2012), Biała Podlaska 2012.

Bernatowicz-Bierut Grażyna, Główne kierunki polityki Hiszpanii w Trzecim Świecie (Ameryka Łacińska i kraje arabskie), Warszawa 1984.

Bernatowicz-Bierut Grażyna, Hiszpania we współczesnym świecie, Warszawa 1978.

Del Castillo Michel, Hiszpańskie czary, przeł. D. Knysz-Rudzka, Warszawa 1989.

Dobrzycki Wiesław, Ameryka Łacińska we współczesnym świecie, Warszawa 1989.

Dobrzyński Roman, Błękitne imperium gen. Franco, Warszawa 1975.

Dobrzyński Roman, Hiszpania, Warszawa 1972.

Domejko-Kozera Patrycja, Polityka zagraniczna Hiszpanii w okresie rządów Felipe Gonzáleza (1982–1996), Warszawa 2011.

Dzelepy E.N., Franco i przyjaciele, przeł. E. Lubelska, Warszawa 1963.

Fekecz Kazimiera, Państwo Hiszpańskie. Estado Español, Warszawa 1976.

Fuentes Carlos, Pogrzebane zwierciadło, przeł. E. Klekot, Łódź 1994.

Garcia J., Ispanija XX wieka, Moskwa 1967.

Halperin Donghi Tulio, Storia dell’America Latina, Torino 1968.

Holzer Jerzy, Europa zimnej wojny, Kraków 2002.

Houston John A., Latin America in the United Nations, New York 1956.

Ikonowicz Mirosław, Hiszpania bez kastanietów, Warszawa 1971.

Jaszuński Grzegorz, Hiszpański happy end, Warszawa 1979.

Kik Kazimierz, Od republiki do monarchii. Hiszpańska lewica w walce o demokrację 1939–1986, Warszawa 1990.

Kitchen Martin, Historia Europy 1919–1939, przeł. T. Rybowski, H. Szłapka, Wrocław–Warszawa–Kraków 1992.

Klechta Jerzy, Wyjście Hiszpanii na świat, Warszawa 1983.

Krasicki Ignacy, Dokąd zmierza Ameryka Łacińska, Warszawa 1976.

Kruczkowski Andrzej, Dzieło Boże w Hiszpanii, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk–Łódź 1981.

Miłkowski Tadeusz, Machcewicz Paweł, Historia Hiszpanii, Wrocław 2009.

Mularska-Andziak Lidia, Franco, London 1994.

Nowak Jerzy Robert, Hiszpania po wojnie domowej (1939–1971), Warszawa 1972.

Pożarska Swietłana, Tajna dyplomacja Madrytu. Polityka zagraniczna Hiszpanii w latach drugiej wojny światowej, przeł. K. Bidakowski, Warszawa 1985.

Prjachin D., Wniesznjaja politika Ispanii, Moskwa 1968.

Stemplowski Ryszard (red.), Dzieje Ameryki Łacińskiej od schyłku epoki kolonialnej do czasów współczesnych, t. III 1930–1975/1980, Warszawa 1983.

Tuñón de Lara Manuel, Valdeón Baruque Julio, Domínguez Ortiz Antonio, Historia Hiszpanii, przeł. Sz. Jędrusiak, Kraków 1997.

Summary

After the collapse of the Republic, at first, the relations between Francoist Spain and Latin American republics were characterised by an upward trend of boycotting by Roman America the regime which was built on its ashes. This tendency was expressed through breaking off diplomatic relations. A meaningful impulse to take up this attitude was the martial alliance between the USA and the Soviet Union which was disinclined towards Caudillo. Then, with the coming of the Cold War, Washington induced its allies from the Western Hemisphere to thaw relations with Madrid. The incitements were more and more strenuous and effective. Indeed, Argentina did not need the encouragement of this nature. In fact, Argentina supported its European Motherland even during the worst period of its functioning in the late forties and the early fifties. On the other hand, Mexico formally and consistently criticised Spanish domestic affairs from the beginning to the end of Generalissimus reign. In the last dozen years of Francoist Spain, Madrid government commenced the offensive against American Hispanosfera. Firstly, the offensive was invoking shared cultural heritage. Secondly, it caused opening numerous Cervantes institutes in Latin capitals. Finally, it occasioned the peregrinations of thousands students from the New World. The students were heading in the other direction than conquistadors and they were searching for higher education.

Keywords: Spain, Latin America, Franco, international relations, Hispanidad

Pierwodruk: Artur Ławniczak, Frankistowska Hiszpania a Ameryka Łacińska, [w:] Hiszpania Franco: system polityczny, nurty ideowe i konteksty frankizmu, red. Jacek Bartyzel, Roman Bäcker, Joanna Rak, wydawnictwo von Borowiecky, Radzymin-Warszawa 2020, str. 177-200.


1 Również wtedy, gdy tłumaczono konieczność koncentrowania się w polityce zagranicznej na innych częściach globu. Takie przesłanie odnajdziemy w wypowiedzi Franco, który orzekł: „Jeśli serce każe nam zwrócić się ku Ameryce Łacińskiej, to poczucie rzeczywistości kieruje nas ku Ameryce Północnej” — E.N. Dzelepy, Franco i przyjaciele, przeł. E. Lubelska, Warszawa 1963, s. 184.

2 „Monarchiczna recydywa” miała miejsce w Meksyku, gdzie najpierw Augustyn Iturbide, a potem Maksymilian Habsburg próbowali zainstalować cesarstwo, co jednakże nie przyniosło powodzenia również, a może przede wszystkim, z tego powodu, że „biedny Meksyk jest tak daleko od Boga, a tak blisko Stanów Zjednoczonych” (Porfirio Díaz). Zadbały one o to, żeby republikański wzorzec stał się jedynie słusznym etalonem na całej zachodniej półkuli, mającej dzięki temu przedstawiać „Świetlisty Wzorzec dla pogrążonego w mrocznych oparach Starego Świata”, który musiał uznać swoją słabość w konfrontacji z przesyconą progresywizmem północnoamerykańską elitą, szykującą się do ideologicznego podboju nieamerykańskich kontynentów.

3 W pierwszych latach po II wojnie światowej „na niekorzyść Hiszpanii działała lewicowa fala, która przetoczyła się przez zachodnią Europę po roku 1945: we Francji i Włoszech wejście do rządów partii komunistycznych, w Wielkiej Brytanii zwycięstwo laburzystów” — P. Machcewicz, Historia Hiszpanii od 1808 roku do czasów współczesnych, [w:] T. Miłkowski, P. Machcewicz, Historia Hiszpanii, Wrocław 2009, s. 354. Lewica jeszcze większe znaczenie uzyskała na wschód od Żelaznej Kurtyny, gdzie zainstalowane zostały rządy proradzieckie, co sprawiło, że na przykład przedwojenne, dobre polsko-hiszpańskie stosunki stały się wspomnieniem i trzeba było czekać do przeprowadzonej w latach 70. oraz 80. ubiegłego stulecia „defrankizacji” oraz „dekomunizacji”, aby być świadkiem ponownego nawiązania bliższych kontaktów między Warszawą a Madrytem.

4 Dystynkcja ta była i jest dostrzegana przez co bardziej dociekliwych zwolenników Republiki. Jeden z nich expressis verbis deklarował: „Franco nie był nigdy faszystą i nie organizował masowego terroru” — M. del Castillo, Hiszpańskie czary, przeł. D. Knysz-Rudzka, Warszawa 1989, s. 121. Rodzimy badacz zauważa, że „wprawdzie Franco nazywany był caudillem, czyli wodzem, ale w małym stopniu przypominał Hitlera czy Mussoliniego, podobny był raczej do generałów sprawujących dyktaturę w krajach Ameryki Łacińskiej” — J. Holzer, Europa zimnej wojny, Kraków 2002, s. 249. Podobieństwo to zostało też dostrzeżone przez wielkiego meksykańskiego pisarza, awansującego iberyjskiego przywódcę do rangi kreatywnego nauczyciela współczesnych autokratów, spostrzegających, że „za czasów Franco Hiszpania osiągnęła rozwój gospodarczy, lecz bez politycznych swobód. Połączenie to nie stanowi już nowości: od Korei do Chile nowoczesne dyktatury poszły za nauką Franco” — C. Fuentes, Pogrzebane zwierciadło, przeł. E. Klekot, Łódź 1994, s. 332. W Latynoameryce uosabiają je zimnokrwiści, niespalający się w nieprzemyślanych happeningach, umundurowani przywódcy w typie A. Stroessnera czy A. Pinocheta, umiejący przez wiele lat utrzymywać się przy władzy, w czym walnie pomagało jasne rozeznanie co do tego, kim są i jaki jest stan rzeczy w zawładniętym przez nich państwie, traktowanym przez nich jako nasycone swoistością szczególne dobro, wymagające troski ze strony takich jak oni trzeźwych polityków, umiejących się oprzeć zagranicznym naciskom. Właśnie kimś takim był niepragnący brylować na zagranicznych parkietach i w ogóle niechętnie opuszczający ojczystą ziemię Franco, z pełnym przekonaniem i dumą obwieszczający całemu światu, że España es diferente! Owa odmienność ulegała złagodzeniu w odniesieniu do Hispanoameryki, traktowanej jako „bliska zagranica”.

5 G. Bernatowicz-Bierut, Hiszpania we współczesnym świecie, Warszawa 1978, s. 343.

6 Ibidem, s. 343. Antyfrankistowska kampania Stanów Zjednoczonych Meksyku osiągnęła zamierzony cel, ponieważ była zgodna z linią przyjętą przez Stany Zjednoczone Ameryki oraz inne zwycięskie w II wojnie światowej mocarstwa. „Wielka Czwórka oświadczyła zgodnie, że nie dopuści do Organizacji Narodów Zjednoczonych ustanowionego z pomocą wojskową państw osi rządu hiszpańskiego, który z racji swojego pochodzenia, swego charakteru i ścisłych związków z krajami napastniczymi nie ma kwalifikacji niezbędnych, aby tworzyć część organizmu Narodów Zjednoczonych” — R. Dobrzyński, Błękitne imperium gen. Franco, Warszawa 1975, s. 235. Po upływie kilku lat okazało się, że Hiszpania dysponuje już takimi kwalifikacjami, ponieważ za potencjalnie napastnicze państwo został uznany Związek Radziecki, dlatego „antysowiecka krucjata” na Froncie Wschodnim hiszpańskiej Błękitnej Dywizji przestała być „zbrojną walką w interesie globalnego faszyzmu”, przekształcając się w „bohaterskie rozpoznanie walką militarnego potencjału Czerwonej Barbarii”.

7 J. Houston, Latin America in the United Nations, New York 1956, s. 93. „Za rezolucją głosowały 34 państwa (w tym również Stany Zjednoczone). Przeciw rezolucji wypowiedziało się zaledwie 6 delegacji, a 13 państw powstrzymało się od głosu (były to przeważnie kraje Ameryki Łacińskiej)” — E.N. Dzelepy, op. cit., s. 218. Rezolucję poparły m.in. delegacje Meksyku, Gwatemali, Wenezueli, Chile i Panamy. Natomiast reprezentant Salwadoru stwierdził, „że nie poprze projektu rezolucji, ponieważ jest w nim mowa o ingerencji w sprawy wewnętrzne i że w wypadku przyjęcia go przez Zgromadzenie Ogólne Hiszpania zostanie skazana na izolację i przekształci się w pierwsze getto międzynarodowe” — S. Pożarska, Tajna dyplomacja Madrytu. Polityka zagraniczna Hiszpanii w latach drugiej wojny światowej, Warszawa 1985, ss. 295 i 296. Protestująca szóstka składała się wyłącznie z państw Latynoameryki. G. Bernatowicz-Bierut, Główne kierunki polityki Hiszpanii w Trzecim Świecie (Ameryka Łacińska i kraje arabskie), Warszawa 1984, s. 23. Trzeba docenić to, że latynoamerykańskie republiki zaznaczyły odmienne od północnego Wielkiego Brata stanowisko, pokazując w ten sposób, że stać je na to, aby od czasu do czasu dawać wyraz swojej odrębności, wynikającej z genetycznych związków łączących je z Półwyspem Pirenejskim, co w determinujący sposób wpływało na powstrzymanie się Latynosów przed zajęciem stanowiska równoznacznego z potępiającym dystansowaniem się od Hiszpanii.

8 J. Klechta, Wyjście Hiszpanii na świat, Warszawa 1983, s. 48.

9 Duże znaczenie dla podtrzymywania wśród „hispanidów” po obu stronach Wielkiej Wody świadomości jej (Hispanidad) istnienia oraz rozwoju miało to, że pomimo dekolonizacji wciąż dochodziło do skierowanej na Zachód migracji na dużą skalę, skutkującej tym, że w sporym stopniu ludność Ameryki Łacińskiej jest konstytuowana „przez niezliczone rzesze imigrantów i potomków imigrantów wcześniej przybyłych”, przy czym w XIX i XX wieku „wśród (…) imigrantów dominowali Włosi i Hiszpanie” — R. Stemplowski, Ameryka Łacińska około roku 1930, [w:] R. Stemplowski (red.), Dzieje Ameryki Łacińskiej od schyłku epoki kolonialnej do czasów współczesnych, t. III 1930–1975/1980, Warszawa 1983, s. 13.

10 P. Machcewicz, op. cit., s. 355. „Setki tysięcy uchodźców wolało opuścić swój kraj niż wegetować w jałowym państwie Franco (…) Był tylko jeden kraj, który przyszedł tym nieszczęśnikom z pomocą — Meksyk, który hojnie wspierał republikę dostawami broni (…) i zezwolił każdemu uchodźcy, który mógł sobie pozwolić na opłacenie kosztów podróży, na osiedlenie i pracę w spokoju (…) Czyn ten został sowicie wynagrodzony, gdyż uchodźcy hiszpańscy wnieśli liczący się wkład w życie Meksyku i jego kulturę” — M. Kitchen, Historia Europy 1919–1939, przeł. T. Rybowski, H. Szłapka, Wrocław–Warszawa–Kraków 1992, s. 284. W największym kastylijskojęzycznym państwie obu Ameryk rozbici na trzy intensywnie rywalizujące z sobą ośrodki polityczne republikańscy Hiszpanie pomagali progresywnemu reżimowi w realizacji dzieła utrzymania w ryzach przywiązanych do reakcyjnego katolicyzmu metyskich mas, którym białoskórzy gachupines z Półwyspu Pirenejskiego wciąż jawili się jako inkarnacje oświeconej Europy, epatującej elokwentnie Ciemnogród mirażem socjalizmu, poruszającym czułe struny w duszach ludzi znających z historycznych przekazów wizję indiańskiej общины, trwającej wciąż w gospodarczo-społecznym pejzażu Anahuácu pod postacią ucieleśniającej kolektywne sny euroamerykańskich „wykształciuchów” ejidos, opiewanych w meksykańskiej literaturze i sztuce, pozostającej pod wpływem radykalizującego się po klęsce w wojennym starciu z USA hiszpańskiego pokolenia 1898, którego przedstawiciele dość licznie byli obecni w szeregach republikańskich egzulantów.

11 „Do 1942 r. przybyło do Meksyku ok. 50 tys. republikanów. Byli to emigranci o określonym statusie społecznym (intelektualiści, naukowcy, lekarze, adwokaci, inżynierowie, architekci itd.), co sprawiło, że ta właśnie część emigracji zaczęła wkrótce odgrywać rolę dominującą” — K. Kik, Od republiki do monarchii. Hiszpańska lewica w walce o demokrację 1939–1986, Warszawa 1990, s. 17. Ten wizerunek monolitycznie prorepublikańskiej emigracji ulegnie osłabieniu, gdy skonstatujemy, że „najsilniejszym bastionem falangistów była Kuba i Meksyk” — L. Mularska-Andziak, Franco, London 1994, s. 131. Przypuszczalnie świadomość istnienia pod bokiem prężnego falangistowskiego ośrodka mobilizowała republikanów do wzmożonej propagandowej aktywności i vice versa.

12 Summa summarum ten „rząd republikański został (…) uznany przez Meksyk i pięć innych krajów Ameryki Łacińskiej oraz przez Francję, Polskę, Jugosławię, Rumunię, Czechosłowację i Węgry” — J.R. Nowak, Hiszpania po wojnie domowej (1939–1971), Warszawa 1972, s. 98. Alternatywny wobec madryckiego ośrodek polityczny stworzyli „rozproszeni po różnych krajach hiszpańscy emigranci polityczni, którzy opuścili ojczyznę po porażce obozu republikańskiego w wojnie domowej. 15 sierpnia 1945 roku w stolicy Meksyku zebrało się 140 członków dawnych Kortezów republikańskich. Powołali oni emigracyjne instytucje polityczne Republiki Hiszpańskiej, wybierając na prezydenta [D.] Martineza Barrio, a na premiera José Girala. W lutym 1946 roku te struktury emigracyjne przeniosły się do Francji, gdzie przez wiele lat prowadziły żywą działalność” — M. Bankowicz, Kraje Półwyspu Pirenejskiego: na marginesie Europy, [w:] M. Bankowicz (red.), Historia polityczna świata XX wieku, 1945–2000, Kraków 2004, s. 54. Działający na obczyźnie politycy siłą rzeczy znajdują się w trudnej sytuacji, ale podtrzymuje ich na duchu nadzieja na zwycięski powrót do kraju, gdy panujący w nim reżim zostanie obalony. To się zdarza, co potwierdzają losy Jana Kazimierza oraz Ludwika XVIII, którym udało się powrócić „na Ojczyzny łono” wskutek zwycięskich działań wojennych. Podobnie było podczas I wojny światowej w przypadku króla Alberta I, gdyż dane było mu doczekać się klęski „Hunów”, umożliwiającej mu wkroczenie wraz ze zwycięskimi sojusznikami do wyzwolonej Brukseli. Inaczej potoczyły się losy kontynuujących tradycję II RP emigracyjnych władz, ponieważ nie mogły ponownie przejąć sterów rządów nad Wisłą, choć w 1990 r. wybrany na głowę państwa nomenklaturowo restaurowanej Rzeczypospolitej Polskiej Lech Wałęsa uznał się za ich spadkobiercę, gdy na warszawskim Zamku Królewskim uroczyście odebrał oryginał Konstytucji Kwietniowej oraz inne symbole przedwojennej państwowości od kończącego swoją londyńską misję prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego. Odnajdziemy tu pewną analogię z losami emigracyjnego hiszpańskiego rządu, ponieważ, co prawda, nie było mu dane „przy dźwiękach fanfar i bębnów” ponownie zainstalować na południe od Pirenejów reżimu republikańskiego, ale aktualna hiszpańska monarchia [Chodzi oczywiście o konstytucyjną monarchię de facto, na której czele od 1833 r. stoją przedstawiciele linii uzurpującej sobie tron Hiszpanij – uzupełnienie redakcji Portalu Legitymistycznego.] coraz bardziej przypomina istniejące w latach 1936–1939 porządki, co może skłaniać do konstatacji, że „Historia przyznała rację pokonanym zbrojnie w 1939 r. rewolucjonistom”, skoro oni czy też ich potomkowie powinni odczuwać satysfakcję z powodu usunięcia z ulic i placów pomników Caudilla, przedstawianego w urzędowej narracji jako „daleki od eurostandartów powód do wstydu”.

13 G. Bernatowicz-Bierut, Hiszpania…, s. 343. Najdalej zapędził się kubański Kongres, który wyraził nadzieję na to, że „naród hiszpański odzyska wolność i wyzwoli się spod władzy Franco” — G. Bernatowicz, Nowe elementy w powojennej polityce zagranicznej Hiszpanii, Warszawa 1973, ss. 150–151. Wśród państw, jakie odwróciły się od Hiszpanii, znalazła się też Boliwia, zrywając w 1945 r., tym samym co Gwatemala i Panama, stosunki dyplomatyczne z Madrytem — zob. J. Garcia, Ispanija XX wieka, Moskwa 1967, s. 327.

14 Na Starym Kontynencie tak samo zachowały się Francja i Norwegia — zob. D. Prjachin, Wniesznjaja politika Ispanii, Moskwa 1968, s. 51.

15 G. Bernatowicz, Nowe…, s. 151.

16 Uległ on zmiękczeniu w 1959 r., gdyż odwiedził wówczas Stany Zjednoczone Meksyku przedstawiciel Hiszpanii w ONZ, a następnie madryccy politycy z M. Fragą Iribarne na czele wykonywali zachęcające gesty pod adresem Meksyku — zob. D. Prjachin, op. cit., ss. 162–163.

17 „Wszędzie był witany entuzjastycznie przez tłumy Hiszpanów, oddających hołd państwu, które pozostało wrogiem dyktatury frankistowskiej” — G. Jaszuński, Hiszpański happy end, Warszawa 1979, s. 67. Zapewne szczególnie gorąco wyrażali swój podziw ludzie, którzy nieszczególnie sprzeciwiali się dyktaturze i nadrabiali to wtedy, gdy można już było publicznie dać wyraz dezaprobacie bez narażenia się na negatywne konsekwencje, w przeciwieństwie do meksykańskich chłopów w latach 30., otwarcie występujących z bronią w ręku przeciw antychrześcijańskiemu reżimowi, brutalnie rozprawiającemu się z kontrrewolucyjnymi wrogami Partii — zob. J. Bartyzel, Krzyż pośrodku Księżyca. Historia i ideario meksykańskiego synarchizmu oraz katolickiej organizacji podziemnej El Yunque (1932–2012), Biała Podlaska 2012. Mieszkańcy Hiszpanii przechodzili nad tym do porządku dziennego, gdy hołdowali przedstawicielowi wykreowanego przez krwawą Rewolucję reżimu, podobnego do tego, jaki został obalony przez Franco.

18 Po upadku Republiki w 1939 r. odwiedził on zrujnowany Madryt — zob. T. Halperin Donghi, Storia dell’America Latina, Torino 1968, s. 350. Owa wizyta wzmocniła w nim przekonanie o konieczności ograniczania niebezpiecznego liberalizmu przez odgrywającego zbawczą rolę „silnego człowieka w mundurze”, czyli kogoś takiego jak on.

19 M. Bankowicz, op. cit., ss. 54–55. Dokument ten powstał dzięki aktywności włodarzy powojennej Polski, która „zgłosiła wniosek zerwania stosunków dyplomatycznych, gospodarczych i kulturalnych z krwawym reżimem Franco. Tylko dzięki Związkowi Radzieckiemu i krajom demokracji ludowej udało się (…), mimo zaciekłego oporu imperialistów amerykańskich, przeprowadzić kompromisową uchwałę zalecającą członkom ONZ odwołanie ambasadorów i posłów z Madrytu” — M. Szleyen, Przedmowa, [w:] F.M. Arconada, Hiszpania kolonia amerykańska: penetracja imperializmu amerykańskiego w Hiszpanii i obecna sytuacja gospodarcza reżimu frankistowskiego, przeł. M. Szleyen, Warszawa 1953, s. 5. Tytuł owej książki grzeszy pewną przesadą, ale nie odbiega w radykalny sposób od rzeczywistości, ponieważ po 1945 r. USA podporządkowały sobie położoną na zachód od Żelaznej Kurtyny Europę i Hiszpania po kilku latach od zakończenia II wojny światowej przestała być wyjątkiem od tej reguły, a zanim to nastąpiło, znalazła się w stanie ekonomicznego uzależnienia od wspomagającej ją materialnymi dobrami Argentyny, położonej wszak nie gdzie indziej, jak w Ameryce.

20 „Od 1949 r., w związku z wewnętrznymi trudnościami finansowymi, Perón był zmuszony znacznie ograniczyć pomoc dla Hiszpanii” — L. Mularska-Andziak, op. cit., s. 150. Pomimo to trzeba uznać, że życzliwość Perona sprawiła, iż w szczególnie trudnym dla Hiszpanii czasie „jedynymi państwami utrzymującymi z Franco oficjalne stosunki dyplomatyczne były Portugalia i Argentyna” — M. Tuñón de Lara, »Rewolucja liberalna. Epoka współczesna«, [w:] M. Tuñón de Lara, J. Valdeón Baruque, A. Domínguez Ortiz, Historia Hiszpanii, przeł. Sz. Jędrusiak, Kraków 1997, s. 599. „Po rezolucji ONZ, nakazującej zawieszenie stosunków z Hiszpanią, Argentyna manifestacyjnie mianowała nowego ambasadora w Madrycie, dostarczała żywność (co w najgorszym momencie pozwoliło uniknąć klęski głodu). Na wymianę handlową z Argentyną przypadało wówczas 25% hiszpańskich obrotów. Wielkim wydarzeniem była wizyta, jaką złożyła w Hiszpanii w 1947 r. żona argentyńskiego przywódcy, Eva Duarte Perón, przyjmowana z iście królewskim ceremoniałem” — P. Machcewicz, op. cit., s. 355. Niegdyś przedstawiciele iberyjskiej nomenklatury udawali się z zachodnich krańców Eurazji do kolonii, aby tam ustanawiać, a następnie utrwalać narzucany przez Europejczyków porządek. Sytuacja się odwróciła, gdy w 1917 r. we Francji wylądowali Jankesi, aby „pomóc ojczyźnie Lafayette’a w obronie zdobyczy Rewolucji”. Za bagnetami podążyła kultura, w tym również narodzone w spelunkach Buenos Aires tango, któremu udało się zawojować europejskie parkiety. Sukces ten zapowiadał oszałamiającą, celebrycką karierę pochodzącej z nizin społecznych Evity. Ten południowoamerykański Kopciuszek poślubił bajkowego dla Europejczyków Generała-Prezydenta i zdobył potężną popularność wśród argentyńskich descamisados, po czym umarł w kwiecie wieku, stając się dzięki temu jedną z ikon XX-wiecznej popkultury, zapowiadającą sukcesy latynoskich pisarzy, przynoszących nękanymi dekadenckimi wyziewami hiszpańskim, francuskim czy polskim czytelnikom powiew świeżości, zachęcającej do zanurzenia się w barwną egzotyczność, pozwalającą zapomnieć o zmęczonym samym sobą Starym Kontynencie.

21 Frankistowskie państwo nie znalazło się w gronie jego beneficjentów, choć wydawało się, że właśnie tak się stanie, gdy „z rządu francuskiego odeszli komuniści i 10 lutego 1948 Francja otworzyła granicę z Hiszpanią. Stany Zjednoczone opowiedziały się za udzieleniem Hiszpanii pomocy w ramach planu Marshalla i dopiero sprzeciw socjaldemokratów europejskich, zwłaszcza włoskich, spowodował wycofanie wniosku” — K. Fekecz, Państwo Hiszpańskie. Estado Español, Warszawa 1976, ss. 115–116.

22 Rozgrywający się na południe od Pirenejów w latach 30. dramat sprawił, że po raz kolejny w kilkuwiekowej historii relacji między nią a zaoceaniczną progeniturą doszło do zasilenia tej ostatniej zastrzykiem hispanojęzycznej populacji, ponieważ „tysiące uchodźców osiadły w Ameryce Łacińskiej, szczególnie w Meksyku i Argentynie” — R. Stemplowski, Społeczeństwa i państwa latynoamerykańskie w latach 1930–1941, [w:] R. Stemplowski (red.), Dzieje…, s. 127. Podczas gdy republikanie emigrujący do Meksyku mogli odczuwać pewną satysfakcję z powodu antyfrankistowskiej polityki socjalistycznej władzy z Ciudad de Méjico, to inaczej było w przypadku tych uciekinierów, którzy udali się nad Río de la Plata, niespodziewających się zapewne, że już wkrótce ich nowa ojczyzna przybierze peronistowskie oblicze i wyciągnie przyjazną rękę w stronę ich iberyjskiego pogromcy.

23 „Usamodzielnienie się dawnych kolonii iberoamerykańskich spowodowało w konsekwencji ściągnięcie części kapitałów hiszpańskich do dawnej metropolii. Miało to tę pozytywną stronę, że pobudziło rozwój rodzimej produkcji przemysłowej i rzemiosł. Ale jednocześnie wyrugowanie Hiszpanii przez Stany Zjednoczone z tradycyjnych terenów jej ekspansji w Ameryce Łacińskiej zrodziło tendencje autarkiczne w gospodarce. Od Europy odgradzały Hiszpanię Pireneje i cztery wieki polityki zwróconej bardziej ku drugiej półkuli niż ku sąsiednim krajom europejskim” — M. Ikonowicz, Hiszpania bez kastanietów, Warszawa 1971, s. 42. Wywód ten zdaje się potwierdzać nieco endecko brzmiącą tezę o szkodliwości nadmiernej ekspansji poza rodzimy obszar. Hiszpański casus w dość jaskrawy sposób potwierdza to przekonanie, gdyż będące skutkiem upadku Imperium „zamknięcie się w sobie” doprowadziło do „cudu gospodarczego”, który zamienił się w swoje przeciwieństwo, gdy nastąpiło „otwarcie na Europę”.

24 G. Bernatowicz-Bierut, Hiszpania…, s. 45.

25 Ibidem, s. 345.

26 „Rezolucja została przyjęta 38 głosami przeciwko 10, przy 12 wstrzymujących się”, przy czym spośród mocarstw „tylko Stany Zjednoczone głosowały za rezolucją (…) Francja i Anglia wstrzymały się od głosu” — E.N. Dzelepy, op. cit., s. 198. W tamtym okresie, gdy nie przyjęto jeszcze do ONZ całej gromady państw afrykańskich, skutecznie działała kontrolowana przez USA maszynka do głosowania. Jej efektywność wynikała z tego, że Stany Zjednoczone zazwyczaj mogły liczyć na to, że zależne od nich kraje, wśród których wyróżniały się liczebnością latynoskie republiki, podczas wotowania zachowają się tak samo jak one.

27 „Argentyna stała na czele grupy latynoamerykańskich państw, pracujących na rzecz skłonienia zasiadających w ONZ delegacji do zakończenia bojkotu Hiszpanii” — D. Prjachin, op. cit., s. 56. Wzbogacona na wojnie Argentyna miała sporo do zaoferowania, w tym również atrakcję w postaci bożyszcza południowoamerykańskiego proletariatu, jakim stała się małżonka Perona, której narastający w Euroameryce kult przyczyniał się do uatrakcyjnienia „zabrudzonego dwuznaczną postawą podczas II wojny światowej wizerunku” ojczyzny „świętej Evity”.

28 L. Mularska-Andziak, op. cit., s. 153.

29 Nastaje „okres egzaltacji wspólnymi wartościami kulturowymi (stypendia, współpraca naukowa itp.)” — G. Bernatowicz-Bierut, Główne…, s. 22.

30 M. Bankowicz, Kraje Półwyspu Pirenejskiego: przełamywanie izolacji, [w:] M. Bankowicz (red.), Historia…, s. 150.

31 ZSRR zachował się biernie pomimo tego, że w listopadzie 1955 r. pochodzący z Hiszpanii „socjalistyczni i komunistyczni działacze emigracyjni przebywający na terenie Meksyku podpisali wspólny dokument, w którym zwracali się do ONZ z prośbą o nieprzyjmowanie Hiszpanii do grona Narodów Zjednoczonych. Jednakże Santiago Carrillo, przebywający wówczas wraz ze swymi współpracownikami (…) w Paryżu, poparł stanowisko zajęte przez ZSRR, uważając, że przyjęcie Hiszpanii do ONZ jest sprawą korzystną, gdyż uniemożliwi kontynuowanie przez reżim frankistowski silnych ataków na ZSRR, spowoduje złagodzenie antykomunistycznej postawy reżimu i doprowadzi do liberalizacji stosunków wewnątrz kraju” — K. Kik, op. cit., s. 99. Przebywający w Meksyku republikanie prezentowali najbardziej twardogłową czy też dogmatyczną postawę, do czego zachęcała ich niezłomnie antyfrankistowska linia meksykańskich władz. Przypuszczalnie nie akceptowali oni wizji ewolucyjnego zmiękczania hiszpańskiej dyktatury, ponieważ zapewne pragnęli, aby została ona obalona przez rozgniewany lud, zachęcony do rewolucyjnej aktywności nieustępliwą postawą tych spośród emigrantów, którzy „niczego nie zapomnieli i niczego się nie nauczyli”. Skończyło się tak, że co prawda został zrealizowany scenariusz Carrillo, niemniej późniejsza bezwzględna „defrankizacja” stanowiła spełnienie programu meksykańskich radykałów, traktujących ustanowiony po upadku Republiki system jako wcielenie ontologicznego Zła, którego ślady należy jak najstaranniej zatrzeć, „żeby Ojczyzna mogła odetchnąć, a jej synowie i córki nie byli zatruwani toksycznymi pozostałościami po haniebnym reżimie”.

32 Zob. D. Prjachin, op. cit., s. 169.

33 Zob. G. Bernatowicz-Bierut, Główne…, s. 29.

34 Swoją politykę „rząd hiszpański uzasadniał m.in. koniecznością obrony praw mniejszości hiszpańskiej (około 50 tys. osób) zamieszkałej na wyspie. Przyczyną tego nastawienia był też niewątpliwie fakt, że Kuba była ostatnią kolonią hiszpańską i więzy łączące oba kraje nadal jeszcze były bardzo silne. Ponadto społeczeństwo hiszpańskie nigdy w zasadzie nie potępiło rewolucji kubańskiej, a niezastosowanie się do zaleceń Stanów Zjednoczonych potraktowane zostało jako wyraz niezależności hiszpańskiej polityki zagranicznej” — G. Bernatowicz-Bierut, Hiszpania…, s. 348. Psychologicznym argumentem na rzecz owego samodzielnego kursu było poczucie satysfakcji z powodu wyzwolenia się „wyspy jak wulkan gorącej” spod kurateli USA, która została ustanowiona po tym, jak Jankesi pod koniec XIX wieku udzielili wydatnej pomocy kubańskim rebeliantom, po czym wypowiedzieli wojnę Hiszpanii, podczas której obnażyli militarną słabość „chorego człowieka zachodniej Europy”. Musiał się on pogodzić z koniecznością utraty Filipin, Kuby, Puerto Rico i Guamu, przy czym największa wyspa Karaibów uzyskała formalną niepodległość, ale poprawka Platta expressis verbis potwierdzała zależność Kuby od Stanów Zjednoczonych. Trudno się więc dziwić sponiewieranym w 1898 r. duchowo przez „bezwzględnego Wuja Sama” Hiszpanom, że upokorzenie go przez „przywracających Zachodniej Półkuli nadzieję brodaczy z Sierra Maestra” zostało przyjęte z życzliwością jako mentalna rekompensata traumy sprzed kilkudziesięciu lat.

35 I. Krasicki, Dokąd zmierza Ameryka Łacińska, Warszawa 1976, s. 297.

36 Hiszpania „udzieliła Kubie trzyletniego kredytu w kwocie 900 mln dolarów na import dóbr inwestycyjnych i 150 mln dolarów na zakup towarów konsumpcyjnych. W zamian za to Hiszpania otrzyma 275 tysięcy ton cukru kubańskiego z kampanii 1975/76 po cenach światowych oraz nikiel. Po zawarciu tej umowy Hiszpania znajduje się obecnie na trzecim miejscu w obrotach Kuby po Związku Radzieckim i Japonii” — K. Fekecz, op. cit., ss. 119–120. Casus ten stanowi potwierdzenie prawidłowości wykraczającej poza obszar romanoamerykańsko-hiszpańskich stosunków. Otóż pomimo to, że „Europa Zachodnia oceniana jest często w Ameryce Łacińskiej jako region, który w gruncie rzeczy ma te same co USA powody do obrony obecnego status quo w światowym ładzie ekonomicznym”, to „jednak Europa Zachodnia postrzegana jest w Ameryce Łacińskiej inaczej. Otóż uważa się, iż (…) nie wiąże ona swej pomocy i współpracy z warunkami politycznymi” — W. Dobrzycki, Ameryka Łacińska we współczesnym świecie, Warszawa 1989, s. 389.

37 O atrakcyjności frankistowskiej Hiszpanii dla Iberoamerykanów świadczy zarówno to, że na początku lat 70. studiowało w niej 15 000 Latynosów, jak również fakt, że mniej więcej 40% wydawanych w hispanojęzycznej części Półwyspu Pirenejskiego książek wysyłano do opanowanej przez tę samą mowę części Ameryki.

38 Do upadku III Rzeszy obok niego funkcjonował w Berlinie Instytut Ibero-Amerykański, wspierający „utworzone w Ameryce Łacińskiej oraz na Filipinach (…) organizacje falangistowskie” — S. Pożarska, op. cit., s. 267.

39 Stojący na jego czele w latach 50. Alberto Martín-Artajo oświadczył, że „Hiszpania jest zwrócona ku Europie, gdzie jest położona, oraz ku Ameryce, gdzie znajduje się jej serce” — D. Prjachin, op. cit., s. 156. Zwrot ten unaocznia różnicę między narracją „wielkohiszpańsko-romańską” a tą, jaka była uprawiana przez „wielkorusko-pansłowiańską” Moskwę. W obu przypadkach mamy do czynienia z agitowaniem pokrewnych ludów, ale trudno sobie wyobrazić, żeby jakikolwiek prominentny rosyjski działacz państwowy umieszczał serce Słowiańszczyzny poza Świętą Rusią. Wynika to zarówno z różnicy potencjałów, ponieważ Rosja, w przeciwieństwie do Hiszpanii, zdecydowanie góruje terytorialnie i ludnościowo nad „bratnimi narodami”, jak i z podejrzewania ich o to, że ulegają destrukcyjnym wpływom „zgniłego Zachodu”, niestanowiącego bynajmniej dla zaliczających się do niego Hiszpanów jakiegoś złowrogiego wyzwania, choć trzeba pamiętać o tym, że Napoleon mawiał, iż Europa kończy się na Pirenejach. Fakt istnienia tej bariery z pewnością zachęcał mieszkających na południe od niej „Arabów Europy” do zwrócenia się w stronę Atlantyku, co skutkowało trwałą iberyzacją większej części Nowego Świata.

40 Zob. D. Prjachin, op. cit., s. 163. Jej kontynuowanie za pomocą nowych środków było dostrzegane w peerelowskiej literaturze. W poświęconej Hiszpanii książce fragment omawiający jej stosunki zagraniczne zaczyna się od stwierdzenia, że ma ona „tradycyjne kierunki polityki, najważniejszy z nich to Ameryka Łacińska. Wspólnota językowa, religijna i kulturalna Hiszpanii i krajów Ameryki Łacińskiej dała powód do ukucia idei hispanidad, która do niedawna jeszcze zajmowała poczesne miejsce w doktrynie frankistowskiej. Mówiło się o konieczności reaktywowania, w bliżej nieokreślony sposób, imperium scementowanego ideą hispanidad, w którym przewodnia rola miałaby przypaść Hiszpanii. Obecnie rzadziej operuje się tego rodzaju hasłami, ale czyni się wiele w kierunku zbliżenia Hiszpanii do krajów — jak się je nazywa oficjalnie — hispanoamerykańskich” — R. Dobrzyński, Hiszpania, Warszawa 1972, ss. 65–66.

41 D. Prjachin, op. cit., s. 158.

42 Ibidem, s. 159.

43 „W 1972 r. podpisano z Chile porozumienie o współpracy finansowej” — P. Domejko-Kozera, Polityka zagraniczna Hiszpanii w okresie rządów Felipe Gonzáleza (1982–1996), Warszawa 2011, s. 32.

44 Przekonanie o pożytkach płynących z niepojedynczego obywatelstwa zostało jurydycznie znormatywizowane w 1954 r., kiedy to z inicjatywy ministra spraw zagranicznych Fernanda M. Castielli „został zmieniony kodeks cywilny; wprowadzona doń została zasada podwójnego obywatelstwa. Od tej pory osoby przybywające z Ameryki Łacińskiej lub Filipin potrzebowały dwu lat pobytu w Hiszpanii, aby otrzymać obywatelstwo tego kraju, zachowując jednocześnie dotychczasowe” — G. Bernatowicz-Bierut, Główne…, s. 25.

45 Ibidem, s. 22.

46 Szczególne natężenie osiągnęła ona podczas sprawowania rządów przez Opus Dei — ibidem, s. 22.

47 D. Prjachin, op. cit., s. 161.

48 Ibidem, s. 161.

49 G. Bernatowicz-Bierut, Główne…, ss. 30–31.

50 W bardziej laickiej sferze transoceanicznego oddziaływania Hiszpanii „ufundowano 31 lokalnych Instytutów Kultury Hiszpańskiej (m.in. 6 w Argentynie, 3 w Meksyku i 3 w Chile). Instytuty te przyznawały stypendia studentom latynoamerykańskim, którzy udawali się na studia do Hiszpanii, a po powrocie często pełnili ważne funkcje w swych ojczystych krajach” — G. Bernatowicz-Bierut, Główne…, s. 33.

51 Jedna z nich to Los Aleros w Buenos Aires, a druga — Jacamar w São Paulo — zob. A. Kruczkowski, Dzieło Boże w Hiszpanii, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk–Łódź 1981, s. 61.

52 Nie jest ono tak zinstytucjonalizowane, jak organizowana przez brytyjską monarchię Wspólnota Narodów [Mowa oczywiście o monarchii de facto, a nie Trzech Królestwach pozostających pod berłem Stuartów i ich potomków po kądzieli – uzupełnienie redakcji Portalu Legitymistycznego.], i okoliczność ta wzmacniała obawę co do tego, że „po wejściu do Disneylandu EWG Hiszpania stanie się zbyt dostatnia, wygodna oraz oddana konsumpcji i pozbawiona wystarczającej dozy samokrytyki, a przez to zapomni o swym drugim obliczu, o Ameryce Łacińskiej”. Spoglądający z transoceanicznej perspektywy autor tych słów jest przekonany, że „bez wątpienia Hiszpania leży w Europie”, ale „nie wolno jej jednak zapomnieć, że znajduje się także w hiszpańskiej Ameryce, wśród »szczeniąt hiszpańskiej lwicy«, jak nazwał nas Rubén Darío”. Zdaje się, że w postfrankistowskich czasach zachłysnęła się ona „eurosnem”, co zapewne zmniejsza jej transatlantycką siłę przyciągania i może mieć w historiozoficznej euramerykańskiej perspektywie trudne do przecenienia znaczenie, skoro romanoamerykański myśliciel wyraża duże wątpliwości co do tego, pytając: „czy możemy istnieć bez Hiszpanii? I czy Hiszpania może istnieć bez nas?” — C. Fuentes, Pogrzebane…, s. 334.

53 P. Domejko-Kozera, Polityka…, s. 281.

54 „Caudillo nie dążył (…) do politycznej federacji hiszpańskiego świata. Chodziło mu raczej o stworzenie bloku państw ściśle współpracujących w sprawach politycznych, ekonomicznych i kulturalnych, w którym Hiszpania odgrywałaby przewodnią rolę. Warto zauważyć, że koncepcja ta była (…) prekursorska wobec rozwiązań francuskich zastosowanych po II wojnie światowej (Unia Francuska) czy brytyjskich (Commonwealth). W obu wypadkach zasadnicze cele, jak również i metody realizacji przypominały idee hispanidad” — L. Mularska-Andziak, op. cit., ss. 130 i 133. Owa postkolonialna wtórność była powtórzeniem sekwencji budowania transkontynentalnych mocarstw, spośród których hiszpańskie chronologicznie wyprzedziło angielskie oraz francuskie. Ich budowniczowie nolens volens czerpali doświadczenia z poczynań konkwistadorów, realizujących imperialne zamiary Karola V i (podobnego pod wieloma względami do Franco) Filipa II.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.