Jesteś tutaj: prof. Jacek Bartyzel » Publicystyka » Puentylistyczna historia społeczna

Puentylistyczna historia społeczna

Jacek Bartyzel

Społeczną, a poniekąd i literacką, historię trzech ostatnich stuleci można opisać tak:

Najpierw, po końcu świata, w XVIII wieku, narodzony wówczas Intelektualista zawarł braterskie przymierze z Mieszczaninem. Połączyło ich moralne oburzenie niesprawiedliwością źle urządzonego świata, jęczącego w okowach Feudalizmu, w którym nie ceni się ani ascezy żmudnego pomnażania Bogactwa przez Handel i Przemysł, ani ascezy ślęczenia nad Grubymi Księgami i skrobania ich takoż (jak to mówił książę Gloucester do Gibbona po ukazaniu się kolejnego tomu Decline and Fall: „Znowu taka cholernie gruba książka, co, panie Gibbon? Skrobiemy i skrobiemy, ciągle skrobiemy, co, panie Gibbon?”), zaś najwyższym prestiżem cieszą się szerzący wśród ludu Zabobon ciemny Mnich i próżniaczy Arystokrata, którego jedyną zasługą jest to, że raczył się urodzić. Intelektualista gorliwie wychwalał cnotliwego Mieszczanina w dramacie łzawym, zmuszając czytelników i widzów, by też wylewali łzy nad losem nieszczęśliwej miłości pognębionej intrygą bezdusznego Dworu.

Kiedy sprawiedliwości stało się zadość i powieszono już ostatniego Arystokratę na kiszkach ostatniego Klechy, Intelektualista spostrzegł z bolesnym zdumieniem, że nic nie zyskał na tym sojuszu i na swoim poświęceniu, wszystkie profity zaś zebrał Mieszczanin, rozparty teraz w pałacach władzy i już wcale nie ascetyczny, lecz pławiący się we wszystkich zmysłowych rozkoszach tego świata; już nie w poważnym, czarnym surducie, lecz w szamerowanym złotem fraku. W mgnieniu oka cnotliwy Mieszczanin przemienił się pod piórem Intelektualisty w krwiopijcę Fabrykanta, chciwego Burżuja i prostackiego Filistra, wzbogaconego chama, który pyta, ile Wiktor Hugo miał na koncie, w złocie czy w obligacjach, i bez żenady oświadcza, że ładna ta jego powieść Ogniem i mieczem.

Przez chwilę Intelektualista odkrył swoje powinowactwo z pogardzanym ongiś Arystokratą – jako współistotny mu Arystokrata Ducha – i nawet zaczął współczuć jego teraz godnej pożałowania egzystencji, gdy dla ratowania resztek pozycji musi zasypiać snem fabrykanta Niemca przy żonie Niemce. Ekspresją tej metamorfozy stał się Romantyzm. Literaturze wyszło to na dobre, bo lista arcydzieł wzbogaciła się niepomiernie; życiu – przeciwnie – jak najgorzej.

Lecz błękitny kwiat ideał zwiądł szybko, a stanie na wzgórzu, pośród malowniczych ruin lub na szczycie dzikiego urwiska, i wpatrywanie się w nieskończoną dal, każdego w końcu zmęczy. Intelektualista spojrzał zatem w dół, na niziny, gdzie kłębi się niezmierzona Czerń, i wtem jego wprawne oko dostrzegło pośród tej masy nowego, przewyższającego wszystkie dotychczasowe marzenia, bohatera – Proletariusza. Żadne słowa nie potrafią opisać bezmiaru entuzjazmu, z jakim Intelektualista, oddając temu dziełu wszystkie swoje talenty, począł wznosić pomnik Proletariackiego Mesjasza, który dzierżąc w jednej dłoni zamiast jabłka Sierp, a w drugiej zamiast berła – Młot, przyniesie wybawienie od grzechu alienacji sobie i reszcie potępieńców Kapitalizmu. Proletariusz pod jego piórem połączył w sobie cechy wszystkich gigantów i herosów ludzkości, jako Nowy Prometeusz, Nowy Leonidas i Nowy Machabeusz, a przede wszystkim Nowy, Świecki Chrystus przychodzący w Paruzji na czele zastępów Czerwonych Scytów. W bardziej partykularnej wersji tej samej narracji, opowiadanej przez zakompleksionych chuderlaków śniących o rosłych, Błękitnookich Aryjczykach, Proletariusz przemienił się w rasowo czystego Robotnika, który nie Sierpem i Młotem, lecz samym tylko Młotem Thora zmiażdży robactwo Burżujów – Semitów.

I powstali, których dręczył głód, i ruszyli z posad bryłę świata, lecz kiedy Związek Bratni ogarnął ludzki ród, a w każdym razie jego znaczną część, Intelektualistę spotkało drugie, jeszcze bardziej bolesne rozczarowanie. Tłum Proletariuszy zawył bowiem na samym początku dołoj gramotnyje!, a kiedy, po zwycięstwie, Proletariusz zamienił fartuch i kaszkiet robotniczy na szynel i czapkę Czekisty, ten wytłumaczył dobrotliwie Intelektualiście – przemianowanemu na Inżyniera Ludzkich Dusz – że intelektualiści dzielą się na dwie kategorie: takich, co jeszcze nie dostali kopniaka w tyłek, i takich, co już go dostali, ci drudzy zaś, jak zauważył „baron” Hufnagiel, są rozsądniejsi.

U końca minionego wieku Czekista zmęczył się już (ludzka rzecz!) zabijaniem i torturowaniem, zapragnął natomiast, tak jak ongiś Mieszczanin, nacieszyć się wreszcie konfiturami życia. Szynel zamienił więc na elegancki garnitur Prezesa Rady Nadzorczej ważnej korporacji. Tak czy owak, wszędzie ostał się już tylko Mieszczanin – lecz i on przeszedł metamorfozę. To już nie Burżuj produktywny, akumulujący w pocie czoła kapitał, lecz żyjący z lichwiarskich, gigantycznych odsetek Bankster, spleciony w nierozłącznym uścisku z Funkcjonariuszem Publicznym, jak dwugłowe bóstwo Lelum-Polelum żądające posłuszeństwa i czci.

W zdesperowaną duszę Intelektualisty tchnęli jednak nadzieję – wnosząc światło Nowego, Trzeciego już Oświecenia, po Mędrcach z Paryża i Mędrcu z Trewiru – Mędrcy z Frankfurtu. Trzeba przyznać, że ich odkrycie musiało być bolesne dla Intelektualistów, zaczynających przecież swoją dziejową karierę od poczucia misji w służbie die Kultur i la Civilisation; teraz zaś dowiedzieli się, że ich prawdziwym powołaniem jest zburzyć Kulturę – Burżuazyjną, bo Burżuazyjną, przecież jednak Kulturę. Kto jednak ma tego dokonać – wszak Intelektualista jeno produkuje idee, ale wcielić ich niemocen. I tak rozpoczęło się gorączkowe poszukiwanie Nowego, Zastępczego Proletariusza – milszego i bardziej spolegliwego Intelektualiście niż ten, który okazał się Golemem Totalitaryzmu. Kandydatów było wielu i do każdego po prawdzie czyniono przymiarki: Kobieta, Dziecko, Murzyn, Trzeci Świat, ba – nawet Natura i Matka Ziemia. Wszyscy jednak mieli tę wspólną wadę, że przerażali nieco bezmiarem i zarazem amorficznością swojej masy. Wybór przeto – jak się zdaje, definitywny – padł na Geja, opresjonowanego przez Burżuazyjną Kulturę Proletariusza stosownych rozmiarów, więc dla Intelektualisty jakoś tak milusiego, jak ulubiony jamnik czy chomik.

Pozostaje tylko pytanie: co Gej uczyni Intelektualiście, kiedy już wypełni się ta trzecia, po Mieszczańskiej i Proletariackiej – Gejowska Rewolucja?

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.