Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Geoffrey Parker: „Filip II” (Król przed Bogiem)

„Filip II” (Król przed Bogiem)

Geoffrey Parker

Zachować wiarę

Najlepsza biografia króla napisana przez kogoś, kto znał go osobiście, czyli Historia de Felipe II pióra Luisa Cabrery de Córdoba, ma niezwykle ciekawy frontyspis. Przedstawia on odzianego w zbroję króla, który wyciągniętym mieczem samotnie broni Najświętszej Panny przed tłumem ciężkozbrojnych. Matka Boska w jednej ręce trzyma kielich, w drugiej krzyż, zaś przez ramię przewieszony ma królewski płaszcz. Motto brzmi: Suma ratio pro religione (Co wspomaga religię, jest najwyższą racją). Doskonale podsumuje ono dzieło Cabrery de Córdoba, jej bohaterem jest bowiem Filip Pobożny, ostatni obrońca Kościoła katolickiego, który niezmiennie przedkłada wiarę nad sprawy świeckie. W rzeczywistości religia grała znacznie bardziej złożoną rolę w życiu Filipa – zarówno publicznym, jak i prywatnym.

Nabyte w dzieciństwie nawyki religijne zostały z nim do końca. W 1568 roku, gdy don Juan de Austria opuścił dwór jako naczelny dowódca floty, Filip zaczął Instrukcje dla mego brata tak, jak dwadzieścia lat wcześniej zrobił to jego ojciec – od wyliczenia obowiązków religijnych. „Po pierwsze, jako że podstawą i źródłem wszystkiej rzeczy i wszystkich dobrych decyzji jest Bóg, surowo nakazuję ci, jako prawdziwemu i dobremu chrześcijaninowi, byś przyjął Go za podstawę i źródło wszystkich twych przedsięwzięć i poczynań, oraz byś powierzył Mu wszystkie twe sprawy i troski”. Dalej radził, by don Juan „miał baczne staranie, by korzystać ze spowiedzi i praktykować ją, szczególnie na Wielkanoc i w inne święta; by przyjmować najświętszy sakrament, gdy przebywać będziesz w miejscu, gdzie jest to możliwe; by codziennie uczestniczyć we mszy świętej oraz oddawać się modlitwie i osobistej adoracji, kiedy tylko będziesz miał dla siebie godzinę lub chociażby chwilę”1.

Do tych samych schematów praktyki religijnej stosował się sam Filip. Na mszę świętą chodził codziennie, przynajmniej raz w tygodniu wysłuchiwał kazania, a spowiadał się i przystępował do komunii cztery razy do roku. Dużo czasu poświęcał też prywatnym rozmowom z Bogiem. Pokojowiec króla Jehan Lhermite zanotował: „Odkąd poznałem króla i zacząłem mu służyć” – co było w roku 1590 – „nie było dnia, by nie spędził długich chwil” pogrążony w „kontemplacji lub cichej modlitwie”. Lhermite zwrócił też uwagę, że „w jego sypialni nie było ani kąta wolnego od krucyfiksu czy obrazów świętych, zaś wzrok królewski zawsze spoczywał i skupiał się na tych obrazach, a jego duch wznosił się ku niebu”. Inny pokojowiec, Juan Ruiz de Velasco, podawał Filipowi „jego modlitewnik i otwierał dla niego przenośny ołtarzyk, który [król] wszędzie ze sobą zabierał”, z „płaskorzeźbami scen Ukrzyżowania i Matką Najświętszą, i z przymocowanymi świadectwami odpustu zupełnego. Najjaśniejszy Pan spędzał po kilka godzin, rozważając sprawy boskie i duchowe”2.

Stojąca przy królewskim łożu w Eskurialu biblioteczka pism religijnych zawierała księgi, które król otrzymał jeszcze jako dziecko (np. Życie Chrystusa pióra Ludolfa Kartuza z Saksonii) oraz inne dzieła odzwierciedlające bogate życie duchowe Hiszpanii czasów kontrreformacji, w tym Dzieła zebrane Jana z Ávili, Teresy z Ávili (jedynej kobiety, której pisma znalazły się w kolekcji króla) i Ludwika z Grenady. O nabożeństwie Filipa do Matki Boskiej i świętych świadczy obecność historii męczenników rzymskich, żywota brata Diego de Alcalá, kilku hagiografii i książek o kaplicach maryjnych w Guadalupe, Montserrat i Loreto. Z kolei księgi liturgiczne (brewiarz, mszał i Biblia Poliglota, wszystko piękne egzemplarze pokazowe drukarni Plantina z Antwerpii) zapewne pomagały mu śledzić nabożeństwa kościelne z zacisza własnych komnat. W 1597 roku siedemdziesięcioletni wtedy Filip podarował swojej córce Izabeli Klarze Eugenii „wizerunek Najświętszej Panienki i Bożego Dzieciątka”, który „jak słyszałem, należał pierwotnie do mej prababki, królowej [Izabeli] Katolickiej”. Przyznał wtedy, że dostał go od matki i że „od roku 1535” nosił go „zawsze przy sobie”3.

Filip regularnie wycofywał się z rządów, by skupić się na modlitwie. Udawał się na rekolekcje podczas Wielkiego Tygodnia oraz za każdym razem, gdy był w silnym stresie (na przykład po śmierci kogoś z rodziny), a także na regularne modlitwy. W czerwcu 1572 roku kurier wiozący dokumenty od kilku rad – w tym informację o gwałtownie rozwijającym się powstaniu w Niderlandach – przyjechał spóźniony. „Najjaśniejszy Pan nakazał, by dostarczyć mu pisma dopiero następnego ranka, ponieważ tego wieczora poszedł do spowiedzi i miał przystąpić do komunii nazajutrz”4. Pięć lat później Filip wpadł w złość, gdy przysłano mu jakieś papiery w Niedzielę Wielkanocną: „Zdaje się, że w Madrycie sądzą, iż tu [w Eskurialu] nie organizuje się ani Wielkiego Tygodnia, ani spowiedzi, ani komunii”. „Klęczałem dziś u konfesjonału i mam jeszcze mnóstwo do zrobienia, a zatem nie dam rady spojrzeć na żadne z tych pism”5. Opóźnienia rosły jednak w dowolnym okresie roku liturgicznego, gdy tylko król udawał się na nabożeństwo („Nie sądzę, bym zdążył uporać się z tym jutro, gdyż jest to dzień jutrzni i nieszporów”) albo na kazanie („Dziś nie mogę wysłać ci nic więcej, ponieważ mieliśmy kazanie”)6.

Nie ulega wątpliwości, że owe liczne praktyki religijne pozwalały królowi choć na chwilę złagodzić stres, z jakim wiązały się nieustanne decyzje, regenerowały jego siły i pomagały radzić sobie z większymi problemami. W 1579 roku, dociekając przyczyn aresztowania królewskiego sekretarza stanu Antonio Péreza, bystry ambasador Wenecji Gianfrancesco Morosini zauważył zaskakujące podobieństwo między tą sytuacją a sposobem, w jaki Filip zareagował na podobny kryzys jedenaście lat wcześniej:

Wydaje się, że Najjaśniejszy Pan przemyślał rzecz bardzo dokładnie, gdyż poprzedniego ranka wyspowiadał się i poszedł do komunii w kaplicy królewskiej, chociaż nie był to dzień świąteczny, a on od lat nie przystępował do komunii w tak kameralny sposób; jednak fakt, iż identycznie zachował się, gdy postanowił o aresztowaniu swego syna don Carlosa, skłaniać może do wniosku, że w tak istotnej decyzji pragnął w pierwszej kolejności powierzyć się Bogu.

Fray José de Sigüenza też był zdania, że „spędzając czas na indywidualnej modlitwie”, Filip bez wątpienia „zdawał sprawę swemu jedynemu Panu i Królowi; a czyniąc tak, zapewne natchniony tajemnie przez Boga, rozumował, co robić dalej”7.

Służalczy duchowny nieco przesadzał. W wigilię liturgicznego dnia św. Wawrzyńca roku 1571 mnisi z Eskurialu odmawiali modlitwy i nabożeństwa zgodnie z ustalonym porządkiem. Jeden z doradców zaraportował wówczas koledze, że „Najjaśniejszy Pan uczestniczył we wszystkich, chociaż podczas jutrzni pisał do ciebie notę, którą razem z tym listem dostaniesz”. Trzy miesiące później król odesłał Mateo Vázquezowi dossier z następującym dopiskiem: „Przejrzałem wszystko, choć w pośpiechu i głównie podczas nieszporów”. W 1584 roku, przebywając w Eskurialu z okazji Wielkiego Tygodnia, w liście do córek przyznawał: „przesiedziałem dwa najdłuższe kazania w życiu”, ale „część przespałem”8. W skupieniu na praktykach religijnych przeszkadzał Filipowi nie tylko sen, lecz także obsesyjna dbałość o szczegóły. Opisując inauguracyjną mszę w bazylice w Eskurialu, pewien mnich stwierdził, że „Katolicki Król, wielki znawca kwestii liturgicznych”, był łaskaw „patrzeć do swojego mszału, by mieć pewność, że co do litery trzymamy się zawartych tam zaleceń, a jeśli dostrzegł jakieś odstępstwo, natychmiast dawał znać”. „Król”, dodawał ten sam autor z przekąsem, „wiedział więcej i bardziej był dbały o sprawy zakrystii niż sami zakrystianie”9.

Filip starał się również pomnażać efekty swojej pracy duchowej, mobilizując innych do pobożności. Regularnie nakazywał wszystkim prałatom w podległych mu krajach, aby organizowali publiczne modły w intencjach, które uważał za istotne. W latach pięćdziesiątych do takowych należały: zjednoczenie Kościoła, powodzenie soboru trydenckiego, pokonanie Turków, poskromienie buntu w Niderlandach, zdrowie królowej, opanowanie zarazy oraz zwycięstwo nad moryskami z Alpuhary. W latach siedemdziesiątych Filip powołał do życia obejmujące całą Kastylię koło modlitewne, które miało prosić o boskie przewodnictwo i opiekę dla niego, instruując księży, aby mobilizowali „tych, których modlitwy Bóg najłacniej wysłucha”10.

Podkreślał pozytywy, ale też starał się eliminować błędy. Obawiał się, że jeśli jego poddani nie będą żyć pobożnie, on sam także straci względy Nieba. Co jakiś czas kazał więc kaznodziejom nakłaniać lud do poprawy. W 1577 roku, zawieszony pomiędzy wojną a pokojem w Niderlandach, Filip polecił wszystkim biskupom „kłaść większy nacisk na zwalczanie grzechu i karę, i skupić się szczególnie na przywarach kleru i ich karaniu”. Zalecił też sędziom świeckim, by zwalczali grzech, ponieważ „musimy razem przepraszać Boga, którego, jak widać po licznych znakach, wielce gniewają nasze słabości”11.

Gdy jakaś decyzja wymagała złożonych przemyśleń i osądów moralnych, Filip często zwracał się z prośbą o radę do specjalnych rad teologicznych (juntas de teólogos). Pytał, jak zbierać od kastylijskiego kleru fundusze na prowadzenie wojny; co zrobić, gdy papież Paweł IV nałożył nań ekskomunikę; jak przygotować się do soboru w Trydencie; jakie stanowisko zająć wobec herezji w Niderlandach; czy rościć sobie prawa do portugalskiej korony. W zwykłych okolicznościach kwestie religijne rozważał ze swoim spowiednikiem, którego pytał, czy „ze spokojnym sumieniem” może podpisać się pod tym czy innym rozwiązaniem sugerowanym mu przez doradców. Chociaż w ostatniej woli prosił, by wszelką korespondencję z jego spowiednikami spalić, nie czytając, do naszych czasów zachowało się kilka listów, jakie wymienił z bratem Diego de Chavesem, królewskim spowiednikiem w latach 1578–1592. Wszystkie są zwięzłe i rzeczowe; wiele dotyczy kwestii skarbowych. Zapytany na przykład, czy wstępny wniosek o odroczenie długów królewskich „jest uzasadniony i w zgodzie z sumieniem”, Chaves jeszcze tego samego dnia odpisał: „W tym przypadku wydaje mi się uzasadniony, a w razie potrzeby mogę wyliczyć po temu powody”. Sześć lat później Filip wysłał spowiednikowi listę kandydatów na nieobsadzone stanowiska biskupie w Nowej Hiszpanii; i tym razem odpowiedź spoczęła na królewskim biurku jeszcze tego samego dnia, razem z oceną każdego z kandydatów i rekomendacją. Król zastosował się do jego sugestii, „ponieważ zobowiązany jestem wybrać najlepszą po temu osobę” i – dodał z lekką niepewnością – „nawet jeśli nie wywiązałem się dobrze z tego zadania, przynajmniej dopełniłem swych obowiązków”12.

Od czasu do czasu Chaves z własnej inicjatywy podnosił z królem kwestie sumienia. W 1588 roku zganił Filipa „jako teolog, ale i jako spowiednik”, za brak działania w pewnej spornej kwestii; zaś cztery lata później wręcz stwierdził, że nie udzieli królowi rozgrzeszenia, dopóki ten nie zastosuje się do jego rady. Filip potraktował to ultimatum niezwykle poważnie, wysyłając swojego szambelana, by dowiedział się więcej:

Oto dossier dla brata Diego. […] Przekaż mu je i dzisiaj wieczorem wróć z odpowiedzią. Postaraj się go uspokoić, bym mógł w tym tygodniu uzyskać [wielkanocny] odpust jubileuszowy. […] Jeśli zagrozi, że się nie ugnie, możesz mu powiedzieć, że mi to przekażesz, i poprosisz, by rzecz załatwić, dopiero gdy uzyskam odpust w tym tygodniu.

Chaves istotnie nie chciał się ugiąć. Wyraził opinię, że odkładając mianowanie przewodniczącego Rady Kastylii (czyli najważniejszego przedstawiciela prawa w królestwie), Filip odmawia swym poddanym sprawiedliwości, po czym złośliwie przypomniał Filipowi, jak on sam traktuje dworzan, którzy dopuścili się jakiejś przewiny:

Ja, spowiednik Waszej Królewskiej Mości, więcej powiedzieć nie mogę, a i Bóg tego ode mnie nie wymaga. Nie do mnie należy oskarżać Waszą Królewską Mość przed sędzią Armenteros [odpowiedzialnym za prawo i porządek na królewskim dworze]. Jednakowoż ten sam Bóg nakazuje mi odmówić Waszej Królewskiej Mości wszelkich sakramentów, dopóki Wasza Królewska Mość nie zrobisz tak, jak ci radzę.

Filip skapitulował: niebawem przewodniczącym Rady Kastylii został kandydat popierany przez Chavesa. Trudno się dziwić, że król w testamencie kazał spalić wszystkie takie listy13.

Szukając boskiej pomocy dla swych przedsięwzięć, Filip nie polegał jedynie na żywych członkach chrześcijańskiej społeczności; prosił też o wstawiennictwo świętych. Z „nabożną chciwością” (jak ujął rzecz Sigüenza) pozyskiwał relikwie, począwszy od roku 1550, kiedy w ramach swojej grand tour przejeżdżał przez Kolonię i natrafił na „ogromny skarb głów i kości”, przypuszczalnie należących do świętych. Filip i jego świta nabyli i przywieźli do Hiszpanii sporą ich część. Gdy siedem lat później wojska Filipa zajęły francuskie miasto St Quentin, król osobiście zaopiekował się „wieloma relikwiami”, w tym „ciałem świętego Kwintyna i głową świętego Andrzeja” i „z wielką czcią” umieścił je na „ołtarzu swej kaplicy” obozowej, a następnie wysłał do Hiszpanii14. Na prośbę Filipa w roku 1567 papież udzielił mu pozwolenia na zbieranie relikwii wszędzie, gdzie zechce. W ciągu następnych trzydziestu lat król zgromadził w Eskurialu dwanaście kompletnych ciał, sto czterdzieści cztery kompletne głowy i trzysta sześć kończyn rozmaitych świętych – w sumie 7422 relikwie, z których wiele opatrzonych było napisaną własnoręcznie przez króla notą15.

Niezwykła pobożność Filipa i jego przekonanie o specjalnej więzi łączącej go z Bogiem przejawiały się też na inne sposoby. Co rok na Boże Narodzenie składał w ofierze, jak biblijni trzej królowie, złocone kielichy ze złotem, kadzidłem i mirrą, wielokrotnie określał się mianem „ojca i pasterza” swych poddanych i często odwoływał się do Boga tak w swoich listach, jak dokumentach. W 1559 roku, nie mogąc się zdecydować, czy zostać w Holandii, czy wracać do Hiszpanii, pisał do Granvelle’a, swego głównego doradcy: „Skoro rzecz zależy jedynie od woli Boga, mogę tylko czekać tego, co On raczy zesłać, i mieć nadzieję, że skoro usunął z mojej drogi trudniejsze przeszkody, to i tę usunie”. Na krótko przed powrotem na Półwysep Iberyjski stwierdził: „Przede wszystkim powierzam w twoje ręce kwestie religijne, ponieważ rozumiesz, jakie to jest potrzebne i jak niewielu ludzi na tym świecie stoi na ich straży. Zatem my, nieliczni, którym sprawy te leżą na sercu, musimy tym staranniejszą nad światem chrześcijańskim roztoczyć opiekę, a jeśli przyjdzie do tego, nawet stracić wszystko, aby tylko zrobić, co należy”. W 1565 roku apelował do jednego z doradców, „abyś we wszystkim mówił mi, co uważasz za najlepsze w służbie Bogu, która jest mym nadrzędnym celem, przeto jest i służbą mnie samemu”16.

Każdy sukces i zwycięstwo były w oczach Filipa wynikiem boskiej interwencji bądź łaski; zapewniał więc swoich doradców, że „Bóg to sprawił”. Gdy w 1562 roku jego syn i następca don Carlos był bliski śmierci i ozdrowiał jakoby po dotknięciu kości brata Diego de Alcalá, Filip uznał to za cud i dotąd naciskał papieża o kanonizację zakonnika, aż dopiął swego (w 1588 roku). Wszystkie porażki i niepowodzenia racjonalizował jako zesłaną przez Boga próbę wytrwałości. Wiosną 1578 roku, gdy Kastylię nawiedziła klęska suszy, rozumował: „Pan nasz musi być na nas gniewny, bowiem nie zsyła deszczu, którego tak bardzo nam trzeba”; gdy zaś kilka miesięcy później zmarł jego ukochany siostrzeniec Wacław, syn Marii i cesarza Maksymiliana II, stwierdził filozoficznie: „To niewątpliwie tragedia, lecz Bóg, który za nią odpowiada, niechybnie wie lepiej”17. Filip liczył, że Bóg nie tylko nagrodzi jego wytrwałość, lecz również doprowadzi do szczęśliwej realizacji jego celów, choćby – jeśli zajdzie taka potrzeba – zsyłając mu cud. Gdy więc w 1574 roku spadła nań lawina złych wieści, Filip skarżył się osobistemu sekretarzowi, Mateo Vázquezowi: „Jeśli Bóg nie dokona cudu, na który my grzeszni nie zasługujemy, nie mamy już możliwości utrzymać się nawet [kilka] miesięcy, a co dopiero lat”. Słysząc o kolejnych niepowodzeniach, Filip, zamiast przemyśleć nieskuteczną taktykę, coraz żarliwiej oczekiwał interwencji Nieba: „Niech Bóg dopomoże nam cudem. Powiadam ci, tak bardzo go nam potrzeba, że zda mi się, iż Bóg musi nam go zesłać, bo bez tego wszystko jawi mi się w najczarniejszych barwach”18.

Król najwyraźniej nie widział różnicy między realizacją własnych celów a działaniem na rzecz Boga. W 1573 roku ze wstrząsającą zarozumiałością zapewniał chorego doradcę: „Tuszę, że Bóg przywróci was do zdrowia i obdarzy długim życiem, jesteście bowiem w służbie Boga i mojej, a to przecież to samo”. Trzy lata później, usłyszawszy o chorobie innego urzędnika, pisał: „Ufam, że Bóg da mu siły i zdrowie [by poradził sobie z] wszystkimi strapieniami, które przynosi służba Bogu i mnie”. Tej samej retoryki trzymał się też dwadzieścia lat później, każąc radzie inkwizycji nadal robić to, „czym najlepiej przysłuży się Bogu i mnie, a także Świętemu Oficjum, jako że celów tych nie można od siebie oddzielić”19.

Geoffrey Parker, Filip II. Król nieprzezorny

Mesjanistyczny imperializm

Nieustanne scysje pomiędzy Madrytem a Stolicą Apostolską, toczone o sprawy stosunkowo małej wagi, brały się z odmiennych wizji świata. Każdy papież w tym okresie miał powody, by obawiać się Filipa, pomimo jego ewidentnej pobożności. W maju 1527 roku, czyli w tym samym miesiącu, w którym Filip przyszedł na świat, wojska jego ojca zdobyły i splądrowały Rzym, biorąc papieża do niewoli; trzydzieści lat później, już na rozkaz samego Filipa, jego armia najechała papieskie ziemie i podciągnęła armaty pod sam Rzym. Hiszpanie wprawdzie wycofali się po podpisaniu pokoju, Filip zachował jednak w mieście ogromne wpływy. Przychylność kardynałów zyskiwał, rozdając beneficja i solidne sumy uposażeń – w 1591 roku pensje z Hiszpanii otrzymywało już czterdziestu siedmiu z siedemdziesięciu kardynałów – i w każdej potrzebie wspomagał Rzym dostawami sycylijskiego ziarna i wina. Na prośbę papieża użyczył mu hiszpańskich galer do walki z korsarzami, a raz nawet wysłał wojsko, by uspokoić buntujących się przeciwko podatkom obywateli. Próbował też ingerować w decyzje konklawe, by papieżem nie został żaden z „kłopotliwych lub nieprzychylnych” kardynałów. Pierwsza taka interwencja nastąpiła w 1559 roku, po śmierci Pawła IV. Przez cztery kolejne miesiące ambasador Vargas starał się doprowadzić do wyboru papieża hispanofila (a przynajmniej nie frankofila). Później Filip nie mieszał się do konklawe osobiście aż do lat 1590–1592, kiedy zagroził odcięciem dostaw ziarna z Sycylii i przesunął wojsko i flotę pod granice ziem papieskich, by wpłynąć na wynik głosowania.

Niektórzy papieże próbowali kontratakować. Paweł IV ekskomunikował Filipa i wypowiedział mu wojnę, zaś Grzegorz XIII starał się nie dopuścić do unii między Hiszpanią a Portugalią, czym doprowadził Filipa do szewskiej pasji:

Wasza Świątobliwość sam najlepiej wie, jak głęboką miłością i szacunkiem go darzę; znane są Wam też niepomyślności, które nawiedziły moje ziemie w latach Waszego pontyfikatu, w większości wynikłe z faktu, że wziąłem na swoje barki brzemię obrony Kościoła i zwalczania herezji. Mimo to im bardziej niepomyślności owe rosną, tym więcej Wasza Świątobliwość zdaje się je ignorować, co przyjmuję z ogromnym zdziwieniem20.

Papieska „ignorancja” w kwestii nękających Filipa „niepomyślności” trwała dłużej. W latach dziewięćdziesiątych Klemens VIII odrzucił roszczenia do tronu Francji, które Filip wysunął w imieniu swojej córki Izabeli Klary Eugenii, i poparł jego arcywroga, Henryka z Nawarry. Filip skarżył się też (nie bez racji), że Stolica Apostolska obojętnie, a wręcz wrogo patrzy na jego próby rekatolicyzacji zbuntowanych prowincji w Niderlandach. W liście do Granvelle’a, „aby dać mu szersze rozeznanie”, utyskiwał na obojętność papieża:

Męczy mnie [ona] i pochłania ostatki cierpliwości. […] Sądzę, że gdyby Niderlandy były w rękach kogoś innego, [papież] cuda by wyczyniał, żeby ich nie stracić dla Kościoła; ponieważ jednak są to moje posiadłości, sądzę, że gotów jest do tego dopuścić, gdyż to ja je stracę21.

Była to obserwacja bystra i zręcznie ujęta, pomijała jednak fakt, iż ziemie Filipa graniczyły z państwami papieskimi od południa i północy, stwarzając tym samym zagrożenie dla władzy Rzymu, oraz że mesjańska retoryka króla rzucała wyzwanie ideologii papiestwa.

Mesjanizm Filipa pod wieloma względami przypominał inne wizje opatrzności Bożej opracowane na początku epoki nowożytnej. Mówił na przykład o wypełnianiu się przepowiedni przewidujących, że przed okresem zjednoczenia nastąpią niespokojne czasy. Jego elementami były „mit założycielski”, który przedstawiał rządzone przez króla ziemie jako coś niespotykanego w historii, przekonanie, że koniec świata ma nastąpić wkrótce, a zatem by osiągnąć cel, trzeba działać natychmiast, a także założenie, że wybrany „mesjasz” nie tylko zna boskie zamiary, ale realizuje je za pomocą najbardziej skutecznych kroków. Przeprowadzony przez Filipa w 1549 roku objazd Niderlandów obfitował w mesjanistyczne sceny; jeszcze więcej tego typu demonstracji odbyło się, gdy zasiadł na angielskim tronie. Górna część wspaniałego witraża, który król zamówił do kościoła św. Jana w Goudzie, aby upamiętnić zwycięstwo pod St Quentin, przestawia zatem Salomona klęczącego u wrót właśnie konsekrowanej świątyni oraz wiadomość od Boga: „Usłyszałem twoją modlitwę, i jeśli pójdziesz moją ścieżką, jak twój ojciec, zachowam twój rząd królewski po wsze czasy”. Na środkowym panelu z Ostatnią Wieczerzą, Chrystus rozmawia ze swym uczniem, Filipem Apostołem. Ten ostatni przedstawiony jest z ręką na ramieniu swego królewskiego imiennika, który klęczy w adoracji biblijnej sceny wraz ze swą małżonką Marią Tudor.

Mesjanistyczne myślenie miało daleko idące konsekwencje. Po pierwsze i najważniejsze, rodziło ono u Filipa absolutne przekonanie, że jest wykonawcą woli Bożej, co niekiedy przekładało się na nierealistyczne podejście do polityki. Rzadko zgadzał się na opracowanie jakichkolwiek planów awaryjnych, uważając, że skoro Bóg jest po stronie Hiszpanii, to ktoś, kto bierze pod uwagę możliwość porażki, mógłby zostać posądzony o brak wiary. Z podobnych względów król nie zwykł słuchać doradców, gdy sugerowali, że wydaje nierealistyczne rozkazy. Zwykli śmiertelnicy nie byli przecież w stanie pojąć, że w potrzebie Bóg przyjdzie mu z pomocą.

Oparta na wierze taktyka Filipa uwidoczniła się najlepiej w jego postawie wobec Anglii. Twierdził dumnie: „Bóg już to sprawił, by moimi rękami i moim wysiłkiem królestwo to powróciło na łono Kościoła katolickiego”, i był jeszcze mniej skłonny chociażby rozważyć inne strategie działania. W 1570 roku rozkazał księciu Alba, który w jego imieniu rządził w Niderlandach, przygotować i przeprowadzić wyprawę przeciwko Anglii, by zdetronizować Elżbietę Tudor i zastąpić ją jej kuzynką Marią Stuart, katoliczką. Filip rozumował:

Chociaż ludzki rozsądek każe myśleć o licznych problemach i trudnościach, i stawia nam przed oczami ludzkie lęki, chrześcijańska pewność i wiara, którą słusznie pokładać musimy w dziele Boga, usunie je, natchnie nas i da nam siłę, by się im przeciwstawić. Nie byłoby wszak w duszy naszej ucieczki od ogromnego żalu i winy, gdybyśmy zawiedli tę królową [Marię] i tych katolików – lub raczej wiarę – i gdyby przysporzyło im to cierpienia, a ją doprowadziło do zguby.

Książę Alba protestował, że wojna ta byłaby niewłaściwa, prowadzona w niewłaściwym miejscu i czasie. Stwierdził też sarkastycznie: „Główne środki pochodzić muszą od Boga, jak Wasza Królewska Mość pobożnie sugerujesz, lecz zazwyczaj działa On za pośrednictwem ziemskich narzędzi danych ludzkości, a przeto koniecznym zdaje mi się zbadać, jakie ludzkie środki byłyby niezbędne do wykonania woli Waszej Królewskiej Mości” – zaś dostępne zasoby, dodawał książę, są zupełnie niewystarczające22.

Król na jakiś czas zarzucił pomysł wyprawy na Anglię, powrócił jednak do tematu latem 1571 roku podczas pierwszej dłuższej wizyty w Eskurialu. Poinformował wówczas księcia Alba, że skoro Maria Stuart jest „jedyną i prawowitą dziedziczką” tronu angielskiego, „na którym Elżbieta zasiada jako tyran”, choćby sześciotysięczna armia z Niderlandów, osobiście dowodzona przez księcia, powinna „z łatwością zgładzić lub pojmać Elżbietę i dać królowej Szkotów wolność i władzę nad krajem”. Najwidoczniej świadom, że i taka propozycja wyda się jego słudze nierealistyczna, Filip zapewniał, że „skoro sprawa ta jest działaniem w Jego imię, Bóg oświeci nas, wspomoże i podtrzyma nas swą wszechmocną ręką tak, że wszystko się powiedzie”23.

Owo religijne uniesienie króla konsternowało nawet doradców z długim stażem. „Niezwykła to rzecz, widzieć, jak Najjaśniejszy Pan pali się” do napaści na Anglię, pisał jeden z nich w liście do współpracownika, „i że nie zraża go ani wieść o tym, że królowa wie o [jego] planach, ani podejrzliwość księcia [Alba]”. Kilka dni później ten sam minister dodawał: „Jeszcze nigdy w żadnej kwestii nie widziałem króla tak ożywionym”. Zdziwiony był nawet Feria, który wcześniej sprawował funkcję ambasadora Filipa w Anglii, a później orędował na dworze hiszpańskim w sprawie angielskich katolików na wygnaniu: „Jego Królewska Mość tak gorąco zaangażowany jest w kwestię angielską, że moja własna postawa wydaje się miałka w porównaniu”24. Zapał ów kazał Filipowi podjąć kolejną próbę przekonania księcia Alba za pomocą mesjanistycznych fraz. „Nikt nie zaprzeczy, że przedsięwzięcie to zrodzi wiele ogromnych trudności i że wiąże się z poważnym ryzykiem, jeśli się nie powiedzie”, przyznawał, dodając jednak:

Mimo tego ogromnie pragnę realizacji tego planu i bezgranicznie wierzę, że Bóg i Pan nasz, w którego służbie go ułożono (nie mam tu bowiem osobistych ambicji), pokieruje i poprowadzi nas, zaś boski nakaz działania jawi mi się tak wyraźnie, że jestem całkowicie zdecydowany i gotów podjąć działania i brać w nich udział, ze swej strony czyniąc wszystko, co tylko możliwe, by udzielić tej sprawie poparcia i pomocy.

Szantaż moralny nie padł na podatny grunt. Książę Alba po raz kolejny wysunął szereg obiekcji natury praktycznej, podsumowując stanowczo: „Jak już mówiłem Waszej Królewskiej Mości, nie zacząłem czynić żadnych przygotowań”25. Obustronne rzucanie grochem o ścianę skończyło się, kiedy książę odkrył, że Elżbieta wtrąciła do więzienia głównego angielskiego stronnika Marii, ją samą zaś kazała trzymać pod ciągłą strażą.

Prezentowane przez Filipa mesjanistyczne podejście do strategii nie uległo zmianie nawet po tej porażce. Szantaż moralny pozostał jednym ze środków, którymi starał się przekonać swoich dowódców, że Bóg wybawi ich nawet w najbardziej rozpaczliwej sytuacji. W 1585 informował księcia Parmy (który zastąpił księcia Alba na stanowisku namiestnika Niderlandów):

Tuszę, że Pan nasz, w którego służbie wojna ta [w Niderlandach] rozpoczęła się i trwa tak wielkim kosztem krwi i pieniędzy […], poprowadzi wszystko swoją Opatrznością, czy to na polu bitwy, czy przez dyplomację, że ze szczęśliwego sprawy zakończenia cały świat pozna owoce zawierzenia Bogu i niesłabnącej determinacji; a jeśli mimo wszystko, przez grzechy nasze, Bóg inny raczy sprawie przynieść koniec, lepiej będzie nam strwonić wszystko w Jego służbie i ku Jego chwale niż zawahać się z jakiejkolwiek przyczyny.

Dwa lata później, gdy naczelny dowódca królewskiej Armady niebezpieczną głupotą nazwał pomysł Filipa, by przypuścić atak na Anglię w środku zimy, król odpowiedział spokojnie: „Mamy pełną świadomość ryzyka, jakie niesie ze sobą posłanie kanałem dużej floty w okresie zimowym, bez bezpiecznej przystani, lecz […] skoro działamy w służbie Boga, On ześle nam dobrą pogodę”. Minęło ledwie dziewięć miesięcy, a sztorm uszkodził kilka statków Filipa, część rozproszył, a jeszcze inne zagnał do portu w La Coruña. Król uspokajał przygnębionego dowódcę:

Gdyby wojna ta nie była słuszną, istotnie można by uważać ów sztorm za znak od Pana Naszego i ostrzeżenie, byśmy Go więcej nie obrażali; lecz skoro słuszności odmówić jej nie można, trudno uwierzyć, że miałby On do niej nie dopuścić; raczej okaże przychylność hojniej, niż się spodziewamy. […] Przedsięwzięcie to ofiarowuję Bogu. Ruszaj zatem i rób, co do ciebie należy26!

Katastrofalne porażki podkopywały jednak królewską pewność siebie, przynajmniej czasami. Poinformowany o ogromie klęski, jaki poniosła w listopadzie 1588 jego Armada, Filip zwierzył się w liście do sekretarza: „Niebawem znajdziemy się w punkcie, gdy żałować będziemy, żeśmy się narodzili – a przynajmniej ja sam, byle tylko na to nie patrzeć. Jeśli Bóg nie ześle nam cudu (na który z Jego strony liczę), mam nadzieję umrzeć i stanąć przed Jego obliczem, zanim to się stanie – o co się modlę, aby nie widzieć ogromu nieszczęścia i niesławy”. Chwile zwątpienia w tożsamość służby Bogu i służby królowi nie trwały jednak długo. Przez całe lata dziewięćdziesiąte Filip upierał się: „Nie mogłem – i nie mogę – porzucić” wysysających królewskie fundusze wojen z protestantami z Niderlandów, Anglii i Francji, „spoczywa bowiem na mnie specjalna powinność wobec Boga i świata, by się z nimi rozprawić”. Kilka miesięcy po tej deklaracji, gdy jeden z jego doradców wygłosił płomienny apel o zmniejszenie wydatków na wojsko we Francji, Niderlandach i na Atlantyku, Filip przypomniał mu: „Nie są to sprawy, które można porzucić, […] ponieważ idzie o religię, która musi mieć pierwszeństwo nad wszystkim”27.

Geoffrey Parker, Filip II. Król nieprzezorny, tłumaczenie: Klaudyna Michałowicz, seria: Biografie Sławnych Ludzi, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2021, ss. 568, oprawa twarda, ISBN 978-83-8196-331-2.


1 TMLM Ms 129978, Tajne Instrukcje dla don Juana de Austria, 23 maja 1568, brudnopis z poprawkami Filipa (wersja nieco odmienna od opublikowanej w Van der Hammen, Don Juan de Austria, k. 4–44).

2 Lhermite, Passetemps, t. II, s. 130.

3 DHME, II, s. 47, Codicilo del 23 de agosto de 1597.

4 DHME, V, s. 37–38, „Diurnal” Graciána z 10 czerwca 1572.

5 BL Addl. 28,263/105–6, Vázquez do Filipa oraz reskrypt, San Lorenzo, 6 kwietnia 1577; Sigüenza, s. 71.

6 IVdeDJ 55/IX/111, Filip do Mateo Vázqueza, 26 lipca 1586; BZ 143/6 oraz 141/84, tenże do tegoż, 4 stycznia 1588 oraz 19 lutego 1586.

7 ASVe SDS 12/44 oraz 74, Giovanfrancesco Morosini do doży weneckiego, Madryt, 12 sierpnia 1579 oraz 8 lutego 1580; Sigüenza, s. 92 i 158. Aresztowanie Don Carlosa, zob. rozdział 10; aresztowanie Péreza, zob. rozdział 14.

8 AGS Estado 153/54, Gracián do Zayasa, 9 sierpnia 1571; IVdeDJ 67/287a, Vázquez do Filipa oraz odpowiedź, 28 czerwca 1574; Bouza, Cartas, s. 65, list do córek [30 marca] 1584.

9 CODOIN, VII, s. 366 (Memorias de San Jerónimo).

10 AGS CC Libros de cédulas 321/248–249, 272–275, 184–186 verso, 299-301, 303 („plegarías” między 1560 a 1568); Sigüenza, s. 69 (moryskowie); Bouza, Imagen y propaganda, s. 144–146 (koło modlitewne); BL Eg. 1506/16–17, Filip do Gaspara de Quirogi, biskupa Cuency (oraz inkwizytora generalnego), 8 marca 1574.

11 HSA Altamira 1/I/46, Diego de Covarrubias, przewodniczący rady Kastylii, do Filipa oraz reskrypt, 11 września 1577. Decyzja o zerwaniu pokoju w Niderlandach, zob. rozdział 13.

12 IVdeDJ 56/6/19, Vázquez do Chavesa oraz odpowiedź, 24 czerwca 1581; HSA Altamira 1/III/8, Chaves do Filipa, 20 maja 1587.

13 Martínez Millán i Carlos Morales, Felipe II, s. 268–269, Chaves do Filipa, 24 października 1588 (o konieczności sprawdzenia nieprawidłowości w zakonie jezuitów w Hiszpanii); oraz Fernández, Historia, s. 278–279, tenże do tegoż, 19 marca 1592.

14 Calvete de Estrella, Felicíssimo viaje, a. 663 (Vicente Álvarez); HSA Altamira 7/VI/36, Traslado de una carta que Christóbal Vázquez de Ávila escribió, 30 sierpnia 1557.

15 Sigüenza, s. 367; Estal, Personalidad religiosa, s. 159, odnotowuje „ząb, który jakoby należał do św. Wawrzyńca, z dołączoną doń własnoręczną notatką Filipa II”. O nabożeństwie Filipa do relikwii podczas jego ostatniej choroby, zob. rozdział 19.

16 PEG, V, s. 643, oraz VI, s. 149, Filip do Granvelle’a, 24 sierpnia 1559 oraz 7 września 1560; AGS Estado 527/5, Filip do Gonzalo Péreza, bez daty [marzec 1565].

17 BZ 166/92 oraz 100, reskrypty w sprawie Hernando de Vegi do Filipa, 9 i 11 listopada 1586 (wyrazy radości); fray Diego, zob. rozdział 10; AHN Inq. libro 284/107 (dawne k. 96–97), Quiroga do Filipa i reskrypt, 21 kwietnia 1578; BL Addl. 28,262/558–559, Antonio Pérez do Filipa i reskrypt, bez daty, ale z października 1578.

18 IVdeDJ 53/3/56 oraz 144/36, Vázquez do Filipa oraz odpowiedź, 13 maja oraz 11 grudnia 1574.

19 BPU Ms Favre 30/73v, Filip do Requesensa, 20 października 1573, kopia z odręcznie napisanego oryginału; IvdeDJ 37/155, Vázquez do Filipa oraz odpowiedź, 22 stycznia 1576; AHN Inq. Libro 101/325, reskrypt Filipa do consulta od Supremy, 11 stycznia 1592.

20 Tellechea Idígoras, Felipe II y el Papado, II, s. 112, Filip do Grzegorza XIII, 10 sierpnia 1580, autograf.

21 Berwick y Alba, Documentos escogidos, 284–286, Filip do Granvelle’a, 10 lipca 1581, autograf.

22 BMO, I, s. 42, Filip do Alby, 22 stycznia 1570; oraz s. 43–47, Alba do Filipa, 23 i 24 lutego 1570.

23  AA 7/58, Filip do Alby, 14 lipca 1571, szyfrem, z rozszyfrowaniem, list przyszedł rekordowo szybko: 30 lipca.

24 AGS Estado 153/68 oraz BL Addl. 28,336/70, Velasco do Zayasa i Espinosy, oba 27 lipca 1571; AGS Estado 153/72, Velasco do Zayasa, 1 sierpnia 1571; oraz tamże, k. 103, Feria do Zayasa, 9 sierpnia 1571.

25 BMO, 1, s. 57–62, Filip do Alby, 4 sierpnia 1571, oraz odpowiedź 27 sierpnia 1571.

26 CCG, XII, s. 339–41, Filip do Parmy, 17 sierpnia 1585; AGS Estado 165/2–3, Filip do arcyksięcia Alberta, 14 września 1587 (wiadomość dla markiza Santa Cruz); Oria, 210-14, Filip do księcia Medina Sidonia, 1 lipca 1588.

27 BZ 145/76, Mateo Vázquez do Filipa oraz odpowiedź, 10 listopada 1588; KML MSP: CR 6/174, Filip do Mediny Sidonii, 15 grudnia 1590; IVdeDJ 51/1, Vázquez do Filipa oraz odpowiedź, 8 lutego 1591.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.