Jesteś tutaj: Publicystyka » Adrian Nikiel » Legitymizm piastowski?
Idee legitymizmu w Polsce stały się w ciągu ostatnich kilku lat tematem gorących debat. Analizując podobieństwa i różnice w odniesieniu do innych, wykształconych w ciągu wieków praw fundamentalnych państw współtworzących Christianitas, niejednokrotnie podnosi się specyfikę ustrojową Pierwszej Rzeczypospolitej, która – odmiennie niż w innych krajach – ewoluowała od patrymonialnej monarchii dziedzicznej do monarchii elekcyjnej. Równocześnie jednak rzadko przypomina się intrygujący paradox, iż najstarsza gałąź rodzimej dynastii Piastów została skutecznie pozbawiona możliwości sprawowania władzy na terenie zjednoczonego (przez młodsze linie dynastii) Królestwa Polskiego, a później Rzeczypospolitej. Można zapytać: ilu Polaków, nawet tych, którzy mają „starą maturę”, kiedykolwiek zetknęło się z informacją, że x. Karolina, ostatnia przedstawicielka rodu Piastów Śląskich, zmarła w 1707 roku, czyli w trakcie trwania wojny domowej między zwolennikami dwóch królów elekcyjnych: Augusta II i Stanisława Leszczyńskiego?
Potomkowie Władysława Wygnańca nigdy nie stali się znaczącymi kandydatami do tronu elekcyjnego. Co ciekawe, tradycja Piastów Śląskich została doceniona i stała się fundamentem dla kolejnych zagranicznych dynastyj panujących na Śląsku, uzasadniała także roszczenia spokrewnionych z nimi rodów szlacheckich, jak również politykę historyczną lokalnego Kościoła i elit mieszczańskich. Zapomniane w Polsce, lecz wysoko cenione na terenie Cesarstwa dziedzictwo piastowskie umacniało w opinii „warstw przodkujących” prawowitość władzy królów czeskich, cesarzy rzymskich i królów pruskich. Każdy, kto chciał rządzić choćby małą częścią Śląska, powoływał się na związki z polską dynastią. Również trzynastowieczny program ideowy xiążąt śląskich musi być widziany i interpretowany w kontekście myśli o władzy monarszej, jakie dyskutowano i wcielano w życie w Europie Zachodniej, gdyż był równorzędną częścią ówczesnego życia umysłowego, a nie czymś lokalnym, istotnym tylko dla tzw. młodszej Europy.
Tym zagadnieniom poświęcona jest rocznicowa, niezbyt gruba, lecz za to przebogata merytorycznie publikacja p. dra hab. Bogusława Czechowicza pt. Sukcesorzy śląskich Piastów. W trzechsetlecie śmierci ostatniej z rodu (1707-2007). Popularnonaukowe wydawnictwo w niezwykle interesujący sposób wypełnia lukę w świadomości historycznej Polaków (przynajmniej tej mniejszości, która sięga po literaturę historyczną). Jeszcze przecież niedawno popularny wykład historii regionu kończył się na XIV wieku… Autor wnikliwie, acz w przystępnej dla niespecjalisty formie, omówił zależności i nawiązania do dziedzictwa xiążąt ze strony hierarchii Kościoła katolickiego (wrocławscy biskupi, aspirując do spadku po Piastach, również sięgnęli po tytuł xiążęcy) i zakonów, poświęcił też obszerne fragmenty adaptacji pamięci o lokalnych władcach do potrzeb mieszczan głównych miast śląskich, pokrótce odniósł się do miejsca dynastów w polityce historycznej po 1945 r. Dla rozważań nad kształtowaniem się zrębów specyficznego legitymizmu na obszarze tej jednej, szczególnej dzielnicy Polski najistotniejsze wydają się jednak rozdziały odnoszące się bezpośrednio do kwestyj dynastycznych, czyli podkreślania przez Luxemburgów, Habsburgów i Hohenzollernów ich jak najściślejszych związków z kolejno gasnącymi gałęziami rozrośniętego drzewa genealogicznego władców Śląska. Podobnie parantele z Piastami manifestowali m.in. potomkowie Jerzego z Podiebradów czy Hochbergowie. W xiążce zostały starannie zrekonstruowane prawa poszczególnych domów panujących do tego dziedzictwa – przypomniano wiele zapomnianych faktów, dokumentów, układów między monarchami. W ich świetle nawet wojny śląskie Fryderyka II nie były „zwykłym” zaborem, lecz walką o – rzekomo – utracone dziedzictwo1. Roszczenia wyrażano też przy pomocy rozlicznych fundacyj artystycznych, wśród których można wymienić np. Salę Xiążęcą w pałacu pocysterskim w Lubiążu, mauzolea czy kościół w Legnickim Polu.
W swojej rekonstrukcji oddziaływań i zależności między Piastami a ościennymi potęgami Autor cofnął się aż do czasów upadku pierwszej monarchii piastowskiej w XI wieku, przywołując mało współcześnie pamiętany przekaz, iż władcy Czech na polecenie cesarza mieli także objąć władzę nad Polską. Do tego wprawdzie nie doszło, ale późniejsze o kilka wieków hołdy lenne na Śląsku, czy też krótkie panowanie w odrodzonym Królestwie Polskim dwóch ostatnich Przemyślidów, można uznać za część procesu rewindykacji nigdy niezapomnianych uprawnień. W ramach tego procesu xiążęta z najstarszej linii już za czasów panowania Władysława Łokietka wybrali podległość królowi Janowi Luxemburskiemu, który dochodził praw do Polski jako następca wygasłej w 1306 r. dynastii, w miejsce podporządkowania krewnemu z młodszej linii, postrzeganemu jako uzurpator. Niejako w rewanżu uwidoczniła się w ramach „krakowskiej” polityki historycznej (wywodzonej od Janka z Czarnkowa) tendencja do deprecjonowania i wypierania z pamięci Polaków znaczenia i zasług przedstawicieli gałęzi senioralnej. Chodziło oczywiście o danie sankcji dla wątpliwej ze śląsko-piastowskiego punktu widzenia sukcesji Jagiełły i jego potomków po Kazimierzu Wielkim i Ludwiku Wielkim Andegaweńskim. Śląscy Piastowie stali się więc czarnymi owcami polskiej historiografii (str. 180). Bez ryzyka większego błędu można stwierdzić, że takie stanowisko żywe jest również dzisiaj, gdyż Wrocław, owszem, jest „piastowski”, ale dzięki odwołaniom do Bolesława Chrobrego, natomiast żmudne wypełnianie białych plam w odniesieniu do sukcesorów Władysława Wygnańca okrzyknięte zostało „regermanizacją” miasta.
Oczywiście, stopniowe przejście całej dzielnicy pod władzę zwierzchnią Przemyślidów i Luxemburgów również nie było pozbawione kontrowersyj, zważywszy, że w Pradze nie zawsze liczono się z prawami bezpośrednich spadkobierców poszczególnych xiążąt dzielnicowych, ich najbliższych krewnych. Niewątpliwie jednak panowie coraz bardziej rozdrabnianych terytoriów nie mogli prowadzić samodzielnej polityki w trójkącie między Polską, Czechami i dynastami niemieckimi. Można tylko wyrazić pewien pozahistoryczny żal, że w wyniku kolejnych wojen pustoszących Śląsk w tej dzielnicy dominują ślady po panowaniu pruskim (rzecz jasna te, które w ogóle ocalały przed sowieckimi żołdakami i PRL-owskimi buldożerami), a tak niewiele przypomina o katolickich Habsburgach i ich poprzednikach na tronie czeskim. Ale z drugiej strony absurdem byłoby tajenie przed współczesną wspólnotą narodową, że nawet Fryderyk II podczas wjazdu tryumfalnego do Wrocławia był sławiony jako syn Piastów, który upomniał się o dziedzictwo przodków… Oraz, niestety, protektor miejscowych protestantów – bo przecież tak naprawdę część Piastów Śląskich obciąża przede wszystkim to, że na trwale przylgnęli do herezji, co po ich wygaśnięciu stało się ważnym argumentem propagandowym „filozofa na tronie”.
Dr hab. Bogusław Czechowicz bardzo mocnym głosem upomniał się o pamięć o dynastii, która przeżyła i Jagiellonów, i polskich Wazów. Tę xiążkę najdosłowniej czyta się jednym tchem.
Bogusław Czechowicz, Sukcesorzy śląskich Piastów. W trzechsetlecie śmierci ostatniej z rodu (1707-2007), Oficyna Wydawnicza ATUT – Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe, Wrocław 2007, str. 221.
Artykuł ukazał się w „Opcji na Prawo” nr 3/111 z marca 2011 r.
1 Król pruski odwoływał się m.in. do tego, że jego przodkowie byli spadkobiercami i władcami xięstw krośnieńskiego i karniowskiego oraz beneficjentami układu o przeżycie z xiążętami legnicko-brzesko-wołowskimi. Pomijał, że w świetle odnoszących się do tych faktów decyzyj cesarskich przynajmniej część roszczeń należałoby uznać za niebyłe.