Jesteś tutaj: Publicystyka » Waldemar Michalak » List otwarty pewnego republikańskiego konserwatysty z Łodzi do nieznanego konserwatysty białoruskiego
Szanowny Kolego,
Jeśli prowadzisz wojnę sprawiedliwą z postsowieckim dyktatorem, chciałbym Cię prosić o to, abyś sam sobie udzielił odpowiedzi na następujące pytania.
Czy jesteś:
— białym mężczyzną;
— wyznania chrześcijańskiego (obojętnie: prawosławne, katolickie czy jakiekolwiek inne chrześcijańskie wyznanie);
— małżeństwa sakramentalnego;
— orientacji normalnej;
— moralności patriarchalnej?
Zastanów się również nad tym czy czujesz się białoruskim, polskim czy jakimkolwiek innym Białorusinem, o silnym poczuciu przynależności do tej tradycji i sfery wartości, które określają Twoją patriotyczną tożsamość.
Jeśli Twoje odpowiedzi są na tak, to jeśli uda Ci się wywalczyć demokrację według,najlepszych standardów” demokracji europejskich tudzież amerykańskich, musisz się liczyć z tym, że zgodnie z tradycją i praktyką systemów oświeconych, w których moralny światopogląd jest oparty na „rozumie’’ i „nauce”, wrogowie,,postępu” i „nowoczesności”, jako wartości nadrzędnych, dzielą się na obiektywnych i subiektywnych. „Wróg obiektywny” to taki, którego należy bezwzględnie eliminować, a w bardziej rygorystycznej wersji – eksterminować. I tak, w tradycji politycznej „rozumu’’ i „postępu’’, wrogiem obiektywnym był król Ludwik XVI, którego ścięto nie za to, co zrobił, lecz za to kim był. Dalej, wrogami obiektywnymi byli: burżuje (kapitaliści), obszarnicy, kułacy i podkułacy, kapłani wszystkich wyznań, inteligenci o niewłaściwym pochodzeniu, liszeńcy, oficerowie „burżuazyjnej armii bywszej Polszy”. W innym porządku wrogiem obiektywnym był wróg rasowy, a więc Żydzi i wszelkiego rodzaju podludzie, z rasą słowiańską na czele.
Natomiast „wrogowie subiektywni” to tacy, którzy są wrogami z racji własnych wyborów i działalności, są jakby wrogami – ochotnikami, których oczywiście należy traktować z równą surowością.
Wracając jednak do kwestii wroga obiektywnego, muszę Cię uprzedzić, że Twoje pozytywne odpowiedzi na wszystkie zadane Ci na początku pytania kwalifikują Cię do desygnacji na „wroga obiektywnego”, wedle wszelkich, najbardziej demokratycznych standardów politycznej poprawności.
I tak, jako biały, który należy do ludzi białej rasy – możesz być rasistą;
— jeśli jesteś mężczyzną i chcesz postępować jak mężczyzna to jesteś seksistą;
— jeśli będziesz chciał być wierny zasadom chrześcijańskim w życiu publicznym, znaczy to, że będziesz fundamentalistą;
— jeśli odwołasz się do praw małżeństwa sakramentalnego, co jest równoznaczne z normą wynikającą z prawa naturalnego, będziesz oskarżony o łamanie praw reprodukcyjnych kobiet, z prawem do aborcji, zabiegów in vitro i refundacji wszelkich środków antykoncepcyjnych z budżetu państwowego;
— jeśli natomiast będziesz oddzielał normę od zboczenia, to bardzo uważaj – możesz być oskarżony o homofobię; zarzut to bardzo ciężki, równy zarzutowi bycia reakcjonistą, w innym porządku politycznym umysłów „oświeconych” i „postępowych”;
— jeśli natomiast jesteś pozytywnie nastawiony do wartości patriarchalnych, to nie łudź się – jesteś potencjalnym kandydatem na oskarżonego o stosowanie przemocy w rodzinie, w postaci bicia kobiet i dzieci, a także wykorzystywania seksualnego, dorosłych bądź nie, córek czy synów; a tutaj sam donos sąsiada czy decyzja urzędnika państwowego jest wyrokiem.
Poważnym przestępstwem jest również patriotyzm, bo przecież patrioci, w świetle ideologii „oświeconych” demokratów, to nacjonaliści obarczeni grzechem ksenofobii, z antysemityzmem w tle, zaś jak uczenie wywodził pewien autor w superpostępowej Gazecie, patriotyzm jest jak rasizm.
Musisz również wiedzieć, że wszystkie Twoje tradycyjne i konserwatywne zachowania, w surowych demokracjach Zachodu obłożone są dotkliwymi karami pieniężnymi lub też zakazem wykonywania niektórych zawodów, nie licząc nieformalnej blokady awansu i kariery, zarówno w instytucjach publicznych, jak i prywatnych (vide zachodnie szpitale, gdzie lekarze lub pielęgniarki nie mogą, zgodnie z warunkami umowy o pracę, odmówić uczynków, które są sprzeczne z nakazami ich sumienia, i gdzie nawet czytanie Biblii umierającym czy noszenie krzyżyka na szyi może być powodem do zwolnienia).
W Polsce, która ma na razie łagodniejszą formę demokracji, również pojawiły się przejawy dyktatury politycznej poprawności; przykładem jest wyrok skazujący jakąś nieszczęsną kobiecinę na wysoką karę grzywny za to, że określiła swojego sąsiada nazwą pewnej części maszyny do szycia (starego typu, marki Singer, sądzę, że na Białorusi są jeszcze takie maszyny). Pomny tego doświadczenia, starannie unikam skojarzeń związanych z rowerem. Zaś na straży tak realizowanej demokracji systemowej i proceduralnej stoi cały aparat inkwizycyjny, gdzie w jednej osobie redaktora lub pani redaktor zbiegają się funkcje prokuratora i sędziego kodeksu politycznej poprawności. Odpowiednie władze państwowe spełniają tu tylko rolę egzekutora już wydanych wyroków. Sam widziałem i słyszałem, jak jedna bardzo ważna pani redaktor (prokurator) bardzo wpływowej prywatnej stacji telewizyjnej, w trakcie wywiadu (przesłuchania) przeprowadzonego na żywo i wobec telewizyjnej publiczności, zadawała jakiemuś spoconemu politykowi miażdżące pytanie: czy jest pan homofobem? Polityk ów zarzekał się, że nie, niczym mój wujek na przesłuchaniu u politruka, którego ów politruk dociekliwie wypytywał czy to prawda, że jest on synem kułaka, zaś wzmiankowany wujek stanowczo temu przeczył, chociaż naprawdę był synem kułaka (jego ojciec miał dziesięć hektarów). Ale w takich „rozmowach” rzadko kto zdobywa się na rozbrajającą szczerość. Podobnie było chyba z tym politykiem, którego pani redaktor przesłuchiwała na okoliczność przestępstwa homofobii.
Powinieneś również wiedzieć, drogi Kolego Konserwatysto, że w krajach demokracji procedur i poprawności politycznej (a tylko takie demokracje są dozwolone; strzeżcie się wybrać na przykład kogoś przypominającego J. Haidera) nie wszystkie przestępstwa wobec politycznej poprawności obłożone są tylko sankcją prawną. Inną karą, z którą też musisz się zawsze liczyć, jest umieszczenie Cię na liście Kartagina, i wtedy raczej nie oczekuj zmiłowania. Chyba, że się szczerze określisz jako zwolennik tolerancji, pamiętając, że pod tym słowem, w systemie oświeconej demokracji, należy rozumieć bezgraniczną akceptację dla wszelkiej odmienności, a im owe odmienności są bardziej wrogie Twojej aksjologicznej tożsamości, tym głębiej wyznajesz tolerancję, aż do poczucia uczciwego wstydu za to kim jesteś i czego wyzbyć się nie możesz. Wówczas Twoje konserwatywne przekonania zostaną uznane za przypadek chorobowy, który z czasem można wyleczyć, a póki co Twoja choroba nie jest zaraźliwa.
Oczywiście, w Twoim obecnym układzie politycznego odniesienia jesteś tylko wrogiem subiektywnym, podmiotowym, wobec reżimu politycznej opresji „buraczanego dyktatora”, i życzę Ci powodzenia oraz rozumiem Twoje zaangażowanie w walce przeciw złu, obojętnie jaką maskę owo zło przyjmuje. Co więcej, mogę przypuszczać, w świetle polskich doświadczeń, że w przyszłym systemie demokratycznym, jaki sobie niebawem wywalczycie, taki udział daje Ci pewien moralny glejt i na jakiś czas zapewnia bezpieczeństwo w głoszeniu konserwatywnych poglądów. Będziesz mógł nawet założyć partię o ideologii (nie lubię tego słowa), w której będziesz mógł artykułować swoje przekonania, ale wtedy i tak znalezienia się na liście Kartagina nie unikniesz.
Reasumując, ja również uważam, że teraz walczysz i narażasz się dla dobra słusznej sprawy, i jestem przekonany, że upadek postsowieckiej dyktatury, z którą walczysz, jest tylko kwestią czasu, czego Ci z całego serca życzę. Ale powinieneś wiedzieć, że po zwycięstwie czeka Cię nie mniej trudna walka ze znacznie silniejszymi, bardzo inteligentnymi i bardzo zamożnymi przeciwnikami, jakim są zdecydowani wrogowie wiary, rodziny, tradycji. Musisz być również przygotowany na to, że tak jak kiedyś mówiono w Polsce, że Kodeks Napoleona zdjął „chłopu kajdany razem z butami”, tak obecnie wolny rynek globalnego kapitalizmu czyni to samo, jeśli pod pojęciem „butów’’ będziemy rozumieć stabilność w źródłach utrzymania i warunkach bytowania. Nie zapominaj, że dla prostego ludu „chleb i pewność jutra” to wartości znacznie ważniejsze, niż wszelkie „zdobycze demokracji”. Tym bardziej, że zachodni model społeczeństwa dobrobytu, gdzie gospodarka była nastawiona na zaspokojenie potrzeb „zwykłych ludzi”, jest pod osłoną liberalnej demokracji likwidowany na rzecz społeczeństwa rynkowego, w którym zysk oparty na dyktaturze rachunku ekonomicznego jest wartością nadrzędną wobec losu tych „zwykłych ludzi”. I z takiej odpowiedzialności, Kolego Konserwatysto, też powinieneś zdawać sobie sprawę. Wierz mi, że ewangeliczne Kazanie na górze nie jest ulubioną lekturą globalnej plutokracji. Więcej, w świecie, w którym nie ma Boga (a taki jest świat naszej postcywilizacji) za nieważne uważa się również Jego przykazania, i – jak pisał Fiodor Dostojewski – „Jeśli Boga nie ma, to i ojca można zabić”. Z tym, że teraz zabójcą nie jest już „Pawlik Morozow”, sowiecki bohater i wzorzec do naśladowania dla sowieckiej młodzieży wychowywanej na ateistów i bezbożników, lecz „humanitarne” prawo do eutanazji stosowane w co bardziej demokratycznie zaawansowanych państwach zachodniej postcywilizacji. Właściwie, w liberalnych demokracjach, w pełni ich rozwoju, cały Dekalog został unieważniony, zaś wszystkie przykazania zostały uznane za źródło opresji i zacofania, sprzeczne z duchem nowoczesności. Łącznie z kluczowym, jak by się zdawało, dla kapitalizmu przykazaniem „nie kradnij”; bo przecież naruszenie tego właśnie przykazania jest praprzyczyną obecnych kryzysów finansowych (zjawisko kreatywnej księgowości i empiryczny desygnat tego zjawiska, pieniądz fiducjalny), nie licząc oczywiście tzw. złodziejskich prywatyzacji.
Taki jest świat, na który wydostaniesz się, gdy runą mury postsowieckich struktur. Na zakończenie swojego listu chciałbym Ci powiedzieć, że wolność to piękna rzecz, o ile się pamięta o tym, że Bóg dał człowiekowi wolność i dozwolił piekło dla tych, którzy źle wybrali.
Łączę wyrazy głębokiego szacunku i poważania oraz wyrażam najwyższy podziw i uznanie dla białoruskich Konserwatystów za ich walkę z obecną dyktaturą.
Wiceprezes Klubu Konserwatywnego w Łodzi
Waldemar Michalak
Pisane w wigilię świąt Bożego Narodzenia, Roku Pańskiego 2010.
PS. Wszystkim, którym nieznana jest historia „fiszek” Korynt i Kartagina, wyjaśniam, że na przełomie XIX i XX wieku francuscy masoni, w atmosferze sprawy Dreyfusa, sporządzili dwie utajnione listy dotyczące korpusu oficerskiego armii francuskiej. Na liście Korynt umieszczano nazwiska tych oficerów, którzy dali się poznać jako zwolennicy poglądów laickich i ateistycznych; na liście Kartagina umieszczano natomiast tych oficerów, którzy pochodzili z rodzin katolickich i manifestowali swoje przywiązanie do wartości tradycyjnych. Oficerowie z listy Korynt mieli wszelką protekcję w rozwoju kariery, awansów czy gratyfikacji. Oficerowie z listy Kartagina byli natomiast potajemnie blokowani, wykluczani, marginalizowani, bez względu na ich rzeczywiste kwalifikacje, zdolności i zasługi. Co prawda, sprawa się wydała i doszło do grubszej afery. Ale sądzę, że metoda pozostała jako niepisana i nieoficjalna forma oddziaływania na sferę życia publicznego.