Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Tomasz Szczepański: List otwarty do Piotra Skwiecińskiego
Postanowiłem napisać do Ciebie po Twoim artykule w tygodniku „W Sieci” (numer z 14-20 X 2013) dotyczącym wypowiedzi reżysera Grzegorza Brauna.
Piszę, ponieważ Twój tekst jest dobrą ilustracją faktu, jak ludzie, którzy przed 1989 r. nie obawiali się występować przeciwko policyjnemu reżimowi (aczkolwiek łagodniejącemu, niemniej nadal pozostającemu komunizmem), obecnie wykazują się oportunizmem, by nie rzec lizusostwem, wobec wpływowych lobby. A przecież groźba gorszej pracy czy nawet jej utraty jest czymś mniejszym niż to, co mogła taka SB wymyślić.
Poza tym – jakkolwiek wielu poglądów Brauna nie podzielam, przede wszystkim dlatego, że jest on bardziej katolikiem niż Polakiem – jego wypowiedź w klubie Ronina, jaka dała asumpt dla Twojego artykułu, dotyczyła sprawy bardzo ważnej, jaką jest po pierwsze rola lobby żydowskiego we współczesnym życiu polskim, po drugie – stopień rozpoznania problemu przez współczesne elity polskie.
Zaczynając od tej drugiej sprawy: Braun stoi na stanowisku, że Żydzi uważają gojów (hebr. trzoda, bydło) za gorszy gatunek ludzi, którymi z wyroku boskiego mają prawo kierować oraz eksploatować ich. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, Cyganie przecież uważają, że mają prawo okradać „gadziów” (tj. nie-Cyganów). W ogóle wiele pierwotnych plemion za w pełni ludzi uważało tylko członków własnej wspólnoty i Żydzi, będący wszak cywilizacją bardzo starą, zachowaliby po prostu takie widzenie świata. Taka teza może być prawdziwa lub nie i by ją udowodnić, trzeba się po prostu odwołać do źródeł (jakim w tym wypadku są teksty Talmudu) albo do literatury fachowej. Taka literatura przecież istnieje i stwierdza jednoznacznie, że Braun w tym konkretnym wypadku ma rację, a przytaczane przezeń stanowisko rabina Owadii („goje są po to, by służyć Żydom”) jest dobrze uzasadnione w Talmudzie. Wzmiankowany przez Ciebie ks. Pranajtis (błędnie jako Pronobis, co zresztą jest przesłanką, że jego książki nie czytałeś) w swojej pracy „Chrześcijanin w Talmudzie Żydowskim” cytuje duże fragmenty z oryginalnych tekstów, jakie nie pozostawiają wątpliwości. Wiadomo, że Talmud to cała biblioteka i pewne teksty nie są tłumaczone na języki nowożytne, stąd ani ja, nie znając hebrajskiego, ani – jak sądzę – Ty nie jesteśmy w stanie sprawdzić, czy cytaty Pranajtisa (skądinąd wykładowcy języka hebrajskiego) są wierne. Ze swojej niemożności jego sprawdzenia nie wyciągam jednak wniosków, że on nie ma racji. Po prostu szereg niezależnych autorów podaje to samo. Andrzej Niemojewski, autor „Duszy żydowskiej w Zwierciadle Talmudu”, nie był księdzem, lecz wojującym wolnomyślicielem, a w młodości swojej – socjalistą. Ale na dany temat pisał to samo co ksiądz Pranajtis. Dużo też pisał o tym Feliks Koneczny w „Cywilizacji żydowskiej” – w podobnym duchu.
Jednak nawet gdyby tych tekstów nie było, to sama ogólna wiedza na temat religii żydowskiej – a posiada ją praktycznie każdy z nas, bo większość Polaków wyznaje chrześcijaństwo – religię pochodzenia żydowskiego – wystarczyłaby do obrony tezy Brauna. Cóż to bowiem znaczy, że Żydzi są narodem wybranym przez Boga – ano także to, że inne narody są jakby mniej wybrane, czyli gorsze. Reszta, w tym zjawiska, o których mówi Braun, są prostą konsekwencją idei wybraństwa.
Przytaczacie (Ty i krytykujący Brauna: Dawid Wildstein, Piotr Gontarczyk, Filip Memches i Tomasz Terlikowski) krytyczne reakcje żydowskich gazet na przytoczone przez Brauna słowa rabina Owadii. Wierzę, że takie były, sam o nich czytałem, czy jednak krytyka wynikała z odrzucenia samej ich istoty czy po prostu z faktu, że zbytnia szczerość, jaką ten starzec się wykazał, była politycznie kłopotliwa dla „narodu wybranego”? To z Waszych wypowiedzi wcale nie wynika.
Wyśmiewasz Brauna za podawanie w wątpliwość tezy o naturalnej śmierci dr. Ratajczaka, wyrzuconego z pracy na Uniwersytecie w Opolu za samo tylko zreferowanie poglądów „rewizjonistów Holocaustu”. (Nawiasem mówiąc, jeżeli jego sprawa nie jest przykładem lęku elit przed żydowskim lobby, to co nim jest?). Ja nie jestem w stanie miarodajnie się wypowiedzieć na temat przyczyn jego śmierci. Ale wiem, że były wątpliwości, a do naszej policji – niebędącej w stanie wyjaśnić przez 15 lat zabójstwa własnego komendanta – mam raczej ograniczone zaufanie. A policja w Opolu ostatnio szczególnie zasłynęła – przecież nie sukcesami w zwalczaniu przestępczości – lecz skądinąd zabawnym skandalem obyczajowym.
Wszystko to nakazywałoby większą ostrożność w ferowaniu wyroków. Ostatecznie o wielu rzeczach sądzimy z analizy kontekstu, nie zaś z samych faktów, zbyt słabo nam znanych. Jeżeli np. ja jestem przekonany, że w Smoleńsku 10 IV 2010 dokonano zamachu, to nie dlatego, iżbym się znał na lotnictwie, mechanice czy materiałoznawstwie – bo nie mam o tym pojęcia. Uważam tak dlatego, że ta teza wyjaśnia cały kontekst sprawy smoleńskiej (w tym zagadkowe śmierci szeregu świadków i ekspertów). Analogicznie ze sprawą dr. Ratajczaka – kontekst istnieje i może tu działać. Być może nie, ale nie przekreślałbym z góry samej możliwości.
Sugerujesz, że Braun podaje w wątpliwość straty żydowskie podczas II wojny światowej. Myślę, że żaden Polak nie ma wątpliwości, że Niemcy podczas II wojny celowo wymordowali wielką liczbę Żydów. Fakt ten – jak każdy inny fakt historyczny – może i powinien być przedmiotem badania naukowego, także w aspekcie liczby ofiar. Problem polega na tym, że Żydzi chcą nadać temu faktowi historycznemu wymiar historiozoficzny i teologiczny, stworzyć sytuację taką, by przynajmniej dla cywilizacji zachodniej „Holocaust” był centralnym punktem odniesienia, czymś jedynym i niezwykłym. Nie faktem historycznym, jak inne zbrodnie, choćby rzeź Ormian czy „Wielki Głód” na Ukrainie, ale pozahistorycznym. Cała kultura Zachodu ma być nakierowana na wysiłek, aby coś takiego się nie powtórzyło. Jest to tzw. religia Holocaustu, dobrze już opisana (zachęcam Cię do przeczytania tekstu T. Gabisia o tym tytule). Ma ona oczywiste skutki społeczne i polityczne – po pierwsze na nowo jednoczy Żydów spajanych wcześniej przez religię, co osłabło wobec procesów laicyzacji; po drugie – potwierdza ich roszczenia do wyjątkowości. Umacnia ten ich postulat, który wobec osłabienia wpływów religii w cywilizacji zachodniej nie mógłby być powszechnie przyjmowany, gdyby miał wyłącznie dawne religijne uzasadnienie. Dlatego badania nad Żydami podczas wojny mają aspekt polityczny – bo prawda może naruszyć ich roszczenia do wyjątkowej pozycji, którą zresztą już posiadają. A problem istnieje, bo przecież już na początku lat 90. XX w. naukowcy obniżyli szacunki strat – liczbę ofiar obozów niemieckich. (Franciszek Piper badający straty w Auschwitz w 1992 r. określił liczbę ofiar na 1,1 mln – wobec podawanych wcześniej 4 mln). Jeżeli więc straty szczegółowe były mniejsze, to i ogólna liczba zabitych nie da się utrzymać – chyba że dojdą jakieś nowe dane. Ale liczba ofiar jest zapewne uznana przez kapłanów religii Holocaustu za element umacniania tezy o jego wyjątkowości, stąd tak nerwowe reakcje.
Lekceważysz możliwość rozważaną przez Brauna, że kierownicze ośrodki żydowskie planują budowę w granicach Polski państwa, w którym – z poparciem Rosji i Niemiec – byliby de facto warstwą kierowniczą. Taki projekt już istniał, znany w historii pod nazwą Judeopolonia (podczas I wojny światowej, tyle że w oparciu o same tylko Niemcy). Nie zrealizowano go wówczas. Ale w innych warunkach lata 1948-1956 trochę przypominały ten plan – znasz zapewne bon mot, że ówczesna Polska pod względem struktury społecznej była jak Frankenstein – żydowska głowa doszyta do słowiańskiego ciała.
Czy taka możliwość w przyszłości jest czymś tak nieprawdopodobnym, że samo jej rozważanie dyskwalifikuje rozważającego? Obecnie główną siedzibą Żydów jest Izrael, a źródłem jego siły – wpływy lobby żydowskiego w USA. To się w najbliższym czasie raczej nie zmieni, ale politycy godni tego miana muszą myśleć o losach swojej wspólnoty nie tylko w perspektywie „pokolenia żyjącego tu i teraz” (z czym chyba się zgodzisz). Wobec trwałości konfliktu arabsko-żydowskiego liderzy żydowscy chyba muszą rozważać wariant, co byłoby, gdyby jednak mimo wszystko przegrali (uważam to za mało prawdopodobne, gdyż izraelska broń atomowa zrównoważy każdą przewagę liczebną, ale myśleć o tym powinni). I w takim razie powstaje pytanie, gdzie mogą ewakuować ludność, tę jej część, która przeżyje przegraną. Naturalnym kierunkiem jest USA, niemniej można sobie wyobrazić decyzję inną. Polska jako obiekt kolonizacji – z filosemickimi elitami, pozbawiona większości przemysłu, z operetkową armią i dyspozycyjnymi wobec ukrytych centrów władzy policją i służbami specjalnymi – cały ten parszywy bękart układów z Magdalenki jako III RP imitujący państwo polskie – nadaje się znakomicie do tego celu. Nie czuję się Kasandrą i nie będę ryzykować przepowiedni, ale w przewidywaniu takiego obrotu zdarzeń nie widzę nic niemożliwego, ani tym bardziej dyskwalifikującego.
Dochodzimy tu do znaczenia lobby żydowskiego w Polsce współczesnej, bo wszystkie te uniki intelektualne i niedopowiedzenia, które wyżej krytykowałem, wynikają z jego zasadniczo ukrytej – ale coraz bardziej jawnej, siły. I lęku, jaki ta siła budzi.
To zresztą widać na przykładzie tej debaty, którą opisywałeś. Gdybym ja zachował się tak jak p. red. Wildstein junior, byłoby to odczytane jako bezczelność, jemu jednak nikt nie zwrócił uwagi. Sama jego kariera oczywiście wynika też z zasług ojca, który jest człowiekiem bardzo dla Polski zasłużonym. Jednak nie sposób oderwać jej od handicapu, jaki daje mu pochodzenie – na pewno znasz funkcjonujące na „prawicy” pojęcie alibi-Jude, tj. Żyd, którego obecność w danej strukturze nielewicowej ma udowadniać, że nie jest ona antysemicka. To wyjaśnia jego błyskotliwą karierę, oczywiście poza jego innymi wszelkimi zaletami, o których nic nie wiem, zatem nie chcę się wypowiadać.
To oczywiście drobiazg, przytaczam go jako pars pro toto. Ale przykłady szkodliwego dla polskiej racji stanu działania tego lobby po 1989 r. masz w wielu miejscach. Czy jest np. normalne, że duża część pracowników MSZ jest narodowości żydowskiej (a inna część – to absolwenci uczelni kształcącej szpiegów wrogiego nam mocarstwa – moskiewskiego MGIMO)? Czy jest normalne, że jako element promocji Polski wyświetla się szkalujące nas filmy w polskich placówkach na świecie („Pokłosie”), podczas gdy brakuje na dokończenie filmu o naszych bohaterach (sprawa „Roja”)? A nawet na dokładne odkopanie ich grobów.
Czy jest normalne, że przez tyle lat nie potrafiliśmy ściągnąć do Polski i osądzić komunistycznych zbrodniarzy chroniących się za swoją narodowością jak Wolińska czy Stefan Michnik? Wreszcie za filosemityzm płacą polscy podatnicy, jak choćby za budowę Muzeum Historii Żydów Polskich (chwilowo prawie bez eksponatów), które miało powstać za pieniądze inne niż publiczne, za które w końcu je zbudowano. Nawiasem mówiąc – zabrakło w Warszawie pieniędzy na Muzeum Kresów i Muzeum Historii Polski (to ostatnie istnieje głównie wirtualnie).
Mieszkasz tu, jesteś dziennikarzem i nie jesteś głupi ani chyba zaprzedany (to ostatnie wbrew Braunowi), więc sam potrafisz podać więcej przykładów.
Nie sądzę, żeby Tobą i opcją, jaką w tej sprawach przedstawiasz, kierował wyłącznie strach. Jest to moim zdaniem kalkulacja, którą kierował się choćby prezydent Lech Kaczyński. Rozumiejąc, że jesteśmy zagrożeni przez Moskwę i Niemcy (tego ostatniego nie mógł powiedzieć głośno), mocne stosunki z USA traktował jako polisę bezpieczeństwa dla kraju.
A ponieważ szczególna pozycja lobby żydowskiego tam była mu przecież znana, uznał (i nadal uznaje to cały jego obóz), że uległość wobec Żydów jest gwarancją pomocy USA dla Polski. W tym sensie kierował się motywacją patriotyczną, co jednak nie zwalnia jego postępowania od oceny w kategoriach politycznej słuszności. Jego ocena to inny temat, lecz takie myślenie wyjaśnia mi także Twoją (i Tobie podobnych) postawę.
I fakt, że filosemityzm cechuje nie tylko obóz kosmopolityczny, lecz także główną część obozu patriotycznego.
Konkluzja Twojego tekstu jest taka, że ludzi tak myślących o problemie żydowskim jak Braun należy izolować od „głównego nurtu” obozu patriotycznego. Zapewne jest to opinia reprezentatywna dla Twojego środowiska i warta odnotowania, bo oznacza, że stosunek do problemu żydowskiego jest jednym z elementów dzielących polską scenę polityczną. Także dlatego dyskusję i będący jej pokłosiem Twój tekst należy uznać za znaczące wydarzenie.
Ponieważ jest nieprawdopodobne, aby Twoja Redakcja ten tekst wydrukowała, a dotyczy on spraw publicznych, pozwalam sobie nadać mu charakter listu otwartego.
Pozdrowienia
Tomasz Szczepański
(Twój kolega ze studiów)
Tomasz Szczepański — ur. w 1964 roku, historyk (mgr 1990, dr nauk hum. 2007), publicysta, działacz społeczny i polityczny. W latach 1984-1986 redaktor „Frontu Robotniczego”, w 1986 r. wydawał „OBI. Osiedlowy Biuletyn Informacyjny”. Inicjator i redaktor pisma „Międzymorze” (1987-1989) oraz autor zamieszczanych tam artykułów. Od 1987 do 1990 r. członek Polskiej Partii Socjalistycznej. W latach 1986-1995 współinicjator i działacz Towarzystwa Pomost.
W latach 1991-1997 działacz Konfederacji Polski Niepodległej (członek Rady Politycznej KPN 1996-1997). Publikował w „Gazecie Polskiej KPN” (1992-1997), będąc członkiem jej zespołu redakcyjnego, odpowiadał w nim za problematykę środkowo i wschodnioeuropejską. Współorganizował Drugi Kongres Ligi Partii Krajów Międzymorza w Jarosławiu nad Sanem (9-11 VI 1995). Od 1994 do 1997 r. członek Zarządu Komitetu Polska-Czeczenia. W latach 1994-1998 radny Rady Gminy Warszawa Targówek.
Od 1997 do 2008 r. nauczyciel historii w warszawskich szkołach (z przerwami). Kilkakrotnie usuwany z pracy w szkole z powodu swoich narodowych przekonań, bezrobotny w latach 2008-2009. Od 2009 r. pracuje jako muzealnik.
Współtwórca Stowarzyszenia na rzecz Tradycji i Kultury „Niklot” oraz jego przewodniczący od 1998 r. Wydawca nieregularnika „Trygław”. Autor prozy political fiction pod pseudonimem Barnim Regalica.
Od Redakcji: Publikując powyższy list otwarty, ważny apel o wolność i brak cenzuralnych ograniczeń w debacie o Polsce, zaznaczamy, że wyraża on poglądy Autora, z którym – przyjmując za właściwe stanowisko, iż najpierw jesteśmy katolikami, a później Polakami, gdyż naszą pierwszą ojczyzną jest Kościół katolicki – nie musimy się utożsamiać w każdym punkcie. Publikujemy list do pana Skwiecińskiego, aby przeciwstawić się próbom narzucania politycznej poprawności przez środowiska bardziej lub mniej słusznie uznawane za prawicowe. Wyznaczanie tematów tabu jest szkodliwe dla samej istoty Prawicy.
W tym kontekście warto przytoczyć słowa pana Mateusza Matyszkowicza („Opcja na Prawo” nr 4/2013): (…) nasza strona się ujednolica, coraz mniej jest starć, dyskusji wewnątrzprawicowych, wewnątrzkonserwatywnych. Jeżeli już się pojawiają, to na tle ekonomicznym i wynikają raczej z powodu konkurencji między tytułami i właścicielami niż z rzeczywistych różnic ideowych i postrzegania rzeczywistości. Jedyne, co może uratować nasze media, to cywilna odwaga pisania tego, co się może nie spodobać naszym czytelnikom, wydawcom, kolegom po tej samej stronie i robienia tego bez zbędnych odniesień personalnych, a odnoszenie się do samej argumentacji. Jest to forma konserwatywnego podejścia, gdyż to marksizm nam mówi, że to byt warunkuje świadomość i że ktoś ma takie poglądy, a nie inne, gdyż znajduje się w określonej sytuacji ekonomicznej. My, konserwatyści, nie jesteśmy marksistami, wręcz przeciwnie, i dlatego uważamy, że bez względu na rozmaite uwarunkowania ekonomiczne istnieje coś takiego jak racjonalność, jak umiejętność formułowania sądów, argumentów, umiejętność kontrargumentowania. Na tym została zbudowana cywilizacja europejska, na kwestii scholastycznej, gdzie się zestawia przeciwstawne stanowiska.