Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Adam Tomasz Witczak: Marsz 7 października
7 października ulicami Warszawy przeszedł alternatywny marsz niepodległości. Alternatywny, bo zorganizowany w rocznicę ogłoszenia niepodległości Polski przez Radę Regencyjną, a nie w rocznicę przekazania władzy nad wojskiem Józefowi Piłsudskiemu. Marsz zorganizowany został przez Kongres Nowej Prawicy, dowodzony przez niezmordowanego Janusza Korwin-Mikkego.
Demonstracja wyruszyła z placu Trzech Krzyży około godziny 12:30 i skierowała się w stronę Placu Zamkowego oraz Kolumny Zygmunta. W wydarzeniu wzięły udział dwie, a może nawet trzy setki zwolenników koncepcji wolnego rynku i silnego państwa, forsowanej przez KNP, a będącej przedłużeniem klasycznych postulatów Unii Polityki Realnej, głoszonych od 23 lat. Nic dziwnego, że krzyczano m.in. takie hasła jak „Wolność – własność – sprawiedliwość” czy „Kapitalizm – nie socjalizm!” albo „Precz z brukselską okupacją!”. Nieco gorszym pomysłem były (moim zdaniem) hasła mniej zrozumiałe dla postronnych widzów, np. „Wszystkie związki na Powązki” (nie każdy wie, że chodzi o związki zawodowe) lub „Socjaliści do psychuszek!” (czy młode pokolenie kojarzy jeszcze, skąd pochodzi określenie „psychuszka”?). W ogólności widać było chwilami pewne rozprzężenie, jakby maszerującym brakowało „pary” i pomysłu. To jednak nie jest problem tylko tej jednej manifestacji – na wielu innych pochodach prawicowych (w tym nacjonalistycznych) zdarzają się sytuacje, że dane hasło podnosi niewiele osób albo też każdy krzyczy co innego. W każdym razie takie chwile zagubienia były rekompensowane momentami, w których okrzyki wznoszone były równo i wyraźnie.
Można spierać się o to, czy organizacja marszu 7 października była dobrym pomysłem. Sądzę, że to nic złego, i nie uważam, by było to działanie rozbijackie względem obchodów 11 listopada, organizowanych przez Obóz Narodowo-Radykalny i Młodzież Wszechpolską. Z drugiej strony uważam, że do niczego nie była też potrzebna postawa prezesa Mikkego, ostentacyjnie dzielącego narodowców na „narodowców prawicowych” (czy też prawdziwych, liberalnych, konserwatywnych) i „narodowych socjalistów”, do których zaliczeni poczuli się również ci, którzy specjalnie nie mieli na to ochoty. Prawdopodobnie narodowcy nieszczególnie wsparli swoimi osobami niedzielny marsz. A czy zwolennicy KNP pojawią się na pochodzie 11 listopada? Oby się pojawili. „Nie ma wroga na prawicy”… mimo wszystko, czyż nie?
zdjęcia: Adam Tomasz Witczak