Jesteś tutaj: prof. Jacek Bartyzel » Miscellanea » Z mojego archiwum: Masonoznawczy czteroksiąg

Z mojego archiwum: Masonoznawczy czteroksiąg

Jacek Bartyzel

Znaczący zbieg okoliczności sprawił, że prawie w tym samym czasie pojawiły się na naszym rynku wydawniczym aż cztery książki1 traktujące o zjawisku, ideologii, działalności i celach wolnomularstwa, czyli kilkuwiekowej już, tajemniczej i zatrważająco skutecznej konspiracji; owej – jak pisał Józef Maria Hoene Wroński – „zgrai piekielnej” (la bande infernale), której celem jest sprowadzić nowy powszechny upadek ludzkości, tj. tryumf IDEI ABSOLUTNEJ ZŁA (List do papieży o naglącej potrzebie obecnej spełnienia religji, Warszawa 1928, s. 18-19).

Wspólną cechą opracowań, o których mowa, jest ich dobitnie katolickie nastawienie, co implikuje zarówno umiłowanie absolutnej, obiektywnie istniejącej Prawdy, jak troskę o rzeczywiste Dobro człowieka. Dlatego, przy zdecydowanie (co oczywiste) krytycznym do masonerii stosunku, wszyscy autorzy starannie oddzielają potworny w skutkach błąd od błądzącego człowieka. Można bez przesady stwierdzić, że autorzy ci wprost współcierpią z tymi nieszczęśnikami, którzy zatracają swoje dusze i zaprzepaszczają szanse na zbawienie wieczne, nierzadko wskutek naiwności i innych drugorzędnych przywar. Może najdobitniej tę współczującą postawę wyraził dr Krajski w zakończeniu swojej książki tymi oto słowy: Każdy odpowiada przede wszystkim za siebie, ale odpowiedzialność za siebie jest odpowiedzialnością także za to, co robimy i za to, czego nie robimy, a co moglibyśmy zrobić. Masoni, lewica, opętani przez New Age to biedni, zagubieni, nieszczęśliwi ludzie, ślepi i głusi, chorzy, kalecy, którzy potrzebują naszej pomocy, naszej miłości, naszego świadectwa, przykładu (Masoneria polska 1993, s. 117).

Oprócz tej zasadniczo wspólnej intencjonalności (i wspólnego przedmiotu dociekań) występują wszelako także pomiędzy omawianymi opracowaniami pewne różnice co do techniki i metody wykładu oraz koncentracji na wybranych zagadnieniach.

***

Pracą ujmującą temat najbardziej syntetycznie jest książka francuskiego tradycjonalisty, barona Arnauda de Lassus – Masoneria. Czyżby papierowy tygrys? (tytuł oryginalny brzmi bardziej rzeczowo: Connaissance élémentaire de la franc-maçonnerie). De Lassus wychodzi od przedstawienia własnej definicji wolnomularstwa oraz wyświetlenia (na ile to w ogóle możliwe) jego genezy, by następnie omówić kolejno: węzłowe wydarzenia z historii masonerii (ze szczególnym, co zrozumiałe, zważywszy narodowość autora, uwzględnieniem kontekstu francuskiego); zręby (dwuczłonowej) ideologii masońskiej; jawne i ukryte cele tej sekty; jej organizację i sposoby działania; stanowisko Kościoła względem masońskiego sprzysiężenia; kończąc rzecz wypunktowaniem, tak osiągniętych przez masonów rezultatów, jak i słabych punktów sekty, umożliwiających odparcie jej złowrogich zamachów. Do tego dochodzi jeszcze kilka cennych aneksów informacyjnych.

W monografii de Lassusa wyróżnić należy zwłaszcza, wyłożone z prawdziwie galijską clarté, zasady masońskiej ideologii, którą – zdaniem autora – stanowią dwa zrównoważone elementy: naturalistyczno-racjonalistyczny (upowszechniany wśród profanów) oraz irracjonalno-okultystyczny (zastrzeżony dla inicjowanych). Pierwszy z tych składników posiada swój aspekt filozoficzny (którym jest relatywizm teoriopoznawczy i aksjologiczny); religijny (naturalistyczna antropologia oraz deizm lub ateizm); moralny (permisywizm); w końcu polityczny (laicka i demokratyczna teoria źródła władzy). Szczególnie w tym ostatnim punkcie widzimy, jak na dłoni, absurd łączenia chrześcijaństwa z demokracją, i tylko niedostatkami rozumowania (jeśli nie czymś jeszcze gorszym) można wytłumaczyć prodemokratyczną apologetykę tylu współczesnych polityków i publicystów deklarujących swój katolicyzm. A przecież dla każdego, kto potrafi przynajmniej jako tako łączyć skutek z przyczyną oraz metodę z celem, powinno być zupełnie jasne, że dwieście z okładem lat zaprowadzania demokracji pod egidą masonerii zwiastuje naczelny zamiar przyświecający „zakonowi” wolnomularskiemu: odkatolicyzować świat. W sferze politycznej znaczy to właśnie dokładnie tyle: wyrugować przeddemokratyczne myślenie o Bogu, jako o przyczynie sprawczej wszelkiej władzy, na korzyść demokratycznej hipotezy o suwerenności ludu. Dobitne unaocznienie tej prawdy uważam za najważniejszą zasługę de Lassusa.

Co się tyczy drugiego, okultystycznego, składnika ideologii masońskiej, to zawiera on – zdaniem francuskiego badacza – pierwiastki panteizmu, teorii reinkarnacji, systemu trójdzielnego w antropologii (duch – ciało astralne – ciało fizyczne) zamiast, jak uczy religia katolicka, dwudzielnego, nadto magię i spirytyzm. Okultyzm ów wywodzi się z odległej tradycji starożytnego i średniowiecznego gnostycyzmu, ze szczególnym „wkładem” żydowskiej Kabały. Na dnie tych synkretycznych pierwiastków wolnomularskiego okultyzmu kryje się – przekonuje de Lassus – po prostu satanizm. Autor skłania się wręcz do przyznania składnikowi ezoterycznemu w masonerii nadrzędności nad pierwiastkiem laicko-naturalistycznym. Można by przeciw temu wysunąć zastrzeżenie, że przynajmniej w działalności zewnętrznej masonerii, we wpływaniu na system edukacyjny, media i politykę, na plan pierwszy wysuwa się jednak wyraźnie propaganda laicyzmu i racjonalizmu, podczas gdy ów pierwiastek ezoteryczny wydaje się bardziej zwrócony do wewnątrz, jako sui generis „formacja” członków stowarzyszenia. Autor zdaje się także nie dostrzegać, że można zidentyfikować pewne tradycje mistyczno-ezoteryczne, którym jednak związków z masonerią przypisać nie można, a w każdym razie byłoby to trudne do udowodnienia. Osobnym przypadkiem jest tu zwłaszcza wyobraźniowo-poetycki charakter wielu „mistycyzmów”, należący do porządku poetyki, a nie światopoglądu.

Pomimo wątpliwości w tej szczegółowej kwestii, wymagającej bardziej subtelnych narzędzi do jej rozpracowania, książkę de Lassusa uznać trzeba za bardzo pożyteczne kompendium elementarnych wiadomości o masonerii.

***

Książka amerykańskiego, z kolei, tradycjonalisty – redaktora tygodnika „The Wanderer”, Paula A. Fishera – Szatan jest ich Bogiem koncentruje się, jak informuje podtytuł, na stosunku Magisterium Kościoła do wolnomularstwa. Fisher sumiennie i w układzie chronologicznym zbiera wszystkie wypowiedzi pontyfikalne na temat masonerii, jej natury i zamierzeń, ze szczególnym uwzględnieniem nauczania papieża Leona XIII i jego fundamentalnej dla zagadnienia encykliki Humanum genus. Opracowanie Fishera posiada nie tylko walor informacyjny, ale też głębokie, wciąż aktualne przesłanie, jakie z tych referencji wynika. W świetle bowiem zebranego materiału dowodowego widać jasno, że ideologia masońska stanowi totalne zaprzeczenie nauki Chrystusowej, a zatem pomiędzy jedną i drugą może być tylko walka na śmierć i życie. Stawiając „z marszu” dramatyczne pytanie: Czy masoneria wygrała już wojnę z Kościołem (s. 10), autor nie uchyla się przed ujawnieniem tragizmu sytuacji, wytworzonego infiltracją masońską w struktury hierarchiczne Kościoła, czego następstwem jest wiele, co najmniej niejasnych, posunięć „koncyliacyjnych” wobec sekty, wyraźnie ją rozzuchwalających. Oczywiście, pozostaje nadzieja zakotwiczona w obietnicy Pana Naszego Jezusa Chrystusa, że nie opuści On Swojego Kościoła aż do końca świata, a bramy piekielne Go nie przemogą. Każdym zdaniem swojej książki Fisher wykazuje jednak, że sytuacja jest poważna, a zamęt wśród katolików wielki.

Zgoła niepotrzebnie jednak, rejestrując ogrom wpływów i machinacji masonerii we własnej ojczyźnie, publicysta amerykański wplątał w tę osnowę wątek zabójstwa prezydenta Johna F. Kennedy’ego. Wszystko to, co wiadomo o mentalności i morale sławetnego JFK (a wiadomo wiele i jak najgorszego), powinno skłaniać do odstąpienia od zamiaru kreowania tej figury na męczennika sprawy katolickiej. W tym wypadku kryterium „metrykalne” zawodzi bowiem całkowicie. Nie ulega wątpliwości, że metrykalny katolik J.F. Kennedy zamierzał pchnąć – i faktycznie pchnął, mimo krótkich rządów – Amerykę jeszcze bardziej na lewo, tak w sensie moralno-obyczajowym, jak społecznym. Z punktu widzenia strategicznych celów masonerii był zatem katolikiem zupełnie, by tak rzec, bezkolizyjnym.

***

To, co w książkach de Lassusa i Fishera stanowi zaledwie pendant do zasadniczego toku ich wykładu, czyli konstatacja infiltracji Kościoła przez masonerię – osobliwie od czasów Vaticanum II – staje się osią wywodu zaprezentowanego przez ks. Henryka Czepułkowskiego w książce pod apokaliptycznie brzmiącym tytułem: Antykościół w natarciu! Jest to rozszerzona wersja tekstu w pierwokształcie mówionego – wspaniałą polszczyzną i stentorowym timbre’m głosu – i ci, którzy nie mieli okazji słyszeć (podczas konferencji w Krzeszowicach) żywego słowa księdza kanonika, muszą uwierzyć piszącemu tę rzecz na słowo honoru, że było to wystąpienie porywające. Lecz praca ks. Czepułkowskiego jest przede wszystkim głęboko przejmująca, tak że czytelnik lub słuchacz wolałby raczej – cóż z tego, że z utratą piękności retorycznych – nie uwierzyć, że „do tego już doszło”. Niestety, rozliczne fakty potwierdzają rzetelność analiz autora, który dobrze wie, co mówi: „Zaraza już jest w Grenadzie!”: Tragiczną prawdę wypowiedział sam Paweł VI, już przed laty (1972), gdy mówił, iż „spodziewaliśmy się wiosny, a przyszła burza; spodziewaliśmy się odrodzenia, a nastąpiło samozniszczenie Kościoła” (s. 47).

Dywersja dotarła do wysokich pięter hierarchii. Są kardynałowie i biskupi – masoni, uchodzący za nieposzlakowanych w wierze i wierności. Okaleczono katolicką liturgię i nauczanie. W seminariach formuje się kapłanów zarażonych protestantyzmem, liberalizmem i gnozą. Nierzadkie są wypowiedzi wysoko postawionych dostojników Kościoła świadczące o jakiejś niepojętej solidarności z antymetafizycznym klimatem współczesnej kontrkultury oraz o chęci przystosowania Kościoła do otaczającego Go, postmodernistycznego świata.

Skoro jest aż tak rozpaczliwie źle, cóż nam pozostaje? Wiara i nadzieja, że Pan historii nie wyda Swojego Kościoła na pastwę mocy szatańskich – jak już wspomniano. Ale także wiedza: wiedza o istocie, celu i metodach la bande infernale, nabywana po to, aby móc zło zwalczyć. Zakres owej wiedzy udostępnionej czytelnikom przez ks. Czepułkowskiego można określić jako imponujący; od razu widać, że mamy do czynienia z badaczem, który oblicze Antykościoła przeniknął do najtajniejszych zakamarków. Sumuje się ta wiedza w definicji masonerii, tak celnej i wyczerpującej, choć zwięzłej, że powinien ją zapamiętać każdy świadomy katolik: Masoneria jest to organizacja (…) naturalistyczna, wszechświatowa, tajna, elitarna, inicjatyczna, hierarchiczna, rozkazodawcza, dążąca do całkowitego opanowania świadomości i duszy swych adeptów i, w dalszej perspektywie, do opanowania świata i przemodelowania całej ludzkości według własnych założeń (s. 17).

Złowrogie zamiary masonerii stanowią niebezpieczeństwo nie tylko dla Kościoła, ale również dla społeczności naturalnych: narodów i państw. Kto pozna, że celem strategicznym polityki „zakonu” jest ustanowienie wolnomularskiej Republiki Globu, z dyktatorskim rządem na czele (s. 50), ten może pojmie w końcu także, dlaczego tak natarczywie poganiają nas, aby „wchodzić do Europy”…

***

Zdążając od najbardziej okólnego kręgu masonoznawczej „hemisfery” ku zagadnieniom coraz bardziej szczegółowym, trafiamy na opracowanie pióra filozofa – tomisty, dr. Stanisława Krajskiego, poświęcone tegoczesnej „farmazonii” nadwiślańskiej (Masoneria polska 1993). Opracowanie to przynosi zestaw informacji arcybogaty, a ugruntowany niemal wyłącznie na wnikliwie zinterpretowanej literaturze masońskiej.

Dowiadujemy się tedy o wskrzeszeniu zorganizowanego wolnomularstwa w Polsce już w 1961 r. oraz o jego jawnym wystąpieniu po 1989 r. Poznajemy listę wielu prominentnych masonów ostatnich dziesięcioleci, jak poeta Antoni Słonimski, (syn przedwojennego ministra handlu) Tadeusz Gliwic czy prof. Klemens Szaniawski. Dla mnie osobiście taką przykrą niespodzianką było nazwisko prof. Janusza Maciejewskiego, którego zapamiętałem jako autora doskonałej monografii Przedburzowcy oraz wykładowcę kursu historii literatury polskiej na drugim roku moich studiów polonistycznych. Odnajdujemy potwierdzenie słuszności wysuwanych od dawna (a notorycznie wyśmiewanych!) przypuszczeń o ścisłej korelacji wolnomularstwa z jawnymi ekspozyturami typu KSS-KOR czy Unia Demokratyczna (czterej ujawnieni pośmiertnie masoni w KOR to: Jan Józef Lipski, profesorowie Edward Lipiński i Jan Kielanowski oraz adw. Ludwik Cohn). Wyśledzić możemy wreszcie gorączkowe zabiegi zagranicznych (głównie francuskich) „braci w fartuszkach” wokół wyrobienia polskim „braciom” dogodnej pozycji w życiu politycznym.

Na szczególną uwagę zasługują trzy znaczące fakty z ostatnich dekad, odnotowane przez Krajskiego. Pierwsze, to zwrócenie uwagi na wyjątkową pobłażliwość hitlerowskiego okupanta wobec „firmowych” masonów polskich, osobliwie b. Wielkiego Mistrza Wielkiej Loży Narodowej Polski, Stanisława Stempowskiego. Drugie, to oferta (zresztą odrzucona), którą już w 1962 r. złożył Władysławowi Gomułce emisariusz Grand Orient de France Jacques Mitterand, tycząca wsparcia PZPR w walce z Kościołem. Trzecie, najświeższej daty, to konstatacja dwutorowości działań wolnomularstwa zachodnioeuropejskiego, polegającej na tym, iż eksponuje się działalność „umiarkowanej”, liberalnej i deistycznej Wielkiej Loży Narodowej Polski (rytu szkockiego), głęboko utajniona zaś pozostaje podziemna praca ośrodka afiliowanego do Wielkiego Wschodu Francji, czyli „szturmowego oddziału” masonerii jawnie ateistycznej, socjalistycznej i radykalnej (jedynym znanym z nazwiska „rzecznikiem” tej grupy jest Wojciech Giełżyński – nawiasem mówiąc publicysta, podobno prawicowo-patriotycznego, „Tygodnika Solidarność”). Wygląda więc na to, że kryje się za tym dobrze przemyślana koncepcja podziału ról: „umiarkowani” Szkoci z WLNP mają odgrywać komedię „autorytetów moralno-intelektualnych” i mydlić oczy opowieściami o nieszkodliwym hobby nobliwych panów, pielęgnujących symboliczne sekrety „sztuki królewskiej”, realną pracą nad dechrystianizacją Polski natomiast kierować mają bracia „cichociemni” z Wielkiego Wschodu Polski.

Stanisław Krajski nie zadowala się jednak prostym opisem masońskich przedsięwzięć, ale podejmuje też próbę ich systematycznej interpretacji filozoficzno-historycznej. Wiele spostrzeżeń i ustaleń autora uderza trafnością. Wymienić tu należy identyfikację gnostyckich, zwłaszcza manichejskich i kabalistycznych, korzeni masonerii; odsłonięcie powiązań tej sekty z mentalnością pozytywistyczną i z totalitarnymi utopiami lewicy; wreszcie wskazanie jej satanistycznych konsekwencji. W interpretacyjną warstwę opracowania wpleciony został wszelako – co więcej, w funkcji motywu przewodniego – wątek, którego obecność budzić musi najżywszy sprzeciw. Powiada bowiem autor: Właściwym jednak wspólnym źródłem tak masonerii, jak i całej lewicy były i są dwa podstawowe dzieła Platona: Państwo i Prawa, w których ten wielki gnostyk zarysował ideę państwa „wolności i szczęścia”, mającego być zarazem w założeniu najbardziej totalitarnym ustrojem wszechczasów (s. 54).

Jeżeli jeszcze dodamy, że rewelacje o Platonie „lewicowcu” i „gnostyku” dr Krajski serwuje w rozdziale zatytułowanym „Masoneria i lewica”, a zaraz potem wskazuje na Marksa i komunistów, jako na realizatorów platońskiej „utopii”, to nieodparte staje się wrażenie, iż z racji detektywistycznej nadgorliwości autora zaczynają nas spowijać opary czystego absurdu.

Platońska episteme politike nie była oczywiście żadną „gnozą”, lecz archetypem dążenia do ufundowania egzystencji wspólnoty politycznej na transcendentnym ładzie metafizycznym i moralnym; wskazaniem, iż ład w państwie uwarunkowany jest istnieniem ładu w duszach jego rządców. Gnoza zaś to właśnie radykalne odrzucenie owej transcendentnej prawdy i zdanie się na urojenia oraz moralny bezład. Konsekwentne potępienie Platona za „gnostycyzm” musiałoby zresztą prowadzić do niedorzecznego wniosku, że „gnostycka” była też średniowieczna Christianitas, która w swej metafizyczno-epistemologicznej osnowie była niczym innym jak – przetworzonym przez augustyńską wizję Civitas Dei – wcieleniem platońskiego „państwa prawa”, tj. hierarchicznego porządku stanów, zmierzających pod kierownictwem kapłanów – filozofów i ich zbrojnego ramienia – stanu rycerskiego, do niebiańskiego Dobra.

Inna niedorzeczna konsekwencja wychodzi na jaw już w samym wywodzie Krajskiego, który uznając nieubłaganego krytyka demokracji (Platona) za prekursora lewicy i praojca masonerii, musiał dojść do wniosku, że lewica, a takoż i masoneria jest… antydemokratyczna! A stąd już krok tylko do akceptacji – tak hołubionej przez masonerię – prostackiej dychotomii: totalitaryzmdemokracja oraz do beznadziejnego egzorcyzmowania Diabła lewicy Belzebubem demokracji. Aż wstyd przypominać dziedzicowi tradycji perypatetyckiej, że nie ma sensownej płaszczyzny porównywania demokracji z totalitaryzmem, ponieważ demokracja to pojęcie gatunkowe – forma ustroju, rozpatrywana pod kątem podmiotu władzy, a totalitaryzm to kategoria treści, ujmująca sposób i zakres sprawowania władzy, bez względu na to, kto jest jej piastunem. Rzekoma dychotomia demokracji i totalitaryzmu jest chlebem powszednim ogłupiających publiczność mass mediów, ale to jeszcze nie powód, by ulegał tej paplaninie filozof klasycznego chowu.

Można podejrzewać, że ta osobliwa interpretacja Platona pochodzi nie tyle z zastrzeżeń formułowanych w tradycji arystotelesowskiej, ile raczej z pamfletu Karla R. Poppera, przeciwstawiającego „totalitaryście” Platonowi (Arystotelesowi zresztą też) typowo masońsko-liberalny koncept społeczeństwa otwartego, czyli zatomizowanego, „odczarowanego” i głuchego na transcendencję. Przypadek Poppera – „umiarkowanego”, jak sam podkreślał, zwolennika inżynierii socjalnej – dowodzi zresztą, że jednym z pierwszych symptomów utraty słuchu na Boski porządek, amputacji rozumu noetycznego, jest właśnie niezdolność do odróżnienia platońskiej idei państwa od oświeceniowych, racjonalistycznych utopii ideologów nowożytnych. Do tej części wywodów dr. Krajskiego trzeba niestety zatem odnieść słowa wypowiedziane po ukazaniu się książki Poppera przez wybitnego obrońcę tradycji klasycznej, Johna H. Hallowella: „Dziś o Platonie pisze się niemało nonsensów, a myśli jego przedstawia się czytelnikom w postaci wypaczonej” (Moralne podstawy demokracji, Warszawa 1993, s. 106).

Pierwodruk w: „Prawica Narodowa”, 1995, nr 1(6), s. 113-121.


1 Arnaud de Lassus, Masoneria. Czyżby papierowy tygrys?, przeł. W. Podolska i P. Kalina, Oficyna Wydawnicza „FULMEN”, Warszawa 1994, str. 188; Paul A. Fisher, Szatan jest ich Bogiem. Studium o encyklikach papieskich i masonerii, przeł. M. Nowakowski, Wydawnictwo „WERS”, Poznań 1994, str. 108; Henryk Czepułkowski, Antykościół w natarciu!, Oficyna Wydawnicza „FULMEN”, Warszawa 1994, str. 122; Stanisław Krajski, Masoneria polska 1993. Fakty – Konteksty – Komentarze, Wydawnictwo Św. Tomasza z Akwinu, Warszawa 1993, str. 130.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.