Salon Decadence
Od Naczelnego:

Przed wami dziesiąty numer magazynu Młodzież Imperium. Przedstawiam go z pewną nieskrywaną, ale też i nieprzesadną dumą - stanowi bowiem świadectwo słuszności powiedzenia "chcieć to móc". Co prawda MI w ciągu prawie dwóch lat istnienia przechodziło wzloty i upadki - kłopoty z serwerem, ze stroną internetową, opóźnienia w wydawaniu kolejnych numerów. Tym niemniej dziesiąta edycja pokazuje, że "Imperium wcale się nie rozpadło" (jak pisał Philip K. Dick) - i możecie traktować to jako pewien jubileusz.
Oczywiście liczba 10 sama w sobie nie jest lepsza czy gorsza od innych, taki np. Janusz Korwin-Mikke twierdzi, że prawdziwi konserwatyści celebrują bodajże wielokrotności dwunastki - ale na pewno ta liczba oznacza, że MI nie okazało się jedynie kolejną efemerydą na rynku. Zapewne pozytywny wpływ na to ma sama koncepcja MI jako pisma internetowego, co ułatwia składanie i publikowanie kolejnych wydań oraz rozszerza zasięg pisma teoretycznie rzecz biorąc w nieskończoność. W praktyce liczba naszych czytelników jest dużo mniejsza, jednak - o ile wiem - rośnie. To cieszy, bo zdaniem wielu osób MI wypełniło pewną pustkę, a także kreuje swoją wersję rewolucyjno-konserwatywnego stylu. Ten zaś oddziaływuje na coraz szersze grono osób, przyciąganych do MI rozmaitymi drogami - poprzez filozofię, literaturę, muzykę. Cieszy także rosnące grono autorów. Tradycyjnie zachęcam zatem nie tylko do czytania i propagowania MI, ale także do nadsyłania swoich prac. Nie ma co próżnować :-)




Salon...
Ciąg dalszy...

W najnowszym numerze taki mały "kij w mrowisko" - tekst Adama Danka pt. "O suwerenność Ducha". Nie ze wszystkimi jego tezami się zgadzam, ale na pewno jest to ciekawe spojrzenie na zagadnienia zasadnicze dla Młodzieży Imperium. Mam po prostu wrażenie, że Adam niektórych pojęć - w szczególności pojęcia "postmodernizm" - używa w nieco inny sposób, niż ja. Nigdy zresztą nie ukrywałem, że pojawiające się tu i ówdzie na łamach MI nawiązania do "postmodernizmu", "nihilizmu" czy "postkonserwatyzmu" mają dość specyficzne znaczenie. W dużej mierze jest to prowokacja, ale także redefinicja. Zasadniczo dalej pozostaję na stanowisku, że czasy nasze są same w sobie "postmodernistyczne", co nie znaczy, że przyjmuję koncepcje filozoficzne rozmaitych postmodernistycznych filozofów. Istotne jest jednak to, że "człowiek jest panem form", a w każdej epoce sztuka i kultura odzwierciedlają nastroje i niepokoje tej epoki - nawet jeśli diagnozy i oceny poszczególnych twórców są diametralnie różne i nawet, jeśli są wymierzone w dominującego "ducha" tej epoki.
Reakcjonista nie powininen być - wbrew pozorom - przesadnie przywiązany do jakiegoś wyidealizowanego "dawnego czasu" i jego wyidealizowanych "starych, dobrych form". Przeciwnie - wszak nawet tacy wrogowie nowoczesności jak Evola i Guenon podkreślali, że Tradycja jest czymś poza-czasowym.

Stąd też ja przyjmuję postawę: "nie żałować przeszłości, nie lękać się jutra". Techniki sztuki, muzyki i literatury XX wieku mogą być równie użyteczne, jak te dawne. Współczesny świat Zachodu JEST ponowoczesny - spluralizowany "światopoglądowo", znomadyzowany poprzez procesy globalizacji, a także opętany pośpiechem i przyprawiający wielkie masy ludzi o dezorientację na wszystkich płaszczyznach życia. Jest także - poprzez massmedia - społeczeństwem spektaklu, gdzie każdy może wdrapać się po swoje "pięć minut sławy" na szklanym ekranie, choćby sława ta ociekała głupotą, kiczem i tanim sentymentalizmem.
Oczywiście, ten "pluralizm" i "nomadyzm" mogą być - i de facto w większości są! - tandetną pstrokacizną, śmietniskiem na gruzach Starej Europy.
Ale po pierwsze: taki jest stan rzeczy i naturalne jest, że literatura, muzyka czy publicystyka będą to odzwierciedlać, uwypuklać, nawet jeśli z pozycji "anty-". Można oczywiście odejść w świat eposów, sonetów i milczących pomników. Samo czerpanie z nich, przypominanie tego dziedzictwa jest bardzo ważne (i to też na łamach MI robimy) - tyle że pójście zbyt daleko w tym kierunku oderwie nas od rzeczywistości.
Po drugie: przewrotnie powiem, iż "życie w epoce dekadencji jest nawet przyjemne". I mam, mimo wszystko, wiarę w to, że zachodzące procesy mają pewien sens. Że z tego misz-maszu epoki da się wybrać fragmenty, okruchy i perełki, które mogą stać się zalążkiem jakiejś nowej, europejskiej kultury. Na wskroś europejskiej, może wręcz na wskroś "tradycyjnej" - ale jednocześnie znacząco innej od tego, co już minęło i miało swój czas. Tak samo, jak średniowieczna Europa była inna od antycznej. To zresztą zależy tylko od nas, naszych postaw i działań.

Poza tym zapraszam do lektury pozostałych tekstów. W dziale historycznym odgrzewamy publikacje powojenne Bolesława Piaseckiego - kontrowersyjne, ale ciekawe jako dokumenty pewnej epoki i materiał dla historyków. Szczególnie tyczy się to artykułu "Po Prostu" oraz referatu "Przeciw Przełomowi...". Ten drugi opisuje trzy intrygujące koncepcje "naprawy" PRL, prezentowane w latach 60-tych. My zamieszczamy fragment tyczący się dwóch pierwszych pomysłów uzdrowieńczych, w tym jednego serwowanego w tamtym okresie przez dwie znane później postaci tzw. "opozycji demokratycznej", postaci zaliczane nieomal do "pomnikowych". Warto poznać, co ci ludzie głosili 40 lat temu. Co prawda jest to ujęte z punktu widzenia Piaseckiego, wydaje się jednak, że jego opis jest rzetelny.

Poza tym dział literacki, w nim m.in. Edgar Allan Poe i Fernando Pessoa. W dziale muzycznym prezentacje grup Changes, Atrax Morgue, Bathory i Government Alpha oraz tradycyjnie garść recenzji. A w "Refleksjach" - refleksyjnie, jak zawsze. Poczytajcie sami.

Za udział wziął: ATW


02