O myciu się
(z Forum Frondy)

Swego czasu na Forum Frondy rozkręciłem wątek na temat mycia się, zainspirowany pewnym "kontrowersyjnym" (i - jak się później okazało - nieco zmanipulowanym oraz wyjętym z kontekstu) cytatem ze świętego Hieronima... Temat zasadniczo został potraktowany żartobliwie, ale warto zwrócić uwagę na wypowiedź jednego z forumowiczów - napisaną serio i zarazem odbiegającą od pewnych schematów, typowych dla obecnych czasów. Postanowiłem ją zacytować na łamach MI, kto wie - być może wyniknie z tego jakaś dyskusja? A zatem wieprze przed perły i mrowisko w kij! - czytajcie:
Ja tylko pragnę przypomnieć szanpaństwu, że naprawdę częste mycie skraca życie. Amerykańscy naukowcy wykazali w badaniach na Amerykanach (północnych of korz), że zbyt częste zmywanie ciała i to w dodatku z uczestnictwem środków takich jak mydło, żele czy szampony niszczy w zbyt wielkim stopniu florę bakteryjną i ma negatywny wpływ na naturalną odporność organizmu. Aby skompensować obniżoną odporność, Amerykanie muszą myć się jeszcze częściej a tym samym jeszcze bardziej zniszczyć swoje bakterie i dalej obniżyć swoją odporność. Jedyną wartość dodaną z tego procesu czerpią koncerny kosmetyczne oraz komercyjna służba zdrowia. To podobny syndrom jak w przypadku stosowania antybiotyków.
Długo szukałem - by sfalsyfikować - ewentualnych sponsorów, którzy mogliby stać za takimi wynikami i nie znalazłem. Zaś sądząc po szybkości, z jaką ta informacja spadła z wokandy mediów, mogę się tylko domyślać, ze ten temat zbyt "śmierdzi" ich sponsorom, do których koncerny kosmetyczne należą w pierwszej kolejności oraz uderza w jeden z filarów mitu narodotwórczego usańców, którym jest kilkucodzienny tusz. (Tym bardziej, że badania te dotyczyły o ile pamiętam właśnie natrysku a nie starego europejskiego dwugodzinnego moczenia kupra w w wielkiej żeliwnej wannie).
Pragnę także przypomnieć, że w czasach, w których ludzie zachodniej cywilizacji wierzyli jeszcze mocno w Pana Boga i to całkiem niedawno, bo w XIX wieku dość szeroką normą (ale nie we wszystkich warstwach społecznych, raczej tych średnich i wyższych) była kąpiel w bieliźnie - połączona z braniem tejże.


O myciu...
Ciąg dalszy...

Albowiem naturalna seksualność - nie zepsuta (niestępiona) powszechnością pornografii i rozpasania widocznego na każdym kroku czerpie pożywkę także z widoku własnego ciała - szczególnie, jeśli jest poddana kontroli zasad wstrzemięźliwości. Św. Hieronim wiedział co pisze. Wasze naigrawania się ze słów nie tylko tego świętego świadczą albo o nadmiernej "inteligenckości" waszych seksualności, albo o nadmiernym przywiązaniu do do całej pośredniej sfery "miękkiej" seksualności - często nieświadomej (podobnie jak alkoholik, który co prawda może rzadko się upija do spadu, ale na co dzień wciąż jest na lekkim rauszu, bo tu walnie piwko, tam grzmotnie 50tkę do obiadu... itd.). Świadczyć też mogą o "kompleksie katolika" który widzi rozstęp między tradycyjnymi zasadami swej wiary a ich totalnym odrzuceniem w sferze publicznej - taki też będzie się zgadzał ze światem i kpił z wiekowej mądrości swej religii (ale także i innych wyznań chrześcijańskich, czerpiących z dorobku Kościoła powszechnego) aby we własnych i cudzych oczach nie wychodzić na skrajnego oszołoma i "brawarystę".
Proponuję, abyśmy przestali oglądać świat jedynie z perspektywy własnej i własnego czasu i zastosowali regułę Chestertona o demokracji pokoleń.

PS
Zakony męskie zaś o surowej regule jeszcze przed I wojną przewidywały kąpiel jedynie 3 razy do roku - ale to w ramach ascezy i umartwień.

(...)

(...) nader wielu "ludzi Kościoła" przez wiele setek lat aż do dwudziestego wieku odradzało wiernym "nagie" kąpiele - nawet w samotności - i ostrzegało szczególnie najbardziej kuszonych przed niebezpiecznym wychylaniem się nad stromym zboczem wąwozu, na mrocznym dnie którego czekał grzech Onana, Narcyza lub "zwykła" rozpusta.
I zbyt wielu ludzi świadomie ich rady i zalecenia przyjmowało, by sprowadzić to tylko do modnych dziś "zaburzeń" na tle seksualno-psychicznym. No chyba, że przyzyjąć, że dawniej to ludzie generalnie to chorzy byli a dopiero po rewolucji seksualnej lat 60tych wyzdrowieli.



34