Sarmatia
ATW

Zespół Sarmatia powstał w lecie 1996 roku na Ukrainie z inicjatywy niejakiego Romana Sierkowa i przestał funkcjonować prawdopodobnie jeszcze przed końcem XX wieku, pozostawiając po sobie pamiątki w postaci jednej taśmy "demo" oraz utworu zamieszczonego na kompilacji "Pro Patria vol. 1" (wyd. NSR). Na tym ostatnim materiale Sarmatia stanowił swoisty rodzynek, ponieważ wystąpił pomiędzy kapelami rockowymi, związanymi mniej lub bardziej z estetyką R.A.C. i subkulturą skinheads. Tymczasem Sarmatia wykonywała utwory akustyczne - a ściślej: ballady na gitarę i głos, z poetyckimi tekstami patriotyczno-religijnymi. Utwory Sarmatii odnosiły się w dużej mierze do meandrów krwawej polskiej historii - na przykład losu żołnierzy podziemia niepodległościowego czy mieszkańców Kresów.
Jedyny "album" Sarmatii to wspomniana już kaseta, która nosi tytuł "Miłość żąda ofiary" i zawiera materiał zarejestrowany podczas jednego z koncertów w październiku 1997 roku. Składa się nań sześć utworów: "Biesy", "Czerwone metro", "Nie umieraj żołnierzu", "Rzeź w Humaniu", "Za wolność" oraz "Jasnooki zew".
Wielka szkoda, że historia tego oryginalnego zespołu zakończyła się na tej taśmie, udziale w "Pro Patrii" i kilku koncertach (m.in. z Leszkiem Żebrowskim). O zespole pisano w pierwszym numerze pisma "Phalanx" (czerwiec 1998) oraz w "Narodowej Scenie Rockowej" (nr 1/1998).

ATW


Jasnooki zew

Jasnooki zew
Rwał przez druty jak pies
Rozdrażniony w krew
Z oczami pełnymi łez

Obudził mnie krzyk
Który wołał przez sen
Ziemi mojej krew
Wlałem w życia dzban

Boże Usłysz mnie
Na ziemi złudzeń i klątw
Ochroń serca tych wielu
Co odeszli stąd

Lekki podmuch Daj
By poruszył dzwon
I w wolności nasz Kraj
Wiatry owiały z wszech stron

Niech topory ustaną
Rąbać Orłom twarz
Kruki spadną zdrapane
W czyste pete, w deszcz...

Sarmatia...
Ciąg dalszy...

Nie umieraj żołnierzu

Dziś nie dla nich schylone sztandary
I nie dla nich "prezentuj broń",
I nie dla nich Virtuti Militari,
Tylko szron, co bieli ich skroń.
Nie umieraj, nie umieraj, nie umieraj żołnierzu

Tylko pamięć tych rzeczy, tych dni,
Kiedy w brudnych mundurach, strudzeni,
Zmordowani krok za krokiem szli,
Na swych barkach taszcząc erkaemy.
Nie umieraj, nie umieraj, nie umieraj żołnierzu

Oni przecie walczyli nie po to,
By brać udział w zasług targowisku.
Ich był los i kamienie, i błoto,
Ich był chłód i wszy, i ognisko.
Nie umieraj, nie umieraj, nie umieraj żołnierzu

A gdy strzały umilkły nareszcie,
Nikt im laurów nie kładł na głowy.
Nikt kwiatami nie witał ich w mieście,
nie przygrywał im hymn narodowy.
Nie umieraj, nie umieraj, nie umieraj żołnierzu

Kajać im się kazali po sądach
I za własną tłumaczyć się krew.
Jak psy kryć się musieli po kątach,
W piersiach tłumiąc rozterkę i gniew.
Nie umieraj, nie umieraj, nie umieraj żołnierzu

Czy się kiedyś zagoi ta blizna,
Co goreje jak krwawe łuczywo?
Czy się wreszcie zdobędzie Ojczyzna,
By uznaniem zapłacić za miłość?
Nie umieraj, nie umieraj, nie umieraj żołnierzu



10