Pusztitsd el!
Prokonsul ATW

Z początku nie słychać nic, ale już po chwili do uszu zaczyna docierać odległy, szmerowy dźwięk, coś jakby szalejące w oddali tornado, albo dudniąca głęboko pod ziemią skomplikowana maszyneria. Mijają kolejne sekundy, w tym czasie hałas narasta, nabierając swoistego mechanicznego rytmu i przeradzając się w przytłaczającą ścianę dźwięku. Albo – to może lepsze porównanie – w ciężki, powoli sunący walec, który nieubłaganie miażdży bębenki słuchowe oszołomionego odbiorcy. Nagle słychać głos ludzki – ochrypły, gniewny, zaciekle wyrzucający z siebie groźnie brzmiącą frazę: „Destroy all! Destroy all! Untrue, evil, human!”. Zniszczyć wszystko. Wszystko to, co zakłamane, złe, ludzkie. I tak przez niemal pięć minut wokalista powtarza apokaliptyczny rozkaz niczym mantrę.

W tym czasie industrialny hałas narasta jeszcze bardziej, wwierca się w uszy, oczyszcza wszystko, co staje mu na drodze. W tle rozbrzmiewa drugi głos: tym razem w języku węgierskim. „Pusztitsd el!” – słyszymy. I znów: zniszczyć wszystko. Ale drugi głos nie poprzestaje na tym – jego mowa jest bardziej rozbudowana. Rozwija przewodni motyw utworu. Katharsis w wiecznym ogniu. Biały Feniks wzlatujący z popiołów. Czysta dusza. Czysty umysł. Czyste serce.

Pod koniec industrialny dźwięk osiąga apogeum, jednocześnie jednak przez ścianę hałasu i węgiersko-angielskiego krzyku zaczyna przedzierać się coś zupełnie innego. Wytężamy uszy i wychwytujemy najpierw ciche tony dzwoneczków, a chwilę potem łacińskie zaśpiewy pokornych mnichów. Hałas cichnie w ułamku sekundy, utwór kończy się gregoriańskim chorałem. Ulga. Zmysł słuchu może odpocząć.

Tak właśnie można opisać utwór „The Personal Mystery Of Conversion” węgierskiej grupy Kriegsfall U, zamieszczony na składance „Credo In Unum Deum”, wydanej staraniem Josefa Klumba (Von Thronstahl) i Damiano Mercuri (Rose Rovine e Amanti). W książeczce, która towarzyszy płycie, utworowi temu poświęcono trzy strony. Tytułową zdobi obrazek przedstawiający twarz modlącego się dziecka z dłońmi skierowanymi ku niebu. Na dwóch następnych przeczytać możemy tekst utworu (ten, który odczytywany jest po węgiersku) oraz manifest grupy.



World That Summer
Kriegsfall U to zjawisko wyjątkowe na scenie militarnego industrialu (określenie to jest tu zresztą nieścisłe, sami artyści określają bowiem swoją muzykę jako sakralny postindustrial).
Rzecz jasna muzyka zespołu zdradza pewne podobieństwo do twórczości takich klasycznych już projektów jak Der Blutharsch czy Les Joyaux De La Princesse, ale jest w niej coś szczególnego, specyficzny duch, który wyróżnia Węgrów na tle innych przedstawicieli sceny. Jeden z polskich recenzentów, opisując album Kriegsfall U, pokusił się o stwierdzenie, że z muzyki tej bije absolutna pogarda dla świata powstałego po roku 1789. To dobry opis, oddający istotę muzyki Węgrów. Z dźwięków kreowanych przez katolickich kontrrewolucjonistów z Kriegsfall U bije chłód i dostojność – ten sam duch wewnętrznej godności, który cechował krzyżowców i królów katolickich, który był źródłem surowej powagi świętych i inkwizytorów.


Pusztitsd el!
Ciąg dalszy...

Szorstkie, marszowe rytmy przeplatają się z dźwiękami przemysłu ciężkiego, z dudnieniami rodem z opustoszałych hal fabrycznych lub – równie dobrze – z ruin spustoszonych katedr. Okazjonalne neoklasyczne melodie brzmią jak hymny żałobne albo pieśni bitewne ludzi wyruszających do walki z góry skazanej na przegraną, takiej, w którym jedynym zwycięstwem jest ocalenie klejnotu, jakim jest honor, przed nikczemnością podłego plebsu.

Taki właśnie jest sakralny postindustrial Kriegsfall U. Ale utwór zamieszczony na „Credo In Unum Deum” to ekstrema. Ponad sześciominutowa ściana maszynowego jazgotu przemieszana z wściekłymi okrzykami – przypomina to projekty H.N. Bjoerka, takie jak M.Z.412, Folkstorm i Toroidh, jakkolwiek Kriegsfall U uderza z drugiej strony barykady. Nawiasem mówiąc, ich kawałek dedykowany jest właśnie Bjoerkowi, a także M. Moynihanowi (Blood Axis) i T. Petersonowi (Ordo Equilibrio). Z dopiskiem: "Martwi ludzie, przebudźcie się! Nie wolno igrać z przeznaczeniem!"
Utwór, jak sam tytuł wskazuje, opisuje osobistą tajemnicę nawrócenia. Hałas ma tu głęboki wydźwięk symboliczny – to oczyszczenie, potworna walka z własnymi słabościami, to jakby żrący kwas, co niszczy grzech. A następujące po nim gregoriańskie śpiewy to odrodzenie, przebudzenie. Śmierć dla świata – tego. I przebudzenie – dla tamtego. Religijność postulowana przez Kriegsfall U to religijność ognia i lodu, można by rzec. A więc mroźna i gorąca, nigdy letnia, słabowita, lękliwa. Wiąże się z tym także artystyczny wizerunek zespołu. Stronią od wywiadów. Nie epatują historyjkami z osobistego życia członków grupy, w ogóle gardzą traktowaniem sztuki jako ekspozycji swoich prywatnych niepowodzeń i problemów, jak robi wielu współczesnych twórców. Mało tego: nie ma w wizerunku Kriegsfall U nawet tego szczególnego „zachodniego stylu dandysa”, który znajdujemy w Von Thronstahl czy Rose Rovine e Amanti. Kriegsfall U są chłodni. Albo wrzący. Jak wolicie.
Chrystianizm Kriegsfall U to wojna ze światem, chrystianizm bezkompromisowy. W tej koncepcji Jezus nie jest zajebisty, Jesus Christ is not a Superstar. Bóg nie jest OK. i nie jest tak, że „przecież wszyscy wierzymy w tego samego Boga”. Tutaj słowa takie jak „miłość” lub „wolność” znaczą coś zasadniczo innego niż w mdławym demokratyczno-liberalnym „języku dialogu”.

Przypominają się słowa o. Reginalda Garrigou Lagrange’a: „Istnieje rzeczywiście miłość fałszywa, w której skład wchodzi grzeszna pobłażliwość i słabość jak łagodność tych, którzy nikomu się nie narażają, gdyż boją się wszystkich. Jest też rzekoma miłość, polegająca na sentymentalizmie humanitarnym, która chce zdobyć aprobatę prawdziwej miłości i która często kazi tamtą swoim kontaktem.”

Muzycy Kriegsfall U pojmują proces pełnego nawrócenia jako wypalenie wewnętrznego zła, jako wyzwolenie się z tego, co niskie i ludzkie. Swoją drogą – czy przypadkiem przewodniego tekstu utworu nie dałoby się odczytać w nieco inny sposób? „Destroy all untrue evil human”… Gdyby potraktować „human” nie jako przymiotnik („ludzkie”), ale jako rzeczownik („ludzie”). Zniszczyć wszystkich złych, zakłamanych ludzi. Ano, to zapewne jeszcze bardziej przestraszy letnich.
Ks. Dr Félix Sardá y Salvany w pracy “Liberalizm jest grzechem” pisze o miłości bliźniego: „Jest ona praktykowana w odniesieniu do osoby trzeciej (…) także wtedy gdy chroni się kogoś przed zarażeniem błędem poprzez demaskowanie jego autorów i popleczników i ukazywanie ich w prawdziwym świetle jako ludzi niegodziwych i przewrotnych oraz wystawianie ich na wzgardę, odrazę i obrzydzenie wszystkich.”

Ale do utworu Kriegsfall U, do postulowanego przez węgierskich artystów radykalnego obrzydzenia do tego, co czysto ludzkie (a więc przyziemne i wyzbyte aspektu sakralnego), jeszcze bardziej pasują słowa, które ks. Sarda zamieszcza chwilę dalej: „Jest ona [miłość – przyp. ATW] praktykowana w odniesieniu do Boga, gdy, dla jego chwały i w jego służbie, staje się konieczne uciszenie wszelkich ludzkich względów, podeptanie wszelkiego poważania oraz poświęcenie wszystkich ludzkich interesów – a nawet samego życia – dla osiągnięcia tego najwyższego ze wszystkich celów.”
Zwróćmy uwagę na te mocne słowa: podeptanie i uciszenie wszystkiego co ludzkie, nawet życia. Tak „nieewangeliczne słowa” (jak zapewne powiedzieliby panowie Życiński i Czajkowski) oczywiście w żaden sposób nie mieszczą się ani w nauczaniu demoliberalnych mędrców, ani w nauczaniu współczesnego Kościoła, w którym ludzkie życie ogłoszono świętością, pojęcia „praw człowieka” i „sprawiedliwości społecznej” (rozbrajające swoją śmiesznością) wpisano nawet do katechizmu, a naturalny element życia na ziemi, jakim jest znoszenie cierpienia, nakazuje się minimalizować za wszelką cenę – o zadawaniu cierpienia, które jest przecież drugą stroną medalu i dopełnieniem jego znoszenia, nawet nie wspomnę.

Tak więc przesłanie Kriegsfall U jest radykalne – zero poważania dla rzekomo przyrodzonej godności człowieka, zero czci dla rzekomo przyrodzonych praw do czegokolwiek. Zero akceptacji dla wszystkich tych, którzy religię sprowadzić chcą do czegoś „przyjemnego”, „sympatycznego”, „bezbolesnego dla siebie i innych”, zero akceptacji dla chrześcijaństwa dopuszczającego kompromis z demokracją i nowoczesnością, dla chrześcijaństwa „non-violence” i „konstruktywnego dialogu”. Przypomina się tekst polskiej kapeli NaRa: „Tu nie ma przebaczenia / bierzemy krew za krew”.

Jesteśmy małymi, paskudnymi stworzeniami, porzuconymi w piekle na ziemi, które sami sobie gotujemy każdego dnia naszym zachowaniem. Jedyną szansą wydobycia się z gówna jest przeżycie osobistej tajemnicy nawrócenia. Pusztitsd el!


ATW

34