Program kresowy Jędrzeja Giertycha
Tomasz Kenar

Etniczno-konfesyjna mozaika na Kresach Wschodnich była dla II Rzeczypospolitej nie lada kłopotem. Według spisu z 1931 r. do narodowości ukraińskiej przyznało się 14 % ogółu ludności, zaś do białoruskiej nieco ponad 3 %. Należy jednak zaznaczyć, że w wielu przypadkach kresowiacy nie potrafili się samookreślić co do narodowości, mówiąc o sobie, że są po prostu „tutejsi”. Najbardziej rozbudzoną świadomość narodową (nie licząc Żydów, zamieszkujących Kresy) prezentowali Ukraińcy. Niestety łączyła się ona z niechęcią do państwa Polskiego, uznawanego za okupanta. Już w 1920 r. powstała Ukraińska Organizacja Wojskowa, której bojówki terroryzowały Małopolskę Wschodnią. Sytuacja zaostrzyła się po 1929 r., wraz z powstaniem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów z Jewhenem Konowalcem na czele. Swoje hasło: „Lachy precz za San!”, fanatyczni terroryści z OUN wdrażali w życie poprzez liczne zamachy na instytucje reprezentujące państwo polskie, oraz polskich polityków. Najbardziej spektakularne były zabójstwa zwolennika ugody polsko-ukraińskiej, posła Tadeusza Hołówki w 1931 r. oraz ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego w 1934 r. (nota bene o morderstwo to oskarżano początkowo działaczy Obozu Narodowo-Radykalnego). Władze sanacyjne nie potrafiły skutecznie uporać się z falą terroru, wywołaną przez separatystów z OUN. Uciekano się do metod siłowych, których przykładem była pacyfikacja Małopolski Wschodniej między wrześniem a listopadem 1930 r. Poszukiwano również rozwiązań kompromisowych. W 1935 r. udało się nawet doprowadzić do tzw. ugody polsko-ukraińskiej (stronę ukraińską reprezentowało Ukraińskie Zjednoczenie Narodowo-Demokratyczne) jednak jej postanowienia okazały się pobożnymi życzeniami, w związku z czym po trzech latach została odwołana. Los ugody był przykładem bezradności władz polskich wobec napiętej sytuacji w południowo-wschodnich województwach Rzeczypospolitej. Lansowana przez sanację idea asymilacji państwowej nie zdawała w tym przypadku egzaminu.
Problemem Kresów Wschodnich zajmowały się także inne opcje polityczne, pozostające w opozycji do obozu rządzącego. Jedną z koncepcji wypracowano w środowisku młodych endeków. W 1932 r. światło dzienne ujrzała książka Jędrzeja Giertycha „O program polityki kresowej” [1]. Była to propozycja rozwiązania nabrzmiałych problemów etnicznych i religijnych na wschodnich kresach Rzeczypospolitej, którą Giertych wysunął w imieniu pokolenia młodych narodowców, dokonując rekapitulacji dotychczasowych enuncjacji na ten temat.
U podstaw programu Giertycha legły dwa założenia. Po pierwsze w obrębie młodej endecji nie uznawano Ukraińców (określanych mianem „Rusinów”) i Białorusinów za narody w „pełnym znaczeniu tego słowa”. „Większa część – pisał Giertych – ogółu ludności ruskiej i białoruskiej, stanowi materiał etnograficzny bądź zupełnie jeszcze surowy i leżący poza sferą krystalizacji świadomości narodowej bądź zaczynający się dopiero pod tym względem kształtować”. Konstatacja aktywnej działalności ruchów separatystycznych budziła obawy Giertycha, co do kierunku rozwoju świadomości narodowej niepolskiej ludności kresowej. Stąd na kartach jego książki wezwanie: „Musimy wystąpić do rywalizacji z ugrupowaniami separatystycznymi o dusze szerokich mas nieuświadomionej narodowo ludności kresowej i masy te pozyskać dla polskości”. Giertych wyraził tym samym expressis verbis postulat polonizacji mniejszości słowiańskich, stanowiący naczelne hasło jego programu kresowego [2].
Drugim obok asymilacji narodowej fundamentalnym czynnikiem, nadającym kształt programowi kresowemu młodych narodowców, było uznanie Kresów Wschodnich za integralną część Polski. Krytykowali oni zatem wszelkie, a przecież nierzadkie wówczas, przejawy drugorzędnego traktowania tych obszarów. Dla nich „owe Kresy, ów Tarnopol, Łuck, Nowogródek to jedna Polska, ta sama, co w Krakowie i Warszawie, a nie kolonia, z której mamy tylko czerpać zyski, ani miejsce zsyłki dla nieprawomyślnych oficerów i urzędników. Jedna jest Wielka Polska i każda piędź ziemi polskiej jest dla nas jednakowo bliska i droga” [3]. Jędrzej Giertych, podkreślając ogromne znaczenie Kresów dla polskiej kultury, stwierdził wręcz, że „cywilizacja nasza jest syntezą pierwiastków rdzennie polskich i kresowych, które splotły się z sobą w harmonijną całość”. Te dwa wskazane przeze mnie podstawowe elementy programu kresowego, ściśle się ze sobą wiązały, bowiem całkowite zespolenie „Rusinów” z resztą narodu polskiego, było według Giertycha i młodych endeków niezbędne dla utrzymania Kresów Wschodnich.
Jak już wspomniałem wyżej, jedną z głównych przeszkód stojących na drodze ku spolszczeniu „Rusinów” byli według Giertycha ukraińscy separatyści, którzy wbijali klin między „dwa bratnie narody”. Giertych postulował wręcz wyrugowanie z języka polskiego słowa „Ukrainiec” i konsekwentne używanie pojęcia „Rusin” [4]. Młodzi narodowcy wykluczali jakąkolwiek możliwość porozumienia z separatystami, uznając ich za największe zagrożenie dla polskości Kresów Wschodnich. Pojawiały się nawet głosy, że irredenta ukraińska jest „dziełem Niemców, którym zależy na oderwaniu Kresów Wschodnich od Polski i utworzeniu pod swoja opieka państwa ukraińskiego” [5].
Jednocześnie podkreślano, że ta negatywna opinia nie dotyczy całej ludności kresowej. Jędrzej Giertych postulował, aby front skierowany przeciwko separatystom miał charakter ideowo-polityczny (analogicznie np. do antykomunizmu), a nie etniczno-narodowy. Z szacunkiem odnoszono się również do niektórych odrębności kulturowych ludności kresowej. „Pieśni i dumki ludu ruskiego, malowniczość jego stroju i obyczaju, szczególny urok pejzażu tych krain, piękno ich legend i tradycji” uznawano za część folkloru polskiego [6].
Regionalizm nie mógł jednak wykraczać poza ramy kultury ludowej. Giertych kategorycznie żądał od „Rusinów”, aby uznali za swój „język literacki szerszego użytku oraz w ogóle za język używany w piśmie – mowę ogólnopolską” [7] . Jego program asymilacyjny zakładał upowszechnienie wśród ludności kresowej języka polskiego poprzez prasę polską, kursy oświatowe (wykłady i odczyty), a nawet piosenki wojskowe. Istotną rolę w tym procesie przyznawał administracji i szkole. Ta ostatnia miała „realizować dwa cele: dawać swoim uczniom podstawy polskiego światopoglądu oraz zapewniać im gruntowna znajomość języka polskiego”. Giertych nie odmawiał jednak całkowicie „Rusinom” prawa do nauki i używania własnego języka, dodając, że ta sama szkoła „winna w miarę odczuwanej potrzeby gruntować ich znajomość wyniesionych spod strzech rodzicielskich mowy ludowej”. Opowiadając się przeciwko tworzeniu prywatnych szkół „ruskich”, za najlepsze uznał szkoły utrakwistyczne. Giertych odrzucał natomiast możliwość zakładania w Polsce „ruskich” uniwersytetów [8].
Ewentualna nauka języka „ruskiego” miała się odbywać przy użyciu alfabetu łacińskiego. Zamiana cyrylicy w drukach „ruskich” na alfabet łaciński przynajmniej częściowo usunąć miała barierę językową. Zakładano również, że zapewnienie szerszemu „ogółowi ruskiemu” dostępu do polskiej kultury, ukaże mu „wyższość cywilizacji polskiej i jej urok”, wpływając tym samym na przyśpieszenie procesów polonizacyjnych.
Warto odnotować w tym miejscu, że z podobnymi pomysłami nie zgadzała się pewna część starszego pokolenia narodowców. Stanisław Grabski przypominał „młodym”, że „lat temu 30 cywilizacja polska bardziej jeszcze niż dziś górowała nad ruską. A jednak przez te 30 lat rósł separatyzm ukraiński wśród ludu ruskiego i typ Rusina z pochodzenia, Polaka z narodowości zanikną”. Grabski, porównując młodych narodowców do Stańczyków, zarzucał im „lekceważenie doświadczeń i żądań polskiej ludności województw wschodnich” [9]. Ten sam polityk za „jedyny realny program naszej polityki narodowo-państwowej w Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu” uznał „umacnianie siły liczebnej, kulturalnej i gospodarczej polskiej ludności zarówno miejskiej, jak wiejskiej” [10]. Przy całym szacunku dla Grabskiego i innych starszych kolegów, „młodzi” trwali nadal przy swoim programie asymilacyjnym. Różnice, dzielące pokolenia obozu narodowego w kwestii kresowej w lapidarny sposób ujął Aleksander Dębski, notabene dokonał tego w przedmowie do książki Giertycha: „Młodzi myśleli, nie o zagrożonej polskości tych ziem, ale o ich pełnym duchowym zespoleniu z całością Polski”.
O ile z Grabskim polemizowano, to politykę sanacji wobec Kresów poddawano ostrej krytyce. Dotyczyło to chociażby metod pacyfikacyjnych i kolonizacyjnych, prowadzącących zdaniem Giertycha jedynie do konfliktów z ludnością tubylczą i wywołującą w niej jeszcze większą niechęć do polskości. Podobnie sceptycznie oceniał próby stosowania wobec ludności „ruskiej” bojkotu, pisząc na ten temat: „Rusini to nie żydzi. Bojkotem niewiele im zrobimy. Nie wyprzemy ich z ziemi, na której siedzą od wieków jako wrośnięta w glebę ludność rolnicza. Bojkotem możemy ich tylko wzmocnić narodowo, zahartować w walce, utwierdzić w odrębności” [11].

Program...
Ciąg dalszy...

Ostrzegając przed szkodliwością tworzenia mechanicznych przegród, izolujących „ruskie” mieszczaństwo od żywiołu polskiego, Giertych twierdził, że jedynie spolszczenie „Rusinów” może pomnożyć i wzmocnić polskość Kresów Wschodnich: „Dajmy spokój nie mającym żadnych widoków powodzenia pomysłom bojkotowo-eksterminacyjnym (wyrosłym w gruncie rzeczy z pojmowania antagonizmu polsko-ruskiego na modłę szablonowo austriacką) – i wejdźmy na odwieczną przedrozbiorową drogę naszej polityki na tej ziemi, na drogę polityki asymilacyjnej” [12].
Powodzenie tej polityki Giertych w dużym stopniu uzależniał od procesów integracyjnych, pojmowanych bardzo dosłownie. Na kartach swojej książki pisał: „Każdy akademik polski z uniwersytetów kresowych, każdy polski gimnazjalista kresowy, powinien sobie wziąć za punkt honoru obowiązek zajęcia się przynajmniej jednym kolegą Rusinem czy Białorusinem – nawiązania z nim zażyłości i przyjaźni, wprowadzenia do domu swoich rodziców. Niechaj studiujący synowie włościan kresowych w polskich domach nabierają ogłady, niech się kochają w polskich Basiach i Marysiach” [13]. Polonizacji ludności kresowej miało także służyć zakładanie polskich stowarzyszeń i organizacji społecznych, rozwijanie spółdzielczości polskiej i wciąganie do niej „Rusinów” przy jednoczesnym eliminowaniu analogicznej działalności separatystów ukraińskich oraz podźwignięcie ekonomiczne Kresów poprzez rozbudowę przemysłu i infrastruktury.

W swoim programie kresowym Giertych nie omieszkał poświęcić kilku ustępów kwestiom religijnym. Postulował m.in. przedsięwzięcie działań, zmierzających do nadania autokefalicznej cerkwi prawosławnej w Polsce, oblicza narodowego – polskiego. Gdyby akcja ta powiodła się, według Giertycha „sprawa asymilacji prawosławnej części Kresów byłaby niemal rozwiązana”. Polityk ten jednak sam przyznawał, że perspektywa realizacji tego zadania jest odległa. Natomiast z punktu widzenia polityki bieżącej zalecał obronę wyższego kleru rosyjskiego w cerkwiach, dowodząc, że zapewnia on cerkwi charakter „różnonarodowy, a więc narodowo – neutralny”. Opanowanie cerkwi prawosławnej przez duchownych pochodzenia „ruskiego” mogłoby natomiast doprowadzić do jej ukrainizacji i „uczynić twierdzą separatyzmu ruskiego” podobnie jak w przypadku cerkwi unickiej.
W swoich rozważaniach Giertych odniósł się także do mniejszych grup etnicznych zamieszkujących polskie Kresy Wschodnie. Za ludność „narodowo bezbarwną” uznał Łemków, konstatując zarazem wśród nich wpływy separatyzmu ukraińskiego. Za całkowicie spolszczonych uznał natomiast małopolskich Ormian i Karaimów, zasługujących jego zdaniem „na pieczołowitą opiekę, zmierzającą do podtrzymania ich istnienia, nie z pobudek politycznych, lecz (jako muzealnego niejako zabytku) z pobudek kulturalno-naukowych”. Podobnie wypowiadał się Giertych o wileńskich i nowogródzkich Tatarach, wyznających islam. Twierdził, że „kościół mahometański jest organizacją kościelną wybitnie spolszczoną i bardzo lojalną”, dodając: „Nic nie stoi na przeszkodzie okazywania mu daleko idącego poparcia” [14].
Program Giertycha, reprezentatywny dla całej młodej endecji, nie zakładał całkowitego ujednolicenia kresowych mniejszości słowiańskich z resztą społeczeństwa polskiego. Dopuszczane odmienności kulturowe miały się jednak ograniczać tylko do folkloru, podobnie jak w przypadku Kaszubów czy Górali Podhalańskich. Natomiast w życiu codziennym dominować miała kultura polska. Warto też odnotować deklarację nie stosowania przemocy przy polonizacji mniejszości słowiańskich. Być może nieco naiwnie w tym kontekście wierzono w siłę przyciągania polskiej kultury, która zapewnić miała spontaniczność całej akcji. Biorąc pod uwagę ówczesne realia, w ramach których mieściła się ukraińska działalność terrorystyczna, koncepcje „młodych” mogą wydawać się wyabstrahowane z rzeczywistości i naiwne. Niemniej, przez cały okres międzywojenny władze polskie nie wypracowały skutecznego programu polityki dla Kresów.


Tomasz Kenar

PRZYPISY:

1. J. Giertych, Oprogram polityki kresowej, Warszawa 1932.
2. Ibidem, s. 8-9.
3. J. Rembieliński, Wielka Polska, „Myśl Narodowa” 1927, nr 24, s. 442.
4. J. Giertych, O program…, s. 123.
5. Młody, Państwo narodowe czy narodowościowe, „Szczerbiec” 1933, nr 22, s. 43.
6. J. Rembieliński, Poszerzenie ojczyzny, „Myśl Narodowa” 1930, nr 6, s. 82.
7. J. Giertych, O program…, s. 35.
8. Ibidem, s. 75-77.
9. S. Grabski, W odpowiedzi na wątpliwości, „Myśl Narodowa” 1930, nr 16, s. 243.
10. Id, Pamiętniki, Warszawa 1989, t. 2, s. 284.
11. J. Giertych, O mieszczaństwo ruskie, „Myśl Narodowa” 1933, nr 25, s. 355-357.
12. Ibidem.
13. Id, O program…, s. 91-92.
14. Ibidem, s. 122-123 i 135.

31