...
Carl Schmitt, tłum. Reaktor

Jak wszystko o złym sumieniu, epoka ta rozkoszowała się w dyskutowaniu o jej problematycznym charakterze, dopóki nie ustały wyrzuty sumienia i nie mogła poczuć się lepiej od kiedy takie rozumowanie było co najmniej interesujące. Ta epoka scharakteryzowała się jako epoka kapitalistyczna, mechanistyczna, relatywistyczna, jako epoka transportu, technologii, organizacji. Istotnie, „interes” naprawdę zdaje się być jej sygnaturą, interes jako pysznie funkcjonujące środki do jakiegoś żałosnego czy bezsensownego celu, powszechna wyższość środków nad celem, interes który unicestwia jednostkę tak, że nawet nie czuje ona swojego unicestwienia, i która przez to nie liczy na żadną ideę ale najwyżej na parę banalności i zawsze tylko zapewnia, że wszystko musi iść gładko i bez żadnego niepotrzebnego tarcia. Osiągnięcie pokaźnego, materialnego bogactwa, które wynikło z generalnego zwrócenia uwagi na środki i kalkulacje, było osobliwe. Ludzie stali się biednymi diabłami; „wiedzą wszystko i nie wierzą w nic”. Interesują się wszystkim, a nie entuzjazmują niczym. Są sędziami charakteru, psychologami i socjologami, i w końcu piszą socjologię socjologii. Gdziekolwiek coś nie poszło całkowicie gładko, błyskotliwa i zręczna analiza albo celowa organizacja jest zdolna zaradzić niedogodności. Nawet ubodzy tej epoki, nędzny tłum, który jest niczym jak „cieniem jąkającym się do pracy”, miliony które tęsknią za wolnością, okazują się być dziećmi tego ducha, który redukuje wszystko do formuły swojej świadomości i nie przyznaje duszy żadnych tajemnic ani bujności. Chcieli nieba na ziemi, nieba jako rezultatu handlu i przemysłu, które naprawdę zakłada się istnieć tu na ziemi, w Berlinie, Paryżu czy Nowym Jorku, nieba z pływającymi udogodnieniami, automobilami i fotelami klubowymi, nieba w którym świętą księgą byłby plan pracy. Nie chcieli Boga miłości i łaski; „zrobili” tak wiele co było zadziwiające; dlaczego nie powinni „zrobić” wieży ziemskiego nieba? Ostatecznie, najważniejsze i ostatnie rzeczy zostały już zsekularyzowane. Prawo stało się siłą, lojalność – opłacalnością, prawda – ogólnie uznaną poprawnością, piękno – dobrym smakiem, chrześcijaństwo – organizacją pacyfistyczną. Generalne podstawianie i podrabianie wartości zdominowało ich dusze. Wyniośle rozróżnione użyteczność i szkodliwość zajęły miejsce różnicy między dobrem a złem. Pomieszanie było przerażające.


Carl Schmitt

Theodor Däublers „Nordlicht”. Drei Studien über die Elemente, den Geist und die Aktualität des Werkes, München 1916, s. 63-65.
Znalezione gdzieś w angielskim wydaniu esejów nt. Schmitta - „Man and his enemies”, Białystok 2008. Tł. Reaktor.

...
Ciąg dalszy...


34