Jesteś tutaj: Publicystyka » Tomasz Wiśniewski » Walka o walijską wolność

Walka o walijską wolność. Obraz specyfiki nacjonalizmu walijskiego

Tomasz Wiśniewski

Położona peryferyjnie Walia nie stanowi w Polsce obiektu jakiegoś szczególnego zainteresowania. W wiedzy potocznej funkcjonuje chyba tylko na dwóch płaszczyznach: jako jedna z części Zjednoczonego Królestwa1, w której również znaleźli się Polacy emigrujący za granicę w celach zarobkowych, a której książę jest następcą brytyjskiego tronu – oraz jako jeden z obszarów zajmowanych przez popularną gdzieniegdzie kulturę celtycką, fascynacja którą sprowadza się głównie do promowania wiedzy o starożytnych druidach, królu Arturze i wciąż żywych celtyckiej muzyce i tańcu. Trudno natrafić jednak na jakąś głębszą i bardziej szczegółową wiedzę, zwłaszcza w sferach historycznych i społeczno-politycznych. Dlatego badanie tej tematyki jest czymś na chwilę obecną rzadkim, niespotykanym, odkrywczym2.

Lektura książki „The Fight for Welsh Freedom” autorstwa Gwynfora Evansa pozwala w pewnym stopniu uzupełnić te braki. Jej treść stanowi przystępny opis całości historii Walii, skoncentrowany na zaakcentowaniu jej odrębności, obrony kulturowej i politycznej niezależności3. Możemy prześledzić proces kształtowania się narodu walijskiego, począwszy od walk starożytnych Brytów z najazdami ze strony Imperium Rzymskiego. Kolejne dwadzieścia wieków dziejów polegało w zasadzie na tym samym – prowadzonej ze zmiennym szczęściem uporczywej obronie, podczas której zmieniali się tylko atakujący wrogowie. Taki obraz walijskiej historii, choć jest oczywiście pewnym uproszczeniem, wyłania się właśnie z książki Evansa. Łatwo wytłumaczyć taką postawę Walijczyków, którzy z narodu kilkakrotnie przeżywającego czasy swojej świetności musieli ostatecznie ulec silniejszemu, czyli agresywnie poszerzającym swoje władztwo Anglikom. Walijczycy mogą jednak pocieszać się tym, że ich wrogiem było państwo, które w pewnym momencie dziejów stanowiło najpotężniejsze (terytorialnie, militarnie, gospodarczo) mocarstwo świata – Imperium Brytyjskie. Opanowanie Walii zaś było jednym z kroków do budowy tej potęgi.

Sam autor omawianej pozycji, Gwynfor Evans (1912-2005), był człowiekiem, którego można uznać za jednego z czołowych przedstawicieli walijskiego nacjonalizmu. Jak informuje notka na okładce, był on prawnikiem, ogrodnikiem, płodnym pisarzem oraz ojcem siódemki dzieci. Jego wieloletnia działalność wniosła nieocenione zasługi dla dzisiejszej tożsamości Walii i Walijczyków. Przez trzydzieści sześć lat stał on na czele Plaid Cymru – tj. Partii Walii, formacji politycznej stawiającej sobie za cel ochronę każdego aspektu niezależności Walii — równomiernie dbając o aspekty tak kulturowe, jak i polityczne. Plaid Cymru jest najbardziej znaczącą organizacją głoszącą walijski nacjonalizm, aktualnie stanowi też drugą (po Partii Pracy) w Walii siłę polityczną. Ten nacjonalizm Plaid (bo tak skrótowo określa się samą partię) może wydać się dziwny Polakowi; słysząc bowiem o tym nurcie politycznym, bazującym w działaniu i doktrynie na walce o interesy narodu, skojarzy go od razu ze skrajna prawicą, której rzekomymi wyznacznikami są: niechęć do obcych, zaściankowość, wrogość wobec (różnie pojmowanego) postępu, pewien „konserwatyzm” obyczajowy i religijny. Jak się okazuje, wszystkie te kryteria są nie do obronienia przy próbie ich dopasowania do profilu Plaid Cymru4. Tymczasem jednak przybliżmy to, co stanowi główną treść książki – historię, analizę światopoglądu partii przedstawiając dalej.

Historia Walii jest nieprzerwanym od około dwóch tysiącleci continuum, pomimo zmieniających się warunków, głównie „zewnętrznych”. Walia przetrwała do dnia dzisiejszego, a jej tożsamość narodowa nie jest zagrożona w jakiś szczególny sposób. Walijczycy chlubią się tym, że są jednym z najstarszych narodów europejskich (zapewne obok Basków), który od zarania swoich dziejów mieszka w tym samym miejscu oraz mówi wciąż tym samym językiem, liczącym ponad dwa tysiące lat. Zajmują niezmienione pozycje pomimo licznych zakusów wszystkich swoich wrogów, których przewinęło się wielu przez te wszystkie stulecia.

Na wyodrębnienie się pewnego rodzaju poczucia walijskiej odrębności (ale czy już „narodowej”?) wpływ miały rzymskie najazdy na wyspę Brytanię. Zostały one zapoczątkowane przez Juliusza Cezara po podbiciu przez niego Galii, a więc sięgały pierwszego wieku przed Chrystusem. Z tych czasów znane są już imiona dwóch przywódców brytońskiego oporu – Cynfelina i Caradoga (ojca i syna), prowadzących do boju m.in. plemię Sylurów. Wprawdzie w swoich wojennych poczynaniach ponieśli klęskę, ale duch walki nie zginął wśród ich współplemieńców. Gwynfor Evans podaje5, iż na obszarze Brytanii, stanowiącej ok. 1/30 część powierzchni Imperium Rzymskiego, stacjonowała aż 1/10 część rzymskich legionów. Była to widoczna dysproporcja, której przyczyn nietrudno się domyślić; widocznie Rzymianie doceniali wagę posiadania tej wyspy, skoro tak pragnęli się na niej utrzymać, i to za cenę silnej koncentracji środków militarnych, potrzebnych przecież również gdzie indziej. Już ten sam fakt stanowi dowartościowanie Walijczyków i ich historii. Obecność rzymskich wojsk, jak i administracji cywilnej, niewątpliwie przyczyniła się do utrwalenia dziedzictwa cywilizacji śródziemnomorskiej na tych celtyckich ziemiach. To właśnie m.in. dlatego Wyspy Brytyjskie, na przełomie starożytności i średniowiecza niezbyt naruszone przez kontynentalne niepokoje, zdołały zachować klasyczną kulturę, aby następnie przywrócić ją Europie przez swoich mnichów i bardów.

Kolejnymi niechcianymi gośćmi na wyspie były plemiona germańskie, pojawiające się już w czasach rzymskich – jako wojskowi najemnicy. To oni ściągnęli następnie swoich ziomków z plemion Anglów, Sasów czy Jutów, co doprowadziło do stopniowego podboju Celtów przez Germanów. Z czasów tych walk Evans przypomina o istnieniu resztek brytońskiego władztwa w postaci królestw Starej Północy (The Old North/Yr Hen Ogledd) czy na poły legendarnym królu Arturze, zawzięcie zwalczającym Anglosasów (zwycięstwo pod Mount Badon, r. 516). Przez historię wyspy i samej Walii przewijają się następnie Wikingowie (zwani „czarnymi poganami”), a wreszcie sfrancuziali Normanowie6.

Właśnie z tymi ostatnimi najeźdźcami Walijczycy mieli najwięcej do czynienia. Jak – zapewne nie bez satysfakcji – zauważa Evans, Anglia została przez Normanów podbita w parę tygodni (w r. 1066), zaś uporanie się z Walią zajęło im parę dobrych stuleci7. Cały barwny okres średniowiecza schodzi Walijczykom na wojowaniu z nowymi władcami Anglii. Walka toczyła się na polu militarnym, politycznym, kulturalnym oraz konfesyjnym. Wszystkie te płaszczyzny Evans uważa za istotne, poświęcając im w książce odrębne fragmenty. Możemy przeczytać o wielkich buntach, dbałości o rozwój literatury czy sporach o charakter Kościoła8. Wieki XI, XII i XIII – w każdym z nich Walią wstrząsała jakaś wojna czy powstanie, skierowane przeciwko Anglikom. Władcy tacy, jak księżniczka Gwenllïan (1097-1136), książęta: Owain Gwynedd (1100-1170), Rhys ap Gruffudd (1132-1197), Llywelyn ap Iorwerth (zw. również „Wielkim” – Fawr, 1173-1240) czy Llywellyn ap Gruffudd (1228-1282) należą do pierwszego szeregu ludzi, dzięki którym przetrwało imię Walii jako nie dającego się złamać narodu, starającego się zachować swoją niezależność polityczną i kulturową. Za wieńczącego listę znaczących przywódców można uznać prowodyra wielkiego antyangielskiego powstania, które wybuchło w roku 1400, Owaina Glyndŵra (1354/59-1415?) – będącego ostatnim rodowitym Walijczykiem noszącym tytuł księcia swojego kraju (Prince of Wales/Tywysog Cymru). W wieku XV kończą się również poważniejsze próby odzyskania niepodległości. Ostatecznie w 1536 r. została ogłoszona „unia” Anglii z Walią (Akt Inkorporacji)9.

To co w pracy Evansa może dziwić, to fakt iż bardzo szczegółowo opowiada on dzieje walijskiego średniowiecza, przybliżając możliwie wiele jego aspektów, by następnie w dość ogólnym opisie streścić stulecia obejmujące nowożytność. Wygląda to tak, jakby Walia pozostawała w uśpieniu, by dopiero na przełomie wieków XVIII i XIX powrócić do świadomości narodowej. Oczywiście, autor wspomina o rozwoju – a raczej podtrzymywaniu przed upadkiem – kultury, wciąż tworzących niedobitkach świetnych niegdyś bardów itp. Zauważalne jest niemal zupełne pominięcie przeprowadzonej przez Henryka VIII angielskiego Reformacji, wynikających z tego faktu zmian społecznych i politycznych czy wreszcie Angielskiej Wojny Domowej, epizodu republikańskiego i tzw. Sławetnej Rewolucji (Glorious Revolution) roku 1688/89. Sprawia to wrażenie, jak gdyby autor celowo ignorował wpływ, jaki na Walię wywarły wydarzenia zachodzące w „szerszym świecie”. W tym kontekście można wyczuć pewne zniechęcenie historią, co przejawia się np. w tytule jednego z ustępów książki: „Walijska pewność siebie zanika” (Welsh Self-confidence Fades)10.

Przez wiek XVIII, wraz z prądami oświeceniowymi, narastała tendencja odnoszenia się do dorobku przeszłości, która osiągnęła kulminację w epoce Romantyzmu, na polu tak literackim, jak i politycznym. Zaczęło dochodzić do wskrzeszania tradycji dawnych bardów, tworzono towarzystwa zajmujące się kultywowaniem twórczości w rodzimym języku. Jak w całej Europie, tak i w Walii starano się obudzić wśród ludu pamięć o minionej świetności. Te prądy musiały w końcu przejść z płaszczyzny kulturowej na polityczną – i rzeczywiście, autor przedstawia nam zamieszki wzniecane w pierwszej połowie XIX wieku. Mimo ich tła społecznego (m.in. robotniczy ruch czartystowski), łatwo zauważyć stosowanie symboliki czy haseł odwołujących się do swoistej mitologii narodowej11.

Wkraczając w wiek XX, magia przeszłości coraz bardziej się rozpływa. I Wojna Światowa, okres międzywojenny, kolejna wojna… to już prawie historia „gazetowa”. Nie sposób jednak odmówić tym wojnom znaczenia uniwersalnego, do głębi przenikającego stosunki polityczne w niemal każdym miejscu na ziemi. Tak było i w Walii. Przeobrażenia społeczne, które zaszły na terenie Walii w latach 1914-18 (zarówno na froncie, jak i na jego przemysłowym zapleczu) doprowadziły do pewnej formy przebudzenia i uświadomienia narodowego, mobilizacji do działania. Na tej fali w roku 1925 dochodzi do założenia Plaid Cymru – początkowo jako Narodowej Partii Walii. Kolejne lata XX wieku odznaczają się sukcesami strony walijskiej. Wywalczono walijskojęzyczne szkolnictwo, radio, wreszcie wyraźny sukces w wyborach do brytyjskiego parlamentu w r. 196612. Działania prowadzone w drugiej połowie XX wieku Plaid Cymru postrzega jako zabezpieczające polityczny i kulturowy byt narodowości walijskiej. Plaid Cymru wykuła swoją tożsamość w walce z pozostałymi partiami funkcjonującymi w Wielkiej Brytanii – Konserwatywną, Liberalną i Pracy, z tego też powodu w książce silnie podkreślone są różnice w stosunku do nich, zakreślone na tle politycznych bojów. Walijczycy odczuwają też więź z innymi Celtami zamieszkującymi Zjednoczone Królestwo. Z pewnością za lapidarnym stwierdzeniem Evansa, że w roku 1974 w parlamencie westminsterskim było łącznie więcej nacjonalistów szkockich i walijskich niż członków Partii Liberalnej, kryje się duża satysfakcja13.

Dzisiejszy stan walijskości na tle historycznym prezentuje się zadowalająco – tylko taki wniosek można wyciągnąć z lektury Evansa. Tożsamość narodowa została ocalona i zagwarantowana w brytyjskim systemie ustrojowym na całej linii. Rok 1999 to wybory do nowoutworzonego Narodowego Zgromadzenia Walii, przynoszące Plaid Cymru 17 miejsc (na 60) i drugie miejsce za Partią Pracy (28 miejsc). Swoją wizję dziejów Gwynfor Evans kwituje optymistycznie, stwierdzając że obecnie żyje w „niezwykle obiecującym okresie” (unusually hopeful period)14. Nie zapomina jednak, że celem działania Plaid jest pełna niepodległość Walii. Zdobycze dzisiejsze to tylko wstęp do jej uzyskania: The day of national freedom is dawning.

Cała mądrość walijskiego nacjonalizmu chce uchodzić za głęboko zakorzenioną w rodzimej historii. Na kartach omawianej książki wręcz czuć familiarność pomiędzy autorem, będącym przecież wysoce zaangażowanym działaczem politycznym, a szczegółowo przekazywanymi przez niego faktami. Plaid Cymru najwyraźniej wyciągnęła z historii wartościową lekcję, używając w swojej walce możliwie użytecznych i realistycznych środków. Jej oblicze ideowe przeszło znaczącą ewolucję od czasu powstania w r. 1925.

Jedną z pierwszoplanowych cech walijskiego nacjonalizmu jest niewątpliwie antyangielskość, czy też antybrytyjskość. Ta niechęć do utworzonego przez Anglików państwa jest silnie umotywowana, a nawet przedstawiona teoretycznie. Na kartach omawianej tu książki w ciemnych barwach ukazuje się „brytyjski nacjonalizm”, jako przybierający rys imperialistyczny. Za jego symbole uchodzą wojna o Falklandy (1982) i okręt podwodny typu Trident, uzbrojony w broń atomową15. Walijczycy (a przynajmniej ich świadoma narodowo część) są widocznie bardzo niechętni anglosaskiej ekspansji, na polu międzynarodowym stawiającej sobie za cel ustanowienie panowania brytyjskich standardów – ustrojowych, kulturowych – za pomocą nawet militarystycznych środków; na arenie wewnętrznej zaś, dążąc do utrzymania hegemonii żywiołu angielskiego nad zmarginalizowaną ludnością pochodzenia celtyckiego. Evans pisze również, że w pewnym momencie Wielka Brytania była najbardziej centralistycznym państwem Europy16. Dostrzeganie przez niego w niemal każdym angielskim zachowaniu złej woli (czy wręcz spisku) może wydawać się paranoiczne, jednak kompleks małej narodowości „uciskanej” przez inną, nieporównywalnie silniejszą, musiał w końcu przybrać groteskowe formy. Objawia się to przykładowo w obwinianiu Partii Konserwatywnej o podniesienie Walijczykom cen wody, tak żeby płacili za nią więcej niż mieszkańcy Birmingham czy Liverpoolu17. Tą drogą niechęci do „bogatszych” Anglików etniczny kontekst poglądów Plaid stopniowo łączy się z kwestiami społecznymi.

Czymś niepospolitym (jak na partię „nacjonalistyczną”) jest lewicowy obecnie image Plaid Cymru. Sama partia określa się jako socjaldemokratyczna. Widać to częściowo na kartach książki, szerzej jednak można wywnioskować z jej bieżących działań. W Parlamencie Europejskim Plaid należy do frakcji Zielonych/Wolnego Sojuszu Europejskiego. Ostatnio poczyniła nawet kroki ku homoseksualistom, tworząc dla nich specjalną „platformę”18. W swojej historii Plaid ma też epizod pacyfistyczny, polegający m.in. na sprzeciwianiu się zbrojeniom nuklearnym podczas Zimnej Wojny19. Na kartach książki Evans nie podkreśla żadnych źródeł ideowych partii, eksponując głównie kwestię walijską bez głębszych refleksji, więc tylko z niektórych zawartych informacji można odczytać jej profil światopoglądowy. Wydaje się, że jakakolwiek ideologia niezbyt zajmuje działaczy Plaid. Płyną oni po prostu z prądem rzeczywistości, najbardziej czerpiąc z tych jej elementów, które można wykorzystać dla wzmocnienia Walii. Tak jak w okresie międzywojennym przewodniczący Plaid Saunders Lewis (1893-1985) był nawiązującym do średniowiecza katolickim korporacjonistą (był nawet oskarżany o „faszyzm”) – a taki trend był silny w owej epoce – tak i dziś Walijczycy nie próbują sami rozwinąć głębszej i niezależnej myśli społeczno-politycznej, akceptując dominującą centrolewicowość. Równocześnie podkreśla się antylondyńską „tutejszość” partii, nastawioną na obronę miejscowych interesów. Partie londyńskiego establishmentu uważa się za pasożytnicze i wykorzystujące Walię, Walijczyków i ich zasoby. We frazeologii Plaid Cymru można dostrzec też pewne rysy klasowej plebejskości, polegające na podkreślaniu oparcia się na społecznej bazie gweryn, czyli rodzimego ludu, skupiającego warstwy przeważnie mniej zamożne. Miano nacjonalizmu zostało przyjęte widocznie tylko z powodu akcentowania konieczności utrzymania bytu narodowości walijskiej. Może ta niewielka oryginalność ideologiczna nie jest zachwycająca z perspektywy badania sfery myśli czy doktryny, ale za to na pewno stanowi wyraz realizmu, dający możliwość bezpiecznej partycypacji w bieżącym życiu politycznym Walii i Zjednoczonego Królestwa w ogóle.

Cała książka mimo swojej przystępności i względnie niewielkiej objętości porusza zbyt wiele aspektów historii Walii, aby je wszystkie tu streścić. Chciałem wyliczyć choć najważniejsze punkty z przedstawionych czytelnikom dziejów. Sam autor musiał być niemałym erudytą, skoro udało mu się zaprezentować wiedzę o swoim kraju w sposób łatwo zrozumiały dla cudzoziemca, w dodatku pochodzącego spoza brytyjskiego obszaru cywilizacyjnego. Angielszczyzna tej książki nie jest ani trochę skomplikowana, a jednak w wyczerpującym zakresie potrafi oddać wszelkie wydarzenia, historyczne uwarunkowania i lokalną specyfikę opisywanej rzeczywistości.

Wartość erudycyjna wydawnictwa nie jest może szczególnie wysokich lotów, ale czytelnika z Polski (o ile już się na książkę natknie) powinna zadowolić. Z jakiego bowiem innego źródła miałby szansę dowiedzieć się choćby o walijskim epizodzie kolonizacyjnym, polegającym na utworzeniu w XIX wieku osady w argentyńskiej Patagonii? Książka ma aspekt głównie popularyzatorski, w której to roli sprawdza się świetnie. Niech będzie uznana za kompendium wiedzy o walijskiej historii dla obcokrajowców – i w takim zapewne charakterze jest sprzedawana, skoro można dostać ją w sklepie z pamiątkami. Jako element marketingu służącego promowaniu swojego kraju jest materiałem nie do przecenienia, przy tym jest napisana z już określonego punktu widzenia, co rzutuje na takie, a nie inne przedstawienie wielu spraw. Między innymi takimi sposobami zabiegająca o poparcie nie tylko u rdzennych Walijczyków Plaid Cymru zjednuje sobie przybyszy.

Jako człowiek niezbyt przyzwyczajony do zadawania się z wydawnictwami zagranicznymi mogę łatwo wyliczyć rzeczy, które w pewien sposób mnie zdziwiły. Książka nie ma ani indeksu, ani przypisów, ani bibliografii. Jest napisana właściwie jednym ciągiem, począwszy od spisu treści i słowa wstępnego. Nie ma nawet klasycznych rozdziałów, a jedynie różnej długości ustępy złożone z paru akapitów (przeważnie paru – bo są i jednoakapitowe). Ta prostota zapewne ma zaznaczyć popularno-naukowy charakter książki, mi wydaje się być jednak pewnym zaniedbaniem. Nie są to w końcu czyjeś luźne przemyślenia na dowolny temat, ale przekazanie pokaźnej porcji wiedzy historycznej, a w takim wypadku ani rusz bez rzetelnego odwołania się do źródeł. Do widocznych plusów zalicza się całkiem bogaty materiał ikonograficzny, głównie zdjęcia oraz ryciny legendarnych postaci.

Gwynfor Evans, The Fight for Welsh Freedom, Y Lolfa Cyf., Ceredigion [Walia], 2006, ss. 176.

Poprawiona wersja artykułu opublikowanego w piśmie „Glaukopis” nr 19-20/2010, ss. 346-351.


1 Od Redakcji: Warto zawsze przypominać tę niepopularną prawdę, że dla legitymisty takie państwo nie istnieje. Są tylko połączone unią personalną królestwa: Anglia, Szkocja i Irlandia, których królem de iure jest Franciszek II.

2 Na polskim gruncie nacjonalizmem walijskim zajmuje się Krzysztof Jaskułowski autor książki Mityczne przestrzenie nacjonalizmu. Historia i mit w walijskiej ideologii narodowej (Toruń: Adam Marszałek, 2003).

3 G. Evans, The Fight for Welsh Freedom (Ceredigion: Y Lolfa, 2000).

4 Szerzej na temat programu politycznego Plaid Cymru zob. Why vote Plaid Cymru (London: Adam Price MP, 2010); www.plaidcymru.org; www.plaidlive.com; www.youtube.com/plaidtv.

5 G. Evans, op.cit., s. 11.

6 Ibidem, ss. 26-32.

7 Ibidem, s. 32.

8 Ibidem, s. 35.

9 Ibidem, s. 52.

10 Ibidem, s. 102.

11 Ibidem, s. 110.

12 Ibidem, s. 152.

13 Ibidem, s. 156.

14 Ibidem, s. 176.

15 Ibidem, s. 160.

16 Ibidem, s. 124.

17 Ibidem, s. 161.

18 http://news.pinkpaper.com/NewsStory.aspx?id=2466

19 G. Evans, op.cit., s. 160.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.