Jesteś tutaj: prof. Jacek Bartyzel » Miscellanea » Notatki hiszpańskie (II)

Notatki hiszpańskie (II)

Jacek Bartyzel

Już chyba kiedyś wspominałem, że kiedy trzecia córka Karola VII i Małgorzaty Parmeńskiej, infantka Elwira (1871–1929), uciekła w 1896 roku z domu w Viareggio i związała się z żonatym malarzem z Florencji, Filippo Folchim (któremu później urodziła trzech nieślubnych synów), Karol VII w oficjalnym manifeście do karlistów powiadomił ich z bólem, że „była infantka” Elwira „umarła dla nas wszystkich” – jednym słowem, wyrzekł się jej. Dodać jednak należy, że decyzję króla uznał za słuszną, łącząc się z nim w bólu, patriarcha Wenecji, kard. Giuseppe Sarto, czyli późniejszy papież św. Pius X, w liście skierowanym do Karola 23 listopada 1896.

Nawiasem mówiąc, losy księżniczki Elwiry (i nie tylko jej) mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej, gdyby sześć lat wcześniej wdowa po „Alfonsie XII” i regentka zastępująca swojego syna „Alfonsa XIII”, Maria Krystyna Habsburżanka, nie wymogła na cesarzu Franciszku Józefie I, aby zabronił arcyksięciu Leopoldowi Ferdynandowi, synowi ostatniego faktycznego wielkiego księcia Toskanii, ożenku z Elwirą, w której był z wzajemnością zakochany. A i arcyksiążę nie stoczyłby się na dno, zakochując się później i żeniąc ze zwyczajną prostytutką, co kosztowało go oczywiście zrzeczenie się wszelkich tytułów i praw.

*****

Jedną z głównych cech faktycznych monarchii hiszpańskiej od czasu nastania uzurpacji, czyli w latach 1833–1873 i 1874–1931, była niemal cały czas praktyczna… nieobecność, względnie nieczynność, monarchy, po części wynikająca z przyczyn obiektywnych.

„Izabela II” (1833–1868) została intronizowana w wieku 3 lat, więc siłą rzeczy nie mogła rządzić, formalnie regentką była jej matka, Maria Krystyna, potem gen. Baldomero Espartero; uznano ją za pełnoletnią w wieku 13 lat (na wniosek Juana Donoso Cortésa zresztą), żeby moderados mogli rządzić w jej imieniu, i przez resztę swojego panowania, aż do jej obalenia przez rewolucję wrześniową, była najszczęśliwsza, kiedy krajem rządził w jej imieniu gen. Ramón Narváez, a ona mogła rządzić w swojej sypialni legionem kochanków.

„Króla-intruza” z konkursu Kortezów na króla, czyli „Amadeusza I” Sabaudzkiego (1870–1873), nie słuchali ani ministrowie, ani generałowie, więc w końcu rzucił to w diabły, abdykował i wyjechał.

Słabowity gruźlik „Alfons XII” (1874–1885), syn Izabeli, wyniesiony na tron przez antyrepublikański „pucz pretorianów”, kiedy miał lat 17, a zmarły jedenaście lat później, przez całe panowanie był marionetką w ręku premiera Antonia Cánovasa, bez własnej woli i inicjatywy. Jedyne, co zrobił sam, zresztą idiotycznie, to obiecał cesarzowi niemieckiemu, że w razie wojny niemiecko-francuskiej stanie zbrojnie po stronie Niemiec.

Jego syn-pogrobowiec, „Alfons XIII” (1886–1931), urodził się prawie sześć miesięcy po śmierci ojca, czyli jakby w szóstym miesiącu swojego własnego panowania, więc naprzód znów była formalnie regencja jego matki, Marii Krystyny Habsburżanki, a faktycznie naprzemienne rządy konserwatysty Cánovasa i liberała Práxedesa Sagasty (bo tak się umówili). Formalnie został uznany za pełnoletniego w 1902 roku, kiedy ukończył 16 lat, ale faktycznie był za młody, żeby ogarniać sprawy polityczne, a poza tym bardziej interesowały go automobile i filmy porno, które co tydzień przynosił mu do pałacu w walizce jego ulubiony premier, hrabia Romanones. A w 1923 roku za jego zgodą przejął pozakonstytucyjną władzę dyktatorską gen. Miguel Primo de Rivera.

Krótko mówiąc, przez prawie 100 lat Hiszpania nie miała nie tylko monarchii prawowitej, ale również realnej, a okresowo nawet sprawującej choćby władzę moderacyjno-dyskrecjonalną. Żaden z władców nie aktualizował nawet tej potencji władzy, jaką dawały mu kolejne konstytucje. Oczywiście, można powiedzieć, że monarchia to na pierwszym miejscu instytucja, a dopiero w drugiej kolejności czynnik personalny, czyli walory i aktywność władcy. Tak, ale jeżeli taka pasywność utrzymuje się bardzo długo, to rzutuje to również na postrzeganie instytucji – już przecież skażonej uzurpacją, co obniża autorytet – która może zacząć być postrzegana jako zbędna, skoro rzeczy jakoś się toczą, mimo że króla faktycznie nie ma.

*****

Wbrew tendencji idealizującej opór Kościoła wobec liberalizmu w „epoce Piusów” trzeba stwierdzić, że właściwie niemal cały czas (może z wyjątkiem pontyfikatu św. Piusa X) dostrzegalny jest wyraźny rozziew pomiędzy stanowczością potępień liberalizmu w teorii, czyli w nauczaniu uroczystym i zwykłym, a staraniami o akomodację do systemów liberalnych w praktyce oraz dystansowaniem się, a niekiedy nawet odcinaniem się i dezawuowaniem tych, którzy stosują się do tych potępień, zwłaszcza jeśli są oni jednocześnie wierni prawowitym, a już obalonym monarchom. To nie tylko sprawa nieszczęsnego ralliement do Republiki Francuskiej Leona XIII, lecz także np. integrystów i legitymistów w Hiszpanii. Oportunizm akcji biskupów jest niemal totalny. Na pogrzeb liberalnego uzurpatora „Alfonsa XII” w 1885 roku stawia się 24 biskupów hiszpańskich, którzy na domiar wydają okólnik zakazujący rozpowszechniania w diecezjach „nieprzejednanego” w antyliberalizmie dziennika „El Siglo Futuro”. Prasa liberalna triumfalnie obwieszcza wyrok śmierci na karlizm, a zwłaszcza na jego sektor integrystyczny. Bolesny paradoks jest więc taki, że ci, którzy w praktyce chcą wcielać naukę podawaną w pięknych encyklikach Piusa IX czy Leona XIII, mają nieustannie problemy i w kraju, i w Watykanie, a ci, którzy je sabotują i obchodzą, są użytecznymi kanałami do kolaboracji Kościoła z liberalnymi rządami.

*****

Prawda niejednokrotnie długo musi czekać na wypłynięcie na wierzch, jak oliwa. Gen. Antonia Dorregaraya (1823–1882) – jednego ze zwycięzców pod Montejurrą w 1873 roku – od razu podejrzewano, że zdradził w lipcu 1875 roku, zawierając z ministrem wojny „Alfonsa XII”, gen. Joaquínem Jovellarem, tajne porozumienie o wyprowadzeniu swoich wojsk z Centrum do Katalonii bez walki, co faktycznie uczynił, przechodząc przez Ebro. Ale nie było dowodów zdrady, a Karol VII też nie chciał dać wiary oskarżeniom.

Dowody odnalazły się w 2006 roku. Są to dokumenty zachowane przez pośrednika w tych negocjacjach barcelońskiego prawnika, José Vilasecę y Mogasa, podające także wielkość gratyfikacji wypłaconej generałowi (25 tysięcy franków francuskich), które odnaleźli w archiwum domowym jego potomkowie i opublikowali w czasopiśmie „La Vanguardia”.

Może w takim razie rację miał również Miguel de Unamuno, który w powieści Paz en la guerra przedstawił Dorregaraya jako masona otrzymującego rozkazy z loży w Bilbao?

*****

Po obaleniu Karola X przez rewolucję lipcową i nieudanej próbie ostatniego powstania w Wandei (1832) francuscy legitymiści nie byli już w stanie przywrócić orężem panowania prawowitej dynastii we Francji. Ale przez wiele dziesięcioleci byli zdolni bronić indywidualnie, jako żuawi, papieża oraz wspomagać na wszelkie sposoby portugalskich miguelistów oraz hiszpańskich karlistów: jako ochotnicy walczący w armii Michała I w portugalskiej „Wojnie Dwóch Braci” oraz w hiszpańskiej armii Karola V, a potem Karola VII; jako organizatorzy przemytu broni dla karlistów; jako przewodnicy pomagający w przerzucie ludzi przez Pireneje; jako organizatorzy zbiórek finansowych na zakup broni, amunicji, medykamentów itd.; jako organizatorzy ucieczki Karola VI z internowania w Bourges; jako organizatorzy pomocy charytatywnej dla karlistowskich emigrantów po kolejnych wojnach, dzięki czemu wielu z nich nie umarło z głodu i wycieńczenia; jako organizatorzy kampanii prasowych na rzecz sprawy legitymistycznej w tych krajach. Sprawność organizacyjna tych markizów i wicehrabiów jest aż zadziwiająca.

*****

Żołnierzom poborowej armii sił rządowych, którzy walczyli z karlistowskimi ochotnikami w III wojnie karlistowskiej, można pod pewnym względem współczuć. O ile karliści przez cały ten czas (1872–1876), wiedząc, za kogo walczą, wznosili jeden i ten sam okrzyk: „Niech żyje Karol VII!”, o tyle ich przeciwnikom oficjalne okrzyki zmieniały się w zależności od aktualnego reżimu, a zatem: „Niech żyje Amadeusz I!”, „Niech żyje Republika!” i w końcu „Niech żyje Alfons XII!”. I jak tu wykrzesać z siebie jednakowy entuzjazm?

*****

Sam śmiałem się kiedyś – i teraz kajam się, że przedwcześnie – z zainteresowań Don Juana, króla z prawa Hiszpanii w latach 1861–1868, a Francji w latach 1883–1887, który pasjonował się wynalazkami technicznymi i sam dokonał takowego: łodzi z kauczuku. Tymczasem okazuje się, że ten wynalazek mógł się bardzo przysłużyć sprawie jego syna Karola VII w czasie III wojny karlistowskiej, podczas której Don Juan był naczelnym inżynierem armii swego następcy. Otóż łódź przeszła pomyślnie wszelkie próby techniczne w prowincji Guipuzcoa, ale nie zdołano do końca wojny uruchomić linii produkcyjnej. Później książę sprzedał wynalazek armii austriackiej.

*****

3 lipca 1875 roku, pod „totemicznym” drzewem w Guernice i na konsekrowaną Hostię, Karol VII złożył, jak jego przodkowie i poprzednicy, przysięgę na baskijskie fueros, która brzmiała: „Ślubuję Bogu i na tę konsekrowaną Hostię strzec i nakazywać strzeżenie, obserwować, dotrzymywać i wykonywać bez uszczerbku fueros, wolności, franczyzy, zwolnienia, prerogatywy, dobre zwyczaje i obyczaje, które posiadała i ma nadal ta bardzo szlachetna i bardzo wierna Senioria Baskijska”.

Przyjmujący przysięgę ks. Carlon odpowiedział zaś: „jeśli tego dotrzymasz, Bóg cię wynagrodzi, a jeśli nie, to cię osądzi”.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.