Jesteś tutaj: Publicystyka » Jarosław Tomasiewicz » Ku „Nowemu Średniowieczu”? Myśl polityczna „młodych” narodowców w latach 30.
Początki Narodowej Demokracji zaskoczą niewątpliwie domorosłych endeków, gdyż endecja nie była bynajmniej od zarania dni swoich katolicka. Agnostyczna wówczas endecja reprezentowała indyferentyzm religijny pozytywistycznej proweniencji, połączony wszakże z szacunkiem dla Kościoła jako instytucji narodowej. Stosunek ND do religii cechował czysty pragmatyzm, brakowało składnika o charakterze ideowo-moralnym, widzącego w katolicyzmie wartość najwyższą. Postawę ówczesnych endeków wyrażał członek endeckiej Młodzieży Wszechpolskiej Deryng mówiąc: „Nacjonalista może być wierzący lub nie, ale nie może być nim ten, komu byłby bliższy Rzym niż ojczyzna”.
Przełom nastąpił dopiero w 1927 r. — Dmowski wydaje broszurę „Kościół, naród i państwo”, w której padają znamienne słowa: „Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, (…) ale tkwi w jej istocie”. Religia zostaje proklamowana nie tylko sprawą jednostki, ale także rodziny i narodu. Nacjonalizm w nowym ujęciu okazuje się być jedynie reakcją obronną narodów katolickich przeciw dominacji protestantów. Dmowski przeciwstawia bowiem altruistyczny ponoć nacjonalizm katolicki drapieżnemu ekspansjonizmowi krajów protestanckich („spółek do wyzyskiwania innych narodów”) — w ten sposób bezwiednie powtórzona zostaje leninowsko-mussolinistowska teoria walki między „narodami-proletariuszami” a „narodami burżuazyjnymi”.
Katolicyzacja nacjonalizmu (jeszcze wyraźniejsza u „młodych” niż u Dmowskiego) sprawia, że wszystkie zjawiska historyczne oceniane są i interpretowane z punktu widzenia interesów katolicyzmu. Ideałem stają się czasy saskie. „Narodowa szkoła historyczna” potępia zarówno oświeceniową Konstytucję 3 Maja, jak i wolnościowe zrywy XIX stulecia. K.S. Frycz w przejawach dbałości o interesy kraju dopatruje się „egoizmu narodowego”, zdradzając skłonności do przedkładania ponad nie pomyślności „cywilizacji łacińskiej”, a Z. Załęskiego ten ultramontanizm prowadzi wręcz do germanofilii.
Ewolucja ideowa ND była funkcją rekatolicyzacji młodej inteligencji w Dwudziestoleciu (statystyki wykazują, że w 1913 r. 77 proc. studentów z Kongresówki było ateistami, w 1927 r. niewierzących było już tylko 16 proc.). Socjolog Dyczewski napisał, „że wartości, normy postępowania i symbole religijne przenikały bardzo szeroko obszar kultury, co zezwala na przyjęcie, że religijny system kulturowy w Drugiej Rzeczpospolitej w swych wartościach, normach i symbolach pokrywał się na ogół z systemem kulturowym ludności polskiej”. Narzuca się refleksja, że daleko posunięta laicyzacja Polski współczesnej stawia pod znakiem zapytania funkcjonalność integrystycznego modelu nacjonalizmu „tu i teraz”.
Po 1927 r. Dmowski nadal uważał pojawienie się nowoczesnej świadomości narodowej za pozytywny skutek rewolucji francuskiej, ale naród uzyskuje inny wymiar. Ojczyzna i naród uzyskują sankcję religijną i zostają wkomponowane w system światopoglądu chrześcijańskiego. Naród przestaje być uważany za absolut, z którego miano wyprowadzać wszystkie pozostałe wartości, a staje się tylko rodzajem poszerzonej rodziny — dobrem społecznym. Miłość ojczyzny wydedukowana zostaje z miłości bliźniego, która winna być stopniowana w zależności od bliskości danej osoby. W tym miejscu pojawia się różnica między narodowymi radykałami, uznającymi podrzędność jednostki wobec narodu, a „młodymi” SN, którzy byli przeciwnego zdania.
W odróżnieniu od nacjonalizmu niemieckiego jako czynnik łączący jednostki w naród przyjmuje się nie rasę, ale kulturę i tradycję. Rasizm zostaje odrzucony jako forma antychrześcijańskiego materializmu. Antysemityzm endecji ma charakter nie biologiczny, ale kulturowy: Żydzi są zwalczani nie jako przedstawiciele niższej rasy, lecz jako społeczność opierająca się na innej, mniej wartościowej etyce (co jednak nie zmniejszało niechęci do mieszania się nawet z ochrzczonymi Żydami). W podobny sposób określali siebie narodowi radykałowie: „Można być antysemitą nie będąc rasistą. My to właśnie jesteśmy”. Może dlatego właśnie polski antysemityzm nie wykroczył poza bojkot gospodarczy…
Odrzucenie rasizmu implikuje też nieobecność w ideologii narodowo-katolickiej panslawizmu (za wyjątkiem może publicystyki poznańskiego „Głosu”), który zastąpiono ideą „panlatynizmu”, czyli solidarności wszystkich narodów „cywilizacji łacińskiej” wobec zagrożenia germańsko-protestanckiego. Chrystianizacja nacjonalizmu ND pozbawiła go też ostrza imperialistycznego (nie dotyczy to wszakże Falangi). Tak popularne w Europie lat 30. idee Imperium zostały odrzucone: endecy głoszą szacunek dla innych narodów, choć zastrzegają się przezornie, że dotyczy to tylko narodów „dojrzałych” i pozostawiają sobie furtkę w postaci dopuszczenia „ekspansji kulturalnej”.
Personalistyczna wizja narodu jako zbiorowości „żyjącej przez jednostki” rzutuje na „neofeudalny” model ustrojowy. Początkowy entuzjazm wobec włoskiego faszyzmu wynikał z jego niezrozumienia i stopniowo przeminął; w 1931 r. faszyzm zostaje z pozycji personalistycznych potępiony przez pismo „Szczerbiec”. W tych warunkach „młodzi” zwracają się ku katolicyzmowi jako czynnikowi antydemokratycznemu i antytotalitarnemu równocześnie, Mussoliniego zastępuje Maurras.
Mgliście zaczęły się zarysowywać kontury „Katolickiego Państwa Narodu Polskiego”: silny, niezależny od parlamentu, oligarchiczny rząd; decentralizacja i redukcja roli państwa na rzecz samodzielnych korporacji typu średniowiecznego; pluralizm polityczny ograniczony katolicyzacją szeroko rozumianego systemu wychowawczego. Wzorem był model średniowiecznego państwa stanowo-korporacyjnego. Ten ostatni gwarantował przecież silną, pochodzącą od Boga władzę jego głowy, która jednak nie wkraczała w dziedzinę światopoglądu i religii. Tu dominował Kościół. Społeczeństwo, stanowiące zbiór stanów i korporacji, rządzących się swoimi prawami, nie było narażone na nieograniczone oddziaływanie dyspozycjonizmu państwowego i posiadało na różnych szczeblach autonomię w stosunku do zwierzchniej władzy państwowej. Brak tu Wodza, monopartii, biurokracji — atrybutów nowoczesnego totalitaryzmu. Idea dyktatury państwa zostaje zastąpiona utopijną koncepcją dyktatury idei (Bocheński proponuje tu termin „monoideowość”). Przyczyny antytotalitarnego nastawienia SN okazują się zresztą być wręcz trywialne — to autorytatywizm rządów Piłsudskiego utrudniał „młodym” z OWP szermowanie hasłami propagującymi silną władzę w kraju. Taka w Polsce już była.
Istotne różnice w tych kwestiach możemy natomiast zaobserwować w środowiskach narodowo-radykalnych. Projekty ONR-ABC są niejako konkretyzacją koncepcji „młodych” — „umiarkowani radykałowie” stali na gruncie monarchii, w której punkt ciężkości znajdowałby się w oligarchicznym senacie; swobody obywatelskie miały być chronione przez niezależne sądy, system samorządów, podział władzy. Dla odmiany Falanga szła z duchem czasu propagując państwo totalne rządzone przez Wodza przy pomocy monopartii. Instytucjonalizacja życia społecznego i indoktrynacja w duchu „katolickiego totalizmu” miała doprowadzić do unifikacji narodu i stworzenia „nowego typu człowieka”, co z kolei stałoby się punktem wyjścia dla ekspansji imperialnej.
Wymarzony przez „młodych” ustrój gospodarczy również przypominał średniowieczne wzory. Najbardziej charakterystyczną cechą programów gospodarczych OWP-SN był specyficzny antykapitalizm, wypływający z antymaterializmu, antyindywidualizmu i antyindustrializmu. W tej dziedzinie endecja przeszła znamienną ewolucję — jeszcze „Myśli nowoczesnego Polaka” są zasobne w liczne opinie stanowiące wyraz aprobaty dla rozwoju materialnego Zachodu przy jednoczesnym karcącym stosunku do wielu cech mentalności polskiej, sprzecznej z wymogami stawianymi przez ten krąg cywilizacyjny. W „Zagadnieniach rządu” Dmowski potępia już zarówno laicyzację, jak i „materializowanie się” społeczeństw, związane z rozwojem ich bazy materialnej. Niejako w ślad za Weberem Dmowski konstatuje symbiozę protestantyzmu i kapitalizmu, z czego wyprowadza wniosek o sprzeczności pomiędzy polskim ethosem narodowym a modelem kapitalistycznym. Wolna gra gospodarcza oznacza poddanie narodów słabszych dyktatowi czołówki, nieskrępowany liberalizm atomizuje wspólnotę narodową i zaciera etniczne odrębności (M. Reutt: „Wszędzie liberalizm był czynnikiem penetracji obcego kapitału, za którym stały polityczne wpływy obcych i własna niemoc”). Wielki Kryzys 1929 r. został więc przez „młodych” przyjęty z radością — widziano w nim jutrzenkę nowej, postindustrialnej ery.
Pojawia się hasło „Trzeciej Drogi”: „Ustrój, w którym własność prywatna istnieje, ale podporządkowana jest nadrzędnym wymaganiom interesu społecznego lub narodowego, nie może się już nazywać kapitalizmem” (A. Doboszyński, 163). Odrzucano tu jednak faszystowskie koncepcje gospodarcze ze względu na ich etatyzm, źródłem natchnienia był raczej korporacjonizm zawarty w społecznej nauce Kościoła („Quadragesimo Anno”, 186-188) i „ruralizm” G.K. Chestertona. Oprócz katolickiej myśli społecznej wpływ na korporacjonistyczną opcję SN miały też zarówno drobnomieszczański antykapitalizm bazy Stronnictwa, jak i fakt, że wielki kapitał w Polsce był na ogół obcy.
Najprecyzyjniej ów „oparty na Objawieniu” program gospodarczy sformułował Adam Doboszyński w „Gospodarce narodowej”. Antypatia Doboszyńskiego do indywidualistyczno-materialistycznego modelu życia nie tylko skłania go do postawienia sobie za cel likwidacji wielkiego kapitału (przy jednoczesnym zachowaniu drobnej i średniej własności), ale wręcz do zakwestionowania samej idei postępu. Na 33 lata przed słynną pracą E.J. Mishana „The Cost of Economic Growth” Doboszyński domaga się powstrzymania wzrostu gospodarczego! Także wiele innych jego postulatów mogłoby dziś znaleźć poklask zwolenników Schumacherowskiego „Small Is Beautiful”, wyznawców „Trzeciej Fali” Tofflera i ortodoksyjnych „Zielonych”. Autor „Gospodarki narodowej” proponuje wywłaszczenie wielkiego kapitału bez odszkodowania, dekoncentrację wszelkich form produkcji („rentowność jest wprost proporcjonalna do bliskości właściciela”), uwłaszczenie proletariuszy przez połączenie pracy i kapitału na wzór cechowy, reglamentację współzawodnictwa gospodarczego indywidualnych wytwórców, ograniczenie gospodarczych funkcji państwa do niezbędnego minimum i umiarkowaną reformę rolną (przy zachowaniu ziemiaństwa jako warstwy społecznej)… Nietrudno zauważyć, że program ten był antykapitalistyczny nie będąc zarazem socjalistycznym — trafniej nazwać by go „neofeudalnym”. Ideał gospodarczy Doboszyńskiego był daleko bliższy Polsce szlacheckiej niż rozwiniętym współczesnym mu krajom świata.
Z tezami „Gospodarki narodowej” bez zastrzeżeń zgadzał się ONR-ABC, natomiast Falanga znowu manifestowała swoją odrębność. Przeciwstawiając doktrynerstwu „młodych” wyczucie sytuacji falangiści proponowali forsowną industrializację Polski, której dokonać zamierzali dzięki państwowej własności środków produkcji i centralnemu planowaniu. Idea „małych warsztatów” była wręcz wyszydzana (M. Dietrich).
Wówczas, w warunkach wyścigu przemysłowego totalitarnych mocarstw, cywilizacyjny eskapizm „młodych” narodowców był po prostu samobójczy; warto wszakże zastanowić się nad wykorzystaniem tych idei dziś, gdy rewolucja informatyczna otwiera wrota społeczeństwa postindustrialnego.
…Pod względem światopoglądowym obok nacjonalizmu katolickiego wyróżnić możemy również nurty świecko-pozytywistyczny (wczesna ND, niektóre formacje piłsudczykowskie, częściowo ZLN) i pogański (przedwojenna „Zadruga”, powojenny „Światowid”). Klasyfikacja przeprowadzona według kryterium propozycji ustrojowych nie pokrywa się już z powyższą. Pierwszą formacją będą narodowi liberałowie ze Związku Ludowo-Narodowego i skrzydła „starych” w SN, łączący tradycyjny nacjonalizm z akceptacją kapitalizmu. Druga tendencja to optujący za Nowym Średniowieczem nacjonaliści — korporacjoniści („młodzi” SN, tudzież różniący się od pierwszych radykalizmem działania ONR-ABC), dla których „nacjonalizm był formą realizacji zasad katolicyzmu w życiu społeczeństwa”. Trzecią wreszcie frakcję stanowią nacjonalrewolucjoniści z Falangi i Zadrugi, apoteozujący zerwanie z przeszłością, zmianę, dynamikę w imię bądź to neopoganizmu, bądź to natrętnie eksponowanego katolicyzmu.
Nie ulega wszakże wątpliwości, iż najbardziej oryginalną (a przy tym jakże spójną) propozycją ideową był „nacjonalizm chrześcijański”, stanowiący nie „trzecią” nawet, ale „czwartą drogę” — alternatywę wobec marksizmu, liberalizmu i faszyzmu zarazem. Nie wydaje się, by po upływie półwiecza ekshumowana ideologia narodowo-katolicka nadawała się do wykorzystania en bloc, tym niemniej możemy wyłuskać z niej wiele ziaren mogących zakiełkować w naszej właśnie epoce. Tak jak bowiem rodzima Zadruga okazuje się być prekursorską względem zachodniej Nowej Prawicy, tak narodowi rewolucjoniści spod sztandaru Third Position winni szukać natchnienia w ideach „młodych” SN czy ONR-ABC.
„Arcana” nr 1(19)/1998, „ROJALISTA — Pro Patria” nr 22/23, wersja skrócona