Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Aleksander Stralcov-Karwacki: W odpowiedzi na list otwarty pewnego republikańskiego konserwatysty z Łodzi
Przez jakiś czas myślałem, czy mam odpowiadać na ten list, czy nie. W końcu zdecydowałem, że pewne wątki poruszone w liście wymagają szerszego wyjaśnienia.
Przede wszystkim autor listu stawia kilka pytań, mających określić zapatrywania ideowe bliżej nieznanego konserwatysty z Białorusi. Mimo tego, iż list ten jest w zasadzie skierowany do wszystkich konserwatystów lub potencjalnych konserwatystów na Białorusi, uważam, że również mam na te pytania odpowiedzieć.
Dalej prawie całość sugestii autora wychodzi z założenia, że domniemany konserwatysta białoruski jest oddzielony od reszty świata swoistym informacyjnym „murem berlińskim”, w związku z czym nie jest świadom zagrożeń, płynących z „realnej demokracji”, panującej w USA, Unii lub gdziekolwiek indziej. Otóż „mur berliński” padł 20 lat temu, a razem z nim i blokada informacyjna krajów byłego ZSRR. Oczywiście, brak znajomości realiów — panujących na Zachodzie — może charakteryzować przeciętnego obywatela takiego kraju, lecz nie osoby wyrobione ideowo, niezależnie od opcji. Mogę powiedzieć: stan umysłowy Zachodu jest dogłębnie znany tak antyłukaszenkowskim „libertynom-demokratom”, jak i sceptycznie patrzącym na aktualnie panujący „pseudoład” na Białorusi konserwatystom. Pierwsi w prywatnych rozmowach twierdzą, że Zachód w zasadzie nie ma żadnej idei. Demokrację popieramy, bo nie mamy innej perspektywy i tylko w taki sposób możemy obalić Łukaszenkę. Drudzy mówią – widzimy degradację Zachodu, ale nie mamy złudzeń, że „wyzwolenie” przyjdzie ze Wschodu, stamtąd czyha na nas taka sama degradacja, tylko w rosyjskojęzycznej wersji. Cywilizacyjnie jednak musimy zachować jedność z Narodami Zachodu. Jesteśmy z tej rodziny i tu nie ma innego wyjścia. Czy w imię „Realpolitik” mielibyśmy zawiązać sojusz z maoistami?
Tak, Łukaszenka mógłby dla nas nie być, sam w sobie, wrogiem obiektywnym. Zadajmy co prawda pytanie: czy jego światopogląd i ustrój nie jest oparty na „rozumie” i „nauce”,,,postępie” i „nowoczesności”, jako wartościach nadrzędnych? Jest, jak najbardziej. Ostatnio najbardziej częstym w używaniu hasłem oficjalnej propagandy jest „modernizacja Białorusi”. Sam władca określił się niedawno jako „osoba wolna od zapatrywań religijnych”.
I tu powstaje pytanie o taktykę. Trzeba byłoby wprowadzić rozróżnienie między taktyką konserwatywną a kontrrewolucyjną. W pierwszym rzędzie jestem kontrrewolucjonistą w rozumieniu dr. Plinio Corrêa de Oliveiry, a tylko w drugim - konserwatystą. Nie każdy porządek czy „pseudoład” zasługuje na zachowanie.
Czy musimy w tym momencie stać w obronie Łukaszenki? W zasadzie wszyscy uświadamiają sobie, że dni Łukaszenki są policzone. Wcześniej czy później zostanie obalony przez siły „postępu”. Czy w tym świecie połukaszenkowskim musimy razem z nim ponieść odpowiedzialność za wszystkie prawdziwe i domniemane zbrodnie, które mu wymienią? Nie ulega wątpliwości, że zostanie osądzony na podstawie kodeksu karnego, a nie jako „ideowy zachowawca starego porządku”. Śmiem zadać pytanie, gdzie są teraz w Polsce członkowie PAXu, „moczarowcy”, członkowie Rady Konsultacyjnej przy Przewodniczącym Rady Państwa? Czy zajmują jakiekolwiek miejsce na scenie społecznej (nie mówię — politycznej)? Czy mamy podzielić ich los? Jedyną rozumną taktyką w takiej sytuacji byłoby neutralne wyczekiwanie, praca organiczna, samokształcenie etc., czym zresztą się zajmujemy.
Natomiast „elektorat Łukaszenki” pozostanie i po zrzuceniu władcy. Naszym celem byłoby zagospodarowanie tego elektoratu, jak to zrobiło w swoim czasie Radio Maryja. Nad tym musimy już teraz pracować i myśleć. Jako kontrrewolucjoniści musimy patrzeć w przyszłość, a nie opłakiwać ruin „starego porządku”. Piękne było średniowiecze, jednak nie idealne i dlatego padło. Musimy z Bożą pomocą zbudować Arcyśredniowiecze na ruinach Rewolucji.
Aleksander Stralcov-Karwacki
Mińsk Litewski