Jesteś tutaj: Publicystyka » Adam Danek » PAX sine ira et studio
Poniższy tekst powstał pod wpływem lektury artykułu – p. Jana Engelgarda pt. „Taki teatr, jakie czasy…”. Dotyczy on oskarżenia p. Pawła Milcarka na łamach „Myśli Polskiej” o przynależność do działającego w okresie komunistycznej okupacji Stowarzyszenia PAX. Dr Milcarek odparł zarzut zaprzeczając, jakoby miał należeć do tej organizacji i tłumacząc, że jedynie miał znajomych wśród jej członków. P. red. Engelgard zajął natomiast stanowisko, że dawna przynależność do PAX-u w ogóle nie jest czymś, czego należałoby się wstydzić, a zatem żaden z niej przedmiot ewentualnych pomówień.
Najwyraźniej mamy tu do czynienia z niewielkim sporem o charakter Stowarzyszenia PAX i jego moralną ocenę. Jakie było jego miejsce w przestrzeni politycznej PRL i – co za tym idzie – czy jego działacze bądź współpracownicy zasługują na potępienie? Piszący niniejsze słowa chciałby zabrać głos w tej kwestii. Z racji młodego wieku nie zamierzam oczywiście pouczać na temat komunistycznej rzeczywistości osób, które w przeciwieństwie do mnie doświadczyły wszelkich jej aspektów na własnej skórze. Nie będąc jednak zaangażowanym w historyczny konflikt solidaruchów z komuchami po żadnej ze stron (co wszak nie znaczy, że nie posiadam w jego sprawie poglądów …), być może umiem się zdobyć na pewną chłodność spojrzenia, niedostępną dla bezpośrednich uczestników tamtych wydarzeń.
Po pierwsze, ponad wszelką wątpliwość PAX współpracował z komunistami z niewymuszonej woli jego kierownictwa. Do 1989 r. zawsze wchodziło w skład obozu władzy bez względu na to, jaką nosił akurat nazwę: Frontu Narodowego (Bieruta), Frontu Jedności Narodu (Gomułki) czy Patriotycznego Ruchu Ocalenia Narodowego (Jaruzelskiego). Jego członkowie zasiadali w sejmie PRL w kole poselskim „Pax”, zrzeszającym parlamentarzystów bezpartyjnych, lecz posłusznych PZPR. Z drugiej strony komuniści traktowali Stowarzyszenie do pewnego stopnia nieufnie, o czym świadczy zwalczanie przez aparat fiskalny prywatnej działalności gospodarczej twórcy i wieloletniego szefa Bolesława Piaseckiego (1915-1979), a przede wszystkim mord na jego nastoletnim synu, dokonany przez bezpiekę w 1957 r. Niektórzy historycy twierdzą, że zbrodnia stanowiła akt zemsty za przedwojenną część biografii Piaseckiego. W latach 1935-1939 przyszły prezes PAX stał na czele Ruchu Narodowo-Radykalnego (zwanego też ONR-Falangą), który zwalczał komunistyczną i komunizującą lewicę metodami zbrojnymi.
Na płaszczyźnie religijnej PAX budzi równie wielkie wątpliwości, co na płaszczyźnie politycznej. Stowarzyszenie uczestniczyło w zabiegach komunistów podejmowanych z zamiarem rozbicia polskiego duchowieństwa, wspierając i promując kapłanów „postępowych społecznie”, czyli, innymi słowy, gotowych kolaborować z reżimem. Fakt te należy bez wątpienia do czarnych (czy raczej czerwonych) kart w historii Kościoła, podobnie jak działalność ruchu „księży-patriotów”, komisji księży przy ZBoWiD oraz kół księży przy upaństwowionej przez komunistów fundacji Caritas. Co więcej, przed Vaticanum II wydawany przez PAX tygodnik „Dziś i Jutro” i książka Piaseckiego „Zagadnienia istotne” zostały umieszczone na indeksie ksiąg zakazanych przez Święte Oficjum; później natomiast Stowarzyszenie z oddaniem zaangażowało się w upowszechnianie posoborowych nowinek religijnych. Jeśli jednak spojrzeć na listę publikacji Instytutu Wydawniczego „Pax”, problem nie przedstawia się już tak jednoznacznie. Oczywiście, Instytut wydawał i rozpowszechniał pozycje propagandowe – jak wspomniane „Zagadnienia istotne” Piaseckiego, stanowiące swoisty manifest katolickiego stalinizmu (sic!) – a także pisma katolickich progresistów (Jakub Maritain) czy wręcz heretyków (Piotr Teilhard de Chardin). Lecz dzięki niemu w komunistycznym państwie mogły się również ukazać dzieła pisarzy konserwatywnych, jak Gilbert Keith Chesterton (1874-1936) i Graham Greene (1904-1991), a nawet reakcyjnych, jak Jan Papini (1881-1956), oraz wartościowe opracowania naukowe z zakresu myśli konserwatywnej (m.in. „Konserwatyści a niepodległość” Marcina Króla i antologia „Stańczycy” pod jego redakcją).
Co do oskarżeń o agenturalność pod adresem działaczy Stowarzyszenia, to przewinęli się przez nie różni ludzie. Największą rolę odegrali dawni oenerowcy, którzy podczas wojny walczyli z oboma okupantami w szeregach konfederacji Narodu i jej Uderzeniowych Batalionach Kadrowych wchodzących w skład AK, a po jej zakończeniu przystali na kolaborację z bolszewikami: Piasecki, jego następca na stanowisku szefa PAX Ryszard Reiff (ur. 1923) oraz osławiony dowódca przedwojennych bojówek RNR Zygmunt Przetakiewicz (1917-2005). Oprócz nich w Stowarzyszeniu funkcjonowali też ludzie sterowani przez bezpiekę, jak wieloletni agent SB prof. Andrzej Micewski. Nie jest za to prawdą stare twierdzenie o agenturalności Piaseckiego, powtórzone ostatnio przez p. Waldemara Łysiaka w znakomitej skądinąd książce „Rzeczpospolita kłamców – Salon”. Według obecnego stanu badań Instytutu Pamięci Narodowej nie istnieją żadne dowody współpracy Piaseckiego z sowieckim bądź polskim aparatem bezpieczeństwa. Nietrudno wreszcie znaleźć w Stowarzyszeniu lewicowych karierowiczów. Najsłynniejszym z nich pozostanie z pewnością Tadeusz Mazowiecki (członek PAX w okresie 1946-1955). W 1953 r., kiedy toczył się pokazowy proces biskupa Czesława Kaczmarka i jego współpracowników, oskarżonych oficjalnie o pracę dla hitlerowców i amerykańskiego wywiadu, Mazowiecki posłusznie szkalował torturowanego biskupa w swoich artykułach prasowych. Podsumowując, motywacje ludzi PAX – ideologiczne, oportunistyczne lub inne – zasługują na potępienie.
Oddzielny od oceny Stowarzyszenia problem stwarza ocena jego spiritus movens – Bolesława Piaseckiego. Ciąży na niej wieloletnia (1945-1979), a więc niewytłumaczalna chęcią ratowania życia, a przy tym zupełnie dobrowolna (jak sam zapewniał nie tylko publicznie, ale i w prywatnych rozmowach z przyjaciółmi), więc tym bardziej haniebna kolaboracja z komunistycznym totalitaryzmem. Nastąpiła ona jednak po kilku latach bohaterskiej walki zbrojnej i konspiracji przeciw okupantom i niemieckim, i sowieckim. Natomiast przedwojenna działalność Piaseckiego jako Kierownika Głównego ONR-Falangi wywołuje u prawicowców rozmaite reakcje, od zdecydowanej krytyki (np. Janusz Korwin-Mikke) po fascynację tym najbardziej obok Korneliusza Codreanu (1899-1938) bezkompromisowym pogromcą lewactwa w Europie Środkowo-Wschodniej.
Wracając zaś do właściwego tematu, osąd Stowarzyszenia PAX nie wydaje się łatwy, nawet po wielu latach, nawet dla „oszołoma”, „zoologicznego antykomunisty” i „chorego z nienawiści” zwolennika lustracji – za jakiego się uważam. Jako całokształt jego historia pozostaje historią współpracy z komunistycznymi katami Polski w ich diabelskiej robocie. Mimo to nie godzi się zapominać, że po 1956 r. w mrokach rzeczywistości PRL PAX stwarzał możliwości – rzecz jasna niewielkie i ściśle kontrolowane – istnienia względnie niezależnego życia intelektualnego. Stąd wniosek, aby poza ogólną i jasną oceną roli Stowarzyszenia badać perturbacje związanych z nim osób starannie oraz bez nieostrożnych uproszczeń.