Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Jean Tulard: „Joseph Fouché” (Pierwsza Restauracja)

„Joseph Fouché” (Pierwsza Restauracja)

Jean Tulard

Pod nieobecność Fouchégo to Talleyrandowi przypadła rola arbitra w momencie upadku Cesarstwa. Napoleon ufał mu jeszcze mniej niż księciu Otranto. W razie wyjazdu władz ze stolicy Talleyrand miał towarzyszyć radzie regencyjnej, w żadnym wypadku nie zostawać w Paryżu.

Wieczorem 28 marca 1814 roku, w obliczu zbliżających się sił sprzymierzeńców i w wyniku nalegań Józefa Bonapartego, który odczytał list Napoleona z 16 marca, rada, w której posiedzeniu uczestniczyli Cambacérès, Lebrun, Talleyrand, przewodniczący Senatu i główni ministrowie, postanowiła wyjechać, nim dojdzie do otoczenia miasta.

Talleyrand od razu zauważył błąd, jaki popełnił Józef Bonaparte. Dogadawszy się z Pasquierem, wystrychnął na dudka Savary’ego, który ponaglał go do wyjazdu. Pasquier opowiada w swoich pamiętnikach, jakim sposobem, zgodnie z wcześniej ustalonym planem, „Talleyrand został zatrzymany w punkcie kontrolnym des Bons-Hommes, w wiosce Chaillot, gdzie znajdował się pan de Rémusat wraz ze swoją kompanią, i bardzo uprzejmie poproszony o zawrócenie do domu [nie mógł odnaleźć paszportu], co też uczynił bez wstrętów”1. Czy sprawę załatwiono by inaczej, gdyby na czele policji stał Fouché, którego ta komedia by nie zwiodła? Od tego momentu wydarzenia nabierają tempa. Paryż skapitulował wieczorem 30 marca; nazajutrz wojska sprzymierzone wkroczyły do stolicy.

„Jeśli Paryż opowie się za królem, prowincja uczyni to samo”, twierdził agent rojalistyczny Gain de Montagnac. Schwarzenberg, który dowodził wojskiem austriackim, powiedział to jeszcze dobitniej: „W zaistniałych okolicznościach to miasto Paryż ma przyspieszyć nastanie pokoju na świecie”.

Pierwszego kwietnia Nicolas François Bellart, członek rady generalnej, doprowadza do przyjęcia przez rzeczoną radę proklamacji wzywającej do przywrócenia rządów monarchicznych w osobie Ludwika XVIII. Jednocześnie Talleyrand tworzy rząd tymczasowy; w jego skład wchodzą Emmerich Joseph von Dalberg, Arnail-François Jaucourt i Pierre Riel de Beurnonville, którzy są mu oddani, oraz rojalista opat de Montesquiou. Drugiego kwietnia Senat z inicjatywy Talleyranda ogłasza upadek Napoleona. Ten abdykuje po raz pierwszy 4 kwietnia na rzecz króla Rzymu i ponownie 6, tym razem bezwarunkowo. Tego samego dnia cesarski Senat, przebudziwszy się z długiego letargu, wzywa Ludwika XVIII na tron Francji. W trosce o zachowanie własnych korzyści ten sam Senat szybko redaguje konstytucję, zgodnie z którą wszyscy senatorowie będą członkami nowego Senatu, przez co sam siebie dyskredytuje.

Po tych kilku faktach widać, jak bardzo zmienił się krajobraz polityczny w zaledwie kilka dni. Joseph Fouché pojawił się w stolicy dopiero 8 kwietnia. Był wściekły. Jego atuty, Murat i Bernadotte, były już bezużyteczne. Urząd ministra policji zgarnął jego dawny podwładny Jules Anglès, mianowany już 3 kwietnia przez Talleyranda i rząd tymczasowy. Wreszcie powrót Ludwika XVIII nie mógł go nie niepokoić: istniało ryzyko, że wypłynie jego przeszłość królobójcy. Gdyby znajdował się w Paryżu, mógłby pokierować Senatem i nastrojami ulicy w inną stronę niż ku restauracji Burbonów.

W obliczu faktów dokonanych osiągnął tyle, że mógł przysłuchiwać się debatom rządu tymczasowego – trzeba jednak przyznać, że Talleyrand dopuścił do nich osoby, którym chciał schlebić. Czyż Fouché nie był senatorem i ministrem stanu? „Kiedy pewnego dnia wszedłem do sali rady, zastałem tam pana Fouchégo, rozgościł się, jakby był jednym z filarów dzieła, które usiłowaliśmy wznieść – opowiada Pasquier. – Pan de Talleyrand, któremu jego pojawienie się musiało sprawić przykrość, mimo to nie potrafił odmówić mu tego dowodu zaufania, którym obdarzył już wielu innych. Ta jego swoboda zachowania była przyczyną jednej z pretensji opata de Montesquiou i jednym z powodów jego częstych nieobecności na posiedzeniach”2.

Trzynastego kwietnia Fouché pojawił się w Senacie, gdzie zawsze miał silne wpływy. Za jego sprawą senatorowie postanowili, że sam Senat przyzna namiestnictwo królewskiemu bratu, hrabiemu d’Artois. Dla Fouchégo to wymarzona okazja, by zbliżyć się do agenta hrabiego, barona de Vitrolles. Urzeczony baron stanie się jednym z jego najżarliwszych obrońców u boku Burbonów. Istotnie, Vitrolles miał problemy z uzyskaniem uznania dla władzy hrabiego d’Artois. Właśnie odpierał argumenty przeciwników, kiedy przerwał mu nieznany mu mówca. Sam Vitrolles opowiada:

„»Ma pan coś lepszego do zaproponowania? – zapytałem go. – Z pewnością – odparł. – Jest tylko jeden sposób na pokonanie tej trudności: niech Senat sam nada panu hrabiemu d’Artois namiestnictwo królestwa«.

Wtenczas rozpoznałem mego rozmówcę, był to Fouché we własnej osobie. Znałem go z widzenia; nie wiedziałem, że jest w Paryżu. Sądziłem, że przebywa gdzieś daleko; przybył poprzedniego dnia. Dostrzegłem wyraźnie pułapkę nastawioną na nasze pryncypia, jaką była inicjatywa senacka eliminująca królewskie przekazanie pełnomocnictwa. Lecz to było już coś; i ta propozycja nie wywołała obiekcji, bo wysunął ją Fouché. Podszedłem do niego i zaciągnąłem do okiennej wnęki. »Przynajmniej ma pan konkretny pomysł – powiedziałem. – Do tej pory przedstawiono mi tylko rzeczy niemożliwe. Jesteśmy cierpliwi, bo świadomi naszej siły i ugoda wydaje się nam najlepsza. Nie chcę wyrokować, jak Monsieur ustosunkuje się do pańskiego zaimprowizowanego pomysłu; ale gdyby zgodził się na podobne rozwiązanie, kto nam zagwarantuje, że Senat by je zaaprobował? – Ja – energicznie odparł Fouché. – Ja, jeśli hrabia d’Artois zgodzi się poczynić deklarację zasad, która zadowoli umysły. – O jaką deklarację panu chodzi?«.

Zakłopotany, nie chciał mi odpowiedzieć, zamiast tego wziął kartkę papieru i na marmurowym blacie stolika szybko zapełnił całą stronę swoim niestarannym pismem. Najpierw przeczytał ją mnie, potem pozostałym. Tekst był równie niepoprawny w formie, co mętny w treści. Jego zdaniem książę miał oświadczyć, że zapoznał się z aktem konstytucyjnym przywołującym jego dostojnego brata, że wiedząc, jakie są jego uczucia i pryncypia, nie obawiał się, że sprzeciwi się jego woli, gdy przysięgnie w jego imieniu, iż sam będzie przestrzegał i pilnował, by inni przestrzegali podstaw konstytucji, której artykuły były następnie pobieżnie wyliczone, łącznie z dziedziczeniem [tronu] i stałą dotacją Senatu. Po odczytaniu tekstu nikt nie zgłosił żadnej obiekcji. Wziąłem kartkę z rąk Fouchégo, lecz zobowiązałem się jedynie do przedłożenia Monsieur propozycji zaakceptowanej przez rząd tymczasowy oraz projektu deklaracji”3.

Fouchégo mało obchodziło, że Monsieur wprowadził do jego tekstu daleko idące zmiany, jak później stwierdzi ze zdziwieniem baron de Vitrolles. Najistotniejsze bowiem jest, że wrócił do gry politycznej, znów znalazł się w sercu intryg.

Następnym krokiem w kampanii pozyskiwania sympatii Burbonów było upublicznienie (z inspiracji Fouchégo) listu, który rzekomo napisał do Napoleona i w którym krytykował traktat z Fontainebleau4. „Kiedy Francja i część Europy znajdowały się u pańskich stóp, nieustannie ośmielałem się mówić panu prawdę. Dzisiaj spadły na pana nieszczęścia i znacznie bardziej lękam się, że pana zranię szczerą mową, ale jestem ją panu winien, bo jest dla pana przydatna, a nawet konieczna”. Po tym wstępie Fouché odradzał Napoleonowi osiedlenie się na wyspie Elbie. „Ludzie powiedzą, że nie zrezygnował pan z żadnej swojej pretensji; powiedzą, że skała Elby będzie dla pana punktem podparcia, dzięki któremu będzie pan znowu próbował podważyć świat”. Fouché zaleca Napoleonowi, by osiedlił się w Stanach Zjednoczonych: „Tam rozpocznie pan nowe życie wśród nowych jeszcze ludów; będą potrafiły podziwiać pański geniusz, nie obawiając się go”5. Były to słuszne uwagi. Słuszne także w opinii rojalistów, którym nie podobało się, że car Aleksander wybrał wyspę Elbę na miejsce pobytu Napoleona.

Fouchému pozostało jeszcze zaofiarowanie swych usług samemu królowi. O co go prosić, jak nie o Ministerstwo Policji? Prośba została zręcznie przedstawiona w postaci noty, w której Fouché przypominał przysługi, jakie wyświadczył starej szlachcie w czasach Cesarstwa, i wysuwał bardzo przekonujący argument: „Jeżeli Ministerstwo Policji zostanie powierzone wiernemu i staremu słudze króla, byłoby to niewątpliwie słuszne i sprawiedliwe, lecz nierozsądne; byłoby to nawet niebezpieczne, gdyż ten uczciwy człowiek, nawet przy założeniu, trudnym do spełnienia, że będzie w stanie zarządzać obecną policją we Francji, otóż ten uczciwy człowiek, powiadam, jak tylko obejmie urząd, będzie postrzegany przez całe jakobińskie stronnictwo jako narzędzie zemsty i wszyscy zamilkną, ukrywając swoje postępki w sposób nie do wykrycia, szczególnie dla kogoś, kto nie zna ich wybiegów; ponadto zwolennicy rządu Bonapartego będą się wystrzegać człowieka z dworską przeszłością; natychmiast będą wzywać do opozycji, przeciwko tyranii”. Wniosek jest następujący: w tej sytuacji właściwym człowiekiem jest Fouché6.

Niemniej Fouché nie został włączony do ministerstwa ukonstytuowanego 13 maja przez Talleyranda. Konieczna była reorganizacja, tym bardziej że znów rozgorzała zawzięta rywalizacja między różnymi służbami policyjnymi. Étienne-Denis Pasquier utrzymał się w prefekturze paryskiej policji, ale tylko dzięki temu, że przyłączył się do Talleyranda. Jego podwładni ze swej strony zabiegali o zachowanie stanowisk. Kiedy tylko hrabia d’Artois przyjechał do Paryża, Antoine-Auguste de Piis, który zdołał utrzymać się na stanowisku sekretarza generalnego prefektury od 1800 roku, przypomniał sobie, że swego czasu był koniuszym brata króla i czym prędzej zaofiarował mu swoje usługi. Czy prefekt mógł mieć mu to za złe?

Natomiast Pasquiera zaniepokoiło odkrycie, że ledwo hrabia d’Artois i Vitrolles rozgościli się w Tuileriach, szybko zorganizowali równoległą policję, do której zwerbowali dawnych tajnych agentów, jak Jean-Baptiste Dossonville, którego Fouché aresztował w 1804 roku7. Na czele tej prywatnej policji Monsieur postawił inspektora generalnego prefektury paryskiej policji, Pierre’a-Hugues’a Veyrata, którego Pasquier oskarżał o ściąganie haraczu od prostytutek i sklepikarzy. Veyrat pełnił już taką funkcję u boku Napoleona i Pasquier na darmo usiłował się go pozbyć8.

Już rankiem 31 marca Veyrat kazał uwolnić dwóch rosyjskich oficerów, którzy zostali zmaltretowani przez członków korpusu ochotniczego. Była to wyśmienita okazja, by zyskać w oczach zwycięzców. Potem Veyrat, który w sposób coraz bardziej otwarty dążył do zastąpienia Pasquiera na rue de Jérusalem, doniósł na niego Vitrolles’owi: prefekt miał ponoć rozdawać pieniądze na przedmieściach w celu wywołania powstania. W rzeczywistości były to zasiłki wypłacane najuboższym robotnikom, którzy padli ofiarą bezrobocia, z funduszy pochodzących z dzierżawy gier9. Pasquier postanowił z tym skończyć i rankiem 26 kwietnia wezwał Veyrata, by powiadomić go o odwołaniu ze stanowiska, podając jako przyczynę to, że Genewa, skąd Veyrat pochodził, została odłączona od Francji. Veyrat nie zgłosił sprzeciwu. Pasquier skorzystał z rozporządzenia, które likwidowało okręgi policji państwowej, by w ogóle zlikwidować stanowisko Veyrata.

Późnym wieczorem, o północy, kiedy kładł się spać, Pasquier otrzymał pilne pismo od Vitrolles’a: „Panie baronie, mam zaszczyt przekazać panu rozkaz Jego Królewskiej Mości zaprzestania wszelkich prześladowań panów Veyrat ojca i syna, inspektorów policji”. O siódmej rano Pasquier stawił się w Tuileriach, gdzie złożył dymisję, na wypadek gdyby Veyrat zachował urząd. Hrabia d’Artois bez wahania poświęcił swego tajnego agenta. Taką przynajmniej wersję wydarzeń podaje Pasquier w swoich pamiętnikach.

Było to jednak pyrrusowe zwycięstwo. Dni Pasquiera na rue de Jérusalem były bowiem policzone. Emigranci nie wybaczyli mu zjadliwych wypowiedzi wymierzonych w tych, którzy wybrali emigrację. Zarzucano mu, że załatwił odmownie Jeana-René-Pierre’a de Semallé, którego rojaliści przysłali do Paryża, aby zapewnić sobie jego wsparcie. Powolne tempo, w jakim uwalniał więźniów politycznych, czyniło go w najwyższym stopniu podejrzanym, zwłaszcza że w więzieniu Sainte-Pélagie narastało wzburzenie. Więźniowie polityczni poprzyczepiali sobie białe wstążki i takież kokardy i wznosili okrzyki: „Niech żyje król, precz z tyranem!”. Niepokoje przenikały na ulice, gdzie robotnicy żądali chleba i pracy. Lecz tym, co ostatecznie pogrążyło Pasquiera, była energia, z jaką poprowadził sprawę Maubreuila, oskarżonego o zamach na życie Napoleona10. Nazbyt gorliwe i zdecydowanie zbyt niezręczne dochodzenie mogło tylko wprawić hrabiego d’Artois i Talleyranda w zakłopotanie. Trzynastego maja Pasquier udał się do Tuilerii i tam dowiedział się od królewskiego faworyta, hrabiego de Blacas, że został zwolniony. „No cóż, panie Pasquier, muszę pana powiadomić o zmianie, która została uznana za właściwą, lecz w której nie powinien pan – królowi bardzo na tym zależy – dopatrywać się żadnej oznaki jego niełaski. W postanowionej obsadzie ministerstw nie zachowa pan resortu policji”. I niezwłocznie dodał, nie dając rozmówcy dojść do słowa: „Jego Wysokość zlecił mi zapytać pana, jakie stanowisko by panu najbardziej odpowiadało. Bezzwłocznie je pan dostanie”. Pasquier powiedział o Dyrekcji Generalnej Dróg i Mostów, stanowisku gorzej opłacanym, lecz wyższym. Tak delikatnie usunięty, opuścił prefekturę 18 maja11. Teraz jeszcze należało zagrodzić drogę do ministerstwa, tymczasowo zarządzanego przez Anglèsa, Fouchému, i to w taki sposób, by książę Otranto nie poczuł się urażony. Rozwiązanie, na które się zdecydowano, polegało na zlikwidowaniu ministerstwa i prefektury paryskiej policji i utworzeniu nowej instytucji, która przejęłaby funkcje ich obu: Dyrekcji Generalnej Policji. Pretekstów było kilka: miało chodzić o wygaszenie rywalizacji między oficjalnymi służbami policji, „odesłanie wielu spraw do departamentu spraw wewnętrznych, którego nigdy nie powinny były opuścić, nadanie większej niezależności i większego poważania administracji prefektów”.

Nowa instytucja wymagała nowego człowieka. Miejsce, którego pożądał Fouché, dostał Jacques-Claude Beugnot. Prawdę mówiąc, nie był zupełnie nowym człowiekiem, gdyż wcześniej był członkiem Zgromadzenia Prawodawczego i służył Cesarstwu. W momencie upadku Napoleona znajdował się w Lille, gdzie zastępował niedomagającego prefekta Duplantiera. Na pierwszym posiedzeniu rząd tymczasowy powołał go na stanowisko ministra spraw wewnętrznych. Jego działalność administracyjna ograniczyła się do wzniesienia gipsowego posągu Henryka IV na nasypie Pont-Neuf. W dniu 18 maja powierzono mu kierownictwo policji.

Saint-Edme nie oszczędza go w swoim zbiorze biografii ministrów policji, który ukazał się w 1829 roku: „Talenty pana Beugnota, ograniczające się niemal wyłącznie do zarządzania finansami, nie pozwalały żywić nadziei na to, że jego rządy w Dyrekcji Policji będą naznaczone czynami wielkiej wagi, i rzeczywiście nie były. Tymczasem nowy dyrektor uznał za stosowne dać do zrozumienia, że postrzega swoje ważne funkcje pod wzniosłym kątem, godnym męża stanu. Przyrównał policję do kropli oleju, która przenika trybiki rządu i sprawia, że pracują bezszelestnie. To porównanie, niewątpliwie trafne w oczach jego autora, wydało się śmieszne opinii publicznej, która je objaśniła słowami żołnierza złodziejaszka: »Trzeba oskubać kurę tak, by nie krzyczała«”12.

W rzeczywistości Beugnota odstręczały jego funkcje, które na dodatek nadawały mu rangę niższą od ministrów13. Gardził tajnymi agentami, przyrównywał ich do „tłuszczu, który brudzi i plami wszystkich, na których się rozlewa”.

Jego pomocnikiem był sekretarz generalny Saulnier, który piastował ten urząd już za Fouchégo. Policją paryską kierował zastępca sekretarza generalnego Piis – ten zachował stanowisko dzięki protekcji hrabiego d’Artois. Piis miał do pomocy trzech maîtres des requêtes, z których pierwszy zajmował się policją bezpieczeństwa, drugi – zaopatrzeniem, a trzeci – szpitalami i więzieniami. Personel prefektury się utrzymał: trzema szefami wydziałów wciąż byli Boucheseiche, Henry i Chicou. Natomiast czystka objęła służbę czynną. Miejsce Veyrata zajęli dwaj inspektorzy generalni: Foudras, nadzorujący tajną policję, oraz Frapillon, zajmujący się problemami władz miejskich. Usunięto siedemnastu komisarzy policji, głównie wywodzących się z sekcji rewolucyjnych, jak Taine, Bréon czy Dusser. Jednym z nowych komisarzy był Dossonville.

Wciąż działało wiele policji równoległych14: policja księcia d’Aumont, pierwszego szambelana, pana de Grammonta, hrabiego de Blacas, hrabiego d’Escars, księcia de Maillé, generała Maisona, księcia de Berry i generała Desperrières’a, jeśli zawierzyć ówczesnemu raportowi. Do tego jeszcze policja Monsieur, najważniejsza. Beugnot skarży się na nią jej szefowi Terrierowi de Monciel, który odpowiada mu, że jego policja jest przydatna, bo wiele dobrze urodzonych osób nie chce współpracować z policją oficjalną.

Czy Joseph Fouché, odsunięty od quai Voltaire, mógł przynajmniej liczyć na miejsce w nowej Izbie Parów, która zastąpiła Senat? Czystka w administracji objęła dawnych królobójców z Konwentu, którzy zostali usunięci zarówno z prefektur (Antoine Thibaudeau, Jean de Bry), jak i z wysokich stanowisk w wymiarze sprawiedliwości (Merlin de Douai musiał opuścić Sąd Kasacyjny). Wykluczenie królobójców z wyższej izby parlamentu rozumiało się samo przez się, jednak dziwnym trafem zażądano wyjątku dla Fouchégo. Ten miotał się, odbywał niezliczone rozmowy, pisał noty, artykuły, kreował się na królewskiego doradcę.

Biuletyn z 18 lipca 1814 (w którym nazwisko Fouché zostało skreślone i zastąpione tytułem książę Otranto) informował o liście Fouchégo do Monsieur, w którym dawny minister nawoływał prawdziwych rojalistów do nieufności wobec partii otaczającej Ludwika XVIII, „rojalistów tysiąckroć bardziej niebezpiecznych niż zdrajcy ze względu na ekscesy, jakich chcą się dopuścić, żeby wesprzeć partię króla”15.

Nazwisko Fouchégo bezustannie się pojawia w raportach Beugnota. Na przykład w biuletynie z 18 lipca: „Pan książę Otranto wyjechał wczoraj do swoich włości w Ferrières odległych cztery mile od Paryża. Od dawna zapowiadał swój wyjazd, ale nie wyjeżdżał. Tę zwłokę mogą tłumaczyć słowa, jakie przypisuje się jednej z najważniejszych postaci w państwie: »Proszę zostać – powiedziała ostatnio Fouchému ta osoba. – Nie minie osiem dni, a będzie pan ministrem policji. – Jestem znużony czekaniem, kiedy zostanę mianowany, wyśle pan do mnie posłańca, żeby mnie o tym powiadomić«”16. Fouché wrócił do Paryża 25 lipca. Co natychmiast odnotowała policja.

W raporcie z 28 lipca skomentowana została wizyta dawnego neapolitańskiego ministra policji u Fouchégo: „Książę Otranto zawsze był związany z Muratem. Nawet po przyłączeniu Neapolu do koalicji utrzymywał z nim bliskie kontakty w Italii. Już dawniej książę Otranto wiązał z Muratem nadzieje jako koniecznym następcą Bonapartego, kiedy ów przedsięwziął swoją szaloną ekspedycję do Hiszpanii, podczas której groziło mu, jak uważano, że zostanie zamordowany. Zresztą to właśnie (oraz jego zbliżenie z Talleyrandem, którego do tej pory był nieprzejednanym wrogiem) było prawdziwą przyczyną usunięcia pana księcia Otranto z jego drugiego ministerstwa: Bonaparte nie czuł się bezpieczny, mając u boku towarzystwo, które uważał za wrogie jego osobie”17. Jak widać, policja była dobrze poinformowana i wykorzystywała przeciwko Fouchému jego własną dokumentację.

Zasygnalizowała ponowne zbliżenie obu postaci w sierpniu. Talleyrand udał się wówczas do Ferrières, później, wieczorem 12 sierpnia, to Fouché spożył kolację u dawnego rywala. Wyglądało na to, że zawarty został nowy sojusz. „Zapewniono mnie – pisze Beugnot – że kiedy książę Otranto przebywa w Ferrières, prowadzi ożywioną korespondencję z Paryżem”18.

Wyjazd Talleyranda do Wiednia nie położył kresu jego kontaktom z Fouchém. Książę Otranto słał do przebywającego w Austrii wspólnika listy, w których bronił Murata albo krytykował niektóre decyzje Kongresu. Skazany na bezczynność, dużo pisał i rozmawiał. Ostrzegał Ludwika XVIII: „Jeżeli jeszcze przez kilka miesięcy nasze wybrzeża będą niestrzeżone, wiosna przyniesie nam wraz z jaskółkami i fiołkami Bonapartego”. Groźba udająca ostrzeżenie? Niektórzy współcześni twierdzą, że Fouché nie pragnął powrotu Napoleona. Może i tak, lecz zmuszony był przyjąć do wiadomości, że otoczenie króla nie dawało mu żadnego zatrudnienia, a to pod naciskiem, jak mówiono, księżnej d’Angoulême, wrogiej królobójcom.

Kiedy Beugnot zrezygnował z urzędu 3 grudnia 1814 roku, na jego miejsce powołano nie księcia Otranto, lecz dawnego tajnego agenta kontrrewolucji, Dandrégo, który swego czasu był członkiem Konstytuanty, gdzie dość szybko przesunął się z centrolewicy na prawo. Kiedy zgromadzenie zakończyło prace, Antoine-Balthazar-Joseph Dandré razem z firmą Cinot-Charlemagne otworzył sklep spożywczy. Sklep służył mu za parawan i alibi dla rozmaitych misji w charakterze tajnego agenta Ludwika XVI. Został zdemaskowany, 24 stycznia 1792 roku splądrowano jego sklep, uciekł zatem do Anglii i potem do Niemiec. Książęta na emigracji powierzyli mu kierownictwo operacji mających na celu przywrócenie we Francji monarchii. Za Dyrektoriatu udało mu się zneutralizować obiekcje policji i zostać wybranym do Rady Pięciuset. Będąc członkiem Klubu Clichy, utrzymywał częste kontakty z Pichegru i Barthélemym i nadal działał na rzecz restauracji. Jednak przy okazji zamachu stanu z 18 fructidora wyprzedził go Barras i Dandré musiał uciekać do Niemiec. Tam zorganizował z pomocą angielskiego ministra Williama Wickhama agencję rojalistyczną w Bayreuth, której szefostwo zostało aresztowane w 1801 roku. Wszystkie przechwycone papiery zostały opublikowane w czasach Konsulatu, a rola Dandrégo – ujawniona. Spalony agent przeniósł się do Polski, potem do Wiednia. Wrócił do Paryża w 1814 roku, najpierw był intendentem posiadłości koronnych, a potem przejął od Beugnota kierownictwo policji. Mianowanie Dandrégo zrujnowało nadzieje Fouchégo, który w czasach Konsulatu był jego wrogiem. Co dziwne, zręczny spiskowiec okazał się miernym policjantem. Nie zdołał przewidzieć powrotu Napoleona i sprawił, że od grudnia do marca policja pogrążyła się w całkowitej bezczynności. Fouché skorzystał z pretekstu tej nominacji, by zdystansować się wobec monarchii. Coraz wyraźniej zdawał sobie sprawę z rosnącej niepopularności Burbonów.

Beugnot popełnił wiele niezręczności. Jego rozporządzenie dotyczące zakazu pracy w niedziele i dni świąteczne wywołało irytację handlarzy. Tak o tym pisał Saint-Edme: „Nałożone zostało prawdziwe embargo na wszystkie sklepy inne niż apteki, zielarnie, piekarnie, sklepy spożywcze, mięsne, wędliniarskie, garmażeryjne i ciastkarnie, które jako jedyne mogły być półotwarte, ale bez eksponowania czy wykładania na zewnątrz towarów. Do wyjątków nie zostały wliczone kawiarnie, tak więc tłum ich bywalców wykorzystał okazję tego barbarzyńskiego rozporządzenia do uprawiania satyry i zważywszy na fakt, że apteki stanowiły wyjątek, rozweselał się stwierdzeniem, że zamiast śniadań w kawiarni teraz będą śniadania na receptę”19. Kpiono także z jego rozporządzenia dotyczącego procesji i obligatoryjnego świętowania Bożego Ciała.

Zrozumiałe, że w takiej atmosferze nieustannie wzrastał niepokój właścicieli dóbr narodowych, pomimo gwarancji zawartych w Karcie Konstytucyjnej z 4 czerwca 1814 roku. Czy niektórzy księża nie domagali się z ambony zwrotu własności Kościoła? Wielu szlachciców szło w ich ślady.

Ludwik XVIII zwlekał z realizacją złożonych obietnic i nie unieważnił szczególnie niepopularnych podatków pośrednich. Zredukowana o połowę armia gniewnie pomrukiwała. Zwolniono czternaście tysięcy oficerów, lecz jednocześnie ponownie powołano muszkieterów i straż przyboczną. Słowem, stanęły naprzeciwko siebie dwie Francje: Francja emigrantów i Francja trójkolorowa.

Fouché był świadom panującego niezadowolenia. Choć Dandré obnosił się z dobrodusznym optymizmem, łatwo było zgadnąć, że Napoleon na Elbie został powiadomiony o niepopularności nowej władzy. Prawdopodobny był jego powrót. Ważne było zatem dla Fouchégo, żeby zbliżyć się do opozycji prowadzonej przez Hugues’a-Bernarda Mareta, księcia Bassano.

W Paryżu wrzało: wszelakiej maści spiskowcy się uwijali, a przyświecał im wspólny cel – obalenie Burbonów. Jedni opowiadali się za monarchią liberalną z księciem Orleanu w roli króla, inni zaś za regencją do czasu powrotu syna Napoleona z Wiednia. Republika miała zaledwie garść zwolenników. Fouché z łatwością negocjował z wszystkimi obozami, jednocześnie śląc noty do Ludwika XVIII i hrabiego d’Artois. Jego talent do intryg rozwijał się nieskrępowany, jako że książę Otranto nie miał żadnych zobowiązań wobec nikogo.

Pozornie Joseph Fouché żyje jak oderwany od polityki pan na włościach – większość czasu spędza z dala od Paryża, w Ferrières. Antoine Thibaudeau złożył mu tam wizytę i tak oto ją opisał: „W Ferrières życie płynie spokojnie. Właściciel nie był ani elegancki, ani rozrzutny, dla niego ważne były solidność i porządek. Zamek dobrze umeblowany, ale bez luksusów; były tam wygodne pokoje, dobrze zaopatrzony stół. Park, w znacznej części zalesiony, urządzono na modłę francuską; stare i piękne drzewa tworzyły okazałe aleje i dawały wspaniały cień. Ogrody warzywne i sady rodziły owoce i warzywa w wielkiej obfitości. Były też rozległy staw i łąki. Z tej rezydencji były minister, książę Otranto, którego tutaj i w okolicy tytułowano Monseigneur, zarządzał kilkoma innymi zamkami i parkami, farmami, lasami, których nabycie, jak mi powiedział, kosztowało go sześć milionów. Piękne marzenie, które stało się rzeczywistością dla Fouchégo z Nantes, ojca oratorianina, przybyłego do Konwentu z płaszczem i bez szpady”.

Nie można powiedzieć, by Thibaudeau był nadmiernie pobłażliwy. Jednak niuansuje swoją krytykę: „Ziemska fortuna nie wzbijała Fouchégo w pychę, niemniej przydawała mu pewności siebie. W obejściu był prosty i naturalny, życzliwy wobec swoich gospodarzy i wyrozumiały w interesach. Osobiście załatwiał z nimi sprawy, na ile było to możliwe”.

W 1814 roku w Ferrières Fouché zażywał prostych przyjemności. „Jego jedyną rozrywką, jedyną przyjemnością, były piesze spacery. Uzbrojony w trzcinową laskę ze złotą rączką, ciągnąc za sobą rodzinę i towarzystwo, długimi krokami przemierzał swoje włości, nie docierając do ich granic. Goście mogli oddawać się polowaniom i grze w bilard; on sam nie brał udziału w tych rozrywkach. Kiedy wszyscy byli zgromadzeni w salonie, rozmowa była lekka i swobodna; książę odbywał poważne rozmowy tylko w cztery oczy. Obecność dzieci sprawiała, że wieczory były hałaśliwe. Książę był dobrym ojcem, pozwalał im na wszystko i radował się, przypatrując ich zabawom. Nie lubił długich, bezczynnych wieczorów; kiedy poczuł się senny, wszyscy wcześnie kładli się spać. Zachowywał się naturalnie; obserwując jego zwyczaje, odnosiło się wrażenie, że to patriarcha”.

Towarzystwo w Ferrières też nie było wyszukane: poza Thibaudeau, znajomym z Konwentu, gościli tam Maurice-André Gaillard, doradca na dworze króla, dawny oratorianin, „człowiek rozsądny, dyskretny, miły w obejściu, łączący w sobie subtelność i poczciwość”, według Thibaudeau; Hippolyte Lecomte, inny oratorianin, zwany hrabią Sceaux, bo kupił tę książęcą rezydencję dzięki ogromnej fortunie, „jaką zgromadził za sprawą swej przedsiębiorczości i skrajnej oszczędności”; Louis Jullian, który wykonał dla Fouchégo kilka misji we Włoszech i któremu książę Otranto zlecał teraz pisanie; wreszcie sąsiad, młynarz Chabaneaux, z którym Fouché „robił rolnicze interesy”, jak zapewnia Thibaudeau.

Dawny prefekt konkluduje: „Fouché żyłby w swoim zamku spokojnie i w pewnej mierze zapomniany, gdyby potrafił znieść spokój i zapomnienie. Nękała go jednak potrzeba działania, chciał, żeby było o nim głośno, nie mógł przyzwyczaić się do myśli, że jego rola się skończyła, tak więc czas mu schodził na snuciu planów, pisaniu, prowadzeniu korespondencji”20.

Jean Tulard, Joseph Fouché

Czy był zamieszany w spisek północny? Niektórzy w to wątpią. Tymczasem wydaje się, że odegrał w nim ważną rolę21. Generał Exelmans napisał list do Murata, w którym dał wyraz niezadowoleniu armii. List został przechwycony, Exelmans stanął przed radą wojenną w Lille i ostatecznie uniewinniony. Sprawa zdenerwowała oficerów, którzy za Restauracji zostali odprawieni na emeryturę z połową wynagrodzenia (les demi-solde), i garnizony północne, zwłaszcza 16. dywizję. Uaktywnili się zwolennicy Napoleona. Thibaudeau twierdzi w swoich pamiętnikach, że doszło do zbliżenia z Fouchém. „Główny przywódca partii, książę Bassano, będąc bardzo niezadowolony, że ludzie Rewolucji działają na własną rękę, powiedział mi o swoim pragnieniu, żeby nawiązać bliższy kontakt z Fouchém, którego uważał za ich przywódcę”.

Podobno książę Otranto podzielił się swoimi refleksjami z Maretem: „Rewolucjoniści nie chcą ponownie znosić jarzma cesarza. Wróciłby wcale nieuleczony ze swojego despotyzmu i swej ambicji. Dobrze pan wie, że mocarstwa boją się go jeszcze bardziej niż Republiki. Wkrótce wszystkie nas zaatakują. Czy byłby w stanie się im oprzeć? Czy Francja by go zechciała? Prawdę mówiąc, nie sądzę. – Nie podzielam pańskiej opinii – odparł Maret. – Okoliczności bardzo się zmieniły. Zarysowuje się rozłam wśród mocarstw. Na przykład Austria… – Wejdę panu w słowo i szczerze wyjaśnię moje stanowisko. Widzę tylko jedno rozwiązanie, które może pogodzić rewolucję, monarchię, interesy dynastii Bonapartów i które odpowiada Austrii i mogłoby uzyskać akceptację mocarstw. To regencja. Mam powody mniemać, że Metternich byłby jej przychylny. To już tylko wybór między Napoleonem a jego synem”. Jednak Maret nie chce się wypowiadać bez zgody Napoleona22.

Fouché nie lekceważy groźby rewolty wojskowych. Armia północna jest gotowa do marszu na Paryż. Drouet d’Erlon, Daumesnil, Lefebvre-Desnouettes na czele 16. dywizji, podobnie jak Lallemand z departamentu Aisne, należą do ruchu.

Fouché obawia się powrotu Napoleona z Elby, a przeczuwa, że do tego dojdzie, i wie, że to wyeliminowałoby opcję regencji z radą, na której czele stałby Eugeniusz de Beauharnais. Obawia się, że z Neapolu Murat ułatwi cesarzowi opuszczenie wyspy. Pierwszego lutego 1815 roku pisze do niego dziwny list: „Wystawia pan moje przywiązanie na ciężką próbę, żądając ode mnie opinii na temat właściwego postępowania wobec Napoleona w stosunkach, jakie może pan z nim utrzymywać podczas jego pobytu na Elbie. Nie powinien pan ich opierać na jego nieszczęściach. […] Wydaje się, że pańskie obowiązki jako króla, o których być może za bardzo pan pamiętał w epoce, kiedy otrzymałem zadanie mówienia panu o obowiązkach wobec ojczyzny, poszły w zapomnienie. Na co B [Bonapartemu] skrupuły, jakie pana dziś naszły? […] Obecnie nic już pan nie może zyskać na powrocie do Napoleona. Ludzie, którzy mówią panu, że okrywa się pan hańbą, porzucając go, ci ludzie chcieliby po raz drugi pana zhańbić. […] Niech psy szczekają. Zaangażował pan swoją wiarę, ograniczył własną wolność, nie może pan już działać sam i wedle swej woli, może pan jedynie iść krok w krok z sojusznikami. […] Wiele razy w moim życiu nie miałem racji, popełniłem wiele błędów, ale nigdy nie byłem fałszywy ani zwodniczy”23.

Podczas gdy Maret wysyła Fleury’ego de Chaboulon na Elbę z zamysłem, by przyspieszyć powrót Napoleona, Fouché bardzo przytomnie wybiera opcję regencji Marii Ludwiki z radą, której przewodziłby albo Eugeniusz de Beauharnais (ten, jak się wydaje, wykpił się od tego), albo Murat, a w której skład weszliby Talleyrand i marszałek Davout, i on sam. Lecz natrafia na poważną przeszkodę: syn Napoleona jest przetrzymywany w Wiedniu. Thibaudeau jasno wypunktował słabości planu Fouchégo: „Regencja była ulubioną obsesją Fouchégo, bo liczył na to, że będzie w niej uczestniczył. Nie byłem całkiem przeciwny, ale nie sądziłem, by była możliwa. Nie mieliśmy Napoleona II; niemożliwe było, żeby Metternich okazał się na tyle dobrotliwy, by nam go przysłać. Poświęcił króla Rzymu w znacznie bardziej sprzyjającej sytuacji. Żeby zmusić Austrię do jego wydania, musielibyśmy pokonać jej wojska, wojska koalicji i na dodatek zaofiarować temu mocarstwu korzyści smutne i poniżające dla Francji. Fouché chętnie by zasiadł w radze regencyjnej z Austriakami u boku, zamierzając się ich pozbyć, gdy rada się umocni. Takie umocnienie byłoby trudne, gdyby cesarz żył nadal na Elbie. Kto by go powstrzymał przed ponownym sięgnięciem po tron? Gdyby przybył do kraju, wojska i lud poszliby za nim. Toczylibyśmy wojnę z ojcem w imieniu syna? Gdybyśmy się na to poważyli, czy nie byłoby oczywiste, że regencja zmierzałaby do skandalicznej porażki? Regencja zakładałaby obalenie Burbonów. Jak tego dokonać? Wydawało się, że Fouché liczył na opinię mas, którą podtrzymywali ludzie Rewolucji i która w końcu by zwyciężyła”24. Dzięki brakowi koordynacji partii opozycyjnych książę Otranto mógł mieć przynajmniej nadzieję na sterowanie spiskiem północnym według swojego upodobania, nie zrywając stosunków z Burbonami.

Przybijając 1 marca do Golfe-Juan, Napoleon dokumentnie pomieszał szyki Fouchému. Książę Otranto dowiaduje się o powrocie cesarza 5 marca; nie jest zaskoczony, ale musi działać szybko. Myśli o utworzeniu rządu jedności narodowej, który mógłby nie dopuścić do powrotu Napoleona do Paryża albo wręcz przeciwnie, wesprzeć jego powrót. Zawsze trzeba działać na dwie strony.

Przede wszystkim trzeba przyspieszyć ruchy wojsk na północy Francji. Wieczorem 5 marca wzywa Lallemanda i nic nie powiedziawszy o lądowaniu cesarza, przekonuje go, że skoro dwór nabrał podejrzeń, to trzeba bezzwłocznie przystąpić do działania. Tej samej nocy Lallemand wyjeżdża do Lille. Siódmego Drouet d’Erlon, wykorzystując nieobecność marszałka Mortiera, wydaje jednostkom w regionie rozkaz natychmiastowego skierowania się do Paryża. Jednak spiskowcy nie ujawniają swoich zamiarów. Kilka regimentów opuszcza Lille 8 i 9 marca, ale powrót Mortiera zmusza Droueta do anulowania rozkazów. Z kolei Lallemand i Lefebvre-Desnouettes nie dają rady zdobyć La Fère. Spiskowcy dostrzegają, jak bardzo są osamotnieni, i ostatecznie rezygnują z dalszych działań. Fouché od razu przestaje interesować się przedsięwzięciem i zaciera ślady swego uczestnictwa. W rzeczywistości decydująca partia rozgrywa się w Laffrey i potem w Lyonie, gdzie Napoleon dociera 10 marca. Obyło się bez Fouchégo.

W Paryżu wiadomość o lądowaniu cesarza, opublikowana 7 marca w „Le Moniteur”, została przyjęta spokojnie, jednak rząd zaczyna wątpić w skuteczność swojej policji. Dandré wciąż stoi na czele Dyrekcji Generalnej, ale 14 marca zostaje wskrzeszona paryska prefektura policji i powierzona Bourrienne’owi, dawnemu sekretarzowi Napoleona, który odsunął go z powodu przeniewierstwa. Bourrienne nie ma złudzeń: „Od pierwszej chwili posłuszny byłem jedynie swej gorliwości w służbie króla, lecz zaczęło do mnie docierać, jak wielką odpowiedzialność przyjąłem na siebie, i zdjął mnie strach. Nagle wyniesiony do funkcji, których pełnienia się nie spodziewałem, muszę przyznać, że poczułem się raczej niepewnie”25. Bourrienne, mało skłonny do stawiania oporu, doradza ucieczkę.

W Tuileriach przemyśliwano o utworzeniu liberalnego rządu, złożonego z ludzi Rewolucji. Nazwisko Fouchégo pojawiało się na wszystkich ustach, zwłaszcza w otoczeniu hrabiego d’Artois. Blacas wezwał księcia Otranto na konsultację 12 marca; nazajutrz kanclerz Dambray odbył rozmowę z dawnym królobójcą. Czternastego w rezydencji Fouchégo dochodzi do następnego spotkania z Dambrayem, który składa ofertę utworzenia ministerstwa, wieczorem zaś do trzeciego spotkania z Dandrém. Fouché odmawia przyjęcia tak pożądanej ministerialnej teki. Uważa, że jest już za późno, że partia jakobińska przyłączyła się do Napoleona, którego powrót do stolicy jest nieunikniony. Cesarza niosą rewolucyjne nastroje, czego dowodzą okrzyki „Śmierć rojalistom!” i „Precz z księżmi!”. Fouché nic już nie może zrobić. Lecz później, kiedy z konieczności stanie u boku Napoleona, mógłby, tak sugeruje, nadal służyć królowi. Grać na dwie strony…

Tymczasem otoczenie hrabiego d’Artois nie ustępuje. W oczach rojalistów Fouché jest jedynym człowiekiem, który może uniemożliwić Napoleonowi wkroczenie do stolicy. Szczególna to satysfakcja dla księcia Otranto, jednak nie sprawia ona, by stracił zimną krew. Piętnastego na prośbę brata króla spotyka się z nim u księżnej de Vaudémont. Fouché podobno rzekł hrabiemu d’Artois: „Monseigneur, niech pan ratuje króla, ja zajmę się ratowaniem monarchii”. Jego program wskazuje, że nie wierzy w trwanie cesarstwa i postanawia się do niego przyłączyć, by łatwiej je zdradzić26. Może przytoczone słowa nie padły z jego ust, niemniej doskonale oddają strategię polityczną księcia Otranto.

Zaledwie kilka godzin po rozmowie z hrabią d’Artois, po której spotkał się jeszcze z Dandrém, Fouché został poinformowany na ulicy przez policjantów, że wydano nakaz jego aresztowania, a także aresztowania Davouta, Mareta i Savary’ego. Wcale niewystraszony książę Otranto bezczelnie stwierdził, że nie można aresztować ministra na ulicy i wrócił do swej rezydencji z policjantami depczącymi mu po piętach. Tam wdał się w dyskusję: od kiedy to Bourrienne jest prefektem policji? Ten nakaz jest podrobiony. Posłano do hrabiego d’Artois, który wydał się zaskoczony, potem do króla, który potwierdził prawdziwość nakazu. Tymczasem Fouché wyprowadził w pole policjantów, którymi kierował inspektor generalny Foudras: wyszedł przez okno, dzięki opatrznościowej drabinie pokonał mur oddzielający jego ogród od ogrodu królowej Holandii i stamtąd przez rue Taibout schronił się u Lombard-Taradeau, dawnego sekretarza generalnego ministerstwa. Ta wodewilowa ucieczka sprawiła, że wszyscy amatorzy żartów zapałali sympatią do Fouchégo. Ten zaś ukrywał się do 20 marca. Nie wydaje się, żeby Bourrienne szczególnie gorliwie starał się odnaleźć dawnego ministra policji.

Być może uzasadnienia tej zaskakującej próby aresztowania należy szukać w raportach dotyczących spisku północnego, gdyż nazwisko Fouché pojawiło się w papierach Lallemanda i Droueta d’Erlon. Lecz dlaczego Dandré nie uprzedził Fouchégo podczas ich spotkania? Czy zimna krew księcia Otranto i jakże łatwa ucieczka nie wskazują raczej na z góry obmyślony plan, by oczyścić „kartotekę” Fouchégo w chwili powrotu Napoleona27? Tym bardziej że Bourrienne, który był świadkiem wyjazdu króla w nocy z 19 na 20 marca, o czwartej rano opuścił Paryż, zostawiając Foudrasowi prefekturę policji bez żadnych instrukcji. Dandré wyjechał wcześniej – Fouché miał wolną rękę.

Jean Tulard, Joseph Fouché, tłumaczenie: Grażyna Majcher, seria: Biografie Sławnych Ludzi, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2021, ss. 320, oprawa twarda, ISBN: 978-83-8196-204-9.


1 É.-D. Pasquier, Mémoires…, op. cit., t. 2, s. 232.

2 Ibid., s. 350.

3 Eugène-François-Auguste Arnaud Vitrolles, Mémoires de Vitrolles, éd. Farel, Paris 1950–1952, t. 1, s. 386.

4 Traktat podpisany przez Napoleona 11 kwietnia 1814, w którym abdykował bezwarunkowo i godził się na wygnanie na wyspę Elbę (przyp. tłum.).

5 L. Madelin, Fouché, op. cit., t. 2, s. 306.

6 Ibid., s. 308.

7 Ernest d’Hauterive, Figaro-policier, un agent secret sous la Terreur, Paris 1928, epilog.

8 Id., Monsieur Veyrat [w:] Mouchards et policiers, op. cit., s. 139.

9 É.-D. Pasquier, Mémoires…, op. cit., t. 2, s. 336.

10 Pasquier pisze o tym w swoich pamiętnikach. Na ten temat patrz książki F. Massona i M. Garçona.

11 Taką wersję podaje w swoich pamiętnikach.

12 Saint-Edme, Biographie des lieutenants généraux…, op. cit., s. 358.

13 Patrz część jego pamiętników poświęcona Pierwszej Restauracji.

14 J. Aubert et al., L’État et sa police…, op. cit., s. 35–58.

15 Eugène Welvert, Napoléon et la police sous la Première Restauration d’après les rapports du comte Beugnot au roi Louis XVIII, Paris 1913, s. 67.

16 Ibid., s. 66.

17 Ibid., s. 94.

18 Ibid., s. 131.

19 Saint-Edme, Biographie des lieutenants généraux…, op. cit., s. 359. Jest tutaj gra słów: ordonnance to zarówno rozporządzenie, jak i recepta (przyp. tłum.).

20 Antoine-Clair Thibaudeau, Mémoires de A.-C. Thibaudeau, 1799–1815, Paris 1913, s. 425–427.

21 Walter Bruyère-Ostells, „Le Complot du Nord”, praca magisterska, Paris–Sorbonne, 1996.

22 A.-C. Thibaudeau, Mémoires…, op. cit., s. 430–432.

23 Sprzedaż kolekcji Roberta Schumana.

24 A.-C. Thibaudeau, Mémoires…, op. cit., s. 420.

25 L.-A. Fauvelet de Bourrienne, Mémoires…, op. cit., t. 5, s. 464.

26 L. Madelin, Fouché, op. cit., t. 2, s. 332.

27 A.-C. Thibaudeau, Mémoires…, op. cit., s. 457.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.