Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Przemysław Olszewski: „Siła i honor” — recenzja
Gdyby nie szum medialny wokół najnowszej płyty Pawła Kukiza pt. „Siła i honor”, najprawdopodobniej nie dowiedziałbym się o niej. Niestety czasy, w których piosenki „Nie samym chlebem człowiek żyje” czy też „Marsz KPN” można było usłyszeć w radiu, minęły. Mam nadzieję, że nie bezpowrotnie.
Już sama okładka przyciąga swoją stylistyką. Na czarnym tle barwy narodowe z dziurami jak po pociskach z karabinu. Wkładka utrzymana w tych samych kolorach. Ciekawym zabiegiem jest ułożenie jej nie w xiążeczkę, a w harmonijkę, jak to było zazwyczaj w pudełkach do kaset magnetofonowych.
Od pierwszych dźwięków płyta może się podobać. Jak to często bywa na płytach zespołu Piersi, pojawiają się góralskie rytmy („Tu moja góra”). Co prawda nie bardzo pasują do całego albumu, ale utwór nie jest długi i tak naprawdę zaczyna płytę. Pozostałe piosenki tworzą spójną całość. Kukiz nie boi się poruszyć problemu „wypędzonych” („Heil Sztajnbach”), przypomina o pomordowanych na wschodzie (bardzo dobry utwór „17 września”), ale także nie oszczędza współczesnych polityków („Homo politicus”). O tym, że na płycie znajdzie się „Obława” można było usłyszeć tu i ówdzie, niemniej wykonanie w klimacie Piersi może zaskoczyć przyzwyczajonych do interpretacji Jacka Kaczmarskiego. Dobrze, że Kukiz zdecydował się na kilka wolniejszych utworów. „Ratujcie nasze dusze” to dobre wyciszenie po „Obławie”, a przed „Boa”.
Nie sądziłem, że Paweł Kukiz po swojej współpracy z Janem Borysewiczem i wyśpiewywaniem, że tutaj jest jak jest, przekona mnie jeszcze do siebie. („Piracką płytę” kupiłem, bo podobała mi się „Piosenka z takim textem, żeby w radiu puszczali”.) „Siłą i honorem” Kukiz udowodnił mi jednak, że jak dawniej potrafi grać ostro. Czekam zatem na nową płytę Piersi i mam nadzieję, że się nie rozczaruję.
Paweł Kukiz, „Siła i honor”, Sony Music Entertainment, 2012.