Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Velay-o-Vivarais-Royal: Refleksje o świętej Genowefie
To właśnie dziś (szczególnie w diecezjach Francji) odbyło się święto świętej Genowefy. Brat Maksymilian Maria żywi wobec niej szczególną cześć, w związku z czym od samego rana opowiadał mi o niej z wielkim zapałem.
Święta Genowefa nie tylko przeżyła przełom wieków, ale też jej rola była niezwykle istotna dla wypełnienia planu Opatrzności Bożej dla Francji. Nie była ona jedynie, właściwie niemal anegdotycznie, pobożną kobietą, której modlitwa chroniła Lutecję, ale wraz z innymi ważnymi świętymi V wieku (takimi, jak święty Remigiusz, święty Wedast, święta Klotylda, a także święty Marcin w wieku poprzednim) zajmuje znaczące miejsce w tym, co należy nazwać „narodzinami Francji”.
Przychodzi więc na myśl pierwsza sprawa: Francja nie narodziła się z „nieśmiertelnych zasad ‘89 roku” (pretensjonalna frazeologia, która sprawia, że mam ochotę wystawić pazury i pokazać zęby!), nie jest córą „oświecenia”, nie jest nic dłużna domniemanym filozofom, ani lożom masońskim… ewentualnie dekadencję!
Francja narodziła się ze spotkania dwóch podstawowych elementów: katolicyzmu i monarchii frankijskiej. To spotkanie odbyło się w chrzcielnicy w Reims 25 grudnia 496 roku. Przed tą datą mieliśmy Galię: dekadencką, podzieloną… Od tej daty zaś zaczyna się prawdziwy proces – długi i mozolny, ale w pełni konstruktywny – unifikacji, pacyfikacji, organizacji, wzrostu i oddziaływania. Wiara katolicka i królestwo to podstawowe, zasadnicze (to znaczy należące do „esencji”) elementy Francji.
W konsekwencji czego możemy przyznać także, jak najbardziej logicznie, że szkodzenie tym konstytutywnym elementom (ich części lub całości), to szkodzenie istocie Francji. Ideologia pseudo-oświeconych, rewolucja i republika (która jest jej owocem) są fundamentalnie destrukcyjne dla samej natury Francji, są fundamentalnie antyfrancuskie.
Jako że żaden byt nie jest twórcą własnej natury, ale może jedynie pracować, by ją doskonalić, narody – z których każdy został wybrany przez Boga do wypełnienia określonego celu i z których każdy dostaje zatem od Boga pewne wezwanie – nie mogą w żadnym wypadku same decydować o tym, co czyni ich naturę i o tym, co sprawia, że są tu na dole, na Ziemi (czyż może się to odbywać przez powszechne wybory – czy to, co jest konstytutywne dla prawdy, miałoby być tym za zgodą większości?). Muszą się one jedynie zapoznać z Boskim planem i pokornie w nim uczestniczyć.
Postaci świętych, które wymieniłem, Opatrzność umiejscowiła w tym samym czasie koncentrując w nich swą łaskę, co pozwoliło na konwersję króla Chlodwiga I oraz na chrzest Francji. Były to osoby, które działały wspólnie i nierozerwalnie tak w sferze duchowej, jak i doczesnej – w sferze duchowej i doczesnej, ponieważ, nawet jeśli istnieje konieczna różnica pomiędzy nimi, nie istnieje możliwość ich separacji. Kościół musi być dla doczesnego społeczeństwa tym, czym jest dusza dla ciała. Gdy dusza zostaje oddzielona od ciała, oznacza to śmierć! Teoria rozdzielenia Kościoła i państwa jest doktryną: wprowadzenie jej w życie nie przyniesie nic innego, jak śmierć narodów. Klerycy – księża czy nawet biskupi – którzy, wbrew nauce poważanych papieży (bł. Piusa IX, a w szczególności św. Piusa X), uznają i głoszą zasadę rozdzielenia Kościoła i państwa są fałszywymi prorokami, prorokami śmierci.
Święci, którzy przygotowali i otaczali kolebkę Francji, były to głównie osoby, które przynależały do starożytnego świata, do końca imperium rzymskiego, ale nie byli oni ślepo przywiązani do przeszłości, nie trzymali się kurczowo modeli, które upadły, czy instytucji, które były w takim stanie rozkładu, że nie było możności ich restauracji. Byli przenikliwi, oświeceni, bystrzy, co pozwoliło im na przechowanie i przetransponowanie najważniejszego, bez żadnego złagodzenia czy wyparcia się, skorzystali z okoliczności (nigdy nie będących idealnymi), w których się znajdywali, tak, aby przesłanie Ewangelii zostało przekazane, otrzymane, przyswojone, rozprzestrzenione. W ich postawie nie było żadnego gorzkiego uginania się, ale raczej jakaś spokojna stałość, wiara bezkompromisowa i pełna gorliwości, nadzieja w pełni ponadnaturalna i wolna od błędu, uspokajająca dobroczynność. To właśnie są cechy autentycznej Tradycji.
tłumaczenie: Magdalena Marzec
Za: http://velay-o-vivarais-royal.blog.fr/2012/01/02/reflexions-a-12383987/ z 2 stycznia 2012 r.