Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Wywiad z Rosarium2
Czołem! Przede wszystkim powiedz nam, kiedy powołałeś do życia Rosarium2 i dlaczego wybrałeś takie właśnie nom de guerre.
Dobrze się zaczyna! Cóż, wcześniej – przed powstaniem tego projektu – eksperymentowałem z różnymi gatunkami muzyki i brałem się za różne projekty; wszystkie oparte były na odmiennych koncepcjach i miały różne nazwy. W tym samym czasie prowadziłem długie badania nad religią i filozofią. W pewnej chwili zdałem sobie sprawę z tego, że studiowałem wszystkie systemy duchowe i artystyczne z całego świata – poza własnym. Tak więc w roku 2011 zacząłem słuchać samego siebie i tworzyć własną muzykę, właśnie po to, by lepiej się w siebie wsłuchać.
Tak rozpoczął się projekt Rosarium2 i pojawiła się też sama jego nazwa. Wybrałem ją, ponieważ sądzę, że Różaniec to najpiękniejsza i najpełniejsza grupa modlitw spośród wszystkich istniejących, a także najlepsze kompendium katolicyzmu, jakie można mieć. Nazwa jest po łacinie, bo łacina to oryginalny język Różańca, a zresztą po prostu kocham ten język. Wykładnik potęgi «2» (dwójka) ma różne znaczenia: refleksję nad tym, jak cała energia, którą wkładasz w modlitwę, wraca do ciebie; nieskończoność, ale i pełność; rozkład przeciwieństw; spokój i w tym samym czasie ciągły ruch; wieczność.
Wydaje się, że – jeśli mówimy o elektronicznym aspekcie Twej muzyki – inspirujesz się w dużej mierze sceną glitch/click’n’cut. Czy to właściwa interpretacja Twoich dźwięków? Czy zgodzisz się z tym, że glitch i click’n’cut to muzyka, która doskonale opisuje nasze postmodernistyczne, stechnologizowane (hi-tech), cyfrowe społeczeństwo wieżowców ze szkła i stali?
Lubię używać „zakłóceń”, trzasków w mojej muzyce, lubię ciężkie brzmienia, szumy i sample lo-fi, ponieważ chcę odtwarzać stany mego umysłu w czasie medytacji i modlitwy – i czuję, że wszystkie moje wewnętrzne myśli zlewają się z tymi dźwiękami, które dobiegają z zewnątrz. Tak, żyjemy w świecie zdominowanym przez technologię, co niekiedy jest bardzo stresujące, ale łącząc to wszystko z modlitwą, możemy utrzymać właściwy stan – wszędzie i o każdej porze. To właśnie moje przesłanie – i moje życie.
Pochodzisz z Sardynii, a więc zapewne jesteś bliżej natury i pewnego rodzaju naturalnego spokoju niż ludzie z wieżowców wielkich miast. Powiedz nam zatem, czy Sardynia – jej kultura, historia i przyroda – jest jakąkolwiek inspiracją dla Ciebie?
Sardynia jest dobrze znana z powodu piękna swoich plaż, ale mamy także zielone góry z małymi miasteczkami, gdzie ludzie nie muszą kupować zdrowej żywności, bo po prostu sami ją uprawiają. Niestety są tu także toksyczne fabryki, wielkie tereny wojskowe i pełne anonimowości aglomeracje miejskie. Wszystko to daje mi natchnienie. Co do kultury i historii, to Sardynia ma bardzo silne podłoże katolickie i w moim rozwoju artystycznym oraz osobistym był to kluczowy czynnik.
Czy w jakiś sposób powiązany jesteś z tzw. sceną martial/neofolk, która czasami także jest zainteresowana chrześcijaństwem lub inspirowana przez nie? (Oczywiście wiemy, że częściej nawet inspirowana jest neopogaństwem).
Dzięki Internetowi jestem w kontakcie z pewnymi twórcami, którzy wykorzystują w swojej muzyce motywy chrześcijańskie, ale nie mogę powiedzieć, żebym był częścią sceny. Niestety kultura alternatywna, tak jak i mainstream, jest skażona błędnymi ideologiami, fetyszami seksualnymi, destrukcyjnymi nawykami i podobnymi rzeczami.
Twoja muzyka często ma bardzo repetycyjną strukturę. Dlaczego? Wiemy, że to odniesienie do Różańca, ale – jak zapewne wiesz – niektórzy ludzie w kręgach katolickich czy konserwatywnych mogą obawiać się każdego rodzaju „transu”.
Różaniec i litanie to pętle (loopy) – powstały po to, by wytworzyć pewien medytacyjny stan umysłu, a więc nie myślę, by ludzie, którzy codziennie praktykują te rodzaje modlitwy, mogli obawiać się repetycyjności mojej muzyki. Być może będą im przeszkadzać moje dekonstrukcje i osobiste interpretacje, ale na to nic już nie poradzę. Spotykałem się tak z pozytywnymi, jak i negatywnymi reakcjami, zarówno ze strony tradycjonalistów, jak i modernistów, ale było to nieuniknione.
Co sądzisz o idei restauracji katolickiej monarchii – albo raczej: katolickich monarchij – we Włoszech? Oczywiście nie mówimy o masońskiej i liberalnej monarchii Wiktora Emanuela (choć, jakkolwiek by patrzeć, był [prawowitym] królem właśnie Sardynii), ale o monarchiach prawowitych (jak Burbonów w Neapolu).
Tak jak powiedziałeś, doświadczenie monarchii w Italii nie jest zbyt godne upamiętnienia. Król i jego rodzina byli w istocie marionetkami w rękach zagranicznych sił, a na Sardynii wiemy o tym lepiej niż inni, ponieważ Sabaudowie wyeksploatowali naszą krainę, nim rozpoczęli podbój Italii. Wiem, że jest wiele argumentów za tym, by wspierać Burbonów, aczkolwiek w naszych książkach do historii raczej się wyśmiewa tę dynastię. Tym niemniej możesz być pewien, że bardzo niewielu ludzi jest obecnie zaangażowanych w ten ruch.
Pomijając fakty historyczne, myślę, że istnieje pewien szczególny powód, dla którego ludzie w Italii nie żywią zbyt dużego przywiązania do monarchii. Mamy bowiem już człowieka, który pełni funkcję króla – mianowicie papieża! Zgoda, że to wikariusz Chrystusa, że to duchowny, że się go wybiera i pochodzić może z dowolnej części globu etc., ale każdy tutaj (od sedewakantystów po wojujących ateistów) wie, że poniekąd jest jedynym i prawdziwym królem Włoch! Można powiedzieć, że tę samą funkcję pełni dla wszystkich katolików na świecie, i to prawda, ale we Włoszech mamy powiedzenie: dwa koguty nie mogą być razem w jednym kurniku!
Mam też na to pewne osobiste spojrzenie: królowie katoliccy, jak wszyscy inni, nie są wybieralni, ale – inaczej niż inni władcy – mają nad sobą, przynajmniej w teorii, króla (papieża), który jest wybieralny i realizuje cele na płaszczyźnie moralnej. Teraz we Włoszech, jak i w całej Europie i na świecie, mamy rządy sprawowane przez partie „demokratyczne” i liberalne – i robią one, co im się żywnie podoba, nie pytając o nic ludzi, ponieważ ich władza pochodzi od gigantów światowej gospodarki, których nikt nie wybiera. Stąd więc prawdziwa katolicka monarchia to poniekąd system bardziej demokratyczny (ze względu na pewien rodzaj powszechnej aprobaty i służby względem społeczeństwa) niż ten, który mamy teraz. Ciekawe, czyż nie?
Czy w obecnych czasach trudno jest być katolikiem na Sardynii? Czy na wyspie silny jest sekularyzm? A może zachowaliście jakieś stare tradycje i obyczaje?
Jak powiedziałem, Sardynia posiada mocny fundament katolicki, choć zeświecczenie i modernizm rozprzestrzeniły się tu – jak wszędzie w świecie Zachodu. Zachowaliśmy jednak wiele tradycyj, jak obchody Świętego Tygodnia w manierze hiszpańskiej, nasz język mówiony jest też bliższy łacinie, stąd łatwiej nam ją zrozumieć. Tym niemniej jesteśmy tu pod ścisłą kontrolą Rzymu, gdzie, jak zapewne wiesz, stare tradycje nie są dobrze postrzegane (w myśl pewnych postanowień Vaticanum II). Zapomnij więc o znalezieniu na Sardynii kościołów, w których księża celebrowaliby ryt trydencki.
Być może to zabrzmi zaskakująco, ale rzadko chodzę do kościoła, ponieważ msza Novus Ordo sprawia, że źle się czuję – wolę przychodzić na medytację, gdy kościoły są puste. Jedyna wspólnotowa aktywność religijna, w jakiej teraz uczestniczę, to modlitwa różańcowa po łacinie z grupą ludzi w różnym wieku i o różnym pochodzeniu. Spotykamy się raz w miesiącu w naszych domach i odmawiamy cały Różaniec. Nie wiem, czy jestem nietypowym tradycjonalistą, czy może wiernym postmodernistą, ale taka jest moja osobista droga do życia w katolickiej wierze i bycia częścią Kościoła.
Teraz czas na pytanie o bardziej technicznym charakterze: jaki sprzęt, instrumenty czy oprogramowanie wykorzystujesz do tworzenia dźwięków Rosarium2?
Używam hardware’u i software’u, ale najważniejszym czynnikiem w mojej muzyce jest humanware! Zaczynam od tego, co organiczne – jak mój głos, chóry, gitara etc., a potem przetwarzam te dźwięki i dodaję nowe przy pomocy urządzeń, które posiadam: samplerów, grooveboxów, smartfonów etc. Ostatecznie nagrywam wszystko na laptop, na którym edytuję i kończę dzieło za pomocą multitrackerów i innych programów. Czasami ta kolejność jest inna, inne mogą być też instrumenty, ale zazwyczaj idzie to takim właśnie torem.
Czy znasz (niekoniecznie osobiście – mam na myśli muzykę) jakichś artystów ambientowych, glitchowych, postindustrialnych, których inspiruje tradycyjne chrześcijaństwo Wschodu lub Zachodu? Czy mógłbyś jakichś zarekomendować?
Mogę polecić Spreu & Weizen z Niemiec – projekt ten gra martial industrial z bojowym, chrześcijańskim przekazem; [polecam też] Kraschau i Kriegsfall-U z Węgier, industrialne projekty o tematyce legitymistycznej i chrześcijańskiej; we Włoszech to np. Rose Rovine e Amanti (jeden z najlepszych zespołów neofolkowych obecnie), a także Jan Lindo Ferretti, exfrontman avant-punkowej grupy CCCP, obecnie pobożny piosenkarz katolicki. Jeżeli chodzi o artystów inspirowanych wschodnim chrystianizmem, polecam New Orthodox Line z Rosji. Zwracam także uwagę na moją wytwórnię Nihil Obstat.
Myślę, że w Twojej muzyce słychać spory postęp, Twój najnowszy album jest dużo lepszy od pierwszego. Chciałbym więc zapytać o plany artystyczne na najbliższą przyszłość.
Deo Gratias! Tak, być może ostatni album jest najlepszy, ale kocham je wszystkie – są jak moje dzieci.
Jedno z przedsięwzięć, jakie planuję na przyszłość, to zorganizowanie pokazu współczesnej sztuki sakralnej z pracami graficznymi i instalacjami innych artystów oraz tłem dźwiękowym skomponowanym przeze mnie. Poza tym mam parę pomysłów na profesjonalne wideoklipy do niektórych moich utworów, ale do tego będzie potrzeba pewnej puli pieniędzy, zobaczymy więc, jak to wyjdzie!