Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Jan Chrzciciel Cléry: Śmierć Ludwika XVI. króla francuskiego. Z opisaniem Ostatnich Dni Życia Jego w Więzieniu Temple

Śmierć Ludwika XVI. króla francuskiego. Z opisaniem Ostatnich Dni Życia Jego w Więzieniu Temple

Jan Chrzciciel Cléry

Do czytelnika.

Ktokolwiek ma Serce tkliwe nie może bez rozrzewnienia czytać tego pisma. Rzetelny Obraz Ludwika XVI. iest w nim, prawdziwym, prostym, y dokładnym okryślony piórem. Świadek oczewisty, y sługa przywiązany do Swoiego Pana, podaiąc do wiadomości publicznej ostatnie Dni Życia Jego, dostatecznie dał poznać, y charakter, y piękne Duszy Jego przymioty.

Polityk Rewolucyiny, y stronnik głów zagorzałych, nie znajdzie w tym piśmie smaku. Lecz dosyć iest być Człowiekiem moralnym, aby oddać hołd popiołom, najlepszego z królów y najlepszego z Ludzi.

Dzięki Bogu. że za odmianą rzeczy w Francyi, y Ci się odmienić muszą którzy maią tę słabość, każdej chwytać się nowości.

Ten co mimo wszelkiego spodziewania zaiął Tron Ludwika XVI. miał przyczynę ogłosić, że się iuż zakończył Rząd Rewolucyjny; byleby y on dotąd nie utrzymał się na Konsulowskim krześle.

Patrzącemu uważnym okiem na cały bieg Rewolucyi Francuskiey, na pobudki które Ją stworzyły, y na łańcuch okropnych Jej zdarzeń; cóż się w końcu okazuie? Sąż wymyślone lepsze Ustawy do uszczęśliwienia Człowieka?…. oprócz czczych słów nową formą okrytych, przyszlisz Ludzie do iakiego wyższego doskonałości Stopnia? iestże znaleziona, a tak krwawie szukana Wolność y Równość?… Nic się więcej nie stało, tylko że zamiast Familyi Burbonów pod Jmieniem Króla, zaczęła panować Familia Bonapartów, pod Jmieniem pierwszego Konsula, a śmierć Króla, Jego Żony, y Jego Krewnych, a śmierć w różnych rodzaiach tylu krociów Familii, a zawalona znaczna Część Europy y wszystkie prawie Morza mogiłami pobitych, a nie policzone y tak okropne dziesięcioletniej wojny skutki?…. na cóż to wszystko?…

Ludwik XVI. wskazany pod Guilotynę y Ludwik I. Król Toskański czyli Ertruryiski;.. iakże to sobie przeciwne dwa Obrazy? na tamtym chciano przeciąć kolej dalszych Królów, a na tym zdaie się chcieć znowu Ją zaczynać. — Nie dawno y Bóg, y Religia, y Xięża, wystawieni byli na pośmiewisko, hańby morderstwo y wzgardę; a dzisiaj to wszystko zaczyna być w modzie. Nie dawno to Jmie Jakubin, było zaszczytem y chlubą, dzisiaj (na szczęście rodzaiu ludzkiego) Jakubin, w samym Paryżu, stało się Jmieniem obelgi. —! Haec mutatio dexterae Excelsi.

Że w żadnym Narodzie, nie mógł nigdy Lud, sobą rządzić, i bydź naywyszym Panem; Solon, y Likurg, iuż dawno nas upewnili, lecz dzisiaj któż bardziej o tym przekonał, ieżeli nie Rzeczpospolita Francuska, która y po tylu mocnych usiłowaniach, y po tak krwawych Ofiarach, y po najpracowitszej nowych Filozofow kombinacyi, nakoniec uznać była przymuszoną, że nie może bydź tylko Jedna Głowa y Jeden u Styru Rządu.

Jeżeli nakoniec oddycha Francya pod Rządem umiarkowanego Pierwszego Konsula: Zasługuie przynaymniej na tkliwe wspomnienie śmierć Ludwika XVI. który, nie tylko umiarkowanym, ale najłagodniejszym był z Królów.

Śmierć Ludwika XVI.

Animus meminissi horret.
Virgil.

Dnia Siedmnastego Stycznia 1793. w Czwartek, JEgm. Pan de Malesherbes przybył o godzinie dziewiątej z rana: ia wyszedłem na Spotkanie Jego: zgineliśmy rzecze do mnie; Król iest wskazany na Smierć. — Jego Królewska Mość postrzegając wchodzącego Pana de Malesherbes, z skwapliwością powstał przeciwko niemu. Minister Ten rzucił się do nóg Krola y zdawał się bydź uduszonym od gwałtownego łkania, wcale przez kilka momentów nie mogąc mówić…. Podniósł go Król y przycisnął do Serca Swoiego z iak największą czułością. — JP. de Malesherbes opowiedział mu, zkąd idzie, y że wyrok Smierci ogłoszono przeciwko Niemu…. Król na te słowa żadnego wcale nie okazał poruszenia, a mężnym umysłem przewidując zaiadłość podburzonych, spokojnie przyjął to uwiadomienie; co go najwięcej w ten moment dotknęło, to była boleść y udręczenie tego zacnego Starca, którego Król uspokoić y cieszyć starał się. JP. de Malesherbes opowiedział Nayiaśniejszemu Pana iakim sposobem szły głosy w Jzbie, każdego z osobna, donosiciele, oskarżyciele, potwarcy osobiści, nieprzyjaciele, Krewni, Swieccy y Duchowni (a miedzy tymi pierwszy Syies) Reprezentańci nieprzytomni, wszyscy Ci wotowali; y mimo tak dzikiego y gwałtownego przestępstwa, wszelkiej praw formy, Ci którzy go na śmierć sądzili, (iedni niby iako przez wzgląd polityczny a w Jch widoku potrzebny, dla dobra Rewolucyi; drudzy zaś tak mniemaiąc, że Król był winnym;) nie przewyszali iednakże w swoich kreskach, tylko piąciu głosami. Wielu zaś z Deputowanych lubo na wyrok śmierci zgodziło się, chcieli jednakże y oświadczyli, aby ta była odwleczoną.

JP. de Malesherbes zabierał się do wyiścia, lecz Król prosił, y otrzymał to pozwolenie od tych co go strzegli, aby mu wolno było na osobności z nim pomówić, zaprowadził go więc do Swoiego Gabinetu, zamknął za Sobą drzwi, y prawie godzinę sam z nim się bawił. Potym go Nayiaśniejszy Pan odprowadził aż do przed pokoiu, obowiązał go ieszcze, aby dnia tegoż w wieczór wcześnie przyszedł, prosił oraz, aby Go nie odstępował w tych ostatnich Życia Jego momentach…. Ah iak mocno mnie przenika zmartwienie tego dobrego Starca! mówił do mnie Król powracając do Swoiego pokoiu, gdzie iuż na Niego czekałem.

Od tego czasu iak przybył JP. de Malesherbes, cały przeięty byłem okropnym drżeniem. Przygotowałem iednakże to wszystko, co było potrzeba do golenia się Królowi. Stoiący sam się namydlał, podawałem mu naliwkę z wodą, a przymuszaiąc tłumić we mnie pomieszanie, nie śmiałem podnieść oczów na moiego nieszczęśliwego Pana: przypadkiem spojrzałem na niego, y mimo moiej chęci, strumienie łez z moich rzuciło się oczów…. Niewiem czy mój stan w którym się znajdowałem, zrobił wrażenie Królowi y przypomniał mu smutne Jego położenie, gdyż gwałtowna bladość na Jego ukazała się Twarzy, Nos Jego y Uszy w tym momencie zbielały. — Na Ten widok drgały podemną Kolana, y ledwo się utrzymać mogłem na nogach. Król spotrzegaiąc tę moią słabość, wziął mnie za obie ręce mocno ie ścisnął, y rzekł do mnie pół głosem Trzeba mieć więcej męstwa. Ta wielkość Duszy Królewskiej zadziwiła przytomnych Jego stróżów: ia zaś chociaż milczałem, mój głęboki smutek był doskonałym tłumaczem moiego udręczenia; zdawał się on z czułością to przyimować…. Twarz Jego nabierała nowego ożywienia, ogolił się spokojnie y potém się ubrał.

Jego Królewska Mość powrócił do Swoiego pokoiu y bawił tam aż do obiadowej godziny iuż to czytaiąc iuż przechodząc się. Ku wieczorowi widziałem, że szedł do Gabinetu, gdzie się też ia udałem pod pozorem, że może iakiej tam ze mnie potrzebował usługi. Słyszałeś rzecze Król do mnie iaki wyrok przeciwko mnie ogłoszono? Ah Królu odpowiedziałem, miej nadzieię…. to przynajmniej musi mieć jaką zwłokę! JP. Malesherbes nie wątpi, ażeby nakoniec, ta proźba mogła bydź odmowioną. Nie szukam y niespuszczam się, na żadną nadzieję, odpowie mi Król…. lecz to mnie najbardziej martwi, że mój krewny Xiąże d’Orleans1 także wotował na śmierć moią…. Czytaj ten papier — to mówiąc — podał mnie Listę tych wszytkich ktorzy, dali wyrok na Smierć Jego, Ah Królu! cała publiczność bardzo na to szemrze. Wszyscy wierni poddani są za tobą. Ta garstka zbójców zprzysięgłych na twoie Życie powinna się lękać większej części narodu, który zawsze kochał swoich Krolów y między którymi Ty iesteś najlepszym. D. iest w Paryżu… mówią że Życzeń całey Armii on iest tłomaczem, y że się on ma oświadczyć przeciwko processowi, który czynią Waszej Krolewskiey Mości. Cały Lud oburzonym iest na tak haniebne y niegodziwe postępowanie Xięcia Orleańskiego. Pogłoska także rozchodzi się że Ministrowie Mocarstw zagranicznych razem wszyscy maią się udać do Konwencyi Norodowej. Nakoniec zapewniaią, że Konwencya bardzo się boi powszechnego poruszenia, do którego Lud iest przysposobionym. — Mnieby to mocno martwiło odpowie Król, gdyby to miało nastąpić, bo znowu wiele byłoby Ofiar. Co do mnie ia się nie boię śmierci, lecz nie mogę bez wzdrygnienia przewidywać okropnego Losu, który czeka po mnie moią familią.. moią żonę: y nasze nieszczęśliwe dzieci. Żal mnie także tych wiernych sług, którzy mnie nie odstąpili, tych Starców którzy nie mieli innego sposobu utrzymywania siebie tylko z szczupłej pensyi, którą ia Jm dawałem. Ach któż tych wszystkich będzie wspomagał… Kto wniść zechce w potrzeby biednych?… Przewiduję ia, że lud wystawiony na łup Anarchii stanie się Ofiarą wszystkich Fakcyi, zbrodnie po zbrodniach będą następować, a długie y krwawe niezgody rozszarpią nakoniec Francyią…. Po krótkim milczeniu rzekł dalej Król, o móy Boże! takaż więc iest dla mnie Nadgroda… którą mnie przeznaczono za tyle moich Ofiar, za te najlepsze y gorliwe moie chęci?… cóż iest, cobym opuścił y w czymbym nie dołożył największego moiego Usiłowania?…. dla uszczęśliwienia Francuzów?…. Przyjaciele moi wyrzucaią mi, że byłem Słabym!… za toż mnie więc trzeba odebrać Życie, że dla niewdzięcznych byłem dobrym?… Móy Clery… to domawiaiąc…. ściskał mnie za Ręce…. przeięty świętym uszanowaniem ia Jego Ręce hojnemi oblewałem łzami…. y w takim stanie przymuszony byłem oddalić się od Niego, bo Komissarze nadchodzący bronili dłuższej rozmowy.

Na próżno Król wyglądał z niecierpliwością przybycia Pana de Malesherbes, w wieczór pytał się mnie czy przychodził On do Więzienia udałem się z tym pytaniem do Komissarzy wszyscy mnie odpowiedzieli, że nie, to było, że go niedopuszczono.

W Piątek 18. Stycznia. Nie miał żadnej wiadomości od JP. de Malesherbes y bardzo był z tej przyczyny niespokojnym. Przypadkiem wpadł mu w ręce dawny Merkure2 Francuski, znalazł on w nim ieden Logogryf (czyli enigma) który mnie dał do odgadnienia. Na próżno starałem się trafić na słowo, nie mogłem go znaleść; iak to rzecze Król, nie znajdziesz tego słowa, ono iest iednakże bardzo do mnie w tym czasie stósowne, Słowo to; iest, Ofiara. Potym rozkazał mnie Król, abym szukał w Bibliotece tego Tomu historyi Angielskiej, w którym się znajdowało opisanie. Śmierci Karóla I. Przy tej okazyi pomiarkowałem y przekonałem się, że Król od Czasu osadzenia swoiego w Więzieniu Temple3 przeczytał dwieście piędziesiąt Tomów. Gdym mu przyniósł ten tom historyi Angielskiej, którego żądał, bawił się czytaniem aż do piątej godziny; w wieczór rozmawiaiąc z Jego Królewską Mością przekładałem moie uwagi, że ponieważ nie ma dotąd takiego zakazu, aby Jego Radni nie mogli przyiść y odwiedzać Jego Królewską Mość, przeto aby podał swoie w tej mierze Żądanie do Konwencyi Narodowey; przytomność onych może by się na co zdała Waszey Królewski Mości? Czekaymy ieszcze do iutra odpowiedział mi Król.

W Sobotę dnia 19. Stycznia, o dziewiątej Godzinie z rana, ieden z Municypalnych nazwiskiem Gobeau przyszedł do wieży z papierem w ręku y w towarzystwie Matheya dozorcy więzienia, który niósł papier, pióro y kałamarz. Municypalny rzekł do Króla, że ma rozkaz, aby pisał Inwentarz wszytkich meblów y innych rzeczy, które się przy nim znajduią. Król Jegomość nic nie odpowiadając tym Jchmościom zostawił mnie z niemi a sam się zamknął w Swoiej wieżyce.

Zaraz po oddaleniu się Króla Municypalny pod pozorem sporządzenia Inwentarza, przetrząsał z największą troskliwością wszystkie kąty a to — iak powiadał dla tego, aby był pewnym, ieżeli iaka broń, lub iakie żelazo nie iest ukrytém y zachowaném w Pokoiu Królewskim. Przystąpił potém do trzęsienia maluśkiego Biurka w którym Król Jegomość miał swoie papiery, zapobiegając gwałtownemu odbiciu, Nayiasniejszy Pan był przymuszonym otworzyć, y wyciągać wszystkie szufladki wyimuiąc z nich papiery, y dawać ieden po drugiem do przejrzenia temu Municypalnemu. W Jednej szufladce znajdowały się trzy pakieciki. Ci dwaj koniecznie chcieli wiedzieć, co się w nich zawierało. Są to Pieniądze rzecze Król, które wcale do mnie nie należą, gdyż one są przeznaczone dla Jmci Pana de Malesherbes. Jam te przygotował aby mu oddać, w tych trzech paczkach znajdowało się trzy Tysięcy Liwrów w Złocie, na każdym z nich Król swoią Ręką napisał: dla JP. de Malesherbes.

Po strzęsieniu Pokoiu Królewskiego wyżej wzmiankowany Komisarz poszedł do wieżycki gdzie się Król znajdował, oddalił się ztamtąd Jego Królewska Mość y przyszedł do Pokoiu aby się ogrzał. Dozorca więzienia Mathey właśnie w ten moment stał przy Kominie, rozłożył swoią Suknią y ogrzewał się. Król nie mogąc przystąpić do Ognia tylko z boku, gdyż zuchwały Mathey niechciał mu się umknąć y zawsze stał w iednym mieyscu, rzekł mu zatém z żywością Król, aby się cokolwiek namknął. Mathey oddalił się a Municypalni także skończywszy swoie rewizye wyszli z Pokoiu.

Dzień 19. Stycznia, cały na tém zszedł, że Król mimo największe Swoie żądanie nie mógł widzieć Pana de Malesherbes. Przychodził On wprawdzie kilka razy y chciał być u Króla, lecz u Bramy zawsze go zatrzymywano y wnyiścia broniono. Niezmiernie czuł tę przykrość Jego Królewska Mość, bo nieprzywięzuiąc do przybycia Pana de Malesherbes żadnej Nadziei, tylko żądał ukontentowania, aby mógł widzieć przyiaciela Swoiego y oddać mu przygotowane dla niego pieniądze. Lecz mogliż iakiej przyiemności pozwolić Ci, którzy mieli te wściekłość potępić go na Śmierć niewinnie. Jedna zbrodnia ciągnie za sobą koniecznie inne, po zdecydowanej śmierci Króla, wypadało y tę dzikość względem Jego zachować, aby nawet bronić przystępu Jego przyjaciołom y sługom.

Dnia 19. Stycznia o drugiej godzinie popołudniu, niespodzianie otwieraią Drzwi w przedpokoiu, była to Rada Wykonawcza… Czternaście lub piętnaście Osób razem się ukazało. Garat, tak nazwany Minister Sprawiedliwości, Lebrun Minister zagranicznych Interesów, Grouwel Sekretarz Rady, i inni. Santer, który uprzedzał wszystkich rzekł do mnie, opowiedz Królowi ze przychodzi Rada Wykonawcza. Król słysząc rozruch wielki, wstał y na kilka kroków wyszedł, lecz gdy postrzegł tę gromadę zatrzymał się między Drzwiami Swego Pokoiu y Gabinetu: y w tak szlachetnej y poważnej znaydował się postaci, że takim przychodniom mocne zrobiła wrażenie. Ja stałem tuż przy Królu. Garat w Kapeluszu na głowie temi do Króla odezwał się Słowy: „Ludwiku! Konwencyia Narodowa, zleciła tymczasowej Radzie Wykonawczej uwiadomić Ciebie o swoich wyrokach zapadłych w dniach piętnastym, szesnastym, siedmnastym, dziewiętnastym y dwudziestym Stycznia: Sekretarz Rady będzie Ci one czytał” po tych Słowach Grouwel Sekretarz rozłożył swoie Dekreta y czytał Je słabym y drżącym głosem. — Podczas gdy Królowi czytano te Dekreta, żadnego pomieszania niebyło widać na Twarzy Jego. Lważałem tylko, że w pierwszym Artykule gdy było czytane to Słowo Spisek, uśmiech pogardy dawał się widzieć na ustach Królewskich, lecz na te Słowa, będzie ukarany Śmiercią… Wspaniałe spojrzenie, które obrócił na tych wszystkich którzy go otaczali, upewniło Jch, że śmierć wcale nie była straszną dla niewinności. Po przeczytaniu tego Dekretu przystąpił Król do Sekretarza Grouwel, wziął Dekret z iego Ręki złożył go, wyiął z kieszeni swój puliares y tam go zachował, potém wyimuiąc papier z tego samego puliares, rzekł Król do Ministra Garat: Mości Panie Ministrze sprawiedliwości, proszę WPana abyś oddał natychmiast to pismo Konwencji Narodowej. Minister począł się wahać, rzekł mu więc Król, ia WPanu przeczytam co się w tym piśmie zawiera, y czytał z wielką powagą bez najmniejszego pomieszania, w tey Nocie podawał Król do Konwencji Narodowej te żądania, aby mu pozwolono trzech Dni do przygotowania się do Życia wiecznego y do stawienia się przed Bogiem. Powtóre prosił o Spowiednika. Po trzecie aby mógł widzieć swoią Żonę y swoią Familią. Wszystkie zaś te Osoby które do niego były przywiązane y których Los mocno Jego interesował, polecał w tym piśmie Dobroczynności Narodu. Wziął to pismo Garat od Króla y upewnił, że się z nim uda do Konwencyi Narodowej. Gdy iuż Garat odchodził Jego Królewska Mość ieszcze szukał w kieszeni a wyimuiąc swóy puliares rzecze; Mości Panie ieżeli Konwencja zechce przyiąć moie żądanie względem Osoby Spowiednika, którego bym ia sobie życzył, oto iest Jego Adres, y potém oddał ten Adres inną nie Królewską Ręką pisany, który w takich był Słowach: Jmci Xiądz Edgeworth de Firmont mieszka na Ulicy de Back pod Numerem 483. — Król cofnął się w tył na kilka kroków, a Minister y Ci którzy z nim byli odeszli.

Jego Królewska Mość przechadzał się iakiś czas w swoim pokoiu, ia stałem przeciwko drzwi z załamanemi rękami iak Człowiek bez zmysłów,.. w tém Król przybliżając się do mnie rzecze: „Clery, mów niech mi mój obiad przynoszą, w kilka minut potém dwóch Municypalnych przybyło do Wieży y zawołali mnie, abym przyszedł do Sali iadalnej, przeczytali mi rozkaz nowo wydany od Konwencji, który zawierał się w tych słowach „Ludwik Capet nie będzie używał przy iedzeniu ani noża ani widelców, Jego pokoiowemu pozwala się, aby miał nóż do ukroienia chleba y mięsa, a to w przytomności dwóch Komisarzy: po obiedzie tenże pokoiowy odda natychmiast ten nóż Komisarzom.” Przeczytawszy ten Rozkaz Municypalni, zalecili mi, abym o tém uwiadomił Króla, lecz odpowiedziałem onym, że nie przyimuię tego obowiązku.

Gdy wszedł Król do Sali iadalnej, postrzegł koszyk, w którym był obiad dla Królowej, y mocno się na to żaląc, pytał dla czego tak opóźniaią obiad dla Jego Familii, dodaiąc, że to opóźnienie może Jej niespokojność pomnażać. Co do mnie, ia bym się iuż mógł obejść y bez iedzenia, lecz czemuż robią tę przykrość moiej żonie y moiém dzieciom? — Siadaiąc do stołu (rzecze Król), ia nie mam noża ani widelców y obróciwszy się do mnie, pytał dla czego to? na ówczas Municypalny nazwiskiem Minier opowiedział Królowi, że taki iest rozkaz Konwencyi. Jak to, rozumieią więc, że iestem tak podłym, ażebym miał odiąć Sobie życie?… przypisuią mi rożne występki, y zbrodnie nawet, gdy się im podoba, lecz ia umrę bez trwogi… żadna mnie boiaźń nie przeraża; chciałbym tylko żeby śmierć moia uszczęśliwić mogła Francuzów, a przynajmniej żeby mogła oddalić wszelkie nieszczęścia… Jać Im nic złego nie uczyniłem, chyba żem się nie ograniczał w moiém dla Ojczyzny przywiązaniu. Po tych słowach długie w Sali panowało milczenie Król iadł bardzo mało y łyżką ukraszał sobie mięsa kilka kawałków, chleb, który mu podawano łamał ręką… Cały ten iego obiad nie trwał iak kilka minut, żądał potem szklankę wody, po przyięciu której wstał od stołu y w spokojném milczeniu udał się do swoiego zamknięcia.

W krótce téż potém przybył Garat z odpowiedzią Konwencyi na żądania podane od Króla, która nie broniła Królowi wybrać Kapłana, iakiego sobie będzie życzył oraz, że może widzieć Królowę y swoią Familyią bez świadków, zalecaiąc iednakże Komisarzom pewne w tei mierze przestrogi.

Pytał Król Ministra Garat, czy uwiadomił o życzeniu Jego JXa de Firmont? (Garat odpowiedział), że go z sobą przywiózł w karecie. Właśnie téż na te Słowa prezentował się Królowi, JX. de Firmont, zaprosił go zaraz Król do swej Wieżyczki y tam się z nim zamknął.

O godzinie 8. wyszedł Król z Swoiego Gabinetu, y mówił do Komisarzy, aby go zaprowadzili do Jego Familii. (Municypalni odpowiedzieli), że to być nie może. Lecz ieżeli on żąda, to się da wiadomość Jego Familii, aby do niego zeszła. Niechże y tak, (rzecze Król), lecz przynajmniej będę mógł z nią się widzieć Sam w moim pokoiu bez waszej przytomności. Nie, (ozwie się ieden) My postanowiliśmy wraz z Ministrem Sprawiedliwości, żeby to widzenie się było w Sali iadalnej. Przecież WP. słyszałeś, (odpowie mu Król), że Dekret Konwencyi Narodowej pozwala mi widzieć się z moią Familią bez przytomności świadków? to iest prawda odpowie Municypalny; będziesz WP Pan Sam z niemi, y drzwi się zamkną, lecz przez szklanne drzwi My damy baczność na Was. Niechże więc przyjdzie moia Familia odpowie Król. — Tymczasem udał się Król do Sali iadalnej, ia szedłem za nim. Ustawiłem stół na boku, y krzesełka do ścian przymknąłem, aby zrobić obszerniejsze pokoiu miejsce. Trzebaby mój kochany Clery, (rzecze do mnie) przynieść wody y szklankę: była wprawdzie karafka na stole, lecz woda w niej była z lodem, trzeba przynieść wodę bez lodu (mówił dalej Król), bo gdyby się moia żona napiła mogło by Jej to szkodzić: Powiedz JXu. de Firmont, ażeby nie wychodził z moiego Gabinetu, bo gdyby go tu moia Familia postrzegła, lękałbym się, ażeby Im co złego nie stało.

Komisarz, który poszedł dla sprowadzenia Familii Królewskiej zabawił tam przeszło kwadrans, w tym przeciągu czasu udał się Król do swego Gabinetu powracaiąc często do Drzwi Przedpokoiu, y widać było na Nim wiele znaków najżywszego poruszenia, o w pół dziewiątej otworzono Drzwi; najpierwsza ukazała się Królowa, po Niej córka królewska y Delfin między niemi, wszyscy Ci z skwapliwością rzucili się na łono Króla.

Ponure milczenie panowało przez kilka minut y nie było przerywane tylko ięczeniem y rzewnemi łzami, od których całe piersi y ramiona Królewskie znacznie zmaczane były. Królowa zdawała się usiłować, aby pójść mogli wszyscy do Gabinetu Królewskiego. Nie, (rzecze Król) tkliwym głosem, pójdźmy do tej Sali, bo ia nie mogę z wami się widzieć tylko tam. Weszli zatém wszyscy na Salą, a ia zamknąłem drzwi szklane. Usiadł Król; po lewej ręce siadła Królowa, po prawej Siostra Królewska4 Królewna zaś usiadła prawie na przeciw, a Delfin Młody stał u Kolan Krolewskich, wszystkie te Osoby zwieszone y schylone ku Królowi, bez przestanku Go uściskały. Ta scena pełna żalu y najsmutniejszej boleści trwała blisko siedm kwadransów, y w ciągu tej tkliwej rozmowy nie podobno prawie było zrozumieć y dosłyszeć słów, które zawsze ięczeniem y łkaniem wielkiem były przerywane…. uważałem tylko, że na każdy wyraz Króla mocne westchnienia y najżałośniejsze Głosy pomnażała Królowa y cała Famila, tak dalece, że ani Król ciągle mówić; ani żadna z nich, iemu dokładnie odpowiadać nie mogła. Łatwo się z tego można było domyśleć, że dotąd ani Królowa ani Familia Królewska nie wiedziały, tylko on Sam dopiero Onym powiedział o wyroku na Swoie życie y w ten to moment najżałośniejsze pomnożyły się płacze.

Było iuż kwadrans na iedynastą, naprzód Król powstał, y za nim Wszyscy… otworzyłem drzwi… Królowa trzymała Króla za prawe ramie a oboie dali Swoie ręce małemu swoiemu Synowi, Córka Królewska niezmiernie płacząca na wpół Króla obięła, a Siostra Królewska ięła się ramienia Brata Swoiego. Wszyscy Ci tak ściśnieni, posuwali kilka kroków ku drzwiom do wyiścia, lecz żal, który ieszcze mocniej ogarniał Ich serca: y Jęczenia przerażaiące, całe to napełniały mieszkania.

Król uściskał Jch iak najserdeczniej, y mocnym do Nich w te słowa mówił głosem: Upewniam Was, że iutro o ósmej godzinie z rana będę się z wami widział… Lecz czemuż nie o siódmej ozwie się Królowa! Bardzo dobrze, o siódmej godzinie (odpowie Król). Adieu… z Takim wyrazem mówił On, to adieu, że płacz y ięki znowu się podwoiły. Córka Królewska zemglała y upadła do nóg Króla najmocniej Je ściskając… ia Ją podniosłem, lecz powtóre upadła. Jej mgłości możeby były śmiertelne, na szczęście mocne rozrzewnienie y łzy obfite nie ożywiły Jej Ducha…. Nakoniec chcąc Król zrobić koniec tej tak żalosnej y rozdzierającej scenie…. tulił Ich żale. Uściskał wszystkich iak najmocniej, y miał tyle męstwa, że się wydarł prawie z rąk tak przyjemnych y tak Go interesujących Osób. Adieu… Adieu rzekł do nich y powrócił do Swoiego pokoiu.

Królowa y wyżej wspomnione Osoby udały się do Swoiego więzienia5 ia chciałem nie opuszczać Królewny y prowadziłem Ją pod rękę, bo dla zbytniej słabości ledwo mogła postępować, lecz Municypalni, gdym wstępował na drugi stopień wschodów, zatrzymali mnie y przymusili, abym się wrócił do pokoiów Królewskich. A lubo y drzwi u wschodów y drugie w przedpokoiu Królewskim były zamknięte, słychać iednakźe było rozlegaiący się płacz Familii Królewskiej wstępuiącej po wschodach.

Król Jegomość udał się do swego Gabinetu y tam się zamknął z Swoim Spowiednikiem. W pół godziny potem wyszedł z Swoiej Wieżyczki, oznajmiłem Mu, że wieczerza iuż dana: bardzo mało iadł, ale z apetytem. Po wieczerzy powrócił do swego Gabinetu, a Jego Spowiednik po nieiakiej chwili wyszedł od Niego y prosił Komisarzy, a to aby mu rozkazano przynieść Ornat y to wszytko, co iest potrzebném do odprawienia Mszy Świętej dnia następującego zrana. Bardzo wiele doświadczył trudności Jmci Xiądz Firmont, lecz nakoniec przyjęte było Jego Żądanie. Posłano zatém do Kapucynów du Merais nie daleko Hotelu de Soubise, bo ten Kościół był erygowanym na parafialny, y z tamtąd przywieziono w nocy to wszystko co było potrzebne do odprawienia służby Boskiej.

Gdy się ułatwił JX. de Firmont w Izbie Rady, powrócił natychmiast do Króla Jegomości, zamknęli się oba y bawili w Gabinecie aż do pierwszej godziny w nocy. Potém rozbierałem Króla, a chcąc podług zwyczaiu, zawijać Mu włosy, rzekł do umie Król, dać pokój, zostaw Je tak. Jak się Król układł, gdy zaciągałem przy łóżku Firanki. Clery (mówił do mnie) obudzisz mnie o godzinie piątej. Ledwie że się układł zaraz go sen mocny ogarnął, y spał spokojnie bez obudzenia się aż do piątej godziny zrana… Jmci Xiądz de Firmont którego Król Jegomość prosił, aby także cokolwiek spoczął, układł się nie rozebrany na moim łóżku. Ja zaś noc całą przepędziłem na krześle w pokoiu Królewskim, prosząc Boga, aby go umacniał w sile y odwadze. — Słyszałem, że wybiła piąta, y rozświeciłem ogień, a że się to nie obeszło bez szelestu, obudził się Król y otwierając firankę pytał mnie, czy iuż piąta wybiła? Już iest piąta odpowiedziałem na wszystkich zegarach, ale na naszym ściennym ieszcze nie biła. Zaświeciłem świecę y przybliżyłem się do łóżka Królewskiego. Spałem dobrze, (rzecze do mnie Monarcha, potrzebowałem téż spoczynku), bo dzień wczorajszy bardzo mnie utrudził; radbym wiedział w iakim iest stanie moia żona! y moia Familia?… potém westchnąwszy…. pytał mnie, gdzież iest JXu. Firmont? na moim lóżku! gdzież sam swoię noc przepędzał?… tu na tym krześle….! bardzo mnie to martwi, że tak niewygodną noc miałeś…! Ah Królu Panie mój mogłemże w ten moment myślić o wygodnym spoczynku? potem wyciągaiąc ku mnie rękę, gdym ią całował, uściskał mnie iak najmocniej y w oczach Jego wiele przyiemności widziałem. Jak skoro wstał Król ubierałem go, a gdym go czesał na głowie odejmował od swoiego zegarka pieczątkę, włożył ią w kieszonkę do westki, położył swój zegarek na kominku; potem zdiąwszy swój pierścień z palca oglądał go razy kilka y włożył w tęż samą kieszonkę, gdzie była pieczątka. Odmienił koszulę, wdział na się białą westę, którą miał dnia wczorajszego, y podałem mu suknią. Wyiął Król z kieszeni pugilares, lorynetkę y tabakierkę, położył także na kominku worek z pieniędzmi: wszytko to w milczeniu y z zupełną spokojnością, a w przytomności wielu Municypalnych6. Jak iuż Król był ubranym posłał mnie, abym uwiadomił Jmci Xiędza de Firmont; znalazłem go zupełnie przygotowanym y udał się zaraz z Jego Królewską Mością do Gabinetu. Usposobiłem tymczasem iedną komodę stawiaiąc ią na śród pokoiu, aby mogła służyć za ołtarz dla odprawienia Mszy świętej. Cały zaś ubiór Kapłański przyniesiony o drugiej godzinie z północy, miałem iuż w moim pokoiu; a gdy wszystko przygotowałem do Mszy, poszedłem uwiadomić Króla. Zapytał się mnie, czy będę umiał do Mszy służyć, odpowiedziałem, mogę: lecz ciężko mi będzie wszystko na pamięć odpowiadać. Król miał książkę w ręku, otworzył ią, a znalazłszy to, co do Mszy służenia należy, oddał mi książkę, a sam wziął inną. Kapłan tymczasem ubierał się. Ustanowiłem Taboret przed ołtarzem, a na ziemi położyłem przy nim wielkie wezgłowie dla Jego Królewskiej Mości. Kazał to wziąść Król, a sam poszedł y przyniósł z Swoiego Gabinetu małą włosianą poduszkę, której zwyczajnie używał do klęczenia przy odmawianiu swoich pacierzy.

Jak skoro Xiądz przystąpił do Ołtarza natychmiast oddalili się Municypalni, zamknąłem za Niemi drzwi zostawuiąc Jch w przedpokoiu. Msza zaczęła się o szóstej godzinie, podczas tej świętej ceremonii panowało wielkie milczenie. Król Jegomość klęczał przez całą Mszą y w świątobliwym y najpoważniejszym ułożeniu. Podczas Mszy przyiął kommunią, a po skończonej udał się do swoiego Gabinetu. Xiądz zaś poszedł do moiego pokoiu dla zdięcia z siebie szat kościelnych. — Korzystałem z tego momentu y spiesznym krokiem poszedłem do Gabinetu Królewskiego, iak skoro wszedłem, uiął mnie Krol z przyjemnością za obie ręce; Clery, iestem wdzięczny za Twoie dla mnie starania…. Ah Królu rzekłem, rzucaiąc się Mu do nóg, czemuż nie mogę moim życiem ocalić Twoiego!… ia bym chciał umrzeć za Ciebie, y uspokoić krwią moią twoich katów …! Ah życie Twoie Królu iest potrzebne dla wszystkich dobrych Francuzów! Królu! nie trać nadziei…. Oni się nie odważą… nikt się nie odważy podnieść na Ciebie ręki…! Nic niema śmierć dla mnie strasznego, iestem do niej zupełnie przygotowanym! lecz ty się nie narażaj (mówił dalej do mnie) mój dobry Pan… ia chcę prosić, ieżeli na moią prośbę będą wzgląd mieli, abyś mógł zostać przy Synu moim, miej o nim wszelkie staranie w tém tu okropnym Jego pomieszkaniu, przypominaj mu y mów mu zawsze, iak wiele ia czułem y cierpiałem na to nieszczęście, którego on niewinnie doświadczał… najbardziej mnie dręczy niewinny y słaby wiek Jego; pewnie niebędzie on mógł długo wytrzymać w tym stanie; a ieśliby szczęśliwy Nieba wyrok uwolnił Go z tej Katowni, potrafi on zapewne nadgrodzić Twoie ku niemu przywiązanie7 gdy to Król domawiał rzewne łzy rzuciły się z oczów Jego, ale Je utulał w Sobie y chustką swoie oczy ocierał; ia w wielkim rozrzewnieniu mocnym nieco zacząłem mówić głosem, lecz Król mnie nakazał, abym ciszej zachował się y chciał mnie podnieść od Nóg swoich, przy których zawsze klęczałem. Ah Królu Panie mój! Ieżeli zupełne moie oddanie się na Twoie usługi, ieżeli chęci moie przynajmniej służenia Ci iak najlepiej, mogły się podobać Waszej Królewskiej Mości…. ieżeli byłem zawsze tobie wiernym…. iedna nadgroda, której ia żądam od waszej Królewskiej Mości iest ta, abym otrzymał Twoie błogosławieństwo…. nie odmawiaj tego ostatniemu z wiernych Francuzów, który się został przy Tobie…. To mówiąc uiąłem Króla za rękę, drugą ręką trzymaiąc się nóg Jego…. Przychilił się Król do proźby moiej y dał mi swoie błogosławieństwo… potém podnosząc mnie, y z czułością do piersi swoich przyciskaiąc „Udziel tego błogosławieństwa (rzecze do mnie) moim Dzieciom, y wszystkim tym Osobom, które są do mnie przywiązane. Powiedz moiej Żonie y mojej Siostrze, że do ostatniego tchu Życia moiego najczulsze dla nich zachowuię serce. y że z wielkim żalem na zawsze Jch żegnam…. Powiesz Panu Turgi, że iestem z niego kontent.” Uspokój się, (dodał Król), a odchodząc nie daj żadnego o sobie porozumienia. Potém przywołując mnie, wziął papier z stolika, który tam był położył, oto iest List, który Petion do mnie pisał gdyś wchodził do Temple, ten List może ci na co się przydać, ponieważ tu zostaiesz. Ścisnąłem znowu rękę Króla y ucałowałem Ją: odchodzącemu mnie, rzekł ieszcze adieu… adieu… Powróciwszy do moiego pokoiu znalazłem JMści Xiędza de Firmont, klęczącego na Modlitwie przy moim łóżku. Ah iaki to Krol, (rzecze do mnie) powstając, z iaką rezygnacyą, z iaką odwagą on idzie na śmierć…! tak on iest nie potrwożonym y tak spokojnym, iak żeby był na Mszy w Swoim Pałacu, y iak, żeby się znajdował w śród przyjaznego sobie dworu! mój Boże życzyłbym sobie z podobną umierać spokojnością…. Ja właśnie odebrałem teraz od niego najtkliwsze pożegnanie, y był tak dobrym Król, że przyrzekł prosić o to, abym mógł zostać w tej Wieży przy Synu Jego. Proszę bardzo WMPana (mówiłem do JXa. de Firmont) chciej mu to przypomnieć, bo iuż ia wątpię, abym mógł mieć to szczęście widzieć go prywatnie… bądź spokojnym odpowiedział mi Spowiednik, y udał się natychmiast do Jego Królewskiej Mości. — O siódmej godzinie wyszedł Król z Swoiego Gabinetu przywołał mnie, a wprowadzając do Framugi między oknem te mówił Słowa: oddasz te pieczątkę moiemu Synowi… Ten pierścień Królowej: y powiesz Jej, że mnie bardzo wiele kosztuie rozstać się z Nią… W tym maluśkim pakieciku znajduią się Włosy Całej moiej Familii, y ten także oddasz Królowéj. Powiedz Jej… moim kochanym Dzieciom y moiej ukochanej Siostrze, że lubo ia przyrzekłem widzieć się z niemi dziś rano, lecz chcę Im z mniejszyć umartwienia w tym pożegnaniu tak okrutnym. Wiele mnie to kosztuie, że widząc zbliżaiący się mój ostatni moment, nie mogę ich raz ostatni uściskać… Kilka téż rzuciło się Mu łez z oczu … potém w najtkliwszym wyrazie rzekł do mnie, proszę Cię y polecam mocno, żebyś Im oświadczył moie najczulsze pożegnanie… y to rzekłszy poszedł zaraz do swego Gabinetu.

Podówczas, gdy Król ze mną przy oknie rozmawiał, przybliżyli się Municypalni y wysłuchali to wszystko co Król do mnie mówił, a ponieważ widzieli, że mnie oddawał pierścień, pieczątkę y pakiecik z włosami, wymagali na mnie, aby to wszystko im oddać, lecz ieden z nich odezwał się, niech te wszystkie rzeczy przy nim zostaną w składzie aż do decyzyi Rady: na co też drudzy przystali.

W kwadrans późniéj wyszedł Król z Swoiego Gabinetu. Zapytaj się, (rzecze do mnie) ieżeli mi pozwolą nożyczek, y proś o nie: to wymówiwszy odszedł napowrót. Udałem się do Komisarzy opowiadaiąc Im żądanie Królewskie. Na coż mu są potrzebne?… odpowiedziałem niewiem….. Trzeba wprzódy wiedzieć…! zapukałem do małych drzwi Gabinetu Królewskiego, wyszedł Król. Jeden z Municypalnych idący za mną rzecze do Króla „Wyście żądali nożyczek, lecz wprzódy nim o nie uczyni się prośba do Rady, trzeba ażebym wiedział na co ich potrzebuiecie? Oto, aby mi Clery uciął włosy odpowie Król: Odeszli Municypalni y wysłali od Siebie iednego do Izby Rady: po namyśleniu się przeszło półgodzinnym odpowiedziała Rada, niepozwala się nożyczek: Powrócił Municypalny y uwiadomił Króla o tej odpowiedzi, Ja bym się nie tknął tych nożyczek rzecze Jego Królewską Mość, żądałem tylko, aby Clery uciął mi włosy, a to nawet w przytomności Waćpana: chciejże Mościpanie ieszcze raz moie żądanie przełożyć Radzie. Poszedł znowu do Niej Municypalny, lecz y powtórnie odmówiono Królowi.

W tymże czasie powiedziano mi, ażebym był gotowym do towarzyszenia Królowi, dla rozbierania Jego z sukien przed Guilotyną: to obwieszczenie całego mnie przeraziło strachem, lecz skupiaiąc we mnie wszystkie moie siły, usposabiałem siebie do oddania tej ostatniej posługi moiemu Panu, któremu myślałem sobie, gdyby kat miał tę posługę robić, byłoby największą dla niego okropnością: lecz przyszedł drugi Municypalny y zapowiedział mi, że iuż ia nie będę potrzebnym: y dodał ieszcze w uszczypliwym zuchwalstwie Dobry iest y kat dla Niego, on mu należycie usłuży.

Cały Paryż od piątej z rana godziny był pod bronią: odgłos bębnów, szczęk broni, łoskot powozów, tętent koni, przeciąganie nieustanne armat z iednej w drugą ulicę, rozruch biegających y mijających się tam y owdzie Ludzi, wszystko to miało swój odgłos w Wieży Temple. Uważałem na twarzy Municypalnych wielkie pomieszanie, wszyscy byli mocno zatrudnieni, słyszałem niektórych cicho do siebie mówiących, że lubo Konwencya wszelkich używa środków do wykonania swoiego zamiaru, oraz do zabezpieczenia siebie; iednakże mocne między Ludem iest zamieszanie, y że iest wielu Royalistów szukaiących sekretnie sposobu, aby ocalić Jego Życie…. wszystko to słysząc, zdawałem się widzieć iakiś promyk szczęśliwej nadziei, który orzeźwiał serce moie…. lecz przebóg, ta mnie nie długo łudziła.

O dziewiątej godzini szelest pomnożył się, szczęk broni dał się słyszeć, drzwi do pokoiu Królewskiego z trzaskiem otworzono. Santer (piwowar z przedmieścia) w towarzystwie óśmiu Municypalnych, wchodzi na czele dziesięciu zbroinych Ludzi, y szykuie onych w dwa Rzędy. Na ten rozruch wyszedł Król z Swoiego Gabinetu,…. mnie to szukacie rzecze do Santera?… tak iest.. i — proszę o iednę minutę… powrócił znowu do Gabinetu. Niedługo tam bawiąc wyszedł, y za Nim Jego spowiednik… Król trzymał w ręku swój Testament, y obracaiąc się do Municypalnego nazwiskiem Jaques Roux (bluźniercy y odprzysięgłego Kapłana) bo ten się najprzód między innymi do Króla przybliżył; proszę, abyś oddał ten papier Królowej, żonie moiej. — To do mnie nie należy, odpowie Apostata, ia tu po to przyszedłem, abym Ciebie zaprowadził pod Guilotynę. Obrócił się zatém Jego Królewska Mość do innego Municypalnego nazwiskiem Gobeau: oddaj ten papier proszę moiej żonie, możesz go Waćpan przeczytać, są to niektóre rozporządzenia, o których owszem ia chcę, żeby Rząd wiedział.

Ja stałem za Królem, blisko kominka: obrócił się Król do mnie, podawałem Mu surdut. Niepotrzeba rzecze Monarcha, daj mnie tylko mój Kapelusz, gdym podawał, ręka Królewska zbiegła się z moią, y był tak dobrym, że ią uściskał iuż raz ostatni… Mościpanowie rzecze Król, obracaiąc się do Municypalnych, iabym życzył, ażeby Clery mógł zostać przy Synu moim, który iuż przyzwyczaionym iest do jego starań, spodziewam się, że Rada przyimie to moie żądanie… potém spojrzawszy na Santera; idźmy… — Te to były ostatnie słowa, które mówił Król w Swoim pokoiu, przy zejściu, na wschodach spotkał Król dozórcę więzienia Mathey y mówił do niego, byłem cokolwiek uniesiony żywością przeciwko wam przedwczora; nie chciej mi tego mieć za złe. Mathey nic nie odpowiedział y nawet się w tył obrócił. Nie pozwolono mnie dalej pójść za Królem Panem moim. Pierwszy raz w życiu tak straszną udręczony boleścią y prawie bez zmysłów sam zostałem w pokoiu… — Odgłos Trąb y bębnów był hasłem, że wywieziono Króla z więzienia… — W Godzinę potém huk armat dał się słyszeć, y wrzask krzyczących niech żyie Rzeczpospolita… — Najlepszy z Królów iuż nie żył.

Za: Śmierć Ludwika XVI. króla francuskiego. Z opisaniem Ostatnich Dni Życia Jego w Więzieniu Temple przez JMći Pana Clery Pokoiowego Ludwika XVI. przetłumaczył na Język Polski X. K. H. (T. j. X. Hugo Kołłątaj)

GNIEZNO. Nakładem prywatnym. — Czcionkami K. Baenscha & A. Wnukowskiego. 1871.

Od Redakcji Portalu Legitymistycznego: Zachowana została oryginalna pisownia.


1 Wiadomy iest koniec Xięcia d’Orleans, który dla obięcia Tronu po Ludwiku XVI. wotuiąc na śmierć Jego, a nie umieiąc potym zręcznie zataić Swoich pretensyi do korony, lubo okryty Jmieniem Egalité, został ściętym przez wyrok fakcyi sobie przeciwney. Z Jego to dworu wyszli nayzapaleńsi y naywścieklejsi Jakubini, któremi na koniec y Francyia dzisieysza zaczęła się brzydzić. Murat główny Jch dowódzca a nie odstępny Roberspiera przyiaciel, był Xięcia Orleańskiego Nadwornym Medykiem; a Syies Jego Kapelanem, ten drugi po przywiezieniu z Więzienia Marsylskiego do Paryża Xięcia Orleańskiego, na Jego Śmierć także z gorliwością wotowal.

2 Sławny Dziennik Francuski pisany y wydawany co Miesiąc przez Towarzystwo Uczonych Ludzi.

3 Temple iest to znaczny Gmach w Paryżu, w którym niegdyś mieszkali Kawalerowie Zakonni podobnego Instytutu iak Maltańscy, pod Imieniem Templaryuszów. Zakon ten zniesionym był przez Klemensa V. Za panowania Philipa pięknego. Intryga zazdrosnych y Zbytki nie których Zakonu Tego Kawalerów, były przyczyną Jch obalenia.

4 Tej także niewinnej osobie z kolei potém ucięto głowę, dla tego tylko, że była Siostrą Królewską.

5 W tym że samym domu Królowa y Familia Królewska były więzione. W pokoiu w którym siedziała Królowa były okna do większej połowy zamurowane.

6 Między niemi znaydowali się Ci, którzy byli wprzódy od Rządu na wieczne Galery wskazani, a nowo przybyli z Marsilii do Paryża dla popierania interesu rewolucyi. Tacy y tym podobni największą w niej grali rolę.

7 I te się nie ziściły dobrego Króla y Ojca nadzieje, młody y nieszczęśliwy syn Ludwika XVI. maiąc sobie wydartych przez miecz rodziców y ciotkę: z nieszczęśliwą siostrą swoią siedział w Temple (gdzie się z nim najgorzej obchodzono) aż do roku 1795. Ogłoszono nakoniec, że umarł, Konwencya posłała dwóch reprezentantów do więzienia, dla dania sobie urzędownej wiadomości o zejściu Delfina. Deputowani przybyli na publiczną Sesyią, w głośnym swoim, a dobrze z koncentrowanym donieśli Raporcie, iż syn Ludwika na wrzód umarł. Są iednakże iedni, którzy twierdzą, że głód, zgryzoty y nędza były przyczyną Jego śmierci zawczesnej, drudzy zaś wcale utrzymuią, że był otrutym, bo Dwór Hiszpański, y Wiedeński najmocniej w tym roku nalegali za uwolnieniem Jego y Jego Siostry, dzisiejszej Xiężny d’Angoulem.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.