Jesteś tutaj: Publicystyka » Jarosław Tomasiewicz » Jan Stachniuk — nazista czy „narodowy bolszewik”?
Jan Stachniuk (1905-1963) to filozof, ekonomista i działacz zupełnie już zapomniany. Swą karierę polityczną rozpoczął w czasie studiów w szeregach syndykalistycznego Związku Polskiej Młodzieży Demokratycznej. W latach 1937-39 wydawał miesięcznik „Zadruga”, postulujący dokonanie antykatolickiej „rewolucji kulturalnej” w Polsce. W czasie II wojny światowej został ideologiem tzw. Stronnictwa Zrywu Narodowego (antyklerykalna lewica Stronnictwa Pracy); ze środowiskiem tym pozostał związany w pierwszych latach powojennych. W latach 1949-55 więziony był przez stalinowski aparat represji.
Trudno streścić w kilku słowach niezwykle bogatą (14 książek, dziesiątki artykułów) spuściznę Stachniuka. Upraszczając niepomiernie wypunktujmy wszakże główne tezy Stachniukowego „kulturalizmu”. Zdaniem Stachniuka o losie narodów decyduje ich zbiorowa psychika — charakter narodowy, ten zaś kształtowany jest przede wszystkim przez religię. Analizując psychologiczną treść wierzeń religijnych Stachniuk skonstatował „antycywilizacyjny” charakter katolicyzmu. Twierdzi, że — w przeciwieństwie do np. protestantyzmu — katolicyzm gloryfikuje, propaguje i utrwala gnuśność, konsumpcjonizm, eskapizm, a w konsekwencji — ubóstwo. W swojej pracy „Dzieje bez dziejów. Teoria wewnętrznego rozwoju Polski” (1939) Stachniuk wykazuje, iż postępujący od końca XVI w. upadek Polski był funkcją katolicyzacji umysłowości Polaków. Jedyny ratunek dla narodu kulturalizm widzi w zmianie „ideomatrycy” poprzez odwołanie się do przedchrześcijańskiej kultury Słowian. Ta „rewolucja kulturowa” ma przeobrazić społeczeństwo polskie — będące anarchicznym zbiorowiskiem biernych konformistów — w zwartą wspólnotę wewnętrznie zdyscyplinowanych ludzi czynu.
Powierzchowni krytycy z lewicy zarzucali czasem Stachniukowemu kulturalizmowi koneksje z faszyzmem. Tymczasem Stachniuk już na początku swej działalności ocenił faszyzm jako „stagnacyjną” ideologię zachodniego drobnomieszczaństwa, nieprzydatną w warunkach polskiego zacofania i zasadniczo sprzeczną z zadrugizmem („Heroiczna wspólnota Narodu. Kapitalizm epoki imperializmu”, Warszawa 1935, ss. 127, 133). W kilka lat później Stachniuk w swej przenikliwej i kompleksowej analizie „Zagadnienia totalizmu” (1943) poddaje druzgocącej krytyce faszyzmy — niemiecki, włoski, japoński, portugalski, a także sowiecki stalinizm.
Interesujące jest, że Stachniuk, wychodząc z przeciwstawnych marksizmowi przesłanek idealistycznych (prymat „nadbudowy” nad „bazą”) i nacjonalistycznych (interes narodowy jako punkt wyjścia) dochodził do identycznych co komuniści wniosków. Proponowany na kartach „Heroicznej…” program gospodarczy ma charakter czysto „bolszewicki”, jest wyraźnie wzorowany na stalinowskiej Rosji. W niepublikowanej pracy „Mit słowiański” napisał: „Gdy tak spojrzymy na ekonomiczne postawy w społeczeństwie zadrużnym, to jasne się staje, iż jedyną odpowiednią formą ustroju produkcyjnego musi być ustrój kolektywistyczno-planistyczny” (s. 217 mps.). A na łamach konspiracyjnego „Zrywu” (kwiecień 1943 r.) spuentował: „Między współczesną polską lewicą i polską prawicą w najgłębszych pragnieniach i tęsknotach nie ma sprzeczności, przeciwnie — postulaty socjalistyczne stają się probierzem uczuć narodowych”. Dodajmy do tego konsekwentny panslawizm w dziedzinie polityki międzynarodowej, a zrozumiemy, dlaczego dla prawicy Zadruga była „komunistyczną agenturą”.
Podstawową przyczyną klasyfikowania Zadrugi jako prawicy było posługiwanie się przez stachniukowców (zwłaszcza w początkowym okresie działania) frazeologią nacjonalistyczną. Historyk Narodowej Demokracji Bogumił Grott w swej monografii „Nacjonalizm chrześcijański” (Kraków 1990) słusznie zauważa jednak, że ostentacyjny nacjonalizm Zadrugi miał w dużej mierze koniunkturalny charakter („Naród… mógł stanowić dobrą platformę dla realizacji koncepcji kolektywistycznych”, s. 273), gdyż odrzucanie przez Stachniuka całej tradycyjnej kultury polskiej de facto sytuowało jego zwolenników poza obrębem obozu narodowego. W latach późniejszych Stachniuk odszedł zresztą od nacjonalizmu ku ideom uniwersalistycznym, dokonując zarazem ostatecznego rozrachunku z rasizmem i etnocentryzmem („Człowieczeństwo i kultura”, 1946, ss. 136, 148, 156).
Wiele nieporozumień budzi też kwestia „pogaństwa” Zadrugi. W rzeczywistości zadrużanie podkreślają, że kulturalizm opiera się na naukowym światopoglądzie Demokrytejskim i konsekwentnym monizmie filozoficznym. Zadrużanin Antoni Wacyk w swej książce „Mit polski: Zadruga” (Wrocław 1991) pisze: „Do starożytności słowiańskiej sięgamy nie po to, by wskrzeszać prymitywne wierzenia, odświeżać formy dawno już zamarłe; zwracamy się do naszej pogańskiej przeszłości jako do kolebki duchowej dlatego, że w naturalizmie pierwotnej Słowiańszczyzny widzimy prawidłowy, zdrowy etap historycznego rozwoju polskiego człowieka”. I konkluduje: „Bałwany zostawmy bałwanom”.
Czy Zadruga była więc, jak można czasem przeczytać, „najbardziej konsekwentną polską odpowiedzią na ideologiczne wyzwanie nazizmu”? Sądzę, że nie. Bardziej prawdziwym byłoby określenie tej grupy mianem „nacjonal-komunistycznej” (takiego terminu użył sam Stachniuk w sformułowanym w 1945 r. zarysie programu pt. „Ideograf”). Współpracownik Stachniuka Feliks Widy-Wirski w swych wspomnieniach potwierdza tą tezę pisząc m.in.: „(…) rewolucyjny rozmach gospodarki radzieckiej, rozmach planów pięcioletnich, budowy miast i przemysłu rozpalały naszą młodzieńczą wyobraźnię. (…) W warunkach takich motywacji wyodrębnił się Jan Stachniuk i jego ideologia” („Szlakiem wyzwolenia”, Warszawa 1974, s. 22).
„Żaden” nr 15, wiosna 1997