Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Ronald Lasecki: O właściwym stanowisku Prawicy wobec wyborów prezydenckich

O właściwym stanowisku Prawicy wobec wyborów prezydenckich

Ronald Lasecki

Ani jednego głosu na jakąkolwiek partię.

Ernest Jünger

Wobec zbliżających się wyborów prezydenckich, w środowiskach szeroko pojętej prawicy, roztrząsa się dylematy, czy i na kogo głosować. Niektórzy spośród wypowiadających się, argumentują za glosowaniem „na mniejsze zło” wskazując któregoś z faworytów, inni odpowiadają na to, że żaden z kandydujących nie spełnia warunków wystarczających, by go poprzeć.

Argumentacja pierwszego typu, właściwa jest różnego rodzaju organizacjom prawicy demoliberalnej, choć starającej się (w mało przekonywający sposób, dodajmy) pozować na „ideową”. Tak więc, korzystając z dość popularnych obecnie portali społecznościowych, znaleźć tam można na przykład współczesnych epigonów nurtu endeckiego, którzy dodają się do wszystkich możliwych grup poparcia dla tego z kandydatów, który sam siebie przedstawia jako kontynuatora tradycji piłsudczykowskiej. Nie jest naszym celem rekonstruowanie tu intelektualnych akrobacji, które przyprowadziły ideowych potomków Dmowskiego i Giertycha do popierania formacji, elementem programu której jest utrwalenie roli Polski jako państwa klienckiego USA, ustanowienie sojuszu z Izraelem i polityka wobec Rosji oparta na demoliberalnych uprzedzeniach i fobiach ideologicznych. W naszej opinii, mamy w tym przypadku do czynienia ze szczególnego rodzaju typem mentalności, skłaniającym do poszukiwania sobie politycznego protektora, czy to dawniej w postaci Rosji carskiej, czy następnie Związku Sowieckiego, czy obecnie Stanów Zjednoczonych. Do tego dochodzi demoliberalny w istocie rdzeń ideowy, każący formacjom tego nurtu orientować się na „nowoczesność” i „wartości zachodnie”. To wszystko niechybnie prowadzić musi do przyjęcia postawy systemowej i koncentrowania swoich wysiłków na tym, by w jak największym stopniu upodobnić się pod każdym względem do istniejącej elity politycznej, w zamian za co liczy się na możliwość dołączenia do niej. Jest to postawa dogłębnie bezideowa i koniunkturalistyczna, stąd też nie może dziwić, że jej akolici popierają dziś bez mrugnięcia okiem wszystko to, co w opinii ich poprzedników, jeszcze przed kilkunastu laty, było kwintesencją zła.

Bardziej niepokojąca jest druga z obserwowanych postaw; tym razem dotykająca głównie tą część środowiska prawicowego, w szczególności zaś współczesnego ruchu narodowego, która pozostaje na ogół bądź to zupełnie poza bieżącą grą polityczną, bądź też na jej marginesie, nie mając jednak ani dostępu do głównego jej nurtu, ani też szans na uzyskanie takowego w dającej się przewidzieć przyszłości. W kręgach tych podnosi się kwestię braku odpowiedniego kandydata, lub też – w bardziej skrajnym podejściu – braku możności wyłonienia takowego w ramach obecnego „układu”. W opinii naszej, podejście takie jest z gruntu niewłaściwe.

Problem z ustrojem demokratycznym, w którym przyszło nam funkcjonować jest bowiem odmiennej natury. Przede wszystkim, przyjmuje się w nim za punkt wyjściowy nieprawdziwą tezę, jakoby władza miała swe źródło nie tyle w transcendentnym wobec człowieka Ładzie, lecz w nim samym, to jest w człowieku. W odróżnieniu od liberalnych demokratów, środowiska, o których piszemy, wskazują co prawda nie na polityków demokratycznych, lecz na różne formy dyktatury, niezmienione pozostaje jednak umocowanie ich uprawnienia do rządzenia w poparciu tych, którzy powinni być co najwyżej przedmiotem oddziaływania władzy.

Sprzeciw tradycjonalisty wobec demokracji nie polega jednak wyłącznie na odrzuceniu konkretnej oligarchii politycznej lub nieefektywnej procedury wyłaniania rządzących. Tradycjonalista odrzuca samo założenie, jakoby jakkolwiek wyłoniona i choćby nawet w największym stopniu skuteczna władza, mogła być prawowitą, jeśli legitymizować się będzie czynnikiem, który powinien pozostawać wobec niej poddanym, to jest czynnikiem materialno-doczesnym. Władza dla tradycjonalisty jest elementem i zarazem spoiwem Porządku o pochodzeniu nadprzyrodzonym. Dlatego właśnie u człowieka Prawicy sprzeciw budzi nie tyle sama jakość demoliberalnej elity politycznej, ile pierwotna wobec tej jakości i warunkująca ją zasada demokratyczna. Przyjęcie owej zasady, oczywiście stwarza warunki dla degeneracji władzy, podobnie jak każda jakość doczesna, z chwilą, gdy traci odniesienie do swojego wzorca idealnego, ulec musi degeneracji. Tak właśnie upadek świata współczesnego wyjaśniali tradycjonaliści integralni.

Tymczasem pojawia się pytanie, jak poradzić sobie z zadaniem przejęcia (w bliżej nieokreślonej przyszłości) władzy przez Prawicę, w sytuacji gdy odrzuca ona jedyną zrozumiałą i mieszczącą się w wyobraźni współczesnego człowieka metodę tej władzy zdobycia, to znaczy przez uzyskanie poparcia mas/ludu? Można by wspomnieć o zamachu stanu, choć myśleniu takiemu z pewnością da się dziś zarzucić anachronizm pozostawania związanym kategoriami międzywojennymi. Można też oczywiście wskazywać na szereg innych scenariuszy, począwszy od sytuacyjnej technokratycznej kooptacji „lwów” do współczesnej złożonej z „lisów” elity politycznej, poprzez zainspirowanie przez Prawicę daleko idących przewartościowań ideowych i doktrynalnych, aż po zupełne obumarcie lub rozpad współczesnych państwowości i ich aparatury biurokratyczno-ekonomicznej, co stworzyłoby stan „próżni politycznej”. Ewentualności te pozostają mniej lub bardziej prawdopodobne, jednak w gruncie rzeczy, bynajmniej nie zrealizowanie się którejkolwiek z nich powinno być naszym głównym przedmiotem zainteresowania. W opinii piszącego te słowa, Prawica powinna brać pod uwagę każdy z wymienionych i jeszcze wiele innych, podobnych, możliwych ciągów rozwoju wypadków. Kluczowe dla jej powodzenia politycznego, nawet jeżeli nie miało by ono nastąpić już wkrótce, wydaje się jednak przede wszystkim odrzucenie demokratycznej filozofii politycznej wraz z jej teorią legitymizacji władzy.

Pierwszym krokiem do tego prowadzącym, winno przyjęcie prawdy, iż jakakolwiek elita polityczna, która uzurpuje sobie władzę, uzasadniając to poparciem ludu, jest tej władzy niegodna. Nie znaczy to, że nie może ona zostać wyłoniona w wyborach, znaczy natomiast, że startując w nich, musi robić to z otwarcie lub skrycie żywionym przekonaniem, że skorzystanie przez nią z tej procedury, nie oznacza bynajmniej czerpania swej siły z ujęcia w karby swej woli „żywiołu społecznego”, lub korzystania z delegowanych przez naród uprawnień władczych, lecz że wykorzystuje ona wewnętrzną słabość, czy też zaburzenie w mechanizmie odtwarzania demokratycznej oligarchii, pozostając jednak zarazem grupą niedemokratyczną i o stanowisku antydemokratycznym. Ujmując to inaczej, grupa taka sięgnąć może po władzę nie na sposób demokratyczny, lecz co najwyżej w ramach procedury demokratycznej, działając przy tym wbrew duchowi i celowi tej procedury, czyli dzięki jej niedoskonałości. Przydatne dla zrozumienia tej dystynkcji okazać się może poczynione przez ekonomistę Józefa Schumpetera (1883-1950) rozróżnienie na demokrację pojmowaną jako idea, oraz demokrację pojmowaną jako procedura. Według austriackiego elitarysty, w tym drugim przypadku, za demokratycznym parawanem, rozgrywałoby się coś na podobieństwo paretowskiego „krążenia elit”.

W związku z powyższym, nasuwa nam się wniosek, że postawą zasadną i konieczną dla Prawicy wobec zbliżających się wyborów prezydenckich, powinno być nawoływanie do ich bojkotu, zaś poprzez to do bojkotowania zasady demokratycznej, by pewnego dnia wreszcie demokrację znieść, choćby nawet dzięki słabości samych jej mechanizmów wewnętrznych, mogących umożliwić wyniesienie do władzy sił niedemokratycznych. Na wybory nie powinniśmy więc iść nie dlatego, że brak nam odpowiedniego kandydata, lecz ponieważ odrzucamy demokrację jako ideologię i jako system polityczny. Dopóki nie pojawi się mający realną szansę na przejęcie rządów podmiot, którego tożsamość ideowa i program będą zawierały postulat odbudowania prawowitej władzy i prawowitego Porządku, tak więc również zniesienia demokracji, dopóty jedynym dostępnym nam sposobem podmywania tego ustroju jest bojkotowanie jego rytuałów samemu i zachęcanie do tego innych.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.