Jesteś tutaj: Publicystyka » Adrian Nikiel » W pułapce frenetycznego umysłu

W pułapce frenetycznego umysłu

Adrian Nikiel

Kiedy lewacy nie zgadzają się z poglądami skrajnie prawicowymi, niezrozumienie tematu, a często także obelgi, insynuacje i kłamstwa pozostają zjawiskiem typowym, któremu nawet się nie dziwimy. Gdy dochodzi natomiast do polemik w ramach skrajnej prawicy, należałoby spodziewać się eleganckiej wymiany myśli w gronie szanujących się wzajemnie ludzi, wspólnego dociekania prawdy na wysokim poziomie merytorycznym. Niestety, nie zawsze rzeczywistość odpowiada temu ideałowi. Najnowszym przykładem polemiki niczym nieuzasadnionej i wewnętrznie sprzecznej jest fragment artykułu pana Marcina Cokota.

Sekretarz Oddziału Kongresu Nowej Prawicy w Bielsku-Białej przyswoił sobie mało poważny obyczaj polemizowania z osobą, której nie wymienia z nazwiska. Zapomina również o wskazaniu źródła, z którego czerpie rewelacje na temat domniemanych poglądów tej osoby. A co już jest bardzo dziwne, w swojej polemice potwierdza słuszność argumentów adwersarza! W artykule „Usuwamy bierki” czytamy bowiem:

Obserwuję od dłuższego czasu pełne jadu ataki sfrustrowanych gości na środowisko ugrupowania Kongres Nowej Prawicy. Kierowane są one z różnych stron: a to jeden profesor „legitymista”1 wyrazi konstatację, iż libertarianie to powstała w Ameryce „sekta”, uznająca za „agresję” jedynie „przestępstwa wobec ciała”, w czym zawiera się również kwestia wszelkich naruszeń własności. Tymczasem taką doktrynę na całe szczęście głosi wyłącznie marginalna grupka quasi-anarchistów, kilkuset na świecie może hałaśliwych przedstawicieli rothbardiańskiej ekstremy2. (…)

Tak się składa, że w Polsce profesorów, którzy są legitymistami i zabierali ostatnio głos w sprawie niepokojących tendencyj w ruchu wolnościowym, nie ma zbyt wielu. Można zatem przyjąć – dopóki pan Cokot temu nie zaprzeczy – że sfrustrowanym gościem był w jego oczach pan prof. Jacek Bartyzel, kiedy pisał swój komentarz na temat świętokradczych poczynań rosyjskich i ukraińskich feministek.

Czołowy Autor Portalu Legitymistycznego stwierdził w tym artykule:

To nie w Rosji, lecz w Ameryce powstała sekta libertariańska, która wymyśliła – opartą o też mającą rodowód zachodni, jeszcze z epoki późnego średniowiecza, nominalistyczną ontologię i antropologię – doktrynę prawną, która z zasady, iż „nie ma przestępstwa bez ofiary”, wyciąga wniosek, że za przestępstwo można uważać tylko akt agresji jednej konkretnej jednostki przeciwko innej konkretnej jednostce.

Pan Cokot nie czyta, niestety, ze zrozumieniem – nie rozumie pojęcia „sekta”. Oczywiście, to określenie nie jest jednoznaczne i przede wszystkim na gruncie religioznawczym wciąż trwają dyskusje w sprawie jego ostatecznej definicji, ale zawsze chodzi o mniejszościową grupę, która wyznaje poglądy „heretyckie” z punktu widzenia społeczności, od której się oderwała. Pan sekretarz nie rozumie zatem, że tak jak zwrot „sekta chrześcijańska” nie odnosi się do wszystkich chrześcijan, nie można zwięzłej krytyki poglądów marginalnej grupki quasi-anarchistów traktować jak ataku na wszystkie istniejące nurty libertariańskie. Obelgi i pouczenia pana sekretarza nie zmienią tego, że istnieją myśliciele i politycy uważający się za libertariańską lewicę. Podobnie trudno np. ukrywać, że bywali legitymiści, którzy przeszli radykalną przemianę ideową i odnaleźli się na skrajnej lewicy. Czy należy za to winić wszystkich legitymistów, którzy byli, są i będą? A może o tym nie trzeba głośno mówić?

Najlepsze zostawiłem jednak na koniec. W artykule „W potrzasku własnych urojeń” pan prof. Jacek Bartyzel nie napisał ani jednego słowa, które odnosiłoby się do programu, poglądów lub działalności Kongresu Nowej Prawicy (a nawet pojedynczych działaczy tej formacji). Jak widać, w potrzasku własnych urojeń znalazły się nie tylko feministki – urojeniom uległ, co odnotowuję z prawdziwą przykrością, lider Nowej Prawicy na Śląsku Cieszyńskim. Jak mamy zatem wygrywać wybory, gdy „politykę realną” prowadzą frenetyczne umysły, które potrafią polemizować z opiniami nigdy niewyartykułowanymi?

Istnieje jeszcze prawdopodobne jedno wyjaśnienie, dlaczego pan Cokot postanowił „polemizować młotem” (czy może raczej „młotkiem”): być może pozazdrościł rozgłosu starszym kolegom i z premedytacją opublikował swój publicystyczny wygłup, aby trafić na facebookową stronę „Czytam prawicową publicystykę dla beki”… Jest to jakiś cel w życiu, owszem, ale gorzej, że wyskoki pana Cokota, podpisującego się jako „sekretarz Oddziału”, idą na konto całego Kongresu Nowej Prawicy.


1 Cudzysłów ma zapewne dowodzić, że skrytykowany autor nie jest „prawdziwym” legitymistą.

2 Zdaje się, że obserwujemy pełen jadu atak na zwolenników myśli Murraya Rothbarda.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.