Jesteś tutaj: Publicystyka » Adrian Nikiel » Wiek srebrny
Dzielność twoja być może, królu niezmożony,
Królu i z twej natury, nie tylko z korony.
Mikołaj Sęp Szarzyński
Dziesięcioletnie panowanie króla Stefana Batorego otwiera w historii Rzeczpospolitej epokę, w której splendor odziedziczony po złotym wieku dynastii jagiellońskiej przez kilka dekad skutecznie pokrywał narastającą słabość państwa. W tej epoce budowano na fundamencie kapitału przeszłych czasów, a jej symbolicznym zamknięciem okazała się Wiktoria Wiedeńska. Biografia monarchy celnie wskazuje źródła późniejszego rozkładu i gwałtownego upadku, począwszy od irracjonalnego przekonania znacznej części warstwy przodkującej, że król, który rządzi, podejmuje decyzje, egzekwuje obowiązki, dba o sprawny wymiar sprawiedliwości i buduje armię, wynosząc przy tym do stanu drugiego zasłużonych żołnierzy, jest co najmniej potencjalnym tyranem. Nic dziwnego, że takie państwo, gdzie wymarzony „idealny władca” nie powinien reagować stanowczo nawet na królobójcze spiski, musiało runąć.
Współcześnie o Stefanie Batorym pisze się jako o najwybitniejszym lub przynajmniej jednym z najwybitniejszych królów elekcyjnych, wizjonerze i wytrawnym dyplomacie myślącym o mocarstwowej roli Polski w Europie, sprawnie łączącym funkcje polityczne z rolą dowódcy wojskowego, przełamującym pasmo niepowodzeń w polityce wschodniej dwóch ostatnich Jagiellonów. W swoich czasach doceniony został dopiero po przedwczesnej śmierci, w latach dość krótkiego panowania zmagając się z konsekwencjami podwójnej elekcji i habsburskimi roszczeniami do tronu, opozycją magnacką, buntem gdańszczan, pustym skarbcem i wojną z Iwanem Groźnym. Czarna propaganda opozycji szlacheckiej nie oszczędziła mu niczego, łącznie z pomówieniami o niewierność religii katolickiej i uległość sułtanowi (z drugiej strony Batoremu zarzucano faworyzowanie jezuitów). Z perspektywy wieków za jego najistotniejsze dokonania można uznać podporządkowanie Gdańska Koronie i powstrzymanie expansji moskiewskiej w kierunku Bałtyku. W polityce wewnętrznej król – wbrew zarzutom tyranii – szanował przywileje i odrębności w ramach Rzeczpospolitej, zapoczątkowując również proces, który niestety doprowadził do połączenia Brandenburgii i Prus pod władzą Hohenzollernów.
Tak, w ogromnym skrócie, można by streścić przesłanie najnowszej biografii wojewody i xięcia Siedmiogrodu, króla Polski, wielkiego xięcia litewskiego autorstwa historyka wojskowości, pana prof. Karola Olejnika. Należy przy tym zaznaczyć, że choć władcą Siedmiogrodu Stefan był od 1571 roku, również wcześniej będąc ważną postacią węgierskiej polityki, autor dzieła skupia się na ostatniej dekadzie jego życia, pierwsze 43 lata (a także historię rodu Batorych i Siedmiogrodu) omawiając na około czterdziestu stronach. Z kolei w odniesieniu do lat 1576-1586 trzeba stwierdzić, że zagadnienia węgierskie znajdują się na dość dalekim planie – czy tak też je umiejscawiał w swoim planie politycznym sam bohater xiążki? Każda próba przybliżenia po stuleciach czyjegoś żywota wymaga selekcji materiału, ale takie proporcje mogą niewątpliwie budzić zastrzeżenia i powodować poczucie niedosytu u najbardziej dociekliwych czytelników1. W naturalny sposób historyk wojskowości bardziej szczegółowo prezentuje Batorego jako wybitnego dowódcę niż polityka.
Z punktu widzenia monarchisty najciekawsze są fragmenty xiążki przybliżające wydarzenia i atmosferę sporów w trakcie drugiej z wolnych elekcyj, rozdarcie narodu politycznego grożące wojną domową – po ich uważnej lekturze każdy polski rojalista, który marzyłby o powielaniu tego wzorca kreowania władzy zwierzchniej w przyszłym królestwie, powinien wrócić do twardej rzeczywistości, gdzie stabilność władzy i ciągłość polityki wymaga przestrzegania tej prostej reguły, że król staje się królem natychmiast po śmierci swojego poprzednika, a precyzyjnie określona prawem linia sukcesji wskazuje właściwą kolejność w odniesieniu do każdego członka dynastii. Inna arcyważna, a godna krytycznego namysłu kwestia, to zgoda Stefana Batorego na realne ograniczenie władzy królewskiej poprzez pozbawienie monarchy najwyższej władzy sądowniczej na rzecz trybunałów szlacheckich. Wbrew wszelkim pomówieniom o nadmierną surowość i tyranię był to polityczny błąd, który oznaczał szkodliwe dla państwa uprzywilejowanie jednego ze stanów. Z kolei zgoda na dożywotnie sprawowanie urzędu przez hetmana doprowadziła do stworzenia osłabiającego dowódczą rolę króla ośrodka władzy.
Historii nie zmienimy, błędów przodków już nie poprawimy, lecz dyskusja o demokracji szlacheckiej (szkodliwej jak każda demokracja) – odrzucenie choćby pozorów antykwaryzmu, który może kryć się za maską narodowej tradycji – musi stać się częścią pogłębionych rozważań o monarchii realnej w przyszłej Polsce niepodległej (jaka być może zaistnieje po rozpadzie Unii Europejskiej). Jedno jest pewne: być rzeczywistym, nie „malowanym” królem to zadanie, zobowiązanie i ciężar, których nie warto nikomu zazdrościć.
Recenzencki obowiązek nakazuje wspomnieć o drobnych, acz wartych poprawienia błędach. Na str. 20 ulubiony autor Batorego – Gajusz Juliusz Cezar – pojawia się jako enigmatyczny „Cesar” (trudno określić, z jakim językiem łączyć tę pisownię, bo nie jest ani węgierska, niemiecka czy włoska, ani tym bardziej polska). Na str. 53 król Henryk Walezy (ostatni z linii Walezjuszy, który do końca życia uważał się za władcę Rzeczpospolitej) jest reprezentantem tajemniczej „dynastii andegaweńskiej”. Błędem jest także stwierdzenie, że Henryk w czasie elekcji, która wyniosła go na tron w Krakowie, dobiegał lat dwudziestu.
Zdziwienie wywołuje autorska opinia, jaka pojawia się na str. 5 i którą tłumaczyć chyba można jakimś antyrosyjskim resentymentem: (…) wskażemy na generała Józefa Bema, który w XIX w. na czele armii węgierskiej walczył z rosyjską nawałą, usiłującą przez karpackie przełęcze zalać kolejne połacie Europy. Przyznam, że po przeczytaniu tego zdania przez chwilę miałem ochotę zakończyć lekturę – i dużo bym stracił. Mimo wszystko należy przypomnieć podstawowe fakty, że gen. Bem, wolnomularz i rewolucjonista, stanął na czele buntowników, którzy wystąpili przeciwko królowi Węgier, a pokonany, chcąc dalej nieść rewolucyjną pożogę, już jawnie wyrzekł się Chrystusa i przyjął islam. Rosja pod berłem cesarza i króla Mikołaja I nie zamierzała podbijać Europy, lecz ratowała prawowitą władzę monarchii habsburskiej przed zbrodniami Wiosny Ludów.
Mason i apostata wzorem Polaka, symbolem przyjaźni polsko-węgierskiej! Cóż z tego, że chciał zbawić Polskę, jeśli duszę swoją zatracił? Cóż z tego, że był – jak pisze Autor – dzielnym generałem, jeśli ta dzielność nie była podporządkowana sprawie Bożej? Czy kogoś takiego w tej roli zaakceptowałby dobry katolik, król Stefan?
Xiążka jest dobrze napisana, z przyjemnością chce się ją czytać, a dzięki przystępnemu, zrozumiałemu dla niespecjalistów językowi i niewątpliwym walorom popularyzatorskim może przybliżyć postać Stefana Batorego czytelnikom spoza kręgu zawodowych historyków, ludziom zainteresowanym historią wojen z Moskwą, biografiami władców czy też historią rodzimej państwowości i ustroju Polski. Pewną niedogodnością są niewielkie, w dodatku jednobarwne (gdzieniegdzie z dodatkiem czerwieni) mapy i ilustracje. Dobry punkt wyjścia do dalszych poszukiwań. Mocną stroną publikacji jest to, że p. prof. Olejnik nie próbuje kreować i narzucać czytelnikom jednoznacznego – apologetycznego lub krytycznego – obrazu swojego bohatera, lecz przypominając stan badań, konfrontuje, niejednokrotnie skrajnie przeciwstawne, źródła, oceny i punkty widzenia. Zapoczątkowany w XVI wieku spór o Stefana Batorego wcale się jeszcze nie zakończył. Każdy czytelnik może znaleźć w tym zachętę do własnych przemyśleń, do niego należy ocena końcowa. Dla nas, dla monarchistów miarodajne powinny być słowa papieża Syxtusa V: Wielka to strata dla chwały Bożej. Dla nas nic smutniejszego, dla Polski nic nieszczęśliwszego nie mogło się wydarzyć (str. 369). I rozpacz osieroconych żołnierzy – weteranów batoriańskich zmagań.
Karol Olejnik, Stefan Batory, Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 2013, ss. 400.
1 Być może, puśćmy wodze fantazji, rozwiązaniem byłaby biografia dwutomowa, współtworzona przez dwóch specjalistów – Polaka i Węgra – gdzie tom pierwszy obejmowałby „okres siedmiogrodzki”, lata 1533-1576?