Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Andrzej Bobkowski: „Na tyłach. Eseje i szkice” (Wiosna w Paryżu)

„Na tyłach. Eseje i szkice” (Wiosna w Paryżu)

Andrzej Bobkowski

[…]

Chciał być szczęśliwy – czyli wolny. Chociaż ciągnęło go w daleki świat, pozostał w Paryżu, by się zastanowić co dalej i spróbować odnaleźć w powojennej rzeczywistości, która pod wieloma względami nie różniła się zbytnio od niedawno minionej: nadal brakowało wszystkiego oprócz zapału i nadziei. Choć rozczarowany Francją, wciąż jeszcze żywił do niej szczere przywiązanie. Szwy tego przywiązania trzeszczały jednak coraz bardziej, zaczynały puszczać, aż wreszcie, gdy w miarę postępów etatyzmu skurczyła się radykalnie przestrzeń duchowa, ostatecznie pękły. Nim do tego doszło, nim wszystkie paryskie lata stały się według własnych jego słów „kupką popiołu po spalonych kalendarzach”1, trzydziestoletni sensualista próbował jeszcze smakować francuskich delicji coraz bardziej wątpliwej jakości, próbował przekonać samego siebie, że miejsce człowieka wolnego nadal jest w ojczyźnie wolności, równości i braterstwa, próbował też uwierzyć w powojenne odrodzenie Europy, i choć wszystkim tym zabiegom ostatecznie oparł się krytyczny umysł, to jednak pierwsze lata wciąż jeszcze niepewnego pokoju, nad którym ciążyło widmo ponownej katastrofy, stworzyły świadomego swych celów i możliwości człowieka i pisarza.

[…]

Młody Bobkowski – wspominał Jerzy Giedroyc – zrobił na mnie od razu świetne wrażenie. Był człowiekiem o ogromnej dynamice, o bardzo szerokich zainteresowaniach i o wielkiej umiejętności nawiązywania stosunków z ludźmi. Skala jego znajomości i kontaktów była bardzo szeroka. To, co pisał, pisał z własnej inicjatywy. Wybierał tematy, które go pasjonowały, i pytał, czy by nas to zainteresowało, albo przychodził z już gotowym tekstem2.

Istotnie, Bobkowski potrafił zjednywać sobie ludzi i od pierwszego wejrzenia budzić sympatię. Bezpośredni, wesoły, błyskotliwy i dowcipny, towarzyski i swobodny, a przy tym solidny i bezinteresowny, choć wykształcony, pochodzący z dobrego domu i wierny tradycji szlacheckiej w najlepszym jej rozumieniu, obojętny na różnice społeczne i światopoglądowe, gotów był przestawać z każdym, kto nie był gburem i prostakiem. Jego relacje z ludźmi i koneksje stanowiły rozległą panoramę charakterów, zawodów, stanowisk, pozycji i ról społecznych. On sam mógł odgrywać każdą, w każdej z nich odnajdywać urok, w każdym kostiumie po równo cieszyć się życiem. Związał się wówczas z „Kulturą” na zawsze, co nie znaczy bez reszty. Tę pozostawił sobie jako rezerwę strategiczną dla sporów, do których z czasem rzeczywiście doszło, ale nie zmieniły one w zasadzie niczego. Giedroyc tak za życia Bobkowskiego, jak i po jego śmierci stawał w obronie pisarza, między innymi wobec niechętnych mu Czesława Miłosza3 i Konstantego A. Jeleńskiego4.

Krzysztof Ćwikliński, «Pisze się, bo nie można nie pisać…»

Wiosna w Paryżu

Poniedziałek

Czuło się jej nadejście w sobotę. To moment przypominający otwarcie butelki szampana: korek powoli wysuwa się, ciężko i opornie, a potem nagle pyk! – jest wiosna.

Drzewa na moim bulwarze, przedwczoraj czarne i wyraźne, jakby rysowane węglem na tle brudnego nieba, dziś pokryte są zielenią. Liście kasztanów, od razu wielkie, są jeszcze zmięte i pogniecione. Dusiły się w pączkach już w naturalnej wielkości. Każdy z nich jest teraz zielonym damskim płaszczykiem z jedwabiu, wyszarpniętym wdzięcznie z torebki w oczekiwaniu deszczu. Przyrodniczy film, w którym wszystkie rośnięcia i rozwijania odbywają się w kilkunastu sekundach. Jest pochmurno i chłodno, ale inaczej. Deszcz nie będzie już tym zimowym, dobrze zorganizowanym deszczem; będzie padał bezładnie i swobodnie. Tak sobie.

Poniedziałek nie jest tu żadnym dniem. Ni to święto, ni dzień powszedni. Jest także nudny, szczególniej przed południem. Każda quartier5, każda ulica jest wtedy prowincjonalną mieściną z dala od Paryża. Nie ma gazet, sklepy i warsztaty zamknięte, właściwie nie można nic kupić. Na ulicach jest pusto i dopiero od południa zaczyna się gdzieniegdzie półniedzielny ruch. Wcześniejsze programy w kinach, popołudniówki w teatrach i wieczorne dzienniki. Poniedziałek jest tu zawsze niemrawy i nijaki.

Czekam na métro. Nie ma już dwóch klas i ceny biletów są jednakowe. Ale czerwone i miękkie wagony pierwszej klasy toczą się nadal w środku. Ci, co jeździli nimi dawniej, wsiadają do nich i teraz. Tamci inni nie pchają się tam wcale. Wagony te obrażają jednak ich uczucia równości i wobec tego mają je przerobić na zwykłe. Dużo o tym pisali – a jakże! C’est un problème6. Są dwa rodzaje demokracji: ta, która chciałaby, aby wszystkie wagony były wygodne, i ta, która miękkie przerabia na twarde, uznając to za zdobycz ludu. Ta druga, to właśnie francuska. Zemsta społeczna za obrazę ideału równości, nieproduktywna i kosztowna, bywała tu często jedyną oznaką przemian i reform. I wystarczała. Czasem zmieniały się także nazwy tych instytucji i urzędów. Dziś Francja, może bardziej niż jakikolwiek inny kraj, płaci za efektowną zmianę form bez treści. Jeszcze raz chciałaby się wykręcić z właściwym jej wdziękiem; stworzyć jakąś nową syntezę ze starych kawałków, kitując szpary uroczą continuité7, lecz coraz bardziej przyciskana jest do muru. Ta epoka jest dla niej specjalnie bezlitosna, bo nie ma w niej miejsca na kokieterie i maquillage8. Żąda wszystkiego. W tym „albo – albo” Francja wije się i męczy. Biega od drzwi do drzwi, puka, odskakuje, nie czekając odpowiedzi z wewnątrz, i znowu biega nerwowo po poczekalni. Jak wielu ludzi, tak i ona nie może znaleźć dla siebie pokoju w tym świecie – w obu znaczeniach tego słowa. Na każdym kroku ją łapią, jak się pudruje, spogląda w lustro i wmawia sobie, że jednak przytyła. I jak każda kobieta w tym wieku, jest bardzo wrażliwa…

„To najwięksi konserwatyści na świecie. W ich duszy kapitalizm trwa jeszcze ciągle w swej najczystszej, najbardziej szkolnej postaci” – mówił mi w zeszłym roku Gerald F. z Londynu po wakacjach we Francji. Wśród pól, domków, ogródków i proprietés9 okolic Provins10 dostrzegł jej treść. „Cóż za konserwatyści” – powiedział mi niedawno Jaques V. po miesięcznym pobycie w Anglii. Widział tylko zewnętrzne formy.

W métro jakaś matka wyjmuje z torebki banany. Jeden daje dziecku, drugi obiera dla siebie. BANAN!!! Siedzące obok baby są uroczyście zgorszone. Syczą zawistne żmije: Elle lui mange sa ration! Voyez-vous ça? Pauvre gosse!11. Nie do siebie, ale tak, żeby „wyrodna” matka słyszała. Jadowita ślina napływa im do ust na widok bananów. Nie o dziecko im chodzi. Zazdrość i zawiść mają tu naprawdę żółty kolor, ostrą i wyraźną woń; są skończone, wspaniałe i trzymają przy życiu. Żałuję, że nie mam bananów. Jadłbym je głośno, z ciamkaniem i mlaskaniem, prosto w ich obleśnie sprawiedliwe twarze. A potem modliłbym się szczerze i gorąco, żeby połamały sobie nogi na łupinach. Oburzenie ich jechało dość długo i wysiadło na Bastille12. Dodało mu to wagi…

Ma się wrażenie, że nie „tworzyć nowe”, lecz przede wszystkim „odebrać i rozdzielić stare”, po raz nie wiem który pogrąża Francję w tym jakimś gorączkowym otępieniu i ruchliwej bierności. Ileż zostało ze „starego”? Chyba już niewiele. A więc zemścić się socjalnie i nic więcej. Za wszystko – chociażby nawet za te banany.

Andrzej Bobkowski, Na tyłach. Eseje i szkice, wybrał, opracował i posłowiem opatrzył Krzysztof Ćwikliński, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2023

Wtorek

W nocy padał deszcz. Rano świeci słońce. Parno i mglisto. Jadę do pracy na rowerze. Paryż pachnie. W całym mieście jest ciepły i wilgotny zapach podobny do tego, jaki bucha spod uniesionej nagle szyby inspektów. Kasztany szaleją, wielkie drzewa nad Sekwaną rozpuszczają się w zielonej mgiełce małych listków. To ten jedyny ranek, po którym zmieni się już niewiele. Jedno przedpołudnie pełnej wiosny.

Na rue de Rivoli13 ciasno i rojno. Strefa przyfrontowa paryskich hal. Samochody, ciężarówki, ciągniki, przyczepki, wozy i wózki; na nich kalafiory, skrzynki, daktyle, sałata, zielone góry szpinaku. Zapach spalin zmieszany z ostrą wonią porów. Kropidła warzywne. Jestem tylko cząstką ulicy, pędzącą razem z nią. Wspaniały slalom poprzez ruchome bramki, ustawione co sekunda coraz to inaczej ze wszystkich pojazdów. Za rue du Louvre14 kończy się zamęt, a przy rue Royale15 policjant spokojnie spuszcza ze smyczy coraz to nowe sfory maszyn. Rozbiegają się po Concorde16 bezładnie w pogoni za czasem straconym na skrzyżowaniu. Przymglona płaszczyzna Pól Elizejskich17 podbiega łagodnie do stóp Łuku18. Setki samochodów. Stąd nie widać ich, nie można rozróżnić; błyskają tylko chromem i szkłem. Wygląda to tak, jakby tam, w dalekiej dymnej pomroce, tysiące ludzi bawiło się lusterkami. Przy avenue de Marigny19 policjant zatrzymuje ruch. Po chwili, okadzany dymem czterech motocykli, wytoczył się czarny wóz z prezydentem. Okrągły, mały, łysawy pan w grubych okularach. Jest zupełnie podobny do mojego „episjera”20, tylko na pewno mniej ważny i nie mówi wszystkim per „ty”. Bo jego władza jest mniejsza, od rzeczywistej potęgi tych prezydentów w szarych kitlach. To oni kierują Francją, a nie ten uśmiechnięty pan w czarnej limuzynie. Tylko z ust „episjera” padają słowa, które liczą się tu naprawdę: wino, cukier, oliwa, makaron, konfitury.

Czterdzieści dwa Ça va?21 pada w każdy poranek, gdy witamy się w warsztacie. Jest nas sześciu i stary. On nie wymawia go wyraźnie, mrucząc coś zaślinionymi wargami, z których dolna jest z prawej strony zdeformowana od bezustannie, chyba od urodzenia, tkwiącej w ustach fajki. Stary, jak zwykle we wtorek, zmienił dziś opatrunek, to znaczy okręcił ustnik nowym paskiem taśmy izolacyjnej. Fajka nie wyślizguje mu się wtedy spomiędzy bezzębnych dziąseł, może swobodnie kląć i gderać na wszystko i na wszystkich.

Razem z pierwszymi liśćmi przybyło roboty. To nasz sezon. Zamówienia na nowe rowery, naprawa starych, przyprowadzanych przez świeże dziewczęta i wymokłych chłopaków z rezerwatu burżuazji przy Lasku Bulońskim22. Maurice złożył starannie,,l’Humanité”23 i zaczyna ostro postrzeliwać z palnika acetylenowego. Louis jest socjalistą, ale od czasu, jak wywłaszczyli go z ogródka na jednym z trawników w Lasku Vincennes24, przeszedł na lewe skrzydło. Blum25 ma z nimi kłopoty. Zaimek ils, obejmujący wszystko, co jest złe w rządzie, dźwięczy twardziej wśród westchnień, że TERAZ siałoby się rzodkiewkę i sałatę… Młody René zrobił sobie w sobotę wieczną ondulację i rusza się cały dumnie i falisto. Jak wielu z tych młodych uważa półżartem, że najlepszą jest le parti du salut personnel26.

Stary opracował na ten sezon kilka modeli specjalnych, prawdziwe cacka, i jęczy. Naszą konkurencją nie są wielkie fabryki, tłukące seryjnie „towary żelazne” (o tych rowerach mówi się w naszym języku także „puszki do konserw”), lecz inne warsztaty, takie jak nasz. Tu każda rama jest indywidualna, specjalnie spawana, z najlepszych rur. Pomimo wysokich cen zamówienia sypią się; ale i tak ten drobny i średni przemysł, nie ilościowy, lecz gatunkowy, który stanowił najprawdziwsze bogactwo Francji, dziś ugina się pod ciężarem podatków, braków, nakazów i ukazów; tonie i rzuca się w bezplanowej państwowości planowej gospodarki, uprawianej tu „z lotu ptaka” przez na pewno dzielnych niegdyś wolnych strzelców z résistance27. Mój stary i jemu podobni, więksi i mniejsi, więdną: pracują coraz bardziej z dnia na dzień, tylko na chleb, garbiąc się z rezygnacją. My też. Mały i średni przemysł przestał inwestować. Po prostu jeszcze trwa. Wielki, znacjonalizowany, wykazuje olbrzymie deficyty i stara się je pokryć z kieszeni „starych” i z naszych. Szczekliwe dyskusje, dalekie od tego, co piszą w organach poszczególnych partii.

W czasie obiadu odwieczne pytanie, które Francja stawia sobie coraz częściej: Où en sommes nous?28. Atak, obrona, przerywane łyżkami odgrzanej w menażce zupy i kęsami drogocennego chleba. „Pędzel do golenia, taki dobry, kosztuje tysiąc pięćset franków, a nowy citroën29 sto pięćdziesiąt tysięcy franków”. To znaczy samochód przedstawia wartość tysiąca pędzli do golenia: kilku kilogramów włosia, drzewa i kleju. Merde! Voilà où nous sommes30 – podskakuje Louis. Maurice, zaczerwieniony, chciałby znacjonalizować produkcję pędzli do golenia. „To pędzel byłby wtedy droższy od samochodu” – rechota przekornie patron spoza kontuaru. Milczę. Et toi, André, t’es donc intelligent, qu’en dis-tu?!31 – woła do mnie Louis.

– Wiem tylko, że nie miałem na samochód, ale zawsze miałem na pędzel. Dziś nawet pędzel jest dla mnie za drogi. – Ogólny śmiech. Nie wiem, czy śmieją się z dowcipu, czy z tego świata, na który patrzą coraz częściej, jak na globus kłamstwa. Louis drażni Maurice’a: Écoute – ferme!32. Jakaż jest różnica między tobą a głupim księdzem, co obiecuje mi raj po śmierci, jak będę sage?33

Pomiędzy tym ludem, a tymi, którym się wydaje, że go reprezentują, może się tu jeszcze wiele wydarzyć… Spiritus gallicus flat ubi vult34.

Środa

Jedna klientka, młoda panna z rezerwatu, przyznała mi się dzisiaj, gdy szybko poprawiałem jeszcze coś przy jej rowerze, że jest zaręczona; że „on jest na prowincji, ale że maman35 zabroniła im do siebie pisywać. Żadnych listów! Oczywiście – bo jakby coś nie „wyszło”, to listy… Enfin c’est plus prudent36. Taka rozmówka pachnie jak sztuczne kwiaty na kominku.

Słońce wpada do bistra, wiosenny spokój. Pierwsze muchy upijają się porozlewanym na kontuarze piwem, a kotka, tak jak wszystkie inne kotki w Paryżu, jest teraz w ciąży. Obnosi ją jednak mniej ostentacyjnie niż Francuzki, których brzuchy w tym okresie spełniają tę samą funkcję, co pług przeciwśnieżny, doczepiony do lokomotywy: rozpychają nimi tłum i wywalczają miejsce w métro lub priorité37 w ogonkach po chleb. Jemy ostrygi (już niedługo znikną) i wszyscy stylowo wysiorbują sos z muszli. Na obiedzie jest taki złośliwy, wędrowny starzec, który chodzi z wiadrem wody, z długą szczotką i zmywa na rogach tabliczki z nazwami ulic. To jest zawód! Zaczął o de Gaulle’u38; że może général zrobi enfin39 porządek we Francji. Maurice od razu rzucił się: „Twój de Gaulle jest głupi. T’as lu son dernier discours?40. Maurice wychwycił w niej to, czego nawet jego dziennik nie zauważył, czego nikt nie zauważył: „Ten de Gaulle powiedział, że wszyscy pracujący w fabrykach mają mieć udział i w zyskach, i w stratach. En honnêtes actionnaires! Eh bien41 – robotnik nigdy nie zgodzi się na to. Zgodzi się na udział w zyskach – ça oui42 – ale straty w przedsiębiorstwie nie są nigdy z winy robotnika, rozumiesz? Nigdy! Żaden robotnik nie może być odpowiedzialny za straty. Il est fou, ton général!43. Robi się wrzawa, bo patron bistra jest gaullistą. Urywane zdania: „Dyktatura? Dyktatura możliwa jest tylko w krajach, w których są dwie albo trzy warstwy społeczne. We Francji jest ich najmniej dwanaście. Żadna dyktatura nie jest u nas możliwa”. Słucham i łapczywie nagrywam te głosy. „De Gaulle zrobił głupstwo. Wybraliśmy sobie rząd, ale wszyscy byliśmy z niego niezadowoleni. Trudno było w tym znaleźć kozła ofiarnego. De Gaulle nim będzie teraz”. „Co? Dwanaście klas? Nie bójcie się, zrobi się z nimi porządek i będzie jedna…”

W tej namiętności (po uwzględnieniu poprawki temperamentu), we wrogości ludzi spotykających się co dzień lub pracujących razem, czuje się najwyraźniej, że ta walka, która drąży Francję, nie toczy się dziś z powodu kolonii, o ludzi, o ilość głosów w wyborach, o rozumy, lecz wprost o dusze. A może już tylko o instynkty głodnych i niespokojnych zwierząt. I dlatego jest wszędzie tak gwałtowna, a podział tak zupełny. W tej atmosferze nowy terror, egzekucje i obozy są z powrotem możliwe i istnieje już jakby wewnętrzne pogodzenie się z możliwością ich ożycia. Gdyby ożyły, nie byłoby to wynikiem odruchu rozpaczy czy też tej la grande peur44, która ściska dziś Francję od dołu do góry, nie – byłoby to tylko wypisaniem czeku na sumę okrucieństw, czeku mającego od dawna pokrycie w zbiorowej psychice. To straszne pokrycie wewnętrzne tkwi już dziś podświadomie w duszy niemal każdego, niezależnie od przekonań. Nie ma żadnej etyki nadrzędnej – jest tylko etyka stronnictw, do których się należy. Francja, nawet Francja wygląda tak, jakby zgubiła w tej wojnie i gubiła po wojnie swój największy skarb – etykę wolności.

Czwartek

Wyciągnąłem René na obiad do Trocadéro45. Czerwone wino bywa już w wolnej sprzedaży i butelka pinard kosztuje osiemdziesiąt franków. Kupiliśmy wina, chleba i kiełbasy. Świeci słońce i cały Paryż kąpie się w barwach technikoloru. Siedzimy na schodach, jemy i popijamy; palimy w słońcu i w bezustannym, metalowym jazgocie wrotek, na których uganiają tu dzieci. Wspaniałe tereny, wrotkowe Alpy. Zjeżdżają w dół po szerokim parapecie schodów i zeskakują z niego twardo, jak ze skoczni. Wystarczy zwrócić na nie uwagę, żeby od razu zaczęły się popisywać. Jakiś zgrabny chłopak, ubrany nędznie, wykonuje cały program zręcznie i gibko. Wołam go. „Dis donc46, pożycz mi wrotek. Chciałbym pojeździć”. Waha się, uśmiecha z niedowierzaniem. „No, pożycz. Daj wrotki, a ja ci dam za to jeden tiket47 chlebowy na trzysta pięćdziesiąt gramów”. Zdejmuje bez wahania. Przekręcamy śruby i przedłużamy, ale i tak są trochę za krótkie. René i reszta dzieciarni przyglądają się ciekawie. Puszczam się śmiało – straszne! Każda noga sobie, nie można jej oderwać. W końcu siedzę w klasycznym „szpagacie”. Vous êtes trop vieux pour ça48 – stwierdza chłopak bezlitośnie. Trop vieux?49 Może, ale kiedyż, u diabła, minęła młodość? Sans doute, mon vieux50 – mówię mu cicho, odpinając wrotki zawstydzony.

Wracamy do budy. Czerwone światło. Obok mnie dygnął niklowym przodem oślepiający buick51, zamarł w bezruchu i tylko rusza wąsem anteny radiowej. W nim, wśród szkła, sukna, chromu i politury, siedzi śliczna kobieta. Noga założona na nogę, suknia podsunęła się poza kolano. Patrząc na nią, myślę o bladoliliowych orchideach w La Chaume52, ułożonych w bombonierkach wybitych jedwabiem. Uśmiecham się do niej. Dumnie odwraca głowę. Czy dlatego, że moje spodnie osiągnęły na kolanach gęstość gazy opatrunkowej? A może ci się wydaje, że – jak mówią Goncourtowie – patrzę na ciebie wzrokiem dziecka spoglądającego na kromkę chleba z masłem? Nie, siostro – niczego ci nie zazdroszczę. Może tylko chciałbym mieć parę tych twoich „nylonów” dla kogoś, kogo bardzo kocham. Poza tym jestem szczęśliwy – tak! Ale ty na pewno nie uwierzyłabyś. Mówią, że to kłamstwo, że szczęście w tym świecie, odmienne w praesens, to prawie obelga dla każdego. Jeżeli tak, to lżę cię moim szczęściem straszliwie, niewybaczalnie. Mrugnęło zielone światło. Buick chrząknął dyskretnie i skoczył cicho w przód.

Wiosenny Paryż. Gdy wracam pod wieczór do domu, jest ciepło i łagodnie. Na Polach Elizejskich ruch. Dwa nieprzerwane rzędy samochodów mijają się jak pas transmisyjny, łączący dwa wielkie koła napędowe tego miasta: Étoile i Concorde. Migają kina. Fred Astaire53, Greta Garbo54, Barbara Stanwyck55, Joan Crawford56, Dolores del Rio57. Mam ochotę powiedzieć im tak, jak ten chłopak w Trocadéro: Vous êtes trop vieux pour ça. Ich nazwiska nie ciągną już dzisiaj, chyba jako wspomnienie. Swoją drogą jak ten Disney58 wylansował Bacha i Beethovena. Słyszałem już taką pochwałę: C’est tout à fait potable cette Symphonie Pastorale59. Czy Beethovenowi kiedy się śniło, że będzie potable? Pisk, hamulce i już mam srebrny zderzak tuż przy nodze. Przez okno wychyla się głowa nienagannego mężczyzny i subtelną francuszczyzną, będącą jak szlochanie Mauriaka60 w „Le Figaro”61, wytyka mi moją lekkomyślność: Voyons donc, mon ami, c’est extrêmement imprudent de foncer comme ça dans cette cohue (to przez Disneya) des voitures…62 Strasznie lubię tych panów. Słucham, z powagą kręcąc wykwintnie szyją w spoconym kołnierzyku, po czym tonem równie wytwornym: Que Sa Majesté m’excuse63. Cześć! Cień obelisku64 pójdzie niedługo na spacer do Tuileries65.

– Czy kupiłeś chleba po drodze? Stałam godzinę w ogonku, ale już zabrakło. Nie mam nawet numerka na jutro.

– Nie, wyobraź sobie… zgubiłem… to znaczy jadłem obiad w Trocadéro… i tam chłopcy jeździli na wrotkach… no i rozumiesz…

Rozumie. Śmieją się ciemne oczy.

Piątek

Na pewno jest wiosna, bo już piekarka ustawiła w oknie słoik z wodą, a w nim pływa samotna kijanka. Żywy przecinek. Jak co roku, tak i tym razem odpowiedziała mi, że ją to bawi, „jak to się rusza” (quand ça bouge). Jakbym był taki gruby, jak ona, to też by mnie to bawiło. Nie może się ruszać, to patrzy się chociaż, „jak to się rusza”.

Wieczorem rozmowa z synem C., młodym studentem i katolikiem wojującym. Jego katolicyzm jest tak czysty, tak uduchowiony, tak rozumny i abstrakcyjny, że tylko krok dzieli go od specyficznego uduchowienia ateistów. Ten gatunek (na szczęście jest ich więcej) francuskiego katolicyzmu jest już prawie bez Boga, a w każdym razie bez człowieka z krwi i kości. Bogiem jest w nim właściwie jakiś wysublimowany katolicyzm sam dla siebie, godzący się na wszystko w imię odrodzenia katolickiego ducha. Katolicyzm doczesnych impotentów. Czy tak wiele dzieli ascetyczny materializm od spirytualizmu? Chyba nie. I tu, i tu myślenie przeciwko ciału, sercu i ciepłej krwi.

Écoute66, czy ci się nie wydaje, że ateizm w swej postaci dzisiejszej nie jest wcale zaprzeczaniem istnienia Boga; to się już przeżyło i jest niemodne. To ateizm XVIII i XIX wieku. Nowy ateizm to po prostu zaprzeczanie istnienia człowieka w jednej osobie boskiej.

Oui, mais…67

Cóż za dialektyka! Palce lizać. Wydaje mi się, że w porównaniu z tym jestem, jestem… Tak – tą kijanką, pałogłowcem w słoiku piekarki. Ça bouge et c’est tout68. Jest mi niedobrze i mam ochotę wymiotować tak zwanym zdrowym rozsądkiem. To to ciąży niemiłosiernie w takich dyskusjach. A niech cię twoja école normale69 ma w swojej opiece. Nie słuchałem go. Patrzyłem na anemony.

Sobota

Zagadnąłem dziś o egzystencjalizm jednego młodzieńca z rezerwatu, któremu zwracałem robotę. W tych rozmowach można się czasem dowiedzieć ciekawych rzeczy. Ten opowiedział mi, że był z Sartre’em70 w jednym obozie w niewoli niemieckiej i że musieli mu niemal siłą ściągać brudną koszulę i zmuszać zawsze do zmieniania bielizny. Sartre obrastał po prostu brudem. Voilà l’existentialisme71 – stwierdził, częstując mnie morrisem. Amerykański papieros to teraz rzadkość.

Oui – powiadam – et vous savez72, wszystko razem przypomina mi zwyczajny czarny handel myślą. Ten rynek też jest pusty. Ludzie kupują egzystencjalizm Sartre’a tak samo, jak pan te morrisy73, których brak i których wartość wydaje się wskutek tego bezsensownie wielka.

Po jego wyjściu, regulując hamulec (można spokojnie myśleć przy tym i właściwie nic nie robić – udawać robotę w sobotę) pomyślałem sobie, że właściwie zabija nas ta monstrualna zwyżka użyteczności krańcowej wszystkiego: od żarówki i igły do maszyny aż do myśli. Nie może być dobrze, gdy krańcowa użyteczność żarówki i myśli jest jednakowa, lub – co gorzej – gdy użyteczność żarówki jest większa. Kupuje się wtedy byle jakie myśli. Może to także prowadzić albo do filozofii tylko żarówki, albo wprost do filozofii Mlecznej Drogi: obydwie nie są ludzkie.

W czasie przerwy obiadowej leżę na słońcu w Lasku Bulońskim. Wczoraj zakłułem się kablem w koniec palca, zapaskudziło się i zaczyna rwać. Świetnie! Nie będę mógł nic robić i będę tylko woził w przyczepce ramy do chromowania i lakieru aż do Bastille. Będę codziennie „wyjeżdżał na wiosnę do Paryża”. Powłóczę się po mieście, pooglądam wystawy i fotografie w kinach.

Kasztany zaczęły kwitnąć i już osypują się. Wiosenny śnieg, różowawy, zalegający łatami asfaltową jezdnię, mieciony wiatrem i pędem samochodów. Synek naszej jednej znajomej, sześcioletni chłopczyk, tyle nasłuchał się o trudnościach chlebowych, że ni stąd, ni zowąd, sam od siebie, wzbogacił wieczorne Ojcze nasz o: „…dwieście pięćdziesiąt gramów chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Oby go Pan Bóg wysłuchał! Jeszcze trochę, a ta prośba stanie się ważniejszą od „odpuść nam nasze winy”. A „przyjdź królestwo Twoje” lepiej w tej atmosferze wymawiać ciszej; pachnie gaullizmem…

Niedziela

Budzimy się wśród dźwięków akordeonu, dolatujących ze wszystkich otwartych okien wokoło. Potem sakramentalna Druga Rapsodia74 i Bolero Ravela75. Potem telefonował stary, zapytując grzecznie, czy nie przyszedłbym w poniedziałek robić. Owszem – palec mi się „rozszedł”, a z tej roboty mogą być jakieś wakacje w namiocie, na którejś z plaż. Stary mówił, że w tym roku zrobi fermeture annuelle76 w lipcu.

Po południu. Leniwy krok pod słońce na Bulwarach. Dziadek gra na skrzypcach utwór, który powinien nazywać się Merci, bo przerywa po każdym franku w kapeluszu i dziękuje. Na wystawach napisy: „Zniżka dziesięć procent”. Podobno. Jak długo potrwa działanie tej porcji opium Bluma? Nie chodziło tyle o zniżkę, co w ogóle o zatrzymanie zwyżki. Dotąd prawie się udawało. Surowy czworobok kolumn Madeleine77. Na doskonałej wystawie u Hermèsa na St. Honoré latają żywe ptaszki i podkreślają swą żywość na wystawionych przedmiotach. Kapelusze damskie są całymi ogrodami i brakuje w nich tylko tabliczek z napisem: „Nie deptać trawników”. Taniec kolorowych plam w parku przy Polach Elizejskich jest żywym płótnem Renoira78. Bukiet prześlicznych dzieci na kupce żółtego piasku. Jakiś Mulat siedzi na krzesełku i słucha walizkowego radia, które postawił obok siebie. Tarasy kawiarń pełne – świetne suknie i kostiumy oraz potworne zgliszcza zrobione na młode kózki. Ścisk pomiędzy Marbeuf79 i Étoile80. Avenue Foch81 lśni wypolerowana setkami tysięcy opon samochodowych. Chłodny cień Lasku Bulońskiego. Przy bocznej dróżce samochód; za kierowcą siwy i malutki staruszek, obok niego wspaniała dziewczyna. Założyła mu jedną nogę na kolana, objęła, przykryła go zupełnie i wpiła się w usta. Pamiętam: boa ośliniający królika w berlińskim Akwarium82. Ktoś przechodzi obok i mówi: Mais elle va le manger83. Na pewno – za kilka miesięcy połknie go razem z samochodem i z kontem w banku. Na jakiejś ciężarówce sprzedają orzechy kokosowe. Ludzie kupują je, skalpują na miejscu, piją i jedzą. Wszystko wokoło pokryte jest kokosowymi czuprynami i czerepami. Śmiechy i śpiewy, gwar. Zapada wieczór. I znowu Étoile, teraz przy księżycu.

Schodzę w dół słabo oświetlonymi Polami i myślę, co jest przyczyną, że choć pozornie Francja jest tak samo urocza, że choć potrafiła już w tak wielu wypadkach nawiązać do „wtedy” z tylko jej znaną tajemnicą, że choć podnieca z powrotem i nęci, to jednak odczuwa się tę jakąś próżnię malgré tout84. Co jest tym czymś, czego nie można w niej jakoś odnaleźć? Tę próżnię odczuwa każdy, kto znowu na nią patrzy po długiej rozłące. Ktoś powiedział, że nie można dyskutować z Francuzem, jeżeli nie podziela się jego przekonań fundamentalnych. Dyskutuję z nimi dużo i dostrzegam, że Francja nie ma już przekonań fundamentalnych; tych, którymi wykarmiała całą Europę przez tyle wieków. Nie ma ich w ulicy, brak ich w tłumie, w teatrach i w książkach, brak w oczach Francuzów i w rozmowach z nimi. Może to właśnie jest tą przyczyną, która jest na dnie wszystkiego?

Jednym z tych przekonań, chyba najbardziej fundamentalnym, była w ogóle Francja, wiara w siebie. Europa była dla niej lustrem. Francja nie może dziś siebie nigdzie zobaczyć; szuka Europy, Europa szuka Francji i nie mogą się odnaleźć. Gonią się wokół słupa z reklamami, które są im obce, pisane w niezrozumiałych językach.

1947

Wiosna w Paryżu

pierwodruk: „Nowiny Literackie” (Warszawa) 1947, nr 10; przedruki: A. Bobkowski, Opowiadania i szkice, koncepcję wyd. i notę edytorską oprac. P. Kądziela, Warszawa 1994, s. 83–93.

Andrzej Bobkowski, Na tyłach. Eseje i szkice, wybrał, opracował i posłowiem opatrzył Krzysztof Ćwikliński, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2023, ss. 392, oprawa twarda, ISBN: 978-83-8196-448-7.


1 List Andrzeja Bobkowskiego do Jarosława Iwaszkiewicza z 29 czerwca 1948 roku, [w:] A. Bobkowski, Tobie zapisuję Europę. Listy do Jarosława Iwaszkiewicza, podał do druku i opracował J. Zieliński, Warszawa 2009, s. 97.

2 J. Giedroyc, Autobiografia na cztery ręce…, dz. cyt., s. 133.

3 Zob. J. Giedroyc, Cz. Miłosz, Listy 1952–1963, opracował i wstępem opatrzył M. Kornat, Warszawa 2008, s. 283, 335, 660, 666. Por. K. Ćwikliński, Polemiki traumatyczne, [w:] tenże, Znani i nieobecni. Studia i szkice o Andrzeju Bobkowskim i innych pisarzach emigracyjnych, Toruń 2011, s. 117–148; M. Urbanowski, Bobkowski i Miłosz – dwa realizmy, [w:] tenże, Szczęście pod wulkanem. O Andrzeju Bobkowskim, Łomianki 2013, s. 31–44.

4 Zob. J. Giedroyc, K.A. Jeleński, Listy 1950–1987, wybrał, opracował i wstępem opatrzył W. Karpiński, Warszawa 1995, s. 127, 246, 275–276, 333. Por. K. Ćwikliński, Sprawa Bobkowskiego, [w:] tenże, Znani i nieobecni…, dz. cyt., s. 186–202.

5 quartier (franc.) – dzielnica.

6 C’est un problème (franc.) – To jest problem.

7 continuité (franc.) – ciągłość, kontynuacja.

8 maquillage (franc.) – makijaż.

9 propriétés (franc.) – posiadłości.

10 Provins – miasto położone 77 kilometrów na południowy wschód od Paryża, dawna stolica Szampanii; na początku września 1914 roku francuska 5 Armia pod dowództwem gen. Louisa François Franchet d’Espèreya zatrzymała tu ofensywę niemiecką.

11 Elle lui mange sa ration!… (franc.) – Ona je jego rację! Widzisz to? Biedne dziecko!

12 Bastille – stacja paryskiego metra znajdująca się pod placem Bastylii, uruchomiona w roku 1900 dla linii 1, w 1906 zaczęła obsługiwać linię 5, a od 1931 także linię 8; jest częściowo oparta na fundamentach przeciwskarpy dawnej twierdzy Bastylia.

13 rue de Rivoli – ulica w Paryżu biegnąca wzdłuż Sekwany równolegle do północnej fasady Luwru od rue de Sévigné do place de la Concorde; centrum handlu antykami.

14 rue de Louvre – ulica w centrum Paryża, powstała w roku 1853, przebiegająca od rue de Rivoli do rue Montmartre.

15 rue Royale – ulica w centrum Paryża wytyczona w roku 1758, zaczyna się na place de la Concorde i kończy na place de la Madeleine.

16 Concorde (właśc. place de la Concorde, plac Zgody) – rozległy plac w centrum Paryża wytyczony w roku 1763, znajduje się pomiędzy Polami Elizejskimi a Ogrodami Tuileries, w okresie Wielkiej Rewolucji Francuskiej ustawiono tam gilotynę, na której zginęło prawie półtora tysiąca ludzi, w tym król Ludwik XVI i królowa Maria Antonina. Plac wielokrotnie zmieniał nazwę: początkowo był placem Ludwika XV, potem Rewolucji, następnie Zgody, później Ludwika XVI, z kolei Konstytucji, by od roku 1830 ponownie przyjąć obecną nazwę, która została wybrana po upadku rewolucji przez Dyrektoriat na znak pojednania Francuzów.

17 Pola Elizejskie (właśc. avenue des Champs-Élysées, w skrócie: Champs-Élysées) – centralna arteria biegnąca wzdłuż historycznej osi Paryża, łącząca place de la Concorde z place Charles-de-Gaulle. Uważana za najpiękniejszą aleję francuskiej stolicy.

18 Łuk Triumfalny – monumentalny pomnik w kształcie wolno stojącej bramy, zaprojektowany przez Jeana-François Chalgrina (1739–1811), który wzorował się na rzymskim Łuku Tytusa; budowę na place de l’Étoile w roku 1806 zlecił Napoleon I, by w ten sposób uczcić pamięć o zwycięstwach wojsk francuskich. Łuk ukończono w roku 1836. Początkowo był zwieńczony monumentalną grupą rzeźb w formie kwadrygi, zaprojektowaną przez Alexandre’a Falguière’a (1831–1900), usuniętą ze względów bezpieczeństwa w roku 1886. W 1896 wpisany na listę zabytków.

19 avenue de Marigny – ulica wytyczona w roku 1767 przy okazji przeprojektowania Pól Elizejskich przez François Poissona, markiza de Marigny (1727–1781), generalnego zarządcę budynków królewskich; biegnie wzdłuż parku i Pałacu Elizejskiego od avenue Gabriel do rue du Faubourg-Saint-Honoré.

20 episjer (od franc. épicier) – sklepikarz (zwyczajowo właściciel sklepu spożywczego).

21 Ça va? (franc.) – jak leci?

22 Lasek Buloński (właśc. Bois de Boulogne) – położony w rejonie Auteuil i Passy, w średniowieczu las myśliwski króla Filipa II Augusta, w roku 1308 król Filip IV Piękny zbudował w lesie kościół, który na pamiątkę jego pielgrzymki do Boulogne-sur-Mer nazwano kościołem NMP Bulońskiej, od czego nazwę przyjął cały kompleks leśny; na początku XVIII wieku stał się ulubionym miejscem wypoczynku arystokracji, Ludwik XVI nakazał udostępnić go wszystkim chętnym paryżanom bez względu na ich status, w latach 1814–1815 zdewastowany przez okupacyjne wojska rosyjskie i angielskie, w roku 1857 Napoleon III przekształcił go w park w stylu angielskim według projektu Jeana-Pierre’a Barillet-Deschampsa (1824–1873). Od roku 1929 w granicach Paryża.

23 „l’Humanité” (franc., ludzkość) – dziennik francuski, w latach 1920–1994 centralny organ prasowy Francuskiej Partii Komunistycznej, wspierał politykę zagraniczną Rosji Sowieckiej, propagował stalinowski model państwa, wyraził zadowolenie z agresji sowieckiej na Węgry, a powstańców w Budapeszcie nazwał „zbrodniarzami”. Gdy w latach 1973–1974 ukazał się francuski przekład Archipelagu GUŁag Aleksandra Sołżenicyna, dziennik zorganizował kampanię oszczerstw wymierzoną w pisarza.

24 Lasek Vincennes – wielki park w Paryżu o powierzchni 995 ha nazywany jednym z płuc Paryża (drugim jest Lasek Buloński); niegdyś las królewski i miejsce polowań, udostępnione do zwiedzania przez Ludwika XV, z rozkazu Napoleona III przekształcone w latach 1855–1866 w park publiczny; do roku 1900 poza granicami miasta.

25 Léon Blum (1872–1950) – francuski polityk socjalistyczny, jedna z czołowych postaci Frontu Ludowego, premier Francji w latach 1936–1937, 1938 i 1946–1947.

26 le parti du salut personnel (franc.) – partia osobistego zbawienia.

27 la Résistance (franc. opór) – do roku 1942 kilka luźnych organizacji podziemnych aktywnie sprzeciwiających się niemieckiemu okupantowi i władzom Vichy; po 1942 konspiracja podporządkowana w większości francuskim władzom na emigracji. W lutym 1944 roku ostatecznie przekształcona we Francuskie Siły Wewnętrzne (FFI).

28 Où en sommes-nous? (franc.) – Gdzie jesteśmy?

29 nowy citroën – prawdopodobnie chodzi o popularny model samochodu dla klasy średniej Citroën 2CV type A, skonstruowany w roku 1939, którego egzemplarze przedprodukcyjne przetrwały wojnę. Seryjna produkcja tego samochodu, który zrewolucjonizował rynek motoryzacyjny, rozpoczęła się w roku 1948, a więc rok po opublikowaniu tekstu Bobkowskiego. W tym czasie Citroën sprzedawał z sukcesem przedwojenny model Traction Avant w wersji 7 i 11.

30 Merde! Voilà où nous sommes (franc.) – Gówno! Oto gdzie jesteśmy.

31 Et toi, André, t’es donc intelligent… (franc.) – A ty, Andrzeju, ty jesteś inteligentny, co na to powiesz?

32 Écoute – ferme! (franc.) – Stul pysk!

33 sage (franc.) – cnotliwy.

34 Spiritus gallicus flat ubi vult (łac.) – Duch galijski tchnie, kędy chce; trawestacja cytatu z Ewangelii według św. Jana, który brzmi: „Duch, kędy chce, tchnie i głos jego słyszysz, ale nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd idzie” (J 3,8 wg Jakuba Wujka).

35 maman (franc.) – mamusia.

36 Enfin c’est plus prudent (franc.) – W końcu tak jest bezpieczniej.

37 priorité (franc.) – pierwszeństwo.

38 Charles de Gaulle (1890–1970) – odszedł z rządu w styczniu 1946 roku, a w kwietniu 1947 założył ugrupowanie polityczne pod nazwą Zgromadzenie Narodu Francuskiego, które szybko zdobyło dużą popularność, jednak po klęsce wyborczej w roku 1953 de Gaulle wycofał je z polityki, a dwa lata później sam usunął się z życia publicznego.

39 enfin (franc.) – wreszcie.

40 T’as lu son dernier discours? (franc.) – Czytałeś jego ostatnie przemówienie?

41 En honnetes actionnaires! (franc.) – Jako uczciwi akcjonariusze! No dobrze.

42 ça oui (franc.) – to tak.

43 Il est fou, ton général! (franc.) – Głupi jest ten twój generał.

44 la grande peur (franc.) – wielki strach.

45 Trocadéro – ogród nad Sekwaną naprzeciw wieży Eiffla nazwany na pamiątkę zwycięstwa Francuzów nad Hiszpanami w bitwie pod Trocadero w roku 1823, pierwotnie część pałacu Trocadéro wzniesionego w stylu mauretańskim na Wystawę Światową w 1878 roku i zburzonego w 1936.

46 Dis donc (franc.) – Słuchaj.

47 tiket (fonet. ang. ticket) – dosłownie: bilet; tu: kartka na chleb.

48 Vous êtes trop vieux pour ça (franc.) – Jesteś na to za stary.

49 Trop vieux? (franc.) – Za stary?

50 Sans doute, mon vieux (franc.) – Bez wątpienia, mój stary.

51 Buick – amerykańskie przedsiębiorstwo motoryzacyjne założone w roku 1903 przez Davida Dunbara Buicka w wyniku przekształcenia fabryki urządzeń sanitarnych, produkowało duże i luksusowe samochody osobowe; przejęte przez General Motors.

52 La Chaume – luksusowa kwiaciarnia w Paryżu założona przez Julesa Lachaume’a w roku 1845 na chaussée d’Antin, w 1889 przeniesiona na rue Royale, od roku 1970 znajduje się przy rue du Faubourg Saint-Honoré 103 i należy do rodziny Calegari.

53 Fred Astaire (właśc. Frederick Austerlitz, 1899–1987) – amerykański aktor, tancerz i śpiewak; w kinach europejskich wyświetlano wówczas wiele zrealizowanych podczas wojny filmów z jego udziałem, najnowszym była komedia romantyczna Jolanda i złodziej.

54 Greta Garbo (właśc. Greta Lovisa Gustafsson, 1905–1990) – szwedzka aktorka, wielka gwiazda filmowa i legenda kina; w roku 1941 zakończyła karierę i do śmierci konsekwentnie odrzucała oferty reżyserów.

55 Barbara Stanwyck (1907–1990) – amerykańska aktorka filmowa, teatralna i telewizyjna; w roku 1947 kina paryskie mogły wyświetlać trzy filmy z jej udziałem: Dziwna miłość Marty Ivers, Kalifornia i Moja reputacja.

56 Joan Crawford (1904–1977) – amerykańska aktorka filmowa i telewizyjna, laureatka Oscara za najlepszą pierwszoplanową rolę kobiecą w filmie Mildred Pierce w roku 1945; w roku 1947 na ekranach kin w Paryżu wyświetlano melodramat Humoreska, w którym zagrała główną rolę, występując obok Johna Garfielda i Paula Cavanagha.

57 Dolores del Río (1904–1983) – meksykańska aktorka filmowa, wielka gwiazda filmu latynoamerykańskiego; w roku 1947 kina prezentowały dramat psychologiczny Inna, w którym zagrała dwie główne role sióstr bliźniaczek.

58 Walt Disney (1901–1966) – amerykański aktor, producent filmowy, przedsiębiorca, twórca jednego z największych imperiów przemysłu rozrywkowego, uważany za geniusza animacji i filmu rysunkowego.

59 C’est tout à fait potable… (franc.) – Całkiem możliwa jest ta Symfonia Pastoralna; VI symfonia F-dur op. 68 „Pastoralna” Ludwiga van Beethovena (1770–1827) skomponowana w latach 1807–1808 podczas pobytów artysty w podwiedeńskich wioskach Nußdorf i Grinzing oraz nad strumieniem Nußbach. Jest jedyną programową symfonią Beethovena i jedyną składającą się z pięciu części, pierwsze szkice do niej kompozytor sporządził w roku 1803. Jest ona wyrazem umiłowania przyrody i życia wiejskiego. Beethoven zadedykował ją dwóm swoim głównym mecenasom, księciu Franciszkowi von Lobkovitzowi (1772–1816) i hrabiemu Andrzejowi Razumowskiemu (1752–1836), posłowi rosyjskiemu w Wiedniu.

60 François Mauriac (1885–1970) – francuski pisarz katolicki, autor powieści, nowel i esejów, członek Akademii Francuskiej, laureat literackiej Nagrody Nobla w 1952 roku. Bobkowski wielokrotnie wypowiadał się krytycznie, a nawet złośliwie o jego twórczości.

61 „Le Figaro” – założony w roku 1826, najstarszy istniejący do dziś i najbardziej popularny dziennik francuski; początkowo pismo satyryczne, potem organ monarchistów, obecnie o orientacji centroprawicowej. Posiada dodatek literacki „Le Figaro Littéraire”.

62 Voyons donc, mon ami, c’est extrêmement imprudent de foncer comme ça dans cette cohue des voitures (franc.) – Spójrz, przyjacielu, to szalenie lekkomyślne tak się śpieszyć w tym korku.

63 Que Sa Majesté m’excuse (franc.) – Otóż to. Niech mi Wasza Wysokość wybaczy.

64 cień obelisku – mierzący 23 metry wysokości granitowy obelisk wykonany dla świątyni w Luksorze na rozkaz faraona Ramzesa II Wielkiego, podarowany w roku 1830 królowi Francji Karolowi X przez kedywa Egiptu Muhammada Alego i w 1836 ustawiony pośrodku place de la Concorde w miejscu po obalonym pomniku Ludwika XVI.

65 Tuileries – ogrody w centrum Paryża, w pobliżu Luwru i placu Zgody pozostałe po spalonym i rozebranym w 1871 roku pałacu, wzniesionym dla królowej Katarzyny Medycejskiej w latach 1564–1567.

66 Écoute (franc.) – Posłuchaj.

67 Qui, mais… (franc.) – Tak, ale…

68 Ça bouge et c’est tout (franc.) – Porusza się i to wszystko.

69 École Normale (właśc. École Normale Supérieure de Paris) – jedna z „wielkich szkół”, istniejąca od 1794 roku, pod obecną nazwą od 1845, której siedziba znajduje się przy rue d’Ulm w Dzielnicy Łacińskiej Paryża; prestiżowa wyższa uczelnia o charakterze uniwersytetu kształcąca i prowadząca badania w obszarze nauk humanistycznych i społecznych oraz nauk ścisłych i przyrodniczych. Jej absolwentami byli m.in.: Ludwik Pasteur, Hippolit Taine, Romain Rolland, Jean Giraudoux, Jean-Paul Sartre, Georges Pompidou, Jean Delumeau, Michel Foucault.

70 Jean-Paul Sartre (1905–1980) – francuski prozaik, dramaturg i filozof, przedstawiciel egzystencjalizmu; w roku 1939 zmobilizowany i przydzielony do służby meteorologicznej, stacjonował na lotniskach w Essey-lès-Nancy, Marmoutier, Morsbronn i Bouxwiller; 21 czerwca 1940 roku dostał się do niewoli niemieckiej. Od czerwca 1940 do marca 1941 roku przebywał w Stalagu XII-D w Petrisbergu koło Trewiru. Zwolniony na podstawie fałszywego zaświadczenia o częściowej utracie wzroku wrócił do Francji i włączył się w działania ruchu oporu. Według niektórych źródeł zwolnienie z obozu zawdzięczał interwencji Pierre’a Drieu la Rochelle (1893–1945), pisarza i prominentnego kolaboranta.

71 Voilà l’existentialisme (franc.) – Proszę bardzo, oto egzystencjalizm.

72 Oui, et vous savez (franc.) – Tak, i wie pan.

73 Philip Morris – amerykańskie przedsiębiorstwo wywodzące się od założonego w roku 1847 sklepu tytoniowego przy Bond Street w Londynie, w którym Philip Morris (1835–1873) w 1854 rozpoczął sprzedaż papierosów własnej produkcji; firma Philip Morris & Co. Ltd. została założona w Nowym Jorku w roku 1902 i szybko stała się potentatem na światowym rynku tytoniowym. Producent popularnych marek papierosów: Marlboro, Chesterfield, Philip Morris, L&M, ST Dupont.

74 Druga Rapsodia – Rapsodia węgierska nr 2 cis-moll, druga i najsłynniejsza z dziewiętnastu inspirowanych folklorem węgierskim rapsodii Ferenca Liszta (1811–1886), została skomponowana w roku 1847 i zadedykowana hrabiemu Lászlowi Telekiemu de Szék (1811–1861).

75 Bolero Ravela – utwór orkiestrowy Maurice’a Ravela (1875–1937), skomponowany w tonacji C-dur w roku 1928 jako stylizacja hiszpańskiego tańca ludowego o bardzo umiarkowanym i stale jednostajnym ruchu. Jedna z najpopularniejszych kompozycji w muzyce klasycznej, jej prapremiera była skandalem, choć krytyka określiła ją mianem arcydzieła.

76 fermeture annuelle (franc.) – doroczne zamknięcie.

77 Madeleine (właśc. l’église de la Madeleine) – neoklasycystyczny kościół pw. św. Marii Magdaleny wznoszony z przerwami od 1764 do 1842 roku na prawym brzegu Sekwany; znajduje się przy słynącym z licznych bistr i małych kawiarenek place de la Madeleine.

78 Auguste Renoir (1841–1919) – francuski malarz i rzeźbiarz, jeden z czołowych przedstawicieli impresjonizmu; był także pastelistą, rytownikiem, litografem i rysownikiem. Namalował ponad cztery tysiące obrazów.

79 rue Marbeuf – ulica w centrum Paryża wytyczona w roku 1798 jako rue des Gourdes, od 1829 pod obecną nazwą; łączy avenue George V (dawniej avenue de l’Alma) z Polami Elizejskimi. Pod numerem 36 jako Étienne de Vaudreix mieszkał Arsène Lupin, słynny dżentelmen włamywacz, bohater ukazującego się w latach 1905–1941 cyklu powieściowego Maurice’a Leblanca (1864–1941).

80 Étoile (właśc. place de l’Étoile) – utworzony ok. roku 1670, przebudowany na początku i ponownie w drugiej połowie XIX wieku, zawdzięczał nazwę (plac Gwiazdy) przecinającym się w tym miejscu licznym arteriom, tworzącym w ten sposób figurę gwiazdy, w centrum której znajdował się Łuk Triumfalny; dekretem z 13 listopada 1970 roku zmienił nazwę na place Charles-de-Gaulle.

81 avenue Foch – jedna z dwunastu alei rozchodzących się z place de l’Étoile i jedna z najbardziej reprezentacyjnych ulic w Paryżu; wytyczona w roku 1854 i początkowo nazwana na cześć cesarzowej Eugenii avenue de l’Impératrice, później avenue du Général-Uhrich, a następnie avenue du Bois-de-Boulogne, obecną nazwę przyjęła na mocy dekretu z 29 marca 1929 roku. Podczas okupacji niemieckiej szyderczo nazywana „Avenue Boche” (Boche – szkop), gdyż Niemcy zarekwirowali wiele stojących przy niej budynków z przeznaczeniem na urzędy, m.in. znajdowała się tam paryska siedziba Gestapo.

82 berlińskie Akwarium – jedno z największych akwariów w Niemczech, zostało otwarte 18 sierpnia 1913 roku jako część kompleksu Berlińskiego Ogrodu Zoologicznego, w roku 1939 zgromadziło 746 gatunków z 8532 osobnikami; niemal całkowicie zniszczone podczas II wojny światowej, odbudowywane etapami w latach 1952–1968, na trzech kondygnacjach posiada 250 zbiorników i 12 basenów. Znajduje się w dzielnicy Tiergarten.

83 Mais elle va le manger (franc.) – Ależ ona go zjada.

84 malgré tout (franc.) – pomimo wszystko.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.