Jesteś tutaj: Publicystyka » Adrian Nikiel » Redaktor Wiśniewska obraża Nergala!
A w nocy szatana przyjąć dłoń,
W piekielnym wirze przeżyć szał
Kat „Noce Szatana”
Udział Adama Darskiego w programie muzycznym telewizji publicznej wywołał reakcje zgoła nieoczekiwane. W udowadnianiu, że Polacy, nic się nie stało prorok mniejszy „Gazety Wyborczej”, czyli oddelegowana na odcinek kościelny redaktor Katarzyna Wiśniewska posunęła się tak daleko, iż w końcu zaczęła obrażać idola.
Cóż bowiem jednoznacznie wynika z jej artykułu pt. „Łatwość bycia obrażonym”1? Otóż, pani redaktor insynuuje Adamowi Darskiemu, że — wbrew wszelkim stwarzanym przez niego pozorom – wcale nie jest „prawdziwym” (cokolwiek miałoby to znaczyć) satanistą2. Tłumacząc z polskiego na polski: odmawiając autentyzmu i przypisując chęć prowokowania, zarzuciła mu, że jest pozerem, którego przekonań i zachowań nie należy traktować poważnie.
Pani redaktor jest młodą osobą i może tego nie pamiętać, ale jej artykuł idealnie wpisuje się w charakterystyczną dla lat dziewięćdziesiątych XX wieku manię tworzenia „List wrogów Black Metalu”. Na takich listach pojawiały się nazwy zespołów pomawianych o to, że w rzeczywistości są komercyjne, a nie podziemne, że zależy im na karierze, a nie na czczeniu diabła i walce z Bogiem. Tak więc można zaryzykować stwierdzenie, iż na dalszej karierze Adama Darskiego jako lidera zespołu Behemoth dziennikarka „Gazety Wyborczej” doskonale wykrojonymi ustami złożyła pocałunek śmierci. Po tym artykule zostaje już jedynie ciężka dola celebryty. Ciekawe, kiedy dojdzie do np. bojkotu koncertów i palenia przez „prawdziwych” satanistów płyt grupy.
Red. Wiśniewska widzi w działaniach Darskiego tylko prowokację. To słowo ma tłumaczyć wszystko. Ot, po prostu – artysta prowokuje. Ale, tego już specjalistka od spraw kościelnych nie dostrzega, ta prowokacja w osobliwy sposób wisi w nicości. Jeżeli pada argument, że Biblia została zniszczona na zamkniętym koncercie, w obecności ludzi, którzy aprobują takie zachowania, należy przyjąć, że żaden z fanów sprowokowany (do czego?) nie został. Być może prowokacją (ale czy na pewno artystyczną?) było ogłoszenie przez Darskiego w Internecie kolejnego zwycięstwa szatana. Z tym nawet w pewnym sensie można by się zgodzić, bo przecież z lektury „Dziecka Rosemary” już wiemy, że od 1966 r. żyjemy w erze szatana. Kolejne działania władców tego świata, którzy legalizują i promują zabijanie dzieci, eutanazję, rozwody, dewiacje, kradzież etc., to z pewnością – przejściowe — zwycięstwa piekła. Rozpoznaliśmy już bez pomocy zespołu Behemoth, że „Enthrone Darkness Triumphant”. Pani redaktor nazywa wypowiedzi artysty niemądrymi odzywkami z pogranicza (sic!) satanizmu, ale nie ma w jej słowach choć cienia reflexji nad tym, czemu te prowokacje i odzywki miałyby służyć, co miałyby nam, „zwykłym Polakom” pokazać, jaki problem miałyby uczynić przedmiotem publicznej dyskusji. Czy Adam Darski i jego koledzy z zespołu (o których chyba niesłusznie zapominamy) przekazują nam coś ważnego, coś, czego nie wiemy o otaczającej nas doczesnej i pozadoczesnej rzeczywistości? A może – podsuwam tę myśl pani redaktor – mądrości zakodowane w prowokacjach Darskiego są równie głębokie i potrzebne, jak strzelanie z procy do ludzi wychodzących z kościoła?
Biorąc na chwilę w nawias to, że pani redaktor groteskowo „przefajnowała”, zastanawiam się, co jeszcze Darski musiałby zrobić, aby udowodnić, iż w tym odwiecznym konflikcie, który tu, na Ziemi, symbolizowany jest przez rozdarcie społeczności ludzkiej na partię ładu i partię rewolucji, stoi zdecydowanie po stronie szatana. Przed kilkoma tygodniami, również na łamach „Gazety Wyborczej”, red. Wiśniewska przyznała się, że jest chrześcijanką, choć stawiającą znak zapytania nad niektórymi przykazaniami. Nie podejmując dyskusji na temat jakości chrześcijańskiego zaangażowania pani Wiśniewskiej, przywołuję jej publiczną deklarację, gdyż konsekwencją takiego samookreślenia powinna być świadomość, że na tym łez padole nikt nie może bez żadnych następstw wyłącznie udawać, iż jest wrogiem Boga. Nie można być „częściowo chrześcijaninem” i – analogicznie – nie można być „częściowo wrogiem Chrystusa”. Oryginalne stanowisko Adama Michnika, iż uważa się za chrześcijanina, który nie wierzy w Zmartwychwstanie, nie jest – chciałbym w to wierzyć – a przynajmniej nie powinno być credo dziennikarki.
W utworach Adama Darskiego pani redaktor nie znajdzie czytelnego rozróżnienia między autorem textu a podmiotem lirycznym, z którym autor być może się nie zgadza, którego stanowisko tylko referuje. Zapewne p. Wiśniewskiej nie jest obca myśl, iż prędzej czy później Darski stanie przed obliczem Boga. Czy wówczas będzie wyjaśniał naszemu Panu Jezusowi Chrystusowi, że np. słowa Our pagan brothers will sodomize christ’s flesh3, to tylko zgrywa, artystyczna prowokacja obliczona na poruszenie „strasznych mieszczan”? I czy nasz Pan odpowie mu wtedy: OK, to w takim razie wcale mnie nie znieważałeś, zapomnijmy o sprawie? Wizja to naiwna4, ale czy daleka od sposobu rozumowania pani redaktor?
Dziennikarka „GW” zdaje się nie pojmować, że satanizm to nie są jedynie najbardziej prymitywne i zewnętrzne oznaki nienawiści do wszystkiego, co święte, działania, które można zakwalifikować jako czyny chuligańskie lub wręcz przestępstwa przeciwko życiu i mieniu. Satanista może być uroczym człowiekiem, doskonale wykształconym i obdarzonym licznymi talentami – to nie ma nic do rzeczy. Jest jedno kryterium, które rozstrzyga o wszystkim: miłość do Boga i otwarcie na Bożą Miłość lub nienawiść do Boga i wieczne płomienie piekła. Trzecia droga nie istnieje.
Gorzej, że w artykule p. Wiśniewskiej, która przyjmuje jako jedyne kryterium oceny „krzywdę ludzką”, sam Bóg w Trójcy Świętej Jedyny nie istnieje. Może dlatego autorka „Gazety Wyborczej” nie jest też w stanie pojąć, co oznacza i do czego odnosi się przymiotnik „Święte” w określeniu Pismo Święte? I w ogóle chyba nie potrafi zrozumieć, na czym polega zło czynione przez Adama Darskiego… Wiedza i świadomość religijna głównego pióra największego dziennika w Polsce pozostaje na poziomie opisanym wiele lat temu w artykule tygodnika „Na Przełaj”: Zabiłeś kogoś? Ukradłeś coś? Nie? To bozia nie będzie cię dołował za to, że w niego nie wierzysz. Szkoda.
Inny, lecz równie nietrafiony sposób dyskusji zaprezentował redaktor Krzysztof Feusette w dzienniku „Rzeczpospolita”5. Jego ulubionym chwytem erystycznym jest ośmieszanie. Owszem, ośmieszać można, jeżeli ma się zdolności satyryczne, lecz nadmiar rechotu nad wymalowanym jak pacynka satanistą, który (…) się drze jak obdzierany ze skóry, szkodzi sprawie, której – jak się domyślam – pan redaktor nieudolnie próbuje bronić. Zło Darskiego nie zależy od tego, czy on potrafi zagrać jeden akord na mandolinie, czy też okaże się geniuszem rangi Mozarta. Artystyczna wartość dorobku zespołu Behemoth nie jest w tym kontekście istotna. Umieszczenie słowa „muzyka” w cudzysłowie niczego nie wyjaśnia, może poza tym, że domyślamy się, iż panu redaktorowi bliżej do innych stylów. Ale kiedy myślimy o ewidentnym świętokradztwie, jakiego dopuścił się Darski, przyjmując rolę ojca chrzestnego swojego bratanka, śmiech powinien zamrzeć na ustach.
O ile p. Wiśniewska zdaje się sądzić, że Darski prowokuje, bo wybitnemu artyście wolno więcej, p. Feusette pozuje na specjalistę od emisji głosu i tworzy karykaturę problemu, głosząc, iż Darski jest kiepskim grajkiem, więc do telewizji nie ma wstępu. Zupełnie, jakby nie rozumiał, że ubliżając Darskiemu, budzi wobec niego niczym nieuzasadnioną sympatię.
Zamiast wikłać się w tanie chwyty erystyczne, p. Feusette powinien raczej wykorzystać istniejącą sytuację, by ogłosić apel o likwidację, pełną prywatyzację telewizji publicznej. Byłby to przecież niewielki, ale istotny krok w kierunku przywrócenia w Polsce normalności.
Ostatnim (lecz najważniejszym) aspektem tej niewątpliwie skandalicznej sprawy, pomijanym i przez p. Wiśniewską, i przez p. Feusette, i być może zapomnianym przez Czytelników, jest kwestia: jakie wydanie Pisma Świętego Adam Darski zniszczył w trakcie koncertu? Pisał już o tym niedawno nieoceniony Krusejder, autorytet dla sporej części środowiska sympatyków Tradycji w Polsce, więc tylko powtórzę za nim, iż Kościół katolicki oczekuje od swoich wiernych, że wszelkie heretyckie wydania Pisma Świętego będą przez nich niszczone lub przekazywane do rąk duchownych katolickich. Katolicy powinni czytać wyłącznie edycje autoryzowane przez Kościół i opatrzone stosowanym aparatem naukowym.
Gdyby Adam Darski był tak mądry, na jakiego próbują wykreować go media masowego rażenia, od początku awantury argumentowałby, że przecież zniszczył publikację niekatolicką. Na szczęście, jak widać, nie jest, albo też rzeczywiście świadomie zniszczył np. wydanie x. Jakuba Wujka. Tego już zapewne się nie dowiemy. Bez względu na to, co podarł, wobec ogromu nienawiści do Boga, której erupcji jesteśmy świadkami, naszym zadaniem jest przebłagalna modlitwa oraz prośba o opiekę św. Michała Archanioła.
1 „Gazeta Wyborcza”, 16 września 2011 r., str. 22.
2 Kto zatem jest „the true” zgodnie z kryteriami red. Wiśniewskiej? Funeral Mist? Watain? Abruptum? Deathspell Omega? Hell Militia? Teratism? Ktoś inny? I na czym miałaby polegać merytoryczna różnica między ich dokonaniami a dorobkiem Behemoth? – Wstępnie zakładam, że czołowa publicystka „GW” wie, o czym pisze.
3 Utwór „Pure Evil and Hate” z płyty „And the Forests Dream Eternally” i DVD „Evangelia Heretika”.
4 Podziela ją juror show „Voice of Poland” p. Andrzej „Piasek” Piaseczny, który na Facebooku ogłosił, że Jesus loves us all, lecz nie zapytał kolegi z programu, czy on życzy sobie doświadczać miłości ze strony naszego Pana Jezusa Chrystusa.
5 „Nie rżnijcie, panowie, Nergala”, 16 września 2011 r.