Mizantropia i polityka
Wilhelm

Czasem każdemu z nas przychodzą do głowy różne myśli. Zastanawiamy się nad otaczającą nas rzeczywistością, nad przyszłością naszego umierającego świata. Wnioski, do jakich możemy dojść po tej chwili zastanowienia mogłyby osobę o słabej kondycji psychicznej doprowadzić do prób samobójczych lub wrzucić w objęcia alkoholizmu. Dlatego heroizm i trwanie przy swoich ideałach miesza się niejednokrotnie z dekadencją i nihilizmem, co dokładnie wypunktował szanowny ATW w poprzednim numerze „MI”.

Ja natomiast dzisiaj chciałbym się skupić bardziej na popadnięciu w mizantropię i staniu się socjopatą. Nie będę się odwoływał do przykładów z historii, tylko do doświadczeń i przemyśleń własnych, gdyż zgodnie z tym, co pisał Roman Dmowski, muszę przyjąć na siebie upokorzenie i niesławę za bezrozumne hordy ogłupiałych humanoidów, które ktoś chyba w ramach żartu (bardzo kiepskiego, dodajmy) nazwał narodem polskim (a które to masy Rafał Ziemkiewicz określił mianem „Polactwa”).

Zawsze staram się być miłym i uprzejmym w stosunku do każdego. Nisko kłaniam się osobom starszym i zasłużonym, mówię „dzień dobry”, kiedy wchodzę do sklepu, itp. Niestety, czasem człowiek nie wytrzymuje i wzbiera w nim chęć wymordowania wszystkich dookoła.


Ignorancja oraz bezdenna głupota niektórych człekopodobnych istot, z jakimi mam nieszczęście stykać się na co dzień wprawiłaby w osłupienie i zadumę nawet największego optymistę i humanistę, zakochanego we wszystkich modnych i nośnych hasełkach o ludzkiej potędze i mocy. W moim prywatnym rankingu idiotów przoduje zwłaszcza jedna moja szkolna koleżanka, która będąc w klasie pierwszej liceum (profil humanistyczny) potrafiła zapytać się mnie w czasie sprawdzianu z historii, „czy faraon był w Grecji czy w Egipcie?”. Rok później udało mi się jej wmówić na sprawdzianie z podstaw przedsiębiorczości, że koncern Shell wydobywa ropę naftową w Polsce (wiem, nie jestem dobrym kolegą). Zaś dwa lata później, a dokładniej tydzień temu osóbka ta zapytała się mnie, „co to jest NKWD?”.Moją prywatną tragedią jest to, że posiadam w klasie jeszcze 4-5 osób reprezentujących podobny poziom intelektualny.


Mizantropia...
Ciąg dalszy...

Część czytelników/czytelniczek ”MI” może mi zarzucić w tym momencie, że wywyższam się i nabijam się z osoby, która ma to nieszczęście być mniej zdolna ode mnie, co przecież nie jest jej winą. W sumie macie racje, bo nabijanie się z niej (z nich) sprawia mi nielichą przyjemność.
To jest skandal, że takie osoby egzystują w liceum, zamiast trafić do jakiejś szkoły wywożenia śmieci – wtedy przynajmniej byłby z takich indywiduów jakiś pożytek. Może i to jest śmieszne, ale jest to śmiech przez łzy, ponieważ człowiek zdaje sobie sprawę, że tacy idioci kiedyś założą rodzinę, będą się rozmnażać z osobnikami równie skretyniałymi, a nie trzeba chyba tłumaczyć każdemu patriocie, że nierozumna tłuszcza to wymarzony elektorat każdego ześwirowanego, populistycznego demokraty. Gdy patrzę na moich rówieśników, kolegów, znajomych, jedna rzecz zawsze bardzo mnie smuci. Ci ludzie rzadko kiedy posiadają własne zdanie. Zazwyczaj przyjmują bezrefleksyjnie każdą medialną, lewacką bzdurę (a jak widzę takich pajaców czytających „Gadułę Wyrodną” to przysłowiowy scyzoryk sam się otwiera w kieszeni). Interesuje ich zwłaszcza ciągle bezrefleksyjna wegetacja od libacji do libacji oraz zajmowanie się jakimiś nierozwijającymi pierdołami (co bywa określane mianem „pokolenia Bravo”), zaś wszelkie kwestie ideowe i światopoglądowe określają mianem fanatyzmu, faszyzmu, bzdur. Oczywiście, nie mówię tutaj, by żyć w ciągłej ascezie, ale każdy chyba się ze mną zgodzi, ze we wszystkim trzeba zachować umiar. I trzeba umieć myśleć samodzielnie, co jest obecnie zdolnością posiadana przez iście endemiczną część populacji.

Oczywiście, poprzez rozmowy i debaty każdemu można (przynajmniej teoretycznie) pomóc w kształtowaniu światopoglądu. Najczęściej jednak taki delikwent nie ma bladego pojęcia, o czym się do niego mówi i w jakim celu, gdyż jest zadowolony ze swojej egzystencji – minimum, nie czuje nawet potrzeby zmiany swojego medialno-popkulturowego życia. I tacy ludzie, wychowani na różnych TVN-ach i lewackich plwocinach Michnika kiedyś będą głosować w wyborach. Kiedyś przyszłość mojej Ojczyzny będzie zależała również i od nich. Nic, tylko iść się powiesić.

Posiadanie przynajmniej podstawowej wiedzy w zakresie polityki jak dla mnie jest oczywiste. Niestety, nie dla wszystkich. Pamiętam, jak przed ostatnimi wyborami trafił do mnie na GG jakiś głupkowaty łańcuszek. Nie pamiętam dokładnie, co w nim było, ale sens był jasny – nie głosuj na Kaczyńskich, bo to ciemnogród i zacofanie. Na PiS i tak bym nie głosował (uważam, ze każdy socjalizm prowadzi do apokalipsy, uważam się za żelazny elektorat UPR) ale partii kierowanej przez braci Kaczyńskich można postawić wiele zarzutów merytorycznych, a nie jakiś drugorzędnych bredni typu „nie głosuj na Kaczyńskiego, bo on mnie ma prawka, konta w banku i żony” (ja też nie mam prawka, i nie śpieszy mi się by je mieć, to samo z kontem w banku, a co do żony to zamierzam być kawalerem tak długo jak się da, i cieszyć się życiem J). Niestety, skoro w mediach powiedziano, że Kaczyńscy są be, to zaślepione tłumy przyjęły to bez refleksji. W tym momencie zaznaczam, że przy wszystkich swoich wadach PiS wydaje się być jedyną w miarę normalną i posiadającą jasny program partią sejmową, która mimo wszystko może zrobić więcej dobrego niż złego. W każdym razie, dopóki władzy nie obejmie UPR lub lokalny odpowiednik generała Pinocheta, dopóty będę nastawiony do PiS w miarę pozytywnie.

No, ale odbiegłem zanadto od tematu.
Przechodząc do sedna sprawy – tak, brzydzę się ludźmi w swojej bezmyślnej masie, tak, nie cierpię, nie znoszę, nienawidzę tych wszystkich idiotów myślących, że są fajni, nie wahałbym się wykorzystać ich do własnych, ideowych celów. Z racji na własne poglądy uważam się za członka elity. Elity mającej własne zdanie i czytającej „Młodzież Imperium”. Elity, która kiedyś powinna objąć kierownictwo nad masami, i przywrócić w kraju porządek. O ile za kilka, kilkanaście lat nasz świat będzie jeszcze istniał.

Czy więc specyficznie pojmowany mizantrop i socjopata może być patriotą? Oczywiście, gdyż każdy patriotyzm musi być krytyczny, nie może się ograniczać do bezkrytycznego uwielbiania ciemnego motłochu, i spełniania każdych jego zachcianek.


Wilhelm

34