Skatologia - czarna sztuka
Gerhard "Kadmon" Petak

Autorem tego arcyciekawego tekstu jest Gerhard Petak z zespołu Allerseelen. Polskie tłumaczenie (Dariusza Misiuny) pochodzi z witryny www.okultura.pl

"Człowieka należy zaakceptować w całej jego pełni, również jako gówno i jako trupa. Dzięki akceptacji obsceniczności, ekskrementów i śmierci, pozyskuję energię duchową, z której mogę dowolnie korzystać"

(Salvador Dali "Szalone życie Salvadora Dali")

Niegdyś wszystko było dla ludzi święte, wszystko było uduchowione: zwierzęta, rośliny i kamienie, czas i przestrzeń, narzędzia i bronie. Każda istota i każda zwłoka posiadały znaczenie sakralne. Nawet miasta i zarazy uznawano za święte. Ten światopogląd antyczny, który żywy był jeszcze w średniowieczu, dotyczył również ekskrementów. One też były święte i uduchowione. W Rzymie, Cloaca Maxima była miejscem świętym, poświęconym bogini Venus Cloacina, patronce wychodków, toalet i ścieków.

W starożytnej i średniowiecznej medycynie, ludzkie i zwierzęce odchody uznawano za cudowny lek, choć na przepisach widniały skrywane pod takimi wyrażeniami jak "okcydentalna siarka", "cybet". Słynny lekarz i filozof natury, Paracelsus, nazywał je "ludzkim węglem", Carbon humanum. A jeden z francuskich chemików wyrabiał nawet likier z odchodów i brandy, nazywając go Eau de Mille Fleurs. Narodziła się tym samym szczególna nauka, której nadano nazwę skatologia. Łączyła ona koncepcje magiczne i doświadczenia medyczne z uzdrawiającymi mocami ekskrementów. Pod wspólnym sztandarem stosowanej mitologii występowały magia i medycyna. Ten niezwykły konglomerat idei odnośnie cudown ej mocy fekaliów opisał w siedemnastym wieku frankfurcki badacz, Christian Franz Paullini. W 1696 roku ukazał się jego grimuar stosowanej skatologii, pod nazwą "O niezwykłych pożytkach płynących dla zdrowia z farmacji brudu". Książka ta zawierała niesłychaną ilość wskazówek, jak korzystać z ekskrementów w medycynie. Wnioskując z jej lektury, można by pomyśleć, że fekaliami da się uleczyć wszystko. Ich ozdrowieńcza moc wydawała się niezmierzona...

"Jest to w rzeczy samej cudowne, że materia, która wzbudza nieodparte obrzydzenie swym wyglądem i smrodem, może nie tylko stać się przedmiotem dociekań naukowych, lecz również wyjątkowym skarbem dla zdrowia".

(Samuel Augustus Flemming w: John Gregory Bourke, Das Buch des Unrats)

Ze względu na swe składniki, trudne lub wręcz nie możliwe do uzyskania, niektóre recepty brzmiały zupełnie jak alchemiczne instrukcje. Skatologia ujawniała surrealistyczny, niemal psychodeliczny świat. Wierzono, że nie tylko w zębach, rogach, kłach, kościach, piórach, lecz również w odchodach zwierząt znajdują się szczególne cechy i moce, które można wykorzystać. O dchody bystrookiego jastrzębia miały przywraca ć wzrok. Wystarczało tylko nacierać nimi róg oka nad ranem. Częściowo sparaliżowanych mężczyzn smarowano odchodami węża, żeby przywrócić im gibk ość. Kobiety robiły to samo, chcąc mieć łatwy poród. Ci zaś, którzy pragnęli być zawsze młodzi, smarowali się kałem chłopców i dziewczynek. Mężczyźni obawiający się utraty potencji seksualnej stosowa li gówno jeleni, byków i kozłów. Kobiety pragnące mieć dzieci trzymały ze sobą w małych woreczkach odchody królików, ponieważ królik był symbolem płodności. Christian Franz Paullini wspomina pewną tancerkę na linie, która codziennie rano jadła odchody wiewiórek. A to wszystko po to, by rozwinąć swój zmysł równowagi. Z kolei, niedosłyszący lub głusi cenili sobie bardzo fekalia czujnego rysia... W wielu, choć nie we wszystkich, tych przypadkach zachodził bliski magiczny związek pomiędzy symbolicznym znaczeniem zwierzęcia a skutkiem medycznym, który miały wywołać jego odchody.

W czasach antycznych i średniowiecznych, wędrowni handlarze oferowali na targach różnego rodzaju ekskrementy. Rozwinął się czarny rynek, na którym sprzedawano po bajońskich cenach autentyczne i podrabiane fekalia. Zbieracze gówien wędrowali po lasach w poszukiwaniu ekskrementów sów i jastrzębi.. Inni podchodzili do swej pracy z mniejszą powagą i barwili w mrocznych pokojach odchody psów i kur pigmentami, ziołami, przyprawami. Ta chtoniczna medycyna przyciągnęła wielu oszustów, którzy oferowali ekskrementy orłów, słoni, krokodyli, lwów i inne, nie mniej intrygujące skarby.. energiczny handel szybką magią.

Jeszcze w minionym wieku, ekskrementy Dalaj Lamy uznawano w Tybecie za święte. Jak twierdzą niektórzy tybetolodzy, były one reliktami i stosowano je jako amulety. Wieszano je na namiotach lub noszono wokół szyi. Używano je również jako lekarstwa. Te amulety wyglądały jak pigułki. Niektóre z nich były czarne, inne czerwone, niektóre też białe. Amerykański etnolog i skatolog, John Gregory Bourke napisał w swojej książce "Das Buch des Unrats", że od pewnego podróżnika po Tybecie otrzymał relikwiarz sporządzony ze srebra z czterema pigułkami koloru czerwonawej ochry. Wiosną 1889 roku dał go do zbadania znajomemu lekarzowi, który nie mógł odnaleźć w nim niczego szczególnego. Obyczaj ten zdaje się już należeć do przeszłości.


"Pierdnięcia i ekskrementy są czymś bardzo istotnym. Medycyna i filozofia powinna zwracać na nie większą uwagę. To samo dotyczy metafizyki. Zawsze żałowałem tego, że surrealiści zatykali sobie dziurki od nosa na samą myśl o nich".

(Salvador Dali "Szalone życie Saladora Dali")

Stosowana skatologia zajmowała się siłami wzbudzającymi odrazę i wstręt. Była to leworęczna ścieżka medycyny, czarna homeopatia. Pragnący wyzdrowieć musieli ukrzyżować imperium niesmaku. A to wymagało siły woli przewyższającej awersję i niechęć... Bez wątpienia, niektóre przypadki wyleczeń musiały się wiązać z katarktycznym oddziaływaniem stosowanych substancji. W ten oto sposób gówno, symbol tego, co najgorsze, najpodlejszej materii, stawało się eliksirem życia.

"Dlatego musisz szukać rzeczy, które są dla ciebie trucizną, aż do skrajności, i uczynić je swoimi poprzez miłość. To, co uznajesz za odrażające winieneś przyswoić sobie na tej ścieżce totalności".

(Aleister Crowley w: Michael D. Eschner "Die geheimen sexualmagischen Unterweisungen des Tieres 666")


Skatologia...
Ciąg dalszy...

Dokładnie tę samą koncepcję odnaleźć można w doktrynach tantrycznych. Istnieje tam, na przykład, ćwiczenie zwane Viparitą, które obejmuje postawienie do góry nogami zmysłów i percepcji tak, aby to, co dotychczas wzbudzało strach i niesmak, przestało stanowić zagrożenie dla psyche:

"Dokładnie bada się i oczyszcza rzeczy wywołujące niesmak. Wyciąga się ich wartości, z których korzysta się do doskonalenia człowieka. W czakra tantrze, praktyka Viparity obejmuje przyjmowanie substancji budzących wstręt, takich jak uryna, ekskrementy, krew menstruacyjna i nasienie. Ćwiczenie Viparity ma na celu zniszczenie wstrętu przy użyciu rzeczy ohydnych, acz pożytecznych, a także poprzez uciekanie się do niekonwencjonalnych działań. () Dzięki tej zmianie perspektywy, kroczy się systematyczną, dokładną, naukową ścieżką, w pełni zrozumienia, że wykorzystując wstręt można zatrzymać i odwrócić proces starzenia się".

(Michael D. Eschner, "Die geheimen sexualmagischen Unterweisungen des Tieres 666")

Nie tylko w starożytnej medycynie i tantrze ceniono tę czarną sztukę. Zajmowała ona również poczesne miejsce w alchemii. Pierwszą fazę dzieła alchemicznego nazywano Nigredo, czernią. Cechowały ją zgniłość, rozkład, śmierć. Symbolika Saturna dominowała w opisie tej fazy. Niektóre rękopisy przedstawiały też rysunki naczyń szklanych, zawierających czarne składniki i ciemne płyny, których pochodzenie pozostaje tajemnicą. Pisarze często wzmiankowali, że tę tajemniczą substancję można znaleźć wszędzie w świecie widzialnym, lecz jest ona niedoceniana i pogardzana przez ludzi.

"Fekalia, prochy i inne pozostałości uznaje się za rzeczy wartościowe, którymi nie wolno synowi sztuki pogardzać i odrzucać, ponieważ to ponoć dzięki nim tworzone jest złoto lub też one same są złotem, to jest prawdziwym zlotem filozofów, a nie kruszcem".

(Julius Evola "Die Hermetische Tradition")

Ci z alchemików, którzy nie uważali za swoją dziedzinę filozofię ducha ani też świętą naukę ujawniającą w psychodelicznych alegoriach rozmaite mądre doktryny starożytnego wschodu i zachodu, tylko interesowali się zwyczajną nauką, poświęconą przemianie fizycznej, zaczęli poszukiwać w życiu codziennym substancji przypominających te, które opisywały i przedstawiały okultystyczne rękopisy.

"Ptaki i ryby przynoszą nam lapis. Każdy człowiek go posiada. Jest on wszędzie, wewnątrz mnie samego, we wszystkich rzeczach w czasie i przestrzeni. Gotów jest nawet dać się zepsuć. () Lapis znają wszyscy ludzie, młodzi i starzy. Można go znaleźć na wsi, w wioskach, w miastach, w każdej rzeczy stworzonej przez Boga. A jednak każdy nim pogardza. Bogaci i biedni mają z nim do czynienia na co dzień. Wyrzuca się go na ulice. B awią się nim dzieci. Nikt go nie ceni, choć jest on, jak ludzka dusza, najcudowniejszą i najcenniejszą rzeczą na świecie, posiadającą moc obalania królów i cesarzy. A mimo to uważa się go za najbardziej nędzną i godną pogardy z rzeczy ziemskich. ().. ten kamień, który nie jest kamieniem, wartość bez wartości, rzecz wieloraka bez kształtu, nieznane każdemu znane.

(Mircea Eliade "Kowale i alchemicy")

Czy jednak odchody ludzkie i zwierzęce mogą być tą tajemniczą, wysokokaratową prima materią, z której wyrabia się złoto? Wielu boi się ubrudzić ręce, dotykając się gówna podczas działań magicznych. Są jednak tacy artyści czerni, faustyczni badacze, którzy nie mają takich obaw. Żywiąc nadzieję, że coś odkryją, traktują czarną sztukę dosłownie, zstępują do mrocznych pokoi i wychodków, by odkryć złote misterium ekskrementów, podejmują leworęczną ścieżkę alchemii.

"Pisuary, toalety, wychodki to centra tajemnej duchowości - wciąż nie doceniane"

(Fritz von Herzmanovsky-Orlando w liście do Alfreda Kubina z 22 XII 1914 roku)

"Średniowieczny alchemik doszukując się treści w substancjach uznawanych za nieczyste był chyba najbliższy dawnym naukom. Cechowała go świadomość, że brud jest zewnętrzną postacią ukrytego Boga, a szczere złoto można odnaleźć w rudach i metalach powszechnie odrzucanych przez tych ludzi, którzy nie potrafią odróżnić rzeczy wartościowych od bezwartościowych"

(Michael D. Eschner, "Die geheimen sexualmagischen Unterweisungen des Tieres 666")

Na początku tego stulecia poeta i okultysta, Gustaw Meyrink, przeprowadził w Pradze kilka eksperymentów alchemicznych. Pasją Meyrinka było zaglądanie za sceny tego, co widoczne w każdym z obszarów życia, w celu dowiedzenia się czegoś więcej o ukrytym świecie. Jedną z tych prób opisał w opowiadaniu pt.: "Jak próbowa łem sporządzić złoto w Pradze". Przebywając w antykwariacie, Meyrink zwrócił uwagę na średniowieczny rękopis napisany przez pewnego hrabiego z Mediolanu. W rękopisie tym było napisane, że pierwotną materię alchemii można uzyskać z ludzkich lub zwierzęcych odchodów. Towarzyszyły temu szczegółowe wskazówki. Gustaw Meyrink postanowił zabrać się za alchemiczne dzieło metamorfozy. Skontaktował się ze starym mężczyzną pracującym w kanałach i otrzymał od niego wiadro pełne kału:

"Dawni alchemicy ostrzegali, że przebiegu wytwarzania eliksiru strzegą ciemne moce świata podziemnego, które lubią zsyłać rozmaite nieszczęścia: biedę, nieuleczalną chorobę, gwałtowną śmierć. Dlatego należy za wszelką cenę unikać eksplozji szklanego naczynia, które zawiera podlegającą powolnym przemianom pierwotną materię. Stosując się do tych wskazówek, powoli, pr zez kilka tygodni podgrzewałem materię. Z biegiem czasu, razem ze swoim pomocnikiem, chemikiem mogliśmy ku swemu zdziwieniu zaobserwować piękne zmiany barw, które jaśniały niczym pawie pióro. I oto razu pewnego, retorta wybuchła tuż przede mną, a cała jej zawartość znalazła się na mojej twarzy. Powtórzyłem eksperyment, tym razem w otwartym naczyniu. Gra kolorów zniknęła wraz z pierwszą czernią. Nie m ogłem zrozumieć, dlaczego kolba raz jeszcze eksplodowała, gdy stałem tuż przed nią. Po kolejnym wznowieniu eksperymentu, zapadłem na straszną chorobę"

(Gustaw Meyrink "Das Haus zur letzten Latern")

Także w jednym z mistycznych filmów chilijskiego reżysera, Alejandro Jodorowskiego, ekskrementy zamieniają się w złoto po przejściu czarnej, czerwonej i białej fazy operacji alchemicznej. To zrównanie kału i złota, pochodzące najprawdopodobniej od Carla Gustava Junga, odgrywało też ważną rolę w wielu obrazach i tekstach katalońskiego artysty, Salvadora Dali:

"Postrzegam istoty na sposób alchemiczny. Nie wierzę w abstrakcyjne pojmowanie człowieka. Jego płeć, wydzielane przezeń wonie, ekskrementy, geny we krwi, eros, sny i śmierć stanowią istotne aspekty jego egzystencji. () Wierzę w moc rozkładu. () każda wielka sztuka wywodzi się z alchemii i przekraczania śmierci. () Sporządzam złoto, wznosząc się nadświadomością ponad swoje wnętrzności. () Badajmy gówno, by wieść szczęśliwe życie"

(Salvador Dali "Szalone życie Salvadora Dali")



tłumaczenie z "Ahnstern VI" (Kadmon "Schwarze Kunst") Dariusz Misiuna


34