Sztuka Hałasu
Luigi Russolo

Drogi Ballilo Pratella, Wielki Futurysto!

Siedząc w wypełnionym po brzegi rzymskim Teatrze Constanzi, wraz z moimi przyja­ciółmi futurystami: Marinettim, Boccionim, Carrą, Ballą, Sofficim, Papinim i Cavacchiolim, przyszła mi na myśl nowa forma sztuki, którą tylko Ty możesz stworzyć – Sztuka Hałasu, będąca logiczną konsekwencją Twych zdumiewających innowacji.

Życie starożytnych było wypełnione ciszą. W dziewiętnastym stuleciu, wraz z wynalazkiem maszyny, narodził się hałas. Dzisiaj Hałas niepodzielnie włada i triumfuje nad wrażli­wością człowieka. Przez stulecia życie upływało w ciszy lub w najbardziej wyciszonych to­nach. Najgłośniejsze hałasy nie były intensywne, przedłużające się czy różnorodne. Jeśli po­miniemy tak wyjątkowe zdarzenia jak trzęsienia ziemi, huragany, sztormy i lawiny – natura była cicha.
Wśród owych niedostatków hałasu, pierwsze dźwięki, które wydobył człowiek z kawałka trzciny lub naciągniętej struny były postrzegane ze zdumieniem jako rzeczy nowe i cudowne. Prymitywne ludy przypisywały dźwięki bogom, były one poświęcone i zarezerwo­wane dla kapłanów, którzy wzbogacali nimi misterium swoich obrzędów. W ten oto sposób naro­dziło się pojęcie dźwięku jako rzeczy samej w sobie, wyróżniającej się i niezależnej od życia, a z niego powstała muzyka – fantastyczny świat, odrębny od tego rzeczywistego, świat niena­ruszalny i święty. Łatwo zrozumieć dlaczego muzyka, w porównaniu z innymi gałęziami sztuki, była skazana na nieuniknione zahamowanie jej rozwoju. Grecy i ich matematyczna teoria muzyki stworzona przez Pitagorasa, według której można użyć jedynie kilku interwa­łów jednocześnie, znacznie ograniczyli pole muzyki, czyniąc harmonię, której byli nieświa­domi, niemożliwą.
W średniowieczu, wraz z odkryciem i rozwinięciem greckiego systemu czteroakordo­wego, wraz z chorałami gregoriańskimi i ludowymi pieśniami, wzbogacono sztukę mu­zyczną oraz zaczęto rozważać dźwięk w jego czasowym rozwoju, jako odrębne pojęcie, które przetrwało stulecia i które można odnaleźć w bardziej złożonych polifoniach flamandzkich muzyków. Akord nie istniał, rozwój różnych części dźwięków nie był mu podporządkowany, nie mógł on więc ich spajać. Koncepcja owych części była horyzontalna, nie wertykalna. Pożądanie, poszukiwanie i głód symultanicznego związku różnych dźwięków, czyli akordu (dźwięk zło­żony), stopniowo się ujawniały, poczynając od harmonijnego akordu z kilkoma dysonansami, a kończąc na złożonych i trwałych dysonansach, charakteryzujących współczesną muzykę.
Na początku sztuka muzyki odnalazła czystość, klarowność i słodycz dźwięku. Następ­nie różne dźwięki zaczęły się jednoczyć, pieszcząc uszy grzeczną harmonią. Dzisiejsza mu­zyka, stając się bardziej złożoną, dąży do połączenia najbardziej dysonansowych, dziwnych i ostrych dźwięków. Na tej drodze jesteśmy coraz bliżej dźwięku-hałasu.

Ta muzyczna ewolucja jest równoległa do ilościowego przyrostu maszyn, które towarzyszą człowie­kowi w każdej dziedzinie życia. Wzmagając nie tylko rumor w wielkich miastach, ale i na wsi, która wczoraj była jeszcze cicha, a dzisiaj – dzięki maszynom – przepełniona jest różnorodnością i rywalizacją hałasów tak bardzo, że pojedynczy dźwięk przestaje być dostrzegalny w swojej znikomości i monotonii.
Aby poruszyć i egzaltować naszą wrażliwość muzyka rozwinęła się w kierunku najbardziej złożonej polifonii i maksymalnej różnorodności, poszukując skomplikowanych wariantów akordów, mgliście przybliżając nas do muzycznego hałasu. Ta ewolucja nie była wcze­śniej możliwa. Ucho człowieka żyjącego w osiemnastym wieku nie byłoby w stanie wytrzy­mać dysonansowej intensywności dźwięków produkowanych przez nasze orkiestry (w któ­rych ilość muzyków potroiła się od tego czasu). Z drugiej strony, dla nas brzmią one przy­jemnie, od kiedy nasz słuch został „wyedukowany” przez nowoczesne życie, pełne różnorod­nych hałasów. Ale nasze uszy są tym zaledwie usatysfakcjonowane i domagają się obfitości akustycznych emocji.

Z drugiej strony, dźwięki muzyczne są zbyt ograniczone w swojej jakościowej różno­rodności tonów. Najbardziej złożone orkiestry posiadają maksymalnie cztery lub pięć przenikających się rodzajów instrumentów: strunowych szarpanych lub smyczkowych, dętych drewnianych i blaszanych oraz perkusji. I tak nowoczesna muzyka zatacza małe kręgi, na próżno starając się stworzyć nowy zasięg tonów.

To ograniczone koło czystych dźwięków musi zostać przełamane, a nieskończona różnorodność hałasu – zwyciężyć.

Poza tym każdy przyjmie do wiadomości, że wszystkie dźwięki w muzyce podążają za rozwojem wrażeń słuchowych, że są do siebie podobne, a ich potencjał został wyczerpany oraz, że skłaniają słuchacza do nudy na przekór wysiłkom wszystkich nowatorskich muzy­ków. My, Futuryści, głęboko pokochaliśmy i zasmakowaliśmy w muzyce wielkich mistrzów. Przez wiele lat Beethoven i Wagner wstrząsali naszymi sercami i umysłami. Teraz jesteśmy nimi nasyceni i znajdujemy daleko większą przyjemność w konceptualnym mieszaniu dźwięków tramwajów, odpalanych silników, wozów i rozkrzyczanych tłumów, aniżeli ponownym słuchaniu – dla przykładu – „Eroiki” czy „Pastorału”.
Nie możemy patrzeć na ogromny aparat możliwości, którymi dysponuje współczesna orkiestra bez uczucia głębokiego rozczarowania jej miernymi akustycznymi możliwościami. Czy jest coś bardziej niedorzecznego niż widok dwudziestu ludzi wściekle uginających się pod miauczeniem skrzypiec? Wszystko to, rzecz jasna, spowoduje krzyk miłośników muzyki i być może ożywi śpiącą atmosferę sal koncertowych. Pozwólcie teraz nam, Futurystom, wejść do jednego z tych szpitali dla anemicznych dźwięków. Tam pierwszy takt przyniesie nudę obeznania do waszych uszu i uprzedzi nudę kolejnego. Pozwólcie nam rozkoszować się, od taktu do taktu, dwoma czy trzema wariantami prawdziwej nudy w oczekiwaniu na nad­zwyczajne wrażenia, które nigdy nie nadejdą. W międzyczasie sporządza się odrażającą mik­sturę z monotonnych doznań i idiotycznie religijnych emocji buddystycznie odurzonych słu­chaczy, powtarzających dziewiąty raz swoją mniej lub bardziej snobistyczną ekstazę. Precz! Pozwólcie nam się przebić, nie możemy już dłużej tłumić naszej żądzy stworzenia nowej rze­czywistości muzycznej z hojnym rozdawnictwem dźwięcznie wymierzonych policzków, wyłączając skrzypce, fortepiany, kontrabasy i żałosne organy. Wyjdźmy!

Ktoś może zaoponować: hałas jest wyłącznie głośny i nieprzyjemny dla uszu. Myślę, że wyliczanie wszystkich powabnych i delikatnych hałasów, wywołujących miłe doznania, jest bezpodstawne.
Aby przekonać się do zdumiewającej różnorodności hałasów wystarczy pomyśleć o grzmocie burzy, gwiździe wiatru, szumie wodospadu, szeleście kartek, tętencie końskich ko­pyt, niejednostajnym turkocie wozu jadącego po bruku, o szczodrym, uroczystym szepcie nocnego miasta, o wszystkich dźwiękach wydawanych przez dzikie i domowe zwierzęta oraz o tych wszystkich, które mogą wydać ludzkie usta bez potrzeby mówienia czy śpiewania.
Wkroczmy w nowoczesność z uszami bardziej czujnymi niż oczy, a znajdziemy zado­wolenie w rozróżnianiu dźwięku wirującej wody, powietrza lub gazu w metalowych rurach, szmerów hałasu wydychanych i pulsujących z bezsporną zwierzęcością, drżenia zaworów, cyklicznych ruchów tłoków, łoskotu tramwaju jadącego po szynach, wycia mechanicznych pił, trzaskających biczy, łopotania zasłon i flag.


Sztuka...
Ciąg dalszy...

Zadowala nas umysłowe komponowanie: trzaskające metalowe zasłony sklepów i drzwi, szurający i gderający tłum, różnorodność ha­łasu z przystanków, kolei, odlewni żelaza, drukarni, elektrowni i metra.

Nie powinny być zapomniane odgłosy nowoczesnej wojny. Ostatnio poeta Marinetti przysłał mi list z okopów Adrianopolis, wyrażający w cudownych słowach orkiestrę wielkiej bitwy:

[...]

Chcemy zestroić i wyregulować potężną różnorodność hałasu harmonicznie i rytmicz­nie. Strojenie hałasu nie polega na zmniejszeniu jego nieregularnych ruchów i wibracji w czasie i intensywności, lecz raczej na gradacji i dostosowaniu tonu do dźwięku dominującego. Hałas może być rozróżniony od dźwięku do momentu, w którym wibracje przezeń produko­wane są poplątane i nie regularne zarówno w czasie, jak i w swojej intensywności. Każdy hałas ma swój ton i czasami harmonię, która dominuje nad formą jego nieregularnych wibra­cji. Ustanawiając ten jeden dominujący ton, mamy możliwość dostrojenia do niego reszty tonacji, nie rezygnując z ich różnorodności. W ten sposób każdy otrzymany za pomocą ruchu rotacyjnego hałas może obejmować całą – opadającą i wznoszącą – skalę chromatyczną, jeśli prędkość tego ruchu jest zwiększana lub zmniejszana.

Każdej manifestacji naszego życia towarzyszy hałas. Dlatego jest on bliski naszym uszom i może „wywołać” życie sam z siebie. Dźwięk, obcy naszemu życiu, jest zawsze mu­zyczny i istnieje sam dla siebie jako rzadki i niepotrzebny element stał się dla naszych uszu tym, czym nieznajoma twarz dla naszych oczu. Jakkolwiek hałas dosięga nas w pomieszaniu i nieregularności, wynikłych z chaosu naszego życia, nigdy całkowicie nie odsłania się przed nami, trzymając w zapasie niezliczoną ilość niespodzianek. Z tego powodu jesteśmy pewni, że wybierając i koordynując cały hałas, wzbogacimy człowieka o nowe, niespodziewane zmysłowe przyjemności. Pomimo, że hałas przywołuje nas brutalnie do naszego prawdziwego życia, sztuka hałasu nie może ograniczać się do imitatywnej reprodukcji. Zdobędzie on swoją największą moc emocjonalną w akustycznej uciesze, wedle własnego prawa, które inspiracja artysty wydobędzie z kombinowanych hałasów.

Oto rodzina sześciu hałasów Futurystycznej orkiestry, która niedługo powstanie:
1: Grzmoty, Huki, Wybuchy, Trzaski, Pluski, Ryki
2: Gwizdy, Syki, Parskanie
3: Szepty, Mruki, Szumy, Bulgotanie, Gderanie
4: Skrzeczenia, Skrzypienia, Szelesty, Brzęczenia, Trzaski, Skrobania
5: Dźwięki otrzymywane za pomocą uderzania o metal, drewno, skórę, kamień, terakotę etc.
6: Głosy zwierząt i ludzi, Wołanie, Krzyki, Jęki, Piski, Wycie, Śmiech, Sapanie, Szlochanie

W tym składzie umieściliśmy jedynie charakterystyczne i podstawowe hałasy, reszta jest jedynie ich kombinacją. Rytmiczne ruchy hałasu są nieskończone: tonowi zawsze towarzyszy rytm dominujący, ale dookoła niego mogą być wyczuwalne rytmy drugoplanowe.

Konkluzje:
1. Futurystyczni muzyczny muszą stale powiększać i wzbogacać pole dźwięków. Koresponduje to z potrzebami naszej wrażliwości. Zauważamy geniusz kom­pozytora jako tendencję idącą w kierunku maksymalnych dysonansów. Im po­suwa się on dalej od czystego dźwięku, tym bardziej zbliża się do hałasu. Te potrzeby i tendencje nie mogą być zastąpione dźwiękowymi substytutami hałasu.
2. Futurystyczni muzycy muszą zamienić ograniczone możliwości akustyczne współczesnej orkiestry, bogactwem różnorodności hałasu, produkowanego za pomocą odpowiednich mechanizmów.
3. Wrażliwość muzyka, wyzwolona od łatwego i tradycyjnego Rytmu, musi zna­leźć w hałasie znaczenie rozwinięcia i renowacji. Dają one możliwość połącze­nia najbardziej odległych rytmów, oddzielnych od dominującego.
4. Od kiedy każdy hałas zawiera ton dominujący w swych nieregularnych wibra­cjach, łatwym będzie uzyskanie, dzięki konstrukcji odpowiednich urządzeń, wystarczająco rozwiniętej różnorodności tonów, półtonów i ćwierć-tonów. Ta różnorodność tonów nie usunie tonu dominującego z każdego hałasu, a jedynie wzmocni ich fakturę bądź je rozszerzy.
5. Nie ma poważnych przeszkód w konstruowaniu takich urządzeń. Od kiedy wyna­leziono generalną zasadę, według której generowany jest hałas, jego ton może być zmieniany za pomocą ogólnych praw akustyki.
6. Nowa orkiestra osiągnie najwyższą złożoność i nowatorską sferę emocji nie za pomocą wcielania kolejnych dźwięków imitujących życie, lecz manipulując fantastycznymi zestawieniami różnych tonów i rytmów. Przedtem instrument będzie musiał umożliwić zmianę tonów i stopniowanie wzmocnienia dźwię­ków.
7. Zróżnicowanie dźwięków jest nieskończone. Jeśli dzisiaj dysponujemy tysią­cem maszyn, możemy rozróżnić tysiąc różnych dźwięków. Jutro, wraz z ze zwiększeniem ich ilości, będziemy w stanie rozróżnić dwadzieścia, trzydzieści tysięcy różnych hałasów, nie naśladując ich wprost, ale łącząc je odpowiednio do naszej wyobraźni.
8. Zapraszamy młodych, utalentowanych muzyków do prowadzenia ciągłej obser­wacji hałasów, aby zrozumieć różnorodność ich rytmów, aby odnaleźć ich główne i poboczne tony. Gdy porównają różne tony hałasów z dźwiękami, będą przekonani o rozciągłości, przez którą poprzedni przewyższa następny. Umożliwi to nie tylko zrozumienie, ale zasmakowanie i pasjonowanie się hała­sami. Po zdominowaniu naszych zmysłów przez Futurystyczny wzrok, wresz­cie zaczniemy słyszeć Futurystycznymi uszami. W ten sposób maszyny na­szych przemysłowych miast będą pewnego dnia świadomie zharmonizowane tak, że każda fabryka stanie się intoksykująca orkiestrą hałasów.

Drogi Pratello! Przedstawiam owe założenia Twojemu geniuszowi, zapraszając do dyskusji. Nie jestem muzykiem, nie mam żadnych słuchowych predyspozycji, ani żadnych prac do obronienia. Jestem futurystycznym malarzem, używającym ukochanej sztuki do przedstawie­nia mojej determinacji w odnawianiu wszystkiego. Dlatego, będąc bardziej śmiałym, niż mógłby być profesjonalny muzyk, obojętny na swe widoczne niekompetencje, przekonany, że wszystkie prawa i możliwości otwierają na odwagę, było możliwym rozpoczęcie przeze mnie wielkiej odnowy muzyki w duchu Sztuki Hałasu.


Luigi Russolo

10