Tako rzecze Wilhelm, czyli moja własna herezja
Wilhelm I, Wielki Solarny Papież

Wprowadzenie - wzlot i upadek.
Kiedyś, w dawnych, pięknych czasach, człowiek ufał Bogu. Jemu zawierzał swoje życie. Wierzył w jego moc i siłę. Przedstawiał Boga (lub bogów etc.) jako władcę świata, od którego zależało wszystko, każda najmniejsza dziedzina ludzkiej egzystencji. Bóg potrafił niszczyć całe miasta, potrafił karać nieposłusznych i nagradzać swoich wiernych wyznawców.
Świat był igraszką w rękach sił wyższych, najczęściej jasno sprecyzowanych. Najdawniejsze kultury czciły bóstwa związane z siłami przyrody. Jeśli społeczność żyła nad rzeką, od której zależał jej los, to bóstwo rzeki było najważniejsze. Jeśli społeczność żyła w lasach, to bóstwa leśne były najważniejsze, itp. Środowisko, w jakim żyła dana społeczność warunkowało bóstwa, jakim społeczność tak oddawała cześć.
Z czasem jednak, wraz z rozwojem cywilizacji, taki żywy, pierwotny sposób oddawania czci bogom został zaburzony.

Wraz z postępem technicznym i rozwojem nauki szedł niestety regres moralny i etyczny. Człowiek oddalał się od dawnych bóstw. Wraz z traceniem wiary czy przyjmowaniem innych religii lub filozofii wypaczeniu ulegały normy moralne i etyczne. Dawniej jasno określeni bogowie byli spychani na margines ludzkiego życia, zamieniani w bezosobową siłę, negowani w życiu publicznym i wyrzucani z cywilizacji. Kiedy zaś cywilizacja wyzbywała się swoich bogów, wkrótce traciła swoje korzenie, niszczyła własną kulturę, staczała się ku hedonizmowi i po upadku wszelkich norm, po prostu ginęła. Często upadek religii danej cywilizacji wiązał się z szeregiem konfliktów natury społecznej, wojnami itd.

Nieco inaczej było w przypadku jednego z najwspanialszych Imperiów w dziejach ludzkości - w przypadku Imperium Romanum, które jest niedoścignionym wzorem do naśladowania dla współczesnych imperialistów. Rzymianie, wraz z kolejnymi podbojami, po zapoznaniu się z kultami ludów podbitych, często zaczynali uważać je za swoje własne rzymskie bóstwa, tylko czczone pod innymi nazwami. Wcześniej tak samo stało się z bóstwami helleńskimi po podbojach Aleksandra Macedońskiego, kiedy to niekiedy pod imionami starych, "nudnych" bóstw greckich zaczynano czcić bóstwa poznane na wschodzie. Dopiero Rzym jednak rozwinął ten proces na wielką skalę. Oprócz integracji bóstw germańskich i celtyckich, a także sarmackich i in. z rzymskimi, adaptowano do rzymskiego panteonu bóstwa obce - egipską Izydę, bliskowschodnią Kybele. Poza tym głównym czynnikiem jednoczącym Imperivm był cesarz obdarzony czcią boską już za życia. Dzięki temu nie dochodziło do większych tumultów na tle religijnym. Powstało coś w rodzaju pogańskiego uniwersalizmu - wierzono, że czci się tych samych bogów, lecz pod innymi imionami.

Niestety, z czasem Imperivm i tak upadło. Oprócz wewnętrznego rozkładu i rozpadu na wszystkich płaszczyznach życia społecznego, kulturowego i cywilizacyjnego, a także narastaniu zjawisk przejadania wypracowanych przez wcześniejsze pokolenia zasobów (dziś nazwalibyśmy to socjalizmem) przyczyniły się do tego religie. Religie zupełnie obce, wywodzące się z innych źródeł kulturowych – mitraizm i chrześcijaństwo.
Pierwsza z tych religii przywędrowała do Rzymu z terenów dzisiejszego Iranu. Jednakże oddajmy głos znawcy tematu, Thierry'emu Jolifowi: "(...)At this time we shall notice that the Roman Mithra's cult was a bit artificial in fact, a mystery built to be a concurrent of Christians mysterion, something very different from the “original” Iranian cult of Mitra !(...)" Czyli jasno z tego wynika, że nie było to to samo, co irański kult Mitry. W każdym bądź razie mamy tu do czynienia z typowym kultem solarnym o bardzo rozbudowanej obrzędowości i elitaryzmie, z przewijającym się wątkiem powtórnych narodzin i rytuałem ofiary z byka. Swego czasu do wyznawców Mitry należeli nawet cesarze.
Chrześcijaństwo zaś pierwotnie było bardzo anarchiczne. Nowa religia, aby przyjąć się na nowym miejscu, musiała przynajmniej trochę korzystać, z tego, co już tam było przed nią. Tym bardziej, że chrześcijaństwo "pierwotne" nie miało ani jasno sprecyzowanych pism, ani jednej wykładni wiary, ani rozbudowanej hierarchii, ani jasno określonych obrzędów, wśród wyznawców zaś początkowo przeważali ludzie z niższych warstw społecznych Poza tym Chrystus oprócz głównych zasad Wiary nie zostawił swoim uczniom żadnych szczegółowych informacji odnośnie tego, jak chrześcijaństwo ma dokładnie wyglądać. Najbardziej wartościowe lub najbardziej dające się pogodzić z chrześcijaństwem elementy wiar i kultury dogorywającego Rzymu mogły być bez problemu wchłonięte przez chrześcijaństwo z pożytkiem i dla niego samego, i dla wiernych. Przejęto sporo elementów np. z obszaru poganizmu antycznego (w tym z konkurencyjnego, wyżej wspomnianego kultu Mitry, a także pojęcie Sol Invictus), filozofii antycznej (przystosowując do chrystianizmu myśli Sokratesa czy Platona, a później także Arystotelesa), poganizmu barbarzyńskiego (wpływy celtyckie, germańskie etc.), wcześniejszych źródeł (Egipt, aryjskie Indie, itp.), wreszcie: samą istotę państwa rzymskiego (Imperium), które po chrystianizacji uczyniło z chrześcijaństwa religię państwową z całym "zapleczem władzy".
Wpływy objawiały się przede wszystkim w adaptowaniu pewnej symboliki (tytuł Pontifex Maximus, pisanki etc.) i chrystianizacją zewnętrznych przejawów kultu (np. data Bożego Narodzenia, święto Matki Boskiej Gromnicznej w dzień Imbolc etc.), ale mogły częściowo wpływać na doktryny – vide rycerstwo, które – co zauważył Evola – miało więcej pierwiastków „solarnych”, niż „lunarnych” (które baron uważał za typowe dla „pierwotnego” chrześcijaństwa).

Warto tu wspomnieć także o kulcie obrazów i świętych, wzorowanym nieco (według niektórych badaczy) na pogańskim wielobóstwie. Pewna wczesnośredniowieczna historia mówi o cierpiącej na bezpłodność królowej, która - chcąc za wszelką cenę posiadać potomka - przekazała do klasztoru "opiekującego" się relikwiami pewnego świętego wykonany ze złota posąg dziecka, z prośbą, żeby święty zabrał sobie posąg ku chwale Bożej, a w zamian wybłagał u Boga możliwość zajścia w ciążę dla wyżej wymienionej królowej. Spora część wczesnochrześcijańskich świętych, zwłaszcza z terenów, gdzie dopiero rozpoczynało się szerzenie Słowa Bożego, to ludzie nieistniejący w rzeczywistości, tylko stworzeni na bazie lokalnych bóstw. W Szkocji takim "świętym" był nawet jakiś mityczny olbrzym.
Zdarzały się też przypadki takie, jak św. Patryk, który, gdy doniesiono mu, że lokalni Celtowie nadal modlą się do duchów świętych źródeł udał się na miejsce i ochrzcił te źródła. Teraz już obrządki autochtonów mu nie przeszkadzały, gdyż były to chrześcijańskie źródełka...
Legenda o Świętym Graalu ma swoje korzenie w analogicznych legendach nordyckich i celtyckich. Starotestamentowe podanie o wielkim potopie pochodzi z mitologii babilońskiej - Żydzi mieszkający na terenach pustynnych nigdy czegoś takiego jak potop nie doświadczyli.
Na podobnej zasadzie judaistyczne legendy o Lilith wzięły się stąd, że jacyś żydowscy kupcy, w czasie jednej z podróży, natrafili na świątynie Isztar.
Z pogaństwa wywodzą się też wspomniana wyżej choinka i św. Mikołaj dający dzieciom prezenty. Również niedziela – jako dzień święty chrześcijan – wprowadzona została jako bardziej zrozumiała dla Rzymian (którzy uważali ją za dzień tradycyjnie poświęcony słońcu), niż żydowska sobota.

Wg. wspomnianego wyżej kilkakrotnie Evoli religia lunarna połączyła się z elementami religii solarnych. To połączenie, po burzliwym okresie pierwszych herezji i odłamów wyewoluowało w główną siłę kulturotwórczą i cywilizacyjną, to Kościół stworzył średniowiecze - najwspanialszą z epok, okres największego rozwoju i duchowego wzrostu naszej cywilizacji. Potem jednak nastały mroczne czasy. Kolejne herezje, ale i podupadnięcie Kościoła były zapowiedzią tego, co miało nadejść, czyli Rewolucji. Splunięcie w twarz Tradycji, wyparcie się jej, wyparcie się Boga, a wraz z nim kultury i cywilizacji – oto dziedzictwo Rewolucji.

Historia zatacza koło. Dzisiejsza Europa jest jak Rzym tuż przed upadkiem - mamy rozpad etyczny i moralny, upadek wiary, upadek instytucji Kościoła, nowych barbarzyńców zajmujących bez walki kolejne kraje...
Po upadku Rzymu pod ciosami germańskich mieczy, nastały czasy pełnego rozkładu. Zdawałoby się, że cały cywilizacyjny dorobek minionych epok został zapomniany, zaprzepaszczony. Ale niekoniecznie. Irlandzcy mnisi przechowali część wiedzy poprzednich epok, a zwłaszcza język dawnego Imperium - łacinę. Z wiedzy tej skorzystał pierwszy potężny władca nowej Europy - frankoński król Karol zwany Wielkim. Warto jednak zaznaczyć, że jego Imperium powstało na zasadzie uzurpacji, przodkowie Karola odsunęli od władzy prawowitą dynastię.
I co z tego? - ktoś się zapyta. Cóż, jak twierdzą niektórzy - potem nadszedł czas zapłaty w postaci Rewolucji... Jak widać, nawet Tradycja musi pochodzić z tradycyjnych źródeł. Jednak nadal istniało drugie Rzymskie Imperivm - ze stolicą w Konstantynopolu. Tam sfera Sacrum istniała w formie niezmienionej od czasów upadku.
Z czasem ludzie po stronie "łacińskiej", tj. zachodniej zaczęli odrzucać Sacrum. Zaczęło się niewinnie, od postulatów zdawało się słusznych. Ale szybko przekleństwo Rewolucji ciążące nad cywilizacją dało o sobie znać. Doprowadzono do wojen pomiędzy odłamami Tradycji. Wraz z epoką "oświecenia" wprost rozpoczęto zwalczanie Sacrum, zwalczanie wielowiekowej Tradycji, proces ten trwa do dziś...

Philosophia Perennis.
Minęły eony dziejów, przykryte dziejowym kurzem. Imperia rodziły się i upadały, niegdysiejsze potęgi rządzące światem rozsypywały się w gruz. Cały świat ulegał przeobrażeniom. Patrząc na ruiny pradawnych cywilizacji, porównując ich religie i systemy społeczne, nie sposób jest nie zauważyć jednej prawidłowości – wszystkie te systemy religijne, gdzie Sacrum było spersonifikowanymi siłami natury, są do siebie uderzająco podobne. W pradawnych mitologiach ludów, które zeszły ze sceny dziejów tysiąclecia temu, w mitologiach ludów zajmujące tereny leżące od siebie nie raz i setki tysięcy kilometrów widzimy wielkie podobieństwo. Wszystkie te kulty zdają być odbiciem jakiegoś pra – kultu, wszystkie te kulty wydają się mieć wspólne korzenie, wspólne pradzieje. Na dodatek w mitologiach wielu ludów, nie mogących mieć ze sobą styczności występują wzmianki o wielkich nauczycielach, o jakiś istotach, które przekazały wiedzę.
Odkrycia archeologiczne nieraz wskazują jasno, że obecnie uznawana wizja pradziejów jest niekompletna. Posągi przedstawiające głowy przedstawicieli rasy czarnej, znajdujące się w Ameryce i pochodzące z odległej starożytności, badania egipskiego sfinksa, słynne kryształowe czaszki, piramidy w Serbii, pochodzące ze świętych ksiąg hinduizmu opisy użycia lotnictwa i broni nuklearnej, a także wiele innych, równie dziwnych i zdumiewających odkryć – to wszystko każe mocno zweryfikować nasze pojęcie o świecie i nasze wyobrażenie o „prymitywnych” ludach starożytności.
Gdzie należy szukać odpowiedzi na cisnące się na usta pytania? Wielu myślicieli zastanawiało się nad tym problemem, zwłaszcza nad elementami wspólnymi dla religii pogańskich i starożytnych. Guenon, Evola, Coomaraswamy i in. stworzyli pojęcie zwane Tradycją Pierwotną. Stworzyli nowy, kompleksowy sposób postrzegania świata, zwany Tradycjonalizmem Integralnym. Istnieją zresztą wyraźne różnice między poszczególnymi filozofami IT – Evola poszedł w stronę indywidualnych praktyk magicznych i ezoteryzmu, Guenon ostatecznie przeszedł na Islam, syn Anandy Coomaraswamy’ego, Rama, został sedewakantystycznym księdzem.


Tako rzecze...
Ciąg dalszy...

Chyba każdy z czytelników ma chociaż szczątkowe pojęcie, o co w tym chodzi, więc w dużym uproszczeniu – TI zakłada, że przed wiekami, przed czasem historycznym istniała potężna cywilizacja. Nazywano ją różnie, i umiejscawiano ją w różnych miejscach, ale nazwy takie jak Atlantyda czy Hyperborea są znane chyba każdemu. Cywilizacja ta posiadała rozwinięty system religijny. System ten był tym pierwotnym, jedynym absolutnym systemem religijnym. To miało być Sacrum czyste, pierwotne, kiedy człowiek miał być równy bogom.
Z tego Sacrum miały się potem narodzić wszystkie religie, każda z nich miała być sobie równa, i być tak samo prawdziwa.

Sama idea jest zupełnie abstrakcyjna. Abstrakcyjna, i przesycona wpływami ezoterycznymi, okultystycznymi, gnostyckimi, itp. Niektórzy twierdzą, że książki Evoli czyta się jak literaturę fantasy.
Idee TI znalazły swoją „niszę” ideologiczną wśród szeroko pojętej konserwatywnej i antysystemowej ekstremy. Są one systemem bardzo intrygującym, oferującym swojemu wyznawcy wiele doznań intelektualnych i filozoficznych.
Jednakże, w swojej czystej formie, TI ma jedną zasadnicza wadę – jest nie do pogodzenia z żadną religią, religią w sensie ścisłym, gdyż nie można uznawać jednej religii i jednocześnie uważać wszystkich religii za równe, za „odpryski” jakiejś pra-religii.

Ale są podejmowane próby połączenia przynajmniej części idei Tradycjonalizmu Integralnego z rozmaitymi religiami, także z chrześcijaństwem. Podjąłem się zadania stworzenia własnej interpretacji.

Traditio Vincit!
Bóg stworzył świat. Stworzył też człowieka, który był jego najdoskonalszym dziełem. Zapragnął w swojej nieskończonej dobroci, by człowiek żył szczęśliwie w Raju. Niestety, człowiek został zwiedziony przez Lucyfera – niegdyś największego z aniołów Boga, który przeciwstawił Mu się, pociągając za sobą wielu innych aniołów. Doszło do zamętu, ostatecznie Lucyfer i jego zwolennicy zostali strąceni przez Boga w piekielne otchłanie. Ale Ten, Który Nosi Światło, nie zaprzestał swojej zemsty na Bogu. Nakłonił człowieka do przeciwstawienia się Najwyższemu. Człowiek został wygnany z Raju, stracił na wieczność możliwość przebywania w Raju ziemskim, który został dla niego zamknięty. Jednak Bóg nie wyparł się swojego dzieła. Ludzie nadal żyli pod Jego ochroną i z jego wstawiennictwem.

Z czasem, dzięki wolnej woli, ludzie rozpoczęli tworzenie cywilizacji. Mimo kilku spektakularnych przypadków zwiedzenia pojedynczych jednostek przez Lucyfera (przypadek Kaina) udało się ludziom stworzyć cywilizację stojącą na ogromnym poziomie technicznym, i ogromnym poziomie duchowym. To gigantyczne miasto-państwo, samowystarczalne i przechowujące wiedzę niepojętą nawet dla nas, panowało nad ziemią przez tysiące lat.. Nie ważne, czy miejsce to nazwiemy Atlantydą czy Hyperboreą, ważne, że była tam obecna Żywa Tradycja, oparta na bezpośredniej obecności Sacrum w życiu ludzi, Bóg bezpośrednio ingerowali w życie ludzi, którzy bezustannie oddawali mu hołd i cześć. Tradycja jako uczucie mistyczne, przenikające serca i umysły ludzi. Wszystko, co tworzyli, wszystko, co opracowywali miało swoje korzenie w latach przeszłych, trwało nieprzerwanie od stworzenia świata, brało swój początek z woli samego Boga.
Jednak stopniowo jad pychy wypełniał serca tamtych doskonałych nadludzi. Przekonani o własnej wielkości, rzucili wyzwanie samemu Stwórcy. Rozpoczęli budowę bliżej nam nieznanej konstrukcji, nazwanej Wieżą Babel. Być może określenie to dotyczyło nie tle konstrukcji, co jakiejś nowej postawy umysłowej. Rozgniewali tym Boga, który zniszczył tą wspaniałą cywilizację. Był to punkt zwrotny dla Tradycji i Sacrum. Ludzie tysiącami opuszczali swoje Miasto, rozgrabiając je i niszcząc w napadzie szału. Wyginęła większa część ludzkości. Ci, którzy przetrwali, rozpoczęli wędrówkę po kuli ziemskiej. Powstawały pierwsze plemiona, pra-narody. Często takie grupki jednoczyły się wokół kogoś, kto przetrwał zagładę zachowując dawną mentalność. Stąd wzięły się późniejsze wzmianki w mitologiach o jakiś pradawnych nauczycielach.

Zagłada pra-cywilizacji była wielkim tryumfem Lucyfera. Ludzie odwrócili się od Boga, zapomnieli o nim. Jednak w ludzkiej duszy było miejsce jasno przeznaczone dla Sacrum. Człowiek stracił więź z Bogiem, i w jego miejsce zaczął umieszczać inne bóstwa. Najprawdopodobniej były to jakieś demony. Bóstwa te wyobrażały siły natury, której człowiek przestał naginać do własnych potrzeb, i która stała się śmiertelnym zagrożeniem dla swojego dawnego pana. Człowiek zaczął również praktykować magię, jako próbę rozpaczliwego powrotu do Sacrum. Wszystko to było bezcelowe. Bóg opuścił ludzkość, zawiedziony jej niewiernością i niewdzięcznością. Istniała tylko jedna, mała grupka, nazwana później Żydami, która pozostała przy Bogu. Najprawdopodobniej byli to potomkowie kasty kupieckiej lub kapłańskiej z pra-cywilizacji. Bóg postanowił wykorzystać ich do powtórnego zjednoczenia ludzkości w Tradycji i w Sacrum, gdyż inne ludy zbyt daleko odeszły od Boga, by mogły z rozkoszą słuchać jego głosu. Najpierw jednak po raz wtóry zniszczył ludzką cywilizację, za pomocą potopu. Przetrwali tylko nieliczni, w tym Jego wybrańcy, mający odbudować ludzkość. Jednak Lucyfer nie dawał za wygraną. Znów ludzie zaczęli oddawać cześć fałszywym bóstwom. Najwyższy jednak darzył opieką tych, którzy pozostawali mu wierni. Za karę za grzechy niszczył nawet całe miasta. W końcu Bóg postanowił zesłać Mesjasza, swojego Syna, i człowieka i Boga jednocześnie, który żyjąc wśród ludzi zaprowadziłby ich z powrotem do Niego. Jednak ci, którzy byli narodem wybranym przez Najwyższego, zawiedli. Ich również ogarnęła pycha. Nie zrozumieli Bożego zamysłu odkupienia świata, odkupienia ludzkości. Zaczęli utożsamiać mającego nadejść Mesjasza z kimś, kto odbuduje potęgę ich ludu. Dodatkowo sam Lucyfer zamierzał przeciągnąć Mesjasza na swoją stronę, by tym samym zadać Bogu ostateczny cios w walce o świat i ludzkie dusze. Bóg dopełnił przyrzeczenia. Zesłał swojego Syna na ziemię, poprzez narodziny ze śmiertelnej kobiety. Jednak Żydzi nie rozumieli Chrystusa. Zawiedli się na nim, gdyż nie zamierzał poprowadzić ich do walki o wolność i potęgę – akurat byli pod okupacją Rzymu. Odrzucili go, sprzeniewierzając się tym samym Bogu. Zaś Jezus Chrystus został ukrzyżowany, by w ten sposób odkupić winy ludzkości, zmazać grzechy nieposłuszeństwa wobec Boga. Cóż to za przejaw miłosierdzia wobec błądzącej ludzkości – Bóg zabijany przez człowieka dla dobra człowieka.

Człowiek jednak, nawet oddając cześć fałszywym bóstwom, często podświadomie dążył do odtworzenia cywilizacji sprzed upadku Wieży Babel. Wśród rozmaitych kultów pogańskich ukryte były elementy prawdy, który można było łatwo połączyć z nową religią stworzoną przez Boga.
Kiedy Bóg został odrzucony przez Żydów, religia zaczęła się rozprzestrzeniać wśród ludów zajmujących tereny leżące daleko na północ od siedzib ludów semickich. Zwłaszcza szeroki odzew znalazła w dogorywającym Cesarstwie Rzymskim. Po okresach gwałtownych prześladowań, chrześcijaństwo wyparło religie pogańskie, częściowo się z nimi łącząc. Po początkowych podziałach i problemach, udało się odtworzyć Boski ład, powstało nowe Cesarstwo, cała Europa stała się jednym organizmem, zjednoczonym wiarą, kulturą, cywilizacją. Powstała kultura teocentryczna, najbliższa pra-cywilizacji sprzed jej upadku. Tradycja przechodziła ogromny wzlot i rozwój. Wiarę zaczęto szerzyć też poza granicami kontynentu. Cywilizacja Europy, cywilizacja Białego Człowieka stała się posłannikiem Bożej prawdy na cały świat.

Lucyfer jednak nie próżnował. Cały czas podsycał w Europie anty-Tradycyjne nastroje. Stworzył też własną kontr-cywilizację i kontr-religię – Islam, która to kultura, paradoksalnie, również posiadała w sobie drobne cząstki prawdy.
Potem rozpoczął ofensywę na innej płaszczyźnie – udało mu się namówić ludzkość do oderwania nauki od religii. Człowiek znów zaczął popadać w pychę. na dodatek osłabieniu zaczął ulegać sam Kościół – ostoja Sacrum i Tradycji. „Bożym biczem”, który doprowadził do odrodzenia Kościoła po Soborze Trydenckim był niejaki Marcin Luter. Zaczął od stawiania ultrakonserwatywnych tez, które szybko stały się ultraliberalne. Szybko trafił w duchowe objęcia Lucyfera, który przekonał go do jego fałszywej nieomylności. Nastąpił okres wyniszczających wojen religijnych, gdzie dobro religii często miało znaczenie drugorzędne (przykład katolickiej Francji popierającej państwa protestanckie, czyt. heretyckie). Tradycja i Sacrum zaczęły się wtedy załamywać, by zostać całkowicie zmiecione przez najciemniejszą epokę w dziejach – tzw. „Oświecenie”. „Oświecenie” było gigantycznym tryumfem zła, gdzie masowo mordowano wiernych Sacrum i Tradycji, gdzie w imię czegoś tak niedoskonałego jak ludzki umysł wprost zrzucono Boga z nieboskłonu, wyszydzono go, wyśmiano, a nawet Kościół uległ panującej antyrzeczywistości (po II Vaticanum) i postanowił „otworzyć się”. Od czasów bolszewickiego papieża Pawła VI doprowadzono do prawie całkowitego wyniszczenia Tradycji z Kościoła. II Sobór Watykański doprowadził do przemiany Kościoła Katolickiego w największą protestancką sektę świata.

Lucyfer zrozumiał, że do tej pory popełniał błąd. Teraz postanowił przekonać ludzi, że go nie ma i że należy zwalczać każdą religię. Powstała pierwsza „świecka” religia – humanizm. Potem pojawił się socjalizm różnych odmian, obiecujący ludziom raj na ziemi. Zaś obecnie powstają nowe religie propagujące antysacrum, propagujące uświęcone profanum – scjentologia, czy nie warte wzmianki religie będące pastiszami religii.
Obecnie cywilizacja europejska stała się swoim zaprzeczeniem i wynaturzeniem. Współczesności, gdzie o Bogu zapomniano, gdzie rzucono go poza ludzką świadomość, i gdzie króluje Antychryst, nie da się już uratować. Czeka nas zagłada, zagłada Europy, zagłada cywilizacji. Historia zatoczyła koło. Kolejna próba stworzenia ziemskiego raju na ziemi wbrew woli Boga kończy się na naszych oczach katastrofą.

Ale nie wszystko stracone. W niektórych ludziach, gdzieś w głębi duszy, tli się mały płomień Tradycji. Tradycji i Sacrum. Płomień czystej, niezmąconej wiary. Wiary, Tradycji i Sacrum przenikających się i stanowiących jedność. Płomień ten błyszczy coraz bardziej, zaczyna rozświetlać mroki bezeceństwa i bezbożności. Płomień ten jednak trzeba bezustannie pielęgnować, by nie został zabity przez codzienność. Gdy zawali się, gdy runie w pył współczesny świat, świat materializmu, racjonalizmu, świat gdzie Sacrum sprofanowano i zastąpiono powszechną wiarą w Profanum, wtedy, wśród wypalonych ruin świata zostanie rozwinięty sztandar Kontrrewolucji, Odwieczny ład zostanie przywrócony, Tradycja rozbłyśnie w chwale po wsze czasy, a Bóg odzyska należne mu miejsce w świecie. Cel jest jasny – powrót do pra-cywilizacji sprzed czasów Wieży Babel, kiedy istniała potężna cywilizacja, gdzie Tradycja, Sacrum i Wiara były jednością i warunkowały życie ludzi. Kiedy to nastąpi? Być może jutro, być może za pięć lat, być może za sto lat, być może za tysiąclecia… „Pan Bóg nie rychliwy, ale sprawiedliwy”.


Wilhelm I, Wielki Solarny Papież

34