Fasci-nacja utrzymana!
Reaktor

Niemiecka grupa muzyczna Von Thronstahl powoli zaczyna stawać się w pewnych kręgach pewnego rodzaju instytucją... Nic więc dziwnego, że czekanie na jego nową płytę było nerwowe, niecierpliwe i niespokojne. Wszak przedłużało się - już od jesieni zeszłego roku. Po długim (od 2007 roku i płyty >>Sacrificare<<) i pełnym domysłów oczekiwaniu, w końcu jest dane nam usłyszeć nowy album - >>Germanium Metallicum<<.
Jakie to było podniecenie, związane z przesuwaniem terminów wydania - od jesieni, przez zimę, w końcu marzec, a stało się dopiero w kwietniu - oraz zgadywaniem i rozmyślaniem nt. co też może na owej płycie usłyszymy. W zasadzie stało się to 16 kwietnia, kiedy w sieć poszły linki z albumem do ściągnięcia - oczywiście była dostępna wtedy tylko za granicą, w Polsce czekaliśmy na nią (w formie materialnej) do początków maja.

>>Germanium Metallicum<< jest dziełem nietypowym i nieprzeciętnym. Potrafi wywołać w słuchaczu różnorodne uczucia, zapewne nawet ewidentnie ze sobą sprzeczne. Po prostu mieści się w niej tyle treści, form, ukrytych kontekstów, odwołań. Alchemia, dekadentyzm, punk-rockowy anarchizm; dla niektórych zdecydowanie nie do strawienia. Tak, VT niewątpliwie jest narażony na ataki za eklektyzm, postmodernę czy „kulturowy terroryzm"... Płyta jest bardzo różnorodna, co nie powinno przeszkadzać jednak w jej prawidłowym odbiorze. Nie będzie to jednak odbiór jednorazowy, automatyczny - z powodu wielości zawartych aspektów i perspektyw.

>>Germanium Metallicum<< jest w istocie przeglądem, liczącego bez mała parę tysiącleci, europejskiego dorobku cywilizacyjno-kulturowego. Przeglądem wybiórczym, bo uchwytującym i prezentującym jedynie pewne aspekty - te jaskrawe, wywrotowe, wywołujące konsternujący efekt. I za to trzeba Josefa Klumba wraz z ekipą pochwalić. Nie trzymają się sztywnych schematów, umieją czerpać z różnych, odległych od siebie źródeł. Czego my tu nie znajdziemy? Inspiracje są luźno porozrzucane po całej płycie, ale można je uporządkować.
Utwór dający tytuł całemu albumowi - nabożne słowa o sztuce alchemii, zawierające jednak życzeniowe: Deutschland, Europa, es werde Licht! „Legrand/Cornet" - nowa aranżacja poznanego dawno (album >>E Pluribus Unum<<, a wcześniej składanka w trybucie rzeźbiarzowi Thorakowi) „Fahnenträgera", z fragmentami romantycznej „Pieśni o życiu i śmierci korneta Krzysztofa Rilkego" autorstwa Rainera Marii Rilkego, służącymi za tekst... nowe, odświeżone tło dźwiękowe jest wybitnie pozytywne; któż by pomyślał, że i przy śmiałych pociągnięciach i szorstkim buczeniu gitary wyczuwalny będzie ten natchniony klimat?
Ładnym przykładem dźwiękowego metysażu jest „Respect the Hierarchy". Utwór zaczyna się samplem, mówiącym o posłuszeństwie wobec papieża (wyraźnie słychać Papst), który to sampel nieodmiennie przypomina mi słowa xiędza Karola Stehlina (niemiecka wymowa Hierarchie respektieren - kto słyszał wykłady xiędza, mówiącego przykładowo o kościelnych hierarchach, powinien zrozumieć). Następnie mamy agresywne partie z „Bellum, Sacrum Bellum!?", by następnie usłyszeć, przy akompaniamencie gitary, słowa o zdecydowanie elitarystycznym wydźwięku. I znów „święto-wojenny" łomot... Jak się właśnie dowiedziałem - kawałek ten ma być umieszczony na poświęconej baronowi Evoli składance >>Homo Superior<<.
Warto wspomnieć jeszcze o końcowym kawałku, „Let the World with the Sun go down". Piosenka bardzo melancholijna, przywodząca na myśl oniryczne klimaty rodem z Ordo Rosarius Equlibrio. Zręcznie skomponowany śpiew, samplowe deklamacje oraz szum ulewnej burzy. Świat, słońce... odlatują. Po początkowej dawce spokoju i pewnego rodzaju beztroskości przebudzają nas jednak do bólu realne dźwięki szalejącej burzy.
Co do reszty utworów... też są ciekawe, niektóre wręcz wybitnie („Sinnstiftung Total", „Junge wilde Tiere"), z różnych względów - tekstowych, muzycznych - ale czytelnik winien sam się z nimi zapoznać oraz wyrobić opinię. Na zachętę wspomnę jeszcze, że „Heimatfreund/Staatsfeind" to jazda po bandzie, nawet jak na standardy VT (opinia z jednego z forów internetowych). Faktycznie, pełen buty i wściekłego ryku Josefa K. utwór, mimo obecności w nim tylko dwóch słów (tytułowych) promieniuje bezprecedensową wręcz nienawiścią do Lewiatana. Przyjaciel organicznego Heimat musi być wrogiem machiny państwowej! Szyk marszowy, bij opresora..!

Wyjście z monumentalizmu

Tyle w zasadzie mogłem o >>Germanium Metallicum<< powiedzieć jednoznacznie pozytywnie, odwołując się do konkretnych przykładów. Muszę przyznać, że odsłuchany materiał pozostawił we mnie mieszane uczucia, a więc jest w tym przekładańcu i coś, co trochę smaku odbiera. Trudno jednak to zlokalizować, opisując wyłącznie dany materiał. Potrzeba czegoś więcej, porównania.
Pierwsze wrażenie? "To nie jest Von Thronstahl!". Zbytnia lekkość i swoboda dźwięków, nie do tego przyzwyczaiło nas >>Imperium Internum<< czy >>E Pluribus Unum<<. Oczywiście, słuchałem go naprawdę wiele razy celem odnalezienia wszystkich możliwych niuansów, ale nadal mam coś w rodzaju wątpliwości - wiąże się to niewątpliwie z moim uwielbieniem dla „wczesnego" VT, z jego majestatyczną i archaizującą muzyką. Zacznę od pobieżnego porównania z tym, co słyszeliśmy wcześniej. Zmiany przebiegały oczywiście krok po kroku - każda kolejna płyta była podobna do poprzedniej, choć oczywiście >>Sturmzeit<< czy wspomniane >>Imperium Internum<< w małym stopniu przypominają >>Sacrificare<< czy właśnie >>Germanium Metallicum<<. Nie chcę przez to mówić, że Von Thronstahl wykształcił jakiś wzór granej muzyki i od niego odszedł, czy też spadła mu nieco kondycja. Czuję po prostu wyraźny przeskok w zakresie formy przekazu.
Czy ktoś próbował jednoznacznie zakwalifikować muzykę tworzoną przez kompanię Josefa Klumba? Wiadomo, jakie jest to trudne. Muzycy swobodnie operują wieloma stylami i konwencjami, używają różnych instrumentów - mogliśmy się o tym przekonać, przechodząc od bardziej „mrocznych" i monotonicznych płyt jak >>Imperium Internum<< do agresywnej i energicznej >>Bellum, Sacrum Bellum!?<<. Do koncepcji tej ostatniej ma nawiązywać omawiany album, jak przyznaje Von Thronstahl w załączonej książeczce: The arrangement continues in the conceptual tradition of >>Bellum, Sacrum Bellum!?<<, developing chosen themes which were already being introduced on that album. Tak, słychać to po częstym użyciu podobnych dźwięków gitary, znanych już samplów jak i warstwy lirycznej. Święta wojna trwa dalej!
Jedno trzeba powiedzieć na pewno: >>Germanium Metallicum<< zadziwia, wytrąca z równowagi i daje multum wrażeń na różnych polach. Poraża nas formami, różnorodnością dźwięków i zawartym w sobie przesłaniem. Wyraźnie i odważnie głosi to, czego - słuchając poprzednich dzieł Von Thronstahla - mogliśmy się tylko domyślać. Ładunek ideologiczny jest niesamowicie jasny, przewrotny i bluźnierczy dla współczesnego świata. Wszystko, co chcemy się na ten temat dowiedzieć, możemy przeczytać w załączonej do albumu wkładce oraz ujrzeć na zdobiących go wyobrażeniach. Tak upolitycznionej muzyki jeszcze nie słyszałem. Śpiewająco zrealizowany manifest Podziemnej Europy - Europy Prawdziwej (jak to słychać w „Self Defense or Slavery": Underground Europe - Loyal, true - Defend yourself - Our aim is truth).

Alchemiczny kocioł idei

Tak, pora omówić warstwę ideową przedsięwzięcia. Jak już zdążyliśmy zauważyć, propaganda wycieka ze wszystkich słyszanych tu dźwięków. Teraz musimy tylko usystematyzować te treści i odnaleźć, skąd wzięły swe źródło. Nie jest to łatwym zadaniem. Kto przesłuchał płytę od początku do końca, ten wie, że jednolitej ideologii ona nie reprezentuje. Tym lepiej! Co jednak właściwie składa się na ten swoisty pluralizm w treści ideowej?
Bardzo uwidaczniają się nawiązania do anarchizmu. Zwróćmy uwagę zwłaszcza na jego rodzaj, zwany "narodowym". Jest to koncepcja lansowana przez Troya Southgate'a - osobnika, który od sympatyzowania z FSSPX doszedł do kultu Odyna. Mamy we wkładce jego wypowiedż, mówiącą o „prawdziwej walce przeciwko kapitalizmowi", a nawet "rewolucji na peryferiach", czyli w krajach Trzeciego Świata. Narodowi anarchiści zaś mają obserwować rozwój sytuacji i wyszukiwać możliwe, realnie działające "alternatywy socjo-ekonomiczne" wobec panującego systemu. Pomysły niewątpliwie ciekawe, choć przywodzące na myśl różne ruchy "ludowo-wyzwoleńcze", alterglobalistów, a nawet doktryny i działalność niesławnej pamięci Ernesto „Che" Guevary.
Anarchizm w ogólności ma tu wydźwięk jednak lżejszy i leżący raczej w sferze prowokacji artystycznej. Za przykłady niech posłużą wypowiedzi członków zespołu Sex Pistols (Malcolma Mc. Larrena oraz Johnny'ego Rottena), wplecione w utwory „(Smash) The Global Monsterstate" i „National Anarchy in the EU". Mówiąc jedynie o zniszczeniu (You have to destroy in order to create) czy wrogości (I use the enemy), stają się wyłącznie egzotycznymi ciekawostkami, na zupełnie odmiennym tle.
Jakie jest to tło? Cóż, może nie jest to nigdzie wyrażone wprost, ale chodzi tu zapewne o rycerski etos europejskiego Średniowiecza. Rycerze Okrągłego stołu, poszukiwania Świętego Graala, dążenie do nadprzyrodzonych łask. Uświęceni wojownicy, mieczem niosący światło wiary i inne dobrodziejstwa łacińskiej cywilizacji... Ich wizerunki przewijają się wszędzie, tak na okładce, jak i w książeczce. To dla nich i o nich jest utwór „Transzendente Militanz". Wyszczególniony został też skąpany w płomieniach miecz - ten symbol władzy, materialnego i moralnego przymusu, nijak się ma do kontestacyjnego anarchizmu.


Fasci-nacja...
Ciąg dalszy...

Tak więc we wkładce możemy ujrzeć okutego w zbroję rycerza, z mieczem wzniesionym w górę i głową spowitą aureolą. Mamy również, także opancerzonego i zbrojnego w miecz, anioła wskazującego drogę - zapewne świętego Michała Archanioła. Uniesioną ręką salutuje mu naga postać z gitarą, stylizowana na antyczne rzeźby greckie. Dalej... rzymski legionista; ruda dama mieczem pasująca na rycerza klękającego u jej stóp mężczyznę; ciasne acz majestatyczne okna w średniowiecznym murze - zapewne romańskiej katedry bądź pałacu. Lecz służą one tylko jako tło, tło dla wysadzanej klejnotami cesarskiej korony Rzeszy... i Włóczni Przeznaczenia, tego na wpół mistycznego artefaktu, łączącego w sobie zarówno znaczenie duchowe, jak i bojowe. Przegląd owych "miniatur średniowiecznych" możemy zwieńczyć figurą pogrążonego w modlitwie rycerza, z koroną na głowie i aureolą wokół niej. Na końcu zaś widnieje ognisty miecz w bity w skałę, z wypisanym gotykiem tytułem albumu... Ekskalibur.
Szybki przeskok przez parę wieków, i jesteśmy na powrót w końcowych latach podłego wieku XX i początkowych nieokreślonego jeszcze wieku XXI. W końcu to przeciwko absurdalnym tyranom teraźniejszości skierowany jest główny impet albumu. Akt oporu wobec wrogiej nie-rzeczywistości. Na zachętę możemy przeczytać słowa Winstona z orwellowskiego „Roku 1984", mówiące o byciu w mniejszości, prawdzie i szaleństwie. Ponad nimi zaś obraz równie ponury, co rozpaczliwy: ruiny Wieży Babel i kikut pozostały po zawalonym World Trade Center. Ponad nimi powiewa flaga będąca twórczym montażem amerykańskiej (ostały się tylko czerwono-białe stripes) i unijnej (błękit z tuzinem gwiazd, ten skradziony naszej wierze symbol). Jest i nagi, wyciosany z kamienia jegomość, miotający w tą kupę kulę armatnią. A wszystko w ogniu - zapewne piekielnym, o innym mowy być nie może.
Za hasło albumu Von Thronstahl wybrał widocznie "Heimat, Kinder, Revolution" - to ostatnie, z uwidocznionym love, miłość. Tak... tego wszystkiego dziś brakuje. Gdzie umiłowanie do rodzimego Heimat (niestety, nie mamy polskiego odpowiednika tego wyrażenia - a przecież nie powiemy „ojcowizna"?), gdzie wola przetrwania, uwidaczniająca się w licznym potomstwie - i wola działania, symbolizowana przez "rewolucję"? Oczywiście, mówimy o "rewolucji" jako środku, pewnej szczególnej metodzie, technice czynnego oporu. Nasza rewolucja przeciwko ich Rewolucji - destrukcyjnemu przewrotowi religijnemu, kulturowemu, politycznemu.
Zgrabnie została zwrócona uwaga na problem niemal wszechobecnego i wszechmocnego Lewiatana. Oplatająca glob euroośmiornica, wścibskie kamery, podsłuchy rozmów, cenzura w internecie, "europejskie" instytucje policyjne - znamiona "integracji". To wszystko nas czeka, a zaledwie ułamek tego planu został nam zasygnalizowany. A wróg czai się i po drugiej stronie Atlantyku. Wall Street, "Novus Ordo Seclorum". W środku płyty widnieje jeszcze paskudna gęba jakiegoś żarłocznego bożka... Baal? Moloch? A niech się udławi swoim bogactwem!
Mimo tych jasnych deklaracji nadal nie wiemy, jak jednoznacznie określić ideowy wydźwięk płyty. Prawdopodobnie nie istnieje on jako spójna, klarowna wizja. Mamy tu raczej zbiór niejednorodnych wyrazów sprzeciwu, które łączą głośność i radykalizm. Możemy zresztą posiłkować się różnymi wypowiedziami Klumba i jego współpracowników. Przykładowo, Josefa i Damiano Mercuri łączy przywiązanie do katolicyzmu i konserwatywnej estetyki, co deklarują w wywiadach i nie tylko. Każdy z uczestników projektu ma jednak odmienne zapatrywania polityczne, poglądy na zachodzące aktualnie zdarzenia etc. Efektem tego jest pewnego rodzaju synkretyzm obecny w przesłaniu płyty i wielorodność jego odbioru - interpretacji. Tak, każdy z "kulturowych terrorystów" zostawił swój niepowtarzalny ślad.

Kulturowy terroryzm w czasie i przestrzeni

Właśnie - zdumiewa liczba osób zaangażowanych w przedsięwzięcie. Oprócz kilkunastu wokalistów i muzyków możemy doliczyć jeszcze paru ludzi, opiekujących się albumem od strony technicznej... wszyscy są wymienieni na okładce płyty. Jest wśród nich i nasz rodzimy Lach, ze swojej neosarmackiej twórcowni. Jego to dziełem jest wyobrażenie na froncie okładki - natchniony rycerz, panna z karabinem i miecz otoczony ogniem.
Twórcy płyty są naprawdę różnorodni. Damiano Mercuri, Troy Southgate, Raymond Plummer - ci są już znani ze współpracy z Von Thronstahl, ich obecność jest zrozumiała. Miłym zaskoczeniem jest Dymitr Bablewski (pozwoliłem sobie spolszczyć) z industrialowego Parzival - jego to głos słyszymy gościnnie w alchemicznym kawałku „Germanium Metallicum". Wśród artystów mamy również Plastique z Welle: Erdball. Są też inne kobiete, dosyć dziwnego i niepewnego autoramentu, wyglądu zresztą też... nie wnikajmy. Andrea Moretto, Lars Wehr - to też znani współpracownicy Von Thronstahl, byli obecni zresztą na niedawnym koncercie w Warszawie. Jest i Louis Carrier z kanadyjskiego Infestation, pracował nad częściami jednego przynajmniej utworu. Oczywiście, pewne postacie są mi zupełnie nieznane, ich nazwiska nic mi nie mówią.
Bardzo ciekawym pomysłem jest środek wkładki, stylizowany na list gończy za "kulturowymi terrorystami" - jest ich tuzin. Zdjęcia, inicjały nazwisk, pseudonimy, krótkie charakterystyki. Same zakazane gęby, chciałoby się rzec. Do głowy od razu przychodzą myśli, że ściganie za podobną działalność może stać się całkiem bliską perspektywą.

Płyta, jak każde szanujące się dzieło, jest dedykowana. Odbiorców dedykacji mamy dwóch, Niemców. Jednostki jednak od siebie odmienne i dalekie, tak w czasie jak i przestrzeni. Fryderyk baron von der Trenck (1729-94), niemiecki arystokrata-awanturnik, swego czasu na służbie zarówno pruskiej, jak i austriackiej. Człowiek w XVIII wieku znany i kontrowersyjny - z powodu romansu z najmłodszą siostrą Fryderyka II księżniczki Amalie, ucieczki z twierdzy kłodzkiej i następstw tego postępowania... Przemierzał Europę; posiadłości habsburskie, nadreński Akwizgran, Anglię, Francję. W ostatnim wywiadzie (Młodzież Imperium nr 17) Klumb tak o nim pisze: zawsze odczuwałem sympatię do jego życia i walki. Rozpoznał, że francuscy królowie utracili swoją legitymację, utracili swoją magię i dziedzictwo wtedy, gdy zerwali swój związek z ludźmi - z ubogimi, z ludem. (...) Ponieważ Trenck rozpoznał monstrum kryjące się za ideą humanizmu - zatem stał się kolejną ofiarą gilotyny. Znów wysłany do Francji - tym razem już rewolucyjnej - jako obserwator, został uznany za obcego szpiega i zakończył swoje życie na dwa dni przed zamachem 9 thermidora. Gerhard Szczesny (1918-2002, pochodzący z Prus Wschodnich - dzisiejszego Zalewa koło Ostródy) to z kolei założyciel demoliberalnej Unii Humanistycznej, będący pod wrażeniem ideologii Oświecenia i wolnomyślicielstwa, przy tym nie popadający w nihilizm. Upamiętniony został z powodu "antagonistycznego szacunku" dla jego osoby. Klumb podkreśla: poziom tego człowieka (...), to coś czego już nie znajdziesz w obecnej erze "humanistycznej". Zawsze byłem pod wrażeniem jego poglądów i tego jak opisywał zagrożenia demokracji i liberalizmu pozbawionych "ładu opartego na wartościach" (Values Order, Werte-Ordnung). Paradoksy, zderzenia przeciwności, uwielbienie dla kunsztownej formy - na tych płaszczyznach Von Thronstahl zawsze błyszczy!
Sztuka tworzona przez VT jest formą walki. Odwiecznej wojny kulturowej, eskalującej się w pewnym czasie i okolicznościach. >>Germanium Metallicum<< jest tu po prostu kolejnym orężem. Z biegiem czasu każda broń się hartuje, miewając gorszą i lepszą kondycję. Chociaż gdybym miał oceniać ten album, dałbym maksymalnie 7.5/10, to nadal patrzę z niezakłamanym podziwem na to dzieło. Zawsze można będzie z niego czerpać potrzebne hasła, treści, ukute formy. W zależności od upodobań, talentów i przyzwyczajeń, każda stykająca się z tym materiałem osoba zyska konkretne doświadczenie, odniesie odmienne wrażenia. I na tym to polega.
Aktualnie czekamy na kolejne dzieło VT - kompilację >>Conscriptum<<. Niedawno na YouTube ukazał się oficjalny klip jednego z mających się tam znaleźć utworów. Wykorzystano w nim m.in. ujęcia z warszawskiego koncertu. Występ ten był bardzo żywy, dynamiczny i bezpośredni. Obyło się to jednak kosztem chłodnego patosu, którego można było przynajmniej po części się spodziewać. To też jest symptom pewnego przeobrażenia się stylu grupy, co odczuwamy słuchając wydanych w różnym czasie płyt. W tym balansowaniu zawiera się też promowany przez VT dandyzm, polegający na subiektywnym doborze form - w zależności od sytuacji czy nastroju. Można to porównać do evoliańskiej koncepcji sztuki ujeżdżania tygrysa, "cavalcare la tigre".
Muzyka industrialowa (celowo nie piszę "industrialna", co kojarzy mi się z przemysłem we właściwym znaczeniu) jako wykorzystująca mechanizmy paradoksu ma przed sobą szeroką drogę do utorowania. Przecieranie szlaków wciąż trwa. Von Thronstahl zajmuje tu szczególną pozycję. "Alchemiczna transformacja" (określenie z wkładki) dotyczy wszak aspektów fizycznych, jak i duchowych. Oby czyste i szlachetne serca młodych idealistów zbliżyły nas choć trochę do odnalezienia upragnionego kamienia filozoficznego... Ω

Von Thronstahl, „Germanium Metallicum", Trutzburg-Thule 2008, dystrubucja Cold Spring, w Polsce: Rage In Eden, Beast Of Prey

Reaktor


10