The Right Stuff - Narkotyki i demokracja
Tomislav Sunic, przekaz: Jan Grzegolewski

...narkotyki, narkotyki... Powszechnie kojarzy się narkotyki (cokolwiek miałoby oznaczać to określenie...) z płytkim hedonizmem mas bezideowej młodzieży, bądź też z dziwacznymi poszukiwaniami różnej maści ideologów "lewicowych" i "kontrkulturowych". Jak się jednak okazuje, są one znane i lubiane także w niektórych obszarach "prawicy". Tyczy się to szczególnie (choć nie tylko) tej prawicy, która odbiegała od legitymistyczno-restauracyjnego pnia w stronę "konserwatywnej rewolucji" (E. Junger), poszukiwania ezoterycznej Tradycji Pierwotnej (J. Evola), czy też - last but not least - faszyzmu (Drieu de la Rochelle).
Tomislav Sunic barwnie opisuje przyczyny, dla których ludzie prawicy sięgali po odurzające substancje, wyjaśnia także, czym ich postawa różniła się od postawy lewicowych buntowników oraz bezmyślnych poszukiwaczy szybkiej przyjemności.
Ale czy to wszystko tłumaczy, a tym bardziej - usprawiedliwia? Można dyskutować. Nie chodzi mi przy tym o banalne moralizowanie na temat "ruiny zdrowia" i zalet "trzeźwości". Problem tkwi raczej w tym, że narkotykom nadaje się często przesadnie głębokie znaczenie, dopatrując się w nich (czy też ich działaniu, skutkach jakie wywierają) czegoś "duchowego", "wyższego", "nad-materialnego" etc. A przecież można uznać, że tak naprawdę rzecz sprowadza się do masturbowania mózgownicy chemikaliami, do podrażniania komórek nerwowych, generowania "sztucznych rajów" w szarej papce wypełniającej czaszkę - a więc do czegoś bardzo przyziemnego, cielesnego... Czy zatem lepszą drogą ucieczki (jeśli już mamy "uciekać"?) nie jest na przykład matematyka - która faktycznie funkcjonuje w idealnym anty-śfjecie i stąd ma w sobie coś autentycznie czystego...?
Prosim do lektury. Never Stop The Madness...?

ATW

Podobno morfina jest dobra dla ludzi cierpiących z powodu ciężkiej depresji czy nawet pesymizmu. Mimo że ten specyfik uzyskano w laboratoriach dopiero na początku ubiegłego stulecia, jego podstawa – opium – było używane wcześniej przez wielu arystokratycznych i reakcyjnych myślicieli. Młody i skryty niemiecki romantyk – Novalis – zwykł jeść i palić nektar opium prawdopodobnie dlatego, że zawsze pragnął ulżyć swojej nostalgii do śmierci, być może aby napisać swój wiersz Sehnsucht nach dem Tode. Poeci wczesnego Romantyzmu odrzucali filozofię racjonalizmu i historyczny optymizm. Zwrócili się do swego wnętrza, do swych irracjonalnych uczuć, skrywając się w zamyślonej samotności, którą nieprzerwanie oferują opiaty.

Bardzo dawno temu spotkaliśmy Homeryckiego Odyseusza często dręczonego przez dziecinne zachowanie swoich nieznośnych marynarzy. Gdzieś wzdłuż plaż północnej Afryki Odyseusz i jego marynarze zbłądzili do mitycznej krainy kwiatów lotosu. Gdy tylko żeglarze zaczęli jeść tę roślinę, zatopili się w niepamięci i natychmiast zapomnieli o swojej historii i ojczyźnie. Tylko z wielkim bólem Odyseusz zdołał wyrwać ich ze sztucznego raju. Cóż może być gorszego dla narodu niż wymazanie przeszłości i utrata zbiorowej pamięci?
W odróżnieniu od wielu współczesnych pozerskich konserwatystów i teleewangelistów, Grecy i Rzymianie nie byli hipokrytami. Otwarcie przyjmowali do wiadomości rozkosze wina i kobiet. Sine Cerere et Bacco friget Venus - bez jedzenia i wina więdnie również życie seksualne.

Ucieczka od przemysłowej rzeczywistości i doprowadzającego do szału tłumu była jednym z głównych powodów używania narkotyków przez niektórych reakcyjnych poetów i myślicieli, którzy nie byli w stanie stawić czoła początkowi społeczeństwa masowego. Nadejściu wczesnego liberalizmu i socjalizmu towarzyszyły nie tylko kominy fabryk, ale również osamotnienie, rozkład i dekadencja. Więc jeśli człowiek nie mógł uciec w słoneczne rejony Morza Śródziemnego, musiał stworzyć swój własny sztuczny raj w deszczowym i mglistym Londynie. Młody angielski torys Thomas De Quincey w swym eseju Confessions of an English Opium Eater, zdaje relację ze swoich eskapad na Soho - które odbył wraz z biedną prostytutką Anną - oraz swych duchowych podróży w posmaku opium. De Quincey ma wrażenie, że jedna minuta życia trwa cały wiek, nareszcie kładąc kres lekkomyślnemu upływowi czasu.

Mistyka opium została również uchwycona przez tworzącego w połowie XIX wieku francuskiego symbolistę i poetę Charlesa Baudelaire'a. Kontynuował artystyczno-nihilistyczno-rewolucyjno-konserwatywną tradycję narkotycznego dogadzania sobie przy pomocy fajki wodnej, t.j. pakistanśkiej huce. Baudelaire jak samotny albatros obserwuje rozkładającą się Francję, w której lokomotywa nadchodzącego liberalizmu i demokratyzmu bezlitośnie miażdży wszelką estetykę oraz poetykę.

Poznając eskapizm postmodernizmu, nie sposób pominąć lewackiej subkultury i jej pseudo-intelektualnych pochlebców spod znaku roku 1968. Tak zwane „pokolenie '68” wrzeszczało nie tylko o wolności od wszelkiej władzy politycznej, ale również o wolnym seksie i narkotykach. Czyż te lewackie roszczenia nie są częścią współczesnej religii praw człowieka? Na początku lat 60. muzyczne alter ego zachodniej lewicy, Rolling Stones i Bob Dylan, apelowali do milionów młodych ludzie w Ameryce i Europie, mówiąc intruzom, żeby „spadali z mojej chmury”, a następnie konkludując, że „wszyscy muszą się naćpać”.
Zgodnie z przewidywaniami prawicową odpowiedzią na dekadencję liberalnej demokracji była nihilistyczna kontr-dekadencja, jakkolwiek główną różnicą pomiędzy tymi dwoma zjawiskami jest fakt, że reakcyjni i prawicowi uzależnieni biorą narkotyki z powodów elitarnych i ezoterycznych. Zgodnie ze swoim temperamentem i stylem literackim odrzucają wszelką demokrację – niezależnie czy ma ona etykietę socjalistycznej czy liberalnej. Gdy w XX wieku silnik historii zmienił bieg z pierwszego na piąty, wielu prawicowych poetów i myślicieli postawiło pytanie: co robić, gdy orgia się skończy? Francuski autor o prawicowych inklinacjach - Jean Cocteau - udzielił następującej odpowiedzi: „Wszystko co robimy w życiu, nawet gdy kochamy, czynimy to w pospiesznym pociągu pędzącym do swojej śmierci. Palenie opium oznacza wyjście z tego pociągu”.

Haszysz i marihuana zmienią język ciała i podnoszą społeczną filantropię. Palenie skrętów wywołuje nienormalny śmiech. Można więc opisać haszysz jako kolektywistyczny narkotyk przeznaczony dla jednostek, które ze swojej natury nienawidzą samotności i – jak przysłowiowa Dickensowska pani Jellyby – oddają się zastępczemu humanizmowi i zatwardziałemu globalizmowi. W dzisiejszych czasach rozwiązłej demokracji nic dziwnego, że marihuana jest wdychana przez niezliczonych młodych ludzi w całej zliberalizowanej Europie i Ameryce.


Narkotyki...
Ciąg dalszy...

W dzisiejszym permisywnym społeczeństwie człowiekowi wolno robić wszystko – pod warunkiem, że nie powoduje prawdziwego zamętu, to jest - nie narusza politycznej poprawności. Tak jak wino przez ostatnie 2000 lat całkowicie zmieniło polityczny profil Zachodu, tak marihuana przez ostatnie 30 lat doszczętnie zrujnowała przyszłość zachodniej młodzieży. Gdyby Stalin był odrobinę bardziej inteligentny, uroczyście otworzyłby pola marihuany w swoim rodzinnym Zakaukaziu. Zamiast tego komunistyczni tyrani uciekli się do zabójczych pól Gułagu.
Przewagą liberalizmu i socjaldemokracji jest to, że poprzez seks, narkotyki i rock'n'roll, przez konsumpcjonizm i hedonizm, doskonale funkcjonują; czego komunizm nie osiągnął poprzez porządną pałkę policyjną, liberalizm osiągnął przez porządnego skręta. Bezdyskusyjnie zachodnia młodzież może być politycznie i poprawnościowo kontrolowana - spędzona na koncerty techno-rapu i witana z otwartymi ramionami w kawiarniach Holandii, gdzie można swobodnie kupić marihuanę jak również trzymane pod ladą crack, speedball czy ketaminę. Czyż te przedmioty nie są logicznym składnikiem liberalnej teologii praw człowieka?
Zgodnie z literaturą kokaina pobudza erotycznie i wydłuża stosunek seksualny. Zmarły francuski faszystowski dandys i pisarz Pierre Drieu La Rochelle lubił kokainę, pożądał też wszystkich możliwych narkotyków i wszystkich niemożliwych kobiet. Problem polega jednak na tym, że człowiek przyjmujący kokainę często czuje niewidzialne owady pełznące od kostek do kolan, tak więc może wyobrazić sobie, że śpi nie z piękną kobietą lecz przerażającymi gadami. W swych autobiograficznych powieściach Le feu follet i L'homme couvert de femmes bohater La Rochelle'a jest wciąż pokrywany przez kobiety i obejmowany przez opiumowe i heroinowe nasiadówki. W swych długich intelektualnych monologach bohater La Rochelle'a stwierdza: „Francuzka, kurwa lub nie, lubi, gdy się ją trzyma i opiekuje nią; Amerykanka, chyba że poluje na męża, preferuje przemijające związki... Ludzie biorący narkotyki są mistykami w materialistycznym wieku. Biorąc pod uwagę to, że nie mogą już dłużej ożywiać i upiększać tego świata, robią to w sposób odwrócony - wobec samych siebie”.
W rzeczy samej bohater La Rochelle'a kończy jako samobójca z heroiną i rewolwerem. W 1945 w obliczu nadchodzącego zwycięstwa Aliantów i jako były przywódca eurofaszystowskiej międzynarodówki, Pierre Drieu La Rochelle również opowiedział się za samobójstwem.

Angielski konserwatysta i arystokrata Aldous Huxley jest nieuniknionym autorem przy poznawaniu komunistycznej patologii (Brave New World Revisited) czy marksistowskiej pod-umysłowej schizofrenii (Grey Eminence). Dla niego - jako powieściopisarza i eseisty - całożyciowym życzeniem było wyzwolenie od upływu czasu. Meksykańska meskalina i sztuczny narkotyk LSD otwarły przed nim nowe intelektualne horyzonty dla obserwacji końca jego starego świata oraz początku nowego i dekadenckiego. Najwyraźniej meskalina jest idealna do odczuwania kolorów późnych malarzy impresjonistycznych i pointylistycznych. Każda kropla na spokojnych wodach Seurata, każdy odcień na liściach Dufy'ego czy każdy kamień na martwych naturach starego Vermeera rozpływają się w tysiące miliardów nowych kolorów. W eseju The Doors of Perception Huxley pisze: „meskalina podnosi wszystkie kolory do wyższej potęgi i sprawia, że widz dostrzega niezliczone wspaniałe odcienie, na które – w normalnych okolicznościach – jest całkowicie ślepy”. Jego intelektualne eksperymenty z narkotykami halucynogennymi trwały przez lata i nawet na łożu śmierci w Kalifornii w 1963 poprosił o LSD i je otrzymał. Prawdopodobnie po to, aby bardziej widowiskowo odejść do bezczasowej nieskończoności.

A cóż można powiedzieć o niemieckim stuletnim enigmatycznym eseiście i powieściopisarzu Ernscie Jüngerze, którego lubił czytywać także młody Adolf Hitler w Niemieckim Weimarze, a którego dr Joseph Goebbels chciał zwabić do kolaboracji z nazistami? Mimo to Jünger – arystokratyczny samotnik – odmówił jakichkolwiek układów z nazistami, wybierając w zamian wojenne wspomnienia. W swym eseju Annüherungen: Drogen and Rausch Jünger opisuje swoje bliskie spotkania z narkotykami. Był również zdolny przebić się przez bezlitosny mur czasu i wkraść się do płynącej wieczności. „Czas zwalnia... Rzeka życia płynie delikatniej... Brzegi znikają”. Mimo że zarówno prezydent Francji François Mitterrand jak i niemiecki kanclerz Helmut Köhl, w imię francusko-niemieckiego pojednania, lubili czytać i spotykać się z Jüngerem, bojaźliwie unikali jego kontaktów z narkotykami.
Krajan Ernsta Jüngera, eseista i wczesny ekspresjonista, doktor medycyny Gottfried Benn również przyjmował narkotyki. Jego medyczne obserwacje, które znalazły odbicie w wierszach Kokain i Das Verlorene Ich, zostały zebrane przez Benna jako lekarza w Berlinie i grabarza rozkładających się liberalnych weimarskich Niemiec. Utrwala on w swojej poezji nienazwane ludzkie losy rozpostarte na stołach swojej kostnicy. Opisuje martwe mięso prostytutek, z których brzuchów wypełzają piszczące myszy. Bennowi – koneserowi francuskiej kultury i genetyki – naziści oferowali później nagrody i polityczne przynęty, których połknięcia odmówił. Po zakończeniu wojny Benn – jak tysiące europejskich artystów – zatonął w niepamięci. Prawdopodobnie również dlatego, że jak sam niegdyś zauważył: „mocne mózgi są wzmacniane nie przez mleko lecz alkaloidy”.

Współcześni psychiatrzy, lekarze i socjologowie stawiają błędną diagnozę uzależniania od narkotyków wielkich rzesz zachodniej młodzieży. Nie są w stanie zrozumieć, że aby walczyć z nadużywaniem narkotyków, trzeba najpierw zapobiec ich społecznym i politycznym przyczynom przed próbą uleczenia ich śmiertelnych konsekwencji. Biorąc pod uwagę fakt, iż sednem współczesnego liberalnego systemu jest dyktatura dobrobytu i dogmat nieograniczonego ekonomicznego rozwoju, wielu rozczarowanym młodym ludziom wmawia się, że każdy ma prawo do wiecznej zabawy. W udawanym świecie sygnałów medialnych, wielu bierze za pewnik natychmiastową gratyfikację przez projektowanie własnych twarzy na bohaterów oper mydlanych puszczanych w prime timie. Zanim zamienią się w narkomanów, stają się zależni od wideosferycznego telewizyjnego surrealizmu, który w subtelny sposób mówi im, że każdy musi być przystojny, bogaty i popularny. W czasach telewizyjnej mimikry, bezgłowe młode masy stają się – że tak powiem – impresariami swego własnego narcyzmu. Takie złudzenia mogą powodować ciężką depresję, która z kolei może prowadzić do narkotyków i samobójstwa. Nic dziwnego, że w najbardziej liberalnych krajach Zachodu - tzn. Kalifornii, Holandii i Danii - jest największa korelacja pomiędzy uzależnieniem od narkotyków a samobójstwem.

Jeśli nadużywanie narkotyków pośród niektórych reakcyjnych i konserwatywnych myślicieli zawsze stanowiło wyizolowane i prometejskie śmiertelne pragnienie ucieczki z czasu, ten sam skręt w lewackich rękach robi o wiele więcej, niż tylko przypala palce jednostki – zatruwa całe społeczeństwo.


Tomislav Sunic, przekład: J.G.

34