Terror w imię słusznej sprawy
Mirosław Bociański

„W knajpie mordercow gryziemy palce
Żądze nas gnębią i sny o walce
Ale ktoż dzisiaj mordercom ufa
Więc srebrne kule śnią w czarnych lufach”

(Stanisław Staszewski – „Knajpa Mordercow”)

Terroryzm nawet we kręgach prawicowych „odjazdowo” – jak się to wyraża po nowo[tworowo]polsku „zagrażająco bezpieczeństwu państwa demokratycznego” miewa nieszczęście bycia uważanym za coś zdrożnego, niemoralnego, występek oraz wszeteczeństwo zawsze pro publico malo. Nie jest dla mnie jasnem, czy przeważnie dictum takowe ma swe środła we niechęci do działania, czy niewiary we jej skuteczność vel powodzenie czy też we wielkiej pryncypialności katolickiej tych środowisk. Co powoduje niechęć do przemocy y obdzielanie miłością wszelkich dusz – nawet na przekor temu, co się głosi i wyznaje. Chrystus przecież „przyszedł nieść miecz”; rzekł: „plewy zostaną w ogień rzucone”. A krzyżowcy? Czy też jeszcze w czym inszym rzecz? Dość powiedzieć, że środowiska bliskie kręgom naszem wyżywają się we toczeniu piany na komputerze, abo oddają się raz na rok skopaniu jakiejś marginalnej, chuderlawej i lichej płotki na ulicy, by z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku rozejść się, a potem zachwycać wspominkami „jak to się fajnie skopało lewaka”. Lecz nie kwapią się owe środowiska do czynnej walki z okupacyjną lożą światową i wszelakimi jej arteriami, przecznicami i trotuarami na serjo.

Jeszcze gorzej miewa się kondycja „starych wyjadaczy”, ciepłokluchowatych już nieraz, a ograniczających do wzajemnego ujadania lub wspomnianego toczenia piany w internecie tudzież w gazetach na sposob subtelniejszy y wysublimowany nieco od tych pierwszych – i we większej ilości.
Taka prawda przykra. Tem czasem odajmy głos Ernestowi Jungerowi: „Leśny wędrowiec prowadzi swą małą wojnę wzdłuż nitek torow i szos; zagraża mostom, kablom i składom. Leśny wędrowiec nie dysponuje większą ilością środkow walki. Ale wie, jak śmiałą akcją zniszczyć broń kosztującą miliony. Zna jej taktyczne słabości, jej zapalność, jej wady.”



Terror...
Ciąg dalszy...

To także rodzaj terroryzmu. Podobnie zamach na Kutscherę był terroryzmem – lub były nim powojenne akcje akowcow, winowcow, NSZ. Lecz był terroryzmem obronnym czy też odwetowym. Natomiast gdy teraz powiesz „terroryzm”, skojarzą ciebie z podkładaczem bomb skąpanym we krwi dziesiątkow człekow. A przecież są insze sposoby na walkę. Podkładanie bomb jest jednym z nich - mało mądrym – dla tego, że łatwo narażającym na kocioł, kosztującym zycie niewinnych niezainteresowanych - a także umacniającym reżym. Na wojnie giną człecy. Nie da się ukryć, że na krucjatach ginęli za wiarę [a to też był terroryzm]. A to jest wojna. Wypowiedzieli ją naszej cywilizacji spadkobiercy kompradorstwa, które we spadku po Imperium Zła przejęła Rosja, Komuna Europejska i USA.

Trzebna uczynić wszystko co w naszej mocy aby zginęli ci właściwi. Można wysprzątać ścierwa poprzez hakerstwo, przecinanie linii łącznośćiowych, powystrzelanie po wypłynięciu na fali protestu i niezadowolenia. Bombki też – ale miniaturowe. Które przyczepi się np. do skrzydeł komara, a precyzyjnie nastawi na jeden cel. Względnie stwórzmy odziały paramilitarne ktore będą się zbrojiły, czekając na klimat do przewrotu. A po przewrocie miast wystrzeliwać – powywozić głowy co czerwieńsze po obozach i niech służą nam jako niewolnicy. Jednak jak Junger wspomniany wyżej stwierdził, że lepiej dać sobie spokój, jeśli nie ma się przewagi we propagandzie Abteilung. Trza zatem stworzyć media, które wyczarują klimat pod osłabienie agonalne smoka multigłowego.
Treść była krótka. Chciałem jeno nadmienić vel wypisać z siebie to, co leżało na mojej wątrobie i zawrocić z bezdroży, po ktorych niejeden miał zwyczaj się gubić, na drogę do przewrotu. Wiem jedno - dopadanie jakiegoś tam pionka lewackiego bardzo mało pomoże. Nie byłoby Che gdyby nie było Iljicza. Zamiast rzezać stado baranow zagubionych i tak prowadzonych na rześ - lepiej wyrzezać złych pasterzy y stadło sprowadzić na dobrą drogę.


Bocian

Komentarz ATW: Nasz stały współpracownik przedstawił powyżej tezy nie tylko śmiałe i prowokujące, ale też zapewne wybitnie sprzeczne z pamiętnym „Patriotic Act”, uchwalonym przez nieocenioną, „neokonserwatywną” administrację wielebnego George’a Busha juniora. A także z całym katalogiem świętości ponowoczesnego świata. Jeśli więc przebrnęliście przez specyficzną stylizację autora – w pewnym sensie postmodernistyczną (bo łączącą w sobie archaizmy z rozmaitych okresów, skrzyżowane z jak najbardziej współczesnymi neologizmami) – tedy do dzieła!

34