Kolaboranci, gracze, idealiści
ATW

Zdrada to pojęcie szerokie, używane zarówno przy sprawach czysto prywatnych (jak zdrada małżeńska), jak i przy wielkich kwestiach politycznych, gdzie możemy mieć do czynienia ze zdradą państwa, kolaboracją z wrogiem, szpiegostwem na rzecz obcego kraju.
Z drugiej strony według niektórych polityka to sztuka walki o to, co możliwe, sztuka wyrafinowanej gry, często niepewnej – albo i nieczystej – w celu osiągnięcia określonych celów. Częstokroć w dziejach świata takie gry polityczne prowadziły do niezwykłych sojuszy i kontrowersyjnych zachowań.

Kolaboracja Polaków z niemieckimi władzami okupacyjnymi to mało znany temat. Nie jest on szeroki, bo przecież wielka część społeczeństwa angażowała się w coś odwrotnego – w walkę z Niemcami, prowadzoną na różnych płaszczyznach. A jednak na początku wojny pojawiły się mniej lub bardziej utopijne projekty współpracy z władzami niemieckimi. Sprawy te do dziś są niejasne i budzą rozmaite reakcje.

Cofnijmy się wpierw do lat 30-tych, kiedy to ożywioną działalność w II RP prowadził Ruch Narodowo-Radykalny „Falanga”, pod dowództwem charyzmatycznego „wodza” Bolesława Piaseckiego (1915-78) – człowieka młodego i pełnego ambicji. Falanga znana była głównie z wystąpień bojówkarskich, o charakterze nacjonalistycznym i antysemickim, a także z wydawania rozmaitej nielegalnej, pół-legalnej i legalnej prasy. Ruch ten, jakkolwiek kontrowersyjny, nie był jednak pro-niemiecki, ani tym bardziej pro-hitlerowski. A jednak w jego szeregi przeniknął niejaki Stanisław Brochwicz, publicysta i dziennikarz mniej lub bardziej delikatnie lansujący opcję pro-niemiecką w polityce. W istocie rzeczy był on – jak się później okazało – agentem Gestapo. Przeliczył się jednak, został zdemaskowany przez Piaseckiego i wystawiony władzom po tym, jak proponował Falandze pomoc III Rzeszy w dokonaniu „rewolucji narodowej”.
Brochwicza skazano na karę śmierci, jednak – szczęśliwie dla niego – wrzesień roku 1939 przyniósł ze sobą wybuch wojny i uwolnienie agenta, oczekującego wykonania kary, przez niemieckich najeźdźców. Mściwy szpieg osobiście aresztuje Bolesława Piaseckiego, który trafia w związku z tym do więzienia na ul. Daniłowiczowskiej. Po jakimś czasie Piasecki zostaje uwolniony, co ciekawe – dzięki interwencji Benito Mussoliniego. Były przywódca byłej Falangi zostaje wypuszczony, szybko jednak przechodzi do działań antyniemieckich w podziemiu.

Tu właśnie zaczyna się najdziwniejszy i najbardziej niejasny etap naszej opowieści. Oto jesienią roku 1939 zawiązuje się tajemnicza, bardzo niewielka grupka kolaboracyjna o nazwie Narodowa Organizacja Radykalna. Na jej czele staje przedwojenny falangista Andrzej Świetlicki, współautor programu Falangi z roku 1937. Wokół niego skupia się grupka ludzi przekonanych (tak przynajmniej sami głoszą), że należy pójść na kompromis z Niemcami. Organizacja działa za zgodą Niemców i otrzymuje od nich lokal w Alejach Ujazdowskich oraz mieszkanie Juliana Tuwima, który opuścił kraj.

W NOR byli zaangażowani m.in. znany z wrogości wobec Żydów ksiądz Stanisław Trzeciak, Zygmunt Cybichowski, członkowie Polskiego Towarzystwa Kultury i Oświaty Robotniczej "Pochodnia" - Erazm Samborski i Podgórski czy znany germanofil Władysław Studnicki. Ten ostatni wydał ”Memoriał w sprawie odtworzenia Armii Polskiej i w sprawie nadchodzącej wojny niemiecko – sowieckiej”. Przewidywał w niej wybuch wojny III Rzeszy z ZSRR (pamiętajmy, że nastąpiło to dopiero w roku 1941) i postulował wsparcie Niemiec - utworzenie za ich zgodą namiastkę polskiej państwowości i ruszyć wraz z wojskami III Rzeszy do walki z Sowietami.


Kolaboranci...
Ciąg dalszy...

Na początku roku 1940 tenże Studnicki opracował kolejny dokument – „Memoriał dla Rządu Niemieckiego w sprawie polityki okupacyjnej w Polsce”, w którym dość naiwnie ubolewał nad aktami terroru, jakich Niemcy dopuszczali się na Polakach. Władze okupacyjne nie wzięły rzecz jasna tych dokumentów pod uwagę (szczególnie drugiego), samego zaś Studnickiego uwięziły na Pawiaku.

NOR powiązana była z jeszcze mniej znanymi grupami. Jedną z nich była GOJ (Gospodarczo Organizujmy Jedność), posługująca się słowiańskim symbolem Topokrzyża z czasów pogańskich. Drugą była tzw. organizacją „Atak”, uchodząca za bojówkę NOR. Wedle wspomnień niektórych świadków, to właśnie „Atak” stał w dużej mierze za tzw. pogromem wielkanocnym – antyżydowskimi wystąpieniami i bijatykami, jakie miały miejsce od 22 do 29 marca 1940 roku na ulicach Warszawy. Doszło wtedy do wybijania szyb w żydowskich sklepach. W awantury byli ranni i podobno jedna ofiara śmiertelna, Polak zresztą. Mówi się, że grupki Polaków, głównie młodzieży, podpuszczane lub wręcz prowadzone były przez Niemców. 29 marca tłum oblegał m.in. biura gminy żydowskiej, uniemożliwiając pracownikom wyjście. Dochodziło do wybijania szyb, wzajemnych ataków, rzucania kamieniami. Jaki był w tym udział NOR i grupy „Atak” – do końca nie wiadomo. Po tym wydarzeniu z NORem zerwał ks. Trzeciak.

Grupa NOR wydawała gazetki „Odrodzenie” i „Pochodnie”, publikując w nich swoje koncepcje. Wszystko to nie trwało długo, władze niemieckie już po kilku miesiącach uznały NOR za nieprzydatny i zlikwidowały go, a przywódcę – Świetlickiego – aresztowały. Rozstrzelano go na Pawiaku w czerwcu (niektórzy podają maj) roku 1940 wraz z Tadeuszem Lipkowskim i Wojciechem Kwasieborskim. Czyżby wyrok Opatrzności, karzący za zdradę – i to paradoksalnie rękami mocodawców?
NOR wywołał ponoć jeszcze kilka ekscesów w lipcu 1940 roku. W każdym razie polskie podziemie jednoznacznie potępiło działania organizacji. Niejasne natomiast są jej ewentualne powiązania z Bolesławem Piaseckim. Były falangista Włodzimierz Sznarbachowski twierdził przez całe lata, że Piasecki stał za tym wszystkim i aprobował działalność NOR, próbując realizować w ten sposób politykę penetracji środowiska przeciwnika. W ten sposób Piasecki próbował przed wojną opanować środowisko sanacyjne, a po wojnie krąg władzy PRL. Czy jednak rzeczywiście chciał zastosować tę taktykę do swoistej walki z okupantem niemieckim? Zygmunt Przetakiewicz, dowódca bojówek Falangi, zaprzecza temu. Sprawa jest bardzo niejasna. Wiadomo przecież, że Piasecki był politykiem zdolnym do wielu dziwnych posunięć taktycznych.

Tak czy inaczej kolaboracja w Polsce była zjawiskiem marginalnym. Nie przyjęła zresztą całkowicie poddańczego charakteru, choć kto wie, jak mogłoby się to potoczyć, gdyby tego typu organizacje jak NOR przetrwały aż do końca wojny. Tak się jednak nie stało, NOR został rozbity przez samych Niemców, zaś agent Brochwicz zlikwidowany w 1944 przez AK. Później Niemcy próbowali stworzyć mit tzw. „Goralenvolku” i przekonać górali do kolaboracji, były też przypadki tzw. szmalcownictwa – prymitywnej, bezideowej kolaboracji nastawionej na zysk. Mówi się też, że istniała tzw. „Organizacja Toma”, mająca współpracować z Gestapo i SS. Natomiast na wschodzie Polski jeszcze w 1944 roku miała pojawić się marginalna organizacja nawołująca do wsparcia Niemców na froncie wschodnim. Wiele w tych informacjach jednak domysłów i pogłosek. Mroki historii powoli badane są przez historyków. Gdzie przebiega granica między „realną polityką”, a zdradą?


10