Rewolucyjna prawica i Włodzimierz Lenin
Adam Danek

Skrajne ruchy polityczne i intelektualne XX wieku, z natury opozycyjne wobec ugrupowań głównego nurtu, zwykły były znajdować inspirację dla swej aktywności w nietypowych miejscach. Źródła owych inspiracji oddzielał niekiedy od głoszonych przez nie idei tak duży dystans, że stawiały one pod znakiem zapytania tożsamość ideową głosiciela. Być może w najbardziej jaskrawy sposób dało to o sobie znać w odłamie radykalnej prawicy określanym mianem prawicy rewolucyjnej. Na pierwszy rzut oka niewiele postaci dzieli od tych zdeklarowanie antykomunistycznych formacji tak dużo, jak twórcę sowieckiego totalitaryzmu Włodzimierza Lenina. A jednak zdarzało się, że najlepsze pióra rewolucyjnej prawicy szukały pozytywnych wzorców w sylwetce krwawego Azjaty, zwłaszcza w jego praktyce ustrojowej (sic!). Niniejszy artykuł służyć ma przypomnieniu szczególnie dwóch nieco zapoznanych pisarzy z tego kręgu.

Curzio Malaparte (wł. Kurt Suckert, 1898-1957), pół-Włoch, pół-Niemiec, znany jest obecnie jako literat lewicowy, autor poczytnych powieści o upadku faszystowskich Włoch (Skóra, 1944) i nazistowskich Niemiec (Kaputt, 1945). Rzadziej natomiast wspomina się, iż ów „antyfaszystowski” pisarz już w młodości zaangażował się w budowę pierwszego w Europie ustroju, który wyniósł antykomunizm do rangi oficjalnej doktryny państwowej. Od początku lat dwudziestych członek ruchu faszystowskiego, brał udział w marszu czarnych koszul na Rzym. Pisał wówczas: „Wydaje się, że to jest właśnie moment, aby złożyć dowody, że inteligencja włoska jest zdolna nie tylko do plotkowania, ale i do oddania się w służbę proletariatu. Tego samego, który wczoraj był czerwony, a dziś jest trójkolorowy. Młodzi Włosi, obdarzeni zdolnościami i kulturą, powinni pierwsi zwrócić się do narodu. Wielkość ludzkości oznacza również, że Włochy powinny być wielkie.”*[1] Przedstawiał więc faszyzm jako ruch jednoczący cały naród, o charakterze rewolucyjnym i proletariackich korzeniach. Nic w tym dziwnego, socjalistyczno-syndykalistyczna geneza faszyzmu dla nikogo nie stanowi tajemnicy. Malaparte jednak jako jeden z nielicznych faszystów zetknął się bezpośrednio z rewolucją bolszewicką, kiedy po I wojnie światowej przebywał przy włoskiej misji wojskowej w Polsce, i zafascynował się jej impetem.
Po przejęciu władzy przez Duce odpowiadał m.in. za kontakty między faszystami a francuskimi monarchistami-nacjonalistami z Action Française.*[2] W 1924 r. założył pismo „Podbój państwa” („La Conquista dello Stato”), którego program określił jako „faszyzm integralny”. Raport faszystowskiej policji politycznej z lat dwudziestych następująco streszcza myśl przewodnią periodyku: „Powodzenie i trwanie osiąga się tylko wtedy, kiedy pragnie się za wszelką cenę, wszystkimi środkami, bez najmniejszych sentymentów czy skrupułów.” Z takich pozycji Malaparte krytykował faszyzm „o tendencji liberalnej”, czyli czasowe kompromisy, jakie Mussolini godził się zawierać z opozycją, społeczeństwem, zagranicą i w ogóle rzeczywistością zastaną. Nawoływał do przeprowadzenia we Włoszech „prawdziwej rewolucji”, która obaliłaby rządy „konserwatystów z Rzymu”, a dowartościowała masy. Według niego cel całkowicie uświęcał środki: Malaparte gloryfikował każdy przejaw terroru faszystowskich bojówek, głośno protestując przeciw powstrzymywaniu go przez policję; jako jeden z nielicznych otwarcie też pochwalał mord na liderze socjalistów Giacomo Matteottim. Wzór realizacji swej „tezy integralistycznej” dostrzegał w Związku Sowieckim. Zdarzało się, że zamieszczał na łamach „Podboju państwa” wyjątki z pism Lenina lub teksty lewicowych publicystów, Duce zaś oskarżał o zdradę ideałów z 1922 r. Zwróciło to, rzecz jasna, uwagę policji politycznej. Wydanie „Podboju państwa”, w którym oskarżył ministrów Mussoliniego o tłamszenie „ducha rewolucyjnego”, jakiego wyrazicielami mieli być faszystowscy bojówkarze, uległo konfiskacie.*

Mimo osobliwej krytyki reżimu, dokonywanej z pozycji ekstremistycznych, oraz prosowieckich ciągot, w 1929 r. pozwolono mu udać się do ZSRS jako korespondentowi włoskiej prasy. Audiencji udzielił mu tam sam Stalin; Malaparte poznał też m.in. komisarzy oświaty, Anatolija Łunaczarskiego, i spraw zagranicznych, Maksyma Litwinowa. Cykl reportaży, jakie stamtąd napisał, zebrał w wydanej w 1930 r. książce Inteligencja Lenina. Wyłania się z niej portret twórcy Związku Sowieckiego jako teoretyka o niezwykle logicznym i konsekwentnym umyśle, wspieranego przez gotowych na wszystko ludzi czynu, jak Trocki i Dzierżyński. Malaparte głosił tam między innymi, że ZSRS wykona pierwszą piatiletkę – w Europie powszechnie uważaną za niemożliwą do zrealizowania – a to dzięki niespotykanym zdolnościom mobilizacyjnym sowieckiego systemu. Książkę wycofano z obiegu jako apologię komunizmu. Autor bronił się przed tym zarzutem, tłumacząc, iż przez tytułową inteligencję Lenina miał na myśli po prostu sposób jego myślenia, a nie wybitność intelektualną.[3]


Wkrótce Malaparte wyjechał do Francji, gdzie w 1931 r. wydał Technikę zamachu stanu, opartą na założeniu, że przejęcie siłą władzy nad państwem stanowi problem nie tyle polityczny, ile raczej techniczny. W pracy tej przedstawił analizę szeregu rewolucji i przewrotów, zarówno udanych, jak i nieudanych, do tych ostatnich zaliczając m.in. pucz październikowy bolszewików, włoski „marsz na Rzym” oraz polski zamach majowy Marszałka Piłsudskiego. Technika zamachu stanu została zakazana w ZSRS, a po 1933 r. w III Rzeszy (Malaparte ocenił w niej partię nazistowską jako niezdolną do zdobycia władzy i kierowaną przez tępych zamordystów, a Hitlera nazwał „trzeciorzędnym dyktatorem”, „słabeuszem” i „karykaturą Mussoliniego”). Z uwagą natomiast studiował ją w latach czterdziestych Mao Tse-tung. W 1932 r. opublikował zaś biografię twórcy ZSRS pod tytułem Legenda Lenina, rozpoczętą – podobnie zresztą jak poprzednia książka – jeszcze podczas pobytu w Związku Sowieckim.*[4] Ponownie znalazł się na terenie tego państwa po niemieckiej inwazji jako włoski korespondent wojenny. W artykule Krew robotnicza, pisanym w 1942 r. w strefie walk o Leningrad, za największe osiągnięcie systemu sowieckiego uznał nie zmiany społeczne czy odkrycia technologiczne, lecz wypracowanie drogą „dyscypliny marksistowskiej, stachanowizmu i leninowskiej nieugiętości” nowej formy bytu – „człowieka maszyny”. W artykule znajdują się np. takie słowa: „Uderzyła mnie u komunistów ich przemoc moralna, ich abstrakcyjność, obojętność na ból i śmierć.”*[5] Paradoksalnie, materialistyczny sowietyzm zdawał się najbardziej konsekwentnie urzeczywistniać nietzscheańską „wolę mocy”: uformowany w jego trybach człowiek swą żelazną wolą nieustannie miażdży opór materii własnego ciała i świata przyrody, panuje nad nią duchem. Posiada wszelkie cechy Robotnika, opisanego w słynnym traktacie Ernsta Jüngera (1895-1998).

Nie przypadkiem sięgnęliśmy po aparat pojęciowy niemieckiej Rewolucji Konserwatywnej. Kolejny bohater artykułu plasował się właśnie w tym prądzie umysłowym. Przemiany jego poglądów przebiegały w odwrotnym niż u Malapartego kierunku. O ile autor Inteligencji Lenina ewoluował od centrum w lewo (od faszyzmu ku komunistycznej lewicy), o tyle Valeriu Marcu (1899-1942) przeszedł z pozycji radykalnie lewicowych na radykalnie prawicowe, zachowując optykę rewolucyjną. Z pochodzenia rumuński Żyd, w młodości zaliczał się do trockistów. Przebywał w Rosji podczas rewolucji bolszewickiej, a następnie na Węgrzech w okresie komunistycznych rządów Beli Kuna. Po zdławieniu węgierskiego komunizmu przez wojska Rumunii i objęciu władzy przez monarchistę admirała Miklósa Horthy’ego (1868-1957) osiadł w Niemczech. Tam też zaczął zmieniać przekonania, przesuwając je coraz bardziej w prawo.


Rewolucyjna prawica...
Ciąg dalszy...


Metamorfoza wydała bogaty plon pisarski w postaci prac: Lenin. Trzydzieści lat Rosji (1927), Scharnhorst. Narodziny militarnego mocarstwa w Europie (1928), Narodziny narodu. Od jedności myślenia do demokracji pieniądza (1931). Młody pisarz zawarł przyjaźń ze starszym o kilka lat duchowym przywódcą Rewolucji Konserwatywnej Ernstem Jüngerem.*[6] Na idee polityczne Jüngera twórczość Marcu wywarła znaczący wpływ, szczególnie jego koncepcja wprzęgnięcia żywiołu rewolucyjnego w maszynerię nowoczesnego państwa, którą sugestywnie wyraża fragment Scharnhorsta: „Rewolta uliczna 10 sierpnia stała się godziną narodzin nowoczesnej armii, podwaliną powszechnego obowiązku służby wojskowej. Proletariusze wywalczyli na barykadzie prawo, aby przez kilka stuleci [tak w oryginale – A.D.] ‘dzielnie’ walczyć na wszystkich bitewnych polach Europy.” Jak wszyscy rewolucyjni konserwatyści, Marcu fascynował się rewolucją jako niezmierzoną energią, którą da się przekuć w czynnik państwowotwórczy. Jakże złowieszczo, a zarazem elektryzująco brzmią słowa: „Żaden dzień minionego, żadna zapisana karta tego, co rzeczywiste nie znają przykładów łagodności. Przed potężniejącym ołtarzem mocy, której służą lub której zostają poddani, giną ludzie, a nowi nie przestają się żarzyć jak woskowe światła wszelkich religii od niezliczonych nocy w dziesiątkach tysięcy świątyń.”*[7] Taki też rezultat zdołał w jego oczach osiągnąć Lenin – pierwszy z polityków nowego rodzaju. Lenin rzucił hasło sformowania elity „zawodowych rewolucjonistów”, przygotowanej do uderzeniowego przechwycenia władzy i totalnej przebudowy zastanej rzeczywistości. Wychowany przez Lenina „zawodowy rewolucjonista” stoi ponad wartościami świata mieszczańskiego. Nie prowadzi tak ważnego dla tego ostatniego życia prywatnego – całe jego życie zostaje podporządkowane realizacji idei.*[8] Mimo fascynacji leninowską strategią rewolucyjną Marcu – były komunista – poddawał ostrej krytyce wszelkie doktryny lewicowe, zwłaszcza ich domniemaną metafizyczną podstawę – wiarę w Postęp jako motor dziejów: „Każda wielka społeczna przemiana, każdy rozstrzygający wynalazek człowieka, wszelka rewolucja społeczna, które rzekomo gwarantują ‘postęp’ i winny zniszczyć wojnę, właśnie ją czynią możliwą, nadają jej nową dynamikę, nową zuchwałość, nową nadzieję, nowy romantyzm.”*[9] W 1933 r. z uwagi na żydowskie pochodzenie wyjechał z rządzonych przez nazistów Niemiec. Żyjąc w Nicei, a następnie w Nowym Jorku, doświadczał ataków ze strony lewicowej emigracji, widzącej w nim „mistyka krwi”. Postanowił się poświęcić badaniu mechanizmów władzy, rozwijając własną „teorię totalitaryzmu” (któremu był – rzecz jasna – przeciwny). W tym duchu powstały jego późne prace: Wypędzenie Żydów z Hiszpanii (1936) oraz najsłynniejsza Machiavelli. Szkoła władzy (1937).*[10]



Na koniec dorzućmy, iż na rewolucyjnego prawicowca inspirującego się myślą i dokonaniami Lenina można trafić i w polskiej historii. Chodzi o Mariana Reutta (1907-1945), jednego z założycieli ONR i RNR-Falangi, publicystę narodowo-radykalnych czasopism „ABC” i „Prosto z Mostu”. Przy jego charakterystyce najlepiej chyba oddać głos jego przyjacielowi, pierwszemu pióru RNR Wojciechowi Wasiutyńskiemu (1910-1994), który tak go wspomina: „Kwasieborski był wierzącym i praktykującym katolikiem. Tacy zresztą byli wszyscy przywódcy Falangi, z jednym wyjątkiem. Tym wyjątkiem był Marian Reutt. Reutt miał wielki podziw dla Lenina, przyjmował niemal bez zastrzeżeń totalno-kolektywistyczny program socjalistyczny. Od komunizmu dzielił go bardzo skrajnie pojmowany nacjonalizm. Mnie np. robił zarzuty, że w gruncie rzeczy nie jestem nacjonalistą, tylko uniwersalistą (katolickim). Piaseckiemu przyznawał ‘leninowski łeb’. Bardzo dużo czytał, przede wszystkim książki ekonomiczne, ale także filozoficzne i socjologiczne. Znał literaturę rosyjską i wynajdował rosyjskie źródła niektórych powiedzeń Dmowskiego (nie sprawdzałem nigdy, czy ściśle). Przy całym swoim zaprogramowanym rewolucyjnym cynizmie był – jak mi się zdaje – dobrym mężem. (…) Był materiałem na wybitnego profesora.”*[11] Nie zdążył nim zostać: jako dowódca 25 pułku piechoty AK Ziemi Piotrkowskiej został w 1944 r. aresztowany przez Niemców, a kilka miesięcy później zamordowany przez nich w obozie w Gross-Rosen.*[12]

Radykalni prawicowcy szukający natchnienia u twórcy sowieckiego komunizmu… Duch ludzki chadza doprawdy dziwnymi drogami. Popularna obecnie hipoteza politologiczna głosi, iż różne poglądy tworzą nie oś, lecz okrąg. Czyli – że skrajna prawica i skrajna lewica nie są od siebie najbardziej odległe, lecz ze sobą sąsiadują: kto porusza się po okręgu od punktu oznaczonego jako centrum w prawo, dociera w końcu do pozycji skrajnie prawicowych, a jeśli nadal podąża w prawo, ze skrajnie prawicowych przechodzi na… skrajnie lewicowe (możliwa jest też odwrotna ewolucja). Hipoteza ta osobiście mnie nie przekonuje, jeżeli jednak tkwi w niej ziarno prawdy, powinna stać się dla wszystkich radykalnych prawicowców przestrogą, by nie wypalać się w czystej egzaltacji, ponieważ sam tylko radykalizm – oderwany od konkretnej treści – może doprowadzić do niebezpiecznych przewartościowań, do zatarcia granic między bronionym dobrem a zwalczanym złem. Co nie znaczy, że nie można znajdować inspiracji u wroga: doktorzy Kontrrewolucji z uwagą studiowali pisma rewolucyjnych doktrynerów i czyny wykonawców ich obłąkanych wymysłów. Ale wróg zawsze pozostanie wrogiem. Jeśli sam dostarcza pomysłów na walkę z sobą – tym lepiej.


Adam Danek

BIBLIOGRAFIA:
[1] Jerzy W. Borejsza Mussolini był pierwszy… Warszawa 1989, s.305-306
[2] Tamże, s.305, 307
[3] Tamże, s.308, 337, 345
[4] Tamże, s.309-311, 333, 336-338, 342-346
[5] Tamże, s.347
[6] Załącznik biograficzny, [w:] Ernst Jünger Publicystyka polityczna 1919-1936 Kraków 2007, s.523; Wojciech Kunicki, Natalia Żarska, Krzysztof Żarski Przypisy, [w:] Ernst Jünger Promieniowania Warszawa 2004, s.518
[7] Cytaty za: E. Jünger Publicystyka…, s. 319
[8] Valeriu Marcu Lenin, [w:] Wojciech Kunicki (red.) Rewolucja konserwatywna w Niemczech 1918-1933 Poznań 1999, s. 469-480; zob. tamże, s.628
[9] Cytuję za: E. Jünger Publicystyka…, s. 320
[10] W. Kunicki (red.) Rewolucja…, s.628; Załącznik biograficzny, [w:] E. Jünger Publicystyka…, s.523
[11] Wojciech Wasiutyński Prawą stroną labiryntu. Fragmenty wspomnień Gdańsk 1996, s.103
[12] Tamże, s.92, przyp.57

34